Trędowaci na Madagaskarze - Jan Beyzym - ebook

Trędowaci na Madagaskarze ebook

Jan Beyzym

0,0
4,27 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ks. Beyzym, syn obywatelskiej rodziny, znanej i cenionej na Wołyniu, od pierwszej młodości miał sposobność hartować swą duszę. Gdy po r. 1863 jego rodziców majątek uległ konfiskacie, a liczna rodzina została naraz bez dachu i środków utrzymania: przyszły misjonarz, jako najstarszy z rodzeństwa, zaprzągł się do robót przewyższających jego siły, i sam będąc dzieckiem, utrzymywał braci w szkołach kijowskich. Praca, głód, zimno, nie złamały w nim ducha. Po ukończeniu gimnazjum w Kijowie, gdy widział, że przy zmianie stosunków materialnych rodziny, nie będzie jej już koniecznym, wstąpił do Zakonu. Najulubieńszym jego zajęciem było oddanie się wychowaniu młodzieży w konwiktach tarnopolskim i chyrowskim. Tam kilkanaście lat przebył jako prefekt, i jako profesor języka rosyjskiego i francuskiego. O ile mu czas pozwalał, spędzał go w infirmerii wśród słabych chłopców, chcąc swą opieką zastąpić im matkę i ojca. Raz po raz dolatywały do nas echa prac O. Damiana De Veuster na Molokai wśród trędowatych, to O. Wehingera w Birmie. Wielu podziwiało poświęcenie tych misjonarzy, niektórzy szli im z pomocą; O. Beyzym postanowił sam złożyć się trędowatym w ofierze. W tym celu napisał list z prośbą do Generała Zakonu, aby go wyznaczył do obsługi trędowatych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 42

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



O. Jan Beyzym T. J.

Trędowaci na Madagaskarze

_____

Armoryka

Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak 

Na okładce: Joaquín Sorolla (1863–1923), Sad Inheritance (1899),

(licencjapublic domain), źródło: http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Joaquin_Sorolla_Triste_Herencia.jpg (This file has been identified as being free of known restrictions under copyright law, including all related and neighboring rights.) 

Wydanie na podstawie edycji: „O. Jan Beyzym T. J. i Trędowaci na Madagaskarze ”, Kraków 1904  

Copyright © 2013 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

Wstęp

Podaję Ci czytelniku zbiór niektórych listów poufnych X. Jana Beyzyma, pisanych jedynie dla naszej informacyi, do których ogłoszenia to mnie tylko upoważnia, iż ten missyonarz już umarł dla świata, bo cały poświęcił się obsłudze trędowatych, wśród których ma zamiar tak długo pozostać, aż zarażony tę samą nieuleczalną chorobą, wypełni ofiarę heroicznej miłości bliźniego. 

X. Beyzym, syn obywatelskiej rodziny, znanej i cenionej na Wołyniu, od pierwszej młodości miał sposobność hartować swą duszę. Gdy po r. 1863 jego rodziców majątek uległ konfiskacie (na szczęście czasowej), a liczna rodzina została naraz bez dachu i środków utrzymania: przyszły missyonarz, jako najstarszy z rodzeństwa, zaprzągł się do robót przewyższających jego siły, i sam będąc dzieckiem, utrzymywał braci w szkołach kijowskich. Praca, głód, zimno, nie złamały w nim ducha. Po ukończeniu gimnazyum w Kijowie, gdy widział, że przy zmianie stosunków materyalnych rodziny, nie będzie jej już koniecznym, wstąpił do Zakonu. 

Najulubieńszem jego zajęciem było oddanie się wychowaniu młodzieży w konwiktach tarnopolskim i chyrowskim. Tam kilkanaście lat przebył jużto jako prefekt, jużto jako profesor rossyjskiego i francuskiego języka. O ile mu czas pozwalał, spędzał go w infirmeryi wśród słabych chłopców, chcąc swą opieką zastąpić im matkę i ojca. 

W listach przebija się nieraz uczucie macierzyńskiej tęsknoty za młodzieżą, którą całem sercem ukochał. Lecz i tę miłość poświęcił dla obcych, najnędzniejszych w świecie pogan, aby uczucia swojego serca jeszcze bardziej uszlachetnić, a miłością dla Boga zjednać tych, którymi świat gardzi i przed nimi ucieka. 

Raz poraz dolatywały do nas echa prac O. Damiana De Veuster na Molokai wśród trędowatych, to O. Wehingera w Birmie. Wielu podziwiało poświęcenie tych missyonarzy, niektórzy szli im z pomocą; O. Beyzym postanowił sam złożyć się trędowatym w ofierze. W tym celu napisał list z prośbą do Generała Zakonu, aby go wyznaczył do obsługi trędowatych. Pozwolenie nadeszło i wyznaczono mu missyę mangalorską w Indyach. Gdy czas był do odjazdu, przyszła z Indyi wiadomość, że małym tamtejszym zakładem już się ktoś zajmuje, więc jego ofiara zbyteczna. O. Beyzym nie ma zwyczaju od postanowienia odstępować. Dowiedziawszy się, że na Madagaskarze również są trędowaci, a niema ktoby się nimi należycie opiekował, za zezwoleniem przełożonych, zamiast do pięknych Indyj, wyjechał na skalistą i febrzystą afrykańską wyspę. Jak się tam dostał, co zastał, co robi, co zamierza zrobić, niech jego słowa powiedzą.

X. Marcin Czermiński T. J.

LIST I.

Ocean Indyjski, dnia 27 listopada 1898 r. 

z pokładu okrętu »Oxus.« 

Nie wiem kiedy będę mógł przysłać Ojcu opis schroniska trędowatych i fotografie do Missyi, bo dnia 10 b. m. wyjechaliśmy wprawdzie z Marsylii na pasażerskim okręcie Oxus, lecz obecnie piszę jeszcze z pełnego morza. W dniu 21 listopada ugrzęźliśmy na koralowej skale o godzinie 4 rano i dotychczas tu pozostajemy oddaleni o 4 godziny drogi od portu Dżebuti przy wyjściu z morza Czerwonego do oceanu Indyjskiego. Ratują nas, ale trudno idzie. Dwa statki parowe nas ciągnęły, ale nie mogły dać rady. Czekamy na mający tędy przepływać wielki okręt, który może nas wyratuje. Dziś w nocy pękła nowiutka lina, mająca przeszło decimetr średnicy. Proszę z łaski swej pomodlić się za nas i innym nas polecić, bo teraz wszystko zależy tylko od Najśw. Panny. Na razie nie grozi niebezpieczeństwo pasażerom, ale czem się ta sprawa skończy, czy i jak wyjedziemy, nie wiemy. Mszy św. przez kilka dni nie odprawiałem, bo morze wzburzone nie dało. Na pokładzie spokój, ludzie jeszcze nie bardzo się boją, ale bardzo się niecierpliwią. 

Więcej i szczegółowiej napiszę z Madagaskaru. Wiadomości z okrętu posyłają codzień do Marsylii telegraficznie i ogłaszają w tamtejszych gazetach...