Utarczka duchowa  inaczej Walka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie,  i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej - Scupoli Wawrzyniec (Lorenzo) - ebook

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej ebook

Scupoli Wawrzyniec (Lorenzo)

5,0

Opis

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej jest praktycznym podręcznikiem życia. Uczy on przede wszystkim, że jego sensem jest nieustanna walka z egoistycznymi zachciankami, które trzeba zastąpić ofiarną miłością. Kto nie podejmuje tej walki, ten ponosi klęskę i cierpi w piekle, a kto walczy – ufając nie we własne siły, ale w moc Boga – ten triumfuje i jest szczęśliwy w niebie. Książka Scupolego analizuje różne codzienne sytuacje i radzi jak wyjść z nich zwycięsko, z czystym sumieniem i doskonalszą cnotą. Podkreśla ona także nieskończoną dobroć Boga, który jest dawcą wszystkiego, co dobre. To, co złe, pochodzi według niego od człowieka, który sprzeciwia się Bogu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 243

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ks. Wawrzyniec Scupoli

Utarczka duchowa inaczej Walka duchowa

czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej 

w przekładzie Ks. Stanisława Ulaneckiego i Ks. Wacława Sierakowskiego

Armoryka

Sandomierz

Projekt okładki: Andrzej Sarwa 

Na okładce: Bartolomé Bermejo (1440-1498), "Chrystus w grobie, wspierany przez dwóch aniołów", (pomiędzy 1468 i 1474), (licencja: public domain), Museo de Castillo, Perelada, źródło: hhttp://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bermejo-Cristangels.jpeg 

Tekst książki według dwu edycji: "Utarczka duchowa czyli nauka poznania, pokonania samego siebie, i dojścia do prawdziwej doskonałości chrześcijańskiej". Przez Księdza Scupoli, Teatyna. przeł. Ks. Stanisław Ulanecki, Warszawa 1858. oraz "Potyczka duchowna, w którey znayduią się naypewnieysze sposoby do pokonania namiętności swoich i do powściągnienia się od nieprawości: pomnożone pokoiem duszy i uszczęśliwieniem serca"... przeł. Ks. Wacław Sierakowski, Kraków 1799. Pisownię poprawiono w niewielkim zakresie 

Copyright © 2013 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-7950-067-3

PRZEDMOWA

Maluczką przedstawiam Ci czytelniku książeczkę; ale wielkiej wartości: książeczkę, która Franciszka Salezego urobiła na wielkiego świętego, na szczególnego miłośnika Jezusa; którą On nieodstępną swą zwał towarzyszką, i żadnego nie pominął dnia, aby jakiego z niej nie odczytał ustępu, aby nie zastosował swego życia do odczytanych z niej uwag. Ona go powiodła do osobliwszej miłości Boga, wywołała z Jego duszy cudny traktat o tejże miłości.

Zarzucisz mi: – dawna to musi być legenda, kiedy już św. Franciszek ją czytywał.

Odpowiadam. Jak Bóg jest niezmienny, tak wszelka prawda jest niezmienna; chociaż dawna, odwieczna; ale zawsze świeża, zawsze wdzięcznie kwitnąca. Dawność, właśnie stanowi jej zaletę, daje niezłomną rękojmię jej pewnych, niewzruszonych zasad. Ona już niejednego urobiła świętego, wskazała prostą do Niebian krainy drogę, i my zatem jej przewodnictwu śmiało się powierzyć, za jej radami i uwagami bezpiecznie iść możemy. Jest dawną, a zatem nie płodem tegoczesnym, który dziś z chciwością czytają, poklaskami obsypują, a jutro cały urok traci, w zapomnienie idzie. Nie jest utworem bajecznej etriadny, która dzienne namoty, w nocy rozrywa; nie jest pomysłem tegoczesnej filozofii, której zasady jeden po drugim mędrek przewraca, rozrywa, burzy, niszczy.

Jezus nie umiera, ten sam jest dziś co wczora, ten sam do skończenia wieków. Religia św. ma też same trwałości, znamiona i pisma religii, prawdziwie z natchnienia kreślone, tym samym nacechowane są piętnem. Psalmy co Dawid, przy swej arfie, na tysiąc lat nucił przed Chrystusem i dziś jeszcze nie przestarzały się, i dziś z sędziwą powagą starca, ą siłą młodzieńczą, obijają się wdzięcznie o Świątyń sklepienia, porywają umysł i serce. Pierwotne dzieje istnienia świata, ludzi, które Mojżesz nakreślił; mimo czterotysiącznej lat przestrzeni, nie straciły nic z swej prostoty i prawdy. Najbieglejsi mędrcy, zbogaceni tylu wieków znawstwem, mimo swej zawiści i wysileń, nie mogą ani jednego usprawiedliwić zasadnie zarzutu, nie mogą w niczym naruszyć powagi Pięcioksięgu.

Dzieła św. Augustyna i innych Ojców Kościoła, tak samo dziś jak przed półtora tysiącem lat z zajęciem i pożytkiem dla ducha czytamy. Książeczka o Naśladowaniu Chrystusa, Maryi, zawsze jest świeża, rzewnie do duszy przemawia.

Pisma prawdy, jak prawda sama, trwają na wieki.

Tego właśnie rodzaju książeczkę, usnutą na czystej Rzymsko-Katolickiego Kościoła prawdzie, niosę Ci czytelniku. Mogła ona na stylu, na wyrażeniach nieco utracić; ale pył kilkowiekowy choć niedołężnie z niej utrząsnąwszy, część jej rdzenna znowu w właściwej okazuje się piękności.

Nosi ona nazwę Utarczki duchowej, bo też i życie człowieka na ziemi jest utarczką. Militia est vita hominis super terram (Hiob VII, 1). Utarczką nie jednodzienną, chwilową, ale całego życia; nie w czasie, ale dopiero w wieczności się kończącą, w nagrodę się zmieniającą, wedle wyrazów Pisma: Przez wszystkie dni walczę, czekam aż przyjdzie odmienienie moje, – Milito, donec veniat immutatio mea (Hiob XIV, 14). Za sprawiedliwością ulatawaj, o prawdę bojuj aż do śmierci, – usque ad mortem certa pro justitia (Ekkles. IV, 33); bojuj, ale w prawdziwej chrześcijańskiej roztropności. Nie sprzeciwiaj się obliczu możnego, ani usiłuj przeciw bystrości rzeki (ibidem).

Utarczka ta, jest duchowa, daleka od sposobów świeckiego wojowania; bo dobry żołnierz Jezusa Chrystusa, walcząc dla Boga, nie wikła się sprawami świeckimi (2 Tym. II, 3), i my chodząc w ciele, jak nas poucza Apostoł narodów, nie wedle ciała walczymy; broń żołnierstwa naszego, nie jest cielesna, ale Bogiem mocna (2 Kor. X, 4). Broń ta zasadza się na dźwiganiu krzyża, na zaprzeniu siebie, na naśladowaniu cichego Baranka, który wiedzion na zabicie, nie otworzył ust swoich (Izaj. LIII, 7).

Wrogiem, przeciw któremu do boju występować mamy, są pożądliwości, które walczą w członkach naszych (Jakub IV, 1), są chuci cielesne, które walczą przeciw duszy (1 Piotr. II, 11).

W całej tej książeczce, jak gdybyśmy słyszeli samychże do nas każących Apostołów, wołających: Ty człowiecze Boży, chroń się (pychy, chciwości, porubstwa....) a naśladuj sprawiedliwości, pobożności, wiary, miłości, cierpliwości, cichości. Staczaj dobry bój, mając wiarę i dobre sumienie. Pracuj, jako dobry żołnierz Jezusa Chrystusa, dostępuj żywota wiecznego, do którego jesteśmy wezwani (1 Tym. VI).

Celem wreszcie tej książeczki jest, abyśmy zwyciężając w ciągu życia jednego, po drugim wrogów duszy; mogli im się mężnie i w chwilę skonu oprzeć, i odezwać do Pana z tąż samą co Apostoł ufnością: Potykaniem dobrym potykałem się, zawodu dokonałem, wiarę zachowałem, odłożon mi jest, przeto wieniec sprawiedliwości, który mi odda Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, ale i tym którzy miłują przyjście Jego (2 Tym. IV, 7).

Jakby życzyć należało, aby to drobne pisemko znalazło się w ręku osób kierujących sumieniami innych; osób pragnących nabyć prawdziwej pobożności, nie tak na zewnętrznych sprawach, ale głównie zasadzającej się na urobieniu serca, podług Najsłodszego Serca Jezusowego.

Oby czytelnicy tej książeczki, nie tak usty, jak sercem, ją czytali, aby nauczyli się potykać i zwyciężać wrogów swej duszy i zbawienia; oby usłyszeli i skutkiem otrzymali obietnicę, przez Pana na Niebiosach zapewnioną: Zwycięzcy dam mannę utajoną, nowe imię, koronę żywota! – Vincenti dabo manna absconditum, nomen novum, coronam vitae (Objaw. św. Jana r. II, w. 17. 10).

Pisałem w Czermiernikach

w dzień Oczyszczenia Najświętszej Maryi Dziewicy,

2 lutego 1858 r.

ROZDZIAŁ I. O doskonałości chrześcijańskiej, potrzebie duchowej utarczki i o sposobach wyjścia z niej zwycięsko

„Kto na placu się potyka, nie bierze wieńca, ażby się mężnie potykał”. – 2 Tymot. r. 2, w. 5.

Synu! jeśli pragniesz dosięgnąć doskonałości Ewangelicznej i tak się zjednoczyć z Bogiem, iżbyś w duchu jedno z Nim stanowił: wypada przede wszystkim, abyś poznał co jest doskonałość duchowa, na czym zależy, i jak jej nabyć można.

Wiele osób zasadza życie duchowe na zewnętrznych czynach, na włosiennicy, paskach, postach, czuwaniach i tym podobnych umartwieniach ciała.

Inni znowu, a zwłaszcza niewiasty, sądzą, że już są bardzo doskonałe w cnocie, kiedy nawykną odmawiać usty wiele modłów i różańców, kiedy po kilka mszy słuchają, na każdym są obecne nabożeństwie, przesiadują długie godziny w kościele i często komunikują.

Są i tacy, a nawet z pomiędzy osób zakonnych, co mniemają, że to jest doskonałość, kiedy kto prawie nieustannie znajduje się w chórze, miłuje zacisze, milczenie, zachowuje regułę zakonną.

A tak, jedni na tych, drudzy na owych ćwiczeniach gruntują doskonałość; wszyscy ci jednak bardzo błądzą i mylą się; zasadzają bowiem doskonałość na zewnętrznych czynach, które są usposobieniem do doskonałości, albo jej wypływem, – ale nigdy na nich istotna nie polega doskonałość.

Wymienione powyżej czyny zewnętrzne, są dzielnymi środkami do dojścia do prawdziwie duchowego życia; a kiedy są roztropnie użyte, wzmacniają naszą słabą naturę tak skłonną do złego, tak leniwą do dobrego; służą do odparcia natarczywości i zasadzek wroga duszy; przyczyniają się na koniec do otrzymania od Ojca miłosierdzia, potrzebnej pomocy, tak koniecznej sprawiedliwym, a zwłaszcza wstępującym dopiero na drogę sprawiedliwości.

Są także powyżej wskazane czyny, już wynikiem doskonałej cnoty, osób prawdziwie rządzących się duchem świętych; które trapią swe ciało, już dla ukarania za ubiegłe zdrożności, już dla upokorzenia go, poddaniem go całkowicie pod wolę Boga. Takie osoby uchodzą w zacisze, miłują osobność, milczenie, unikają stosunków z światem, aby uchroniły się najmniejszych uchybień, aby ich towarzystwem było jedynie Niebo i Anieli! Zajmują się one dobrymi czynami, nabożeństwem; spędzają czas na modłach, na rozpamiętywaniu życia i męki Zbawcy; nie z ciekawości, ani dla pociech i jakiegoś zadowolenia; lecz aby poznały i dobroć Boga i swoją niewdzięczność; aby się nauczyły miłować Boga a gardzić sobą; nieść krzyż Pański, a wyrzec się woli własnej; komunikują one często, ale dlatego, aby uwielbić Boga, jednoczyć się z Nim coraz ściślej, umocnić się przeciw wszelkim potęgom piekła.

Przeciwnie się dzieje z osobami jeszcze zmysłowymi, dalekimi od doskonałości, które całą pobożność swoją zasadzają na powierzchownych sprawach; te bowiem sprawy powierzchowne bardzo często są im do zguby powodem i więcej im szkodzą niż jawne upadki; nie dlatego, aby były złe same w sobie, ale dlatego, że ich źle owe osoby używają. Tak mocno się przywiązują do ćwiczeń zewnętrznych, że już zaniedbują wszelkiej baczności na poruszenia i skłonności swego serca, dają mu całą wolność, nie przeszkadzają iść za własnym popędem i tak wystawiają to biedne serce na ułudę szatańską: ten zaś duch kłamu, zważając że się oddalają z drogi prawej, nie tylko je zachęca, aby z upodobaniem ćwiczenia, do jakich nawykły, wykonywały, ale jeszcze napełnia ich wyobraźnię marzeniami niebieskich rozkoszy, tak, że się im zdaje, że już są w gronie Aniołów, że cieszą się widzeniem Boga. Posuwa on złość swoją dalej jeszcze: w samych modłach, poddaje im myśli wzniosłe, ciekawe, przyjemne, i one zacząwszy zaledwie zapominać świata i rzeczy doczesnych, już się uważają być wzniesionymi aż do trzeciego nieba.

Nie potrzeba długo zastanawiać się nad ich stanem, bardzo łatwo możemy poznać ich zbłąkanie się, ich oddalenie od drogi prawdziwej doskonałości; we wszystkich bowiem rzeczach, czy to większej czy małej wagi, zawsze pragną być uważanymi za lepszych od drugich, zawsze idą za swym uwidzeniem, zawsze pełnią wolę własną, a mając zamknione oko na własne sprawy, zwracają nieustanną uwagę na działania i czyny drugich i te ciągle nicują. Niechże kto naruszy choć w drobnostce ich dobrą sławę, jaką mniemają że posiadają u ludzi, i o którą tak są troskliwi; niechże kto im zaleci opuścić niektóre z tych ćwiczeń pobożności do których nawykli, jakże się zaraz burzą, niepokoją. Kiedy nawet sam Bóg dla ich nauki, dla pokazania im drogi prawdziwej doskonałości, zsyła na nich przeciwności, choroby, ciężkie utrapienia, jako najpewniejsze sposoby doświadczenia wierności sług swoich, i które nigdy nam się nie przydarzają bez woli i dopuszczenia Pańskiego; o! wtenczas najlepiej poznać możemy, jak w głębi duszy są schorzałymi, jak ich mocno zaraziła duma.

We wszystkich, bądź pomyślnych, bądź przeciwnych wypadkach tego życia, nie wiedzą wcale, co to się stosować do woli Boga, uniżać się pod Jego potężną prawicą, poddawać się Jego sprawiedliwym choć niezbadanym wyrokom; nie wiedzą, jak na wzór cierpiącego i pokornego Jezusa, poczytywać się niższym nad wszelkie stworzenie; jak kochać prześladowców, których Opatrzność Boska zsyła już dla umartwienia nas, już znowu do współdziałania z tąż Opatrznością Boga nad ich zbawieniem i nawróceniem. Stąd pochodzi, że zawsze są w widocznym niebezpieczeństwie zguby, albowiem patrząc na siebie, na swe zewnętrzne, w samych sobie dobre sprawy, oczyma zamglonymi miłością własną, unoszą się w pychę, sądzą się być doskonałymi, pogardzają bliźnimi i częstokroć tak ich zaślepia duma, że potrzeba nadzwyczajnej łaski nieba do ich nawrócenia.

A tak samo doświadczenie nam wskazuje, że daleko łatwiej jest naprowadzić na dobrą drogę jawnego grzesznika, aniżeli grzesznika który w dobrowolnej upornej zostaje ułudzie, skryty maską zwodniczej cnoty.

Poznajesz teraz synu, że życie duchowe nie zależy wcale na wszystkich powyżej pomienionych ćwiczeniach, powierzchnio uważanych: ale zasadza się właściwie, na poznaniu, z jednej strony, nieskończonej dobroci i wielkości Boga, a z drugiej, naszej własnej nikczemności i skłonności do grzechu; na kochaniu Boga, a pogardzie siebie samych i na poddaniu się nie tylko Bogu, ale wszelkiemu stworzeniu, przez wzgląd na Boga; na wyrzeczeniu się całkowitym woli własnej, w pełnieniu woli Boga; a nade wszystko, zasadza się na tym, abyśmy wszelkie sprawy wykonywali jedynie dla uświęcenia Imienia Pańskiego, w tym jedynie zamiarze, abyśmy się Bogu podobali, i dlatego, że Bóg chce, że jest godzien, aby Go wszelkie stworzenie kochało i Jemu służyło.

Na tym zawisło prawo miłości, jakie Duch Święty wyrył na sercach sprawiedliwych, na tym zasadza się owo zaprzenie samych siebie, tak zalecone przez Zbawcę w Ewangelii, to jest co czyni jarzmo Jego słodkie, a ciężar lekki; na tym zależy dokładne posłuszeństwo, jakiego Pan zawsze i słowy i przykłady nas nauczał. Następnie, jeśli pragniesz postąpić dalej w doskonałości, winieneś ciągłą wieść utarczkę i przyłożyć wszelkiego starania do wyniszczenia w sobie chuci nieporządnych, choćby te najbardziej małymi się wydawały; z stałością zatem i mężnym zapałem masz się przygotować do utarczki, bo nikt zwycięskiego nie otrzyma wawrzynu, kto mężnie potykać się nie będzie.

Uważ jednak dobrze synu, że jak z jednej strony, nie masz bardziej trudnej uporczywej walki nad obecną, bo przeciw samym sobie walcząc, przez nas samych pokonanymi bywamy; tak z drugiej, nie masz zwycięstwa tak przyjemnego Bogu, a nam chwalebniejszego nad niniejsze: bo ktokolwiek jest tak mężnym, że trzyma na wodzy swe żądze, poskramia wewnętrzne zapędy, powstrzymuje najdrobniejsze woli swej zachcenia, ten dokonał dzieła największej zasługi przed Bogiem, większego, niż gdyby porozdzierał swe ciało dyscyplinami, większego niż gdyby, na wzór pierwszych pustelników, ścisłymi trapił się postami, większego niż gdyby tysiące nawrócił grzeszników.

Jakkolwiek bowiem, biorąc rzeczy same w sobie, więcej Bóg ceni nawrócenie jednej duszy, niż poskromienie jakiej chuci nieporządnej; każdy jednak starać się szczególniej powinien, wykonać to, co Bóg osobliwiej po nim wymaga. Bóg zaś przede wszystkim wymaga, abyśmy najsilniej pracowali nad poskromieniem swych żądz; i to daleko więcej Mu się podoba, aniżeli żebyśmy z sercem niepohamowanym nieśli Mu daleko znakomitsze usługi.

Kiedyśmy już poznali, na czym doskonałość chrześcijańska zawisła, że abyśmy do niej doszli, potrzeba nam wieść koniecznie utarczkę przeciw sobie samym, zacznijmy teraz, że tak powiem, uzbrajać się w cztery rzeczy, które są niby oręże, bez jakich trudno, niepodobna by nam było wyjść zwycięzcami z tej walki. Te zaś cztery rzeczy są: Nieufność sobie samym. – Ufność w Bogu. – Dobre użycie władz duszy i ciała. – Modlitwa.

O tych po szczególe w następnych będziemy mówili rozdziałach.

ROZDZIAŁ II. Nieufność w nas samych

Nieufność, niedowierzanie sobie, tak jest koniecznym, niezbędnym w utarczce duchowej, iż bez niego synu nie tylko pokonać wroga, ale nawet najmniejszej nie podołasz poskromić namiętności. Tę prawdę głęboko wyryć winniśmy w umysłach naszych; bo chociaż jesteśmy jedynie nicością, zawsze jednak wysoko się cenimy i uważamy się bezzasadnie wyższymi nad innych. To uprzedzenie, jest następstwem zepsutej naszej natury; i im bardziej ono jest nam wrodzone, tym trudniejszym jest do poznania. Bóg brzydzi się takim zaufaniem w sobie, bo pragnie abyśmy, jak jest rzeczywiście, dobrze pojęli że nie masz w nas ani cnoty, ani łaski, która by od Niego nie pochodziła; bo On jest źródłem wszelkiego dobra, a bez Niego pomyśleć nawet nic zbawiennego nie jesteśmy zdolni.

Ta nieufność sobie jest wprawdzie darem niebios i Bóg ją udziela miłym sobie duszom, już przez święte natchnienia, już przez utrapienia ciężkie, już przez natarczywości prawie niezwyciężone pokus, już wreszcie przez inne tajemne drogi; pragnie jednak Bóg, abyśmy wszelkimi możliwymi sposobami starali się o jej nabycie. I nabędziesz jej synu, jeżeli przy łasce Pana Boga chwycisz się pilnie czterech środków, o których tu mówić zaczynamy.

Naprzód: poznaj swą nikczemność, swą nicość, że o własnych przyrodzonych siłach nie jesteś zdolny wykonać żadnego czynu dobrego i na niebo zasługującego.

Po wtóre: z wielką pokorą i usilnością błagaj o tę cnotę Boga, bo od Niego tylko otrzymać ją możesz. Wyznaj naprzód przed Panem, że nie tylko jej nie posiadasz, ale nawet że sam z siebie nie jesteś w możności onej nabycia. Rzuć się następnie do stóp Pana; powielekroć zanoś swe modły z ufnością, że zostaniesz wysłuchanym; oczekuj cierpliwie skutku swej prośby i powtarzaj ją tak długo, dopóki się podoba Jego Boskiej Opatrzności.

Po trzecie: nawykaj zwolna do nieufania sobie, lękaj się pozorów i ułudy, gwałtownego o rzeczach sądzenia, własnej do grzechu skłonności, mnóstwa wrogów, zewsząd na ciebie nacierających, którzy są bez porównania bardziej niż ty zręczniejsi, wprawniejsi i silniejsi, którzy przemieniają się niekiedy w aniołów światłości i rozciągają wszędzie zasadzki po drodze wiodącej do nieba, aby cię ułowili w swe sidła.

Po czwarte: ilekroć zdarzy się tobie najmniejszy upadek, wchodź pilnie w samego siebie, roztrząsaj uważnie, jak daleko zachodzi słabość i nędza twoja; Bóg bowiem, jeżeli dopuszcza upadku, to dlatego, abyśmy coraz lepiej poznawali nas samych; abyśmy się nauczyli pogardzać sobą jako nędznymi stworzeniami; i szczerze zapragnęli być wzgardzonymi od innych; bez tego, nigdy nie nabędziesz nieufności w sobie, bo ona wspiera się głównie na pokorze, na dokładnym poznaniu naszej nędzy.

Kto chce się zbliżyć do niestworzonej prawdy, do źródła wszelkiego światła, koniecznie aż do gruntu poznać siebie winien: nie tak jak owi dumni ludzie, którzy dopiero własnymi uczą się upadkami, którzy wtenczas dopiero otwierają oczy, kiedy już w haniebne, nieprzewidziane wpadli bezprawie. Bóg dopuszcza, aby smutnym doświadczeniem przekonali się o własnej słabości i nie ufali sobie. Zwykle jednak Bóg nie używa tak smutnego, zaradczego środka, do uleczenia ich zarozumiałości, aż wtenczas kiedy inne łagodniejsze, łatwiejsze, pozostają bez skutku.

Bóg wreszcie dopuszcza, że człowiek mniej lub więcej upada, wedle tego, jak mniej lub więcej posiada pychy; i gdyby się kto znalazł zupełnie wolnym od tego występku, jak np. Najświętsza Dziewica, śmiało wyrzec mogę, że nie upadłby wcale. Kiedy zatem przytrafi się tobie jaki upadek, wchodź zaraz w siebie; błagaj usilnie Pana, aby ci udzielił prawdziwego światła do poznania, jakim rzeczywiście jesteś w Jego obliczu, abyś nigdy na własnej nie polegał mocy. Inaczej znowu wpadniesz w błędy, a podobno i daleko cięższe, co spowodują zgubę twej duszy.

ROZDZIAŁ III. Ufność w Bogu

Jakkolwiek w duchowej utarczce, koniecznie wyzuć się należy z wszelkiej zarozumiałości o sobie, jakeśmy dopiero wykazali; jednakże sama nieufność nie wystarcza, i gdybyśmy innego nie mieli jeszcze środka, wnet musielibyśmy ustać, uchodzić z pola walki, wróg by nas rozbroił, zwyciężył. Winieneś zatem synu, drugiego jeszcze chwycić się sposobu, uciec się z ufnością do Boga, który jest Twórcą wszelkiego dobra, od którego jedynie pomocy i zwycięstwa spodziewać się możesz.

Niezawodną jest rzeczą, że w gruncie nas samych jesteśmy nicestwem, że po nas spodziewać się jedynie możemy niebezpiecznych częstych upadków, że stąd mamy silną pobudkę do nieufności w sobie; lecz skoro tylko przeświadczymy się dobrze o naszej słabości i nędzy, wnet Bóg nam przychodzi z pomocą, a przy niej wszelką nad wrogiem mamy przewagę i nic bardziej nie sprowadza nam łaski nieba, nad całkowite synowskie zaufanie Bogu. Cztery są sposoby pozyskania tej potężnej cnoty:

Naprzód, w pokorze o nią błagaj Boga.

Po wtóre, wyraź sobie dobrze z mocną wiarą w duszy, jak potężnym, wszechmocnym, nieskończonej mądrości jest Pan; nic u Niego nie ma niepodobnego, nic trudnego; dobroć Jego jest bez granic, tak dalece, że w wysile miłości jaką ma ku tym co Mu służą, gotów jest w każdej chwili udzielić im to wszystko co jest potrzebne do życia prawdziwie duchowego, do panowania nad wszelkimi namiętnościami.

Jednej tylko od nas ten Pan domaga się rzeczy, abyśmy do Niego z ufnością się udawali. Niepodobna bowiem, aby ten Pasterz ukochany (Łk. XV, 4.) co trzydzieści trzy lat szukał owieczki zbłąkanej, co biegł za nią po drogach przykrych i ciernistych, wśród razów i znojów tak ciężkich, iż Mu wszystką krew wytoczyły i życie odjęły, niepodobna mówię, aby ten Pasterz widząc wracającą doń tę owieczkę, pragnącą już odtąd iść za Nim, być Mu we wszystkim posłuszną, i choć to pragnienie jest słabe ale szczere, nie miał spojrzeć na nią okiem pełnym łaskawości, aby nie nadstawił ucha na jej wołania, aby nie wziął jej na swe ramiona i nie odniósł do swej owczarni. Zaiste, wielka dla Niego jest radość przyjąć na powrót tę owieczkę do swej gromadki; radość taka, że przyzywa Anioły aby się z Nim współuweselili.

Jeżeli z taką pilnością szuka drachmy Ewangelicznej, która jest obrazem grzesznika; jeżeli porzuca wszystko byle ją odszukał, miałżeby odrzucić owieczkę, co już znudzona długim niewidzeniem swego Pasterza, sama wraca do owczarni? Najsłodszy dusz Oblubieniec, stoi u drzwi serc naszych, nieustannie kołacze (Apok. III, 20.), pragnie abyśmy Mu otworzyli, aby tam wszedł, bo radością jest Jego udzielić się duszy naszej, napełnić ją swymi dobrami; niemiałżeby wdzięczny być widok dla Niego, gdy widzi podwoje serca otwarte, gdy widzi jak w pokorze błagamy, aby nas udarował swym nawiedzeniem, miałżeby nam odmówić łaski, o którą Go z taką usilnością prosimy?

Trzeci środek nabycia zbawiennej ufności w Panu, na tym zależy, abyś miał często na pamięci co Pismo św. tak często wspomina, o czym po tysiąckroć wyraźnie zapewnia, że ktokolwiek ufa w Panu, nie będzie zawstydzon na wieki (Ps. XXX, 2.).

Czwarty na koniec środek, abyś jednocześnie i sobie nic nie ufał i całą ufność położył w Panu, na tym zawisł, abyś wprzód nim przedsięweźmiesz jaką dobrą sprawę do wykonania, lub namiętność do zwalczenia, zwrócił pilną uwagę już na słabość i nędzę własną, już znowu na potęgę, mądrość, nieskończoną dobroć Boga; i taki lęk duszy, pochodzący z widoku własnej nędzy wzmacniając zaufaniem zupełnym Bogu, śmiało i odważnie stawiaj czoło wszelkim czekającym cię przykrościom i pracy, stawaj mężnie do najtrudniejszej utarczki. Tą bronią połączoną jeszcze z modłą gorącą, jak to w następnych zobaczysz rozdziałach, będziesz zdolnym wykonać najtrudniejsze zamiary, najświetniejsze odnosić zwycięstwa.

Jeśli zaś tego zaniechasz porządku, chociażby się zdawało tobie, że działasz z prawdziwą ufnością w Panu, bardzo łatwo oszukać się możesz, bo zarozumiałość tak jest nam wrodzona, iż nieznacznie, niepostrzeżenie wciska się już do ufności jaką sądzimy, że mamy w Bogu, już do nieufności, jaką się nam zdaje że mamy o sobie. Abyśmy zatem uniknęli tej zarozumiałości, abyśmy we wszystkich sprawach kierowali się dwiema cnotami, o których mówimy, i tak przeciwnymi zarozumiałości, potrzeba koniecznie aby nieufność w nas samych, uprzedzała ufność w Bogu, a znowu te obiedwie cnoty, aby uprzedzały każde dzieło, każdą sprawę naszą.

ROZDZIAŁ IV. Jak poznać czyśmy się wyzuli z ufności nas samych, czyśmy całą w Bogu złożyli nadzieję

Człowiek zarozumiały zawsze mniema, że nie polega na sobie, że całą ufność złożył w Bogu: on się jednak oszukuje, i abyśmy poznali że jest w ułudzie, przypatrzmy się jemu wtenczas, kiedy w grzech upadnie. Jeżeli się miesza, trapi, do rozpaczy przychodzi, jeśli traci nadzieję postępowania na drodze cnoty, jest to znak, że zaufał sobie, a nie Bogu: i im bardziej się trapi, im bardziej rozpacza, tym winniejszym możemy go uznać w tym względzie.

Kto bowiem wszelką z siebie złożył ufność, a zdał się na Boga, kiedy przypadkiem upadnie, nie dziwi się temu, nie niepokoi, nie gniewa; wie on dobrze, że to jest skutek jego nędzy, brak pilności i czuwania nad sobą, że się zaniedbał udawać do Pana. Upadek sam poucza go coraz bardziej jak ma nie ufać sobie, jak z całą mocą i ufnością ma wzywać ratunku Boskiego. Brzydzi się on co prawda, nad wszystko grzechem; nienawidzi namiętności i nałogu co grzech spowodował; żałuje najmocniej że obraził Boga: ale jego żal dalekim jest od wszelkiej burzliwości, nie staje mu na zawadzie do powrotu do pierwszych zatrudnień, nie jest mu powodem do śmiertelnej nad nieprzyjaciółmi zemsty.

Dałby Bóg, aby to co mówimy, rozważały dobrze osoby, pragnące uchodzić za doskonałe, a które upadłszy w błąd jaki, nie mogą, nie chcą się uspokoić, w dziwactwie i niecierpliwości szukają spowiednika, bardziej dla uwolnienia się od zgryzot i przykrości jaką im sprawia miłość własna, aniżeli z pobudek prawdziwie chrześcijańskich; kiedy głównym ich staraniem być powinno, oczyścić się co prędzej z grzechu przez Sakrament pokuty i ubezpieczyć przeciw nowym upadkom, przez Najświętszy Sakrament Ciała Pańskiego.