Staram się wydawać książki, które sama lubię przeczytać. Rozmowa z Ewą Malinowską-Grupińską

Artur Wasilewski 10.09.2020

Katarzyna Domańska, Legimi: Jak wydawnictwo MG radziło sobie, gdy część księgarń była zamknięta?

Ewa Malinowska-Grupińska, wyd. MG: Sytuacja pandemiczna pokazała jak wielki jest potencjał księgarni internetowych i tych które stosują rozwiązania niestandardowe, na przykład dowożą książki do klienta. Jeśli są czytelnicy, rynek poradzi sobie z dotarciem do nich.

Czy podjęła Pani jakieś działania w związku z Covid19?

Prawdę mówiąc – nie. Kiedy zakładałam wydawnictwo MG, od razu postawiłam na to co dziś nazywamy pracą zdalną. Sama mam wiele różnych aktywności, zatem nie jestem przywiązana do stałych godzin pracy (choć pracuję całkiem sporo), lubię współpracować z ludźmi samodzielnymi, dla których niepotrzebne są żadne reżimy.

MG specjalizuje się przede wszystkim w literaturze polskiej – zarówno w klasyce, jak i w literaturze współczesnej. Które z dotychczasowych tytułów przyniosły Wydawnictwu największą satysfakcję?

Praca wydawcy to wieczna niespodzianka. Poszukiwanie nowych polskich autorów – a mamy na naszym koncie całkiem sporą listę takich nazwisk – daje ogromną satysfakcję, ale jest ogromnie trudne.

Największy sukces wydawniczy MG to…?

W tym roku bez wątpienia są to „Małe kobietki” Louisy May Alcott. Ta urocza książka podbiła serca ogromnej rzeszy czytelniczek. Zastanawiam się nieraz, czy to nie pandemia uświadamia nam, jak ważne są pozytywne wartości, wsparcie bliskich… wszystko to znajdziemy w tej książce.

Jak umiejętnie połączyć najlepsze tradycje literackie z sukcesem komercyjnym?

Nie wiem, czy ktoś umie odpowiedzieć na to pytanie. Staram się wydawać książki, które sama lubię przeczytać. Tylko tyle i aż tyle.

MG publikuje klasykę literatury polskiej, jak również zagranicznej; czy warto nadal wydawać klasykę, gdy tak wiele książek dostępnych jest w domenie publicznej, czy bibliotekach?

Nadal chcemy mieć po prostu książkę, pięknie wydaną, którą można wziąć do ręki. Dlatego tak wielką wagę przykładamy do szaty graficznej.

Jeśli chodzi o klasykę obcą, MG skupia się głównie na angielskich pisarzach epoki wiktoriańskiej, skąd taki kierunek?

Sama uwielbiam tę literaturę. Żaden inny kraj nie wydał tylu wspaniałych kobiet pisarek. Ich twórczość – posługując się tytułem jednej z książek: jest zarówno rozważna jak i romantyczna. Fantastyczne połączenie!

MG jest wydawnictwem, które ma ambicję propagować i szerzyć literaturę polską. Czy to prawda, że ten fakt, iż Polska jest krajem o największym w Europie wskaźniku przekładów, skłonił Panią do prezentowania polskim czytelnikom rodzimej literatury opisującej polskie realia?

Tak. Po 1989 roku rzuciliśmy się, co oczywiste, na literaturę wcześniej niedostępną. Niestety ilość nie przeszła w jakość. W pewnym momencie uświadomiłam sobie (to było kiedy jeszcze pracowałam w Prószyńskim i S-ka), że wydajemy tylko przekłady. Natomiast na półkach księgarskich w Anglii widziałam książki napisane przez Anglików, we Francji przez Francuzów, w Niemczech przez Niemców. Poczułam się z tym bardzo niekomfortowo. Postanowiłam zawalczyć o polskich pisarzy. To oczywiście był proces, ale proces świadomy. Sama wydawałam polskich debiutantów, pisałam o tym, mówiłam wszędzie gdzie się tylko dało. Namówiłam dyrektora BN, Tomasza Makowskiego, aby stworzył imprezę, której bohaterem będzie zawsze polski pisarz – tak powstały Imieniny Jana Kochanowskiego. Mam nadzieję, że trochę przyłożyłam rękę do zmiany, która dziś jest już wyraźnie widoczna.

Co Pani robiła zanim zajęła się Pani wydawaniem książek? Jaki był początek Pani działalności wydawniczej?

Moją pierwszą miłością zawodową była fantastyka. Po skończeniu studiów na Politechnice miałam podjąć pracę w Instytucie Środowiska i wtedy natrafiłam na pierwszy numer Fantastyki. No i wpadłam jak śliwka w kompot. Zrezygnowałam z pracy, za to zdałam na studia dziennikarskie, żeby mieć jakiś papier, który mógłby mnie doprowadzić do pracy w miesięczniku. No i przepracowałam tam dobrych kilka lat. W Fantastyce wydawaliśmy powieści w odcinkach, ale marzyłam, żeby wydawać po prostu książki, bo książki zawsze były ze mną. Czytałam wszystko, co tylko mogłam zdobyć. W domu miałam półki pełne książek. Należałam jednocześnie do kilku bibliotek. Ponieważ w PRL-u wychodziło niewiele, nauczyłam się angielskiego, żeby korzystać z bibliotek w British Council i w Ambasadzie Amerykańskiej.

Co ukształtowało Pani gust literacki?

Na pewno dom rodzinny.

Pani niespełnione marzenie wydawnicze to…?

Bardzo bym chciała, żeby polscy naukowcy zaczęli pisać poza poważnymi rozprawami także książki dla „normalnego” czytelnika. Doskonali są w tym Anglosasi. Wiele razy namawiałam naszych uczonych na jakąś książkę, niestety rzadko są zainteresowani. Szkoda. Takie książki chętnie bym wydawała.

MG wydaje debiutantów, których droga do profesjonalnego pisarstwa zaczynała się właśnie w Pani Wydawnictwie. Jacy to debiutanci? Jak wspomina Pani pracę z nimi?

O, to cała dziś już całkiem obszerna lista. Pierwsza była Katarzyna Enerlich, przeszłyśmy razem długą drogę, Kasia wydaje fantastyczne książki, których tłem są zawsze Mazury. Bardzo lubię, gdy książka opowiada nie tylko jakąś historię, ale też pokazuje konkretny czas i miejsce. Takie są właśnie powieści Zbigniewa Białasa, Iwony Menzel, Joanny M. Chmielewskiej, Gabrieli Kańtor, Janiny Lesiak, Tomasza Wanzela, Sylwii Skuzy czy Aidy Amer. I pracuje mi się z nimi prawdę mówiąc znakomicie.

MG w swojej ofercie posiada książki Leopolda Tyrmanda, którego rok właśnie obchodzimy. Książki jego autorstwa (jak i publikacje o nim samym) cieszą się wciąż niesłabnącym zainteresowaniem. Jak Pani myśli dlaczego?

Pisarstwo Leopolda Tyrmanda jest po prostu świetne i nie zestarzało się ani odrobinę. Samego pisarza mogę sobie spokojnie wyobrazić jak siedzi na Placu Zbawiciela i pije sojową kawę. Był przecież warszawiakiem z krwi i kości.

Na jesień szykujemy niezwykłą i niespodziewaną pozycję. Dariusz Pachocki przygotowując „Alfabet Tyrmanda” natknął się w archiwach IPN-u na dwa notatniki pisarza, skonfiskowane podczas przeszukania. Nikt o nich nie wiedział, przeleżały tam dziesiątki lat. Na ich podstawie powstaje książka.

Wśród współczesnych pisarzy znajdziemy w MG dwie bardzo popularne pisarki: Katarzynę Enerlich i Joannę M. Chmielewską, ich książki od wielu lat cieszą się ogromną popularnością. Za co czytelniczki Pani zdaniem pokochały książki tych autorek?

Historie, które przepięknie opowiadają te autorki rozgrywają się w naszych realiach i mogłyby przydarzyć się każdej z nas. Czujemy w nich autentyczność.

Jakie Pani zdaniem wyzwania stoją dziś przed rynkiem wydawniczym?

No cóż, nie jestem analityczką, ale praktyczką. Wydaje się, że zawsze wyzwaniem są nowe technologie. Bardzo jestem ciekawa co szykuje dla nas przyszłość. Ale patrzę na to z optymizmem.

Ewa Malinowska-Grupińska jest założycielką Wydawnictwa MG, ale również redaktorką, tłumaczką i Przewodniczącą rady m. st. Warszawy. M.in. dzięki jej staraniom reaktywowano Nagrodę Literacką m. st. Warszawy. W przeszłości była również prezeską Polskiej Izby Książki.

Założone przez nią Wydawnictwo MG publikuje zarówno prozę polską, jak i klasykę literatury zagranicznej. Wśród wydawanych przez MG autorów znajdują się m.in. Leopold Tyrmand, Katarzyna Enerlich, siostry Brontë, Louisa May Alcott, Fiodor Dostojewski i Marcel Proust.

Kategorie: