Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Żołnierze Wyklęci, zwani też Żołnierzami Niezłomnymi bądź Żołnierzami II Konspiracji – wierni Ojczyźnie do końca, samotni w swej ostatniej walce. Walce już nie tyle o zwycięstwo, lecz przede wszystkim o honor. Dla tych, którzy zbrojnie opierali się sowietyzacji Polski, wojna nie skończyła się w 1945 roku. Nie godzili się na ustalony siłą porządek. W odróżnieniu od tej części społeczeństwa, która uznała narzuconą odgórnie przez Stalina „władzę ludową”, oni – wyklęci przez komunistyczny system – nie złożyli broni. Wybrali krętą drogę przez lasy. Jeszcze raz wrócili tam, by bronić miejscowej ludności przed kradzieżami i gwałtami, tym razem ze strony UB, MO i NKWD. Wielokrotnie dowodzili swego bohaterstwa. Wolnej Polski już nie było, ale pozostała nadzieja. Ona zawsze umiera ostatnia… Traktowana z najwyższą pogardą, skazana na zapomnienie, opluwana przez lata (przez wielu do dziś) podziemna armia powróciła! Z bezimiennych dołów, z ubeckich katowni, z mroku zapomnienia. Trudno z nią walczyć przy pomocy współczesnego arsenału socjotechniki – propagandy, rechotu czy relatywizacji. To dlatego jest tak groźna dla współczesnych władców dusz. Przybyła z innego świata. I wygrywa tę walkę. Bez jednego wystrzału.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 460
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 14 godz. 37 min
Lektor: Roch Siemianowski
Redakcja
Anna Seweryn
Projekt okadki
Pracownia WV
Fotografia na okładce
©Maciej Szczepańczyk / Wikimedia Commons
Redakcja techniczna, skład, łamanie oraz opracowanie wersji elektronicznej
Grzegorz Bociek
Korekta
Urszula Bańcerek
Źródła ilustracji
©Wikimedia Commons
Wydanie I, Chorzów 2017
Wydawca:
Wydawnictwa Videograf SA
41-500 Chorzów, Aleja Harcerska 3c
tel. 600-472-609
office@videograf.pl
www.videograf.pl
Dystrybucja wersji drukowanej:
DICTUM Sp. zo.o.
01-942 Warszawa, ul. Kabaretowa 21
tel. 22-663-98-13, fax 22-663-98-12
dystrybucja@dictum.pl
www.dictum.pl
© Wydawnictwa Videograf SA, Chorzów 2016
ISBN 978-83-7835-584-7
Powiedz przechodniu polskiej Sparcie,
Jak naprawdę było,
Jak trwali na tragicznej warcie,
Od wzgardy po miłość.
Henryk Pająk
Żołnierze Wyklęci, zwani też Żołnierzami Niezłomnymi bądź Żołnierzami II Konspiracji. Wierni Ojczyźnie do końca. Samotni w swej ostatniej walce. Walce już nie tyle o zwycięstwo, lecz przede wszystkim o honor. Dla tych, którzy zbrojnie opierali się sowietyzacji Polski, wojna nie skończyła się w 1945 roku. Nie godzili się na zaprowadzany siłą porządek. W odróżnieniu od tej części społeczeństwa, która uznała narzuconą odgórnie przez Stalina „władzę ludową”, Oni – wyklęci przez komunistyczny system – nie złożyli broni. Wybrali krętą drogę przez lasy. Jeszcze raz wrócili tam, by bronić miejscowej ludności przed kradzieżami i gwałtami, tym razem ze strony UB, MO i NKWD. Wielokrotnie dowodzili swego bohaterstwa. Wolnej Polski już nie było, ale pozostała nadzieja. Ona zawsze umiera ostatnia…
Jak powiedział profesor Andrzej Paczkowski: „Podziemie było toczącą ciężkie boje odwrotowe ariergardą Polski Niepodległej. Tyle że nie było już się gdzie wycofać”. Dla żołnierzy podziemia to, co działo się w latach powojennych, było kolejną okupacją, wojną wydaną narodowi polskiemu. Podobnie jak w czasie wojny władza i wszelkie jej instytucje znajdowały się w rękach obcych. Zbrojnie wystąpili więc przeciw drugiemu – obok nazizmu – zaborczemu totalitaryzmowi. Stanęli nie tylko przeciw potężnym siłom nowego agresora, lecz także wobec jego gigantycznej, bezwzględnej propagandy, która nazywała ich „bandytami”, „wrogami ludu” bądź „zaplutymi karłami reakcji”. Mieczysław Moczar na przykład – były partyzant komunistycznej Gwardii Ludowej, a później dygnitarz PRL – w swoich pamiętnikach napisał, że NSZ „to kilka najpotworniejszych kreatur reprezentujących czarną reakcję współpracującą z Niemcami, banda krzyżaków, płatnych sługusów pozostających na żołdzie pruskim”.
Wpływy Moczara i jemu podobnych widać jeszcze dzisiaj. Widać, słychać i czuć… Kiedy 1 marca 2011 roku niepodległa Polska po raz pierwszy obchodziła Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych – jako doroczne święto państwowe – wielu ludzi reagowało zdziwieniem: „Jak to? Narodowa pamięć, tym bandytom?”. Dla pogodzonych z komunizmem i ofiar peerelowskiej propagandy żołnierze ci do dziś pozostali wyklętymi. Bez cudzysłowu.
To właśnie zabiegi propagandowe doprowadziły do stworzenia czarnej legendy podziemia. Przez kilka dziesięcioleci ta legenda była powielana we wszystkich publikacjach. Sami uczestnicy walk z „ludową” władzą nie mogli, a często nie chcieli zabrać głosu w dyskusji. Bo przyznanie się do bycia w oddziale „Zapory”, „Orlika” czy „Łupaszki” oznaczało przyznanie się do przestępczej działalności. A za to groziły kolejne szykany. Zdjęcia żołnierzy leśnych zostały więc zniszczone lub pochowane głęboko w szufladach, wspomnienia zaś rzadko przekazywano z pokolenia na pokolenie. Na koniec „Żołnierze Wyklęci zabrali je ze sobą do grobów”.
Tragedią Żołnierzy Wyklętych (a zarazem całej Polski) było także to, że państwa zachodnie dogadały się ze Stalinem co do losów naszego kraju, w czym przewodnią rolę odegrał Franklin Delano Roosevelt. Miliony lewicujących Amerykanów do dziś uważają go za najlepszego ze wszystkich prezydentów USA, za mędrca i dobroczyńcę. Polacy, Czesi, Węgrzy czy Rumuni mają na ten temat zgoła odmienne zdanie. Dla nich prezydent Roosevelt jest przede wszystkim człowiekiem, który cynicznie oddał Stalinowi Europę Środkowo-Wschodnią jako łup, zwany eufemistycznie „sowiecką strefą wpływów”. Na skutek jego idiotycznej polityki kilkaset milionów ludzi cierpiało przez kilkadziesiąt lat komunistyczny terror.
Poza kłamstwem katyńskim prezydent Roosevelt już od listopada 1942 roku, czyli od drugiego spotkania z premierem Władysławem Sikorskim, zaczął otwarcie oszukiwać polskie władze na uchodźstwie. Jeszcze podczas spotkania z Sikorskim w marcu 1942 roku amerykański prezydent zgadzał się z polskim premierem, że trzeba bronić przed zakusami Stalina ziemie Polski i państw nadbałtyckich. Ale już w listopadzie tego roku otwarcie łgał, że do momentu zakończenia wojny nie dopuści do jakichkolwiek rozmów o zmianach terytorialnych w Europie. Tymczasem na kilka miesięcy przed konferencją w Teheranie był już gotów oddać Związkowi Sowieckiemu polskie ziemie wschodnie w zamian za włączenie się Stalina do wojny z Japonią oraz wspólne z USA urządzenie nowego porządku światowego w ramach wielkiej organizacji międzynarodowej przewidywanej przez sygnatariuszy Karty Atlantyckiej. Amerykański prezydent opowiadał się za tym, żeby światowy porządek gwarantowała czwórka żandarmów: USA, ZSRS, Chiny i Wielka Brytania.
Na konferencji w Teheranie, na przełomie listopada i grudnia 1943 roku, Roosevelt, przy pełnej akceptacji Churchilla, sprzedał Polskę Stalinowi. Prezydent USA po prostu uznał, że sprzedanie Polski i innych państw tej części Europy jest adekwatną ceną za stabilizację w Europie, nawet pod sowieckim butem w jej wschodniej części. W wizji Roosevelta Stalin i ZSRS mieli być gwarantami pokoju na tym terenie. Ceną było oddanie Stalinowi wschodnich terytoriów RP (wschodnia granica na tak zwanej linii Curzona). Zachodnia granica miała przebiegać na Odrze.
O sprzedaniu Polski Stalinowi premier Stanisław Mikołajczyk dowiedział się dopiero 13 października 1944 roku, podczas rozmów w Moskwie ze Stalinem, w obecności Winstona Churchilla. Wtedy zrozumiał, że od połowy 1943 roku, gdy zastąpił na stanowisku premiera Władysława Sikorskiego, był bezczelnie i z pełnym cynizmem okłamywany, szczególnie przez Roosevelta. Churchill zresztą też radził Mikołajczykowi przyjęcie warunków Stalina, podkreślając, że Wielka Brytania zobowiązała się do obrony Polski jedynie przed Niemcami. Dla granicy wschodniej na linii Curzona obiecywał gwarancje Anglii i ZSRS. Odrzucenie propozycji miało spowodować zrzeczenie się przez Wielką Brytanię odpowiedzialności za dalszy rozwój wypadków w Polsce.
Od czasu bezprecedensowego przehandlowania Polski w Teheranie prezydent Roosevelt popierał żądania Stalina, by w Polsce powstał rząd przyjazny Moskwie, czyli wyznaczony przez Josefa Wissarionowicza. Gdy w czerwcu 1944 roku Mikołajczyk rozmawiał w Waszyngtonie z Rooseveltem, ten ograniczał się tylko do wywierania nacisków na polskiego premiera, by porozumiał się ze Stalinem. I łudził Mikołajczyka, że wszystko, w tym sprawa granic Polski, jest kwestią otwartą. Stalin zaś jest gotów do negocjacji.
* * *
Wkroczenie Armii Czerwonej na ziemie polskie w latach 1944 i 1945 wywołało całkowicie nową sytuację. Walczący dotąd wspólnie z Rosjanami przeciwko Niemcom żołnierze Armii Krajowej po zakończeniu zwycięskich operacji byli przez Rosjan rozbrajani i aresztowani. Ocalałych od śmierci zsyłano w głąb Związku Sowieckiego lub wcielano do jednostek polskich na froncie wschodnim.
Kadrę dowódczą traktowano znacznie gorzej. Przykładem tego są chociażby tragiczne losy oddziałów AK po zakończeniu operacji „Ostra Brama” – walki o Wilno we współdziałaniu z Armią Czerwoną. Kiedy miasto zostało już zdobyte (13 lipca 1944 roku), dowódca zgrupowania wileńsko-nowogródzkiego, pułkownik Aleksander Krzyżanowski „Wilk”, został wraz z całym sztabem aresztowany i wywieziony na Wschód. Podobny los spotkał formacje AK walczące o Lwów w dniach od 22 do 27 lipca 1944 roku. Ponieważ komendant Obszaru Południowo-Wschodniego, pułkownik Władysław Filipkowski „Cis”, odmówił w Żytomierzu zgody na wcielenie podległych mu sił do Ludowego Wojska Polskiego, dowodzonego przez Michała Rolę-Żymierskiego, został wraz ze swoimi oficerami pojmany przez NKWD i wywieziony do Kijowa. Resztę kadry dowódczej podstępnie aresztowano we Lwowie. Identyczny los czekał żołnierzy podziemia niepodległościowego z ziem polskich na zachód od Bugu.
Aresztowanych akowców poddawano brutalnym przesłuchaniom (filtracjom), pozbawiano mienia osobistego i częstokroć włączano do kolumn jeńców niemieckich. Z tak zwanych więzień operacyjnych NKWD wywożono ich transportami kolejowymi do obozów pracy i kopalń, między innymi na Uralu i w zachodniej Syberii. Według informacji Naczelnego Wodza, generała Tadeusza Komorowskiego „Bora”, deportowano w tym czasie na Wschód około pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy Armii Krajowej. Innych terror i represje dotknęły w kraju, ze strony „rodzimych” sił bezpieczeństwa.
Już pierwsze tygodnie rządów nowej władzy rozwiały wszelkie złudzenia: żadnych mrzonek o decydowaniu o losach własnego kraju i bezwzględne posłuszeństwo wobec Rosjan. NKWD wespół z rodzimymi, dopiero rodzącymi się na jego wzór bezpieką i milicją energicznie i bezwzględnie przystąpiły do dzieła niszczenia zalążków polskiej wolności i demokracji. Rozpoczęła się wielka fala aresztowań akowców, wywózek do łagrów i prześladowanie w pierwszej kolejności kadry wojskowej, a wraz z nią inteligencji i ziemiaństwa.
Granica państwa nie istniała. Rosjanie zachowywali się w Polsce jak w kraju podbitym. Na czele Powiatowych Urzędów Bezpieczeństwa stawali z reguły Żydzi, importowani z ZSRS, lub miejscowi, którzy uciekli do Rosji po wkroczeniu Niemców. Teraz powracali w roli męczenników „za sprawę ludu”.
Wskutek braku reakcji aliantów na komunistyczne fałszerstwo zamiast demokratycznych wyborów, wobec uznania przez państwa zachodniej Europy narzuconego Polsce komunistycznego rządu, świadomi braku perspektyw żołnierze niepodległościowych organizacji zmuszeni byli prowadzić swą walkę samotnie, opuszczeni przez wszystkich. Kiedy Polskę zalała bezkresna, wzbierająca fala sowietyzmu, stali się siłami zbrojnymi bez państwa i bez rządu. I bez szansy na zewnętrzną pomoc.
Jeszcze w roku 1943 w związku z niemieckimi klęskami na froncie wschodnim dowództwo Armii Krajowej rozpoczęło tworzenie struktur na wypadek sowieckiej okupacji kraju. Powstała łącząca struktury cywilne i wojskowe organizacja „NIE”, mająca na celu samoobronę i podtrzymywanie morale polskiego społeczeństwa w oczekiwaniu na wojnę Zachodu z ZSRS. Organizacja ta jednak została znacznie osłabiona w wyniku akcji „Burza” i powstania warszawskiego. Dodatkowym ciosem było aresztowanie dwóch najważniejszych osób w konspiracji: generała brygady Augusta Emila Fieldorfa „Nila” oraz generała brygady Leopolda Okulickiego „Niedźwiadka”. 7 maja 1945 roku rozwiązano „NIE”. W jej miejsce powołano nową organizację: Delegaturę Sił Zbrojnych na Kraj, która przetrwała zaledwie kilka miesięcy i została zastąpiona Ruchem Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”.
Już od początku 1945 roku Brytyjczycy cenzurowali korespondencję dowództwa Armii Krajowej z polskim rządem. Odmówili również utrzymywania komunikacji z oddziałami i przedstawicielami podziemia pozostającymi za linią Curzona, mającą być częściowo wschodnią granicą nowej Polski. W zaistniałej sytuacji, chcąc pozbawić NKWD pretekstu do represji, działając na mocy instrukcji rządu z 16 listopada 1944 roku, generał Leopold Okulicki wydał 19 stycznia 1945 roku rozkaz rozwiązania Armii Krajowej, zwalniający żołnierzy z przysięgi, sugerując jednocześnie pozostanie w konspiracji.
„Walki z Sowietami nie chcemy prowadzić, ale nigdy nie zgodzimy się na inne życie, jak tylko w całkowicie suwerennym, niepodległym i sprawiedliwie urządzonym społecznie Państwie Polskim – pisał w tym rozkazie. – Obecne zwycięstwo sowieckie nie kończy wojny. Nie wolno nam ani na chwilę tracić wiary, że wojna ta skończyć się może jedynie zwycięstwem słusznej Sprawy, triumfem dobra nad złem, wolności nad niewolnictwem […] Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą”.
Tego samego dnia generał Okulicki wydał również tajne polecenie podległym mu dowódcom: „W zmienionych warunkach nowej okupacji działalność naszą nastawić musimy na odbudowę niepodległości i ochronę ludności przed zagładą. W tym celu i w tym duchu wykorzystać musimy wszystkie możliwości działania legalnego, starając się opanować wszystkie dziedziny życia Tymczasowego Rządu Lubelskiego […]. AK zostaje rozwiązana. Dowódcy nie ujawniają się. Żołnierzy zwolnić z przysięgi, wypłacić dwumiesięczne pobory i zamelinować. […] Zachować małe dobrze zakonspirowane sztaby i całą sieć radio. Utrzymać łączność ze mną i działajcie w porozumieniu z aparatem Delegata Rządu”.
Cztery dni później państwa zachodnie przestały uznawać jedyny legalny rząd RP, ten w Londynie. Tym sposobem alianci otworzyli na oścież furtkę komunistycznym represjom. Zaczęła się podobna czystka, jak ta zapoczątkowana inwazją Armii Czerwonej na wschodnie ziemie Rzeczypospolitej w 1939 roku. Aresztowania i zsyłki były na porządku dziennym. Pod lupą NKWD, a następnie UB, znaleźli się wszyscy, którzy nie godzili się na „proletariacką dyktaturę” i zamianę jednego okupanta na drugiego. Na zajętych przez Armię Czerwoną terenach Polski ustanawiane były sowieckie komendantury wojskowe, a obowiązujące prawo wojskowe umożliwiało działalność i terror NKWD oraz polskich służb bezpieczeństwa.
W marcu 1945 roku wraz z piętnastoma innymi przywódcami Polskiego Państwa Podziemnego ostatni dowódca AK został podstępnie aresztowany przez NKWD w Pruszkowie (Rosjanie zaprosili ich tam na pertraktacje polityczne). Wywieziono ich do Moskwy, gdzie urządzono pokazowy proces. Skazany przez sowiecki sąd na dziesięć lat pozbawienia wolności Okulicki zmarł 24 grudnia w więzieniu na Łubiance, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach (czytaj: został zamordowany).
24 lipca 1945 roku odezwę do żołnierzy rozwiązanej Armii Krajowej wydał też pułkownik Jan Rzepecki „Prezes”, delegat Sił Zbrojnych na Kraj:
„Nie dajcie posłuchu namawiającym Was do jałowego szkodnictwa, do tworzenia oddziałów zbrojnych, do destrukcyjnego bandytyzmu politycznego, zwalczajcie psychozę dezercji z wojska i agitację za dezercją. Są to działania nieodpowiedzialne, warcholskie, społecznie i politycznie szkodliwe i całkowicie sprzeczne z konstruktywną zawsze postawą Polski Podziemnej.
Jeżeli tylko pozwala na to Wasze osobiste położenie, jeżeli bezmyślne prześladowanie przez tak zwane bezpieczeństwo nie zamyka Wam tej drogi – przystępujcie do jawnej pracy na wszystkich polach nad odbudową Polski, pozostając wiernymi drogim każdemu żołnierzowi byłej AK demokratycznym hasłom: Wolność obywatela – Niezawisłość narodu. Walka polityczna o ich realizację jest Waszym obowiązkiem i Waszym prawem, którego nie może Wam odmówić żaden uczciwy Polak uważający się za demokratę”.
Rozkaz Okulickiego i odezwa Rzepeckiego stały się dla tysięcy wciąż zakonspirowanych żołnierzy Armii Krajowej wielkim dylematem. Stanęli przed trudnym wyborem pogodzenia się z sowiecką dominacją i ewentualnego budowania wolnej Polski małymi krokami, w codziennym, cywilnym życiu, oczekując lepszej sytuacji wewnętrznej i międzynarodowej, bądź też kontynuowania walki przeciwko nowym okupantom i narzuconemu przez nich aparatowi bezpieczeństwa w polskich mundurach.
Około pięćdziesięciu tysięcy żołnierzy wybrało tę pierwszą możliwość, ujawniając się jesienią 1945 roku, po apelu Jana Mazurkiewicza „Radosława”, legendarnego już wtedy dowódcy zgrupowania w powstaniu warszawskim. Przyjęli więc z godnością od komunistycznych władz ten symboliczny kielich goryczy w postaci tak zwanej amnestii, która okazała się perfidnym podstępem, zwykłą pułapką. Nadal tropiono ich jak wściekłe zwierzęta, zamykano w więzieniach i mordowano. Najbardziej znamiennym skutkiem amnestii były broczące krwią polskich żołnierzy podłogi ubeckich katowni i więzienia pełne antykomunistycznych powstańców. Komuniści postępowali tak nie tylko wobec tych, którzy nie chcieli się ujawnić, ale także tych, którzy to uczynili. „Władza ludowa” po raz kolejny pokazała w ten sposób, ile warte są jej zobowiązania i obietnice.
Tak zwana amnestia była podwójnym oszustwem. Nie tylko obiecywała „łaskę” – tak jakby podlegający jej dopuścili się jakiegokolwiek przestępstwa. Tajne instrukcje dla UB nakazywały, by ujawniających się akowców po ich ewidencji „internować i odosobnić”. Było to więc narzędzie do odławiania prawdziwych i domniemanych wrogów nowego ustroju. Żaden z nich nie mógł się czuć w nowej Polsce bezpiecznie.
Inni wybrali walkę…
* * *
Część zasiliła szeregi organizacji Wolność i Niezawisłość, powstałej 2 września 1945 roku w Warszawie. W szczytowym okresie działalności liczyła ona dwadzieścia pięć do trzydziestu tysięcy członków. Jej trzon stanowiły pozostałości rozwiązanej Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj. WiN przejął jej strukturę organizacyjną, kadry, majątek, a także częściowo oddziały leśne. Dowódcy obszarów DSZ zostali prezesami obszarów WiN.
Początkowo organizacja chciała nie dopuścić do zwycięstwa wyborczegokomunistów drogą całkowicie legalnej walki politycznej. Stąd jej pełna nazwa:Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Podporządkowała się rządowi emigracyjnemu i Naczelnemu Wodzowi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Celem było wsparcie działań Stanisława Mikołajczyka i jego stronnictwa (PSL), zmierzających do przeprowadzenia w Polsce wolnych, demokratycznych wyborów. Z tych powodów WiN postulował zaprzestanie walki zbrojnej, która nie stwarzała szans na pełne zwycięstwo. Był to przecież okres triumfu potęgi sowieckiego imperium. Zniszczona dwiema okupacjami Polska nie była w stanie podjąć równorzędnej walki ze stalinowskim kolosem.
WiN domagał się, by Armia Czerwona i NKWDopuściły obszar Polski. Odrzucał ustalony w Jałcie kształt granicy wschodniej, sprzeciwiał się też prześladowaniom politycznym i czynionej przez wojska rosyjskie dewastacji kraju. Członkowie WiN chcieli stworzyć wspólną armię, uniezależnić się politycznie od Związku Sowieckiego, uspołecznić duże przedsiębiorstwa i zakłady pracy. W hasłach organizacji pojawiały się postulaty powszechnej edukacji i reformy rolnej – mimo to organizacja w referendum 1946 wzywała do odrzucenia reformy rolnej i nacjonalizacji przemysłu.
Jednak jesienią 1946 roku w kierownictwie organizacji ostatecznie zwyciężyła teza o zbliżaniu się trzeciej wojny światowej i konieczności przygotowania się do niej. W związku z tym w styczniu 1947 kierownictwo WiN wezwało PSL do bojkotu wyborów do Sejmu Ustawodawczego.
Od samego początku komuniści próbowali rozbić organizację. Już 5 listopada 1945 roku został aresztowany pułkownik Rzepecki, pierwszy prezes WiN, podobnie jak wszyscy dowódcy obszarów. Zawierzywszy gwarancjom śledczych MBP o nierepresjonowaniu, ujawnił wszystkich swoich współpracowników i nawoływał do ujawnienia się pozostałych członków organizacji. Wydał bezpiece cały majątek, który pozostał mu w spadku po AK – milion dolarów w złocie i banknotach, drukarnie, archiwa i radiostacje. Stało się to powodem kolejnej fali aresztowań podziemia niepodległościowego. Skazany w procesie pokazowym w 1947 roku na karę ośmiu lat pozbawienia wolności, dwa dni później został ułaskawiony przez Bolesława Bieruta. W trakcie procesu mówił o „smutnej sławie WiN”, potępiał „faszystowskie NSZ”, wyraził satysfakcję z powodu sowieckiej aneksji ziem wschodnich RP. Po wstąpieniu do Ludowego Wojska Polskiego pracował jako wykładowca w Akademii Sztabu Generalnego w Warszawie. W 1949 roku został ponownie aresztowany i w więzieniu pozostał aż do 1956 roku. Później był pracownikiem Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, gdzie obronił doktorat. Zmarł 28 kwietnia 1983 w Warszawie.
22 października 1946 roku aresztowany został następca Rzepeckiego, pułkownik Franciszek Niepokólczycki „Teodor”. Proponowano mu współpracę z rządem komunistycznym, łącznie z awansem generalskim i odznaczeniem orderem Virtuti Militari. Odmówił. 10 września 1947 roku, w pokazowym procesie II Zarządu Głównego WiN i działaczy PSL, został skazany na trzykrotną karę śmierci. Odmówił zwrócenia się o łaskę do Bolesława Bieruta. Mimo to zamieniono mu wyrok najpierw na dożywocie, a następnie dwanaście lat pozbawienia wolności. Był więziony we Wronkach i Szczecinie. Zwolniony 22 grudnia 1956 roku, odmówił formalnych zabiegów o rehabilitację. Po uwolnieniu pracował w Stowarzyszeniu Wynalazców Polskich, Spółdzielni Pracy „Technomontaż” i Spółdzielni Inwalidów i Emerytów Kolejowych w Warszawie. Do końca życia był inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Zmarł 11 czerwca 1974 roku.
Oddziały leśne (partyzanckie) WiN rozbijały więzienia, atakowały posterunki milicji i członków ORMO, prowadziły walkę zbrojną z oddziałami wojska, KBW i WOP,zabijały osoby współpracujące z władzą komunistyczną i członków PPR, traktując to jako obronę przed terrorem. Zwalczano wspierających władze starostów, wójtów i sołtysów.
Wobec utraty jesienią 1945 funduszy organizacji i znikomego finansowania zagranicznego oddziały WiN dla zdobycia środków materialnych na działalność prowadziły tak zwane akcje dochodowe, które władza ludowa wykorzystywała do szerzenia propagandy o bandyckim charakterze organizacji. W związku z oparciem WiN na ogniwach rozwiązanej Armii Krajowej i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj organizacja została dość łatwo zdekonspirowana przez UB. Kolejne kierownictwa aresztowano co kilka miesięcy (WiN miał w okresie swojego istnienia czterech prezesów i dwóch pełniących obowiązki prezesa).
Od wiosny 1948 rokuorganizacja znajdowała się pod kontrolą zorganizowanej przez UBP przy pomocy zwerbowanych oficerów WiN i AK – oraz nieświadomych mistyfikacji szeregowych członków organizacji – tak zwanej V Komendy WiN o kryptonimie „Muzeum”. Przy jej pomocy komunistyczna służba bezpieczeństwa podjęła grę z wywiadami państw zachodnich – amerykańskim i brytyjskim. Przyjmowano przesyłanych z Zachodu drogą lotniczą i morską agentów, dolary i złoto, nowoczesny sprzęt łączności (w tym siedemnaście radiostacji), wysyłając w zamian fałszywe informacje oraz (nieświadomych na ogół rzeczywistego charakteru V Komendy) emisariuszy i kurierów, a także ludzi na przeszkolenie wywiadowcze i dywersyjne. Wobec planów CIA przysłania do Polski oficerów amerykańskich na inspekcję WiN oraz przygotowywania masowych zrzutów ludzi i sprzętu w grudniu 1952 rokuMBP zdecydowało się na przerwanie gry. Opinię publiczną poinformowano o „dobrowolnym ujawnieniu się dowództwa”. Wraz z procesami kierownictwa WiN UBP rozpracowywało także w pełni niższe ogniwa organizacji.
W lutym 1947 roku władze uchwaliły kolejną amnestię. Z podziemia wyszło wtedy ponad siedemdziesiąt tysięcy ludzi – nie tylko członków WiN, choć po niej zrzeszenie zostało praktycznie zdziesiątkowane. I znów na tych, którzy się wtedy ujawnili, po paru miesiącach spadły represje. Zebrana w toku przesłuchań wiedza posłużyła do unicestwienia osób nadal prowadzących walkę.
* * *
Oprócz stopniowo neutralizowanego WiN podstawową siłą podziemia i walki określanej obecnie jako powstanie antykomunistyczne były Narodowe Siły Zbrojne, które wyrosły z pnia popularnego przed wojną Stronnictwa Narodowego, opartego na idei Romana Dmowskiego.
Utworzenie Narodowych Sił Zbrojnych nastąpiło 20 września 1942 roku, na mocy rozkazu 1/42, wydanego przez pułkownika Ignacego Oziewicza „Czesława”, pierwszego komendanta głównego formacji. Powstały oraz z połączenia Związku Jaszczurczego i części oddziałów Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), które nie podporządkowały się podjętej przez władze Stronnictwa Narodowego decyzji scaleniowej i nie weszły w skład Armii Krajowej. Organem kierującym NSZ została Tymczasowa Narodowa Rada Polityczna.
Brak pełnych informacji o działalności zbrojnej Narodowych Sił Zbrojnych w czasie okupacji hitlerowskiej, ponieważ do czasu scalenia tej organizacji z AK obowiązywał powodowany troską o bezpieczeństwo całkowity zakaz umieszczania informacji o własnych akcjach zbrojnych w prasie i w rozkazach. Najgłośniejszą akcją NSZ była niewątpliwie przeprowadzona 26 sierpnia 1943 roku likwidacja generała Kurta Rennera – najwyższego rangą wśród okupantów oficera niemieckiego – i jego sztabu, którzy zginęli z rąk polskiego podziemia.
Narodowe Siły Zbrojne pragnęły objąć swoim działaniem tereny Polski sprzed 1939roku, a także rejony zamieszkane przez Polaków, a znajdujące się przed wojną na terytorium niemieckim. Na tych obszarach utworzono sześć inspektoratów, podzielonych na siedemnaście okręgów. W opracowaniach podawane są różne dane dotyczące liczebności organizacji: siedemdziesiąt dwa tysiące pięćset, osiemdziesiąt tysięcy,a nawet dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi. Po zakończeniu akcji scaleniowej w niezależnych od AK Narodowych Siłach Zbrojnych pozostało około sześćdziesięciu pięciu tysięcy partyzantów.
„Wobec przekroczenia przez wojska sowieckie granicy Polski, Rząd Polski w Londynie oraz społeczeństwo polskie w Kraju wyrażają swą niezłomną wolę przywrócenia niepodległości całego terytorium polskiego do granicy na Wschodzie sprzed roku 1939, ustalonej za obustronną zgodą traktatem ryskim […] – tak główny cel walki NSZ streszczał w rozkazie ogólnym nr 3 ze stycznia 1944 roku ówczesny komendant główny, pułkownik Tadeusz Kurcyusz „Żegota”. – Jedna jest dla nas Polska prawdziwie Niepodległa i Wielka, zdolna zapewnić pokój sobie i innym narodom Europy Środkowej i dać wszystkim Polakom ziemię lub warsztat pracy. Jest nią Polska od granicy traktatu ryskiego na wschodzie, po Odrę i Nysę Łużycką na Zachodzie […].Narodowe Siły Zbrojne walczyć będą o przywrócenie Polsce wszystkich Jej ziem wschodnich”.
NSZ pragnął walczyć tak przeciwko Niemcom, jak i ZSRS,uznając Sowietów za największe zagrożenie, szczególnie od momentu, kiedy podkoniec 1943 roku klęska Niemców stała się kwestią czasu. „ZSRS, równocześnie z głoszonymi roszczeniami do połowy ziem polskich, prowadzi w Kraju przez swe agentury PPR i Armię Ludową, komunistyczną akcję dywersyjno-rewolucyjną wymierzoną przeciw ustrojowi i całości Państwa Polskiego” – podkreślił w przytoczonym wyżej rozkazie„Żegota”.
Jego formacja pragnęła oprzeć odrodzoną Rzeczpospolitą na wierze i wartościach katolickich oraz własności prywatnej. Główne cele programowe zostały sformułowane w„Deklaracji Narodowych Sił Zbrojnych”z lutego 1943. Należały do nich przede wszystkim: walka o niepodległość Polski i jej odbudowę z granicą wschodnią sprzed 1939 (ustaloną na mocy traktatu ryskiegoz roku 1921), a zachodnią na linii rzek Odry i Nysy Łużyckiej (tak zwana koncepcja marszu na Zachód), przebudowa systemu sprawowania władzy (wzmocnienie pozycji prezydenta i senatu w celu przeciwdziałania chaosowi parlamentarnemu), decentralizacja organów administracji w celu rozwinięcia samorządów, wzmocnienie pozycji rodziny w społeczeństwie, a także ograniczona reforma rolna.
Powstanie Narodowych Sił Zbrojnych nie zostało pozytywnie przyjęte przez władze AK,dążące do konsolidacji sił podziemia. Zainicjowano jednak dialog na temat wspólnych działań bojowych i wiosną 1944 roku zawarto umowę pomiędzy Komendą Główną AK a Dowództwem Głównym NSZ o włączeniu oddziałów NSZ do AK. Władze NSZ krytykowały też ideę powstania warszawskiego, chociaż w obliczu jego rozpoczęcia podjęły z jednostkami AK wspólną walkę.
W sierpniu 1944 roku siły NSZ dokonały koncentracji oddziałów wojskowych w Kieleckiem. Sformowana wówczas Brygada Świętokrzyska NSZ, pod dowództwem Antoniego Szackiego „Dąbrowskiego”,wycofała się w 1945 roku na Zachód, równocześnie z ustępującą armią niemiecką. Pozostałe w kraju oddziały NSZ otrzymały zakaz czynnego występowania przeciw wkraczającej na ziemie polskie Armii Czerwonej. Wydając ten rozkaz, kierownictwo NSZ wyszło z założenia, że podejmowanie akcji bojowo-dywersyjnych stworzyłoby pretekst do utrzymywania wojskowej okupacji ziem polskich przez ZSRS.
Przeważająca część formacji NSZ nie podporządkowała się rozkazom Komendy Głównej AK. Uznając zwierzchnictwo Narodowej Organizacji Wojskowej, utworzyłaNarodowe Zjednoczenie Wojskowe.Nie obowiązywał ich więc rozkaz generała Okulickiego z 19 stycznia 1945 roku o rozwiązaniu tej formacji.Wobec niewyrażania przez PKWN zgody na działalność Stronnictwa Narodowego, zgodnie ze swoją ideologią oddziały NSZ podjęły walkę zbrojną z rządami komunistycznymi. Przeprowadzały akcje uwalniania więźniów, likwidowały informatorówUrzędu Bezpieczeństwai aktywistów PPR, atakowały placówki MO i UB, prowadziły także akcje partyzanckie przeciwko jednostkom UPA. Walczyły czynnie aż do początku 1947 roku, kiedy to służbom bezpieczeństwa udało się rozbić ich główne siły. Zwalczane zaciekle przez komunistyczne władze, ostatnie oddziały NZW prowadziły działania aż do połowy lat pięćdziesiątych.
Komuniści zarzucali im po wojnie kolaborację z Niemcami, rozpętanie walk bratobójczych w podziemiu i zbrodnie popełnione na ludności żydowskiej. Na podstawie tych zarzutów „władza ludowa” zamordowała dziesiątki tysięcy niewinnych ludzi, hańbiąc ich nazwiska i przez całe lata prześladując ich rodziny. Przyczyny były jednoznaczne – niepodległościowe oblicze NSZ już od momentu ich powstania podczas okupacji niemieckiej i kontynuowanie działalności niepodległościowej w latach powojennych. W PRL nie prowadzono na temat NSZ rzetelnych badań historycznych, nie publikowano oryginalnych dokumentów, a te, które przywoływano w ideologicznych publikacjach, były ordynarnie fałszowane.
Dopiero całkiem niedawno ujawnione dokumenty konspiracji komunistycznej pokazały prawdziwy obraz rzeczy (mam tu na myśli trzytomową publikacjęTajne oblicze GL-AL i PPR. Dokumenty,autorstwa Marka J. Chodakiewicza, Piotra Gontarczyka i Leszka Żebrowskiego). Okazało się, że liczne zbrodnie popełnione podczas wojny na ludności żydowskiej, a przypisywane później NSZ i AK, jednoznacznie obciążają bandy komunistyczne spod znaku PPR, GL i AL. Wbrew stereotypowym opiniom w Narodowych Siłach Zbrojnych służyło wielu Żydów. NSZ ma także duże zasługi w udzielaniu pomocy (także w gettach) i schronienia ludności żydowskiej. Wynika to nawet z zachowanych akt procesów sądowych członków tego podziemia, sądzonych po wojnie. Ocaleni z zagłady przez członków NSZ Żydzi składali niejednokrotnie świadectwa, które ratowały życie żołnierzy i oficerów tej formacji. Należy podkreślić, że były to ze strony ocalonych z Holocaustu akty odwagi – oni także mogli narazić się na represje komunistów, a mimo to wielu z nich dało świadectwa prawdzie.
O szczytnych ideach tej formacji świadczy także tekstModlitwy żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych: „Panie Boże Wszechmogący, daj nam siłę i moc wytrwania w walce o Polskę, której poświęcamy nasze życie. Niech z krwi niewinnie przelanej braci naszych, pomordowanych w lochach gestapo i czeki, niech z łez naszych matek i sióstr, wyrzuconych z odwiecznych swych siedzib, niech z mogił żołnierzy naszych, poległych na polach całego świata, powstanie Wielka Polska”.
Obok „NIE”, Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj, WiN oraz NSZ i NZW po wojnie działało w Polsce jeszcze wiele innych konspiracyjnych organizacji antykomunistycznych. Z najważniejszych należałoby wymienić: Armię Krajową Obywatelską, Konspiracyjne Wojsko Polskie, Armię Polską w Kraju, Ruch Oporu Armii Krajowej, Wielkopolską Samodzielną Grupę Ochotniczą Warta oraz Wolność i Sprawiedliwość.
W okresie od stycznia 1946 do kwietnia 1947 roku doszło do niemal tysiąca wydarzeń raportowanych jako uderzenia „band zbrojnego podziemia” na jednostki milicji i bezpieczeństwa. W latach 1947–1950 miało miejsce około dwieście pięćdziesiąt takich przypadków, a w latach 1950–1956 już tylko sześćdziesiąt. Wśród najbardziej spektakularnych akcji wymienić można uwolnienie dwustu dziewięćdziesięciu ośmiu więźniów we wrześniu 1945 roku w Radomiu czy rozbicie więzienia w Rembertowie, w wyniku czego wypuszczono kilkuset przetrzymywanych, którzy mieli być wywiezieni na Daleki Wschód. Ostatnia duża akcja niepodległościowego podziemia przeprowadzona została w maju 1946 roku, kiedy to z mającego złą sławę więzienia w Zamościu uwolniono ponad trzystu przetrzymywanych.
* * *
Określenie „Żołnierze Wyklęci” pojawiło się po raz pierwszy w 1993 roku w tytule wystawyŻołnierze Wyklęci – antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 roku, zorganizowanej na Uniwersytecie Warszawskim przez Ligę Republikańską. Jego autorem jest Leszek Żebrowski. Inspirację stanowił list, jaki otrzymała wdowa po jednym z żołnierzy podziemia, zawiadamiający ją o wykonaniu wyroku śmierci na mężu. Autor listu, oficer Ludowego Wojska Polskiego, wzywał nieszczęsną kobietę do wyrzeczenia się pamięci o skazanym i zabitym mężu, pisząc: „Wieczna hańba i nienawiść naszych żołnierzy i oficerów towarzyszy mu i poza grób. Każdy, kto czuje w sobie polską krew, przeklina go – niech więc wyrzeknie się go własna jego żona i dziecko”. Sześć lat później wydawca Adam Borowski rozwinął tę inicjatywę, przygotowując album pod tym samym co wystawa tytułem. Termin upowszechnił na dobre w swojej książceŻołnierze wyklęciJerzy Ślaski – podporucznik Armii Krajowej, pseudonim „Nieczuja”, członek oddziału partyzanckiego dowodzonego przez Mariana Bernaciaka „Orlika”, uczestnik zbrojnej ucieczki z obozu NKWD w podlubelskim Skrobowie 27 marca 1945 roku. Dzisiaj termin ten interpretujemy nieco szerzej. Uczestnicy podziemia niepodległościowego byli w istocie wyklętymi bojownikami o wolność, opuszczanymi stopniowo przez kolejne grupy, łącznie z hierarchami polskiego Kościoła. 14 kwietnia 1950 roku, dążąc do normalizacji bardzo napiętych stosunków z władzą komunistyczną, Episkopat Polski zmusił prymasa Stefana Wyszyńskiego do podpisania porozumienia z rządem. Punkt ósmy traktatu głosił:„Kościół katolicki, potępiając zgodnie ze swymi założeniami każdą zbrodnię, zwalczać będzie również zbrodniczą działalność band podziemia oraz będzie piętnował i karał konsekwencjami kanonicznymi duchownych, winnych udziału w jakiejkolwiek akcji podziemnej i antypaństwowej”. Leśnych żołnierzy opuszczały więc ostatnie przyczółki wsparcia.
Stosunek polskiej ludności do walczących zbrojnie oddziałów też był różny i zmieniał się z upływem lat. Wcale niemała część mieszkańców wsi, przekupiona przez władze reformą rolną, parcelującą wcześniejsze majątki ziemiańskie, była nastawiona do partyzantów wręcz wrogo. Naturalną koleją rzeczy działalność leśnych oddziałów oparta była na współpracy z włościanami. To głównie chłopi żywili ich i dawali zimowe schronienie. Z czasem jednak to poświęcenie zaczęło być traktowane jako przykra powinność. Do tego dochodziły dotkliwe represje wobec pomagających partyzantom, stosowane przez „ludową władzę”. Zdarzało się więc, że pomoc była wymuszana, co pozostało do dziś w pamięci mieszkańców niektórych regionów Polski.
Walka Żołnierzy Wyklętych była pierwszym odruchem samoobrony społeczeństwa polskiego przeciwko sowieckiej agresji i narzuconym siłą władzom komunistycznym. Była też przykładem najliczniejszej konspiracji zbrojnej w całej Europie, podobnie jak wcześniejsze Polskie Państwo Podziemne, podległe Rządowi Rzeczypospolitej na uchodźstwie. Objęła teren całego kraju, w tym także utracone na rzecz Związku Sowieckiego Kresy Wschodnie II RP, szczególnie ziemię grodzieńską, nowogródzką i wileńską. Na tym właśnie, na liczebności, polega między innymi fenomen powojennej konspiracji niepodległościowej. Aż do powstania Solidarności w 1980 roku była ona najliczniejszą formą zorganizowanego oporu społeczeństwa polskiego wobec narzuconej władzy. Żołnierze Wyklęci dzięki swojej działalności przyczynili się do przesunięcia kolejnych sekwencji utrwalania systemu komunistycznego, pozostając dla wielu środowisk opozycji demokratycznej wzorem postawy obywatelskiej. Liczbę członków wszystkich organizacji i grup konspiracyjnych szacuje się na sto dwadzieścia do stu osiemdziesięciu tysięcy osób! W ostatnich dniach wojny na terenie Polski działało ponad osiemdziesiąt tysięcy partyzantów antykomunistycznych.
O skali zbrojnego oporu wobec władzy świadczyć mogą siły skierowane do jego pacyfikacji. „Wszystkich tych, którzy działają przeciwko nam, niszczyć w sposób podany w okólniku z dnia 18 lutego 1945 […] z tym, że każdy wypadek należy uprzednio zgłosić na ręce szefa NKWD danej miejscowości – głosiła wydana przez Komitet Centralny PPR instrukcja. – W razie przejawów większej i nieuchwytnej działalności AK w danym terenie należy wykonać ogólną pacyfikację. Wszystkie przestępstwa, jakie zdarzają się na terenie, składać na rachunek AK”. Do walki z polskim podziemiem Państwowy Komitet Bezpieczeństwa przeznaczył: czterdzieści siedem pułków piechoty, dwie brygady artylerii ciężkiej, osiemnaście pułków artylerii lekkiej, pięć samodzielnych dywizjonów artylerii ciężkiej, pięć pułków czołgów, trzy pułki kawalerii i jeden pułk saperów Wojska Polskiego, dwa pułki Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czternaście batalionów operacyjnych, osiemnaście batalionów ochrony i trzynaście kompanii konwojowych. Z Milicji Obywatelskiej skierowano łącznie pięćdziesiąt dwa tysiące ośmiuset ośmiu funkcjonariuszy, nie licząc pracowników Urzędu Bezpieczeństwa. Ogółem, razem z siłami Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO), do walk z podziemiem zbrojnym zaangażowano ponad ćwierć miliona ludzi.
Wymienione wyżej jednostki wyposażone były w sprawdzony bojowo sprzęt, używany wcześniej w dopiero co zakończonej wojnie, wsparte siłą ubeckich i milicyjnych przesłuchań oraz naciskiem ze strony sprawującej czujną obserwację nad przebiegiem operacji NKWD. Aresztowani żołnierze podziemia i wszyscy ci, którzy coś na jego temat wiedzieli (albo tak się oprawcom zdawało), poddawani byli bestialskim przesłuchaniom, podczas których niejednokrotnie wymuszano na nich wygodne dla władz zeznania, świadczące na przykład o rzekomej współpracy z Niemcami. Niektórzy współcześni historycy, zwłaszcza ci związani duchowo z Sojuszem Lewicy Demokratycznej – spadkobiercą niesławnej pamięci PZPR (wcześniej PPR) – do dziś uważają akta z takich śledztw za wiarygodne materiały do wypisywania rozmaitych dyrdymałów na temat Żołnierzy Wyklętych.
Ostatnim poległym w boju żołnierzem podziemia był Józef Franczak, pseudonim „Lalek”, z dawnego oddziału kapitana Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Skazany na banicję, wyjęty spod prawa przez ówczesne władze, aż do 1963 roku ukrywał się bez przerwy, będąc jedną z najbardziej poszukiwanych w kraju osób. W konspiracji spędził łącznie dwadzieścia cztery lata! Zadenuncjowany przez Stanisława Mazura, brata stryjecznego swojej partnerki życiowej, a zarazem tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, o pseudonimie „Michał”, zginął w obławie w Majdanie Kozic Górnych pod Piaskami (województwo lubelskie). Osiemnaście lat po wojnie – 21 października 1963 roku. Ochraniany był przez blisko dwieście osób! Tylu ludzi udzielało mu noclegu, żywiło go, ukrywało przed organami bezpieczeństwa. Dopiero zdrada doprowadziła do jego śmierci.
W praktyce jednak większość organizacji zbrojnych upadła na skutek braku reakcji mocarstw zachodnich na sfałszowanie przez PPR wyborów do Sejmu Ustawodawczegow styczniu 1947 i kolejnej amnestii, po której podziemie liczyło nie więcej niż dwa tysiące osób. Zorganizowany zbrojny opór został ostatecznie złamany na początku lat pięćdziesiątych, wraz z rozbiciem w 1953 roku resztek oddziału poległego cztery lata wcześniej Anatola Radziwonika „Olecha”.
* * *
Druga wojna światowa oficjalnie zakończyła się w maju 1945 roku. 7 maja o godzinie drugiej czterdzieści jeden w kwaterze głównej Alianckich Sił Ekspedycyjnych generała Dwighta Eisenhowera, w Reims, Niemcy skapitulowały przed przedstawicielami armii USA i Wspólnoty Brytyjskiej oraz Armii Czerwonej. W imieniu aliantów pod aktem kapitulacji (później nazwanym „wstępnym protokołem kapitulacji”) podpisali się ze strony aliantów generał Walter Bedell Smith– jako przedstawiciel Naczelnego Dowódcy Wojsk Ekspedycyjnych – oraz generał artylerii Iwan Susłoparow –reprezentujący najwyższe dowództwo radzieckie. Ze strony niemieckiej złożyli podpisy generał Alfred Jodl(Szef Sztabu Dowodzenia Wehrmachtu, reprezentujący całość sił zbrojnych oraz wojska lądowe), generał Wilhelm Oxenius (przedstawiciel Naczelnego Dowódcy Luftwaffe) oraz admirał Hans-Georg von Friedeburg (Naczelny Dowódca Kriegsmarine). Delegacja niemiecka działała z upoważnienia Naczelnego Dowódcy Wehrmachtu, wielkiego admirała Karla Dönitza. Warto podkreślić, że nie wywieszono wówczas flagi francuskiej, a zaproszony w ostatniej chwili generałFrançois Sevez– przedstawiciel gospodarzy – był podczas tej ceremonii świadkiem, nie stroną.
Na kategoryczne żądanie Stalina podpisanie bezwarunkowej kapitulacji Wehrmachtu i innych sił zbrojnych Trzeciej Rzeszy powtórzono następnego dnia w kwaterze marszałka Gieorgija Żukowa,usytuowanej w gmachu szkoły saperów w dzielnicy Karlshorst w Berlinie. Odbyło się to późnym wieczorem, według czasu moskiewskiego nastał już 9 maja, w związku z czym przez następnych czterdzieści kilka lat świat zachodni obchodził rocznicę zakończenia wojny z hitlerowskimi Niemcami 8 maja, a ZSRSi państwa bloku socjalistycznego (w tym PRL) – 9 maja.
Zakończenie wojny przyniosło Polakom oswobodzenie spod okupacji niemieckiej, ale również – jak wtedy cynicznie mówiono – oswobodzenie od wszelkich dóbr materialnych, jakie jeszcze ludziom pozostały. A także od moralności i wielu cnót niewieścich. Przedstawiciele nowych władz – i to nie tylko ci w sowieckich mundurach – zachowywali się na ziemiach „nowej Polski” jak w kraju podbitym i przeznaczonym do skolonizowania wszelkimi dostępnymi, formalnymi i nieformalnymi metodami. Bo owa „nowa Polska” miała być rajem… ale tylko dla akceptujących nowy porządek polityczny i system narzucony przez ościenne, sowieckie mocarstwo, całkowicie wbrew oczekiwaniom narodu polskiego.
Żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego nie chcieli siedzieć dalej w lasach czy ukrywać się w konspiracji. Pragnęli wrócić do normalnego życia, uczyć się i pracować. Niestety, nie było to możliwe. Władza ludowa ogłaszała wprawdzie „amnestie”, ale ich forma i sposób przeprowadzania wyraźnie wskazywały, że jest to parawan polityczny, mający ukryć rzeczywiste zamiary komunistów. Ale także (a może w głębszym, podskórnym znaczeniu przede wszystkim) służyć one miały przygotowaniu represji wobec najaktywniejszej części społeczeństwa polskiego, zewidencjonowaniu wszelkich przejawów narodowego i społecznego oporu oraz wszystkich ludzi mogących przeciwstawić się nowej władzy – zarówno politycznie, jak i zbrojnie.
Ci, którym udało się przeżyć tamte najbardziej brutalne lata, przez kolejne trzydzieści kilka poddawani byli nieustannej inwigilacji i zaszczuwani przez funkcjonariuszy komunistycznego państwa. Poległych opluwano i odsądzano od czci i wiary. Trzeba było ich znaczenie zmarginalizować, a ich samych zastraszyć, zaszczuć, a najlepiej zlikwidować, zanim staną się mitem. Byli wszak dla przedstawicieli nowego porządku prawdziwym wyrzutem sumienia i autentycznym świadectwem rzeczywistych postaw i sądów Polaków.
Wobec polskiej ludności cywilnej sowiecki okupant stosował terror i deportacje. Działalność rosyjskich dywersantów spadochronowych polegała głównie na: tropieniu i rozszyfrowywaniu oddziałów Armii Krajowej, mordowaniu ludności wiejskiej, udzielającej pomocy AK, napadaniu na dwory, paleniu kościołów i likwidowaniu inteligencji polskiej. Do kontroli polskich ziem wschodnich użyto oddziałów NKWD, oddziałów Armii Czerwonej i miejscowej milicji, rekrutującej się z czerwonej partyzantki.
Szczególnie wyróżniły się tu oddziały imienia Czapajewa, rabujące wsie w okręgu nowogródzkim. W rejonie Lidy w ciągu trzech miesięcy NKWD wymordowało dziewięć tysięcy osiemset osób. W Szczuczynie Nowogródzkim zamordowano osiem tysięcy, w Oszmianie sześć tysięcy ludzi. W sierpniu 1944 roku z Wilna wywieziono kilkanaście tysięcy mężczyzn do Kaługi. Trzydzieści pięć tysięcy aresztowanych w Wilnie deportowano do południowej części Związku Sowieckiego i na Syberię. Liczbę Polaków deportowanych z terenów byłych województw wileńskiego i nowogródzkiego do grudnia 1944 szacowano na około osiemdziesiąt tysięcy. Do stycznia 1945 roku liczba Polaków aresztowanych i wywiezionych do Związku Sowieckiego sięgnęła pięciu tysięcy w Grodnie i około dziesięciu tysięcy w Białymstoku.
W Rzeszowskiem, wśród bagien Kraskowa Włodawskiego, w 1944 roku zorganizowano obozy koncentracyjne dla oficerów Armii Krajowej i działaczy polskich z okresu okupacji niemieckiej. Pod Siedlcami w miejscowości Kruślin NKWD zorganizowało obóz koncentracyjny dla aresztowanych działaczy polskich, których umieszczono w dołach o głębokości ośmiu metrów i powierzchni dwa na dwa metry, gdzie woda sięgała do kolan.
Ocenia się, że między listopadem 1944 a majem 1945 roku do obozów pracy naSyberiitrafiło co najmniej pięćdziesiąt tysięcy Polaków, a przynajmniej dwukrotnie więcej znalazło się w obozach utworzonych w Polsce.
„W Lubartowie pod Lublinem jest obóz dla oficerów AK oraz oficerów armii Żymierskiego, którym udowodniono przynależność do AK, lub inne «przestępstwa» polityczne – raportował pułkownik Jan Zientarski generałowi Leopoldowi Okulickiemu 21 lutego 1945 roku. – W obozie jest około sześć tysięcy oficerów. Obóz jest kierowany i dozorowany przez NKWD. Warunki higieniczne, odżywianie i traktowanie fatalne. Co kilka dni wywozi się większą partię więźniów w niewiadomym kierunku”.
„Berlingowcy i NKWD stosują niesłychany terror do ludności polskiej. Grabieże, mordy, gwałty. Dnia 7.3. spalono wieś Futy, pow. Ostrów Mazowiecki. Ludność wymordowano. Dzieci i kobiety żywcem rzucano w ogień” – głosi raport Komendanta Okręgu Białystok do Naczelnego Wodza w Londynie z 2 maja 1945 roku. W podobnym tonie utrzymany jest raport pułkownika Jana Rzepeckiego do Centrali z 3 maja 1945 roku: „Rząd lubelski i NKWD walczą bezwzględnie z każdym, kto nie współpracuje. Terror wzmaga się, przepełnione więzienia. Liczne obozy koncentracyjne. Największe: Rembertów, Sikawa koło Łodzi i Mysłowice”. Podobnie depesza komendanta Obwodu Mińsk Mazowiecki, kapitana Walentego Sudy, nadana 1 lipca 1945 roku: „Dnia 28.V, do obozu w Rembertowie przywieziono ok. 100 więźniów politycznych z Białegostoku. Obecnie w obozie umiera z głodu 13–15 osób dziennie. Ciała chowa się w lesie, na mogiłach sadzi się drzewa, by nie było śladu”.
Zdaniem profesora Jana Żaryna po 1945 roku ponad dwadzieścia tysięcy żołnierzy zginęło w walce bądź zostało zamordowanych skrytobójczo lub w więzieniach NKWD i UB. Część wywieziono na Wschód, wielu skazano na wieloletnie kary pozbawienia wolności. W końcu lat czterdziestych i na początku pięćdziesiątych ponad dwieście pięćdziesiąt tysięcy ludzi więziono i przetrzymywano w obozach pracy. Ćwierć miliona ludzi w czasach rzekomego pokoju…
* * *
Dziwnym trafem w polskich mediach eksponowane są dziś tylko dokonane na Polakach zbrodnie Ukraińskiej Powstańczej Armii. O zbrodniach sowieckich cisza. W rezultacie niewielu obywateli zdaje sobie na przykład sprawę, że w latach 1939–1945 z rąk rosyjskich zginęło około stu pięćdziesięciu tysięcy obywateli polskich. Prawie tyle samo poniosło śmierć w wyniku tak zwanej operacji polskiej, przeprowadzonej przez NKWD w latach 1937–1938. Przy czym nazwa „operacja polska” to eufemizm, mający „przykryć” systematycznie i masowo przeprowadzony mord, klasyczne ludobójstwo, gdzie do tego, aby zginąć, wystarczyło jedynie być narodowości polskiej. Kto dziś o tym pamięta? W większości opracowań dotyczących dziejów Polski wydarzenie to jest całkowicie pomijane. Taką właśnie postawę kultywuje główny nurt polskiej narracji politycznej. Hasła typu: „wybierzmy przyszłość” (radykalnie oderwaną od przeszłości) przeciwstawiane są uznanym za jałowe sporom o zakorzenione w historii wartości czy raczej – według ich nazewnictwa – „wartości”. W ten sposób rządzący wspierają (czy też raczej wspierali – do 2015 roku) wygodną dla postkomunistycznej i postkolonialnej elity politykę historyczną: politykę totalnej amnezji, oddzieloną grubą kreską od przeszłości. Cywilizacyjny awans za cenę suwerenności i niepodległości. Bardzo wątpliwy zresztą – dodajmy – awans.
26 września 1936 roku ludowym komisarzem spraw wewnętrznych (NKWD) w Związku Sowieckim został mianowany Nikołaj Iwanowicz Jeżow – jeden z głównych wykonawców prowadzonej tam przez Stalina w latach 1936–1938 polityki masowego terroru. Swoim podwładnym Jeżow nakazał stosowanie wszystkich metod wydobywania zeznań, łącznie z torturami, w których zresztą sam ochoczo uczestniczył. Z uwagi na podły wzrost – zaledwie sto pięćdziesiąt jeden centymetrów – przyniosło mu to przydomek „Krwawego Karła”.
11 sierpnia 1937 roku Jeżow wydał rozkaz Nr 00485, dotyczący rozprawy z Polakami – obywatelami Związku Sowieckiego. Rozkaz zaakceptowało Biuro Polityczne Komitetu Centralnego WKP(b) z Józefem Stalinem na czele. Według dokumentów NKWD w wyniku sprawnie przeprowadzonej akcji w ciągu dwóch lat, to znaczy od roku 1937 do 1938, zamordowanych zostało sto jedenaście tysięcy dziewięćdziesięciu jeden Polaków, a dwadzieścia osiem tysięcy siedmiuset czterdziestu czterech skazano na pobyt w podległych NKWD łagrach, co dla większości oznaczało również wyrok śmierci. Skazanych podczas prowadzonych w trybie doraźnym procesów Polaków najczęściej mordowano strzałem w tył głowy, a niejednokrotnie pozbawiano życia przy pomocy kijów. W trakcie mordów używano specjalnego oprzyrządowania – fartuchów, wiader, sznurów, szczotek itp., co pomagało uchronić ubrania i mundury katów oraz miejsca kaźni przed bryzgającą na wszystkie strony krwią.
Ponad sto tysięcy Polaków, zamieszkujących głównie republiki białoruską i ukraińską, deportowano na Syberię lub do Kazachstanu. Te masowe deportacje także były w rzeczywistości świadomym ludobójstwem, bowiem ofiary pozostawiano najczęściej same, w miejscach pozbawionych jakiegokolwiek dostępu do żywności. Ci, którym udało się przetrwać, założyli później sporą liczbę nowych miejscowości, jak np. Tajynsza czy Żanaszar. Ich potomkowie do dziś zamieszkują w Kazachstanie.
Operacja Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych Związku Socjalistycznych Republik Sowieckich dotycząca Polaków była jedną z kilku zaplanowanych i zrealizowanychtego typu operacji, przeprowadzonych w czasie wielkiego terroru. Ich ofiarą padło w sumie co najmniej osiem milionów obywateli ZSRS. Była to jednocześnie największa operacja NKWD dotycząca członków konkretnej narodowości. Objęła wszystkich Polaków, bez względu na przynależność klasowo-społeczną, elementem decydującym była sama narodowość.
W najbardziej dotkliwy sposób eksterminacja dotknęła polskie duchowieństwo, przeznaczone przez Stalina do całkowitej likwidacji. Spośród czterystu siedemdziesięciu pracujących w sowieckiej Rosji księży po zakończeniu czystki etnicznej pozostało zaledwie dziesięciu, i tylko dwa czynne kościoły katolickie – w Moskwie i Leningradzie. Ocenia się, że we wszystkich operacjach w czasie wielkiej czystki zginęło nie mniej niż dwieście tysięcy Polaków, czyli dziesięciokrotnie więcej niż w operacji katyńskiej. Zginęli, ponieważ Polska i polskość przeszkadzały w realizacji imperialnej ekspansji potężnego sąsiada…
* * *
Od 2011 roku dzięki inicjatywie Lecha Kaczyńskiego obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Jego data, wyznaczona na 1 marca, upamiętnia wyrok śmierci wykonany tego dnia na siedmiu członkach kierownictwa IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Egzekucja miała miejsce w 1951 roku w Warszawie, w więzieniu przy ulicy Rakowieckiej.
„Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych ma być wyrazem hołdu dla żołnierzy drugiej konspiracji za świadectwo męstwa, niezłomnej postawy patriotycznej i przywiązania do tradycji niepodległościowych, za krew przelaną w obronie Ojczyzny […] – powiedział śp. prezydent. – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych to także wyraz hołdu licznym społecznościom lokalnym, których patriotyzm i stała gotowość ofiar na rzecz idei niepodległościowej pozwoliły na kontynuację oporu na długie lata”.
Ofiary zbrodni komunistycznych dokonywanych w pierwszych latach po drugiej wojnie światowej wciąż jednak czekają na upamiętnienie. Ich rodziny pozbawiane były informacji o losie najbliższych, oczekując ich wypuszczenia przy kolejnych przeprowadzanych amnestiach. Tysiące członków rodzin żołnierzy podziemia nigdy się ich nie doczekało, nie otrzymując nawet informacji o dacie śmierci czy miejscu pochówku. Mimo konspiracyjnych działań, między innymi grabarzy warszawskich cmentarzy, którzy potajemnie spisywali daty i miejsca grzebania ciał, wielu wciąż nie udało się odnaleźć. Poszukiwania, prowadzone między innymi na osławionej Łączce na Powązkach, przynoszą spodziewane efekty dzięki wykorzystywaniu technologii porównawczej identyfikacji DNA. Są one jednak bardzo utrudnione, gdyż w kolejnych powojennych latach nad grobami członków ruchu oporu grzebano – często w okazałych sarkofagach – luminarzy nowej władzy. Ekshumacja takich warstwowych grobów bez zgody jednej z rodzin była jeszcze do niedawna prawnie niemożliwa.
„Bulwersuje to, że państwo polskie nie jest w stanie osądzić popełniających przestępstwa przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne czy też mordy sądowe ubeków, prokuratorów i sędziów – powiedział historyk Maciej Grzesiński. – Do dziś w Niemczech sądzi się strażników obozów koncentracyjnych, choć ci ludzie są starzy, schorowani, niedołężni. Ich przewinienia są tak ogromne i oczywiste, że nikt nie ma zamiaru ich usprawiedliwiać. Nie odkryliśmy jeszcze wielu miejsc pochówku naszych żołnierzy wyklętych. Wiemy natomiast doskonale, jak ogromna to liczba. Lasy Zamojszczyzny, Lubelszczyzny, Kielecczyzny, a także Wielkopolski kryją zbiorowe mogiły zamordowanych strzałem w tył głowy partyzantów, działaczy podziemia niepodległościowego, byłych żołnierzy AK i NSZ, których główną winą była miłość ojczyzny”.
Inny historyk, Janusz Waliszewski, dodaje: „Dopiero niedawno rozpoczął się trudny proces zwracania tym ludziom należnego miejsca w historii. Przywracania im godności. Przez wiele dziesięcioleci działacze podziemia niepodległościowego byli zwykłymi bandytami, a ich prześladowcy z UB, KBW czy sowieciarze bohaterami. Na pomnikach znalazły się nazwiska katów, a nie ofiar”.
Po śmierci prezydenta Kaczyńskiego prezydent Bronisław Komorowski podtrzymał projekt i oto po wielu latach mamy w końcu Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Traktowana z najwyższą pogardą, skazana na zapomnienie, opluwana przez lata (przez wielu do dziś) podziemna armia powróciła! Z bezimiennych dołów, z ubeckich katowni, z mroku zapomnienia. Trudno z nią walczyć przy pomocy współczesnego arsenału socjotechniki – propagandy, rechotu czy relatywizacji. To dlatego jest tak groźna dla współczesnych władców dusz. Przybyła z innego świata. I wygrywa tę walkę. Bez jednego wystrzału.
Nie porzucili Boga i broni
Na styku dwóch okupacji
Wściekłe plakaty krzyczały o nich
Zaplute karły reakcji
Zaakceptować nie potrafili
Rządu czerwonej zarazy
I w polskich Kresówpowrót wierzyli
Czekając na rozkazy
Ref. Naród, co pragnie wolnym być
Musi o wolność się bić
Robić powstania, zdrajców przeganiać
Inaczej nie zdziała nic.
Udowadniała władza ludowa
Działaniem w sposób stanowczy
Że ludzi umie eksterminować
Nie gorzej niż hitlerowcy.
Rotmistrz Pilecki przeżył Oświęcim
Zginął od kuli ubeka
W ustroju tym Żołnierze Wyklęci
Nie mieli praw człowieka
Ref. Naród, co pragnie wolnym być…
W przyjaznych wilkom gęstwinach lasów
Wzajemnie się pocieszali
Że trzecia wojna jest kwestią czasu
I że ją przegra Stalin
Wierzyli, że się obrócić uda
W proch pojałtański porządek
Wierzyli, że ich życie w trudach
To dziejowy rozsądek
Ref. Naród, co pragnie wolnym być…
Na wschód skazani z woli zachodu
Walczyli o niepodległość
Tak ratowali honor narodu
I wielu z nich poległo
Będziemy o nich pamiętać stale
To nasza nowa praca
Dziś do historii w należnej chwale
Podziemna Armia powraca!
Ref. Naród, co pragnie wolnym być
Musi o wolność się bić
Robić powstania, zdrajców przeganiać
Inaczej nie znaczy nic!
(Tekst i muzyka: Leszek Czajkowski)
Trzeba jeszcze tylko wykopać kości naszych bohaterów z błota, bo już w sporej części wiemy, gdzie je pochowano. I jeszcze opowiedzieć o nich światu. Temu głównie służy ta książka.