Zapomniany żołnierz. Rzecz o Stanisławie Juraszku - Piotr Wiernik - ebook

Zapomniany żołnierz. Rzecz o Stanisławie Juraszku ebook

Piotr Wiernik

3,0

Opis

Od autora

Na bibliotecznej półce leży pożółkły dokument. Jego autorem był Stanisław Juraszek. Został napisany w listopadzie 1943 roku. Ma on swoją historię i będzie o nim jeszcze mowa, gdyż stał się inspiracją do powstania tej książki. Z upływem lat idą w zapomnienie losy pojedynczych ludzi. Chciałoby się jednak wiedzę o nich zachować i przekazać potomnym. Przywołać wydarzenia z nimi związane i powiedzieć, że bez nich nie byłoby tego, czym w latach czterdziestych XX wieku zajmował się cały świat, a mianowicie sukcesu w zniszczeniu faszyzmu w Europie i japońskiego militaryzmu w Azji. To się udało dzięki gigantycznemu wysiłkowi milionów ludzi, szczególnie żołnierzy, którzy z bronią w ręku szli i umierali za wolną od przemocy Ziemię.

Wśród nich był Stanisław Juraszek, z wyboru nauczyciel i artysta malarz, a z konieczności oficer Wojska Polskiego. Poległ, oddał życie i przeszedł do historii, którą tworzył, a której karty powoli przykrywa kurz. Książką przypominam jego drogę życiową. Powstała, jako hołd oddany człowiekowi, który pozbawiony możliwości wyboru decyduje się walczyć w imię tych ideałów, które wpojono mu w domu rodzinnym, szkole, na studiach i w służbie wojskowej. Użycie w tytule frazy „zapomniany żołnierz” jest celowe. To skrót oddający prawdę o pamięci historycznej. Honoruje ona bezimiennie miliony osób, które zaistniały w tej walce, ale nie pochyla się nad pojedynczą mogiłą. Książka ma zachować w pamięci z imienia i nazwiska los pojedynczego żołnierza polskiego, który poległ na polu chwały i na trwałe zapisał się w księdze bohaterów. Niech będzie też skromnym liściem do wieńca, który winien stale spoczywać na jego mogile.

Według potocznego wyobrażenia bohaterska śmierć uwzniośla a polegli jawią się jako ludzie bez skazy. Staszek był jednak normalnym człowiekiem i zwyczajne ludzkie cechy jakie miał podkreślają najgłębszy wymiar jego bohaterstwa.Biografia ze swej istoty nie może być oryginalna. Stara się uporządkować daty i wydarzenia jeśli się zachowały, myśli i opinie bohatera oraz pamiętających go osób. Wszystko, czym dysponuję po dziesiątkach lat od opisywanych wydarzeń, to kilka informacji, ledwie garść zapisanych lub zadrukowanych kartek i nieliczne fotografie. I dlatego książka ma formę dwudziestu szkiców starających się opisać fakty, do których udało się autorowi dotrzeć.

Z dokumentów można wyczytać daty, miejsca, decyzje. Nie zawierają one tego, co im towarzyszyło - emocji obecnych w życiu bohatera książki. Dlatego szkicując etapy jego drogi sięgałem do wspomnień tych osób, których los był podobny. Praca nie powtarza tego, co już przewertowali i opisali historycy. Tylko w niezbędnym dla narracji zakresie wykorzystano znane historyczne, naukowe czy pamiętnikarskie opracowania.

Idziemy krok za krokiem śladami bohatera książki, stawiając je dokładnie tam gdzie i on je stawiał. Jedne są wyraźnie widoczne i ułatwiają opis, inne ledwie zarysowane, a jeszcze inne dostrzegamy jedynie oczami wyobraźni, która podpowiada jak mogły się toczyć jego losy w konkretnym czasie i miejscu. Tropy nie zawsze są wyraziste i dlatego szkice starają się powiązać je z epoką, w której przyszło mu żyć i walczyć. Tak naprawdę to, co można było zebrać o jego życiu to zaledwie okruchy, dlatego książka ukazuje go na tle historycznych obrazów, które przetaczały się na oczach jego i innych osób. Swego czasu Miguel Cervantes napisał: „Kłamliwych historyków należałoby skazywać na śmierć jak fałszerzy pieniędzy”. Przypomnijmy, że w jego czasach fałszowanie monety było zbrodnią. Kierując się tym przesłaniem, mimo często braku konkretnej wiedzy o Staszku nie opisuję jego życia kłamliwie.

Zarysowana biografia nie jest skończoną całością. Zostawia wiele otwartych kart, które z braku informacji nie zostały zapisane. Książka nie jest opracowaniem naukowym i aby stała się bardziej czytelna pozbawiona została odnośników bibliograficznych. Zawiera jedynie wykaz materiałów wykorzystanych bądź cytowanych w tekście, ale nie przywołuje ich w tych miejscach. Podobny zabieg zastosowano przy sięganiu po informacje zawarte w Internecie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 418

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Piotr Wiernik

Zapomniany żołnierz

Rzecz o Stanisławie Juraszku

Wałbrzych 2011

Copyright © by Piotr Wiernik, 2011

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2012

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana bez pisemnej zgody Autora.

Kontakt z Autorem: [email protected]

Opracowanie graficzne i projekt okładki: Daniel Jasiński, [email protected]

ISBN: 978-83-933996-4-2

Wydawnictwo Psychoskok

ul. Chopina 9, pok. 23 , 62-507 Konin

tel. (63) 242 02 02

http://wydawnictwo.psychoskok.pl

e-mail:[email protected]

Zdjęcie na okładce i stronie tytułowej, podwójnie awers Krzyża Walecznych. Na okładce w tle - rękopis bohatera książki

Dedykacja

Pamięci Wandy Kwaśniewskiej, która była mi drugą Matką

Autor

Wykaz skrótów

Skrót

Rozwinięcie skrótu

ABP

Arcybisku

p

ACz

Armia

Czerwona

AP

n BW

Armia

Polska na Bliskim Wschodzie

AP

n W

Armia

Polska na Wschodzie

AP

w ZSRR

Armia

Polska w ZSRR

ASP

Akademia

Sztuk Pięknych

BA

Baza

Armii

BAON

Batalio

n

BKP

Brygada

Kawalerii Pancernej

BKS

Brygada

Kadrowa Strzelców

BP

Brygada

Piechoty

Bp

Bisku

p

BSK

Brygada

Strzelców Karpackich

BS

Brygada

Strzelców

BSP

Batalion

Strzelców Podhalańskich

CKM

Ciężki

Karabin

Maszynowy

CWA

Centrum

Wyszkolenia Armii

DG

Dywizja

Grenadierów

DP

Dywizja

Piechoty

II

RP

Druga

Rzeczpospolita Polska

2.KP

Drugi

Korpus Polski

DS

Dywizja

Strzelców

DKPR

P

Dywizyjny

Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty

10.BP

M

Dziesiąta

Brygada

Pancerno-Motorowa

GEN.

Generał

11.KD

P

Jedenasta

Karpacka Dywizja Piechoty

KPT.

Kapita

n

KOP

Korpus

Ochrony Pogranicza

Ks.

Ksiądz

LO

Liceum

Ogólnokształcące

MJR

Majo

r

MON

Ministerstwo

Obrony Narodowej

MS

Ministerstwo

Sprawiedliwości

MSW

Ministerstwo

Spraw Wojskowych

M

W R i O P

Ministerstwo

Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego

NKWD

(ros.) Narodnyj

Kamisariat Wnutriennych Dieł (Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych)

NW

Naczelny

Wódz

ON

Obrona

Narodowa

OPL

Obrona

Przeciwlotnicza

OSP

Ochotnicza

Straż Pożarna

5.DA

P

Piąty

Dywizjon

Artylerii Przeciwlotniczej

Podch.

Podchorąży

PKPR

Polski

Korpus Przysposobienia i Rozmieszczenia

PKU

Powiatowa

Komenda Uzupełnień

PPŁK

Podpułkownik

PCK

Polski

Czerwony Krzyż

5.KD

P

Piąta

Kresowa

Dywizja Piechoty

1.KP

Pierwszy

Korpus Polski

PPANC.

Przeciwpancern

y

PPOR.

Podporuczni

k

POR.

Poruczni

k

PŁK

Pułkownik

PP

Pułk Piechoty

PRL

Polska

Rzeczpospolita Ludowa

PROF.

Profeso

r

PSN

Państwowe

Seminarium

Nauczycielskie

PSP

Państwowa Straż Pożarna

10.PS

K

Dziesiąty Pułk Strzelców Konnych

PSK

Pomocnicza

Służba Kobiet

PTT

Polskie

Towarzystwo Tatrzańskie

PTTK

Polskie

Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze

PSZ

na Z

Polskie

Siły Zbrojne na Zachodzie

RKM

Ręczny

Karabin

Maszynowy

RP

Rzeczypospolita

Polska

SBSK

Samodzielna

Brygada Strzelców Karpackich

SBSP

Samodzielna

Brygada Strzelców Podhalańskich

7.DP

Z

Siódma

Dywizja

Piechoty Zapasowa

SzPR

P

Szkoła Podchorążych

Rezerwy

Piechoty

3.DS

K

Trzecia

Dywizja Strzelców Karpackich

VM

Virtuti

Militari

WP

Wojsko

Polskie

ZSE

Zespół Szkół Ekonomicznych

ZSRR

Związek

Socjalistycznych

Republik Radzieckich

ZWZ/A

K

Związek

Walki

Zbrojnej/Armia Krajowa

Umarłych pamięć dotąd trwa,

Dokąd pamięcią im się płaci.

Chwiejna waluta. Nie ma dnia,

by ktoś wieczności swej nie tracił.

Wisława Szymborska

Od autora

Na bibliotecznej półce leży pożółkły dokument. Jego autorem był Stanisław Juraszek. Został napisany w listopadzie 1943 roku. Ma on swoją historię i będzie o nim jeszcze mowa, gdyż stał się inspiracją do powstania tej książki.

Z upływem lat idą w zapomnienie losy pojedynczych ludzi. Chciałoby się jednak wiedzę o nich zachować i przekazać potomnym. Przywołać wydarzenia z nimi związane i powiedzieć, że bez nich nie byłoby tego, czym w latach czterdziestych XX wieku zajmował się cały świat, a mianowicie sukcesu w zniszczeniu faszyzmu w Europie i japońskiego militaryzmu w Azji. To się udało dzięki gigantycznemu wysiłkowi milionów ludzi szczególnie żołnierzy, którzy z bronią w ręku szli i umierali za wolną od przemocy Ziemię.

Wśród nich był Stanisław Juraszek, z wyboru nauczyciel i artysta malarz, a z konieczności oficer Wojska Polskiego. Poległ, oddał życie i przeszedł do historii, którą tworzył, a której karty powoli przykrywa kurz.

Książką przypominam jego drogę życiową. Powstała, jako hołd oddany człowiekowi, który pozbawiony możliwości wyboru, decyduje się walczyć w imię tych ideałów, które wpojono mu w domu rodzinnym, szkole, na studiach i w służbie wojskowej.

Użycie w tytule frazy „zapomniany żołnierz” jest celowe. To skrót oddający prawdę o pamięci historycznej. Honoruje ona bezimiennie miliony osób, które zaistniały w tej walce, ale nie pochyla się nad pojedynczą mogiłą.

Książka ma zachować w pamięci z imienia i nazwiska, los jednostkowego żołnierza polskiego, który poległ na polu chwały i na trwałe zapisał się w księdze bohaterów. Niech będzie też skromnym liściem do wieńca, który winien stale spoczywać na jego mogile.

Według potocznego wyobrażenia bohaterska śmierć uwzniośla, a polegli jawią się jako ludzie bez skazy. Staszek był jednak normalnym człowiekiem i zwyczajne ludzkie cechy, jakie miał, podkreślają najgłębszy wymiar jego bohaterstwa.

Biografia, ze swej istoty, nie może być oryginalna. Stara się uporządkować daty, wydarzenia i jeśli się zachowały, myśli i opinie bohatera oraz pamiętających go osób. Wszystko, czym dysponuję po dziesiątkach lat od opisywanych wydarzeń, to kilka informacji, ledwie garść zapisanych lub zadrukowanych kartek i nieliczne fotografie. I dlatego książka ma formę dwudziestu szkiców starających się opisać fakty, do których udało się autorowi dotrzeć.

Z dokumentów można wyczytać daty, miejsca, decyzje. Nie zawierają one tego, co im towarzyszyło - emocji obecnych w życiu bohatera książki. Dlatego szkicując etapy jego drogi, sięgałem do wspomnień tych osób, których los był podobny. Praca nie powtarza tego, co już przewertowali i opisali historycy. Tylko w niezbędnym dla narracji zakresie wykorzystano znane historyczne, naukowe czy pamiętnikarskie opracowania.

Warto iść krok za krokiem śladami bohatera książki, stawiając je dokładnie tam, gdzie i on je stawiał. Jedne są wyraźnie widoczne i ułatwiają opis, inne ledwie zarysowane, a jeszcze inne dostrzega się jedynie oczami wyobraźni, która podpowiada, jak mogły się toczyć jego losy w konkretnym czasie i miejscu. Tropy nie zawsze są wyraziste i dlatego szkice starają się powiązać je z epoką, w której przyszło mu żyć i walczyć. Tak naprawdę to, co można było zebrać o jego życiu to zaledwie okruchy, dlatego książka ukazuje go na tle historycznych obrazów, które przetaczały się na oczach jego i innych osób. Swego czasu Miguel Cervantes napisał, że: „Kłamliwych historyków należałoby skazywać na śmierć jak fałszerzy pieniędzy”. Warto przypomnieć, że w jego czasach fałszowanie monety było zbrodnią. Kierując się tym przesłaniem, mimo często braku konkretnej wiedzy o Staszku , autor stara się nie opisywać kłamliwie życia bohatera książki.

Zarysowana biografia nie jest skończoną całością. Zostawia wiele otwartych kart, które z braku informacji nie zostały zapisane. Książka, nie jest opracowaniem naukowym i aby stała się bardziej czytelna, pozbawiona została odnośników bibliograficznych. Zawiera jedynie wykaz materiałów wykorzystanych bądź cytowanych w tekście, ale nie przywołuje ich w tych miejscach. Podobny zabieg zastosowano przy sięganiu po informacje zawarte w Internecie.

Liczne jest grono osób, które pomogły w powstaniu szkiców. Bardzo przydatne były fakty zapamiętane i przekazane przez rodzinę bohatera, szczególnie jego siostry i bratanka: Krystynę Helenę Byrdy, Teresę Hańderek oraz Antoniego Juraszka. Wnuk pierwszej Łukasz Loranc, wniósł niebagatelny wkład w powstanie tej pracy. Pomoc uzyskałem od Krystyny Ponikwy i jej męża Zdzisława, córki Teresy, która wykazała dociekliwość w poszukiwaniu materiałów z przeszłości. Wykorzystałem przekazane przez krewnych zdjęcia obrazujące przede wszystkim twórczość artystyczną Staszka. Dziękuję za to rodzinom Kogutowskich, Waligórów, Wojdak.

Pomocne informacje i inny przydatny wkład intelektualny otrzymałem z wielu miejsc i od różnych osób. Wymieniam je z szacunkiem: dr Paweł Amałowicz – Wrocław, Edward Dereń – Świebodzice, Iain Flett, Ashley Leggatt – Dundee, M. Goddard (Mrs), Jadwiga Kowalska – Londyn, Władysław Górny, Antonina Kotrys – Rybarzowice, Joanna Grabowska, prof. Wojciech Narębski, ks. Jarosław Raźny – Kraków, Eros Gregorini – Senigallia, Krzysztof Grygiel, Jerzy Jurczak, dr Jerzy Polak, Leszek Ryś, Jolanta Sprzączkowska – Bielsko-Biała, Mirosława Kowal – Krotoszyn, Jacek Krasnodębski – Sokołów Podlaski, Jerzy Mach, Marek Malinowski, Danuta Mika – Wałbrzych, Ewa Nadzieja – Rzym, Bolesław Stochmal - Strzegom, dr Mirosław A. Supruniuk – Toruń.

Józef Kovar i Irena Kovar z Londynu pomagali przy pisaniu książki, dzieląc się posiadanymi informacjami i materiałami.

Dużej pomocy udzielił autorowi Stanisław Chucher z Pisarzowic, przekazując materiały swojego ojca Edwarda, kolegi bohatera książki.

W wałbrzyskiej „Bibliotece pod Atlantami” i bibliotece „Muzeum Gross Rosen” otrzymano życzliwą pomoc pracujących tam bibliotekarek.

Piotr Nater z Poznania dokonał licznych tłumaczeń tekstów angielskich, bez których książka nie mogłaby powstać. Należą mu się za to serdeczne podziękowania.

Podziękowania również dla przyjaciela dra Zenona Cyktora z Wałbrzycha za to, że zechciał wnikliwie przeczytać rękopis, zgłosić cenne uwagi, pomagając nadać tekstowi większą spójność i przejrzystość.

Praca mogła powstać dzięki Bożenie, córce Staszka, która wspierając proces twórczy autora, służyła zachowanymi w pamięci informacjami.

Wszystkim wymienionym należy się ukłon wdzięczności za okazane wsparcie.

Umarli mówią,

stanowią jakieś mniej

lub bardziej określone zobowiązanie.

Niekiedy umarli zobowiązują mocniej niż żywi.

U grobu zmarłego

człowiek uświadamia sobie,

że jest dziedzicem.

Ks. Józef Tischner

Wstęp

Był wczesny ranek w sobotę 22 lipca 1944 roku. Nad Adriatykiem za włoskim miastem Ankona już na przedpolach Senigalli, poległ w boju podporucznik Stanisław Juraszek, oficer 1. Batalionu, 3. Dywizji Strzelców Karpackich, 2. Korpusu Polskiego.

Żołnierska śmierć dopadła go z ręki grenadiera 278. Dywizji Piechoty Wehrmachtu. Zginął daleko od rodzinnych Rybarzowic położonych w pięknych Beskidach, do których niedane mu było powrócić. Został pochowany na cmentarzu wojennym w Loreto w ziemi, którą także wyzwolił.

Jak wielu, wracał do Polski, pokonując tysiące kilometrów, przemierzając prawie całą Europę i ogromny szmat Azji. Jego żołnierska droga była typowa dla wielu tysięcy Polek i Polaków, których wojenne losy rozproszyły po świecie.

I o tym jest ta książka.

Dzieciństwo

Stanisław Juraszek nazywany w rodzinie Staszkiem, przyszedł na świat we wtorek 27 kwietnia 1915 roku. Narodziny nastąpiły w Rybarzowicach wsi leżącej pomiędzy Beskidem Małym a Śląskim, w powiecie Biała wówczas przynależnym do województwa krakowskiego. Sam powiat istniał w latach 1855-1950 i od chwili powstania aż do 1918 roku był częścią austriackiej Galicji.

Bliższy ogląd jego ojczystej ziemi, ukazuje nam krainę w przeszłości trudną do ludzkiego bytowania, ale mającą swoją urodę. Zachwyca ona przybywających do niej ludzi, bo zderzają się tu dwie krainy geograficzne tworzące dużą różnorodność krajobrazową i przyrodniczą. Z jednej strony otacza Rybarzowice swą rzeźbą teren Beskidu Śląskiego, który charakteryzuje duża różnica wysokości i znaczna stromizna stoków. Z drugiej zaś Beskid Mały wypiętrza się stromym progiem nad wyrównaną wierzchowiną Pogórza Śląskiego. Wzniesienia zachęcają do ich zdobywania, do szukania odpowiedzi na pytanie, co jest za nimi, jaka wędrowca czeka tam niespodzianka, jaki kolejny widok z góry ukaże się jego oczom?

Wędrując dolinami otaczającymi wieś można podziwiać widok wzniesień Klimczoka, Skrzycznego, czy po przeciwnej stronie Magurki. Ciemna zieleń lasów iglastych pokrywających zbocza, z prześwitującym spoza wierzchołków słońcem, nadaje okolicy urok osobliwy. Poranne mgły i skrząca się rosa na trawie, zawsze wywołuje radość obserwatora, że obcuje z piękną przyrodą. Zalegające w dolinach chmury i mgły czynią wrażenie płynącego wokół wzgórz szerokiego strumienia, podążającego gdzieś w bliżej nieznaną dal.

Tym widokom towarzyszy różnokolorowa barwa łąk i pól uprawnych otaczających ludzkie sadyby, z pochyłymi dwuspadowymi dachami domostw tak budowanymi od setek lat, aby łatwiej spływał z nich obfity śnieg.

Zimą, kiedy biały puch pokrywa iglaki, stoją one szeregami, w grupkach lub w samotności, przypominając posągi okryte całunami, dostojnie przypatrujące się ludziom. Gdzieniegdzie widać przydrożną kapliczkę postawioną na pamiątkę ważnego dla mieszkańców wydarzenia.

Powykręcane gałęzie drzew liściastych, także licznie tu rosnących, kształtowane przez silne i często wiejące wiatry, przypominają ręce wyciągnięte w błagalnym geście proszalnym.

Urok tej ziemi, wcześniej czy później wpłynął także na Staszka, budując w nim wyczucie na piękno i barwy natury. Tu zapewne powstawały w jego wyobraźni najpierw dziecka, a później wyrostka, pierwsze jeszcze nie malarskie kolorowe obrazy.

Również historia tej ziemi stanowiła dobre podłoże dla rozwoju wrażliwości dziecka. Wieś, w której urodził się Staszek, wywodzi swe początki od zakonu cystersów, który z nadania panującego zagospodarowywał rolniczo te ziemie, tworząc tu zręby gospodarki rybnej i być może stąd bierze się jej nazwa.

Strażacy ochotnicy z Rybarzowic pisząc dzieje wsi zaznaczają, że przeżywała ona różne koleje losu. Lokalne wydarzenia i tradycja łączyły ludzi, co miało wpływ na kształtowanie się zachowań żyjącego tu ludu. Na przykład w 1655 r. uczestniczyli oni w walce ze Szwedami wyprawiając się z ludnością nieodległych Łodygowic na Czorsztyn, biorąc także udział w odsieczy Częstochowy, zdobyciu Wielunia i Oświęcimia.

Łodygowice stanowiące lokalne centrum, oddziaływały przez dziesiątki lat na najbliższą okolicę. W jej orbicie przez długi czas były też Rybarzowice. Dominacja pierwszej miejscowości wynikała z faktu, że była jedną z najstarszych wsi na Żywiecczyźnie, bo istniała już w XIV wieku i dobrego jej usytuowania, mniej więcej w połowie drogi między Bielskiem a Żywcem. Klucz łodygowicki, którego właściciele dość często się zmieniali, obejmował także grunty i lasy położone w Rybarzowicach.

W jaki sposób w tych górach znaleźli się ludzie, kiedy przybyli na nią praojcowie Staszka? Według części badaczy, początki niektórych miejscowości Beskidu Małego i Śląskiego związane są z okresem walki z pogaństwem, bo okoliczne góry i gęste lasy dawały dobre schronienie przed postępującym chrześcijaństwem. Trwałe osadnictwo w Beskidach rozpoczęło się z opóźnieniem w stosunku do nizin, gdyż człowiek z równin niechętnie osiedlał się w górach, gdzie były niesprzyjające warunki przyrodnicze. Ale kiedy z przyczyn ekonomicznych już tu dotarł ,przyniósł ze sobą uprawę roli. Znaczne ceny mąki, w sytuacji rosnącego zapotrzebowania na żywność, uzasadniały ten kierunek produkcji, która stała się powszechna i w górach.

Zasiedlanie tych wzniesień trwało aż do XVI wieku, zapewne także obszaru Rybarzowic, choć bez badań historyczno-genealogicznych nie da się ustalić, od kiedy przodkowie Staszka zamieszkali tę ziemię. Historia osady zapisana na stronie internetowej miejscowego zespołu szkół podaje, że pierwszym dokumentem, ją wymieniającym jest: „Spis z 1581 r., z którego wynika, że wieś należała do parafii Radziechowy i była typową wsią kmiecą”. Według spisu: „Posiadała wtedy 3 półłanki kmiece (łan średniowieczna miara powierzchni, wystarczająca dla wyżywienia jednej rodziny, równa 42 morgom) oraz 4 komorników bez bydła”.

Być może wśród wolnych kmieci lub zagrodników gospodarujących na tym obszarze znalazłoby się i Staszka protoplastów. A może stanowili własność kolejnych panów tych ziem: Zbarskich, Wiśniowieckich, Warszyckich, Wielopolskich i na koniec Habsburgów i w 1848 r. jak wszyscy chłopi galicyjscy zostali uwłaszczeni, otrzymując wolność osobistą.

Sama wieś także lokalnie miała znaczącą pozycję. Przebiegała przez nią droga zwana „furmancem”, idąca z Białej do Żywca i dalej na Słowację i Węgry. Według Antoniego Juraszkabył to boczny gościniec, prowadzący do głównego traktu, którym nie mogły jeździć ciężkie wozy. W. Górny1 podaje, że: „Furmaniec był główną drogą (…). Dopiero po roku 1844, kiedy była wybudowana droga z Białej do Żywca, zwana „cesarską” poprowadzona była nieco po innym terenie i wtedy furmaniec stał się już drogą podrzędną”.

Szlakiem tym przemieszczały się karawany handlowe w stronę Żywca i dalej oraz w odwrotnym kierunku. W. Górny przypomina, że: „W Rybarzowicach na Kępie była karczma- zajazd, w której zatrzymywały się karawany kupieckie podążające do Węgier i w odwrotnym kierunku na Morawy i do Prus, jak wtedy nazywano Śląsk”. Kupcy, woźnice, kramarze i wędrowni rzemieślnicy idąc przez wieś oraz zatrzymując się na popas w karczmie, przynosili ze sobą nowinki z innego świata, wzbogacając mieszkańców w różne wiadomości.

To oczywiście sprzyjało podnoszeniu świadomości ludności, czyniąc ją bardziej otwartą na świat, lepiej rozumiejącą zachodzące zmiany i przemiany cywilizacyjne.

Traktem tym wielokrotnie maszerowały także kolumny wojsk. Tędy w roku 1655 król Jan Kazimierz z niewielką asystą uciekał z Żywca na Śląsk. W 1683 roku maszerowało także boczne skrzydło wojsk Jana III Sobieskiego, spieszącego na odsiecz Wiednia. W 1805 roku przechodziły oddziały rosyjskie zdążające pod Austerlitz (Sławków), na słynną bitwę trzech cesarzy. Innym razem szli tędy Rosjanie spiesząc z pomocą Austrii, w tłumieniu węgierskiego zrywu wolnościowego w latach 1848-1849. W roku 1846, gdy wybuchło w Małopolsce powstanie, aby nie dopuścić do większych zaburzeń, rząd austriacki zgromadziła na tych terenach liczne oddziały wojska. W Rybarzowicach także przebywał jeden z nich, zakwaterowany w domach mieszkańców.

Co o tych wydarzeniach wiedział Staszek, co adaptował do swej wyobraźni, najpierw dziecięcej, a później młodzieńczej? Można sądzić po latach, że wiele. Zamieszkiwanie na pograniczu zawsze tworzy specyficzny typ człowieka. Wzajemne kontakty sąsiadujących ze sobą różnych nacji sprzyja większej ich otwartości na świat. To stało się także udziałem naszego bohatera.

Powiat Biała leżał na pograniczu Małopolski i Śląska Cieszyńskiego. Wówczas był częścią Galicji, co oznaczało, że syn Juraszków zdążył być poddanym cesarza Franciszka Józefa I. Kilka lat swojego krótkiego życia spędził w Białej, od 1926 roku już w Białej Krakowskiej, która w 1951 r. utraciła swoją samodzielność na rzecz nowego tworu miejskiego Bielska-Białej. W tych miastach zlały się tradycje obu regionów. Miały one bezpośredni wpływ na ukształtowanie charakteru, postaw i zachowań Staszka.

Przodkowie Staszka rodzili się, żyli i pracowali wśród górskich stoków Beskidów, stając się cząstką tej ziemi, jej kultury i tradycji. Tu kształtowały się w ciężkiej pracy i niełatwych warunkach bytowania ich cechy usposobienia.

Nazwisko Juraszek jest popularne na tej ziemi. Współcześnie w powiecie żywieckim nosi je ponad 950 osób a w mieście i powiecie Bielsko-Biała prawie 230. Pochodzenie tego nazwiska wywodzi się od imienia Jerzy.

Świerczek2nazwisko panieńskie matki Staszka nosi prawie 370 mieszkańców miast i powiatów Bielska-Białej i Żywca. Jest to stare polskie nazwisko szlacheckie. Dzięki fundacji Jakuba Świerczka z Rybarzowic w 1687 r. pomalowano powiększony kościół w Łodygowicach. Żydzi mieszkający w Rybarzowicach i okolicznych wsiach uzyskali w 1894 roku od wójta Józefa Świerczka zezwolenie na wybudowanie bożnicy. W rodzinnych przekazach nikt jednak nie powołuje się na szlacheckie koligacje. To nazwisko ma w swoim gronie zarówno herbowych, jak i plebs.

Zachowało się niewiele informacji o przodkach Staszka. Ze strony ojca był nim Michał Juraszek - kowal z Moszczanicy, który ożenił się z Marią Adamus z Rybarzowic i jak wynika z rodzinnych przekazów zamieszkiwali we wsi panny młodej. Być może dopiero z tą chwilą Juraszkowie tam się znaleźli. Moszczanicę, kiedyś wieś, obecnie dzielnica Żywca, przyłączono do miasta w 1976 roku. Jej położenie kilka kilometrów od Rybarzowic powodowało, że dla Michała Juraszka uderzanie w konkury do panny z tej wioski nie stanowiło odległościowego problemu.

Nazwisko Adamus3 jest jednym z popularniejszych w tym regionie. W Bielsku-Białej nosi je ponad 250 osób, a w Żywcu ok.100. Także w pobliskich Wadowicach jest ich ponad 250.

Ze strony matki dziadkiem Staszka był Kacper Świerczek, ożeniony z Anną Dobiją. Oboje pochodzili z Rybarzowic. Dobijowie mają liczne gniazda rodzinne na tej ziemi. W Bielsku-Białej nosi to nazwisko prawie 400, zaś w Żywcu ponad 180 osób. Prawdopodobnie z tego rodu wywodził się Ludwik Dobija, w latach 1908-1926 poseł do sejmu austriackiego i następnie polskiego, jeden z inicjatorów budowy szkoły nie tylko w Rybarzowicach, ale i innych wsiach na terenie powiatów bialskiego i żywieckiego.

Nie wiadomo, od kiedy protoplaści Staszka noszą dziś posiadane nazwiska. Ich nadawanie w Polsce następowało znacznie później niż w zachodniej Europie. Obowiązek legitymowania się nimi wprowadziły dopiero rządy zaborców, częstokroć z uprzywilejowaniem języka urzędowego, co w przypadku Galicji oznaczało niemiecki. Nic nie wskazuje na to, aby jego przodkom nadano niemieckiego pochodzenia rodowe nazwiska. Raczej za takie przyjęto używane przydomki bądź formy odimienne czy od apelatywne, zachowując ich polskie brzmienie.

Rodzice Staszka związek małżeński zawarli w kościele w pobliskich Łodygowicach, który wówczas był parafialnym również i dla ich wsi. Staszek był ich pierwszym dzieckiem. Urodził się w rodzinnym domu, obok którego w odległości około 40 metrów rośnie do dziś stary dąb nazywany „Grubym Dębem”, mający 3 metry średnicy i około 600 lat. Według Antoniego Juraszka miejscowa legenda głosi, że pod tym dębem odpoczywał Jan III Sobieski idąc z odsieczą na Wiedeń. W Polsce i nie tylko, ten typ legendy, w którym przypisuje się znanej postaci pobyt pod rosnącym do dziś drzewem jest bardzo popularny i niekoniecznie znajduje swoje potwierdzenie w historycznych materiałach. Być może podobnie jest i z rybarzowicką legendą.

Gdy się Staś rodził, pierwsza wojna światowa trwała już prawie rok, a w Europie zamieszkujące ją narody wzajemnie się wyrzynały i niszczyły. Jednym z bardziej znaczących wydarzeń w skali europejskiej, było podpisanie w Londynie w przeddzień jego narodzin 26 kwietnia 1915 r., tajnego układu sojuszniczego między Włochami a Ententą, czyli trójporozumieniem Wielkiej Brytanii, Francji i Rosji. Rozszerzono w ten sposób liczbę państw zaangażowanych w wojnę. Trwały w tym czasie intensywne przygotowania do wyparcia Rosjan z Galicji. Zaowocowało to w dniach od 2 do 5 maja, bitwą pod Gorlicami i przełamaniem frontu rosyjskiego przez wojska państw centralnych. To w tej bitwie ranny został ojciec Stasia.

Antoni i Agnieszka (w chwili narodzin ojciec miał 26, a matka 28 lat), mieszkali w Rybarzowicach pod numerem 247.

Razem dochowali się, oprócz bohatera książki, licznego potomstwa. W kolejności urodzeń: Adam i Filip (1917 – bliźniacy, zmarli po miesiącu), Apolonia (1919-1980), Stefania (1920-2001), Elżbieta (1922-1989), Marianna (1924-2001), Teresa (1927), Stanisława (1929-1985), Michał (1930-1975), Krystyna Helena (1933).

Ojca nie było przy narodzinach syna. Był wówczas żołnierzem armii austriackiej. Z systemu jej organizacji wynika, że Antoni Juraszek brał udział w wojnie w szeregach najbliższej terytorialnie jednostki wojskowej. Jeśli Rybarzowice były objęte zasięgiem komendy uzupełnień w Wadowicach, co jest prawie pewne, wówczas służył w stacjonującym tam 56. Pułku Piechoty Liniowym (Wehr). Być może zetknął się wówczas z Karolem Wojtyłą – seniorem, porucznikiem armii austriackiej, ojcem przyszłego papieża Jana Pawła II. Rodzinny przekaz informuje, że razem z Antonim służył jego brat Józef. Jeśli natomiast wieś w związku z wojną, objęta była komendą uzupełnień z Cieszyna, mógł służyć w 31. Pułku Piechoty Obrony Krajowej (Landwehr) lub w 100. Pułku Piechoty Liniowej; oba stacjonowały w Cieszynie. Z zachowanego zdjęcia trudno ustalić, jak było (nr 3).

Zdjęcie 1. Agnieszka i Antoni rodzice Staszka. Około 1957 r.

Zdjęcie 2. Rodzeństwo Staszka. W kolejności od lewej:

Apolonia, Stefania, Elżbieta, Marianna, Teresa, Stanisława, Michał, Krystyna Helena

Ojciec Stasia walcząc w okopach I wojny światowej4 został ranny w nogę i przebywał w K.u.k Reserwespital prawdopodobnie mającym numer 11. Mieścił się on na Mariahilferstrasse, do dziś jednej z głównych ulic Wiednia. Później przebywał w K.u.k Rekonwaleszenten Sammelstelle Wien Rotunde. W mającej ponad 8 tys. m² rotundzie (hala wystawiennicza) wybudowanej niedaleko Prateru, utworzono zbiorczy punkt dla rekonwalescentów, poddając ich odpowiedniej rehabilitacji. To do jednego z tych miejsc matka zawiozła w czerwcu dwumiesięcznego syna, aby pokazać go mężowi. Tak oto Staś odbył pierwszą w swym życiu, ale nie ostatnią, podróż w wielki świat.

Zapewne jechali najpierw do Krakowa, a następnie koleją warszawsko-wiedeńską do samego Wiednia. W. Górny podaje, że: „Kolej warszawsko-wiedeńska wiodła przez Dziedzice (współcześnie Czechowice-Dziedzice), dość ważny węzeł kolejowy i stąd prowadziła do Warszawy przez Śląsk lub do Lwowa przez Kraków. Wyjeżdżający do Wiednia pasażerowie z powiatu bialskiego nie musieli udawać się do Krakowa, tylko dojeżdżali do Dziedzic”.

Niezależnie od miejsca, w którym matka z synem wsiadła do pociągu, widać z tej podróży dokonanej w czas wojny i z dzieckiem na ręku, że ojciec bardzo pragnął zobaczyć niemowlę. To uczucie wiązało się z radosnym przecież wydarzeniem, jakim były narodziny pierwszego dziecka, zwłaszcza płci męskiej.

Na zdjęciu sprzed lat (nr 4) widać ojca Stasia przebywającego w szpitalu i to w nim właśnie zobaczył syna po raz pierwszy.

Jako że rodzina była wyznania rzymsko-katolickiego Staś został ochrzczony w łodygowickim kościele pod wezwaniem św. św. Szymona i Judy Tadeusza. Jak podaje Władysław Górny: „W tym czasie kaplica w Rybarzowicach była rozbudowywana do rozmiarów kościoła i nie miała stałego księdza. Proboszczem w Łodygowicach był wówczas ks. Jan Miodoński, jednocześnie dziekan dekanatu żywieckiego. Ceremonia chrztu odbyła się 2 maja 1915 r., pięć dni po urodzeniu. Sakramentu udzielił wikary ks. Lisak”.

Nie zachowały się w księgach parafialnych dane o jego rodzicach chrzestnych. Jak zapamiętała Krystyna Helena, podczas chrztu wszystkich dzieci Juraszków chrzestnymi byli Józef, brat Antoniego Juraszka i Teresa Świerczek, po mężu Dobija, młodsza siostra Agnieszki Juraszkowej. Małżeństwo Dobijów nie miało własnych dzieci. Zawsze czynili starania, aby trzymane przez Teresę do chrztu dziecko zostało im oddane na wychowanie. Spotykali się każdorazowo z odmową.

Informacja o ks. Lisaku nie znajduje potwierdzenia w archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie. Ks. Jarosław Raźny podaje, że w zasobach archiwalnych nie występuje taki ksiądz w ogóle, a w kościele łodygowickim w szczególności. Jest niemożliwe, aby zagubił się przy corocznym sporządzaniu spisu księży diecezjalnych. Jego zdaniem mogło być tak, że na ten czas w Łodygowicach przebywał ksiądz uciekinier z terenów zajmowanych przez Rosjan i czasowo zatrzymał się w powiecie bialskim. Mając uprawnienia kapłańskie mógł okazjonalnie udzielać sakramentów. Zdaniem kościelnego archiwisty taki wariant jest jednak mało prawdopodobny, gdyż kanoniczne funkcjonowanie obcego księdza na obszarze diecezji wymaga zgody biskupa ordynariusza i fakt taki także się odnotowuje. Być może, jak to czasem bywa, doszło z latami do takiego przekręcenia nazwiska księdza, że brzmiało ono zupełnie inaczej i w zmienionym kształcie dotarło do W. Górnego.

Zdjęcie 3. Grupa żołnierzy austriackich, Antoni Juraszek siedzi w środku, pozostali NN. Rok 1914

Zdjęcie 4. Szpital wojskowy we Wiedniu. Rok 1915. Drugi z lewej Antoni Juraszek pozostali NN.

W początkowych latach XX wieku ojciec Staszka zatrudnił się w fabryce włókienniczej w Białej. Według relacji Krystyny Heleny, od 13 roku życia (1902 r.) pracował jako tkacz w prywatnej firmie, cały czas na ul. Cyniarskiej nr 9. Gdy właściciel zrezygnował z działalności, kupił jego zakład i do 1939 r. prowadził go w formie warsztatu chałupniczego. Okolica słynęła z tkactwa. Bielskie tkaniny znane były w całej Europie. Jakąś cząstkę tej produkcji wytwarzali także Juraszkowie z Rybarzowic.

Sam Staszek, w zachowanej w archiwum krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych „Karcie indywidualnej dla słuchaczy szkół wyższych”, którą wypełnił 5 października 1935 roku, zawód ojca „tkacz” wpisał w rubryce: „Rzemieślnicy najemni, robotnicy i chałupnicy”. Zaznaczył także, był on nie rentowym inwalidą, bez pracy. Mogło to oznaczać, że wojenna kontuzja rodzica była przyczyną trwałego kalectwa, lecz renta zdrowotna z tego tytułu nie przysługiwała. Pisząc, że był bezrobotnym Staszek mijał się z prawdą i mógł to uczynić dla uzyskania ulgi w czesnym. Także Józef Kovar5 pisze w jednym z listów: „Ojciec Stanisława trudnił się tkactwem – miał duży warsztat (mała fabryczka?), gdzie tkano materiały z wełny”.

Podczas II wojny światowej Niemcy zarekwirowali maszyny przenosząc je w inne miejsce i zatrudniając przy nich dotychczasowego właściciela. Odzyskał je po zakończeniu wojny w 1945 roku. W 1948 r. władza państwowa likwidując prywatną własność przymusowo „uspółdzielczyła” warsztat Juraszków. W utworzonej spółdzielni tkackiej Antoni pracował aż do 1952 r. wraz ze swymi dziećmi Michałem, Stefanią i Marianną.

W drugiej połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku ojciec Stasia, wraz ze swym szwagrem Józefem Dobiją, wybudowali w Rybarzowicach cegielnię parową z mechanicznym wyrobem cegieł. Antoni prowadził produkcję cegieł nie zaprzestając działalności tkackiej. Dlastworzenia firmy i zaspokojenia jej potrzeb surowcowych nabył w Rybarzowicach od właściciela dóbr łodygowickich barona Otto Klobusa dwie morgi pola.

Interes prosperował kilka lat aż do wyczerpania się lokalnego surowca. Także kryzys gospodarczy lat trzydziestych powodujący spadek popytu i cen przyczynił się do jego zamknięcia. Cegielnia zbankrutowała pozostawiając długi i na wniosek banku kredytującego została zlicytowana. Ziemia po cegielni powróciła po jakimś czasie do rodziny, gdy odkupiła ją Apolonia córka Juraszków.

Ojciec ponownie zostaje tylko tkaczem. Do 1939 r. cały tydzień pracował i mieszkał w warsztacie, przyjeżdżając do domu na niedzielę. Było to wówczas święto dla całej rodziny.

Interes rodzinny był znacznie większy. Juraszkowie uchodzili w okolicy za liczących się mieszkańców, choć nie posiadali większego majątku w nieruchomościach. Ojciec wraz z Marią Duraj, zwaną w rodzinie „ciotką Durajką”, prowadził restaurację w Bielsku, umiejscowioną na Rynku pod 11 numerem6. Pomagały mu w tym córki. Jak zapamiętała Krystyna Helena, Maria była daleką krewną Antoniego. Po śmierci swojego męża, mając spory zasób gotówki, zdecydowała się wspólnie z krewnym uruchomić restaurację. Lokal został zarekwirowany przez Niemców i nigdy do rodziny już nie wrócił. Obok restauracji był sklep warzywny, w którym jako ekspedientka pracowała córka Elżbieta.

Matka, na głowie której było i wychowywanie dzieci, i gospodarstwo w Rybarzowicach, prowadziła we wsi sklep spożywczy. W 1941 r., gdy przyjechali niemieccy osadnicy, został on wraz z całym towarem zarekwirowany; Agnieszka Juraszek pracowała w nim, jako pomoc sprzedawcy. Po 1945 roku sklep rodzinny nie został już uruchomiony.

Ciekawy rys charakteru ojca zapamiętała Krystyna Helena. Jeszcze przed wojną, przyprowadził on do domu bezdomną i zaniedbaną dziewczynkę, którą dostrzegł jak z rozpaczliwym wyrazem twarzy porzuconego dziecka, stała oparta o barierę mostu nad rzeką Białą w Białej. Zabrał ją do domu. Została przybraną córką Juraszków zamieszkując z całą rodziną. Mimo, że mieli już własną gromadę, przygarnął obcą im przecież osobę. Nieco wcześniej Antoni Juraszek został poproszony przez wójta o zaopiekowanie się Agnieszką, dzieckiem zmarłego mieszkańca wsi. Zgodził się, utrzymując i wychowując kolejne dziecko. W 1945 roku przybrana córka o zapamiętanym imieniu Mania, została w tragicznych okolicznościach zastrzelona przez radzieckiego żołnierza.

Ojciec był także lokalnym działaczem społecznym. W okresie międzywojennym był członkiem rady gminy. Działał w Ochotniczej Straży Pożarnej, będąc jej prezesem, także po II wojnie światowej. Krystyna Helena zapamiętała, że w 1945 r. pierwszymi produktami wytworzonymi po odzyskaniu maszyn tkackich, były płaty czerwonego i zielonego sukna, z przeznaczeniem na nowy sztandar OSP. Inną opinię w tej sprawie ma W. Górny: „Sztandar, jaki otrzymała po II wojnie światowej OSP ma inną historię. Poza tym kolor sztandarów OSP jest biało-czerwony lub granatowo-czerwony”. Widać, że odległy w czasie fakt został różnie zapamiętany. Siła informacji podanej przez Krystynę Helenę musi ustąpić przed wiedzą historyczną posiadaną przez W. Górnego.

Obserwując ojca Staszek miał pozytywne wzorce społecznikowskich zachowań, co było widać później zarówno podczas jego nauki jak i służby wojskowej.

Dzieciństwo nasz bohater spędził w rodzinnej wsi, tam chodził do ówczesnej publicznej szkoły powszechnej. Okres jego nauki przypadł na lata, kiedy w odrodzonej Polsce powstawał system oświaty. Zastany po zaborach aż do roku 1932 scalano i kształtowano w jednolity.

Jednym z pierwszych aktów prawnych regulujących sprawy oświaty był wydany 7 lutego 1919 r. dekret „O obowiązku szkolnym”. Wprowadzał on obowiązkową 7-letnią szkołę powszechną dla wszystkich dzieci od 7 do 14 roku życia. Mały Staś podejmował naukę już w tak ukształtowanym systemie. We wsi była wtedy szkoła 4-klasowa z 6 oddziałami gdzie rozpoczął naukę i gdzie zachowano do dzisiaj pamięć o byłym uczniu. Na stronie internetowej Zespołu Szkoły Podstawowej im. Bolesława Chrobrego i Gimnazjum nr 3 w Rybarzowicach zapisano: „(…) W tutejszej szkole początki nauki otrzymał Stanisław Juraszek absolwent ASP w Krakowie, bohater desantu pod Narwikiem i włoskiego frontu7, gdzie zginął w 1944 roku i pochowany został na cmentarzu w Loreto8”.

Naukę, jak napisał Władysław Górny, Staś rozpoczął w roku 1921 mając 6 lat. Obowiązywał wówczas przepis, że dzieci, które do końca czerwca ukończyły 6 lat, rozpoczynały naukę w danym roku szkolnym, a urodzone w lipcu i później, w roku następnym.

W trakcie edukacji małego Stasia, w roku szkolnym 1923/24, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wprowadziło nowe oceny z postępów w nauce i sprawowaniu. Staszek mógł uczyć się: bardzo dobrze, dobrze, dostatecznie lub niedostatecznie. Ze sprawowania mógł być uczniem: bardzo dobrym, dobrym, odpowiednim, nieodpowiednim. Nowością było i to, że na pracach pisemnych i świadectwach wpisywano stopnie słowami, a nie cyframi. W rodzinnej pamięci zachowano wiedzę o tym, że jego noty były, jeśli nie w najwyższej skali, to co najmniej dobre.

Kierownikiem szkoły (od stycznia 1910 r. do września1923 r.) był Józef Kostyrka, człowiek ze wszech miar utalentowany. Pochodził z Krakowa. Był wielkim patriotą. Organizował m.in. akademie i pochody trzeciomajowe, a 15 lipca 1910 r. wiec i pochód w pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Uczył w szkole pieśni patriotycznych. Prowadząc skauting, szkolił uczniów w zakresie umiejętności żołnierskich. Wielu z nich wstąpiło później do Legionów. Zapamiętano go jako wybitnego pedagoga, artystę malarza, poetę i muzyka, grającego m.in. na organach w kościele. Staś, będąc 3 lata pod jego pedagogiczną ręką, przyswajał sobie wartości, które wyznawał jego „Pan Kierownik”, był dla niego wzorem, który naśladował.

Mając 10 lat, w 1925 r., w dziewięćsetną rocznicę koronacji Bolesława Chrobrego na Króla Polski, uczestniczył w nadaniu szkole jego imienia. Warto wspomnieć, że po latach Staszek nawiązał do tego wydarzenia. W rodzinnej pamięci zachowano informację o tym, że będąc uczniem seminarium nauczycielskiego narysował duży portret Króla formatu A0, który wisiał w szkole i był widziany jeszcze w latach powojennych. To było już w wolnej Polsce i ówczesne szkoły przez nawiązywanie do istotnych wydarzeń historycznych, stały się miejscem wychowania dzieci w miłości do Ojczyzny i odzyskanego Państwa Polskiego. To tam Staszek, nie licząc domu rodzinnego, otrzymał podstawy swego patriotyzmu.

Sprzyjała wychowaniu patriotycznemu także obowiązująca filozofia wychowania. Po przewrocie majowym w 1926 r., pod wpływem ideologii obozu rządowego, lansującego hasło uzdrowienia stosunków wewnętrznych i wzmocnienia roli Państwa, ukształtował się program tak zwanego wychowania państwowego, sformułowany przez ministra W R i O P Sławomira Czerwińskiego9. Kładł on nacisk na wiązanie pracy dydaktycznej z wychowawczą tak, aby kształtować u młodych poczucie odpowiedzialności obywatelskiej, niezależnie od przynależności do grup narodowych, w duchu poszanowania Państwa i oddania dla jego rozwoju.

Istotę tego, co w procesie dydaktyczno-wychowawczym spotkało małego Stasia, później Staszka, dobrze oddaje Bohdan Urbankowski. Pisze on, że: „Po 1918 r. z chwilą, kiedy znikła idea niepodległości, najwyższa wartość w hierarchii celów, przekształciła się ona w ideę Państwa i Pracy, stąd syntetyczna nazwa używana przez cały obóz piłsudczyków, ideologia państwowotwórcza. Państwo miało być dobrem wspólnym”.

Sam Marszałek Piłsudski10, udzielając wywiadu Arturowi Śliwińskiemu11, tak to ujął: „Tworzy się nowe pokolenie, nowa treść życia Polski; będzie solidne, ideowe, patriotyczne. Będzie miało poczucie honoru i obowiązku. Odznaczać się będzie szlachetnością. Polski tknąć nie da”. W tym duchu wychowywano w szkołach dzieci i młodzież, tym wychowaniem był także objęty bohater książki.

Począwszy od 1921 roku, każdego 19 marca, w szkole obchodzono uroczyście imieniny Józefa Piłsudskiego. Budowano w ten sposób więź pokoleniową Polaków, która miała wpoić młodym szacunek dla Państwa i jego reprezentantów. Szkoła tworząc kult Marszałka na jego przykładzie kształtowała wzorzec Polaka Patrioty.

Początki odrodzonej państwowości nie były łatwe, czego dobitnym przykładem było zabójstwo Prezydenta RP. Po śmierci oddawano mu cześć w różny sposób. Dniu 20 grudnia 1922 roku uczniowie, w tym Staś, wzięli udział w nabożeństwie żałobnym odprawionym w rybarzowickim kościele za zamordowanego Gabriela Narutowicza12.

Jakim Staszek był dzieckiem? Jak każdy chłopiec mieszkający na wsi, miał swoje domowe obowiązki. Pomagał, ale także urwisował w gronie kolegów. Okolica sprzyjała dziecięcym zabawom, a historia tej ziemi i wioski stworzyła dogodne dla nich scenariusze. Zapamiętano jednakże, że od wczesnej młodości wykazywał duże zamiłowanie do rysunku.

Co interesowało młokosa i jego kolegów? Pod „Czuplem”, niedaleko wsi, tam gdzie „Diabelski Kamień”, trafiali do „Jaskini Wietrznej”, czasem nazywanej „Smocza Jamą”, uchodzącą za kryjówkę zbójników. Szukali tam zakopanych przez nich skarbów i bawili się w zbójników. Mieli z kogo czerpać wzorce. W beskidzkich lasach i wzgórzach, także niedaleko wsi, zbójowali bracia Klimczokowie, zachodził Ondraszek, Bury, Rogacz, Jurek Proćpak oraz Martyn Portasz. Po łupy wyprawiała się zbójniczka Katarzyna Skrzyńska. Wszyscy oni stanowili dobre tło dla dziecięcych zabaw i swawoli. Biegając po górach trafiali na „Skałę Czarownic” tkwiącą nad Łodygowicami lub szli szukać źródeł Wisły, leżących nie tak daleko od Rybarzowic. Staszek mając „ciągoty przyrodnicze”, w warunkach otaczającej go przyrody, mógł je dobrze realizować. Świadczyć o tym może stworzona przez niego kolekcja motyli.

Przepływająca przez wieś rzeka Żylica, niebezpieczna i kapryśna, ostra i bystra, tworzyła w chłopięcej wyobraźni obrazy rozszalałego żywiołu tym bardziej, że w swej historii wielokrotnie niszczyła wszystko, co spotkała na swej drodze. Ale dawała też ludziom pracę napędzając wartkim nurtem młyny, tartaki, folusze. Już tylko obserwacja maszyn poruszanych wodą kazało myśleć o potędze i sile wody. Wraz z kolegami łapał w niej ryby, a także pędził na przełaj do Bystrej, gdzie swe wody toczyła graniczna Biała, oddzielająca Małopolskę od Śląska Cieszyńskiego. Zresztą rzeka ta towarzyszy mu podczas kilkuletniej nauki w Białej; prawie co dzień, będzie się z nią stykać.

Charakter Staszka kształtowały nie zabawy zbójnickie i inne harce, ale wychowanie domowe w otoczeniu całej rodziny, w której po matce i ojcu był najstarszy. Rodziło to obowiązki wobec młodszych dzieci, od których się nie uchylał, a które zmniejszały się wraz z dorastaniem jego sióstr przejmujących opiekę nad młodszym rodzeństwem.

Rodzina Juraszków była mocno sfeminizowana. Jakkolwiek siostry były od niego młodsze, także przebywające w domu wychowanice Agnieszka i Mania, to otaczający go świat kobiecy w pewnym sensie kształtował jego zainteresowania, nastroje czy usposobienie. To, co otrzymał genetycznie od rodziców to jedno, ale to, co dało mu otaczające go środowisko, to drugie. Był ciepłego usposobienia, otwarty na kontakty z ludźmi, mający - ogólnie rzecz ujmując - życzliwy stosunek do świata. Obserwowana u niego miękkość mogła być w jakimś stopniu ukształtowana przez obracanie się w domowym środowisku kobiecym. Według relacji świadków, poczynając od dzieciństwa, przez całe życie był także pogodnego i wesołego usposobienia.

Zdaniem W. Górnego, do pierwszej komunii przystąpił w roku 1924 pod koniec III klasy, choć faktu tego nie odnotowano w księgach parafialnych. Uważa on także, że sakrament bierzmowania Staszek otrzymał 19 czerwca 1931 r. W tym dniu parafię w Rybarzowicach wizytował ks. abp Adam Stefan Sapieha13.

Krystyna Helena przypomina sobie wypowiedzi matki i ojca mówiące, że Staszek był lubiany przez kierownika szkoły Michała Ćwiżewicza. Jak pamięta, rodzice z jego nauki w szkole byli bardzo dumni, choć w gimnazjum miał kłopoty z językiem niemieckim. Z pozostałych przedmiotów dawał sobie radę. Przyznała jednak, że już w dorosłym życiu nie widziała jego świadectw szkolnych, które po prostu u rodziny się nie zachowały. Także w państwowych archiwach nie natrafiono na ślad dokumentów szkolnych z tamtych lat.

Michał Ćwiżewicz kierował szkołą od roku 1923, kiedy odeszli z niej jego poprzednicy, małżeństwo Kostyrkowie. Był na wsi postacią niezwykle popularną i znaczącą. Wspominany z uznaniem za posiadane zdolności pedagogiczne i organizacyjne oraz za dzielenie w czasie okupacji razem ze wsią, ciężkich i trudnych jej losów. W pracy wspierała go żona Konstancja, która była dyrygentką i reżyserką przedstawień szkolnych, ucząc Stasia podstaw artystycznych umiejętności. Za jego kierownictwa szkoła otrzymała imię Bolesława Chrobrego. To wówczas na jej frontonie umieszczono medalion z popiersiem króla wraz z napisem „Szkoła Powszechna im. Bolesława Chrobrego 1025-1910-1925”, który zachował się do czasów współczesnych.

Staszek w 1923 r. za namową Konstancji Ćwiżewicz wstąpił do „Koła Młodzieży Ludowej”, założonego przez jej męża. W. Górny podaje, że: „Koła Młodzieży Ludowej były organizacją bezpartyjną, o działalności kulturalno-oświatowej, ze szczególnym naciskiem na podnoszenie poziomu życia ludności wiejskiej, poprzez unowocześnianie rolnictwa. Związek Kół Młodzieży Ludowej został powołany przy Towarzystwie Kółek Rolniczych w Krakowie, działał mocno w województwie krakowskim i zapobiegał powstawaniu kół Związku Młodzieży Wiejskiej Wici”. Działalność w tym kole będzie kontynuował także podczas nauki w seminarium i na studiach.

W czerwcu 1926 r. ukończył szkołę powszechną. W. Górny pisze, że Staszek podjął dalszą naukę w szkole wydziałowej w Bielsku. Z braku wiarygodnych danych informacja jest trudna do zweryfikowania. Wiadomo jednak, że od września 1920 roku rozporządzeniem ministerstwa przekształcono szkoły wydziałowe w powszechne i 7-klasowe, co oznaczało, że nie mógł być uczniem nieistniejącego w 1926 r. typu szkoły. W Austrii (także zaborze austriackim) szkołami wydziałowymi nazywano trzy wyższe klasy siedmioklasowej szkoły elementarnej. Dawała ona możliwość dalszej nauki po ukończeniu klas elementarnych. Jednak W. Górny podaje, że: „Szkoły wydziałowe istniały na Śląsku do 1936 r. i po nim zostały zastąpione szkołami powszechnymi 8-klasowymi” co oznacza, że ich likwidacja była kilkuletnim procesem, a nie jednorazową decyzją.

Z zachowanej fotografii, która była niegdyś przyklejona do legitymacji szkolnej spogląda na nas mały chłopczyk, 11-12 letni Staś.

Istotne jest to, że w rogu zdjęcia zachowały się ślady owalnej pieczęci szkolnej z godłem państwowym i fragmentem napisu „Państwowe Gimna”. Jest to jedyny ślad potwierdzający, że po szkole powszechnej rozpoczął naukę w gimnazjum. W. Górny po zapoznaniu się ze zdjęciem weryfikuje swoją opinię. Przychyla się do poglądu, że Staszek rozpoczął naukę w gimnazjum.

Były dwie możliwości nauki albo w Bielsku w gimnazjum męskim, od 1936 r. imieniem J. Piłsudskiego lub Białej w koedukacyjnym im. A. Asnyka. Tylko tam najbliżej Rybarzowic, znajdowały się tego typu szkoły. Z faktu, że ojciec pracował w Białej dalszą naukę pobierał w tamtejszej szkole.

Zdjęcie 5. Staś. Lata gimnazjalne. Rybarzowice – Biała. Lata 1924/25.

Gimnazjum było typu humanistycznego. Mieściło się wówczas przy ul. Kolejowej, obecnej Legionów. Miało już swoją kilkuletnią historię i poprzednika, gdyż w 1908 r. otwarto pierwszą klasę Prywatnego Gimnazjum Realnego. Staszek trafił pod dobre pedagogiczne skrzydła. W czasie I wojny światowej szkoła pełniła funkcję nie tylko oświatową, ale stanowiła ostoję polskości. Po odzyskaniu niepodległości została upaństwowiona. W latach międzywojennych „Asnyk” stał się szkołą wzorcową.

Uczniowie wyróżniali się nie tylko dobrym przygotowaniem naukowym, ale także postawą patriotyczną i wysoką kulturą. Wychowawczo gimnazjum oddziaływało na młodzież głównie poprzez sięganie do polskich tradycji walki o niepodległość. Ślady pobytu Stasia w gimnazjum nie zachowały się, można jedynie przywołać informacje o innych, którzy wraz z nim pobierali wówczas nauki.

W. Górny podaje, że kolegami – rówieśnikami Staszka byli między innymi Franciszek Kubica14 i Władysław Kanik15. Wśród absolwentów był Józef Gasiński16 później wybitny polski profesor chirurg. Przed Staszkiem uczniem gimnazjum był Władysław Midowicz17. Trzy lata wcześniej rozpoczął naukę Jan Pietraszko18. Znali się ze Staszkiem, a może i kolegowali, tym bardziej, że Jan pochodził z Buczkowic nieodległych od Rybarzowic.

Staszek miał w gimnazjum dobrych pedagogów, wśród nich był nauczyciel języka polskiego prof. Józef Braszka, który jako organizator wiejskich bibliotek zaszczepił u swoich wychowanków umiłowanie książki. Będąc działaczem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego19, upowszechniał także miłość do przyrody i ziemi ojczystej. W gimnazjum wycieczki górskie traktowało się jako zwyczajną formę zajęć szkolnych, a zamiłowanie do turystyki rozwijał wśród swoich uczniów właśnie polonista. Doświadczenia górskich marszów bardzo przydadzą się Staszkowi podczas wyprawy wojennej do Norwegii.

Do gimnazjum uczęszczał od września 1926 r. do czerwca 1930 r. W rodzinnej pamięci zachowano informację o tym, że dojeżdżał do niego jak i do seminarium pociągiem chyba, że czas nauki i zajęć szkolnych trwał do późnych godzin, wówczas nocował u ojca w warsztacie na Cyniarskiej. Dojazd z Rybarzowic miał ułatwiony gdyż linia kolejowa łącząca Żywiec z Bielskiem i Białą, uruchomiona w 1878 r. przebiegała niedaleko. Do przystanku w Łodygowicach było niespełna dwa kilometry, więc młode nogi same tam niosły. W Bielsku wysiadał na wybudowanym w 1890 r. dworcu głównym. Miał od niego niezbyt daleko, zarówno na ul. Cyniarską, jak i ówczesną Kolejową, a następnie Komorowicką. Dworzec zaprojektowany przez Karola Korna wybitnego architekta miejskiego ma do dziś pięknie wykonany hall główny. Staszek podziwiał mistrzostwo zdobnicze ówczesnych twórców i budowniczych.

W 1927 r. gdy uczył się w gimnazjum, powstaje w Bielsku  pierwsza miejska linia autobusowa. Ojciec nie poskąpił grosza i syn był jednym z pierwszych pasażerów tej komunikacyjnej nowinki i atrakcji.

W rodzinie zapamiętano, że był bardzo dobrym uczniem. W. Górny, opierając się na wiedzy Stefanii, jego siostry, pisze: „Na którymś to roku szkoły średniej na wywiadówce, wychowawca jego klasy zwrócił matce uwagę, że Staszek coś się zaniedbał w nauce i otrzymał na dany okres dwie oceny dostateczne. Na te uwagi wychowawcy, matka zwróciła uwagę na jego zachowanie i wyśledziła, że z jakąś dziewczyną chodzi po nauce na spacery i odprowadza ją do domu. Matka zwróciła jemu wtedy uwagę, że to nie pora na takie spotkania, że teraz mają się uczyć, a jak ukończą szkołę, to mogą się spotykać i spacerować. Ta uwaga wystarczyła, aby już w następnym okresie oceny w szkole się poprawiły”.

Jakie wydarzenia w Białej czy Bielsku widział i czynnie w nich uczestniczył? W 1928 r.wparku na Blichu (obecnie pl. Mickiewicza) stanął jedyny w Polsce pomnik Gabriela Narutowicza, zniszczony przez Niemców w 1939 r. Mimo, że zamordowanego Prezydenta nie łączyły bliskie więzi z miastem, z ufundowania pomnika uczyniono demonstrację polskości w mieście zdominowanym przez ludność niemiecką. Była to ważna publiczna uroczystość z licznym udziałem młodzieży szkolnej. Wśród niej był  13-letni Staś, który coś z tego wydarzenia zrozumiał, czego ślady znaleźć można później w jego antyniemieckich zachowaniach.

W okresie międzywojennym Bielsko i sąsiednia Biała, jako miasta przemysłowe, były widownią częstej walki strajkowej – szczególnie w latach 1921–23 i 1929–36. W większości strajki te – kilkakrotnie generalne dla całego bielskiego okręgu przemysłowego – kończyły się sukcesem robotników, jak np. wielki strajk włókniarzy w 1931 r. Staszek wraz z kolegami oglądał te fakty z perspektywy podrostka, ale już wkraczającego w świat ludzi dorosłych. Czy były to wydarzenia, na które patrzył z dystansem, czy spieszył oglądać strajkujących, traktując to jak przygodę, czy jako ważną ludzką sprawę? Miał okazję przyglądać się ciężkiej pracy ojca - tkacza i dostrzegać ten trud u innych. Był jednak wytworem swojej epoki, a ta poprzez wychowanie patriotyczne i państwowe, jakie stosowała ówczesna szkoła, na czoło obywatelskiej postawy stawiała szacunek do Państwa Polskiego i jego władz.

Później jeszcze jedno ważne państwowe i patriotyczne wydarzenie nie mogło umknąć jego uwadze. W1932 r. oddano do użytku wnieodległej Wapienicy (dziś dzielnica Bielska-Białej) zaporę wodną im. Prezydenta Ignacego Mościckiego20. Jej otwarcie pokazało, że Polska się rozwija, umacnia gospodarczo, staje do wyścigu pracy, mającego szybko przybliżyć ją do rozwijającej się Europy. I tam popędziła chmara dzieci i młodzieży zobaczyć to na owe czasy nowoczesne cudo techniki. Także budowa Gdyni, Centralnego Ośrodka Przemysłowego i innych przedsięwzięć tamtych lat była powodem do dumy dla młodzieży, wtym iStaszka. Młodzi dorastają przecież wkulcie Ojczyzny ipracy dla niej. Wychowujący ich nauczyciele dobrze spełnili swoje obowiązki. Uczniowie udowodnią w latach II wojny i po niej, że Ojczyzna i patriotyzm nie były tylko pustymi hasłami.

Nauka w seminarium nauczycielskim

Wraz z rodzicami Staszek podejmuje decyzję o dalszej nauce w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim im. G. Piramowicza w Białej Krakowskiej21. Rozpoczynał ją we wrześniu roku 1930. Dlaczego zapisał się do seminarium?

Najważniejszym powodem był ten, iż dla wiejskiego dziecka nauczyciel był najwyższym autorytetem. Także otwarta naturę, którą miał Staszek pchała go w świat inny od tego, który był w rodzinnym gnieździe.

Krystyna Helena wspomina, że ojciec chciał, aby Staszek także został tkaczem. Widział w tym zabezpieczenie bytu syna i następstwo w swoim warsztacie. Jednak kierownik szkoły i ksiądz Wincenty Kędzior22 uważali, że winien dalej się uczyć. Dostrzegali jego walor, chłopca uzdolnionego artystycznie, także z pasją społecznikowską.

Presja wywierana na ojca spowodowała pozytywne dla Staszka zakończenie tego sporu. Nie bez wpływu na to miały relacje księdza z Antonim. Byli od lat w zażyłych stosunkach, darzyli się przyjaźnią i stale wzajemnie odwiedzali.

Rodzice, akceptując naukę w seminarium, wzięli na siebie ciężar czesnego, gdyż szkoła nie była bezpłatna. Stać ich było na wcale niemałe opłaty i ponoszenie innych wydatków związanych z nauką, jak choćby zakup podręczników. Dojeżdżanie do szkoły, czy okresowe zamieszkiwanie wraz z ojcem w Białej zwalniało z kosztów stancji, bądź szkolnego internatu.

Historia bialskiego seminarium sięga roku 1907. Było ono pierwszą, jeszcze prywatną, polską szkołą średnią; prowadziło kursy przygotowawcze zbliżone do państwowych. W 1912 roku otrzymało prawa publiczne. Początkowo mieściło się w budynku szkoły im. T. Kościuszki, ale rozrastające się seminarium i gimnazjum potrzebowały nowego obiektu. Powstał on z inicjatywy Towarzystwa Szkół Ludowych i do dziś jest budynkiem oświatowym; mieści obecnie Zespół Szkół Ekonomicznych. Budowano go przy ulicy Komorowickiej nr 27 w latach 1908-1910 ze środków tak zwanego „Daru Grunwaldzkiego” oraz darowizny Zygmunta Grabie Jałbrzykowskiego23, który ofiarował 30.000 rubli. Po roku 1918, już w wolnej Polsce, seminarium upaństwowiono.

Z perspektywy czasu można napisać, że Staszek trafił do dobrej szkoły. Istniały w niej korzystne warunki dydaktyczne i wychowawcze. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości seminaria stały się podstawowym miejscem nauczania zawodu nauczycielskiego. Zostały utworzone dekretem Naczelnika Państwa z 7 lutego 1919 r. i w szybkim czasie dostarczyły nauczycieli dla szkolnictwa podstawowego, wtedy zwanego powszechnym.

Po latach, kiedy mamy przed oczami ówczesny tok nauczania w seminariach widać, jak gruntownie przygotowywało ono do zawodu. Starający się do szkoły kandydaci musieli wykazać się wykształceniem, co najmniej sześcioklasowym, uzdolnieniami muzycznymi i predyspozycjami psychicznymi. Chociaż nie było to pisaną regułą, kandydatów polecali nauczyciele szkół, najczęściej także absolwenci seminariów. Według obowiązującego wówczas ustroju szkolnego, aby po wiejskiej szkole powszechnej zostać uczniem tego typu placówki należało ukończyć także 3-4 klasy gimnazjum. Staszek spełniał ten warunek, miał ponadto rekomendację swej szkoły powszechnej i gimnazjum.

Nasz bohater zdał pomyślnie kilkudniowy egzamin wstępny obejmujący pracę pisemną z języka polskiego i arytmetyki, badanie uzdolnień muzycznych oraz psychologiczną obserwację zachowań kandydatów.

Wraz z nim naukę rozpoczyna Edward Chucher24 z Pisarzowic koło Wilamowic, wsi przynależnej do powiatu Biała Krakowska, z którym się kolegował i z którym będzie służył w podchorążówce we Lwowie. Razem także rozpoczną kampanię wrześniową w 1939 r. zakończoną węgierskim internowaniem w obozie koło Budapesztu.

Przyjęcie do seminarium oznaczało, że uczniów czeka pięcioletni, znaczny wysiłek. Program przewidywał nauczanie przedmiotów pedagogicznych i ogólnokształcących w pełnym zakresie szkoły średniej, w klasach czwartej i piątej także rozbudowaną naukę zajęć praktycznych, rysunku, śpiewu, ogrodnictwa, gospodarstwa domowego. Szkolny chór doskonalił wokalne umiejętności przyszłych nauczycieli, ćwicząc cztery godziny tygodniowo. W rodzinie zapamiętano, że w seminarium uczył się języka niemieckiego, którego podstawy otrzymał w gimnazjum.

Obejmujący Staszka w seminarium proces dydaktyczny wyglądał następująco: 

Przedmiot

Kurs (rok nauczania)

Religia

I – V

Język polski

I – V

Język obcy

I – V

Historia

I – V

Nauka o Polsce współczesnej

V

Logika

IV

Dydaktyka

IV

Pedagogika (z psychologią, historią wychowania oraz nauką o dziecku)

V

Metodyki początkowe

IV

Higiena

V

Biologia (z botaniką i zoologią)

I – III

Anatomia

III

Geografia

I – III

Fizyka (z chemią)

I – IV

Rysunek

I – V

Śpiew

I – V

Muzyka

II – V

Roboty ręczne

I – III

Ćwiczenia cielesne

I – V

Gry i zabawy

I – IV

W seminarium funkcjonowała szkoła ćwiczeń, w której słuchacze praktycznie uczyli się nauczycielskiego zawodu prowadząc pod nadzorem lekcje przedmiotowe z dziećmi. Począwszy od trzeciego roku nauki Staszek odbywał pierwsze praktyki zawodowe. Młodsi pełnili pomocnicze dyżury w czasie przerw międzylekcyjnych, uczniowie klasy czwartej samodzielnie przygotowywali i przeprowadzali lekcje, piątej - dwutygodniowe praktyki w wybranych szkołach pod okiem wykwalifikowanych nauczycieli danej szkoły. Obowiązkiem nauczycieli seminarium było kontrolowanie przebiegu praktyk i wystawianie ocen, które brano pod uwagę przy kwalifikacjach końcowych.

Dokładnie nie wiadomo, gdzie Staszek odbywał swoją praktykę. Zachowało się zdjęcie Staszka prowadzącego na praktyce lekcję gimnastyki. Widoczny budynek szkoły wskazuje raczej na miasto. Na fotografii można dostrzec ówczesne realia - dzieci i nauczyciel ćwiczą w ubraniach.

Zdjęcie 6. Gimnastyka w szkole, rok 1934 lub 1935.

Staszek Juraszek prowadzi zajęcia odwrócony tyłem.

Wszystkie etapy kształcenia nauczyciela przeszedł bohater z wynikiem pozytywnym. Kwalifikacje, jakie otrzymał, czyniły z niego nauczyciela bardzo dobrze przygotowanego do wykonywania zawodu.

W czasie nauki w seminarium zaprzyjaźnił się z Alojzym Chmielniakiem, który w 1926 roku został nauczycielem w Rybarzowicach. Wspólnie wykonali wiele pomocy naukowych, zwłaszcza z przyrody i fizyki, w tym zakonserwowane okazy płazów, a także gabloty z motylami. Z nim też kontynuował działalność kulturalną w „Kole Młodzieży Ludowej”.

Jak każdy uczeń, Staszek także musiał nosić nakazany strój. Po 1933 roku na terenie całego kraju wprowadzono do szkół jednolite mundury uczniowskie koloru granatowego. Marynarki były z wykładanym kołnierzem, białe koszule z granatowym krawatem, granatowe czapki kroju maciejówki z wypustkami, odrębnymi dla każdego rodzaju szkoły; dla seminariów nauczycielskich żółte. Jedynie tarcze noszone na lewym ramieniu stanowiły wyróżnienie, podawały bowiem numer zakładu według klucza ogólnopaństwowego, na tle koloru danego typu szkoły. Zniknęły w ten sposób mundury i czapki charakterystyczne dla każdego zakładu, mające cechy regionalnej i historycznej odrębności.

Nobilitację przeszła natomiast maciejówka. Jako plebejskie nakrycie głowy weszła na narodowe salony. Była to czapka z okrągłym denkiem wykonaną z sukna. Nad sztywnym daszkiem znajdował się pasek lub sznur. W końcu XIX wieku noszono ją głównie na wsiach. W okresach I wojny światowej i powojennym nosili ją członkowie organizacji strzeleckich i żołnierze Legionów Polskich. Na zdjęciu nr 12 widać jak Staszek jeszcze w latach studenckich nosił maciejówkę.

Absolwent seminarium otrzymywał dyplom nauczyciela, uprawniający do podjęcia pracy w szkołach powszechnych. Staszek w ankietach wojskowych napisze, że jest nauczycielem szkół powszechnych, choć znając jego życiorys wiadomo iż nigdy tego zawodu nie zdążył wykonywać.

W szczytowym okresie działalności seminariów, w roku szkolnym 1928/1929, wypuściły one około 8 tys. absolwentów. Już w roku szkolnym 1933/1934 pilne potrzeby kadrowe szkolnictwa powszechnego zostały zaspokojone do tego stopnia, że po reformie szkolnej J. Jędrzejewicza25 z roku 1932 seminaria nauczycielskie uległy likwidacji. Część z nich zorganizowano w nowej formule, jako licea pedagogiczne. Tak stało się też z seminarium w Białej. Ostatni absolwenci opuścili szkołę w roku szkolnym 1934/1935. Jednym z nich był Staszek.