07 06 04. Życiorys Rapera pod pseudonimem „LandeK” - Mirai K. - ebook

07 06 04. Życiorys Rapera pod pseudonimem „LandeK” ebook

Mirai K.

0,0
20,19 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„07 06 04” to książka opisująca życie rapera, znanego w Internecie jako LandeK, w postaci rozmowy z psychologiem. Wydarzenia opisane w powieści są autentyczne/prawdziwe i potwierdzone przez samego rapera. W książce występują również niewielkie nawiązania do psychologii, ale bez używania trudnej terminologii. Jeśli jesteś słuchaczem muzyki „Landka”, to ta książka na pewno pomoże Ci lepiej zrozumieć jego teksty.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 30

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Mirai K.

07 06 04

Życiorys Rapera pod pseudonimem „LandeK”

© Mirai K., 2020

„07 06 04” to książka opisująca życie rapera, znanego w Internecie jako LandeK, w postaci rozmowy z psychologiem. Wydarzenia opisane w powieści są autentyczne/prawdziwe i potwierdzone przez samego rapera. W książce występują również niewielkie nawiązania do psychologii, ale bez używania trudnej terminologii. Jeśli jesteś słuchaczem muzyki „Landka”, to ta książka na pewno pomoże Ci lepiej zrozumieć jego teksty.

ISBN 978-83-8221-369-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

1

Adrian powoli zmierzał w kierunku wielkiego białego budynku. Akurat zapomniał słuchawek i wszechobecna cisza działała na niego przygnębiająco, chociaż i tak nie był w najlepszym nastroju. Zmierzał do przychodni, gdzie, jak sądził, miał mu pomóc psycholog. Nie miał najlepszych doświadczeń z tym zawodem, ale o tym później. Niepewnie wszedł do budynku i po szybkiej rejestracji został skierowany do gabinetu nr 201. Na drzwiach widniała tabliczka z napisem „psycholog”. Adrian zawahał się. Do końca nie wiedział czy to dobry pomysł. Westchnął. Musiał się pozbierać. Po chwili namysłu nacisnął na klamkę.

Przywitała go młoda kobieta z łagodną twarzą. Miała długie ciemne włosy spięte w kucyk. Chłopak również odpowiedział — „dzień dobry”. Adrian nie widział w niej typowego szkolnego psychologa, który pod pretekstem pracy nad jego zachowaniem kazał mu ułożyć klocki lub narysować swoją rodzinę. Kiedyś jeden psycholog kazał mu wykonać podobne zadanie i się spytał, dlaczego nie umieścił dziadka na rysunku. Jednak to było dość oczywiste. Adrian po prostu go nie miał. Zmarł parę lat przed jego narodzinami, i nigdy nie miał okazji pójść ze swoim wnukiem na ryby czy nauczyć go grać w szachy.

Psycholożka wyjęła kartę zdrowia swojego pacjenta. „Adrian Dudziński 7 czerwca 2004” — było napisane na pierwszej stronie, jakby to był tytuł rozpoczynający jakąś trylogię. Nie wiedziała, że takie porównanie nie jest tu przytoczone bez powodu.

Widziała notatki kolejnych specjalistów na stronach jego karty zdrowia. Każdy pisał co innego. Pani doktor nie mogła zrozumieć, dlaczego żaden z poprzednich psychologów i nie mógł postawić konkretnej diagnozy i każdy pisał co innego. Czy sprawa z tym chłopakiem naprawdę jest aż tak zaplątana?

Adrian odwrócił wzrok. Nie miał już pewności co do tego, że czynił słusznie po raz kolejny zwierzając się obcej osobie. Wolał patrzeć w okno, na ściany, gdziekolwiek, byle by nie na lekarza.

— Widzę, że każdy psycholog prowadził z tobą inną pracę– podsumowała ostatecznie pani doktor. Adrian w końcu spojrzał się na nią. — I najwyraźniej bez większego skutku.

Na te słowa lekarki chłopak smutno się uśmiechnął. Wiedział, że to nie jego wina i że psycholog mówi o niepoprawnym leczeniu poprzednich specjalistów, jednak po raz pierwszy jego sytuacja go rozbawiła.

— To może na początku zacznijmy od prostszych spraw, opowiedz mi o swojej rodzinie. Co u twoich rodziców? — psycholożka uśmiechnęła się zachęcająco, a Adrian już teraz zaczął mieć wątpliwości co do tego, czy lekarka miała rację, mówiąc, że sprawy rodzinne to sprawy „prostsze”.

— Chyba zacznę od tego, że jak miałem 5 lat, wyprowadził się ode mnie ojciec, na moich oczach widziałem jak się kłócą z mamą ale całe szczęście powiedział że mnie będzie odwiedzać.. No i odwiedzał mnie raz na miesiąc lub co 2 tygodnie, zabierał mnie czasami na wakacje. Nie widziałem, czy to ma sens. Przecież i tak już było widać, że nic nie powróci do normy, jak to mówił ojciec. Tak więc wyszło, że od małego mieszkałem z babcią i mamą.

Lekarka była zaskoczona pierwszą wypowiedzią chłopaka. Jednak, skoro chciał się podzielić od razu czymś tak osobistym, to była mu wdzięczna. Wolała jak pacjent mówi, co go boli i nie trzeba było „wyciągać” od niego słów, chociaż do każdego potrzebne jest osobne podejście. To trochę jak z anginą — łatwiej idzie leczenie, gdy pacjent powie, że boli go gardło i lekarz od razu może je sprawdzić, a nie opatrywać każdą część ciała chorego i już dopiero później zgadywać, co jest nie tak.

— Wie pani, babcia była zawsze dla mnie największą oporą. To chyba właśnie z nią miałem największą więź. O wiele większą w porównaniu do innych ludzi, którzy mnie otaczali w moim dzieciństwie.

Psycholożka uważnie słuchała chłopaka, notując podawane informacje.

— Chciałbyś mi może opowiedzieć więcej o swoim dzieciństwie? — dodała po chwili lekarka — Pomogłoby mi to bardziej poznać twoje źycie.

— Gdy miałem te