W poszukiwaniu Siebie - Opowieść o odkrywaniu siebie, miłości i szczęścia - Ula Molęda - ebook

W poszukiwaniu Siebie - Opowieść o odkrywaniu siebie, miłości i szczęścia ebook

Ula Molęda

3,9

Opis

W poszukiwaniu Siebie to „opowieść o odkrywaniu siebie, miłości i szczęścia”. Napisany w formie powieści poradnik w rozwoju osobistym, poszukiwaniu harmonii i szczęścia w życiu jest również przewodnikiem dla osób, które znalazły się w trudnych sytuacjach życiowych. W poszukiwaniu Siebie daleka jest od szablonu klasycznej powieści – już sam podtytuł „opowieść o odkrywaniu siebie, miłości i szczęścia” zdradza oryginalny zamiar autorki, dla której podróż wśród wspaniałych i tajemniczych nieraz zakątków krajobrazu i kultury dalekich Indii stanowi jedynie pretekst dla ukazania głębokiej psychologicznej i filozoficznej warstwy przeżyć głównej bohaterki Majki.

 

Młoda kobieta, która po bolesnym rozwodzie rozpoczyna swoją uzdrawiającą podróż w Polsce przez poznanie różnych technik samopomocy, podejmuje ryzykowną decyzję porzucenia bezpiecznej iluzji swojej rodzimej rzeczywistości i wyrusza w nieznany świat, w poszukiwaniu odpowiedzi na dręczące ją pytania dotyczące sensu ludzkiej egzystencji. Te poszukiwania zaprowadzą ją do Ameryki, a następnie do Indii.

 

W poszukiwaniu Siebie w wyjątkowy sposób opowiada historię ludzi, którzy podczas swojej podróży doświadczają i smakują życia, szukając najwłaściwszych dróg dla siebie. Znajdziemy tu oprócz wspaniałych i egzotycznych krain oraz równie egzotycznych i interesujących postaci bohaterów, niezwykle wciągające wątki związane z odkrywaniem i poznawaniem siebie, swojej natury i swoich własnych marzeń i pragnień. Książka zawiera również nieprzebrane bogactwo wiedzy na temat kultury, religii i wspaniałych tradycji Indii, które stają się dla autorki pretekstem dla ukazania głębokich przeżyć bohaterki oraz skomplikowanych więzów uczuciowych i relacji łączących ją z innymi postaciami powieści. Jednocześnie jednak każe nam spojrzeć obiektywnym okiem na problemy dzisiejszego świata w ogóle.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 453

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (8 ocen)
3
1
4
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




W POSZUKIWANIU SIEBIE

OPOWIEŚĆ O ODKRYWANIU SIEBIE, MIŁOŚCI I SZCZĘŚCIA

Ula Molęda

WYDAWNICTWO TEDSON WARSZAWA 2011

Wydawnictwo Tedson

ul. Juliusza Słowackiego 12/33

01-627 Warszawa, Polska

www.tedson.pl

wersja elektroniczna

© copyright Ula Moleda

REDAKCJA

Rafał Gadomski

SKŁAD I ŁAMANIE

Marcin Teodorczyk

PROJEKT OKŁADKI

Radosław Krawczyk

KOREKTA

Anna Dobrzyńska, Grażyna Dobromilska

ISBN: 978-83-272-4217-4

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

Z Całego Serca Dziękuję Allanowi, Rodzinie i Przyjaciołom za Miłość i Wsparcie, dzięki którym mogła powstać ta książka

Ula

„Mądra i ciekawa. Zmuszająca do refleksji. Budząca pytania, jakie wiele kobiet stawia sobie w życiu. Pozostawiająca po sobie ślad w pamięci. Zdecydowanie warta przeczytania!”

– Ania Witowska, autorka „Babskie fanaberie, czyli w cholerę z tym wszystkim”,

„Wiele przeczytałam dobrych książek na temat rozwoju osobistego, które wypełniając moje wnętrze, stanowią również zewnętrzną ozdobę mojego domu. Kiedy dostałam do przeczytania „W Poszukiwaniu Siebie’’, to pomyślałam sobie, że już sam tytuł jest bardzo wymowny i znaczący, dlatego też począwszy od pierwszych stron do ostatnich byłam w stanie ciekawości i refleksji, gdzie poprzez doświadczenia bohaterów poznawałam na nowo siebie.

To książka, która w wyjątkowy sposób opowiada historię ludzi, którzy podczas swojej podróży doświadczają i smakują życia, szukając najwłaściwszych dróg dla siebie. Dawno nie czytałam książki narracyjnej, w której byłoby tak wiele wzniosłych i ważnych myśli, refleksji i prawd na temat życia i ludzi, opisanych prostym i przystępnym językiem. A to wszystko za sprawą narracji i lekkiego stylu, w którym ujęta jest opowieść o losach bohaterów, którzy szukają miłości, szczęścia i spełnienia. Poprzez wyjątkowe dialogi bohaterów, w których przywołuje się Wielkich Myślicieli tego Świata, czytelnik uczy się odpowiedzialności za swoje życie – bo ma do wyboru: pozostać w dotychczasowym schemacie myślenia albo może włączyć się w proces przemiany tylko na zasadzie dobrowolności.

To książka, która jest dla każdego, kto chciałby dowiedzieć się, w jakim kierunku podąża Świat. Świadomie obserwując zmiany, jakich dziś doświadcza ludzkość, śmiało mogę powiedzieć, że „W Poszukiwaniu Siebie” to książka, która w literacki sposób zapowiada Erę Wodnika, to książka, na którą czekał Świat, bo po jej przeczytaniu, co do tej pory było niemożliwe staje się możliwe, i to, co do tej pory było odległe i przeciwstawne, staje się bliskie i częścią całości.”

– Agnieszka Magdar, menadżer neuroedukacji, trener rozwoju osobistego, twórca Kreo – Planety Kreatywnej Edukacji – www.kreo.edu.pl

„Bardzo wciągająca książka. Z reguły nie czytam książek z ekranu komputera. Jednak w tym przypadku przeczytałem całą książkę od początku do końca w weekend. Opisane sytuacje przypominają mi trochę moje poszukiwania z dawnych lat. Interesowały mnie wtedy różne nurty rozwojowe. Czytałem wiele literatury psychologicznej i zgłębiałem wiedzę oferowaną przez różne systemy religijne. Ta książka to jakby podróż, gdzie co jakiś czas napotykasz na ciekawe spostrzeżenia i rady pomagające radzić sobie z wyzwaniami dnia codziennego.

Myślę że warto przeczytać tę książkę choćby po to, by bardziej docenić to, co mamy i co osiągamy każdego dnia. Inni nie mają tyle szczęścia, ograniczani problemami kulturowymi, finansowymi lub zdrowotnymi.

Warto przeczytać po to, by otworzyć oczy na doświadczanie „prawdziwej rzeczywistości” i kierować naszą uwagę na potrzebę przejęcia odpowiedzialności za własne życie. Inaczej zrobią to za nas inni, niekoniecznie kierując się naszym dobrem.”

– Dariusz Skraskowski, autor książki „Gra o Życie”

I − WIARA

„Jesteś odpowiedzialna za swoje własne szczęście.” Pomyślała, wpatrując się w lustro na końcu ciemnego pomieszczenia. Piękne, rzeźbione drewniane ramy podkreślały jego majestat. To na co patrzyła, nie było piękne. Nie było nawet ładne!

„Szczęście to prezent, który sama sobie ofiarujesz.” Roześmiała się głośno, po raz pierwszy od tygodni. Rozmowa z odbiciem w lustrze coraz bardziej zaczęła ją wciągać. I mimo że słowa, które kiedyś miały tak wielkie znaczenie w jej życiu, zabrzmiały pusto, wręcz boleśnie, kontynuowała dialog.

„Szczęście? Czy ktokolwiek wie, co to słowo oznacza? Jakie uczucia próbujemy w nim zamknąć? Jak się oszukać? Czy ten stan istnieje? Czy to kolejna mitologia nasycająca masy? Puste słowa, bez znaczenia, kierują naszym życiem.”

Teraz właśnie była pustka. Dziura. Otchłań, w którą powoli i z radością pozwalała się wchłonąć, zapominając o rzeczywistości dnia codziennego. Ostatnie spojrzenie w lustro. Patrzyła na nią kobieta około trzydziestki, wzrokiem, który nie widział; oczami, które nie miały już łez; z twarzą wykrzywioną od bólu. Jej niebieskie, kiedyś roześmiane oczy, nie wyrażały już żadnych emocji. Patrzyły na nią, jakby nie rozpoznawały właściciela. Jakby nie chciały jej rozpoznać. Jej oczy umierały. A wraz z nimi i jej dusza.

Odkrywanie prawdy o sobie, obnażenie się przed lustrem uczciwości jest aktem pełnym odwagi, ale często też i bólu. Aktem, który mimo swojego bólu, jest piękny w swojej prawdzie. Ale… w odpowiednim czasie. Majka nie była jeszcze gotowa na prawdę o sobie. Wiedziała, że pewnego dnia dostrzeże ją. Dotknie. Poczuje. Jeszcze nie… Wiedziała, że pewnego dnia rzeczywistość zapuka natrętnie do drzwi i będzie domagała się otwarcia. Spojrzenia na nią. Wiedziała, że nie będzie mogła już dłużej uciekać, chować się. Ale to będzie kiedyś… Jeszcze nie teraz.

– Pozostawił piętno w mojej głowie – Majka już od dłuższego czasu mówiła wyłącznie o Tomku. Jej przyjaciółka słuchała uważnie, udając, że słyszy to po raz pierwszy. – On był lekiem na moje udręczone serce. Na śmierć ojca, na samotność, na wyjazd matki. To on mi pomógł. To on był tu ze mną, kiedy potrzebowałam kogoś bliskiego. Tak, miałam ciebie i Gosię, ale to nie było to samo, Andżela. Potrzebowałam męskiego ramienia. Męskiego wsparcia. Rozumiesz?

Nie czekając na znaki zrozumienia ze strony przyjaciółki, kontynuowała swój monolog.

– Nie zawiódł mnie wtedy. Dlaczego więc teraz sprawił mi taki zawód? Dlaczego mnie porzucił? Ja zawsze przy nim byłam, kiedy mnie potrzebował! Czuję się jak Ariadna, która pomogła Tezeuszowi! Dała mu swą nić i co otrzymała w zamian? Została przez niego porzucona, zapomniana. Gdzieś w samotności, na wyspie, musiała spędzić resztę dni! Ja tak nie chcę! Nie chcę życia okupionego bólem i rozpaczą. Ale nie chcę też samotności. Nie jestem gotowa, by żyć samotnie!

Majka ze łzami w oczach, trzęsącymi rękoma nalała wodę do niewielkich kieliszków, rozlewając ją po stole. Andżela wstała, by przynieść coś do wytarcia, ale zatrzymana niecierpliwym ruchem ręki przyjaciółki, usiadła ciężko w fotelu.

– To nie jest ważne, Andżelika. Ważna jest miłość. Andżela, czy ty to rozumiesz?! Czy kochałaś kogoś tak mocno, że mogłabyś oddać mu całe swoje życie? On był całym moim światem. Był moim powietrzem, słońcem, gwiazdami. Był moim promieniem radości w deszczowe dni, zastrzykiem nadziei na smutne chwile. On był moją ostoją, moją rzeczywistością, marzeniami, przeszłością i przyszłością. Nigdy nie wyobrażałam sobie mojego życia bez niego. Ciągle nie mogę tego sobie wyobrazić. A może jeszcze wróci? Może znudzi mu się życie u boku tej drugiej kobiety? Może wkrótce zapuka do moich drzwi? Będę czekać. Zrobiłabym dla niego wszystko, Andżela. Wszystko, by go tylko nie stracić. By ocalić ten związek. By jeszcze raz usłyszeć te słowa: „kocham cię, ptaszku”…

Andżela słuchała Majki z lekko zamkniętymi oczami. Przygryziony język zabolał, ale to był niewielki ból w porównaniu z tym, co czuła teraz w sercu. To nie był dobry moment na mówienie o Majki związku, widzianym przez nią i przez całą resztę świata. Z wyjątkiem Majki. To nie była najlepsza chwila, by mówić o tym, jak Tomek odseparował ją od rodziny, od jej najbliższych przyjaciół. Jak pozwoliła mu sobą manipulować. Jak zapomniała o sobie i swoich potrzebach, żyjąc potrzebami Tomka. O tym, jak nie mogła wyjść do kina bez niego, na kawę czy na pogaduszki. O tym, jak nie pozwolił jej wyjechać do matki, kiedy była w szpitalu w Nowym Jorku, mówiąc, że pierwszy zawał serca, który właśnie miała, to nic wielkiego, to takie „beknięcie organizmu”. Uwierzyła mu, tak samo jak uwierzyła, że musi od czasu do czasu zostać dłużej w pracy, którą jest przytłoczony, że musi być na wyjazdach firmowych, które od roku stały się bardziej intensywne.

„Najgorszym więzieniem jest więzienie nieuświadomione. Więzienie, w którym nawet nie wiemy, że jesteśmy.” – Pomyślała Andżela w odpowiedzi na rozmyślania, które snuła w głowie, a głośno powiedziała do roztrzęsionej w emocjonalnym uniesieniu przyjaciółki:

– A może ważne są dni, których jeszcze nie znamy? Chwile, których jeszcze nie przeżyliśmy? Ludzie, których jeszcze nie poznaliśmy? Może to jest ważne, a nie to, co było? Może właśnie potrzebujesz nici Ariadny, by rozwiązać ten trudny problem, Majeczko. Pamiętaj… – uśmiechnęła się lekko – Pamiętaj, że Ariadna została poślubiona przez Dionizosa.

– Andżela, jak możesz tak mówić? – Majka wybuchła oburzona. – Jak możesz nawet myśleć, że będzie kiedykolwiek ktoś, kogo będę mogła tak mocno pokochać jak Tomka? To co było, ukształtowało mnie! Wniosło w moje życie doświadczenie, wiedzę, przekonania. To co było, jest dla mnie równie ważne jak to, co będzie. Ważniejsze nawet!

Majka z przerażeniem patrzyła na Andżelę. Czyżby jej przyjaciółka nie potrafiła zrozumieć tak prostych prawd? Czyżby nie potrafiła zrozumieć tego, co niesie ze sobą miłość? Jej strata? A może nigdy tak naprawdę nie kochała? Może miłość do innej kobiety jest inna niż miłość do mężczyzny? Może partnerka, z którą Andżela właśnie była, to nie jest „prawdziwa miłość”?

– Panta rhei, Majeczko… Panta rhei – przerwała jej rozważania swoim sławnym powiedzonkiem lekko już zniecierpliwiona Andżela. Dla niej było ono odpowiedzią na wszystko, co się w życiu działo. Najlepiej oddawało zmienność tego świata, któremu staramy się przypisać jakieś zasady, którymi ma się rządzić. Przypisać mu prawa, według których my moglibyśmy znaleźć sposób na bezpieczne i sensowne życie.

– Wiem, wiem, że wszystko płynie. Wiem, że wszystko się zmienia. My, świat wokół nas. Ale jak wsłuchać się w siebie w tym chaosie, Andżela? Jak w sytuacji, z której nie widzi się wyjścia, wyjść? Jak ja mam to zrobić?!

Andżela empatycznie obserwowała Majkę. Zauważyła pewną delikatną zmianę u przyjaciółki. Nie był to już wyłącznie niekończący się monolog ofiary, ale powolna dyskusja i otwarcie na sugestie. Podała Majce kawałek tortu czekoladowego, który zawsze działał kojąco na zranione serca, i widząc, że kiwa przecząco głową, podsunęła go bliżej, mówiąc:

– Zaakceptuj. Nie staraj się zatrzymać na siłę tego, co było. Nie staraj się powstrzymać zmian, które są nieuniknione. Tomka odejście musiało być dla ciebie jak grom z jasnego nieba. Ja to rozumiem, Majeczko. I mimo że pewnie myślisz, iż miłość między kobietami nie jest tak piękna i prawdziwa jak miłość między kobietą a mężczyzną… – zawahała się – to ja wiem, że nie ma żadnej różnicy w sile uczucia dwóch osób dzielących się nią. Miłość jest miłością równie piękną, silną i równie zadającą ból, kiedy się kończy…

Andżela popatrzyła na Majkę pełna zrozumienia dla tego, co czuje, a jednocześnie pytająco, jakby oczekiwała odpowiedzi na coś, o czym do tej pory nie miały okazji porozmawiać.

– Tak, masz rację – Majka w zamyśleniu jej przytaknęła. – Wiem jak bardzo kochasz Magdę i wiem, że jest to prawdziwe uczucie, którego wam teraz zazdroszczę! A może łatwiej jest kochać kobietę? Może łatwiej jest się poczuć zrozumianą i kochaną? A może powinnam poszukać sobie partnerki?!

Obie wybuchły niepohamowanym śmiechem i przez kolejne długie minuty śmiały się, wyobrażając sobie Majkę szukającą partnerki i omijającą każdego napotkanego mężczyznę – symbol zdrady, krótkotrwałości i bólu. Majka pokiwała przecząco głową.

– Majka, ja wiem, że dużo łatwiej jest dawać rady niż przejść przez cały ten proces. Dużo łatwiej powiedzieć niż osiągnąć. Ale pomyśl o konsekwencjach nierozwiązanego związku, o noszeniu w ciele i sercu tych wszystkich negatywnych i toksycznych uczuć, o nieprzespanych nocach, przepłakanych dniach, nieświadomych godzinach. To, czego się obawiasz, z czym sobie nie możesz poradzić, co cię drażni, będzie narastać w tobie jak odbicie w krzywym zwierciadle. Będziesz widziała na ulicy albo wyłącznie ludzi zakochanych, albo kłócące się pary, rozbite małżeństwa, staruszków z pięknymi kobietami przy boku. Taka zakrzywiona rzeczywistość. Czy naprawdę tego chcesz? Czy chcesz, by tak wyglądało twoje życie? Twoja przyszłość?

Majka zajadając się ciągle tortem czekoladowym, czuła jak jej endorfiny zaczynają się poruszać w przyspieszonym tempie. Słuchając uważnie Andżeli, układała sobie coś w głowie. Od czasu do czasu kącikiem ust uśmiechała się do siebie.

– Więc co mi doradzasz?

– Alternatywą jest zaakceptowanie tej sytuacji. Spojrzenie na nią jak na lekcję, którą musisz przerobić i nauczyć się czegoś nowego. Alternatywą jest dążenie do wewnętrznego spokoju. Do tego, byś mogła normalnie wstać i świadomie zacząć kolejny dzień, z radosnym oczekiwaniem kolejnej godziny. Tylko ty możesz podjąć decyzję o swoim szczęściu. O tym, czy chcesz znów być szczęśliwa. To jest twój wybór. Nawet w tak ciężkiej chwili jak teraz. Wyłącznie twój, Majka.

Przez wiele dni, które przemieniały się w przyspieszonym tempie w tygodnie, Majka uparcie nie chciała odrabiać lekcji o temacie „Moje pięcioletnie małżeństwo z Tomkiem”. Stawała się coraz bardziej bezsilna i bezradna, przypisując sobie całą winę za rozpad związku. Jej jedynego związku, z tak ważnym w jej życiu mężczyzną. Nie miała siły na pytania, które może pomogłyby jej wyjść z tej sytuacji. Świadomość, iż jakość życia zależy w dużej mierze od jakości pytań, jakie sobie zadajemy, zdała się w tej chwili na nic. Ignorowała umysł, który poszukiwał pragmatycznych rozwiązań. Emocje, które szarpały jej sercem, miały siłę przewodnią i dominowały w tych ciężkich tygodniach. To one miały głos ostateczny.

Takie samo uczucie bólu, niezrozumienia, winy i bezsilności zawładnęło nią po stracie ojca. Doświadczenia tamtego okresu przebrzmiewały przez uczucie porzucenia, które znów jej towarzyszyło. Sześć lat temu, w przypływie jakiejś słabości ojciec postanowił zakończyć swoją wędrówkę na ziemi. Swoją walkę o serce kobiety, która nie miała serca. Kobiety, która jak twierdził, zostawiła ich dla amerykańskiego marzenia. Marzenia o nowym życiu w dobrobycie. Trochę jak z hollywoodzkich filmów, tak rzadko oddających prawdziwe oblicze Ameryki.

Majka nie pamiętała matki, ale winiła ją za śmierć ojca. Kiedy odeszła, Majka musiała być jeszcze w przedszkolu… Nie było zdjęć, nie było żadnej pamiątki w ich domu, która mogłaby ją przypominać. Powtarzając sobie, że nie wszystkie kobiety powinny mieć dzieci, czuła ulgę. Może właśnie taka zimna postawa rodzicielki i nieumiejętność wywiązania się z roli matki zdecydowały, że Majka nie chciała mieć dzieci? Postanowiła sobie, że nie skrzywdzi nikogo, tak jak ona została skrzywdzona, przez brak miłości.

Obiecała ojcu, że nigdy nie nawiąże kontaktu z matką. Nie chciała być nielojalna w stosunku do niego. Kochała go ponad wszystko. Była mu oddana tak, jak tylko może być oddana córka, uwielbiająca swojego ojca. Był dla niej wszystkim. Był dla niej największym autorytetem. Doradzał w najtrudniejszych decyzjach. Uwielbiała z nim przebywać, rozmawiać. Była jego córeczką, jego księżniczką, jego Majeczką. Tylko jego. I nagle, odszedł. Nie potrafił już dłużej żyć w samotności. Nigdy nie znalazł innej kobiety, która mogłaby wypełnić pustkę po żonie. Kochał matkę miłością, której Majka wtedy nie rozumiała. Miłością uzależnioną, toksyczną, niezdrową. Miłością, która nie pozwalała na odejście drugiej osoby, a jednocześnie nie pozwalała na jej powrót.

Dzień, w którym dostała informację o samobójstwie ojca, był najgorszym dniem w jej życiu. Przez wiele dni leżała na łóżku, wpatrując się bezmyślnie w biały sufit niewielkiego mieszkanka na Starym Mieście. Ciemny pokój wydawał się być jeszcze bardziej ciemny i nieprzyjazny. Zwykle była to jej oaza, gdzie mogła pobyć sama lub z przyjaciółmi. Ale nie teraz. Teraz była to tylko ciemna przystań dla zbłąkanego serca. Nie miała siły na płacz, nie miała już łez. Patrzyła na napis, który widniał nad jej drzwiami, i nie potrafiła zrozumieć nawet słowa. Było to zdanie wypowiedziane przez Buddę, które gdzieś zasłyszała i postanowiła namalować na ścianie pokoju: „Najmądrzejsi są ci, którzy żyją bez strachu, w ciszy i miłości”. W ciszy i miłości… Bez strachu… Zrozumienie tego w tamtej sytuacji było dla niej niemożliwe. Ale godziny bezmyślnego wpatrywania dały jej ciche ukojenie bólu. Bólu tak ogromnego, że nie pozwalał jej wstać z łóżka przez pierwsze dni. Jej przyjaciółki były z nią. Jak zawsze były przy niej w ciężkich sytuacjach. Przynosiły jedzenie i niemalże na siłę wpychały do ust. Nie broniła się. Nie miała siły na obronę. Jej jedynym pytaniem było: „dlaczego”?

Aż pewnego dnia doświadczyła lekkości, jakiej do tej pory nigdy nie odczuwała. Mury bólu, rozpaczy i strachu z ogromną siłą runęły w gruzy. Nie wiedziała, co się stało i jak to się stało, ale wiedziała, że po raz pierwszy od wielu dni może swobodnie oddychać. Światło nadziei wypełniło ją całkowicie i poczuła jak wzrasta, unosi się ponad to, co stworzyła przez te kilka dni. Może nawet lat. Poczuła jak unosi się z więzienia, w którym sama się zamknęła. Jak Ikar, wznoszący się wysoko w powietrze, by uciec z wyspy, na której był uwięziony wraz z ojcem Dedalem. Poczuła tę samą lekkość, tę samą wolność, tę samą świadomość przestrzeni, którą musiał czuć Ikar, unosząc się nad wyspą. Po raz pierwszy w pełni wolny, w pełni zależny od własnych decyzji.

„Muszę zrobić wszystko, by utrzymać się w tej przestrzeni. By nie polecieć za blisko słońca, które mogłoby roztopić moje pragnienie wolności.” – pomyślała, wyobrażając sobie jednocześnie jego lot, skrzydła zbudowane z piór, połączone woskiem i roztopione przez słońce. Tak skończył się mit o locie i upadku Ikara. Mit o jego dążeniu do wolności. Do własnego celu, wbrew prawom natury.

„Ale tak nie skończy się moja historia” – pomyślała i poczuła w całym ciele wzrastającą energię.

Nie miała już bliskiej rodziny, nie znała dalekiej. Pozostała sama i musiała jakoś tę samotność wypełnić. Każdego dnia siedziała w ciszy, w kąciku swojej sypialni. Wiele razy próbowała medytacji na kursach i szkoleniach, ale nudziło ją takie bezcelowe siedzenie. Teraz była u siebie i to co robiła, miało cel. Każdego poranka, z nogami skrzyżowanymi na niewielkim skrawku podłogi, ze zdaniem Buddy przed oczyma, siedziała, wsłuchując się w ciszę. Ciszą napełniało się ciało i dusza. Umysł był ciągle zajęty szukaniem odpowiedzi na pytania. „Czego naprawdę pragnę od życia? Jaki jest mój cel? Jak mogę wypełnić swoje życie, by dało mi satysfakcję i szczęście? Jakiego pragnę związku? Jaki jest mój wymarzony mężczyzna?…”

Kiedy miała rzadkie momenty pełne błogiego spokoju, bez pytań i wyrzutów, próbowała je zapamiętać i nauczyć ciało, by właśnie taki spokój odczuwało, nawet, kiedy będzie poza medytacyjną oazą. Próbowała również afirmacji. Krótkie, pozytywne zdania, pomagające w dążeniu do pożądanego celu. Na zajęciach komunikacji interpersonalnej wiele o nich słyszała, jako o ważnym elemencie, wpływającym na poziom samoakceptacji. Pamiętała, że trzeba je tylko często powtarzać i identyfikować się z ich treścią. Muszą też być precyzyjne, spójne, klarowne. Majka starała się sformułować afirmacje tak, jakby już doświadczyła zmiany. Jakby już doświadczyła wewnętrznego przeobrażenia tej zmiany. Czuła potrzebę przeprogramowania się, ale nie wiedziała, w którą stronę ma iść, do czego dąży, czego pragnie. Zwykle takie rzeczy były podpowiadane jej przez ojca. To on był motorem jej życia. Teraz musi znaleźć swój własny motor i nauczyć się z nim kierować. Musi być kierowcą, a nie tylko autostopowiczem czy pasażerem na gapę.

Powtarzając przez jakiś czas krótkie afirmacje: „Czuję się dobrze. Jestem pełna energii”, powoli zaczęła odzyskiwać dobre samopoczucie. Przywoływała do siebie wspomnienia tych chwil, kiedy czuła się wspaniale, kiedy miała energię i siłę. Powoli zaczynała czuć, jak jej ciało poddaje się tym wspomnieniom, temu uczuciu, które zaczyna przyjmować jako stan rzeczywisty. Utrzymywała w umyśle pożądany obraz, a w ciele stan, jaki chciała zatrzymać. Wsłuchiwała się w swoje ciało i w jego reakcje, w swój głos wewnętrzny. Jeszcze nic nie słyszała, ale już czuła, że życie znów nabiera kolorów, jakiegoś sensu.

Po kilku tygodniach Majka zmieniła afirmacje na: „Jestem silna i tworzę swoją rzeczywistość. Z łatwością osiągam swoje cele. Wiem, czego pragnę, i osiągam to. Kocham i jestem kochana”…

I wtedy pojawił się Tomek. Razem studiowali, ale do tej pory nie zwracała na niego uwagi. A może on się nią nie interesował? Kiedy na jednym z warsztatów, na którym ćwiczyli nowe techniki pomocy psychologicznej, opowiedziała o tym co ją boli, o porzuceniu przez matkę, o śmierci ojca, o byciu opuszczoną, o swojej samotności i braku narzędzi do poradzenia sobie z nią, Tomek słuchał z uwagą, a na koniec sesji zapytał ją czy ma czas na kawę. Miała. Miała nie tylko ten wieczór, ale kolejne również. Tomek umiał słuchać i doradzać. Jako przyszły psycholog wyrzeźbił te cechy do perfekcji. Słuchał, a jego ciało i oczy wyrażały więcej zrozumienia niż jakiekolwiek słowa pociechy. Były rozmowy o zachodzie słońca i spacery nad morzem o wschodzie. Były godziny spędzone razem na poznawaniu się lub powtarzaniu materiału na kolejny egzamin. Były pocałunki, najpierw delikatne i nieśmiałe, które później przerodziły się w noce spędzane w jej sypialni.

Powoli ból po stracie ojca odchodził w niepamięć, a zaczynało kiełkować nowe uczucie. Uczucie miłości do zupełnie obcej osoby, która zaczynała wypełniać jej życie. Magia była w tym co czuli do siebie nawzajem. Było dążenie do połączenia ciał i uniesień duszy ponad znane im do tej pory miejsca. On był jej ostoją, jej wsparciem. Stał się jej przyjacielem i nauczycielem. Z wolna poddała się temu patosowi bohatera, który ma ją wyłącznie dla siebie. Swoją zdobycz. Była zachwycona tym, że w końcu ktoś może chcieć ją wyłącznie dla siebie. Kochała i była kochana. Była szczęśliwa, że ktoś chce ją obdarować uczuciem, które pozostanie w niezmienionej formie już na zawsze. Strach przed opuszczeniem i pozostaniem w samotności z wolna zanikał, a po ślubie nie było go już wcale.

Majka pewnie chwyciła za słuchawkę telefonu i wykręciła numer przyjaciółki.

– Andżela, jestem gotowa. Panta rhei…

– Czekałam na to zaproszenie dość długo – śmiała się Andżela, lokując swoje zwinne ciało w wygodnym fotelu w mieszkaniu Majki na gdańskiej Starówce. – Lubię to mieszkanie i kiedy je wynajęłaś kilka lat temu, miałam wrażenie, że coś się urwało, że coś straciłam… Przepraszam, Majka – Andżela zauważyła lekki grymas bólu na twarzy Majki. – Przepraszam, tak mi się tylko powiedziało.

– Andżela, myślę, że mogę już przyjąć prawdę o swoim związku. Myślę, że ten długi czas samotnie tu spędzony i godziny w ciszy podczas medytacji pozwoliły mi stanąć na własne nogi. Jeszcze nie mam w nich mocy takiej, jaką chciałabym mieć. Jeszcze czasem czarne chmury widnieją na moim niebie. Mam momenty, kiedy chcę podnieść słuchawkę i wykręcić jego numer… Ale jest to do opanowania – uśmiechnęła się, a jej twarz nabrała nowego wyrazu, którego Andżela nie widziała od bardzo dawna.

– Pamiętasz, jak kiedyś pomogłaś mi mapą z ustawieniem rodzinnym? To zmieniło moje życie. Zmieniło moje spojrzenie na moją rodzinę, na moją matkę i jej rolę w moim życiu. Na ojca i....

– Majeczko, czy widzisz swoją rolę w tym co się stało? Czy dostrzegasz swoje zachowania w tym związku? – przerwała jej pytaniami Andżela.

– Tak, dziś już tak… – cicho odpowiedziała Majka, przypominając sobie dni walki i buntu przeciwko myślom o tym, że mogłaby odgrywać w tym związku jakąś inną rolę niż rolę ofiary. Porzuconej kobiety.

– Jakie były twoje oczekiwania w stosunku do Tomka? Do związku? Czego pragnęłaś? Co chciałaś zastąpić? Co wypełnić?

– Andżela – Majka przerwała jej zdruzgotana siłą i ilością pytań, którymi nagle zarzuciła ją przyjaciółka – za dużo! Nie dam rady odpowiadać na nie w takim tempie! Wiem, że oczekiwałam od Tomka opieki. Wiem, że chciałam, by zastąpił mi ojca. Nieświadomie, ale gdzieś głęboko, tego właśnie chciałam… Wiem… Andżela, tak trudno się do tego przyznać. Nawet przed sobą… Chciałam pozostać już na zawsze tą małą Majeczką, która siedziała u ojca na kolanach i wsłuchiwała się w jego opowieści. Tego właśnie oczekiwałam od Tomka. Tego, że pozwoli mi przesiedzieć życie na swoich kolanach! Masz! Powiedziałam to! Zadowolona?!

– Wspaniale – Andżela weszła w rolę terapeutki, którą grała osiem godzin dziennie w Centrum Terapii dla Kobiet. – Pomyśl teraz, co możesz zrobić, by wziąć odpowiedzialność w swoje ręce? Co możesz zmienić w życiu, by stać się niezależna? Nad czym powinnaś popracować, by nie popaść w kolejny związek, uzależniający cię od partnera…

– Nie żartuj, Andżela! Chyba nie myślisz, że mogłabym znów wpaść w podobny związek? Mam już świadomość i doświadczenie bycia z kimś, od kogo tak bardzo się uzależniłam. Niezła lekcja na przyszłość, nie sądzisz?

– Mmm… Majka, tak bardzo chciałabym, by była to prawda. Moje doświadczenie podpowiada mi coś innego. Wiele kobiet powraca do centrum z tym samym problemem, o którym wcześniej mówiły setki razy na warsztatach. Wiele z nich powraca do tych samych schematów zachowań, mimo że przerabiały inne zachowania i przyrzekały sobie nigdy już ich nie powtórzyć. Tak bardzo chciałabym, byś miała rację… – zamyśliła się. – Tak bardzo, Majeczko…

– OK – ożywiła się ponownie, wchodząc w rolę terapeutki. – Masz dobrą pracę, którą ciężko pewnie byłoby ci porzucić… Szkoła to dość bezpieczne miejsce, choć może nie z dzisiejszą młodzieżą – zaśmiała się i z uznaniem popatrzyła na Majkę, – ale ty dajesz sobie z nią doskonale radę. Umiesz z nimi rozmawiać. Masz piękne mieszkanko na Starym Mieście, które szkoda byłoby zostawić. Czy jest tu jakieś miejsce na zmiany?

– A może nauka języka obcego? – kontynuowała widząc pytające oczy Majki – Znasz angielski, ale przecież zawsze chciałaś uczyć się włoskiego… „żeby móc zrozumieć w pełni piękno opery włoskiej” – próbowała nieudolnie naśladować głos Majki. – Nowe zajęcie, nowe hobby, nowi ludzie… Może właśnie taka zmiana jest ci potrzebna?

– Nie wiem, Andżela – Majka zmęczona wypowiedzią przyjaciółki położyła się na kanapie. – Nie bardzo jeszcze potrafię nazwać swoje potrzeby. Nie do końca je znam… Może powinnam pójść na terapię? Może porozmawiam z księdzem Jerzym? On dużo pomaga młodzieży u nas w szkole… Może będzie mógł pomóc i mnie?

– Może terapia?! Może ksiądz Jerzy?! A może sama w końcu poznaj siebie!

Niepohamowany wybuch Andżeli wzbudził w nich konsternację i przerwał intymną atmosferę zwierzeń. Andżela na samą myśl o księżach i ich metodach „terapii”, dostawała lekkich drgawek, ale nigdy nie pozwalała sobie okazać tego swoim klientom. Może nie traktowała Majki jak klienta? Może czuła się w jej towarzystwie na tyle bezpiecznie i swobodnie, iż mogła sobie pozwolić na otwartość i wybuch szczerej opinii?

– Przepraszam, Majka. Oczywiście, jeśli uważasz to za słuszne, to porozmawiaj z księdzem Jerzym… Ale ja nie o takim poznaniu siebie mówiłam, Majka. Nie przez inną osobę, ale przez siebie… Przez poznanie swoich wartości, potrzeb, przekonań. Tak jak robiłyśmy to na warsztatach u Jasika… Pamiętasz?

Wspomnienie wspólnych zajęć, wspólnych chwil na studiach wprawiły Majkę ponownie w bardzo pozytywny stan. Przez chwilę czuła, że może osiągnąć wszystko, o czym tylko zamarzy. Tak jak w czasie studiów! Wtedy wierzyła, że może podbić świat. Sławne powiedzonko Andiego Warhola, że „każdy ma swoje piętnaście minut sławy”, było śpiewane przez studentów każdego roku.

Czuła, jak uwalnia kolejny balast, który przyczepił się do niej w czasie związku z Tomkiem. Uwalnia się od spełniania swoim kosztem oczekiwań innych ludzi. Poczuła napływającą energię i podwójną radość – utraty i zyskania. Utraty zachowań, które przysparzają ból, i zyskania nowej wiary w przyszłość.

– Pamiętam. Było śmiesznie, ale pomogło nam poznać swoje pragnienia. Możesz mnie przeprowadzić przez wizualizację, którą on nam wtedy zrobił? – Majka, z radością dziecka odzyskującego utraconą zabawkę, spojrzała pytająco na Andżelę. Widząc jej zagadkowo uśmiechniętą twarz, dodała:

– Ale czy to zadziała? Wtedy nie widziałam siebie w toksycznym związku… Widziałam się z kochającym mężczyzną! A jednak… Spójrz na mnie! Patrzy na ciebie rozwódka!!!

– Nie wyolbrzymiaj, Majka. Patrzy na mnie kobieta, która chce zmienić swoje życie. Patrzy na mnie kobieta, która znów chce poczuć radość życia. Brawo! A teraz siądź, proszę, wygodnie na kanapie. Wyprostuj się. Odpręż. Wolno i spokojnie oddychaj. Możesz zamknąć oczy lub pozostawić je otwarte…

Andżela miała perfekcyjny głos do przeprowadzania wizualizacji i hipnozy, którą ostatnio również zaczęła wdrażać do swojej praktyki. Cichy, pełen spokoju i pewności siebie głos dawał poczucie bezpieczeństwa i zaufania.

– Pozwól sobie na totalną wolność w kreowaniu tego, o co za chwilę cię poproszę. Nie ograniczaj się realnością swoich marzeń. Daj się ponieść fantazji, wsłuchując się dokładnie w swoje wnętrze. Wyobraź sobie siebie za pięć lat. Jakie są twoje marzenia? Co chcesz osiągnąć? Jakie masz pragnienia? Zobacz siebie. Poczuj otoczenie wokół siebie. Wsłuchaj się w to, co się w nim dzieje. Dotknij przedmiotów wokół siebie. Pięć lat. Twoja świadoma część podpowie ci, co jest dla ciebie ważne. Wsłuchaj się w nią. Wsłuchaj się w siebie.

Majka siedziała z zamkniętymi oczyma, pozwalając swojej wyobraźni na zabawę w przyszłość. Lubiła wizualizacje, bo to, co tworzyła w swoim umyśle, wiele razy przeradzało się w rzeczywistość. Pozwoliła sobie popłynąć bez ograniczeń, bez strachu, bez winy. Zatopiła się w swój świat, wykreowany przez umysł. Wyrwał ją z niego nagle cichy głos Andżeli.

– Marzenia się spełniły. Widzisz siebie taką, jaką pragniesz być. Widzisz siebie w otoczeniu takim, o jakim marzysz. To, czego pragniesz, głęboko, skrycie, spełniło się teraz. Poczuj energię przepełniającą twoje ciało. Wsłuchaj się w jej głos. Niech na zawsze już tam pozostanie, wypełniając komórki twojego ciała pamięcią tego marzenia. Pamięcią twoich pragnień. Przyjrzyj się sobie dokładnie. Zobacz, w co jesteś ubrana. Jak wyglądasz, co myślisz, z kim jesteś, co robisz. Wczuj się całym ciałem w ten obraz. Bądź w nim. Wdychaj go i pozostaw w sobie. Niech obraz tego, o czym marzysz, do czego dążysz wypełni cię. Zapamiętaj go. Poczuj. Dotknij. Powąchaj. Wsłuchaj się… Tak, by twój umysł, serce i ciało pamiętały o nim, kiedy powrócisz do rzeczywistości.

Zakrystia, która mieściła się obok ogromnego, osiemnastowiecznego kościoła, była niewielka. Zimna. Surowa, jak surowe, bez bogatego wystroju, wnętrze kościoła. Prostota formy oddawała prostotę życia zakonu dominikańskiego. Ciemne wnętrze zakrystii nie przemawiało jednak do Majki i zwykle omijała to pomieszczenie. Rozmawiała z księżmi i zakonnikami na zewnątrz lub w kościele. Tym razem poczuła się jednak zupełnie zjednoczona z przygnębiającym nastrojem i stylem pokoju księdza Jerzego. Na ogromnym, drewnianym stole leżały grube księgi i zeszyty uczniów. Pochylony nad Biblią, nie usłyszał cichego pukania do drzwi. Poderwał się wystraszony, usłyszawszy Majki: „dzień dobry”.

– Na wieki wieków – dokończył automatycznie, spodziewając się od gościa innego powitania. Uśmiechnął się przyjacielsko zobaczywszy ją i wskazał drewniany fotel obity podniszczoną już skórą po drugiej stronie mahoniowego biurka.

– Ksiądz wie, dlaczego tu jestem, prawda? – zaczęła rozmowę, zapadając się powoli w otchłań olbrzymiego fotela, który jej wskazał. – Nie mogę zrozumieć pewnych rzeczy. Nie mogę połączyć ich w całość. Nie mogę znaleźć związku. No właśnie – westchnęła. – Nie mogę znaleźć związku, w którym byłam przez tyle lat z Tomkiem. Znał nas ksiądz. Znał Tomka. Mnie. Tu jest moja jedyna nadzieja, bo wszystko inne…

Zawahała się. Spojrzała na księdza Jerzego oczyma nie tylko pełnymi pytań, ale i wyrzutów. Była zmęczona i ta rozmowa była jej ostatnią deską ratunku do zrozumienia sytuacji, w której się znalazła.

– Nikt nie potrafi dać mi odpowiedzi na to, co się stało. Nikt nie potrafi ukoić mojego bólu. Nikt nie potrafi pomóc mi zrozumieć „dlaczego”?!

Ksiądz Jerzy miał wiele przypadków takich jak Majka. Kobiety zdradzone, upokorzone, niezrozumiane, opuszczone przez partnerów przychodziły do niego po odzyskanie nadziei. Wiedział, czego im potrzeba. Wiedział, że nadzieją jest Jezus i jego ból na tyle wielki, że może zmniejszyć ból grzeszników, wypłakujących łzy nad swoim własnym niepowodzeniem.

Mówił im, tak jak i teraz Majce, o Trójcy Świętej, o grzechu pierworodnym, o sądzie ostatecznym. Mówił o wielkości sakramentu małżeństwa i obietnicach danych sobie nawzajem przez małżonków. Mówił o Bogu, który skazuje nas na pewne doświadczenia, ale który nas ciągle kocha i czeka, byśmy do Niego wrócili, z głębszą wiarą w Niego. I mówił również o Jezusie, który tyle dla nas wycierpiał, który ofiarował swoje życie, by pomóc ludziom uzyskać zbawienie.

– A Jego najważniejszym przykazaniem, Majka – kończył ksiądz Jerzy, widząc ponury wyraz twarzy swojej słuchaczki – jest miłowanie swojego Boga i bliźniego, tak jak siebie samego. Miłowanie całym sercem. Nawet teraz. Nawet, kiedy czujesz ból. A może właśnie teraz!

– Ja chyba nigdy nie dostąpiłam łaski objawienia… – Majka mówiła bardziej do siebie niż do zdziwionego tymi wątpliwościami księdza. – Może dlatego moja wiara w to, co teraz tu słyszę, jest tak bardzo zachwiana? A może to, co się wydarzyło, było kilofem rujnującym cienkie mury Domu Pana?

– Majka, nie wolno ci tak mówić! To tylko chwilowy ból, który próbuje zaślepić ci oczy na prawdę. Każdy z nas jest niedoskonały. Ale Bóg przyjmuje nas takimi i przebacza nam. A ponieważ Bóg nam przebacza, my też powinniśmy nauczyć się przebaczać… Przyjdzie taki czas, że dostrzeżesz w tym co się stało, łaskę Pana.

– Łaskę Pana? Jakaż może dobroć płynąć z cierpienia ludzi? Dlaczego Bóg pozwala, by istniało tyle zła?! A może On wcale nie istnieje? Gdyby istniał, na pewno nie pozwoliłby na te wszystkie wojny, cierpienia, niezliczone grzechy. Gdzie On jest w momentach, kiedy najbardziej Go człowiek potrzebuje?! Przecież fakt, że istnieje świat, nie musi oznaczać, że istnieje Bóg!

Majka zwykle nie pozwalała sobie na podobne wybuchy. Nie przed księdzem Jerzym! Znała go ze szkoły, w której oboje pracowali, więc nie chciała, by jakiekolwiek prywatne sprawy były tematem rozmów w gronie nauczycielskim. Ale ta rozmowa była inna. Ta rozmowa była mostem dla niej, po którym albo przejdzie na stronę niewiadomego, albo zostanie przy tym, co już zna.

– Nie musi… Ale jest w tym wielka prawda. Istnienie Boga Miłosiernego daje ludziom poczucie szczęścia i bezpieczeństwa. Nadaje sens bezwartościowemu w ich mniemaniu istnieniu. Pamiętasz Majka życie Hioba ze Starego Testamentu? – ksiądz Jerzy najwidoczniej nie przejął się jej wybuchem. Uczył w szkole na tyle długo, że przyzwyczaił się do podobnych pytań i wiedział, jak na nie odpowiedzieć.

– Hiob był człowiekiem prawym i sprawiedliwym. Był najwybitniejszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi Wschodu, a mimo to został poddany ciężkiej próbie. Stracił majątek, dzieci, sam zachorował na trąd… Ale nigdy nie utracił swojej wiary. Wierzył w istnienie Sprawiedliwego. I to właśnie pozwoliło mu przetrwać próbę, na którą został wystawiony.

– Czy to ma mi pomóc? Nie pomaga… – Majka zamknęła oczy, uśmiechając się delikatnie do swojego wyobrażenia. – Pamiętam jak dziś nasz ślub. Kościół przybrany kwiatami. Najbliżsi wsłuchani w słowa naszej przysięgi małżeńskiej, którą wypowiadaliśmy wobec Boga i Kościoła. Miał to być sakrament na całe życie, na dobre i na złe. Dozgonna miłość, wierność, uczciwość małżeńska. Jedno ciało. Jedno życie…

– Módl się. Przez modlitwę budujesz związek z Bogiem. Proś Go o pokazanie ci drogi wyjścia z tej sytuacji.

– Nienawidzę takiego Boga! – Niechciane łzy popłynęły jej po twarzy. Obojętne jej już było, jak zostanie odebrana przez księdza. Obojętne, co o niej pomyśli. Co o niej powie. – Dobry Bóg nie pozwoliłby mi przechodzić przez takie upokorzenia! Taki ból. Ja ciągle go kocham. Jeśli Bóg istnieje, to widzi, jak cierpię! A jeśli widzi jak cierpię, to czemu nic nie zrobi, by mi pomóc?! Gdzie on teraz jest? Dlaczego najgorsze rzeczy przydarzają się właśnie mnie?!

Ksiądz Jerzy słuchał w ciszy, przypatrując się tej młodej kobiecie przechodzącej przez takie nieszczęścia. Nie przerywał. Rozumiał. Wiedział, że musi przeczekać ten wulkaniczny wybuch emocji, by dotrzeć do Majki. A ona zalana łzami ciągle mówiła:

– Widzi ksiądz, chodzę do kościoła niemalże w każdą niedzielę. Tak, nie w każdą, ale prawie w każdą! Dwa razy do roku przystępuję do spowiedzi. Robię wszystko zgodnie z naukami Kościoła. Prawie – pomyślała szybko o intymnym poznawaniu się z Tomkiem przed małżeństwem. – Uwierzyłam nawet, że urodziłam się w grzechu. Uwierzyłam, że można począć dziecko, bez bycia skalaną dotykiem mężczyzny. Uwierzyłam nawet w niebo i piekło! Uwierzyłam, że każdy z nas niesie krzyż na tej ziemi. Ale ten krzyż, proszę księdza, jest zbyt ciężki dla mnie. On mnie przygniata swoim ciężarem tak bardzo, że nie potrafię czasem się podnieść!

– Majka – ksiądz Jerzy z dobrotliwym uśmiechem musiał jej przerwać – Bóg daje nam tylko takie krzyże, które możemy unieść. Jeśli go kochasz, mówię o Tomku, to ratuj ten związek. Ludzie popełniają błędy. Nie wiemy, jakimi ścieżkami prowadzi nas Pan. Bóg jest poza prawem zdefiniowanym przez człowieka. Poza prawami rządzącymi ludźmi. Może kiedyś to dostrzeżesz. Ale, Majka, może jest jeszcze szansa? Może jest jeszcze nadzieja na to, byście byli razem?

– Nie ma już żadnej nadziei! – przerwała mu szybko. – On teraz chce rozwód kościelny! – Rozwód kościelny?!

Ksiądz Jerzy wiedział, że małżeństwo Majki przechodzi trudne chwile, ale wierzył, że tak jak w większości małżeństw, przysięga wobec Boga i Kościoła, dzieci, środowisko, rodzina nie pozwolą na jego rozpad. Nie sądził, że w tym wypadku nie było już czego ratować. Nie wiedział, że sprawy posunęły się tak daleko, iż zahaczają o rozwód kościelny. Zwykle ludzie w jego parafii, mimo iż nie było już iskry miłości pomiędzy nimi, mieszkali razem, pod jednym dachem, w innych pokojach. Znał dobrze te małżeństwa, które „dla świętego spokoju i rodziny” pozostawały razem, prowadząc drugie życie.

– Rozwód kościelny? – powtórzył, ciągle niedowierzając – Majka, czy małżeństwo twoje zostało dopełnione?

– Dopełnione??

– Tak, dopełnione przez akt… No, wiesz – policzki księdza zabarwiły się lekko czerwienią, głos mu ochrypł i przycichł – no, wiesz, akt seksualny…

– Mój Boże – Majka odetchnęła z ulgą – dopełnione, i to wiele, wiele razy!

– Ale nie mieliście dzieci? – ksiądz Jerzy nie ustawał w wysiłku wyjaśnienia przyczyny rozwodu.

– Nie, nie mieliśmy. Oboje postanowiliśmy, że jest to temat na później. Oboje dopiero kilka lat temu skończyliśmy studia, podjęliśmy pracę i chcieliśmy trochę pożyć. Bez dzieci. Ale Tomek znalazł sobie inną kobietę. Mówi, że jej nie kocha, ale ona spodziewa się dziecka… Ich dziecka – Majka kończyła zdanie, nie wiedząc, dokąd prowadzą pytania księdza.

– Widzisz Majka, teologia katolicka, kościół katolicki za główny cel małżeństwa uważa wychowanie dzieci i wzajemną pomoc. Małżeństwo ma być podstawą rodziny, ma pełnić funkcję rodzicielską. U was, jak widzę, zabrakło tego najważniejszego, scalającego elementu, którym jest dziecko. Małżeństwo ze swej natury, zgodnie z doktryną kanoniczną, ukierunkowane jest na dobro współmałżonków i dzieci. Wiem, że jest ci ciężko. Ale czy naprawdę chcesz go zatrzymać w takim wypadku przy sobie? Czy nie sądzisz, że jego rolą będzie teraz bycie ojcem? Czy nie myślałaś o tym, że teraz to ty rozbijasz rodzinę i zatrzymując go przy sobie, odbierasz dziecku ojca?

– Co??!!

Majka nie potrafiła powstrzymać krzyku pełnego szokującego oburzenia, wydzierającego się z jej ust. Nie była w stanie powiedzieć nic więcej. Nie była w stanie wstać, czując jak dach Domu Pana przygniata ją swoim ciężarem. Zapadła się w głębię krzesła i przez kilka minut siedziała nieruchomo. Ksiądz Jerzy osądziwszy, iż Majka daje sobie czas na przemyślenie jego słów, uszanował jej milczenie i nie odzywał się, czekając na jej odpowiedź.

Chwile zmieniły się w długie minuty ciszy, walki wewnętrznej Majki i oczekiwania księdza Jerzego, nieświadomego wagi swych słów. Majka wolno otworzyła oczy, które już nie patrzyły z przerażeniem i szokiem, ale z obojętnością i niechęcią. Podniosła się z fotela gotowa do wyjścia. Zatrzymała się jednak w połowie pokoju i pewnym głosem oznajmiła zdziwionemu księdzu:

– Nikt więcej nie będzie wzbudzał we mnie poczucia winy.

Siedziała na kanapie zasłuchana w muzykę Chopina. Nostalgia, którą czuła w każdej nucie, przyprawiała ją o jeszcze większy ból. Nie potrafiła jednak wstać i wyłączyć płyty. Przygwożdżona do miejsca, próbowała wyobrazić sobie, co Fryderyk musiał czuć, kiedy opuszczał Polskę, kiedy opuszczał rodzinę. Czy właśnie ten ból oddał w swojej twórczości? Czy ból niezaspokojonej miłości? Może właśnie muzyka pozwoliła mu sobie z tym uczuciem poradzić? Słowa nie zawsze są dobrym odzwierciedleniem tego, co się czuje. Miłość?

I znów miała w wyobraźni obraz Tomka. Cokolwiek robiła, o czymkolwiek myślała, ten wewnętrzny obraz pozostawał w jej głowie. Chciała go wymazać, wyrzucić, ale on uparcie wracał. Spontanicznie więc zaczęła się nim bawić, zmieniając jego jasność.

Kiedyś była na warsztatach o dziwnej, ciężkiej do zapamiętania nazwie. Próbowała sobie i tym razem ją przypomnieć. NLP! „Programowanie neurolingwistyczne” – pomyślała ucieszona sukcesem pamięci – „lub manipulowanie umysłem”, dodała w myśli. Richard Bandler, współtwórca NLP, twierdził, że jeśli człowiek nie zacznie się kontrolować i świadomie korzystać z własnego umysłu, to inni zrobią to za niego. Tam właśnie bawili się obrazami własnej wyobraźni, przedstawiającymi jakieś bolesne wydarzenia z przeszłości. Ich celem była zmiana stosunku emocjonalnego do tych zdarzeń. Nie zmieniali tego co się stało, ale swój sposób interpretacji i postrzegania. Majka zaśmiała się w myślach przypominając sobie kurs i wróciła do zabawy. Zaskoczona nowym uczuciem, które nagle pojawiło się wraz ze zmianą jasności obrazu, postanowiła pójść dalej tą drogą.

Regulowała w głowie jasność tego, co widziała, tak jakby regulowała obraz telewizyjny. Jasny widok Tomka, mówiącego jej o swoim odejściu, przeraził ją. Natychmiast zmieniła to i zaczęła przekręcać wyimaginowana gałką w drugą stronę, tak, by przyciemnić obraz. Coraz ciemniej. Zrozumiała zmiany, zachodzące w jej odczuciach. Kiedy obraz był jasny i żywy, czuła intensywność swoich uczuć. Kiedy jednak go przyciemniała, jej uczucia słabły i oddalały się gdzieś w nieznane.

Rozbawiona, zaczęła ten sam obraz przybliżać i oddalać. Zabawa wciągnęła ją tak bardzo, że nie zauważyła, kiedy skończyła się muzyka. Przybliżanie wewnętrznego obrazu z Tomkiem nie było dobrym doświadczeniem, powodując, tak jak jego rozjaśnianie, coraz większy i intensywniejszy ból. Ale oddalanie go zdziałało cuda. Obraz z wolna oddalał się i pozostawiał po sobie pustkę, nie tylko przed oczyma Majki, ale również w jej sercu. Bawiła się dalej. Zmniejszała i powiększała, robiła go statycznym lub pozwalała mu się poruszać, jak w filmie. Nakładała na niego ramki różnego koloru lub pozostawiała bez oprawy. Wyczerpana, ale z wiarą, że ma nowe narzędzie do radzenia sobie z odejściem Tomka, zasnęła na kanapie.

– Nie zdradzasz mnie i tego, o czym mówię… Zdradzasz siebie, swoją duszę.

Kolejny dzień. Kolejny dół. Stek pytań bez odpowiedzi. Męczyła ją ta emocjonalna huśtawka, ale nie potrafiła nad nią zapanować. A może nie można zapanować nad emocjami? Może to one nas kontrolują, a nie odwrotnie? Po wyrzuceniu z siebie wątpliwości, żalu i łez starała się słuchać Andżeli. Przychodziło jej to jednak z wielkim trudem. Andżela była z przyjaciółką w tych trudnych chwilach. Spotykały się codziennie w mieszkaniu Majki, choćby tylko na kilka minut. Dziś jednak, zmęczona rozmowami z ludźmi uzależnionymi i ich rodzinami, nie miała siły na słuchanie pogrążającej się w ciemności, tak bliskiej jej osoby. To, co Majka zrobiła z obrazami poprzedniego dnia, było wspaniałą nowiną, ale dobre samopoczucie wygasło z przyjściem poranka. Majka znów odpływała w swoje negatywne widzenie rzeczywistości. Andżela wyczerpana słuchaniem, przyjęła postawę terapeuty ze swojego gabinetu.

– Uczą nas, że dojrzały człowiek to ten, który podporządkowuje się systemowi i społeczeństwu. Uczą, że ważne jest bezpieczeństwo, które osiąga się przez zdradzenie i zapomnienie o swoich najwyższych wartościach, a często też przez oddanie swojego poczucia wartości. Ale czy zapomnienie o sobie, o swoich potrzebach oznacza, że będziemy czuć się bezpiecznie w sztucznie stworzonym świecie? Jeśli zapomnisz o swoich wartościach i przyjmiesz to, co inni chcą byś przyjęła… wtedy może… może będziesz mogła spać spokojnie. Choć myślę, że za kilka lat, tak jak część z nas, przebudzisz się i zapytasz; „czy to, co robię, ma sens?”, „czy to, co robię, oddaje mój cały potencjał?”, „czy jestem szczęśliwa?”…

– Ciężko uchronić duszę przed pytaniami o sens swojej egzystencji… – Majka zrezygnowana usiadła w fotelu, podając przyjaciółce szklankę wody.

– Dlaczego chcesz ją chronić?

– Bo niechroniona, a zarzucona pytaniami będzie cierpieć i… – Majka nie dokończyła.

– Będzie cierpieć przez jakiś czas. Na pewno. Będziesz przechodzić przez „ciemne noce”, ciężki, nieprzespany, trudny czas. Ale twoja dusza będzie domagać się odpowiedzi, a wraz z nią – zmian.

Andżela powoli traciła cierpliwość do poddającej się postawy Majki. Nie tak wyobrażała sobie swoją przyjaciółkę. Gdzieś w głębi serca, kiedy dowiedziała się, że Tomek odszedł do innej kobiety, miała nadzieję, że po dniu płaczu, tygodniu cierpienia, zjedzeniu całego tortu czekoladowego Majka wróci do bycia dawną Majką, wesołą, żywą, pełną witalnych sił. Ale tak się nie stało. Minęło już kilka miesięcy, a Majka ciągle nie potrafiła wyjść z ciemnej jamy ofiary.

– Kryzys nie musi oznaczać, że zrobiłaś coś złego, Majka. To mit! Przestań się obwiniać! Kryzys może oznaczać, że zrobiłaś coś dobrego. Może być początkiem nowego! Myślisz, że jeśli znajdziesz przyczynę, jakieś logiczne wytłumaczenie tego co się stało, to coś się zmieni? Czasem nie ma logicznego wytłumaczenia i musisz się z tym pogodzić!

– Już mniej się winię, Andżela – Majka próbowała wytłumaczyć swoje zachowanie. – Ale ten czas dłuży się w nieskończoność. Jest mi źle. Czuję też, że ludzie mnie nie rozumieją. Jakby się ode mnie odsuwali, Andżelka. Gosia nie zadzwoniła ani razu. Nie odpowiada na moje telefony. A ja właśnie teraz potrzebuję wsparcia!

Wstała i podeszła do szafy. Wyjęła z niej ciepły sweter i zarzuciła go na siebie, kończąc:

– Potrzebuję ich ciepła.

– Majka, Gosia to inna sprawa. Siedzi po uszy w tym, z czego ty próbujesz wyjść. Ale, Majeczko, czy ty oczekujesz od ludzi specjalnego zachowania dlatego, że opuścił cię mąż? Dlatego, że cierpisz? Uważasz, że należy ci się coś specjalnego?! Czy to użalanie się nad sobą… Czy to nie jest manipulacja??

– Andżela, przestań! Proszę! Nie jestem w stanie już tego słuchać! – Majka rzuciła się na łóżko i zamknęła oczy. – Andżela, to boli. Czy musisz być taka nieludzka? Teraz? Kiedy najbardziej cię potrzebuję? O jakim specjalnym zachowaniu mówisz?!

– Majka – Andżela usiadła obok. Położyła rękę na jej ramionach i mówiła spokojnie dalej. – Często, kiedy cierpimy, oczekujemy specjalnych przywilejów, specjalnego zachowania, specjalnej uwagi. Nawet specjalnego mówienia do nas! Ludzie wykorzystują swoje choroby, swoje nieszczęścia do szantażowania innych, do dawkowania miłości… Do kierowania innymi… Do manipulacji…

Przytuliła jej zmęczone ciało i głaskała delikatnie jej włosy, ruchem pełnym przyjacielskiej miłości. Majka była dla niej siostrą, której nigdy nie miała. Była z nią, kiedy Andżela przechodziła przez podobne doświadczenia w życiu. Dzieliła z nią i ból, i radość. Nie może jej tak zostawić. Musi jej jakoś pomóc z tego wyjść! I to jak najszybciej!

– Majka, byłam z tobą od początku i zostanę do końca. Jestem przy tobie i chcę, byś z tego wyszła zwycięsko. Nie szukaj przyczyny. Daruj sobie pytania w stylu: „Jestem dobrą osobą, więc dlaczego właśnie mnie to się przydarzyło?”. Nie dostaniesz odpowiedzi. Nie ma odpowiedzi. Możesz obwiniać innych, oczywiście. Możesz analizować przeszłość i szukać błędów. Możesz. Ale nie jestem pewna, czy to ci w czymkolwiek pomoże! Chcesz coś zrobić dla siebie? Wybierz. Podejmij decyzję i zamiast trzymać się kurczowo cierpienia, przebacz!

– Przebacz! – Majka próbowała się bronić. – Ale jak przebaczyć? Co zrobić? Myślałam, że przebaczyłam, Andżela! Ale okazuje się, że wcale nie!

Łzy popłynęły jej po twarzy. Próbowała jeszcze coś powiedzieć, ale zrezygnowała i tylko krótko zakończyła:

– Szukamy pokoju, a prowadzimy wewnętrzne wojny. Tak łatwo jest powiedzieć „przebacz”. Ale jak to zrobić, Andżela? Kiedy będę wiedziała, że przebaczyłam?

– Kiedy z uśmiechem w sercu będziesz mogła z nim rozmawiać, wtedy będziesz wiedziała, że przebaczyłaś. Majeczko, czas goi rany i jest najlepszym nauczycielem.

– Tak, ale też zabija wszystkich swoich uczniów! – zgryźliwie, przez łzy rzuciła Majka.

– OK – uśmiechnęła się Andżela. – Więc może doświadczenie? Może więc doświadczenie jest najlepszym nauczycielem? – zamyśliła się na chwilę.

– Doświadczenie, tak. Ale dlaczego nie doświadczenie innych? Dlaczego nie mogę po prostu poczytać o zdradach i w ten sposób się uczyć?! Prosto i nieskomplikowanie. Dlaczego?! Takie doświadczenia tylko robią z nas starców w młodym wieku!

– Skarbie, ale życie to jest nieustanne doświadczanie. Nie przez czytanie, nie przez oglądanie, ale przez przeżywanie emocji w swoim własnym domu, w swoim wnętrzu. W zaciszu tego, co stworzyłaś przez lata poprzednich doświadczeń.

– Tak, może i masz rację, ale, po co mam powtarzać błędy setek tysięcy zdradzonych i niekochanych kobiet? Cały świat jest nimi zalany. Nie łatwiej byłoby poczytać w książce o emocjach i bólu, przez jaki muszą przejść? Nie łatwiej uczyć się przez doświadczenia innych i na ich podstawie budować nowe rzeczy? Po co marnować taki krótki czas na ziemi, powtarzając błędy zrobione już przez innych?! Nie musimy wymyślać niczego nowego. Możemy dobudowywać, zmieniać, uczyć się, nie powtarzając błędów ludzi, którzy przeszli to już przed nami. Nic z tego nie wynosimy!

– Pewne rzeczy warto przeżyć samemu, Majeczko – miłość, przyjaźń. I mimo że może to być kolejne uczucie, że to pierwsze może przynieść ze sobą ból, rozczarowanie, niezrozumienie, to i tak warto, naprawdę warto, pozostać otwartą na doświadczenie czegoś nowego. Nowe doświadczenie czegoś, co może okazać się jeszcze piękniejsze. Prawdziwe. Czy tylko chciałabyś czytać w książkach o miłości, czy też ją przeżyć?

Majka nie potrafiła jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Rany były zbyt świeże. Niezagojone. Czy kiedykolwiek znajdzie na nie uzdrawiającą maść? Czy może już tak pozostaną, otwarte i piekące?

– Nie wiem, Andżela. Dziś znam tylko uczucie bólu i zrezygnowania. Jutro może od nowa nauczę się ufać i mieć nadzieję, że jednak warto.

– Majka twoje dziś to już pół roku!

Andżela nie dała za wygraną. Wiedziała, że przyjaciółka próbuje. Ale próby kończyły się dobrym samopoczuciem w ciągu dnia czy dwóch, po których znów powracały czarne chmury nad Majki głowę. Andżela wiedziała, że coś musi się w Majce przełamać na dobre. Ale co?! Jak?! Afirmacje, medytacje, wizualizacje… Dobre narzędzia, ale brakowało w nich głębi, jakiej Majka teraz potrzebowała. Głębokiej transformacji. Wyrwania starych korzeni i zasadzenia nowych drzew.

– Może warto coś z tym zrobić? Może już czas, by pozwolić temu odejść? Nie zamykaj się. Otwórz się na zmiany, Majka!

– Nie każdy chce zmian. Nie każdy jest gotowy na zmiany – Majka była już wyraźnie zła. – Zmiany kojarzą mi się z ryzykiem. Ryzyko z czymś nieznanym i ciemnym, i wielkim, i niebezpiecznym.