Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora Jana Fausta - Nieznany - ebook

Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora Jana Fausta ebook

Nieznany

0,0

Opis

"Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora Jana Fausta osławionego czarnoksiężnika, astrologa, astronoma, mistrza magii i humorysty" - to fascynująca opowieść o życiu sławnego maga niemieckiego, doktora Jana Fausta, o tym jak nawiązał kontakt z demonami, jakie czynił cuda i dziwy i jak marnie skończył życie pełne cudowności i przygód.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 97

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Marbach

Życie, sprawy i wędrówka do piekła Doktora Jana Fausta osławionego czarnoksiężnika, astrologa, astronoma, mistrza magii i humorysty

z niemieckiego przełożył Józef Lompa

Redaktor: Władysław Kot

Projekt okładki: Juliusz Susak

Tekst książki według edycji: Życie, sprawy i wędrówka do piekła doktora Jana Fausta, osławionego czarnoksiężnika, astrologa, astronoma, mistrza magii i humorysty, Bochnia 1858.

Nakładem i drukiem Wawrzyńca Pisza.

Ilustracja na okładce: Franciszek Żmurko (1859-1910) - Widzenie Fausta (1890)

(licencja public domain),

źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/Image:ZmurkoFranciszek.1890.WidzenieFausta.jpg

Copyright © 2009, 2013 by Wydawnictwo ARMORYKA

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.strefa.pl/

ISBN 978-83-7950-004-8

Przestroga

Człowiecze! Czyń co chcesz a patrz końca. Jakie życie taka śmierć.

Niech służy za przykład i na przestrogę ludziom przewrotnie myślącym teraźniejszego czasu.

Wstęp

W dawniejszych wiekach był w Niemczech i innych chrześcijańskich krajach zabobon rozkrzewiony, jakoby człowiek wchodzący w społeczeństwo ze złymi duchami, od nich siły nabywał, która go zdolnym czyniła, w wielorakie nadzwyczajne sprawy wykonywać, a nawet i bliźnim swoim złe zrządzać. Lubo się to zdanie z zasadną nauką chrześcijaństwa bynajmniej nie zgadzało, według której moc diabelską Zbawiciel i Pan nasz na zawsze złamał i zniweczył, wszelakoż ona powszechną przyczyną przychylność znalazło, a to tym bardziej, że nawet mądrzy i w wiadomościach natury biegli mężowie ów błąd potwierdzali, chlubiąc się niedorzecznie, że nadzwyczajną mocą duchami władać potrafią.

Czynili to, częścią ażeby tym pozorem nadać sobie u nierozumnego pospólstwa większe znaczenie, częścią aby swoje wiadomości nieprzejrzaną krepą tajemnicy zatulić. Pycha i zazdrość przeciw bliźniemu panowały, więc najbardziej nad nimi - a ponieważ pycha i zazdrość do najobrzydliwszych występków należą, które wiele złego spłodzić mogą, dlatego lud pospolity nie mylił się, kiedy takich uczonych mężów za tych uznawał, którzy się diabłu, jako pierworodowi wszystkiego złego, poddali, i dla tego samowolnie na wieczne skazanie kroczyli. Nazywano tychże mężów, czarnoksiężnikami i egzorcystami. Podziwiał ich lud i dał im się mamić, zaczem ich zwierzchność duchowna, gdzie ręka sprawiedliwości nie wystarczała, onych prześladować zwykła. Czarnoksiężnicy mieli czasem nawet i samowładne książęta za sobą, którzy im sprzyjali i obrońcami ich byli, Czarnoksiężnicy dawali swoim czynom umyślnie pozór cudów, a niewiadomy gmin, opowiadając ich sprawy, dodawając i opuszczając przy tym, czynił je tym więcej cudowniejszymi. Jednym z najsławniejszych tych czarnoksiężników, około czasów Lutra żyjący, niby drugi Twardowski, był Jan Faust. Doszedł on tak wielkiej sławy, że imię jego w całych Niemczech słynęło, przy czym dziwne czyny jego z ust do ust przechodziły. Opowiadacze tychże nie dochodząc tego, czyli istną prawda były, albo na jakich się naturalnych podstawach zasadzały.

Później spisano jego żywot i pomnożono go mnogą liczbą w ustach ludu krążących powieści. Okropny koniec życia Faustowego, opowiadam, aby wszystkich tych, co sztukom potajemnie albo publicznie wiarę dawali, przestrzegać, a nie straszyć. Po dziś dzień ma jeszcze ta księga wielkie znaczenie.

Imię Fausta jest jeszcze i teraz odrażającym przykładem ludzkiej pychy, która się nad bojaźń Bożą i obyczajność wynosi.

Urodzenie i wychowanie Fausta

Jan Faust urodził się w księstwie Anhalt w miasteczku Sandwedel, będąc synem ubogich, lecz bogobojnych rodziców. Brat jego ojca, majętny mieszczanin w Wittenbergu (dawnej Białej Górze) niemający własnych dzieci i spostrzegający w Janie osobliwe talenta, wziął go do siebie, a pielęgnując go jak własne swoje dziecię, posłał go do szkół a potem na Akademią w Ingolstadt. Ćwiczył się tu Faust w filozofii i teologii i był po kilku latach magistrem mianowany, oraz zaświadczeniem najlepszego zachowania opatrzony. Gdy zaś w owych czasach wszelkie czarodziejskie szyki, zaklinania, wróżby i egzorcyzmy, (czyli wypędzania złych duchów) w zwyczaju były, nie dziw temu, że i Faust o tym wiele słyszał, a tym więcej o tym dowiedzieć się usiłował; - gdyż mu się najosobliwszym szczęściem wydawało, władać złymi duchami i za ich pomocą cudowne sprawy wykonywać.

Szukał on Cyganów, w owych zaś czasach już się włóczęgujących i wróżbami i podobnym oszustwem się bawiących i innych ludzi, którzy według mniemania pospólstwa tajemne nauki posiadać mieli. W obchodzeniu się z takową zgrają i w zapomnieniu chrześcijańskich nauk, utracił Faust wkrótce zamiłowania do religii i powołania do duchownego stanu. Opuścił więc teologię i obrał sobie wydział lekarski. W tym zaś był w owych czasach zabobon właściwie zakorzeniony. Nie starano się bowiem wtedy poznawać układ ciała człowieczego i naturalne materie, które na niego swój wpływ wywierały, ale starannością raczej nabyć środków nadprzyrodzonych albo przynajmniej takich, którymi by się co działać dało - bez względu za to, żeby o właściwych stosunkach rachunek złożyć należało.

Faust oddał się sztukom magii (tajemnym sztukom) mniemając że będzie mógł polubownie duchami władać, albo też ze znajomości gwiazd i ich biegu korzystać. Pisał on też kalendarze, i rokował, jaka pogoda przez cały rok służyć będzie, w którym dniu dobrze krew puszczać itd. Takimi próbkami, do których mu jego przyrodzony rozum dopomagał, wsławił się Faust w krótkim czasie. Rodzice, i stryj jego, który go za własne dziecko przyjął, martwili się niemało nad tym, że on nauki swe zmienił, gdy zaś on dobrze odmawiać zdołał, potrafił więc o sobie, i o medycynie i astronomii, (znajomości gwiazd) lepsze zdanie pozyskać i w nich wmówić, jakoby się właśnie dla tych tylko wiadomości na świat urodził i w nich zdatniejszym był, aniżeli w teologii. Akademia w Ingolstadt udzieliła mu w tym względzie najzaszczytniejsze poświadczenie - gdyż tam ledwo trzy lata bawiąc, udzieliła mu patent na Doktora medycyny.

Faust oddaje się nierządnemu życiu i tajemnym sztukom

Doktor Jan Faust prowadził dotychczas jeszcze dosyć porządne życie i pilnował nauk. Czynił on to częścią z prawdziwej i nienagannej chęci, częścią ze względu na swego wychowawcę, nie chcąc go niestatecznym życiem obrazić, a przez to się jego znacznego dziedzictwa pozbawić. W krótkim czasie, gdy Faust godność doktora posiadał, umarł stryj jego i pozostawił mu swój cały majątek. Faust powróciwszy do Wittenbergu, zagarnął całą spuścizną i zaczął w rozkoszy dworskie życie prowadzić.

Gonił on bez miary za wszelkimi doczesnymi lubieżnościami, przy czym mu na współtowarzyszach nie zbywało, którzy mu majątek jego zmarnotrawić dopomagali. Po kilku latach było wszystko przesmolone.

Wtedy wycofali się od niego mniemani jego przyjaciele, a Faust przeląkł się, nie wiedząc, z czego będzie dalej w dostatkach opływać, mieniąc, iż się na małym nie obejdzie.

Namyślał się przeto, czyliby jakiego sposobu dla niego nie było, jakby i nadal lubieżnościom służyć, nie pomnąc jakby się chleba dorabiać. Przypadły mu na myśl dawniejsze zawody w tajemnych sztukach i postanowił sobie z nimi się lepiej obeznać, aby się tak daleko posunąć, żeby zdołał duchów zapozywać, którzy by mu swymi przymuszonymi usługami wszelkie dalsze starania względem pracy oszczędzili.

Dokładał on pilności, ale byłby lepiej zrobił, gdyby był swoje zamiary ku lepszemu celowi zwracał, atoli zamiast tego, ćwiczył się w ulubionych naukach nie dbając o to, że w tym wieczne swoje zbawienie zaprzedawał. Resztę swego majątku ku temu obrócił, że sobie magicznych pism i rozmaitych narzędzi nakupił, za pomocą których sobie celu swego dopiąć rokował. Wkrótce czuł się w tej sile postąpić sobie do zaklinania duchów, nim sobie zaś do tego postąpił, starał się o to, jakby się z astrologicznymi sztukami obeznać. Według mniemanego zabobonu swego czasu miał zwyczajny człowiek łatwiej duchów widzieć, aniżeli oni onego. Faust wyrachował więc stanowisko - jakie gwiazdy w godzinie jego urodzenie miały - i wystawił sobie potem w stosunku do nauk astrologicznych prognostyk, życzeniom jego zupełnie sprzyjający. Wyśledził on bowiem, że go natura nadzwyczajnymi zdolnościami uposażyła, a że jemu duchy najosobliwiej przychylnymi się być zdają. Fantazja jego była już tak zagrzana, że ocucając się nagle w nocy, wydawało mu się, jakoby że po ścianach jego sypialni dziwaczne cienie albo świece migały - albo ciche głosy szeptały. Nie miał on jeszcze tyle odwagi, żeby do duchów przemówił, które się tak do niego zbliżały; atoli mimo czującego wzdrygania, cieszył się przecie, że mu się własny prognostyk stwierdzać zaczął.

Faust wzywa szatana

Widząc się Faust do swego wielkiego dzieła już dostatecznie wydoskonalonym, przedsięwziął sobie dalej postąpić. W tym celu udał się jednego pogodnego dnia do gęstego lasu na krzyżową drogę, gdzie się pięć dróg rozchodziło, w odległości blisko pół mili od Wittenberga. Bawił tam aż noc nadeszła. Wtedy zrobił wokół siebie, koło rozmaitymi nadzwyczajnymi znakami określone, jakich się z tajemnych pism nauczył, - wewnątrz zaś jeszcze dwa takie koła uczynił. Teraz oczekiwał niecierpliwie północnej godziny. Gdy się ta zbliżyła, wstąpił Faust zuchwale w pośrednie koło i wołał - używając niegodziwie imienia Boskiego, aby diabeł ku niemu przystąpił. Niedostawił się osobiście wołany, ale zamiast niego przytoczyła się wielka ognista kula, która zbliżając się do koła, blisko niego z okropnym łoskotem się rozbiła i w ognistym promieniu do góry uniosła. Faust zadrżał nad takim straszliwym zjawiskiem i nie wiedział na moment, czyliby miał od tego bezecnego zamiaru odstąpić, albo przy nim zostać. Gdy zaś zjawisko znikło i onemu żadnej psoty nie zrządziło wzrosła w nim chętka do obcowania z podziemnymi duchami tym bardziej, a to było mu powodem, że powtórnie dobitniejszymi wyrazami zaklinać czarta ponowił. - Orzeźwił się on zatem żywą nadzieją, wołając na widziadło:

- Powiedz mi potworo piekielna, czyli mię chcesz uznać za Pana i Mistrza i jeżeli mi chcesz służyć?

Widziadło odpowiedziało:

- Będę ci ja służyć, chce jednak wiedzieć jakie za to myto pobierać będę? Dopóki ty na ziemskim padole żyć będziesz, obowiązuje się spełniać wszystkie twoje życzenia, jeżeli ty na moje warunki przystaniesz, które ci chcę wystawić - Jutrzejszego dnia zaś się widzieć będziemy.

Faust