304 Dywizjon RAF - Mariusz Konarski - ebook

304 Dywizjon RAF ebook

Mariusz Konarski

0,0
29,88 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Historia jedynego polskiego Dywizjonu wchodzącego w skład Coastal Command w RAF. Lotnicy dywizjonu latali na Battle, Welligtonach i Warwickach. odnieśli wiele sukcesów walcząc przeciwko Ubootom.

Doskonałe kolorowe ilustracje, nieznane zdjęcia historyczne, mapy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 92

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Mariusz Konarski

304 Dywizjon RAF

Wydawnictwo STRATUS s.c.

Artur Juszczak, Po. Box 123,

27-600 Sandomierz 1, Poland

tel./fax 015 833 30 41

e-mail: [email protected]

Copyright© 2005 Stratus

ebook 2012

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część tej publikacji nie może być kopiowana wżadnej formie ani żadnymi metodami mechanicznymi ielektronicznymi, łącznie zwykorzystaniem systemów przekazywania iodtwarzania informacji bez pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

eISBN 978-83-61421-89-4

Editors:

Bartłomiej Belcarz

Robert Pęczkowski

Artur Juszczak

Edited by:

Bartłomiej Belcarz

Page design by:

Artur Juszczak

Robert Pęczkowski

Cover Layout:

Artur Juszczak

DTP:

Dariusz Karnas

Przygotowanie wersji elektronicznej:

Tomasz Kantorowicz

Plansze kolorowe:

Jacek Jackiewicz

Autor wyraża podziękowanie za okazaną pomoc dla:

Mariusza Borowiaka, Kazimierza Buczmy, Betty Clements, Jerzego Cynka, Przemysława Chorążykiewicza, Bohdana Ejbicha, Adama Jarskiego, Andrzeja Jeziorskiego, Mariana Kowalczyka, Jacka Kutznera, Piotra Laskowskiego, Wojtka Matusiaka, Andrzeja Olejko, Roberta Owena, Michała Peszke, Krzysztofa Radwana, Andrzeja Suchcitza, Wojciecha Sankowskiego i Edwarda Zarudzkiego.

Ukochanemu Synowi dedykuję

Wstęp

304Dywizjon Bombowy Ziemi Śląskiej im. Księcia Józefa Poniatowskiego sformowano 22 sierpnia 1940 roku na stacji lotniczej Bramcote, w hrabstwie Leicester. Personel jednostki wywodził się z lotników 2 i 6 Pułku Lotniczego, następnie uzupełniony personelem z toruńskiego pułku przybyłym po kapitulacji Francji. Dowódcą miano­wano ppłk. pil. Jana Białego, zaś jego zastępcą został mjr obs. Julian Wojda. Doradcą z ramienia RAF był W/Cdr Wiliam M. Graham.

„Szkolenie strzeleckie” na samolocie Tiger Moth.

Przegląd silnika dyspozycyjnego samolotu Avro Anson, jednego z dwóch użytkowanych przez dywizjon w latach 1940-41.

Fairey Battle Trainer NZ-Y, jedna z dwóch maszyn tego typu używanych przez dywizjon.

Historia Dywizjonu

Vickers Wellington IA używany do szkolenia lotników dywizjonu w 1941 roku.

Bomber Command

Początkowo dywizjon wyposażono w 16 lekkich jednosilnikowych bombowców Fairey Battle I oraz 2 szkolne Battle Trainer, od 1 listopada 1940 roku w treningowe dwusilnikowe Vickers Wellington IA, zaś od 22 listopada 1940 roku w bombowce Vickers Wellington IC. W skład załogi Wellingtona wchodził pilot, drugi pilot, nawigator, radiooperator i dwóch strzelców.

„Wpoczątkowym stadium organizacji – zapisał w pamiętniku ppłk pil. Jan Biały –dywizjon był wyposażony wsamoloty Fairey Battle. Samolot jednosilnikowy zwciąganym podwoziem, załoga 3 osoby (pilot, nawigator istrzelec), uzbrojenie 2 ckm, udźwig bomb 750 kg. Samoloty tego typu były podobne do naszych Karasi, niemniej jednak załogi musiały zapoznać się znowym typem samolotu, specjalnie piloci, którzy musieli pamiętać owciąganiu podwozia po starcie iwypuszczaniu przed lądowaniem.

Mjr pil. Jan Biały, pierwszy dowódca dywizjonu.

(…) Załogi musiały wykonać po kilkanaście lotów dla zapoznania się znowymi urządzeniami, poza tym piloci przechodzili przeszkolenie wpilotażu „na ślepo”, pilotując jedynie na podstawie zegarów wkabinie pilota. Nawigatorzy przeszli przeszkolenie według wzorów nawigacji powietrznej angielskiej, opartej wdużej mierze na nawigacji morskiej. Znajomość tego rodzaju nawigacji była konieczna wlotach dziennych inocnych jak również nad ogromnymi obszarami oceanów gdy nawigator mógł wykonywać swe obliczenia jedynie na podstawie kierunku isiły wiatru, szybkości samolotu iczasu lotu. Strzelcy samolotowi byli przeszkoleni wposługiwaniu się ckm, jak również wzrzucaniu bomb, wczym również przeszkolono nawigatorów.

Vickers Wellington IC, NZ-T.

Całość przeszkolenia była prowadzona bardzo intensywnie. Po upływie sześciu tygodni, zkońcem października 1940 roku załogi były skompletowane iprzeszkolone aDyon dostatecznie przygotowany do wzięcia udziału woperacjach bojowych.

Wlistopadzie Dyon został przezbrojony wsamoloty typu Wellington. Personel latający jak również techniczny wymagał na nowym typie samolotu dodatkowego przeszkolenia. Ponieważ loty miały być wykonywane wyłącznie wnocy, zwrócono specjalnie uwagę na przeszkolenie pilotów nie tylko wopanowaniu pilotażu na dwusilnikowych samolotach lecz również wpilotażu bez widoczności na podstawie instrumentów pokładowych. Nawigatorzy zostali dodatkowo przeszkoleni wnawigacji na dalekie odległości bez posługiwania się punktami orientacyjnymi. Brakujący personel latający został przydzielony zrezerw brytyjskich (…)”

W wyniku nieporozumień z brytyjskim doradcą, 22 grudnia 1940 roku, ppłk pil. J. Biały opuścił dywizjon. Dowództwo objął po nim ppłk pil. Piotr Dudziński.

Ppłk pil. Piotr Dudziński dowodził jednostką od 20 grudnia 1940 roku do 12 listopada 1941 roku.

27 stycznia 1941 roku polskich lotników z dywizjonów 304 i 305 odwiedziła brytyjska para królewska, król Jerzy VI z królową Elżbietą. Król i królowa przeprowadzili inspekcje polskich szeregów w uroczyście udekorowanym hangarze. Wizyta sprawiła wielki zaszczyt i zadowolenie lotnikom.

Jednostka osiągnęła gotowość bojową 25 kwietnia 1941 roku. Podlegała operacyjnie brytyjskiemu Dowództwu Lotnictwa Bombowego (Bomber Command). Znakiem rozpoznawczym samolotów były litery NZ po obu stronach kadłuba.

Etat dywizjonu No. WAR/BC/116 (etat wojenny dywizjonu ciężkich bombowców RAF) przewidywał Dowództwo Dywizjonu liczące 106 wojskowych oraz dwie eskadry liczące 218 wojskowych, łącznie 324 oficerów, podoficerów i szeregowych. Wyposażenie etatowe to 16 bombowców dwusilnikowych.1

W owym czasie 304 Dywizjon wraz z 305 stacjonowały na lotnisku w Syerston, w hrabstwie Nottingham. 25 kwietnia 1941 roku dwie załogi (ppor. pil. Antoniego Syma i por. pil. Kazimierza Czetowicza) z 304 Dywizjonu wzięły udział w nalocie na Rotterdam. Wellingtonem IC (N2852) poleciał jako II pilot ppor. Jerzy Iszkowski, który zapisał w pamiętniku: -„Pierwszy lot bojowy odbyłem 25 kwietnia 1941 roku wskładzie obcej załogi por. Czetowicza. Samolot Wellington-Pegaz nr 2852. Bomby: zapalające iburzące. Zadanie: zbombardować zbiorniki benzyny wRotterdamie – Holandia. Była to pierwsza próba operacyjna Dywizjonu. Znajlepszych pilotów skompletowano 2 załogi. Start odbył się ozmierzchu. Wciemnościach nocy minęliśmy brzeg angielski ipo przeleceniu Morza Północnego przekroczyliśmy brzeg holenderski na południe od Emden. Dochodząc do rejonu bombardowania utrzymywaliśmy wysokość od 12000 do 14000 stóp. Wokolicy Emden krążyliśmy wposzukiwaniu nakazanego obiektu zniszczenia. Zupełnie ciemna noc uniemożliwiła identyfikację obiektu stosunkowo małego itrudnego do trafienia. Wyrzuciliśmy pierwszą bombę magnezyjną. Przez kilka minut wyraźnie widać było ziemię. Poprawiłem nieco kurs iukazały się przed nami zbiorniki. Szybko wykonałem nalot lecz nagle stożek kilkunastu połączonych reflektorów pochwycił nas wsamym środku wiązki. Potężne światła oślepiły izapełniły czarną otchłań. Gwałtownym manewrem wyzwoliłem się zpułapki iponowiłem tym razem skuteczny atak. Salwa bomb wypadła zwnętrza kadłuba. Szybko oddalając się znad Rotterdamu obserwowaliśmy wyniki bombardowania. Sześć potężnych błysków eksplozji bomb burzących ikilkaset mniejszych iskier zapalających wznieciły cztery pożary zktórych dwa gwałtownie się rozszerzały. Widać było później, jak wognie te uderzały bomby zrzucane zinnych samolotów wyprawy.

kpt. pil. Kazimierz Czetowicz dowodził dywizjonem od 16 sierpnia 1942 roku do 28 stycznia 1943 roku.

Ledwo odwróciliśmy się ogonem wstronę Emden, uchwyciły nas 3 stożki reflektorów ijednocześnie wzmógł się ogień artylerii. Dopiero nad morzem uspokoiło się pod nami”.

Na kolejną akcję, w nocy z 2 na 3 maja 1941 roku, wystartowały cztery załogi. Ich celem był port i miasto Emden. Zadanie wykonano bez strat własnych. Następne loty bojowe wykonano w nocy, z 5 na 6 maja. Celem był port Hawr. Tym razem odnotowano pierwsze straty. Podczas ataku został zestrzelony do morza Wellington (R1443) z załogą ppor. pil. Antoniego Syma.

Wellington IC NZ-F, zwraca uwagę wielkość liter kodu i układu barw w Bomber Command.

Załadunek bomb do Wellingtona I C przed lotem bojowym.

Podwieszanie 500-funtowej bomby z napisem „Dla Ciebie złoczyńco”.

Przygotowanie do podwieszenia 500-funtowych bomb, widoczna dedykacja „DRŻYJCIE BANDYCI”.

Ładowanie taśm z amunicją do dziobowej wieżyczki strzeleckiej Wellingtona IC.

O niezwykłym wprost szczęściu mogła mówić załoga ppor. pil. Jerzego Iszkowskiego.„ Podczas zapuszczania silników samolot zapalił się. Ogień natychmiast objął całe lewe skrzydło – zapisał w pamiętniku J. Iszkowski –wktórego kesonach znajdowało się kilka tysięcy litrów benzyny. Stąd przerzucił się na kadłub załadowany wkomorach bombowych ładunkiem wybuchowym. Sytuacja była niezwykle groźna. Angielska pomocnicza obsługa techniczna biegiem oddalała się od zagrożonego miejsca. Przy samolocie pozostało tylko 3 polskich mechaników ija zzałogą. Zanim zdążyłem zrzucić zsiebie spadochron wraz zkrępującymi uprzężami ipodbiec do samolotu już trzej mechanicy wdarli się zgaśnicami na pokład samolotu. Załoga podawała zabrane znajbliższych stanowisk gaśnice dla uzupełnienia tych, które się już wyczerpały. Do płonącego samolotu zbliżał się szybko angielski wóz przeciwpożarowy, ale wodległości kilkuset metrów zatrzymał się. Zupełnie słusznie gdyż mógł wylecieć wpowietrze razem zoddziałem ratowniczym. Po chwili jednak, kiedy ogień został ugaszony, podjechał bliżej. Pełny ładunek bomb ipaliwa został uratowany.”

Gaszenie Wellingtona IC

Gaszenie Wellingtona IC po pożarze.

Gaszenie Wellingtona IC po pożarze.

Skutki pożaru Wellingtona IC. Widoczna struktura kadłuba

Bohaterskich polskich mechaników ciężko poparzonych przewieziono do szpitala. Wszyscy trzej zostali wyróżnieni w rozkazie dowództwa angielskiego, a jeden z nich otrzymał od polskiego dowództwa Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami. (Byli to plut. Antoni Chojnacki, kpr. Mieczysław Czajkowski i st. szer. Czesław Pruski).

W nocy z 8 na 9 maja dwie załogi 304 Dywizjonu wzięły udział w bombardowaniu Bremy. Z akcji nie powrócił Wellington IC (R1473) pilotowany przez angielskiego doradcę dywizjonu W/Cdr W. M. Grahama z brytyjską załogą. Dwie następne noce oraz w noc z 16 na 17 maja trzy załogi dywizjonu brały udział w bombardowaniu Kolonii oraz jedna wraz z załogami z 305 Dywizjonu - portu w Boulogne. Bez strat własnych. Niesprzyjająca pogoda spowodowała zawieszenie lotów do 27 maja.

Personel techniczny podczas przeglądu silnika Wellingtona IC Z1072

Mechanicy podczas przeglądu silnika Bristol Pegasus XVIII.

Nocą z 27 na 28 maja w bombardowaniu portu w Boulogne wzięły udział dwa samoloty dywizjonu. Lot ten zakończył się tragicznie dla załogi por. pil. Jana Waroczewskiego.

„Nadszedł długo oczekiwany czas rozpoczęcia lotów operacyjnych naszej załogi – pisze w swej relacji Stanisław Józefiak, strzelec radiooperator.Stało się to wnocy z27 na 28 maja 1941 roku ogodzinie 22.45. Celem naszego nalotu był port wBoulogne we Francji gdzie hitlerowcy zgromadzili flotyllę przygotowaną do inwazji na Wielką Brytanię. Port imiasto były bardzo mocno bronione przez artylerię inocne myśliwce, aniebo nieustannie przeczesywały reflektory. (…) Przed obiadem odbyliśmy półgodzinny lot sprawdzający silniki iinstrumenty pokładowe, by potem oddać naszego Wellingtona wręce mechaników, których zadaniem było dokonanie ostatniego przeglądu, zatankowanie paliwa ipodwieszenie bomb. Na odprawie załóg zostaliśmy dokładnie zapoznani zcelem nalotu, możliwościami nawigacyjnymi, dotarcia do niego ipowrotu. Po regulaminowym odpoczynku, ogłoszono gotowość do lotu.

Wellington IC R1230 NZ-E w locie nad lądem. Samolot ten został zestrzelony nad Essen 11 kwietnia 1942 roku;

Startuje Welligton IC NZ-A;

(…) Nasz Wellington NZ-N był gotowy do lotu na dyspersalu ioczekiwał tylko przybycia załogi wskładzie: F/Lt Bronisław Kuszczyński - pilot, P/OJan Stanisław Waroczewski – drugi pilot, F/OCezary Wieczorek - nawigator, Sgt Józef Nilski radiooperator/strzelec, Sgt Stanisław Józefiak radiooperator/strzelec, Sgt Józef Dróżdż - strzelec. Uruchomienie silników wcelu sprawdzenia siły ireakcji, nastąpiło dziesięć minut przed startem. Następnie wykonaliśmy kołowanie na miejsce startu. Zielone światło, pełna moc silników ido przodu. (…) Nasz cel mieliśmy osiągnąć ogodzinie 0.25 ikażda minuta lotu przybliżała nas do niego. Niebo tego dnia było bezchmurne idlatego francuski brzeg był dobrze widoczny. Na stanowisku przedniego strzelca mogłem pomagać nawigatorowi wnaprowadzeniu samolotu na cel i zrzuceniu całego zapasu bomb.

Nagłe rzucenie samolotu do góry ijego bezwładne opadanie uzmysłowiło mi, że dostaliśmy. Pilot wydał rozkaz opuszczenia samolotu. Wiedziałem, że zmojego miejsca nie mam szans bez pomocy kolegów uratowania się.

Wtym beznadziejnym położeniu oddałem się opiece Marii Skalmierzyckiej, przed której ołtarzem kiedyś zanosiłem swoje młodzieńcze modlitwy. Moja modlitwa była wysłuchana ipo znacznej utracie wysokości pilot odzyskał kontrolę nad samolotem. Ojednym silniku próbowaliśmy dotrzeć do bazy. Strzelec Józef Dróżdż wykonał pierwszy rozkaz pilota iwyskoczył zsamolotu wciemności. Najprawdopodobniej utonął wKanale La Manche, lecz jego ciała nigdy nie odnaleziono. Zapalenie siędrugiego silnika przesądziło olosie samolotu inaszej załogi. Pilot wydał ponowny rozkaz ratowania się na spadochronach. Wczasie wykonywania tego rozkazu byłem blisko kopuły nawigatora, lecz lecący ku ziemi samolot uniemożliwiałmi wydostanie się zniej. Zdecydowałem się na desperacki krok wyciągając się do połowy pociągnąłem za rączkę spadochronu, który otwierając się wyrwał mnie zwnętrza samolotu. Szczęśliwie ominąłem statecznik, który mógł mnie przeciąć na połowę”.2

Vickers Wellington IC, NZ-V (Z1172). Samolot zostałzestrzelony 25 sierpnia 1942 r.

Ranny sierż. S. Józefiak znalazł się w szpitalu. Poza nim z załogi ocalał sierż. Józef Nilski.

Druga połowa 1941 roku była okresem zwiększonego wysiłku polskich załóg bombowych, w tym i 304 Dywizjonu. Bombardowano m.in. Dunkierkę, Hamburg, Lorient, Brest, Duisburg, Norymbergę i inne cele. Niemiecka artyleria przeciwlotnicza wraz z reflektorami i myśliwcami nocnymi była coraz silniejsza i skuteczniejsza. Rosły straty załóg bombowych.

Tylna wieżyczka strzelecka typu Frazer Nash FN10 w Wellingtonie IC.

I