47 roninów - Algernon Bertram Mitford - ebook

47 roninów ebook

Algernon Bertram Mitford

3,0
11,97 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Opowieść o honorze i zemście, która wydarzyła się naprawdę.

W 1701 roku młody daimyō, Asano Takumi-no Kami, zaatakował urzędnika szoguna, Kōzuke-no Suke, za co został skazany na śmierć. Wiedząc, że ich pan został sprowokowany przez chciwego i mściwego biurokratę, 47 samurajów – dawnych poddanych daimyō – przygotowuje zemstę. Jednak aby dało się ją przeprowadzić, muszą wpierw wyrzec się wszystkiego, co do tej pory stanowiło dla nich wartość i świętość.

Spisana w 1871 roku przez mieszkającego w Japonii Algernona Mitforda opowieść o zemście 47 rōninów przez lata była uważana za kanoniczną wersję wydarzeń.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



47 rōninów

Tytuł oryginału: The Forty-seven Ronin

Opracowanie graficzne i elektroniczne:

Krzysztof Wosiński

Copyright © for Polish translation by Adrianna Wosińska

© for Polish edition by Wydawnictwo Kirin

Wydawca, sprzedaż hurtowa i wysyłkowa:

Wydawnictwo Kirin

tel. 51 636-78-55

www.kirin.pl

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa:

www.sklep.kirin.pl

www.ksiegarniajaponska.pl

Wydanie I elektroniczne

Bydgoszcz 2019

ISBN 978-83-62945-84-9

Przedmowa

Wśród książek, które ostatnimi czasy ukazały się na temat Japonii, królują zbiory opracowane na podstawie oficjalnych kronik bądź też pobieżne zapiski podróżników[1]. O wewnętrznym życiu Japończyków świat w przeważającej części wie niewiele: o ich religiach, przesądach, sposobie myślenia, o tym, co ich pobudza do działania – wszystko to pozostaje wciąż tajemnicą. I trudno się temu dziwić. Pierwsi mieszkańcy Zachodu, którzy zetknęli się z Japonią (nie mówię tu o holenderskich i portugalskich kupcach czy kapłanach, obecnych tu od dawnych czasów, lecz o dyplomatach i przedsiębiorcach, którzy przybyli tu jedenaście lat temu), spotkali się z chłodnym przyjęciem. Przede wszystkim tutejszy rząd stawiał im na drodze wszelkie możliwe przeszkody w kwestii poznawania języka, literatury i historii tego kraju. Działo się tak dlatego, że szogunat (z którym jako jedyną władzą w Japonii utrzymywano stosunki, dopóki cesarz pozostawał niedostępny w swej świętej stolicy, Kioto) zdawał sobie sprawę z tego, iż purpura majestatu, którą starano się przybrać głowę owego systemu, szybko zbladłaby w świetle tego, co europejscy językoznawcy odkryliby, zaglądając do tutejszych książek i kronik. Nie przepuszczano zatem okazji, by rzucać nowo przybyłym kłody pod nogi, nawet w najbłahszych kwestiach – oficjalną polityką rządu szoguna było zwodzić na manowce.

Obecnie jednak nie ma już powodów do konspiracji. Tutejszy Roi Fainéant[2] otrząsnął się z gnuśności, podobnie jak jego Maire du Palais, wskutek czego jego bardziej przystępny rząd nie musi już lękać się zachodnich dociekań: wszak bezcelowym byłoby utrzymywanie w tajemnicy kronik państwa, skoro zawierają one tak wiele dowodów na to, komu w tym kraju należy się realna władza. Dziś więc droga do wiedzy otwarta jest dla wszystkich i chociaż wciąż pozostaje tak wiele do poznania, pewne fakty zostały już ustalone i mogą zainteresować tych po drugiej stronie oceanu.

Niedawna rewolucja w Japonii przyniosła poważne zmiany społeczne i polityczne; całkiem możliwe, że wkrótce, za sprawą kolei i telegrafu, które połączą najważniejsze punkty na mapie Kraju Wschodzącego Słońca, a także postępu, który już się tu dokonał, dawna Japonia – taka, jaką była przez wieki, nim zetknęliśmy się z nią zaledwie jedenaście lat temu – zniknie na zawsze. Uznałem, że nie ma lepszego sposobu, by zachować dla potomnych obraz tej ciekawej i szybko zanikającej kultury, jak tylko przetłumaczyć najciekawsze tutejsze historie i legendy, wraz z fragmentami literatury na ten temat[3]. W ten sposób Japończycy sami opowiedzą Czytelnikowi swoją historię, z zaledwie niewielkimi wtrąceniami ze strony tłumacza tam, gdzie pewne wyjaśnienie czy rozwinięcie tematu wydaje się koniecznością. Obawiam się, że długie i obco brzmiące imiona mogą niekiedy utrudnić lekturę, lecz wierzę mocno, iż ci, którzy zadadzą sobie trud zmierzyć się z nimi, lepiej poznają charakter Japończyków, niż ci, którzy wolą jedynie skupiać się na opisach podróży i przygód, jak błyskotliwie by ich nie spisano.

Tyle tytułem wstępu, teraz zaś pozostaje mi poprosić Czytelnika, by dał się ponieść wyobraźni na wybrzeża zatoki Edo[4] i roztoczyć przed nim cudny, bajkowy widok: łagodne wzgórza zwieńczone ciemną koroną sosen i jodeł, schodzące wprost do morza; fantazyjne dachy niezliczonych świątyń i chramów wyzierające tu i ówdzie zza gajów; zatoka usiana malowniczymi barkami rybackimi, których pochodnie lśnią w nocy niczym świetliki; daleko na zachodzie majaczą nawiedzone przez demony wzgórza Ōyama, zaś pomiędzy bliźniaczymi stokami przesmyku Hakone – nieskazitelna góra Fuji, samotna i dostojna, stojąca pośrodku równiny, z której dwadzieścia jeden stuleci temu wyrosła, plując wkoło płomieniami[5]. Od stu sześćdziesięciu lat góra ta pozostaje spokojna, lecz częste trzęsienia ziemi wciąż przypominają, że w jej głębi skrywa się ogień i nikt nie jest w stanie przewidzieć, kiedy rozgrzane do czerwoności kamienie wraz z popiołem ponownie spadną niczym deszcz na pięć prowincji wkoło.

Tymczasem pośrodku gniazda z sędziwych drzew Takanawy na przedmieściach Edo[6] kryje się Sengakuji, czyli Świątynia Górskiego Źródła, jak Japonia długa i szeroka słynąca z cmentarza, na którym znajdują się groby czterdziestu siedmiu rōninów[7] – bohaterów historycznych i teatralnych zarazem, o których czynach traktuje niniejsza opowieść. Po lewej stronie głównego placu świątyni znajduje się kapliczka, w której w towarzystwie okazałego pozłacanego posągu Kannon, bogini miłosierdzia, umieszczono podobizny czterdziestu siedmiu mężczyzn oraz ich pana, którego tak bardzo kochali. Figurki te wyrzeźbione są z drewna, mają kolorowane twarze i bogato lakowane stroje – są to dzieła sztuki wysokiej jakości, a każde z nich w natchniony i wierny sposób odwzorowuje czyny owych bohaterów, wyposażonych w ich ulubione bronie. Niektórzy z nich to czcigodni mężczyźni o siwych, przerzedzonych włosach (jeden z nich był siedemdziesięciosiedmiolatkiem), podczas gdy inni to zaledwie szesnastolatkowie.

Nieopodal kapliczki, przy drodze wiodącej na wzgórze, znajduje się niewielkie źródło z czystą wodą, ogrodzone i przyozdobione niewielkimi paprociami, nad nim zaś widnieje następujący napis:

Oto źródło, w którym umyto głowę, nie płucz więc tu rąk ani stóp.

Nieco dalej napotkamy stoisko, przy którym ubogi starzec zarabia na utrzymanie sprzedając książki, ilustracje i medale upamiętniające lojalność czterdziestu siedmiu mężów, zaś jeszcze wyżej, ocieniony zagajnikiem majestatycznych drzew, znajduje się schludny placyk, jak oznajmia tablica informacyjna, utrzymywany z dobrowolnych składek, dookoła którego wznosi się czterdzieści siedem niewielkich nagrobków – każdy przybrany zimozielonym krzewem, przy każdym ofiara z wody i kadzidła, ku pocieszeniu duszy zmarłego. Tak, jak było czterdziestu siedmiu rōninów, tak stoi tu czterdzieści siedem grobów, zaś czterdziesty ósmy mówi doprawdy wiele o japońskim pojmowaniu honoru.

Najwznioślejszy z pomników nagrobnych niemalże dotyka ogrodzenia cmentarza. Spoczywa pod nim pan, którego śmierć jego poddani tak gorliwie pomścili. A oto ich historia.

___

[1] Książka została napisana