Zaślepiony namiętnością - Janice Maynard - ebook

Zaślepiony namiętnością ebook

Janice Maynard

4,1

Opis

Podejrzewając, że ma do czynienia ze sfałszowanymi dokumentami, Pierce prosi o pomoc prawniczkę. Nicola energicznie zabiera się do wyjaśnienia sprawy, uwodząc przy tym Pierce’a. Ich znajomość przeradza się w płomienny romans. Pierce, Zaślepiony namiętnością, nie zauważa, że Nicola ma swój cel w znalezieniu prawdy...

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 147

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (17 ocen)
10
2
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Janice Maynard

Zaślepiony namiętnością

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Pierce Avery miał wyjątkowo zły dzień. Nie pamiętał, kiedy ostatnio czuł się tak zestresowany. Ściskało go coś w żołądku, głowę rozsadzał potworny ból. Wiedział, że w takim stanie nie powinien siadać za kierownicą.

Zazwyczaj w stanie podobnego napięcia brał kajak i płynął przed siebie z biegiem rzeki. Nie znał lepszego sposobu, by uciec od codziennych problemów w gorące sierpniowe popołudnie. Od najmłodszych lat wiedział, że nie został stworzony do pracy za biurkiem.

Ponieważ nie mógł znaleźć odpowiadającego mu zajęcia na łonie natury, założył firmę. Organizował wycieczki po okolicy dla studentów, biznesmenów i aktywnych emerytów. Wędrówki piesze, rowerowe, zwiedzanie jaskiń i jego ulubione spływy kajakowe. Robił to, co lubił, jednocześnie zarabiając na życie. Jednak tego dnia stracił poczucie tożsamości, a cały jego świat legł w gruzach.

Zaparkował na jednej z mniej uczęszczanych ulic w samym centrum Charlottesville. Studenci z Uniwersytetu Wirginia nie rozpoczęli jeszcze roku akademickiego, więc okoliczne kawiarenki były praktycznie opustoszałe. Sam Pierce, mimo buntowniczej natury, ukończył wydział zarządzania z wyróżnieniem. Wszystko to dzięki ojcu, który nalegał, by w pełni wykorzystał swój potencjał.

Właściwie wszystko, co w życiu osiągnął, zawdzięczał ojcu. Teraz, po latach, kiedy ojciec go potrzebował, Pierce nie był w stanie mu pomóc.

Wysiadł z samochodu i spojrzał na skromne wejście, przed którym stała donica pełna pelargonii. Jedynym zgrzytem była niewielka kartka z napisem „Do wynajęcia” umieszczona za szybą. Drzwi wejściowe niczym się nie wyróżniały. Mogły równie dobrze prowadzić do przychodni lekarskiej, biura księgowego, gabinetu masażu czy akupunktury.

W centrum Charlottesville można było spotkać wiele butików oferujących wyroby artystyczne i rzemieślnicze, ale rezydowali tu też przedstawiciele bardziej konwencjonalnych profesji. Dawna partnerka Pierce’a prowadziła warsztat i sklep z ceramiką na sąsiedniej ulicy. Ale tego dnia wszystko było mu obojętne. Zignorował nawet zapach świeżego chleba z pobliskiej piekarni.

Był umówiony na spotkanie z Nicolą Parish. Nacisnął dzwonek i nie czekając na zaproszenie, wszedł do środka. W przeciwieństwie do upału panującego na zewnątrz, w pomieszczeniu recepcji panował przyjemny chłód, a w powietrzu unosił się zapach kwiatów. Starsza pani z uśmiechem uniosła wzrok znad komputera.

– Pan Avery?

Pierce skinął głową. Przybył tu dwadzieścia minut wcześniej, ale nie mógł usiedzieć w domu ani sekundy dłużej.

– Proszę spocząć – odezwała się recepcjonistka. – Pani Parish za chwilę pana poprosi.

Dosłownie dwie minuty przed wyznaczoną godziną spotkania recepcjonistka wskazała gestem drzwi.

Pierce nie miał pojęcia, czego się spodziewać. To jego matka zaaranżowała spotkanie. Sam Pierce wcale tego nie chciał. Prawdę mówiąc, najchętniej opuściłby ten lokal i nigdy więcej tu nie wrócił. Jednak wspomnienie błagalnego wzroku matki sprawiło, że pozostał na miejscu.

– Dzień dobry. Nazywam się Nicola Parish. Miło mi pana poznać – zwróciła się do niego kobieta, wstając zza biurka i wyciągając rękę na powitanie.

Zwrócił uwagę na mocny uścisk jej dłoni i szczupłe delikatne palce.

– Dziękuję, że zgodziła się pani przyjąć mnie z tak krótkim wyprzedzeniem.

– Pana matka wspomniała, że sprawa jest bardzo pilna.

– I tak, i nie. Właściwie nie wiem, po co przyszedłem i w jaki sposób może mi pani pomóc.

– Proszę usiąść.

Miała blond włosy o odcieniu wpadającym w popiel, sięgające podbródka. Lekko falowały, kiedy poruszała się, ale fryzura pozostawała cały czas nienaganna. Była szczupła, ale nie chuda. Dość wysoka, ale kilka centymetrów niższa od niego.

Rozejrzał się dokoła. Na ścianie wisiał dyplom ukończenia wydziału prawa na Harvardzie. Kolejny informował o uzyskaniu drugiego stopnia w dziedzinie medycyny sądowej. Obok widniały różnego rodzaju nagrody i wyróżnienia. Wszystko to w połączeniu z czarnym eleganckim kostiumem, jaki miała na sobie, nie pozostawiało wątpliwości, że miał do czynienia z profesjonalistką. Pozostało mu sprawdzić, czy ma talent znajdowania odpowiedzi na trudne pytania.

Nagle wstała z miejsca.

– Tam nam będzie wygodniej – powiedziała, kierując się w stronę stolika, przy którym stały dwa fotele.

Nie umknęło jego uwagi, że miała wspaniałe nogi.

Zajął miejsce w fotelu, który okazał się znacznie wygodniejszy, niżby się wydawało.

– Kawy? – zapytała, sięgając po srebrny dzbanek.

– Poproszę. Czarna, bez cukru.

Kiedy podawała mu filiżankę, ich palce przelotnie się spotkały. Zauważył, że nie nosiła obrączki ani pierścionka. Jednym haustem opróżnił filiżankę, nie zważając, że gorący płyn parzył język. W tym momencie potrzebował raczej szklanki whisky.

Prawniczka była uprzejma, choć bacznie go obserwowała. Wyraźnie czekała, by zabrał głos.

– Zegar tyka, a dziś mogę poświęcić panu tylko czterdzieści pięć minut – odezwała się, nie mogąc się doczekać, kiedy Pierce wyjawi cel wizyty.

– Nie wiem, od czego zacząć – powiedział, obejmując głowę dłońmi.

Czuł się sfrustrowany i bezsilny, a jednocześnie zły na siebie.

– Pana matka wspomniała, że interesuje pana, czy ponad trzydzieści lat temu w szpitalu nie dokonano oszustwa. Domyślam się, że ta sprawa ma coś wspólnego z pana narodzinami.

Matka skontaktowała go z Nicolą Parish, ponieważ jedna z jej koleżanek korzystała z usług prawniczki i pochlebnie wyrażała się o jej profesjonalizmie i etyce zawodowej.

– Tak – potwierdził.

– Czy mówimy o możliwości zamienienia nowo narodzonych dzieci?

– To nie takie proste.

Może powinienem raczej spotkać się z psychiatrą, przemknęło mu przez głowę. Nie potrafił uporządkować ani nazwać swoich emocji, a w tym z pewnością prawnik nie jest w stanie mu pomóc.

– Panie Avery…

Ocknął się z zamyślenia.

– Mój ojciec umiera na skutek niewydolności nerek.

– Przykro mi.

W jej spojrzeniu dostrzegł współczucie.

– Konieczny jest przeszczep, ale może nie doczekać się organu do transplantacji. Postanowiłem więc zostać dawcą. Zrobiłem wszystkie niezbędne badania i. . .

– I co?

Pierce zerwał się z miejsca i zaczął nerwowo przechadzać po drogim orientalnym dywanie utrzymanym w pastelowych barwach różu i zieleni.

– Okazało się, że nie jestem jego synem.

Wiele razy powtarzał w myślach to zdanie, ale nawet teraz, kiedy pierwszy raz wypowiedział je głośno, wydawało się nie do zaakceptowania.

– Został pan adoptowany i dopiero teraz to wyszło na jaw?

– Matka twierdzi, że nie.

– Więc związek pozamałżeński?

Pierce uśmiechnął się w duchu.

– Nie sądzę. Matka nie byłaby do tego zdolna. Zawsze go bardzo kochała. Początkowo podejrzewałem, że zostałem adoptowany, ale matka była w takim samym szoku jak ja, kiedy lekarz nas o tym poinformował.

– Czyli pozostaje jedyna ewentualność. Został pan jako niemowlę podmieniony w szpitalu na oddziale noworodków.

– Ciotka mojej matki, a moja babka cioteczna, jest lekarką i tej nocy miała dyżur. Nie sądzę, żeby dopuściła do czegoś takiego.

– Czego więc pan ode mnie oczekuje?

Siedział bezradnie w fotelu, tępo patrząc na obraz przedstawiający Thomasa Jeffersona. Były prezydent miał dużo nieślubnych dzieci. Do tej pory istniało wiele kontrowersji dotyczących jego ojcostwa.

Pierce nigdy nie zastanawiał się nad swoimi relacjami rodzinnymi. Był silnie związany z rodzicami, jak prawdziwy syn, chociaż w wieku dojrzewania bywał trudny, jak większość nastolatków. Wiadomość, że nie został wychowany przez biologicznego ojca, stanowiła dla niego głęboki wstrząs. Jeśli nie był Pierce’em Avery, to kim właściwie był? To pytanie go dręczyło.

– Matka spędza całe dni w szpitalu przy łóżku ojca. Ma nadzieję, że jego stan poprawi się na tyle, że będzie można go zabrać do domu.

– A pan?

– Poinformowałem swojego zastępcę, że biorę wolne. Doskonale sobie poradzi, więc w tej kwestii nie mam żadnych obaw. Będę całkowicie dyspozycyjny. Chcielibyśmy zakończyć dochodzenie w możliwie najkrótszym czasie. Powiedzieliśmy ojcu, że ja nie kwalifikuję się jako dawca nerki, ale nie wyjawiliśmy mu całej prawdy. To jest dla nas sprawa wielkiej wagi i liczymy na pani pomoc.

Według opinii Nikki, Pierce Avery nie sprawiał wrażenia mężczyzny, który potrzebuje pomocy, a już na pewno nie ze strony kobiety. Był dobrze zbudowany, miał na oko jakieś metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Wydawało się, że jest w stanie przenosić góry.

No i wyglądał na mężczyznę stworzonego, żeby opiekować się kobietą. Wyczuwała to instynktownie. Była wykształcona, nowoczesna i niezależna finansowo. Nie miała pojęcia, dlaczego ugięły się pod nią kolana na samą myśl, że ten potężny mężczyzna otacza ją opiekuńczym ramieniem. Wszystko przez te hormony, pomyślała.

– Na początek zażądamy wglądu w szpitalne akta – odezwała się opanowanym głosem.

Pierce Avery oczekiwał natychmiastowych działań, więc postanowiła działać zgodnie z jego życzeniem.

Przyszły klient nie wykazał wielkiego entuzjazmu.

– Ten szpital funkcjonował kiedyś jako jednostka prywatna. W połowie lat dziewięćdziesiątych został wchłonięty przez potężną korporację i przestał istnieć.

– Jednak kartoteka musiała zostać gdzieś przekazana.

– Mamy taką nadzieję. Ile czasu zajmie dotarcie do nich?

Nikki zmarszczyła brwi.

– Wydaje się panu, że mogę cały swój czas zawodowy poświęcić na rozwikłanie pana sprawy?

W głębi serca rozumiała jego determinację, chociaż nie akceptowała takiego podejścia.

– Dobrze zapłacimy.

Ta uwaga wyprowadziła ją z równowagi.

– Nie podoba mi się, kiedy bogacze szastają pieniędzmi i oczekują, że wszyscy będą tylko czekać na ich skinienie.

Spojrzał na oprawione w kosztowne ramki dyplomy.

– Studia na Harvardzie słono kosztują. Nie sądzę, żeby pani musiała liczyć się z pieniędzmi.

– Byłby pan zaskoczony – odparła, opanowując rozdrażnienie.

– Nigdy nie miałem zbyt wysokiej opinii na temat prawników.

– Czy zawsze jest pan taki nieuprzejmy? – Wstała, wygładzając spódnicę.

– Czy pani zawsze jest taka trudna? – odpowiedział pytaniem na pytanie i wstał.

Zauważyła, że wpatrywał się w nią ciemnymi oczami, zbyt pięknymi jak na mężczyznę.

– Rzadko zdarzają mi się konfliktowe sytuacje z klientami. Nie bardzo rozumiem, o co panu chodzi.

– Ostatnio nie jestem sobą – zauważył nieco zmieszany.

– Czy mam to potraktować jako przeprosiny?

– Nadal podtrzymuję, że zbytnio nie cenię prawników.

– W tej chwili nie ma pan wielkiego wyboru.

– Nie przyszedłem tu z własnej woli – rzucił z gniewnym błyskiem w oczach.

– Nie – powiedziała przeciągle. – Mamusia panu kazała. – Celowo usiłowała wyprowadzić go z równowagi.

Nic takiego się nie stało. Ku jej zaskoczeniu wybuchł głośnym śmiechem.

– Chyba pierwszy raz w życiu płacę za to, żeby ktoś mnie obrażał.

Pokiwała głową. Zauważyła, że coś między nimi zaiskrzyło.

– Wyzwala pan we mnie najgorsze uczucia. Nie flirtuję z klientami – ucięła stanowczo.

– Dlaczego to biuro zostało wystawione do wynajęcia? – Zmienił temat.

W sali sądowej występowała z wypracowaną pewnością siebie, ale niespodziewane pytanie zupełnie zbiło ją z tropu. Długo nie odpowiadała.

– Tajemnica państwowa? – Pierce przechylił głowę.

– Wcale nie. Wycofuję się z prywatnej praktyki. Otrzymałam propozycję pracy w kancelarii prawnej w Waszyngtonie.

– Wyczułem w pani głosie pewne wahanie.

– Poprosiłam o czas na zastanowienie. Skończyłam studia sześć lat temu. W ciągu tego okresu nie miałam urlopu, jedynie długie weekendy. Czuję się wypalona.

– Chyba zamknięcie prywatnej praktyki równa się podjęciu decyzji.

– Niezupełnie. Nawet jeśli odrzucę ofertę pracy, chciałabym spróbować czegoś innego, na przykład działalności prawniczej non profit.

– Nie wzbogaci się pani w ten sposób.

– A słyszał pan o czymś takim jak realizowanie własnych pasji? Nie chcę czekać, aż okaże się, że jestem na to za stara.

– Rozumiem.

Szczerze w to wątpiła, bo sprawiał wrażenie zarozumiałego i pewnego siły swoich pieniędzy.

– Musimy się pożegnać. Za chwilę mam następne spotkanie.

– Nie szkodzi. Dowiedziałem się wszystkiego, na czym mi zależało. Podczas kolejnego spotkania będę miał panią wyłącznie dla siebie.

Nie wiedziała, czy to jej wyobraźnia tak działała, czy też jego komentarz był wyjątkowo dwuznaczny.

– Idę na urlop – powiedziała z naciskiem.

– Wiem. I na poszukiwanie swojej drogi życiowej. W tym ostatnim mogę pomóc. A tymczasem rozwikłamy wspólnie mroczną tajemnicę mojego pochodzenia. Zapłacę honorarium, jakiekolwiek by ono było, a przy tym się pani odpręży.

– Nie zgodziłam się jeszcze przyjąć tej sprawy. No i skąd pan wie, że uda mi się wyluzować?

– Przekona się pani – odparł, przysiadając na kosztownym blacie biurka.

Tytuł oryginału: A Wolff at Heart

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2013

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Małgorzata Pogoda

Korekta: Joanna Rososińska

© 2013 by Janice Maynard

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1971-6

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.