Anna German: Uśmiechaj się - Volga Yerafeyenka - ebook

Anna German: Uśmiechaj się ebook

Volga Yerafeyenka

3,3

Opis

Oddajemy w Państwa ręce zbiór wypowiedzi Anny German oraz wspomnień jej przyjaciół i kolegów zebranych przez Volgę Yerafeyenkę. Artystkę wspominają m.in. Anna Kaczalina, Krzysztof Cwynar, Bolesław Gromnicki i Andrzej Bychowski.

„Czy pamiętasz, jakie miałaś przezwisko? W szkole. – Nie pamiętam. –
Widzisz... A ja – pamiętam! Przez całe życie będę pamiętała! Byłam zawsze
żyrafa. Nie mam nic przeciwko – zwierzę miłe, przyjemne, ale jednak…
Później wyrosłam jeszcze trochę. Zaczęto mnie pytać na ulicy: Ciocia,
jaka tam pogoda u góry?”

Jak zachować poczucie humoru i radość życia niezależnie od okoliczności? Co Annie German dała znajomość z Leonidem Teligą? I wreszcie – jak czysty jest Bajkał? Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie Państwo w niniejszym wydawnictwie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
0
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

 

 

 

 

 

Pamięci Anny Martens, Anny Kaczalinej, Anny German

 

 

Wesołe zdarzenia z Anną German

(lub jakimś cudem z nią powiązane) wspominają:

 

Anna Kaczalina

Andrzej Płonczyński

(na podstawie rozmowy, czerwiec 2013, Warszawa)

Bogumiła Gorlicka

(z http://www.wiatrak.nl/10224/niezwykle-zycie-anny-german)

Bolesław Gromnicki

(na podstawie rozmowy z dn. 19.04.2013, Wrocław)

Krzysztof Cwynar

(na podstawie rozmowy z dn. 15.04.2013, Łódź)

Olga Mołczanowa

(z rosyjskiego talk-show „Pust’ goworiat” („Niech mówią”) z dn. 6.02.2011, Rosja, Program Pierwszy)

Jolanta Kubicka

(historia opowiedziana w MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel w Ożarowie dn. 21.04.2013 i powtórzona dn. 26.05.2013)

Barbara Piotrowska

(z listu nadesłanego przez autorkę wspomnień, 2012)

Andrzej Bychowski

(na podstawie rozmowy z dn. 3.10.2013, Warszawa)

Anna German „na wesoło” o sobie:

fragmenty książki „Wróć do Sorrento?...”

Anna German – konferansjer

Z prasy ZSRR. Wywiady z Anną German.

Bonus

 

ANNA KACZALINA[1]

muzyczny redaktor, studio nagrań „Melodia”, ZSSR

 

Humor – to była broń Anny, z której korzystała w wielu sytuacjach życiowych. Poczucie humoru towarzyszyło jej zawsze i wszędzie: w życiu codziennym, w trakcie wywiadów, na koncertach… Brało się ono z jej naturalnej dobroci.

Poznałyśmy się w 1964 roku w Moskwie, w Domu Aktora Filmowego. Anna występowała w programie międzynarodowym zatytułowanym „Goście Moskwy”. Byłam tam, ponieważ część mojej pracy polegała na wyszukiwaniu nowych talentów z zagranicy – wykonawców, z którymi później nagrywane były ich płyty w „Melodii”. Za kulisami poznałam Annę, która mnie od razu zaskoczyła tym, że zaczęła ze mną rozmawiać w języku rosyjskim. Takim prawdziwym rosyjskim… Zaprzyjaźniłyśmy się i ta przyjaźń przetrwała do końca […].

 

Pierwsza płyta Anny Greman, 1964. Po jej otrzymaniu Anna German musiała zastanowić się, które z podanych na płycie nazwisk jest prawidłową wersją jej nazwiska. Podeszła do tego z humorem.

 

O poczuciu humoru Ani mogą świadczyć jej listy[2]. Oto przykład jednego z nich. Został napisany już po tym tragicznym wypadku we Włoszech. Ania jeszcze nie występowała, trwała rehabilitacja[3]: …Niedawno przeczytałam w jednej z gazet, że pojechałam z grupą polskich artystów w tourne do ZSRR. Ciekawe, może nawet do Moskwy dojadę... Gdybyś ty wiedziała, jakie bajki ludzie wymyślają, i nawet są gotowi przysiąc, że to wszystko jest prawdą. Mojemu Zbyszkowi niedawno pewien pan zwierzył się – nie wiedząc o tym, że mój Zbyszek mnie zna: „Wie Pan – mówił ten zwierzający się – w Polsce ją (czyli mnie) utrzymuje pewien Austriak. Ten Austriak nawet mieszkanie kupił dla niej w Warszawie i prawdopodobnie ożeni się z nią”. – „Co Pan mówi?” – zdziwił się Zbyszek. – „Czy Pan się nie myli?” – „No co Pan! Wiem to dokładnie” – obraził się zwierzający. Nawet nie zezłościliśmy się – tak to śmiesznie i głupio wygląda…

 

Żytomierz, rok 1979

 

Latem 1974 roku Ania odbyła długie tournée po ZSRR[4]. W Moskwie dała od razu kilka koncertów. Zdążyliśmy nagrać parę jej nowych piosenek w naszym studio. Bardzo dużo wtedy pracowała, prawie nie odpoczywała. Pierwszego grudnia tamtego roku, już po powrocie do domu, pisała do mnie z Warszawy: …Teraz to miałam naprawdę dużo wrażeń w Moskwie. I wiesz, co? Nadal nie mogę zapomnieć – mnie cały czas śnią się nasze sprawy, nagrania, fonogramy… Sasza Sztyrlic z Adzikiem piekli bułeczki na mikserskiej desce (poprzedniej nocy), a ja, będąc najprawdopodobniej „pod skrzynką”, cały czas błagałam: „Saszeńka, dym idzie a nic nie słychać…” Obudziłam się zupełnie zmęczona i do tego jeszcze i głodna! [...]

A oto jeszcze jeden przykład tego, jak zdrowe poczucie humoru może rozluźnić nieco krępującą sytuację. Przytoczę fragment listu z dnia 8 października 1975 roku, napisanego z Kanady. Ania była wtedy w bardzo zaawansowanej ciąży: …W Chicago spotkam się ze swoją bardzo dobrą przyjaciółką, też piosenkarką – Katarzyną Bovery. Może ją pamiętasz – pół roku temu była w ZSSR. Katarzyna wyszła za mąż w Kanadzie i teraz śpiewa w Chicago. Cieszę się na myśl o tym naszym spotkaniu. Mnie również proponowano zamążpójście… „Mnie nawet Pani syn nie będzie przeszkadzał – niech tylko Pani zostanie ze mną”. – A czy mój mąż Panu też nie będzie przeszkadzał? – zażartowałam. Cóż zrobić – skoro taki „nierozwinięty” – pozostaje tylko żart.

Pamiętam kilka kuriozalnych sytuacji związanych z Anną. Wtedy naprawdę – gdyby nie jej poczucie humoru…

Pewnego dnia w Moskiewskim Centralnym domu pracowników sztuki odbywał się koncert Ani. Prowadzącym był kompozytor Jan Frenkiel. Anna – ze wzrostem 184 centymetry oraz Jan – kilka centymetrów wyższy od niej. Stoją razem na scenie… Ania żartuje: „Szanowna publiczności, proszę się nie dziwić, że dziś na scenie dla Państwa wystąpią dwie Żyrafy!” Sala pękała ze śmiechu!

Jeśli Ania miała występować w jakichś koszarach wojskowych, zawsze specjalnie dla niej pośpiesznie szukali jakiegoś wysokiego wojskowego, który miał wręczyć jej oficjalne kwiaty. Problem wzrostu prześladował ją przez całe życie. Pamiętam jak w Moskwie w 1972 roku miała zaśpiewać duet z Krzysztofem Cwynarem w teatrze „Ermitaż”. Specjalnie dla tego wydarzenia organizatorzy wymyślili następującą rzecz: na scenę wnosili wielkie piękne krzesło. Ania śpiewała siedząc, a Krzysztof stawał obok i śpiewał swoją część duetu! [...]

 

W Giżycku

 

Jak już mówiłam, wzrost był dla niej prawdziwym problemem, i to nie tylko na scenie. Ania dość długo nie mogła kupić sobie walizeczki zakupowej mającej „pasującą wysokość”. Targać zakupy w torebkach i siatkach było nieraz ciężko i dlatego chciała znaleźć walizeczkę na kółkach. Żartowała, że kupiła kilka takich koszyków-walizek, ale musi je nosić po ulicach lub chodzić zgarbiona, w przeciwnym razie taki koszyk bije ją po nogach. W 1979 roku Ania miała koncert w Moskwie, w mieście dla kosmonautów. Niedaleko był sklep. Poszła tam i znalazła pasującą walizkę z bardzo długą rączką! Jaka ona wtedy była szczęśliwa!

Ania potrafiła cieszyć się z różnych drobiazgów. Na przykład przychodziłam do niej do hotelu z torebką pełną pieczonych ziemniaków i z bułeczkami z kapustą. Jak ona się cieszyła! Ania nie lubiła chodzić do restauracji – nie mogła tam spokojnie zjeść. Od razu, już od wejścia, miała do siebie kolejkę kelnerów, kucharzy i reszty personelu.

Z miasta do miasta przemieszczała się przeważnie samolotami lub autobusami. Rzadko pociągami. Czemu? W przedziale nie mieściła się na kuszetce, nie mogła odpocząć…

 

ANDRZEJ PŁONCZYŃSKI

akompaniator, pianista

 

To było w Petersburgu na początku lat 70[5]. Z miejsca na miejsce przemieszczaliśmy się autobusem. W pewnym momencie zwróciliśmy uwagę naszemu kierowcy, że droga, którą jedziemy, jest jednokierunkowa i my poruszamy się na pewno nie we właściwym kierunku. Na to kierowca naszego autobusu odpowiedział, że owszem – mamy rację, ale jesteśmy zespołem od Anny German, co oznacza, że on też w jakimś stopniu jest od Anny German i że w takim razie jemu wolno (jechać tak, jak jedzie)…

Prawie taka sama sytuacja powtórzyła się jeszcze raz, ale już w innym mieście Związku Radzieckiego (Nowosybirsk – V.Y). Mieszkaliśmy tam w miasteczku akademickim. Pewnego dnia był straszny upał. Z tego powodu kilku z nas wybrało się samochodem do najbliższego jeziorka. Popływaliśmy i wracaliśmy – tylko w kąpielówkach, gdyż upał nadal nie odpuszczał. Przez szyby w samochodzie nie było widać, że jesteśmy w kąpielówkach i można było pomyśleć sobie… Tamten milicjant, który nas zatrzymał, akurat o tym samym pomyślał. Ale kiedy na zapytanie, kim jesteśmy, usłyszał, że jesteśmy z zespołu Anny German, to od razu przepuścił.

 

BOGUMIŁA GORLICKA (Z D. JUNGOWSKA)

geolog

 

Na trzecim roku (studiów[6] – V.Y) mieliśmy praktyki terenowe w mniejszych grupach. Sypialiśmy zwykle w szkołach (w wakacje) i żywiliśmy się sami. Taka dyżurna od gotowania zwykle nie szła w teren, zajmowała się ugotowaniem posiłku dla grupy. A trzeba pamiętać, że w latach 50. sklepy były raczej puste. Niekiedy wkładałyśmy do garnka to, co znalazłyśmy po drodze, między innymi jabłka z przydrożnych jabłoni. Któregoś dnia Ania zobowiązała się, że zrobi pierogi z jabłkami przyniesionymi poprzedniego dnia. Gdy wieczorem wróciłyśmy do „domu”, zastałyśmy szkołę zamkniętą, a na drzwiach przybitą kartkę: Zrobiłam 1000 pierogów i diabli mnie wzięli!

 

Lata studenckie

 

KRZYSZTOF CWYNAR

piosenkarz, kompozytor, autor tekstów

 

Pojechaliśmy (z Anną) w trasę koncertową po Rosji i znaleźliśmy się w Irkucku