Wyjaśnienie racji dzieł Bożych - Mateusz z Krakowa - ebook + książka

Wyjaśnienie racji dzieł Bożych ebook

Mateusz z Krakowa

0,0

Opis

Corpus Philosophorum Polonorum to seria wydawnicza prezentująca dorobek polskiej filozofii dawnej (cezurę stanowią tu rozbiory) w formie edycji krytycznych dzieł reprezentatywnych dla poszczególnych okresów i kierunków. Seria ta ma stanowić podstawowe narzędzie badawcze dla uczonych zainteresowanych polskim dziedzictwem filozoficznym. Wydawane w ramach serii dzieła zostały przygotowane w zgodzie z najwyższymi standardami edytorskimi, są zaopatrzone we wstępy i komentarze, indeksy i bibliografie.

 

Corpus Philosophorum Polonorum dzieli się na trzy podserie: Series Mediaevalis, Series Novae Aetatis oraz Przekłady. Dwie pierwsze zawierają teksty źródłowe w językach oryginalnych, czyli głównie po łacinie, powstałe w okresie średniowiecza i w epokach kolejnych, natomiast trzecia to równoległe do edycji źródłowych przekłady tych dzieł, które warto zaprezentować szerszej publiczności, a nie tylko specjalistom – historykom poszczególnych epok.

 

Seria ma przedstawiać tak najoryginalniejsze, jak i najbardziej typowe teksty z zakresu szeroko rozumianej filozofii. Oznacza to, że na przykład obok komentarzy do Arystotelesa, które są typową dla myślicieli scholastycznych formą wyrazu idei filozoficznych, obejmuje także kazania, rozprawy teologiczne czy pisma z zakresu duchowości oraz z pogranicza filozofii i nauk szczegółowych, które dla publiczności intelektualnej w wiekach dawnych były niezmiernie istotne. Przeważająca część publikowanych dzieł nie była dotąd dostępna w formie drukowanej ani tym bardziej w postaci edycji krytycznych.

 

 

Cóż cięższego w tych dniach nad pisanie ksiąg. Jakiż trudniejszy egzamin niż żądać tego od kogoś ubogiego w słowa i rozum. Kto bowiem nie pisze na przekór prośbom, zaraz uważany jest za gnuśnego, głupiego i zuchwałego. Jeżeli zaś ktoś nieprzekonany o własnych zdolnościach, chcąc okazać posłuszeństwo, stara się zebrać cudze słowa, uchodzi za słaby umysł, który chce chwały cudzym kosztem. Jeżeli zaś weźmie się za kucie rzeczy nowych, oskarżony będzie o zadufanie, że po tylu już księgach napisanych, których nie sposób przeczytać, nie mówiąc już o ich zrozumieniu, chełpi się, że napisze coś nowego, co dla innych nie byłoby stare.

 

 

***

Biorąc do ręki Wyjaśnienie racji dzieł Bożych Mateusza z Krakowa, dotykamy pierwszego dzieła z zakresu teologii, tak filozoficznej, jak objawionej, które wyszło spod pióra autora związanego z Polską, i co więcej dzieła, które, obok innych jego prac, cieszyło się znaczną popularnością i uznaniem u współczesnych w pokaźnej części Europy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 244

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Matthaeus de Cracovia, Rationale divinorum operum
Corpus Philosophorum Polonorum PRZEKŁADY
RADA REDAKCYJNA Magdalena Bieniak Juliusz Domański Krystyna Krauze-Błachowicz Mikołaj Olszewski Władysław Seńko
Seria: DZIEDZICTWO
Dzieła dawnych polskich autorów istotne dla życia kultury. Oryginalna twórczość z przeszłości, obejmująca schedę myśli i słowa. Rzadko lub nigdy dotąd niepublikowane utwory, będące źródłem wiedzy o rozumieniu świata przez naszych przodków. Przekłady polskich utworów pisanych po łacinie, edycje krytyczne oraz świadectwa przeobrażeń polszczyzny. Intelektualne bogactwo dawnej Rzeczypospolitej powraca po wiekach do czytelników.
Projekt okładki i stron tytułowych: Krzysztof Bielecki
Redakcja naukowa: Bożena Chmielowska
Prace badawcze poprzedzające przygotowanie publikacji finansowane w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2012–2017, wniosek nr 11H 11 016380.
Honorowy Patronat Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzeja Dudy
© 2016 Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego i Narodowe Centrum Kultury
ISBN 978-83-62609-97-0 Fundacja Augusta hr. Cieszkowskiego
ISBN 978-83-7982-259-1 Narodowe Centrum Kultury
ul. Mianowskiego 15/65 02-044 Warszawahttp://[email protected]
ul. Płocka 13 01-231 Warszawahttp://nck.plhttp://sklep.nck.pl
Narodowe Centrum Kultury jest instytucją państwową, działającą na rzecz rozwoju kultury w Polsce.
Konwersja:eLitera s.c.

WPROWADZENIE

Biorąc do ręki Rationale divinorum operum Mateusza z Krakowa, dotykamy pierwszego dzieła z zakresu teologii, tak filozoficznej, jak objawionej, które wyszło spod pióra autora związanego z Polską, i co więcej dzieła, które, obok innych jego prac, cieszyło się znaczną popularnością i uznaniem u współczesnych w pokaźnej części Europy, o czym zadecydowały jego walory formalne i merytoryczne[1].

1. KTO

Postać Mateusza z Krakowa nie jest nieznana polskiemu czytelnikowi[2], toteż nie wymaga szczegółowego przedstawienia. Przypomnę więc tylko kilka faktów, które pozwolą osadzić Rationale w czasie, miejscu i realiach życia umysłowego epoki.

Mateusz, urodzony w Krakowie ok. 1346 roku, studiował w Pradze, która była wtedy jednym z najważniejszych ośrodków uniwersyteckich, a ponadto miejscem szczególnego ożywienia życia religijnego, zarówno w sferze praktyk, jak refleksji teoretycznej. Te czasy ze względu na zespół zjawisk, które miały wtedy miejsce, określa się jako dobę przedhusycką, co trafnie charakteryzuje jego istotę. Po stronie teorii podjęto próbę redefinicji Kościoła, której po stronie praktycznej towarzyszyło dążenie do reformy i uzdrowienia jego funkcjonowania. W praktyce na plan pierwszy wybijały się kwestie likwidacji schizmy zachodniej, ukrócenie symonii i częstsza eucharystia dla laików. Dwie ostatnie kwestie zostały osobno i szeroko potraktowane przez Mateusza w O praktykach Kurii Rzymskiej oraz w Dialogu o częstej komunii i wygłaszanych wcześniej w Pradze kazaniach. Wypowiedzi Mateusza w tych kwestiach były kontynuacją przemyśleń wielkich praskich kaznodziei: Jana Milicza z Kromierzyża oraz Konrada Waldhausena.

Poza tym, a może przede wszystkim, Mateusz był człowiekiem uniwersytetu, począwszy od studenta, a skończywszy na profesorze teologii, najwyższym tytule w średniowiecznej hierarchii godności naukowych. Mateusz studiował u Henryka Tottinga z Oyty, franciszkanina, który trafił do Pragi z Paryża, razem z Konradem z Sołtowa, późniejszym wieloletnim profesorem teologii w Heidelbergu, a sam był mistrzem wielu późniejszych uczonych krakowskich: Pawła Włodkowica, Jana Isnera, Mikołaja Wiganda, Bartłomieja z Jasła i Stanisława ze Skarbimierza. Ówczesny tok studiów wymagał od uczonych ściśle określonych wykładów i dzieł, które były ich pochodną, komentarzy do Arystotelesa, Sentencji Piotra Lombarda, Biblii i odautorskich kwestii dyskutowanych. Z tego rodzaju prac dochowały się do naszych czasów tylko komentarze biblijne Mateusza, w tym bardzo obszerny i wielowątkowy Komentarz do Psalmu 118.

Lata praskie Mateusza były przerywane licznymi podróżami. Posłował on do papieża do Rzymu, ale także odwiedził Prusy na zaproszenie swojego starszego kolegi ze studiów, Henryka Sorbema[3], ówcześnie już biskupa w Lidzbarku Warmińskim. Prawdopodobnie głównym celem zaproszenia było wsparcie starań Henryka o założenie uniwersytetu w Chełmnie. Temu właśnie Henrykowi dedykowane jest Rationale, które – jak sugeruje sam Mateusz w prologu i zakończeniu – jest odzwierciedleniem ich wspólnych dysput, być może prowadzonych w czasie gościny w Prusach. Rationale zostało napisane najprawdopodobniej niedługo po powrocie, przed definitywnym opuszczeniem Pragi[4].

Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to kres praskiego etapu życia Mateusza i chociaż – po wizytach w Krakowie, znowu motywowanych sprawami akademickimi, tym razem odnowieniem Akademii i otwarciem w niej wydziału teologii – osiadł on w Heidelbergu jako profesor i rektor tamtejszego uniwersytetu, to jednak ostatnie kilkanaście lat jego życia, zakończonego 5 marca 1410 roku, było naznaczone w większym stopniu aktywnością publiczną – polityczną i kościelną.

Poza wymienionymi dziełami Mateusz był też autorem innych, głównie kazań i drobnych pism moralno-teologicznych, spośród których największą rolę odegrały Objawienia św. Brygidy Szwedzkiej, popularyzujące tę postać i jej przesłanie, traktat O umowach, głos w kwestiach etyki gospodarczej, oraz niesłychanie popularny, przypisywany też św. Tomaszowi i św. Bonawenturze, podręcznik spowiedniczy O czystości sumienia.

Przedstawione powyżej fakty pozwalają określić miejsce Rationale w drodze intelektualnej Mateusza. Nieco upraszczając sprawę, powiedzieć można, że stanowi ono epilog praskiego okresu życia Mateusza, okresu poświęconego w przeważającej mierze nauce. A ponieważ nie dochowały się do naszych czasów żadne, poza komentarzami biblijnymi, dzieła Mateusza, których opracowanie wymuszał tok nauczania, Rationale jest właściwie jedynym jego tekstem z zakresu teologii, jakbyśmy to dziś powiedzieli, systematycznej. Inne jego prace, niezależnie od ich wysokiego poziomu intelektualnego mieszczą się raczej w rozumianej szeroko i bez cienia deprecjacji, dziedzinie cura animarum i publicystyce eklezjalno-politycznej.

2. JAK

Rationale zostało napisane w formie dialogu. Sama forma utworu niesie już w sobie istotne pytania. Pierwsze z nich dotyczy relacji postaci dialogu do realnych osób. W dialogu występują dwie osoby, Ojciec i Syn, utożsamione w Liście dedykacyjnym dzieła z jego adresatem, Henrykiem Sorbemem, oraz samym Mateuszem. Czy jednak partie Syna stanowią dokładne odzwierciedlenie poglądów Mateusza, a Ojca – Henryka? W jakiej mierze treść dialogu odzwierciedla przebieg rozmów, które toczyli oni w czasie pobytu Mateusza w Prusach? Kwestie tego rodzaju – wysuwane też w odniesieniu do dialogów Platona czy Augustyna – są niezmiernie trudne do jednoznacznego rozstrzygnięcia. Sam Mateusz stwierdza, że dzieło jest jego, zostało ułożone w określonej formie, wykorzystującej pewną topikę, co nie wyklucza jednak, że tematy poruszane w nim faktycznie stanowiły przedmiot dyskusji między Mateuszem a Henrykiem oraz że co do tez ogólnych ich stanowiska znalazły wyraz w kwestiach wygłaszanych przez postacie dialogu.

BadaczeRationale nie są zgodni co do odpowiedzi na postawione pytania. Abstrahując od identyfikacji personae dramatis podanej w prologu, Władysław Seńko i Adam Szafrański twierdzą, że nie można jednoznacznie uznać Syna za porte-paroles Mateusza, bo Syn jest rzecznikiem uproszczonych tez teologii scholastycznej, co Ojciec temperuje, wskazując na ograniczenia rozumu scholastycznego, na niemożność sformułowania pewnych rozwiązań podnoszonych zagadnień, co ma być charakterystyczne dla stanowiska Mateusza[5]. Ostatecznie oznaczałoby to tyle, że tak Syn, jak Ojciec przekazują myśli Mateusza rozpisane na dwugłos i udramatyzowane. Przeciwnie Zenon Kałuża, twierdzi, że Syn jest eksponentem stanowiska Mateusza, ponieważ do niego wyraźnie należy ostatnie słowo w dialogu i to on wygłasza jego kluczowe partie[6]. Co nie przeszkadza zgadzać się trzem historykom, że istotnym rysem umysłowości Mateusza jest dystans wobec teologii scholastycznej.

Za wyraz tego dystansu uznawano też samą formę dialogową, która dla akademickiego pisarstwa scholastycznego nie była typowa, acz miała wzór w dialogach Augustyna czy Anzelma z Canterbury. Forma ta jako szata literacka uprawiania teologii stawała się zresztą u schyłku średniowieczna coraz popularniejsza (choćby inne kluczowe dzieło samego Mateusza, Dialog rozumu i sumienia o częstej komunii, też jest, jak sam tytuł wskazuje, dialogiem), by w XV wieku święcić triumfy u Jana Gersona i Mikołaja z Kuzy.

Kwestia relacji Mateusza do scholastyki jest też tematem najobszerniejszego, choć rozmyślnie wybiórczego, opracowania treści dialogu autorstwa Kałuży[7]. Jego przedmiotem jest rekonstrukcja Mateuszowego rozumienia teologii, co ma stanowić niezbywalny krok wstępny do całościowego opracowania jego stanowiska. Opierając się przede wszystkim na lekturze rozdziałów 2–4 oraz 11 traktatu I oraz rozdziału 13 z traktatu II Rationale, gdzie Mateusz/Syn wskazuje na ograniczenia w stosowalności argumentacji logicznej przy rozstrzyganiu kwestii Bóg a zło, Kałuża pokazuje paralelność – powstrzymując się przy tym od formułowania wniosków co do faktycznej inspiracji – stanowiska Mateusza i wcześniejszego odeń Petrarki oraz późniejszego Jana Gersona. Wszystkich wymienionych myślicieli ma łączyć niechęć do sceptycyzmu i jałowości późnej scholastyki nominalistycznej, świadomość wad logicyzacji zagadnień teologicznych. Logiczna argumentacja miałaby u Mateusza być zastąpiona przez perswazję retoryczną, argumenty oparte na przesłankach koniecznych przez argumenty wychodzącej od większej stosowności dla Boga czegoś niż czegoś innego.

Listę twórczych opracowań poświęconych Rationale zamyka, pierwsze chronologicznie, studium Witolda Rubczyńskiego, które streszcza dzieło, opatrując je nielicznymi uwagami interpretacyjnymi: wskazuje jego ogólnoaugustyński charakter oraz polemiczność wobec determinizmu popularnego wśród myślicieli XIV wieku (Tomasza Bradwardine’a, Jana z Mirecourt oraz Jana Wiklifa)[8].

3. CO

Przyjrzyjmy się teraz, jak rozwija się rozmowa między Ojcem i Synem. Nie zamierzam tu streszczać Rationale, które nie jest długie, więc nie ma konieczności szczegółowej prezentacji jego treści, by oszczędzić czytelnikowi nużącej lektury całości. Poza tym streszczenie go jest zadaniem karkołomnym, gdyż zostało ono napisane w formie skondensowanej, trudno więc oddać jego treść w sposób adekwatny w znacząco mniejszej liczbie słów, niż zawiera oryginał.

Rationale rozpoczyna się od postawionego przez Ojca pytania unde malum – skąd zło, jeżeli Bóg jest dobry. Wybór tego zagadnienia na temat dysputy nie był przypadkowy: z jednej strony jest to kwestia spekulatywna, należąca do żelaznego repertuaru rozważań naukowych, a więc interesująca dla profesjonalisty, teologa z tytułem uniwersyteckim – Syna, a z drugiej określa człowieka wobec Boga, więc jest też pasjonująca dla wierzącego, który chce pogłębić swoje życie duchowe – Ojca. Odpowiedź Syna najpierw ukazuje biblijne podstawy dobroci stworzenia w Ewangelii Marka (7, 37), w której apostołowie mówią: „dobrze wszystko uczynił”, komentując uzdrowienie głuchoniemego. Ojciec jednak prosi o pokazanie argumentacji, która się za tymi słowami kryje. Syn wywodzi dobroć stworzenia z tego, że stwórcza zasada świata jest w najwyższym stopniu dobra. Ojciec, zaskoczony lapidarnością odpowiedzi, zauważa, że argument ten nie cieszy się powszechną akceptacją, co Syn z kolei tłumaczy tym, że czym innym jest poprawność argumentacji, a czym innym jej powszechne uznawanie. W przypadku wnioskowań teologicznych dla przyjęcia ich konkluzji konieczna jest pewna doskonałość moralna, niewzruszona wiara oraz właściwe nastawienie intelektualne, a tymczasem wielu ulega zwątpieniu tylko dlatego, że ktoś sformułował jakieś argumenty przeciw wierze.

Na kolejne stwierdzenie Ojca, że rzeczy pochodzą od Boga, a zatem zło, które je cechuje, też jest Jego dziełem, Syn odpowiada, że Bóg jest jak rzeźbiarz, który może włożyć cały swój kunszt w wyrzeźbienie z lichego materiału czegoś, co ostatecznie będzie liche. Ojciec oponuje, mówiąc, że wkładanie znacznego wysiłku w marne dzieło jest nierozsądne, zwłaszcza w przypadku twórcy absolutnego, który jest władny stworzyć dla swojego dzieła doskonałą materię, a zatem tworząc zło, tworzy źle. Na co Syn stwierdza, po pierwsze, że stwarzając, Bóg nie może się powielać, po drugie, że nie jest zobowiązany utrzymywać w stanie nienaruszonym rzeczy przez siebie stworzonych, po trzecie, że brak przeciwdziałania zniszczeniu dzieł nie oznacza pozytywnej woli ich unicestwienia. Bóg przypomina w tej mierze króla, który ma dość siły, by zaprowadzić porządek w sąsiednim królestwie, ale tego nie robi, bo wykracza to poza zakres jego zobowiązań. Kolejny krok dyskusji dotyczy relacji między pasywnym przyzwoleniem na zło a jego aktywnym chceniem. Obydwaj, Ojciec i Syn, zgadzają się co do tego, że rozróżnienie między nimi nie jest intuicyjne.

To spostrzeżenie daje Synowi sposobność, by jeszcze raz poruszyć kwestię statusu argumentów teologicznych. Przestrzega on Ojca, by nie oczekiwał z jego ust dowodów ostatecznych, przesądzających sprawę i dających wiarę, gdyż porządek w teologii jest odwrotny, wiarę daje wola. Tego, w kim nie ma woli, nie przekonają żadne rozumowania. Kwestii pochodzenia bądź nie zła od Boga nie rozwiąże dowód, że uczyniony przez Boga świat jest najlepszy z możliwych. Można jedynie wykazać, że wiara nie zakłada niczego niedorzecznego ani niesprawiedliwego. Te słowa stanowią zaproszenie dla Ojca, by wymienił rodzaje zła, których istnienie uważa za niedorzeczne; a są nimi przyzwolenie na grzech, zarzuty czynione ludziom z grzechów, kary, predestynacja i pokusy, którym poświęcone są kolejne traktaty Rationale.

Na pierwszy ogień, w traktacie II, idzie obecność zła jako takiego, a w szczególności grzechu. Wywody rozpoczyna powrót do pierwszego argumentu: ‘Bóg jest dobry, więc stwarza dobrze’, uzupełnionego o tezę, że ‘jest dobry, więc stwarza z dobroci, a ściśle, by swoją dobroć objawić’. Dobro rozumie się tu jako naturę Boga, czyli ogół Jego atrybutów. Atrybuty Boże objawiają się wyraźnie i skutecznie nie tylko w samym stworzeniu dóbr, ale także przez stworzenie rzeczy złych. Po pierwsze, przez kontrast: Boża wolność od wszelkiej ułomności świeci jaśniej, jeżeli jest zestawiona z ułomnością i słabością rzeczy (na przykład wieczność poznajemy z doczesności). Ten argument nie tłumaczy jednak obecności grzechu, szczególnej formy zła, które kieruje się wprost przeciw Bogu. Grzech pozwala skuteczniej poznać wolność człowieka – jest ona oczywistsza w doczesności, gdy często sprzeciwiamy się Bogu – a przez to poznać wolność Boga. Wreszcie bez grzechu nie ujawniłyby się łaska, miłosierdzie ani miłość Boga do stworzeń, znowu szczególnie i wyraźnie widoczne w złych, gdyż wielkość Boga łatwiej dostrzec w aktach wybaczenia i w zbawianiu złych niż w stwarzaniu dóbr.

Poza tym, zła są też potrzebne człowiekowi. Pożytki płynące ze zła ujawniają się znowu w metaforze władcy. Bóg jest jak król, który toleruje w swoim państwie drobnych rzezimieszków, by trzymać w czujności żołnierzy: zło daje im okazję do ćwiczenia się w cnocie. Inne pożytki ze zła są związane ze zbawieniem. Wielkim dobrem dla człowieka jest Wcielenie, które nie dokonałoby się, gdyby nie było grzechu. Wreszcie składnikiem samego zbawienia jest radość z kar potępionych.

Pozostałą część tego traktatu wypełniają szczegółowe wątpliwości Ojca dotyczące zła. Po pierwsze, dobre jest dobre z istoty, a zło jest dobre tylko przypadkiem, na co Syn odpowiada, że dobro z przypadku pozostaje prawdziwym dobrem. Po drugie, Biblia głosi, że celem stworzenia jest chwała Pana, której przeciwieństwem są bluźnierstwa i urągania złych. One jednak też są dobre, ponieważ brak pochwał ze strony złych jest powodem do chwały. Po trzecie wreszcie, Bóg mógł dać dobrym wszystkie cnoty i nauki bezpośrednio, nie angażując żadnego zła. Źli jednak nie umniejszają dobra dobrych, a sami też są w jakimś stopniu dobrzy, więc sumę dobra podnoszą. Ten wątek daje sposobność do obserwacji, że na pytanie o światy lepsze, alternatywne wobec naszego nie da się odpowiedzieć w sposób zadowalający, ponieważ zakłada ono postęp w nieskończoność, bo o każdy następny świat też można pytać, czy inny nie byłby od niego lepszy, jak też dlatego, że stworzenie tego, a nie innego świata, nie ma żadnej racji poza wolą Boga, która jest nieodgadniona. Nie ma więc sensu pytać, dlaczego nasz świat, a nie inny, tak samo jak nie ma sensu pytać, dlaczego Jakub został wybrany, a nie Ezaw. Na koniec mimo tych zastrzeżeń Syn formułuje rzeczowy argument wskazujący na większą odpowiedniość takiej formy świata, jaka jest: Bóg tak zaprojektował świat, żeby człowiek nie gnuśniał w bezczynności, czekając na łaskę, ale pracował, starał się o wszelkie dobra, doceniał konieczność stworzeń świata, swoją zależność od nich i umiał odnaleźć w nich Boży ślad.

Kolejna wątpliwość to rychłość upadku aniołów i człowieka. Syn wykazuje, że nie sposób podać racji na rzecz jakiegokolwiek momentu upadku. Podobnie, nie da się podać racji żadnej właściwej liczby rzeczy złych, którą Bóg tylko może objawić. Ojciec nie poddaje się jednak i stwierdza, że jeżeli nawet nie ma racji za jakąś określoną liczbą, to można przynajmniej kwestionować proporcję rzeczy złych do dobrych: nie jest zasadna większa ich liczba niż dobrych. Na co Syn stwierdza, że mniejsza liczba dobrych wskazuje na szczególną Bożą troskę o poszczególnych z nich. Bóg chroni ich przed zbytnim zadufaniem i poucza o właściwej roli łaski, która wybiera niewielu. Mimo to Ojciec przedstawia jeszcze jeden argument: zła są sumarycznie gorsze niż dobra, które przynoszą. Syn najpierw neguje założenie, że zła są większe, a następnie formułuje argument, który działa niezależnie od sumy przyzwolonego zła, mianowicie wskazuje, że przyzwolenie nie jest złe samo w sobie dla kogoś, kto nie jest do niego zobowiązany, co ilustruje przykład wodza, który może, ale nie jest zobowiązany przystąpić do bitwy. Jeżeli to uczyni, uratuje wielu, a jeżeli nie, oni zginą, ale w zamian wszyscy zostaną pouczeni o swojej słabości. Tak więc Bóg, jak wódz, może nie wziąć udziału w bitwie, co spowoduje zło – porażkę, bo nie jest doń zobowiązany, nawet gdyby nie przyniosło to żadnego dobra, a przecież niesie – pouczenie, które ma zapobiec kolejnym porażkom.

W III traktacie Ojciec pyta o podstawę, na jakiej Bóg czyni człowiekowi zarzuty z grzechów, skoro sam na nie przyzwala, a człowiek nie jest w stanie ich uniknąć bez daru łaski. Syn odpowiada, że zarzuty są zasadne, ponieważ ich podstawą jest zobowiązanie, które człowiek ma względem Boga za Jego wszystkie dary; co więcej, mamy też, choćby minimalną, moc odpłaty. Poza tym Bóg – jak rozsądny pan na włościach – nie żąda od nas odpłaty maksymalnej wyrównującej zakres darów, ale tylko takiej, do jakiej jesteśmy zdolni. Jak jednak rozpoznać poziom Bożych wymagań? Starania naszej woli, by odpłacić Bogu, powinny być równe tym, które podejmujemy w innych sferach życia. Ojciec oponuje, że wola taka pochodzi od Boga, jeżeli więc jej nie ma, to Bóg niesprawiedliwie wymaga jej od człowieka. Syn powtarza, że warunkiem sprawiedliwego oczekiwania odpłaty jest obecność mocy, zatem każdy, kto ma moc, a każdy jakąś ma, jest do woli zobowiązany. Gdybyśmy uznali przeciwnie, że brak woli usprawiedliwia, to każdy byłby de facto ze wszystkiego usprawiedliwiony, a zły czerpałby usprawiedliwienie ze swojej złej woli. Traktat kończy jeszcze jedna trudność: prócz mocy potrzebujemy jakiegoś dodatkowego motywu skłaniającego nas do odpłaty. Zdaniem Syna jest nim wiedza o doznanych dobrodziejstwach, która chrześcijanom została objawiona wprost, a poganom za pośrednictwem rozumu naturalnego. Sytuację obrazuje znowu przykład Boga – króla, który, nadając dobra, ogłasza, ile chce czynszu za swoje nadania, a następnie sprawiedliwie może je cofnąć, jeżeli nie uzyska czynszu. Rozważania zamyka pesymistyczna uwaga, że niewielu płaci czynsz, a zatem Bóg potępia sprawiedliwie większość, a lituje się miłosiernie nad nielicznymi.

Kolejna, analizowana w IV traktacie, nieakceptowalna forma zła to kara za grzech. Kary jednakże są uzasadnione, ponieważ objawiają Boże atrybuty: moc nad grzesznikami, mądrość w rozeznawaniu grzechów i wreszcie miłość do ludzi, odstraszanych przez kary od zła. Ponadto, grzech pozostawiony bez kary urągałby Bogu i nie byłby traktowany jako coś złego. Kara musi też przyjmować adekwatną formę, nie może się ograniczać do samego oddzielenia od Boga, ponieważ tego rodzaju kara nie byłaby czytelna dla głupców, a kary dokonujące się za pośrednictwem stworzeń, czyli cielesne, są czytelniejsze dla większości. Kara musi też mieć charakter zewnętrzny, same wyrzuty sumienia nie wystarczą. Nie ma też nic niewłaściwego w wieczności kar. Wieczne kary skuteczniej odstraszają od grzechu, a z kolei groźba kar, które nie byłyby wymierzane, jest niewiarygodna. Nic nie przeszkadza tu czasowa natura samego grzechu, która pozornie stoi w sprzeczności z wiecznością kary, ponieważ za grzechem, który często jest jednorazowym działaniem, idzie stała pogarda dla Boga.

Następną trudność przeciw Bożej sprawiedliwości związaną z karami stanowi problem, czy Bóg nie uczyniłby lepiej, gdyby nie dał stworzeniom pewnych władz, które stały się narzędziem grzechu, mianowicie intelektu i woli. Celem tych darów nie był grzech, skoro same w sobie są one czymś dobrym. Jaki jest jednak cel stworzenia potępionych? Może nim być tylko zbawienie albo potępienie, pierwszego nie osiągają, a drugie nie jest dobrem. Syn stwierdza, że Boży zamiar wobec potępionego jest taki sam jak wobec zbawionego – ukazanie dobroci. Ojciec nie ustępuje jednak i pyta o dobro lub zło z punktu widzenia potępionego, czy mianowicie dla grzesznika nie lepiej byłoby nie istnieć i czy nie jest zatem usprawiedliwiona jego chęć, by nie istnieć. Syn przekonuje, że jest ona usprawiedliwiona, jeżeli jest drogą uniknięcia grzechu, ale nie, jeżeli w ten sposób chce się uniknąć niedoli, gdyż taka chęć jest wbrew naturze (każde stworzenie chce żyć i unika śmierci), a także jest sprzeczna z wolą Bożą. Pojawia się tu jednak wątpliwość: skoro lepiej nie istnieć niż zgrzeszyć przeciw Bogu, to sam grzech wydaje się nieskończenie zły, więc gorzej być w grzechu niż nie istnieć. Syn odpiera ten argument odróżniając nieskończoność nakazu niegrzeszenia od skończoności samego grzechu. Grzech jest sam w sobie skończony, więc i bycie w grzechu jest skończonym złem, natomiast unikanie grzechu jest nakazane nieskończenie, ponieważ jego powodem prócz skończonego zła jest też zniewaga wymierzona w Boga, którego należy czcić nieskończenie. Wszystkie nakazy wynikające z dobroci lub zakazy wynikające ze zła działań samych w sobie są słabsze niż nakaz czczenia Boga, dlatego też dowolny grzech jest mniej zły sam w sobie niż naruszenie tej powinności. Podobnie, potępienie, jakiekolwiek kary czy cierpienia piekielne nie są gorsze dla znoszących je niż nieistnienie, bo pierwsze pozbawia świętości, drugie usuwają przyjemności, albo przyjemności złe, a wtedy są dobre, albo dobre, ale tylko takie, których brak nie narusza substancji. Wieczność kar wymierzanych stworzeniom uzasadnia metafora chwały królewskiej: choć jest ona doczesna, wymaga ogromnych wysiłków i poświęcenia tysięcy ludzi, a zatem dla chwały Bożej można oczekiwać trudów (w tym kar i cierpień) wiecznych.

Traktat V dotyczy predestynacji, w której Ojciec dopatruje się zagrożenia dla Bożej sprawiedliwości, ponieważ Bóg bez żadnego powodu jednych skazuje na potępienie, a innych przeznacza do zbawienia. Syn argumentuje za predestynacją, pokazując, że jest ona konsekwencją Bożej wiedzy o zdarzeniach przyszłych, woli uprzedniej wobec tego, co ma zaistnieć, i rozumności stworzenia świata złożonego z różnorodnych, a nie jednakowych bytów. A jeżeli ta różnorodność ma być realna i dobrze pokazywać Boże atrybuty, muszą być zbawieni i potępieni. Zatem na planie ogólnym jest jasne, dlaczego mają być tacy i tacy, nie sposób natomiast pokazać żadnej racji, dlaczego konkretna osoba znajduje się w tej, a nie w tamtej grupie, gdyż zależy to wyłącznie od niepoznawalnej woli Boga. Ojciec daje się przekonać tej argumentacji na planie ogólnym, ale zwraca uwagę, że z punktu widzenia jednostki, która stawia sobie pytanie: skoro jestem zagrożony potępieniem, skąd czerpać radość z życia, predestynacja jest zasadnym przedmiotem sporu z Bogiem. Syn poprzedza odpowiedź uwagą, że zwykle ci, którzy lękają się potępienia i chcą przed nim uciec, wcale nie lękają się i nie uciekają przed wszystkim, co do niego prowadzi, a następnie argumentuje, że tylko wybór jest pozytywnym aktem woli Boga, skazanie na potępienie natomiast jest wyłącznie brakiem wyboru, a ponieważ do wyboru Bóg nie jest zobowiązany, nie można Go obciążać za jego brak. Podobnie nie można oskarżać sternika, którego nie było na statku, o jego zatonięcie. Zarzut jest uzasadniony tylko wówczas, gdy sternik na tym statku miał być, a nie gdy płynął innym w inne miejsce.

W tym miejscu pojawia się argument kluczowy: Boża przedwiedza wprawdzie nie jest przyczyną mojego potępienia, ale jest poprzednikiem, z którego założenia wynika moje potępienie. Pewność przedwiedzy jest gwarantem prawdziwości poprzednika, a zatem również wynikającego zeń następnika. Takiego rodzaju wnioskowanie jest szczególnie niebezpieczne, jeżeli przyjmie formę: ‘Jeżeli ktoś jest objęty przedwiedzą, to niezależnie od tego, jak będzie żył, i tak będzie potępiony’. Pewność takiego wnioskowania odwodzi od dobrych czynów jako bezsensownych. Przeciw temu rozumowaniu Syn stara się najpierw wykazać, że Boża przedwiedza nie jest przyczyną niczego, bo Bóg tylko przewiduje czyjeś grzechy. Ogólnie rzecz ujmując, prawdziwość poprzednika jest warunkiem prawdziwości wnioskowania, ale nie musi być przyczyną stanu rzeczy opisanego w następniku. Tak więc fakt, że Bóg zna uprzednio czyjś los, nie powinien temu komuś ciążyć, ponieważ wiedza nie jest przyczyną jego losu. Przeciwnie, brak Bożej wiedzy o stworzeniach bardziej ciążyłby człowiekowi, ponieważ oznaczałby, że Bóg nie ma żadnego planu względem niego. Następny krok pokazuje, że przytoczone powyżej okresy warunkowe są wyrażeniami wieloznacznymi, które wymagają dopowiedzeń, i w zależności od nich są prawdziwe albo fałszywe. Na przykład w zdaniu: ‘Tego obejmuje przedwiedza, zatem czyniąc dowolnie wiele dóbr, na próżno stara się o życie wieczne’ wieloznaczny jest imiesłów ‘czyniąc’, który można rozumieć warunkowo – ‘ilekolwiek dóbr by uczynił ’, wówczas jest fałszywe, albo czasowo – ‘kiedy czyni dobra’ – wtedy jest jasne, że kiedy czyni dobro, jest predestynowany, a kiedy zło, skazany na potępienie. Przeważnie jednak chce się je rozumieć jako przyzwolenie, ‘choćby czynił źle, będzie zbawiony’, które są prawdziwe jako implikacja, ale nie jako okres warunkowy[9].

W dalszej partii traktatu Ojciec wraca do wpływu predestynacji i przedwiedzy na konkretnych ludzi: dobrzy pod jej wpływem nie będą się troszczyć o pokutę, skoro ich zbawienie jest równie niepewne jak złych, a źli będą bardziej skorzy do grzechów, mając nadzieję na zbawienie w ostatniej chwili życia. Syn zwraca uwagę, że predestynacja ma też dobrą stronę: daje złym nadzieję, a dobrych chroni przed zadufaniem, więc ostatecznie nie ona sama jest zła, ale może być przyjęta przez ludzi w zły sposób, tak że wyciągną z niej niewłaściwą naukę. W żaden też sposób Boża przedwiedza nie odwodzi od dobra. Ktoś, kto twierdzi inaczej, właściwie szuka tylko wymówek dla swojej opieszałości, co pokazuje porównanie dwóch zdań: ‘Predestynowany, choćby czynił mało dobra, będzie zbawiony’ oraz ‘Bóg wie, że ktoś będzie żył dziesięć lat, choćby jadł mało’ – ich struktura jest taka sama, a nikt nie twierdzi, że drugie zdanie odwodzi kogokolwiek od jedzenia, tak jak pierwsze miałoby odwodzić od dobrych uczynków.

Hasłem wywoławczym VI traktatu są pokusy. Najpierw Ojciec kwestionuje sensowność przyznania diabłu mocy kuszenia, potem utyskuje na siłę pokus cielesnych, w szczególności erotycznych. Odpowiedź najpierw stwierdza ogólnie, że pokusy nie zostały przez Boga stworzone jako sposobność do grzechu, ale stają się nią, jeżeli są niewłaściwie wykorzystywane przez ludzi. W kwestii pierwszej stwierdza się, że diabeł nie ma wielkiej władzy nad człowiekiem: jest w stanie działać tak samo, jak działają rzeczy zewnętrzne, nie zniewala natomiast w żaden sposób woli. Z kolei przyjemności cielesne są usprawiedliwione, ponieważ świat ich pozbawiony nie byłby lepszy. Są też one potrzebne jako zachęta do podtrzymania gatunku, a poza tym jako wskazówka istnienia wyższych przyjemności duchowych. Podobna argumentacja tłumaczy powab kobiet: ich łagodność, przeciwstawiona męskiej sile, spaja ludzkość, a miłość do nich stanowi analogię miłości do Boga.

Kwestia przyjemności cielesnych naprowadza na pytanie o zasadność połączenia w człowieku ciała i duszy, której szlachetną naturę ciało wydaje się sprowadzać na manowce. Połączenie w jednej substancji tak skrajnych przeciwieństw świadczy jednak w istocie o kunszcie Boga, a ukryty w nim głębszy zamysł to powiązanie świata czystych duchów, czyli aniołów, ze światem ciał. Całe stworzenie jest powołane do chwalenia Boga, realizowanego przede wszystkim przez anioły, które same z siebie ciałami by się nie zainteresowały, ale odkąd zaistniał człowiek, chwalący Boga pospołu z nimi, zadanie to jest też wykonywane przez ciała ludzkie, co skłania anioły do roztoczenia nad nimi swojej opieki. Czy jest jednak przy tym konieczny tak znaczny konflikt ciała i duszy? On też ma funkcję pozytywną: konfliktu tego nie było przed upadkiem, a po nim duch został ukarany nienaturalną dlań skłonnością do ciał, która ma jednak tę dobrą stronę, że zbliża ducha do ciała, a dzięki temu łatwiej przywodzi ciało do nienaturalnych dla niego spraw duchowych. I tak ciągnąc się w przeciwnych kierunkach, ciało i dusza prawdziwie się jednoczą.

W krótkim traktacie VII Ojciec próbuje przejść do zasadności odkupienia. Syn jednakże urywa dyskusję, ogranicza się do stwierdzenia, że przyczyna odkupienia jest taka sama jak zła, mianowicie objawienie Bożych atrybutów, w szczególności miłosierdzia, które ma się dać ubłagać, ale nie bez zadośćuczynienia. Na koniec stwierdza, że odpowiedź na pytanie o zło stanowi dostateczną podstawę do sformułowania oceny postępów, jakie poczynił na uniwersytecie, co stanowiło cel rozmowy.

*

Pierwszą uderzającą cechą Rationale jest skromne w gruncie rzeczy potraktowanie jego głównego zagadnienia, czyli postawionego przez Ojca pytania o źródło zła. Odpowiedź Syna właściwie nie wykracza daleko poza argumentację Augustyna z dialogu O wolnej woli oraz jest opatrzona komentarzem, który podważa sensowność jej rozbudowywania, który też ma antecedencje u Augustyna[10]. Przypomnijmy zatem. Bóg nie jest stwórcą zła, samo zło ma charakter prywatywny, Boże przyzwolenie na nie nie jest ściśle pozytywnym aktem woli. Zło służy całości konstrukcji świata, jest skutkiem ubocznym pewnych dóbr, mianowicie obdarowania człowieka wolną wolą[11]. Mateusz uznaje też, że wiele więcej na temat zła w relacji do Boga powiedzieć się nie da, dalsze, bardziej złożone argumenty przekonają tylko już przekonanych, a nieprzekonanych, czyli właściwie niewierzących, nie. Rozpatrując kwestię Bóg a zło, trzeba się więc skupić raczej na pokazaniu sensowności wizji świata, w którym jest zło. A ponieważ przejawia się ono w rozmaitych formach, to zdawkowość rozwiązania głównego problemu nagradza bogactwo wątków poruszonych w kolejnych traktatach Rationale. Rozmowa Syna i Ojca toczy się według pewnego porządku, ale dość swobodnie, forma dialogowa sprzyja płynnemu przechodzeniu od problemu do problemu, czasem też kwitowania złożonych zagadnień celną ripostą. Rationale nie jest zatem typową teodyceą, tak jak pojęcie to rozumiane było w epokach późniejszych, raczej rozważania o źródle zła dają sposobność do nakreślenia szerszej wizji teologicznej, w której centralne miejsce zajmują relacje wiążące Boga i człowieka.

Ich sumarycznym wyrazem jest metafora władcy i poddanego. Bóg jest dla człowieka jak król, rządzi nim, wyznacza mu prawa, poddaje próbom, osądza go, jest absolutnym suwerenem, niezobowiązanym niczym wobec swoich poddanych i niezwiązanym żadną formą umowy społecznej, ale w żadnej mierze nie jest tyranem, podchodzi do swoich poddanych jak dobry gospodarz, wymaga danin na ich miarę, a nie swoją. Z kolei człowiek poddany został hojnie uposażony przez swego władcę, jest rozumny, a przede wszystkim wolny, dzięki czemu jest władny zarówno zdradzić swego pana, jak i trwać przy nim, ma realną moc działania, za której złe wykorzystanie ponosi odpowiedzialność i jest sprawiedliwie karany. Tej wizji relacji Bóg–człowiek bliski jest obecny też w Rationale (III, 6) ewangeliczny obraz sługi rozliczanego z otrzymanych talentów (Mt 25, 25n): mniej ważne, ile kto dostał, ważne, czy je pomnożył. Ogólny wydźwięk rozważań Mateusza jest optymistyczny – człowiek ma realne pole działania, wolną wolę i moc sprawczą oraz dodatkowo pomoc ze strony Boga. Wydźwięk ten współgra z tonem wywodów i wnioskami O wolnej woli Augustyna.

Jednakże refleksja Augustyna nie zatrzymuje się na tym dialogu. Zespół problemów dotyczących wolnej woli – jej relacji do łaski, przemożnego wpływu tej drugiej na życie, a zwłaszcza zbawienie człowieka – wprowadza nutę pesymizmu: mamy wprawdzie wolną wolę, ale w istocie jest ona bez pomocy łaski bezwolna, człowiek nie pociągnięty przez łaskę od Boga nie może się sam z siebie zwrócić do Niego, ponieważ zdolności jego natury zostały stłamszone przez grzech pierworodny. Sam Augustyn zdystansował się od szeregu twierdzeń podkreślających prerogatywy wolnej woli w Sprostowaniach, a z perspektywy całej jego twórczości zagadnienie wolnej woli, skonfrontowane z nauką o łasce, jest jedną z głównych aporii jego myśli.

4. Z KIM, PRZECIW KOMU

Augustynowa aporia relacji wolnej woli do łaski przeszła na szereg autorów średniowiecznych. Obrazowo można powiedzieć, że Augustyn postawił swoich potomnych na rozstaju dróg: można iść drogą wolnej woli bądź łaski. Każdy wybór ma jednak daleko idące reperkusje: każdy coś daje, ale też przy każdym coś tracimy. Podążając drogą wolnej woli, zyskujemy to, że uwalniamy Boga od odpowiedzialności za zło, ale zarazem wykazujemy się pewną naiwnością prostaczka przekonanego o własnych możliwościach i niedoceniającego wszechogarniającej mocy Boga. Krocząc natomiast drogą łaski, pogrążamy się w mrocznej wizji świata zdeterminowanego, w którym mamy niewiele do powiedzenia, a jeszcze mniej do zrobienia, i w którym Bóg staje się na równi sprawcą dobra i zła.

Przeważająca część myślicieli średniowiecznych starała się jakoś wypośrodkować swoje stanowisko między tymi dwiema drogami i zachować zarówno wolną wolę i dobroć Boga, jak też Jego wszechwiedzę i wszechmoc oraz skuteczność działania łaski na człowieka. Wszyscy byli jednak świadomi trudności osiągnięcia równowagi i często poszczególni myśliciele przychylali się bardziej ku O wolnej woli bądź kuO łasce i wolnej woli.

Nie sposób zaprezentować w kilku słowach średniowiecznych dziejów kwestii Bóg a zło wraz z powiązanymi z nią sprawami wolnej woli, predestynacji itp., ponieważ wypowiadali się o niej prawie wszyscy. Co więcej, nie sposób nawet dokonać takiego przeglądu, jeśli ograniczymy się do dzieł, z których prawdopodobnie korzystał sam Mateusz, gdyż było ich sporo i w szeregu z nich problemy te były prezentowane w sposób niezmiernie szczegółowy i zniuansowany. Wskazówek co do źródeł, z których mógł korzystać Mateusz, dostarcza jego testament, wyliczający książki przekazane w spadku Uniwersytetowi Heidelberskiemu: o interesujących nas kwestiach traktują rozprawy Anzelma z Canterbury, obie Summy Tomasza z Akwinu, komentarze do Sentencji Tomasza, Bonawentury, Adama