Ukraińskie Beskidy Wschodnie Tom II. Na beskidzkich szlakach (cz. 2) - Janusz Gudowski - ebook

Ukraińskie Beskidy Wschodnie Tom II. Na beskidzkich szlakach (cz. 2) ebook

Janusz Gudowski

0,0

Opis

Kontynuacja cyklu zapoczątkowanego Monografią krajoznawczą Ukraińskich Beskidów Wschodznich i pierwszą częścią przewodnika. Kolejny tomik zachęca do wędrówek po takich szlakach, jak: Beskidy Pokuckie, Bieszczady Wschodnie, Swidowiec, Połonina Krasna, Borżawa i po beskidzkich szlakach wodnych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 186

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Redakcja i korekta

Bronisława Dziedzic-Wesołowska

Redakcja techniczna i skład komputerowy

Magdalena Dziekan

Autorzy zdjęć

Joanna Popkówna (s. 101)

Janusz Gudowski (pozostałe)

Książka dofinansowana przez Komitet Badań Naukowych

© Copyright by Wydawnictwo Akademickie DIALOG 1998

ISBN (ePub) 978-83-8002-296-6

ISBN (Mobi) 978-83-8002-300-0

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

00–112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./fax 022 620 87 03

e–mail: [email protected]

www.wydawnictwodialog.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Od Wydawcy

Z prawdziwą przyjemnością przekazujemy Czytelnikom kolejny tom zatytułowany „Ukraińskie Beskidy Wschodnie - na beskidzkich szlakach cz. 2”. Jest to kontynuacja cyklu zapoczątkowanego przed rokiem, kiedy to nakładem Wydawnictwa Akademickiego DIALOG ukazała się „Monografia krajoznawcza ukraińskich Beskidów Wschodnich” oraz pierwsza część towarzyszącego jej przewodnika, autorstwa Janusza Gudowskiego. Wydając tamte prace nie spodziewaliśmy się, że ich odbiór będzie tak szeroki i tak pozytywny i że publikacje te wywołają tyle życzliwego zainteresowania zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie, a nawet za Oceanem. Otrzymywaliśmy liczne zapytania o kolejny tom od Czytelników, od klubów górskich i organizacji kresowych. Komplementowała wydanie Ambasada Ukrainy, zainteresowało się nim kilkakrotnie Polskie Radio. To ostatnie przeprowadziło z Autorem rozmowę w dniu bardzo szczególnym: 21 maja 1997 r., gdy Prezydenci obu krajów podpisywali w Kijowie deklarację o pojednaniu Polski i Ukrainy. Miłym wyrazem uznania była również nominacja do nagrody Bursztynowego Motyla w Konkursie im. Arkadego Fiedlera, „polskiego Oscara” w dziedzinie książki krajoznawczej i podróżniczej. W 1998 r. Jury Konkursu pod przewodnictwem dyrektora Biblioteki Raczyńskich nominowało do tej bardzo prestiżowej nagrody „Ukraińskie Beskidy Wschodnie” wśród 10 innych wyróżnionych pozycji. Wyjątek stanowiła jednoznacznie negatywna opinia w Płaju, czasopiśmie Towarzystwa Karpackiego.

Chcielibyśmy, aby niniejszy tom nie zamknął tematyki ukraińskiej i beskidzkiej w naszym wydawnictwie. Mamy nadzieję, że już za rok ukaże się wybór tekstów o Beskidach Wschodnich z najcenniejszych dawnych prac obcojęzycznych o tym regionie, z komentarzami i w tłumaczeniu z niemieckiego, angielskiego, francuskiego, ukraińskiego, hebrajskiego, rosyjskiego i czeskiego, dziś nieznanych szerokiemu gronu miłośników tych gór. Cieszymy się, zatem, że wywiązaliśmy się z obietnicy wydania tomu przed kolejnymi Państwa wakacjami. Będą one na pewno udane.

Autor wraz z Wydawcą pragną serdecznie podziękować Czytelnikom, którzy dzięki swoim uwagom i nadsyłanym informacjom przyczynili się do wzbogacenia tej pracy i nadania ostatecznego jej kształtu.

UWAGI PRAKTYCZNE

1. Formalności wyjazdowe

Na Ukrainę jeździ się obecnie jeszcze łatwiej niż w 1997 r. Dzięki deklaracji polsko-ukraińskiej ruchu granicznego z tym krajem nie objęły rygory wynikłe z przyjęcia w Polsce „Ustawy o cudzoziemcach”, będącej konsekwencją naszych integracyjnych starań o wejście do struktur europejskich. Od marca 1998 r. obowiązuje ruch bezwizowy (przy pobytach do 90 dni). Zaniechano zatem obowiązku wykupywania groszowych i bezsensownych voucherów. Ułatwienia te zachowują jednak ważność tylko do końca 1998 r.

Wyjeżdżając na Ukrainę należy posiadać środki na utrzymanie, dość wysoko wycenione w dolarach amerykańskich. W praktyce nie jest to przez celników ukraińskich sprawdzane, ponadto w głównych miastach można w bankach korzystać z karty Visa, w kantorach zaś, także w przygranicznych miejscowościach, wymieniać walutę polską. Od maja 1998 r. obcokrajowcy wjeżdżający na Ukrainę mają obowiązek wykupić na granicy ukraińskie ubezpieczenie (pokrywające koszty ewentualnego leczenia), którego cena wynosi 3 dol. za 5 dni pobytu. Wszelkie inne ubezpieczenia, w tym Warty i PZU, nie są honorowane.

2. Dojazd

Poprawił się także dojazd. Obok przejść kolejowych w Medyce i na trasie z Zagórza do Chyrowa oraz samochodowych w Medyce i Hrebennem doszły od lata 1997 r. przejścia: kolejowe w Hrebennem/Rawie Ruskiej oraz samochodowe w Korczowej.

3. Komunikacja wewnętrzna

Autobusy: po trudnych pierwszych latach niepodległości, gdy brakowało benzyny, a wiele lokalnych połączeń zlikwidowano, również komunikacja wewnętrzna się poprawia. Autobusy docierają do większości podgórskich miejscowości, chociaż zmorą są wychidne dni, kiedy to z różnych przyczyn ruch lokalny się nie odbywa.

Koleje: warto korzystać z wciąż tanich i czystych sleepingów (wagony kupę, nie mylić z plac-kartami w wagonach wspólnych/obszczych). Przy wyjeździe w Beskidy Pokuckie lub na Świdowiec dogodne są nocne połączenia ze Lwowa do Kołomyi (i ewentualnie dalej do Czerniowców) lub do Rachowa na Zakarpaciu. Wybierając się na Borżawę lub w Bieszczady najlepiej skorzystać z połączeń kolejowych Lwów-Mukaczewo lub Lwów-Użhorod, a także z bardzo dobrego połączenia z Chyrowa (z Chyrowa autobusem do Starego Sambora, skąd koleją do Turki lub dalej na Przełęcz Użocką). Szkoda, że PKP nie jest w stanie zgrać ruchu pociągów przyjeżdżających do Sanoka-Zagórza z różnych miast Polski z odjazdem pociągu do Chyrowa. Chcąc zdążyć na ten ostatni z Warszawy, bez konieczności wielogodzinnego czekania, należy jechać do Zagórza przez…Katowice.

4. Mapy

Dzięki reprintom przedwojennych map topograficznych WIG, z naniesionymi powojennymi drogami, dysponujemy dziś dobrym materiałem kartograficznym dla Beskidów Wschodnich. W minionym roku od maja 1997 r. nakładem Wydawnictwa ПTR Kartografia w Warszawie ukazały się kolejne arkusze dawnych „setek” WIG: Turka/Stary Sambor, Kimpolung Mołdawski/Suczawa oraz Żabie/Jasienów Górny, a także mapa przeglądowa 1:300 000 „Ruś Zakarpacka” i historyczna 1:400 000 „Bukowina”.

5. Niezbędne wyposażenie

Typowy ekwipunek stosowany w tego rodzaju górach to z rzeczy najważniejszych: namiot (choć noclegi są możliwe także w licznych szałasach i chatach drwali), kompas (!), siekierka, żywność z Polski (poza chlebem). Obserwuje się wyraźną poprawę w zaopatrzeniu w żywność. Obok artykułów importowanych z Polski, Słowacji czy Węgier, pojawia się coraz więcej miejscowych produktów, wytwarzanych przez sektor prywatny, niestety, o cenach jednak często wyższych niż w Polsce.

6. Waluta i ceny

Kurs wprowadzonej pod koniec 1996r. nowej waluty hriwny jest stabilizowany za pomocą kredytów z MFW. Dopiero w maju 1998 r. kurs ten, wynoszący od września 1996 r. 1,8 hriwny za 1 dol. uległ deprecjacji do 2,03/2,05 hriwny. Stabilizacja kursu, choć pomogła w zwalczaniu inflacji (obecnie na poziomie zaledwie 10%), spowodowała jednak wzrost cen wewnętrznych do poziomu niekiedy wyższego niż w krajach znacznie lepiej rozwiniętych od Ukrainy, a trzeba podkreślić, że jakość dóbr i usług w tym kraju jest wciąż bardzo niska. Nadal tania jest komunikacja kolejowa, a ceny noclegu w nielicznych schroniskach górskich wynoszą w przeliczeniu 4-10 zł. Inaczej jest w miastach, gdzie można znaleźć nocleg nawet tańszy lub - odwrotnie - na poziomie ceny w kilkugwiazdkowym hotelu w Europie Zachodniej. Recepcjoniści hotelowi wciąż nie wiedzą, czy wolno im przyjąć obcokrajowca i kierują do wielokrotnie droższych hoteli „Intouristu”, w których jednak również może nie być wody i żarówki w pokoju, a podwyższające cenę atrapy telewizora i lodówki zardzewiały od upływu lat w niebycie. W takich przypadkach z reguły oświadczam, że udaję się do miejscowej Rady Narodnych Deputatów (samorządu mającego przedstawicielstwo w parlamencie), aby spytać, czy to prawda, że w niepodległej Ukrainie nie wolno obcokrajowców przyjmować w dowolnym hotelu. Reakcja, pozytywna, jest zwykle natychmiastowa.

7. Niebezpieczeństwa w górach

Obok wielu typowych zagrożeń spotykanych w tego rodzaju górach występuje również niebezpieczeństwo zabłądzenia. Dotyczy to zwłaszcza Beskidów Skolskich, zalesionych, o skomplikowanym układzie terenowym, bardzo dzikich i dzięki temu bardzo atrakcyjnych. Beskidy Wschodnie są niebezpieczne zimą. Zagrożenie lawinowe może występować w opisywanych w tym tomie Bieszczadach, na Borżawie, Świdowcu (w rejonie Bliźnicy), a nawet w niższych i zalesionych Beskidach Pokuckich. Ratownictwem górskim zajmuje się H.S.S. - Horsko-Spasatelna Służba. Jej oddziały są jednak rzadko rozrzucone, znajdują się z dala od gór w turbazach (schroniskach) oraz przy niektórych leśnictwach.

8. Stosunek Ukraińców do Polaków

O dobrych obecnych kontaktach i bardzo pozytywnym nastawieniu Ukraińców do Polaków pisałem w poprzedniej części przewodnika. Jakby na przekór, gdy przyjechałem do Lwowa w lecie 1997 r., miałem okazję usłyszeć wiele gorzkich słów od tamtejszych Polaków (o kłopotach związanych z odbudową Cmentarza Orląt) i od Ukraińców (żal o cofnięcie zgody na zorganizowanie festiwalu kultury ukraińskiej w Przemyślu), a także zobaczyć w telewizji scenę spalenia flagi polskiej przez młodocianych nacjonalistów, którzy, co prawda, o nacjonalizmie wiedzieli mniej niż o wynikach miejscowej drużyny piłkarskiej. Takie wydarzenia, jeśli są niewłaściwie interpretowane, mogą rodzić zupełnie fałszywy obraz. Rozwiązanie sprawy Cmentarza Orląt jest, jak się wydaje, na dobrej drodze. Natomiast o takim bezpieczeństwie, jak na Ukrainie, i to zarówno w miastach, jak i na wsi, dziś możemy w Polsce tylko marzyć. Zacytujmy także fragment artykułu Jarosława Hrycaka pt. „Jeszcze raz o stosunku Ukraińców do Polaków”, opublikowanego w Więzi nr 3 z 1998 r.: …Jaki jest na Ukrainie stosunek do Polaków? Taki jak do Amerykanów! W rankingu najbardziej lubianych przez Ukraińców narodowości Polacy i Amerykanie zajmują 3 i 4 miejsce…

9. Uwagi dotyczące przewodnika

Jest to wciąż jeszcze przewodnik w cudzysłowie, zawierający przede wszystkim aktualną dokumentację terenową i mówiący o górach dziś w Polsce nadal mało znanych, a znaczących dla nas tak wiele. Stanowi on uzupełnienie wydanej poprzednio „Monografii krajoznawczej”. Sposób przedstawienia opisów terenowych nawiązuje do przewodników po polskich Beskidach Władysława Krygowskiego, przewodniki te, może dziś nieco „z myszką”, osobiście uważam za najbardziej cenne w powojennym dorobku polskim. Czytelnik nie znajdzie natomiast szczegółowych opisów miejscowości podgórskich. Przygotowanie tego przekraczałoby możliwości jednej osoby (w otoczeniu samych tylko Bieszczad Wschodnich znajduje się, skromnie licząc, około 100 miejscowości), a podawanie informacji typu: „cerkiew, sklep, przystanek autobusowy”, nie uważałem za szczególnie potrzebne. Natomiast we wprowadzeniach do poszczególnych tras znajdują się wiadomości na ogół zebrane w terenie i zwięźle przedstawione, które mogą inspirować, na przykład informacje o obecnym stanie zabytków polskich.

BESKIDY POKUCKIE

XVI. Wokół doliny Prutca Czemegowskiego (szkic 6)

Beskidy Pokuckie stanowią część tzw. Karpat Pokucko-Bukowińskich, jednostki fizjograficznej w podziale dziesiętnym Karpat wg Jerzego Kondrackiego, których granice tworzą: na pd.-zach., zach. i pn. dolina Prutu, na pd. Czarny Czeremosz na odcinku Żabie-Uścieryki, a od strony bukowińskiej Biały Czeremosz, dolina Seretu oraz (sztucznie) granica ukraińsko-rumuńska. Część pokucką, która obejmuje zbiorowisko nieregularnie rozrzuconych grzbietów i wierzchołków, oddziela od bukowińskiej dolina rzeki Czeremosz. W literaturze turystycznej dla Beskidów Pokuckich utarła się nazwa „Beskidy Huculskie”, którą przed laty zaproponował Mieczysław Orłowicz.

Dolina Prutca Czemegowskiego ciągnie się na długości blisko 15 km, odchodząc na pd.-wsch. z doliny Prutu w okolicach Mikuliczyna, i zanika na stokach Hordji i Łysiny Kosmackiej. Przejście otaczającymi ją, głównie połoninnymi, grzbietami trwa 3-4 dni.

Najwyższe szczyty w otoczeniu doliny Prutca: Hordje Żabiowskie (1479), Łysina Kosmacka (1466), Pożeretul (1409).

Dojazd: 1. Od strony zach.: doliną Prutu do Mikuliczyna pociągiem ze Stanisławowa (około 80 km); 2. Od pn.: z Kołomyi autobusem do Berezowa u podnóży Rokiet (20 km) lub do Kosmacza (40 km).

Baza noclegowa: turbazy w Kosmaczu (całoroczna w dolnej części wsi, sezonowa w jej górnym krańcu zwanym Kosmacz-klauza); hotel w Jaremczu oraz w Kołomyi (kimnaty widpoczinku przy dworcu kolejowym).

Zabytki: drewniane cerkwie w Worochcie, Jaremczu i Tatarowie; cmentarz żydowski w Delatynie. Niewielkie muzeum w Kosmaczu, w chacie, gdzie jakoby miał zginąć Dobosz, zbójnicki watażka, bohater narodowy górali ukraińskich. Poniósł on śmierć z ręki niejakiego Stefana Zwińczuka. W Kosmaczu jest pokazywane jeszcze jedno miejsce, na którym jakoby stała chata Zwińczuka, dziś niezamieszkane i oznaczone pamiątkowym głazem. J. Turczyński w opisie „Wycieczka na szczyty Czarnohory”, zamieszczonym w Wędrowcu z 1889 r., podaje treść dokumentu z 1755 r. (? - Dobosz zginął w 1745 r.), wydanego przez wojewodę Jabłonowskiego, w którym stwierdza się śmierć Dobosza i dożywotnio zwalnia zabójcę od czynszu.

Pamiątki polskie: w dolinie Prutu: kościoły polskie w Delatynie i Worochcie (w odbudowie; będą służyć innym obrządkom); cmentarze polskie m. in. w Jaremczu; dawne zdrojowiska, których oryginalny charakter najlepiej zachował się w Jaremczu (niegdyś było tu 14 pensjonatów, 2 hotele i 17 restauracji); kamienne wiadukty kolejowe, dzieło polskich inżynierów w Worochcie oraz (fragm.) w Jaremczu, o wysokości łuków do 30 m. W Worochcie, jak piszą M. Olszański i L. Rymarowicz w pracy „Powroty w Czarnohorę” (1993, str. 63), przed „nową” cerkwią ustawiono krzyż na grobie 72 Polaków, zamordowanych w noc sylwestrową 1944/45 r. przez nacjonalistów ukraińskich. Podobne krzyże ustawiono w ostatnich latach w Kosowie i Trójcy. Symbolizują one męczeństwo Polaków, którzy ginęli w latach 1942-45 także na Podkarpaciu i Pokuciu, o czym wiadomo stosunkowo mało (np. masakry Polaków w Kosowie i Kutach), a nie tylko na Wołyniu.

Na drodze Kolomvia-Delatvn: w Berezowie Niżnym mieszkali przed 1945 r. tzw. polscy Huculi, wysiedleni po wojnie (zachowało się kilka domów, o nietypowej architekturze). W jednym z domostw utworzono muzeum-izbę ludową. W odległej o kilka kilometrów Słobodzie Rungurskiej urodził się w 1888 r. Stanislaw Vincenz, piewca Huculszczy- zny - „ostatniej wyspy Atlantydy Słowiańskiej”, autor eposu „Na wysokiej połoninie”.

Osobliwości przyrodnicze: rezerwat cisów pod Kniażdworem 10 km od Kołomyi w pobliżu drogi do Delatyna, największe w Europie natu ralne skupisko cisów, opisywane m. in. przez Władysława Szafera już w początku XX w. W dolinie Prutu: w Jaremczu wodospad Pereboj. W pobliżu „Kamień Dobosza” z krzyżem, wielki głaz, pod którym - jak głosi legenda - został pochowany Dobosz. Obok rezerwat skalny „Komory Dobosza”. W pobliskiej Jamnej wodospad Kapliwiec na potoku o tej samej nazwie.

Szkic 6. Beskidy Pokuckie

Podkład’: 1 f.Cnjsiotowski 1933 oraz Mapa Taktyczna Polski WIG, ark.: Żabie, Jasieniów Gm., Mikuliczyn, Kuty.

Inne informacje: najstarszy opis tej trasy przekazał Apolinary H… we lwowskich Rozmaitościach nr 5, 1844, który przejechał konno grzbietem przez Leśniów do Hordji, a także poeta Mieczysław Romanowski, który w 1857 r. wędrował z Berezowa przez Capula, Kuratula, Łysinę i Pożeretula, schodząc doliną Prutca do Mikuliczyna (opis ukazał się w lwowskim Dzienniku Literackim nr 138-141 z 1857 r. Obie relacje zostały przedrukowane w antologii „Romantyczne wędrówki po Galicji”, wydanej przez Andrzeja Zielińskiego w 1987 r.).

Pod koniec XIX w. na pn. skłonie Beskidów Pokuckich eksploatowano na dużą skalę ropę naftową. Złoże w Słobodzie Rungurskiej w latach 90. ubiegłego stulecia przewyższało początkowo pod względem zasobów ówczesne odkrycia ropy w Borysławiu, gdzie - w wyniku kolejnych odkryć - na krótko znajdowało się największe pole naftowe w świecie. Dziś eksploatacja ropy jest prowadzona na niewielką skalę właśnie w okolicach Słobody, a także na grzbiecie Beskidów Pokuckich (szyb na Capulu) i w dolinie Prutca Czemegowskiego. Oprócz ropy naftowej tereny te były zasobne również w węgiel brunatny. W pobliskiej dolinie Łuczki, przed jej ujściem do Prutu nieopodal Kołomyi, istniały u schyłku XIX w. kopalnie węgla. Pionierem górnictwa na tych terenach był Stanisław Szczepanowski; od jego to nazwiska pobliski Peczeniżyn nosił w latach międzywojennych przydomek „Szczepanowski”.

W okolicach toczyły się działania wojenne podczas obu wojen światowych. Pamiątką I wojny światowej są drogi wojenne zwane Pflanzer- Baltin Strasse, łączące Delatyn przez dolinę Prutca Czemegowskiego i grzbiet Rokiety Wielkiej z miejscowościami leżącymi po stronie kołomyjskiej oraz Worochtę z Kosmaczem. Z kolei pamiątką II wojny światowej jest cmentarz poległych „kowpakowców” wraz z dowodzącym komisarzem Rudniewem w Osławach Białych w pobliżu Delaty- na. Było to sowieckie zgrupowanie partyzanckie, przerzucone na dalekie tyły armii niemieckiej, które przeszło długi szlak bojowy w Karpatach, walcząc z Niemcami, a także z UPA. W tej okolicy stoczyło ono ostatni bój, ale nie z Niemcami, jak przez lata utrzymywano, lecz z oddziałami UPA.

XVI. 1. Z Jahodyna na Hordje

Początek trasy jak w przypadku drogi I.1. na Chomiaka z doliny Żeńca, opisanej w pierwszej części tomu „Na beskidzkich szlakach”:

Z Tatarowa (dzisiejsza nazwa Kremency, w użyciu pozostaje również stara nazwa) należy przejść doliną Prutu 4 km w stronę Mikuliczyna, gdzie w lewo w kierunku pn.-zach. odchodzi dolina Żeńca. Z prawej strony szosy z Tatarowa rozciąga się rezerwat „Bredulec”, chroniący zbiorowiska sosny zwyczajnej, rzadkiej na tych terenach. Stąd jeszcze 200 m w stronę Mikuliczyna, do idącej w prawo drogi gruntowej. Kierując się od niej w prawo wspinamy się w stronę odległego grzbietu Jahodyna. Liczne głazy, sporo okazów sosny. Wkrótce pojawia się początkowo nikła ścieżka, prowadząca na pd.-wsch., która przechodzi w szeroką wygodną aleję, trawersującą Jahodyn. Jest to jedna z kilku w Beskidach Pokuckich dróg wojennych z czasów I wojny. Ta prowadzi do Mikuliczyna, dlatego wkrótce należy skręcić w prawo w dowolną przesiekę, aby dotrzeć do skraju połoniny Jahodyna (z doliny Prutu 1 godz.).

Jest to istotnie połonina, której kulminację (1217) miejscowi nazywają Małyj Lesniw, w odróżnieniu od następnego Wełykoho Lesniwa, czyli Leśniowa na mapie WIG. Wbrew swym nazwom obydwa Leśniowy (w dawnych pracach polskich występuje nazwa Liszniów) są jednak pokryte połoninami. Wspaniale z nich widać Chomiak, Syniak, fantazyjne skalne uskoki Jawornika, Doboszankę z Kozim Gorganem, Połoninę Czarną, Świdowiec z Bliźnicą, a w oddali Pietros i czub Howerli.

Wzdłuż połoniny grzbietowej, przerywanej niekiedy fragmentem lasu, biegnie wyraźny płaj. Przy drodze spotykamy krzyże kamienne lub drewniane, niektóre noszą napisy z łat trzydziestych. Nowsze są metalowe bądź cementowe i - podobnie jak przydrożne kapliczki kryte w ostatnich latach błyszczącą blachą - szpecą krajobraz.

Prawie na każdej połoninie znajdują się szałasy. W lecie jest tu rojno i gwarno. W Beskidach Pokuckich wypasa się przede wszystkim chudobę (bydło), a także konie i mniej liczne owce. Pasterstwo bydła stworzyło własną kulturę, inną niż w przypadku wypasu owiec. Inne było budownictwo, w którym występują obory, inne też szałasy-staje, większe i budowane solidniej. Ogrodzenia (kosziery) dla bydła są mniejsze, oddzielnie przy tym budowano bouharki (na woły) i jaływnyki na młode bydło. Odmienna jest też organizacja wypasu bydła na połoninach, który trwa krócej niż w przypadku koni i owiec. Po Perszej Bohorodyci, czyli święcie Matki Boskiej Zielnej (28 sierpnia u grekokatolików i prawosławnych), w doliny spędza się krowy mleczne. Po Druhej Bohorodyci, czyli święcie Matki Boskiej Siewnej (21 września) schodzą pozostałe zwierzęta, chociaż owce mogą być wypasane dłużej. Pasterz bydła nazywa się bouhar lub woliar, nie zaś deputat lub wiwczar jak pasterz owiec; nazwy te występują dziś jednak rzadko (przy czym bouhar ma pochodzenie wołoskie). Częściej natomiast używa się określenia pastuch, co być może jest efektem kilkudziesięciu lat istnienia kołchozów wypasowych.

Za Leśniowem kolejne wzniesienia na przeważnie słabo falującym grzbiecie są przez miejscowych nazywane Lisnowerch, Lisowate, Pohar, Szczewka (na „setce” Czarny Pohar), Bukowinka, Touste i Syhołka. Część tych nazw nie występuje na mapie WIG, a Pohar jest zaznaczony na „setce” na pd.-wsch. od Czarnego Poharu, niezgodnie z miejscowym nazewnictwem. Jeszcze inne nazwy na tym odcinku podaje Gąsiorowski w II tomie swego „Przewodnika po Beskidach Wschodnich”: Oseredok, Czertyj, Winesenyj.

Im bardziej posuwamy się grzbietem na pd.-wsch., tym bliższe są widoki na Howerlę, Pietrosa, Kukuļa i Kostrzycę, z prawej na Dział Worochciański zamykający dolinę Pihego, z lewej na dolinę Prutca Czemegowskiego i otaczające ją szczyty, z których wyodrębniają się Pożeretul, Łysina Kosmacka i Rokiety.

Rozpoznanie kolejnych niezbyt wyróżniających się wzniesień jest trudne, o ile nie zna się charakterystycznych punktów. Kulminację połoniny Poharu wieńczy duży drewniany krzyż. Z następnej Szczewki, czyli Czarnego Poharu (1270), odbiega w lewo słabo widoczne ramię, prowadzące na Wyżną Hegę (1120) i do doliny Prutca. Bukowinkę, porośniętą wbrew swej nazwie świerkiem, jodłą i sosną należy trawersować drogą w lewo (w prawo prowadzi zejście do doliny Pihego). Następne połoninne Touste, o stromo opadających stokach, mają dwie kulminacje. Niższą wieńczy niewielki metalowy trianguł, wyższą natomiast dwa duże krzyże. Stąd jeszcze 1 km na bulastą Syhołkę (1327), na którą wyprowadza długie łagodne podejście (łącznie ok. 8 godz. z doliny Prutu). Z Syhołki schodzą drogi leśne: w prawo do doliny Pihego i dalej do Tatarowa, w lewo natomiast do Polanicy Czemegowskiej.

XVI.1.1. Zejście doliną Pihego do Tatarowa. Z Syhołki schodzi na pd.-zach. droga leśna, prowadząca do doliny Pihego (45 min). Dolina ta rozpoczyna się 1 km za Tatarowem w kierunku Worochty (u jej wylotu wybudowano niewielki hotel turystyczny „Pihy”, od dłuższego już czasu remontowany) i biegnie w górę pomiędzy Działem Worochciańskim (trasa XVII.3) a opisywanym fragmentem grzbietu od Jahodyna do Hordji. W górnej części jest ona rozdzielona na dwie odnogi przez Kobyłę (1242), szeroki i zalesiony grzbiet boczny, odchodzący od wododziału dolin Ilci i Pihego. Zejście z Syhołki doprowadza właśnie do zbiegu obu odnóg doliny Pihego.

W pobliżu, schodząc nieco doliną Pihego, znajduje się obszczeżittie, czyli budynek drwali. Stąd do Tatarowa 1,5 godz. Po drodze domek myśliwski.

Za Syhołką grzbiet zmienia dotychczasowy charakter. Pojawia się las, w którym niekiedy ukazują się wychodnie skałek. Stopniowo zbliżają się wzniesienia obu Hordji, o nazwach odzwierciedlających dawne stosunki własnościowe - bliższych i niższych Hordji Hazdiwskich (Gazdowskich) lub Mikuliczyńskich (1353; na mapie WIG Hordje Dobro- kijewskie) oraz wyższych i dalszych Hordji Pańskich lub Żabiwskich (1479). Poniżej Syhołki, w pobliżu szałasu, mijamy przydrożny krzyż, świadka zwady między pasterzami w 1953 r., upamiętniającego śmierć niejakiego Pietra, ofiary Wasyla. Nieco dalej, przy innej przydrożnej kapliczce, obok której leży głaz z wyrytym w 1993 r. Okiem Opatrzności, odchodzi w prawo ścieżka na wylesione na szczycie i pokryte gorganem Hordje Mikuliczyńskie. W lewo natomiast prowadzi pozioma dobrze zachowana droga wojenna, miejscami brukowana. Według mapy WIG 1:100 000 powinna ona przewijać się przez głęboką przełęcz między Hordjami, jednakże ten jej odcinek się nie zachował. Wkrótce drogą tą dochodzimy pod główne Hordje (z Syhołki 2,5 godz.).

Wejście zalesionym zboczem na ich szczyt zajmuje 30 min. Po drodze można znaleźć ziemianki z czasów I wojny światowej, których dobrze zachowane drewniane konstrukcje wyłaniają się spod mchów. Wierzchołek Hordji, na którym postawiono metalowy triangul, jest pokryty wielkim gorganem. Rozpościerają się stąd obszerne widoki na dalsze partie Beskidów Pokuckich z najwyższymi szczytami Rotyłem i Białą Kobyłą oraz fantazyjnie postrzępionym grzbietem Ihreca, na pasma Czarnohory i Krętej-Skupowej.

Droga wojenna trawersująca Hordje doprowadza wkrótce do skraju połoniny Munczeła, gdzie stoi charakterystyczna kapliczka. Pojawiają się niebieskie znaki turystyczne (jak przed 1939 r.), które - zmieniając niekiedy barwę na czerwoną - będą nam towarzyszyć aż do Jaremcza.

Ze skraju połoniny w prawo odchodzi trasa XVII.1 do doliny Prutu, w lewo natomiast po kilkunastu minutach docieramy do głównej części połoniny, gdzie na skraju rozległego obniżenia znajdują się ruiny nie zidentyfikowanej budowli (przedwojenne schronisko?), a nieco dalej pasterski szałas (spod Hordji 45 min). Przy nim krzyż upamiętniający śmierć upowca.

XVI.1.2. Zejście z połoniny Menczuła do Kosmacza (45 min): rozpoczyna się obok szałasu, skąd początkowo trawersuje stok w lewo i wchodzi w las. W dolnej części, już w pobliżu Kosmacza, droga leśna prowadzi do sezonowego schroniska (prijut), od kilku lat jednak nieczynnego (klucze udostępnia opiekun mieszkający w Kosmaczu). Schronisko to jest zaznaczone na mapie P. Kamińskiego 1:300 000.

Do Kosmacza dochodzi się w miejscu zwanym „klauza”, gdzie rzeczywiście, w górnym biegu Kosmacziła, przy kapliczce, można dopatrzyć się resztek dawnego niewielkiego spiętrzenia.

4 km poniżej Kosmacza-klauzy, naprzeciw cmentarza znajduje się miejsce, na którym jakoby stała niegdyś chata Zwińczuka, zabójcy Oleksy Dobosza. Dziś nadal jest to miejsce pohane, na którym nikt nie chce się budować. Napis na pamiątkowym głazie głosi, iż na tomu miscu 24 sierpnia 1745 r. trahicznie zhinuł lehendarny batiażok opriszkiw, narodnyj miestnik Ołeksa Dobosz. Miejscowa tradycja nie jest jednak pewna lokalizacji chaty, w której Dobosz poniósł śmierć. Jeszcze niżej, w centrum wsi, znajduje się bowiem niewielkie muzeum, urządzone prywatnym sumptem, i to właśnie tu Dobosz miał zginąć. W Kosmaczu istniała jedna z piękniejszych huculskich cerkwi. Nie remontowana, popadła w ruinę, a w latach 60. jej resztki zużyto w kołchozie na cele „gospodarcze”. Część cennego wyposażenia została uratowana przez osoby dobrej woli i dziś znajduje się na Ukrainie w prywatnych kolekcjach sztuki ludowej, niejednokrotnie zawierających perły huculskiego rękodzieła.

XVI. 2. Łysina Kosmacka i Rokieta Wielka

Od ruin na połoninie Menczuła skręcamy w lewo (na pn,), Wkrótce droga rozwidla się, należy kierować się prawą odnogą na sąsiednią połoninę Pożeretul, gdzie znajduje się szałas (spod Menczuła 15 min). Rozpościera się stąd ładna panorama Czarnohory od Howerli do Gutina Tomnatyka z Kostrzycą na ich tle.

Połoninę Pożeretul przecinamy w prawo skos, gdzie łąka najwyżej wcina się w las. Po 30 min osiąga się zalesiony szczyt Pożeretula (Gąsiorowski zalicza Pożeretula do Łysiny, określając tą nazwą pole złomisk na jej zboczach. Natomiast na mapie WIG Pożeretul to odrębny szczyt o wysokości 1409 m n.p.m., oddalony od Łysiny o 2 km w linii prostej). Poniżej wierzchołka biegnie dawna droga wojenna, znów dobrze zachowana na tym odcinku, która trawersuje Łysinę i sprowadza do Kosmacza. Drogą tą docieramy do rozgałęzienia szlaków, z którego w lewo odchodzi wąska ścieżka grzbietowa do pierwszej kulminacji Łysiny Kosmackiej (1466; z połoniny Pożeretul 1,5 godz.).

Łysina, jeden z najwyższych wierzchołków Beskidów Pokuckich, jest zwieńczona charakterystyczną skalną amboną (nazywaną przez mieszkańców Kosmacza Skałą Dobosza), w której znajduje się naturalna koleba, mogąca pomieścić kilka osób. Na szczytowych skałach Łysiny można zaobserwować występowanie niewielkich miseczkowatych wgłębień, bynajmniej nie erozyjnego pochodzenia. Przypominają one do złudzenia ślady kultu słońca z pierwszego tysiąclecia n.e., znalezione w Beskidach Skalskich w Uryczu, a eksponowane we Lwowie w muzeum dawnego kościoła Dominikanów. Z wierzchołka Łysiny rozpościera się szeroka panorama wsch. części Gorganów z Chomiakiem, Syniakiem i Doboszanką, Czarnohoiy oraz leżących w bliskim otoczeniu grzbietów Beskidów Pokuckich.

Do drugiego wierzchołka Łysiny, o identycznej - jak się wydaje - wysokości, dociera się w ok. 10 min. Widać stąd dobrze dalszą część trasy w kierunku pn. W pobliżu szczytu rośnie pojedyncza sosna, samotna wśród pobliskich świerków i jodeł. Igor Czaykowski, autor przewodnika z 1934 r., wspomina o dorodnych limbach porastających wierzchołek Łysiny, które strawił pożar w 1860 r.

Z drugiego wierzchołka Łysiny zbocze opada silnie eksponowaną ścianą, dlatego trzeba wrócić do skalnej ambony pierwszej kulminacji, skąd - ewentualnie skracając bezdrożem w dół po zalesionym zboczu - osiągamy ponownie drogę wojenną.

Sprowadza nas ona około 300 m poniżej Łysiny i po 1 godz. od odejścia ścieżki na szczyt wychodzimy na skraj połoniny z szałasem, zwanej od pobliskiego wierzchołka Łedeskułem Kosmackim. O Łedeskule (Wedeskułów Gruń) pisał w swej relacji z 1857 r. Mieczysław Romanowski, iż czym bliżej szczytu, tym coraz więcej karlały świerki, mogiłę nagiego szczytu opasały zielonym wieńcem niskie kosodrzewy… W żadnym miejscu Beskidów Pokuckich nie znalazłem stanowisk kosodrzewiny.

Z Łedeskuła dawna droga wojenna schodzi w prawo do Kosmacza. W lewo natomiast, przez rozległą i położoną niżej połoninę (szałas) biegnie do doliny Prutca Czemegowskiego płaj, wzdłuż którego przed 1939 r. ciągnął się niebiesko znakowany szlak.

Za Łedeskułem wkraczamy ponownie w las. Z prawej strony przez prześwity leśne wynurza się ogromna kotlina, w której usadowiła się wieś Kosmacz. Lasy w Beskidach Pokuckich szczęśliwie uniknęły wyrębu na skalę dewastacji widocznej na przykład w Gorganach. Intensywną eksploatację lasu dostrzec można dopiero na Stawiorze (1126; 45 min z Łedeskułu). Tu, na skraju poręby, odnajdujemy niewielki szałas. Wkrótce, po przejściu 1 km, kolejny szałas, a właściwie schron przed deszczem, wybudowany w kształcie sześciokątnej koliby, nieco na wzór dawnych kołyb wznoszonych przez drwali. Znajduje się on na zaznaczonym na mapie WIG skręcie grzbietu w prawo, w kierunku Steryszory (1114). Obok koliby przebiega najkrótsze połączenie Kosmacza z Polanicą Czemegowską.

XVI.2.1. Zejście do doliny Prutca Czemegowskiego i do Mikuliczyna. Długa dolina Prutca Czemegowskiego ciągnie się od Mikuliczyna, w pobliżu, którego Prutec uchodzi do Prutu, a wytraca się po 15 km na stokach Hordji i Łysiny. W swej górnej części dolina Prutca jest dzika, opustoszała, pojawiająsię tu jedynie pracujący na Stawiorze drwale oraz mieszkańcy górnego Kosmacza, idący tędy na targ do Mikuliczyna lub do Jaremcza. Niegdyś doliną biegły tory kolejki leśnej Mikuliczyn-Pożeretul, wybudowane w latach 1911- 1914.

Z obniżenia między Stawiorą Steryszorą schodzimy 30 min skrajem poręby do Prutca, gdzie dziś dojeżdżają gruzawiki, zwożące drewno. Przed 1939 r. w pobliżu znajdowało się polskie schronisko, a ok. 1 km w górę Prutca funkcjonowała klauza. Dziś jest tu niewielkie osiedle drwali.

Od miejsca załadunku drewna do Mikuliczyna pozostaje 17 km. Poniżej są kolejne osiedla drwali, zwane od odległości dzielącej od wjazdu z szosy mikuliczyńskiej Dwenastak oraz Szestok Pałanyćkyj. Tyle pozostało z dawnej wsi Polanica (wym. „Pałanycia”). Po drodze mijamy szyb naftowy. W dolnym krańcu doliny Prutca, blisko połączenia z szosą idącą z Mikuliczyna, grupa jedynych w swoim rodzaju czarnych topoli, zabytek przyrody. Przy drodze jezdnej z Jaremcza do Mikuliczyna, 100 m przed cmentarzem, znajdują się pozostałości cmentarza polskiego z kilku zachowanymi grobami. W pobliżu, zdaniem miejscowych, jakoby stał kościół, o którym jednak nie wspominają dawne przewodniki. Dzisiejszy Mikuliczyn w niczym nie przypomina uzdrowiska, w którym miały się znajdować 3 hotele, 4 pensjonaty, 26 willi i 3 restauracje [Gazeta Kołomyjska nr 2/1997].

Za Steryszorą szałasy pojawiają się coraz częściej, niektóre są zaznaczone na przedwojennej mapie topograficznej. Niegdyś było ich znacznie więcej, skoro artykuł z 1930 r. mówi aż o 169 zimarkach wzdłuż drogi z Rokiety na Łedeskuł [M. Woźnowski 1930], Towarzyszą im stare krzyże, inny charakterystyczny element architektury pasterskiej. Wkraczamy po raz kolejny w połoninną część szlaku, skąd można ponownie zobaczyć obydwie Hordje i Łysinę. Po 30 min od Steryszory osiągamy połoninę zwaną Pole Kuratuł oraz szczyt 1118, oznaczony niewielkim triangułem. Obok grób z 1948 r.

Stąd wyraźna droga sprowadza do Polanicy przez sąsiednią zalesioną Makowicę (1155). Niedaleko początku drogi zejściowej znajduje się szałas.

Z Pola Kuratuł droga grzbietowa biegnie na pn. i obniża się znacznie w lesie, dochodząc do wąskiego języka połoniny na przeciwległym zboczu, ukazanego na „setce” i ciągnącego się w lewo. Jest to połonina Pryhodyszcze, na której pochodzący z Kosmacza zbójnik Marusiak miał zakopać zdobyte skarby [H. Gąsiorowski 1933]. Na jej skraju wiata turystyczna, obok przy drodze źródło.

Dalszy odcinek trasy jest orientacyjnie trudny. Nieco dalej, przy charakterystycznym dużym krzyżu otoczonym płotkiem, należy skręcić w lewo. Jesteśmy poniżej Seredniego Wierchu (1038; na mapie WIG brak tej nazwy). Od tego miejsca dochodzimy po 30 min do ładnej rozległej połoniny, opadającej na pd. zach. Widać stąd szyb naftowy, pracujący na pobliskim Capulu (1048).

XVI.2.2. Zejście do Berezowa, dawnej wsi „polskich Hucułów”.

Nie skręcając w lewo przy mijanym pod Serednim Wierchem krzyżem docieramy po kilku minutach do wyraźnej drogi. Nią w prawo na grzbiet boczny zalesionej Krenceli (922), za którą znajduje się piękny połoninny Rotunduł (916; 45 min; miejscowi wymawiają jego nazwę „Rotunda”). Nazwy te, podobnie jak wiele innych w Beskidach Pokuckich, zdradzają wyraźne wpływy językowe wołoskie. Rotunduł wyróżnia się charakterystycznym urzeźbieniem połoninnych stoków; urzeźbienie to, widziane z dołu, sprawia wrażenie jakby delikatnej koronki. Z Rotunduła schodzimy dowolną ścieżką do widocznych z dala zabudowań Berezowa Średniego. W Berezowie Średnim odkryto w latach 30. grotę wykutą w skale piaskowcowej, ze śladami osadnictwa. Stąd jeszcze 2 km do Berezowa Niżnego.

Miejscowość ta była opisywana w dawnych relacjach jako wieś polskich Hucułów oraz szlachty chodaczkowej, a Henryk Gąsiorowski poświęcił jej mieszkańcom obszerny szkic w Wierchach nr 4 z 1926 r. Ich rzeczywiste pochodzenie było jednak niejasne (zrutenizowani potomkowie dawnych osadników polskich?; spolonizowani potomkowie bojarów, jak utrzymują dawni i współcześni autorzy rosyjscy i ukraińscy?), a przy niskim poziomie świadomości nawet wyznanie niewiele znaczyło. Jak utrzymują starzy mieszkańcy Berezowa Niżnego, przed samą wojną żyło tu zaledwie 12 rodzin polskich, stanowiąc nieznaczną część ogółu mieszkańców. Niemniej jednak dziś w tej wsi, jak i w sąsiednich wioskach, występują nazwiska Prehrodzkich, Uruskich, Unickich czy Urbanowiczów, czyli rodów, które bardziej na zachód, w wioskach bieszczadzkich, przyznają się nadal do szlacheckiego, a niekiedy i polskiego pochodzenia. W Berezowie tutejsi mieszkańcy uważają się za Hucułów (inaczej niż przed 100 laty - patrz tom I), aczkolwiek tutejsze stroje, jak serdaki kieptary, nie mają ozdobnych wyszywanek, typowych dla Huculszczyzny.

W Berezowie Niżnym znajdował się przed 1939 r. niewielki kościół. Na cmentarzu nie ma polskich nagrobków. Zachował się natomiast budynek bożnicy, dziś dom mieszkalny (w 1939 r. w Berezowie Niżnym żyło również 12 rodzin żydowskich). W innym domostwie urządzono niewielkie muzeum.

Na skraju wsi znajduje się ciekawy pomnik, dający wiele do myślenia o przemianach świadomości tutejszych mieszkańców. Czytamy na nim, że czterech berezowiaków służyło podczas I wojny w ukraińskiej formacji Siczowych Strzelców walczącej u boku Austriaków, trzech w Halickiej Armii (wojna ukraińsko-polska 1918-19). Do OUN - Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, działającej w latach międzywojennych - należało trzech mieszkańców, ale aż kilkudziesięciu służyło w UP A.

Z Berezowa Niżnego, wracając przez Berezów Średni, można dostać się do Słobody Rungurskiej (ok. 7 km), miejsca urodzenia Stanisława Vincenza. Warto tę miejscowość odwiedzić. Vincenz jest w ostatnich latach „odkrywany” na Ukrainie, a fenomenem jest zainteresowanie jego postacią wśród mieszkańców wsi, gdzie pisarz niegdyś mieszkał: w Słobodzie, Krzyworówni i Bystrecu. Warto podkreślić, że do zachowania pamięci o Vincenzie na Ukrainie przyczyniają się także tutejsze organizacje polskie, których dziełem są młodzieżowe rajdy „Szlakiem Stanisława Vincenza”. Dworek Vincenzów już nie istnieje, natomiast na tym miejscu stoi pomnik Iwana Franki, wystawiony właśnie przez Vincenza, który z Franką się przyjaźnił. Przydałaby się jeszcze tablica polska, upamiętniająca pisarza. Dziś nic nie świadczy, iż w Słobodzie niegdyś znajdowało się „galicyjskie Baku, las kilkuset wież wiertniczych”, jak ją opisywali XIX - wieczni świadkowie. Jeszcze w latach 40. cała dolina zastawiona była nie działającymi wieżami wiertniczymi (…), w środku tego wszystkiego sterczał dom stary Vincenzów, opuszczony i siłą rzeczy zaniedbany… - pisał Jarosław Iwaszkiewicz w „Książce moich wspomnień” (patrz: Jan A. Choroszy, „Huculszczyzna w literaturze polskiej”, Wrocław 1991).

Za Capulem ukazuje się odległa o 5 km Rokieta Wlk., „ozdobiona” charakterystyczną wieżą przekaźnikową. Za nią wyłaniają się wschodnie krańce Gorganów z Chomiakiem, Syniakiem i Jawornikiem. Wkrótce dochodzimy równym grzbietem do Małej Rokiety (1004), którą dzieli od Wielkiej odległość około 1 km. Na jej pn. stoku pod wierzchołkiem ma znajdować się źródło, o którym pisał przed stu laty Henryk Hoffbauer w „Przewodniku na Czarnohorę i do Wschodnich Beskidów” (zapewne jest to jedno ze źródeł Łuczki).

Z wierzchołka Rokiety Wielkiej (1111) roztaczają się rozległe widoki na dolinę Prutca, wschodnie Gorgany oraz pogórze na pn. i pn.-wsch., na którym znajdują się pokuckie miasta Kołomyja i Nadworna. W otoczeniu szczytu zachowały się liczne rowy strzeleckie z I wojny Przez Rokietę przechodzi dawna droga strategiczna Pflanzera-Baltina (Pflanzer-Baltin Strasse), nazwana tak od nazwiska austriackiego generała, jakoby polskiego pochodzenia, którego Armia Karpacka w 1916 r. poniosła porażkę w bitwie pod Kołomyją z rosyjską armią Brusiłowa. Droga ta łączyła Mikuliczyn z miejscowościami leżącymi po stronie kołomyjskiej. Biegnie ona z doliny Prutca Czemegowskiego przez boczne ramię Rokiety w pobliżu kulminacji Gorganu Buraczykowskiego (1042; punkt widokowy; na szczycie fragmenty litej skały). Dziś jest ona wykorzystywana do dojazdu do stacji przekaźnikowej. Na stronę kołomyjską droga ta wiedzie z obniżenia między Rokietą Wlk. i Małą, skąd schodzi zakosami do wsi Łuczki.

Z Rokiety Wielkiej szlak wije się wzdłuż widokowo pięknej połoniny do zaznaczonego na mapie topograficznej ostrego zakrętu w lewo (na zach.). Gdyby stąd iść prosto, do czego zachęca wyraźna droga, to za przeciwległym zboczem po kilku minutach dotarlibyśmy do zamieszkanej stale chaty, najwyżej położonego zabudowania Osław Czarnych. Schodząc w lewo można w ciągu 1,5 godz. osiągnąć wylot doliny Prutczyka, na skraju Mikuliczyna. Po drodze mijamy chaty sezonowego osiedla Foreszczyk oraz domek „ Forelszczyk ”, wybudowany na potrzeby turystów na podobieństwo dawnych leśnych „kołyb”.

Nie schodząc do Foreszczyka docieramy wkrótce do połoniny Pankir (945), z której roztacza się kapitalny widok na prawie całą trasę wokół doliny Prutca Czemegowskiego: od wyjścia z doliny Prutu pod Jahodynem, przez obie Hordje, Łysinę, aż do Rokiety Wielkiej. Stąd jeszcze godzina marszu łatwą drogą do Makowicy, zza której wyłania się niski zalesiony trabant z wieżą przekaźnikową nad Jaremczem. Jest to bardzo widokowy odcinek szlaku, z którego można podziwiać znaczną część Beskidów Pokuckich i wschodnich Gorganów. Makowicę (988) lepiej przechodzić przez wierzchołek niż omijać znacznie dłuższym trawersem w lewo. Na szczycie znajduje się duży drewniany krzyż. Za Makowicą nie dochodząc do trabanta z wieżą przekaźnikową można w prawo zejść do Jaremcza (1 godz.) lub do Dory (1,5 godz.), albo też szybciej w lewo do Jamnej, w pobliże stacyjki kolejowej.

Jesienią 1997 r. Muzeum Rzeczypospolitej w Warszawie organizowało w Pałacu Radziwiłłów wystawę „Kresy Drugiej Rzeczypospolitej Wśród licznych eksponatów prezentowana była również pocztówka z lat 20., ukazująca niewielki dworzec kolejowy w Jamnej. Był to piętrowy biały budyneczek, miniaturka wielu typowych dworców galicyjskich, bardzo starannie utrzymany, niejako symbol „galicyjskiego porządku Z jego to pozostałości sklecono w czasach radzieckich schron-budę, dzisiejszy budynek stacji kolejowej w Jamnej. Non esto perpetua…