Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czytelnicy szlachetni i czuli! Wy, których ucho nigdy nie posłyszało ani słowa swawolnego, ani sprośnej frazy, miejcie odwagę mię wysłuchać! Miłość przypomina Marsa, w boju potrzeba osiłków. Wdzięk, dowcip i talenty się przydają, ale tylko moc miłość spełnić zdoła. Przeto wypełniając obowiązki gorliwego medyka, ku chwale Ojczyzny i Miłości za pióro chwytam, by najbardziej odpowiednie środki dla pobudzenia miłosnych wyczynów wykazać. Nie zamierzam zachęcać do rozpusty i libertyństwa. Odsłaniam sekrety sztuki wyłącznie dla wspomożenia zmrożonych mężów i małżonek wzdychających próżno w małżeńskim łożu. Ze wszystkich środków wywołujących miłosne podniecenie najskuteczniejszym jest biczyk – zatem skutkom jego zażywania główną część mego dzieła poświęcam.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 59
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Aphrodisiaque externe ou Traite du fouet et de ses effets sur le physique et l’amour * Projekt: Stanisław Salij * Redaktor: Piotr Sitkiewicz * Łamanie: Maciej Goldfarth * © for the translation by Krzysztof Rutkowski * © wydawnictwo słowo/obraz terytoria, 2012 * wydawnictwo słowo/obraz terytoria sp. z o. o. w upadłości układowej * ul. Pniewskiego 4/1, 80-246 Gdańsk * tel.: (58) 341 44 13, 345 47 07 * fax: (58) 520 80 63 * e-mail: slowo-obraz@terytoria.com.pl * www.terytoria.com.pl
ISBN 978-83-7453-160-3
Wydawca dziękuje Panu Maciejowi Buszewiczowi za nieodpłatne udostępnienie zaprojektowanego przez niego fontu Chopin.
Skład wersji elektronicznej:
Virtualo Sp. z o.o.
Długo wahałem się z decyzją o publikacji tego dziełka, lecz uznałem w końcu, że chociaż wielu osobliwym się ono wyda1, to jednak znacznie więcej dobra przyniesie niźli zła, a użycie kilku wyrażeń nieco swawolnych do przedstawienia prawd doniosłych wybaczone mi zostanie.
Chociaż przekonany jestem o pożytku płynącym z mych roztrząsań, uznałem wszakże za właściwe zachowanie anonimowości. Wiem o wypaczeniach jakże trudnych do naprawy i wiem, że niebezpiecznie jest nastawać na tych, którzy im ulegają. Jeśli dziełko me potępią, tym łatwiej pocieszenie znajdę, im mocniej jestem przekonany, że kierowała mym pisaniem jedynie chęć służenia interesowi publicznemu. Jeśli jednak banda kłamliwa, choć przemożna, nie zadowoli się jeno spaleniem książek drukowanych i zechce ścigać jakiegoś niewinnego autora, świadczę na honor, że bez wahania wyjawię swe imię. Zaręczam i powtarzam: nie przemilczam nazwiska swego, żeby ktoś inny przeze mnie cierpiał.
Materia, o której mówię, nie jest całkiem nowa. Jean-Henri Meibomius pozostawił wszak po sobie traktat zatytułowany De flagrorum usu in re veneria2, ale jego dzieło popadło w zapomnienie, autor zaś nie rozważył wszystkich szczegółów tyczących się przedmiotu, zechciał tylko wyłożyć wpływ biczyka na fizykę miłości. Przestudiowałem to dzieło, lecz nie szedłem za nim – i dodałem nowe uwagi do rozważań uczonego medyka.
Do zaprowadzenia porządku w rozmaitości przedmiotów, które zamierzam przedstawić, koniecznym się okazało podzielenie mej rozprawy na odrębne rozdziały. Uprzedzam wszelako czytelnika, że winien zapoznać się z całością książki. Jeśli zadowoli się lekturą tylko partii wybranych, niechybnie uzna autora za zwykłego skandalistę. Kiedy przeczyta wszystko, bez wątpienia rację przyzna, iż jeden tylko autorowi cel przyświecał, mianowicie użyteczność.
W pierwszym rozdziale opowiem o wpływie flagellacji na fizykę miłości.
W drugim wyjaśnię, w jaki sposób i dlaczego biczyk skutki swoje wywołuje.
Trzeci rozdział pokaże szczegółowo błędy popełniane w sztuce flagellacji.
W rozdziale czwartym znajdą się bardzo poważne argumenty przemawiające za zmianą kar wymierzanych dzieciom i młodzieży.
W podsumowaniu zbiorę zasię wszystko, co wcześniej powiedziałem, i wskażę stosowne metody aplikacji, dowodząc snadnie, że nadużycia, same w sobie niewinnie wyglądające, wpływają na zdrowie i dobre obyczaje.
Zdziwią się może poniektórzy, jak medyk zajmować się może rozważaniami takiej natury?… Jakże to! Któż inny winien krzyk podnosić przeciwko wyboczeniom przeciwko naturze? Od kogo publika żądać może wskazówek, co dobre jest dla zdrowia, a co złe, jeśli nie od medyka?
Wyrzucać mi poczną bez wątpienia, że użyłem w mych rozważaniach wulgarnej mowy… Czyżby tak się przypadkiem działo, że słowa obsceniczne się stają wtedy, kiedy po francusku się je wypowiada? Gdyby tak zaiste było, trzeba nam wyrzec się zupełnie tej mowy, która wszakże rychło cały świat ogarnie, a nawet wypadnie świat przed francuskim językiem bronić, skoro nie można w nim pewnych rzeczy wypowiedzieć bez wystawienia się na nieprzyzwoitość. Biada nam wszystkim! Czyż w delikatność uczuć i mowy nikt już wierzyć nie chce? Czemuż by medyk musiał prośby zanosić, słodkie miny stroić i byle wstydliwca pytać, czy dobrze język nastroił? Osoby duchowne tyle skrupułów nie objawiają, kiedy dziewczę jakie młode przyjmują w konfesjonale, o wszystko zagadują, o wszystko pytają, na wszystko odpowiedź znajdują… To chyba jedyne miejsce, w którym język obscenami nie kłuje.
Uważam, że każdej rzeczy odpowiednie dać słowo wypada, że można i że trzeba o tym mówić tak, by się nikt nie czerwienił ze wstydu. Widziałem w jednym z naszych wielkich miast towarzystwo sawantek3. Rozpoczęły pomiędzy sobą studiowanie anatomii… Kiedy demonstrator doszedł do partii rodnych, przerwały wykład i uciekły, zakrywając lica, ponieważ damy owe doszły do przekonania, że nieprzyzwoitością jest pokazywanie i omawianie podobnych głupstw na lekcjach anatomii. Zwalniam przeto osoby owym damom podobne od kierowania cnotliwych oczu na karty mego dziełka.
Miłość jest niezbędna do przedłużania gatunku. Musiała się przeto ta namiętność głęboko zakorzenić w sercu człowieka, a natura niezbędną potrzebę z niej uczyniła i powiązała z największymi rozkoszami. Miłosne przyjemności najżywszymi są ze wszystkich, których zakosztować można, więc zwie się je również świerzbiączką. Im więcej rozkoszy się doznaje, tym bardziej ich się szuka – co dzisiaj było, jutra doczekać się nie może. Wszelako choć uczucia miłosne do życia są niezbędne, szczęściu naszemu służą wtedy tylko, gdy kosztujemy ich z umiarem, bo osłabia ciało wszystko, czego zażywa się ponad potrzebę – i z tej przyczyny rozmaite zła odmiany w rozkoszy się skrywają.
Siła namiętności pociąga bardziej lub mniej, w zależności od temperamentu; sangwinicy bardziej są ogniści niźli flegmatycy. Doktor Venette opowiedział o pewnej kobiecie z Katalonii, która rzuciła się królowi do stóp, błagając o ratunek przed nadmiernie jurnym mężem, który życia ją rychło pozbawi, jeśli do porządku przywiedziony nie zostanie. Król wezwał tego męża, żeby poznać prawdę, a mąż wyznał szczerze, że każdej nocy zaszczyca żonę po dziesięć razy, więc król nakazał ustawowo, pod karą śmierci, by mąż nie dopuszczał się uniesień więcej niż sześciokrotnie i z powodu zbyt licznych obłapin nie zagniótł małżonki do imentu. Nakaz taki mocno osobliwy się wydaje, ale też monarchowie nieczęsto stają przed koniecznością podobnych rozstrzygnięć.
Niezależnie od temperamentu danego od natury długo prawdziwie męskim pozostawać nikomu się nie udaje, jeśli służbę imperium namiętności zaczyna od bladego świtu. Z tego powodu paryscy rozpustnicy starzeją się w wieku lat trzydziestu, a z czwartym krzyżykiem zupełnie dziadzieją. Pół biedy, gdyby tylko nadużyli żywota, a ich namiętności wygasły wraz z siłami, ale ci padalcy jeszcze bardziej ciągną do przyjemności, które kobieta sprawić im może, chociaż już żadnej rozkoszy kobiecie zapewnić nie zdołają; impotencja drażni żądzę, lecz narządów nie udrażnia, a natury nie da się oszukać.
Chociaż akt weneryczny zbawczy jest sam w sobie4, przynieść potrafi też wiele złego z powodu nadużyć popełnianych przez niektóre kobiety i źródło życiowych rozkoszy zamienić w źródło boleści. Zamiast czekać na zew fizjologii, sztucznie ciągną do podniety. I do użycia jakichże sztuczek popycha je libertyństwo! Szukają potraw najbardziej zagrzewających ich zmysły, rozwierają na oścież farmakopee, by zażywać kordiałów, swędników i afrodyzjaków, a niektórzy nieuczciwi medycy udzielają im nawet porad w tej materii5.
Kobiety niczego nie zaniedbują, by przyciągnąć wielbicieli. Upiększają wszystko, co mogą pokazać bez nadmiernego zgorszenia, i stroją się w taki sposób, że to, co się widzi, zezwala wyobrażać sobie wdzięki przysłonięte. Sztuka rozkosznego wystawiania rozwija się wszak coraz bardziej.
Rychło poczęły służyć Wenus kapłanki całkowicie oddane w służbę miłości, ale opuściły świątynie, a służba miłości zamieniła się w płatną miłość. W miejsce antycznych powstały nowe klasztory kurtyzan, uczęszczane nie mniej chętnie niż niegdysiejsze świątynie, równie bogato strojone. W nich stary finansista za złote luidory przypomnieć sobie może świątynną atmosferę, małżonek zmrożony monotonną grzecznością ślubnej małżonki w nich szuka rozkoszy, których tu jedynie znaleźć się spodziewa, kawaler, który pozory celibatu wobec świata zachowywać musi, do świątyń takich cichcem się wślizguje i w nich pozbywa się ciążącego mu nadmiaru6, a w towarzystwie i w szacownych gronach nadal uchodzi za wzór czystości i pomnik abstynencji.
Czy