Tajemnicza nieznajoma - Charlene Sands - ebook

Tajemnicza nieznajoma ebook

Charlene Sands

3,9

Opis

Bridget Elliott wyrusza do Kolorado, by sprawdzić nowe  informacje dotyczące kuzynki oddanej przed laty do adopcji. Chce zakończyć pisanie książki o rodzinie, w której zamierza zdemaskować nieuczciwość swojego dziadka, Patricka Elliotta. Po drodze jednak ulega wypadkowi, na skutek którego traci pamięć. Pomocy udziela jej niezwykle przystojny szeryf, Mac Riggs...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 141

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (38 ocen)
15
10
8
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Charlene Sands

Tajemnicza nieznajoma

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Ani mi się waż tu psuć! – zawołała Bridget Elliott, ale mimo jej próśb i gróźb wypożyczony samochód zdecydowanie odmówił posłuszeństwa. Silnik zgasł na dobre i nie zdołało go ożywić ani wielokrotne przekręcanie kluczyka w stacyjce, ani naciskanie pedału gazu.

Za oknem rozpościerała się przecięta szosą monotonna pustka spalonej słońcem ziemi Kolorado. Jaskrawy wschód słońca zapowiadał nadejście kolejnego upalnego dnia. Urodzona i wychowana w Nowym Jorku Bridget przywykła do letnich upałów, ale w Kolorado znalazła się po raz pierwszy i jej wrażenia nie były najlepsze. Szczerze mówiąc, miała nadzieję, że odwiedza ten stan ostatni raz w życiu.

Przybyła tu niespodzianie z pewną ważną misją. Poprzedniego wieczoru, na przyjęciu weselnym swojego kuzyna Cullena, usłyszała informację, która tak ją zaintrygowała, że wsiadła w pierwszy samolot, by ją osobiście zweryfikować. Liczyła na to, że na miejscu zdoła ustalić fakty, które pozwolą jej dokończyć książkę o dziadku mającą ujawnić wszystkie sekrety i kłamstwa, za pomocą których od dwóch pokoleń manipulował swoją rodziną. Patrick Elliott, patriarcha rodu, właściciel i dyrektor generalny Elliott Publication Holdings, jednego z największych koncernów prasowych na świecie, miał być wreszcie zdemaskowany i ukazany w prawdzie. Niemiłej prawdzie. I cały klan Elliottów nic nie będzie mógł na to poradzić. Bridget zamierzała oczyścić atmosferę, ujawnić rodzinne tajemnice i skandale i ukazać prawdę, która powaliłaby dziadka na kolana.

W pełni sobie na to zasłużył. Jego ostatni wyczyn z początku tego roku zdumiał i rozgniewał całą rodzinę. Patrick Elliott zapowiedział, że niedługo przejdzie na emeryturę, ale zamiast wyznaczyć swego sukcesora, ten stary lis postanowił zdrowo namieszać i zmusić czwórkę swoich dzieci, by walczyły między sobą o jego fortunę, władzę i stanowisko.

Bridget doszła do wniosku, że miarka się przebrała, i ruszyła do boju. Ostatnie sześć miesięcy poświęciła na poszukiwania dziecka Finoli, swojej ciotki. Urodzone, kiedy Finola była jeszcze panną, zostało oddane do adopcji. Wymusił to na córce Patrick Elliott. Bridget, która pracowała w magazynie Finoli jako kierownik działu zdjęć i fotograf, czuła, że mimo upływu dwudziestu lat ciotka nie zdołała się pogodzić z tą stratą i aby wypełnić pustkę w swoim życiu, poświęciła się bez reszty pracy w „Charismie”.

Kiedy na przyjęciu weselnym Cullena ktoś wspomniał, że wie, gdzie umieszczono córeczkę Finoli, Bridget bez chwili wahania postanowiła wyruszyć na poszukiwania do Winchester.

O szóstej nad ranem na lokalnej drodze, którą jechała z lotniska, nie było żywej duszy. Znikąd nie mogła się spodziewać ratunku. Przypomniała sobie z ulgą, że ma w torebce komórkę. Firma, w której wynajęła samochód, na pewno przyśle jej pomoc drogową albo podstawi inny samochód. Jednak pech chciał, że w telefonie wysiadła bateria. Bridget często zapominała ją naładować.

Jeszcze kilka razy spróbowała zapalić hondę, ale silnik ani mruknął. Akumulator padł na amen.

Przewiesiła torebkę przez ramię, wysiadła, zatrzasnęła ze złością drzwiczki i ruszyła przed siebie. Jakiś czas temu zauważyła tablicę informacyjną, z której wynikało, że do Winchester County jest piętnaście kilometrów. Z miejsca, gdzie utknęła, do celu powinna mieć nie więcej niż siedem.

– Dam sobie radę – powiedziała głośno, dodając sobie animuszu i stukając niebotycznie wysokimi obcasami eleganckich botków po asfalcie. Jaka szkoda, że nie wrzuciła do torby adidasów!

Szeryf Macon Riggs wyskoczył z wozu patrolowego i podbiegł do kobiety leżącej nieruchomo na skraju szosy, tuż nad stromym urwiskiem. Nie przeżyłaby, gdyby się z niego stoczyła. Szeryfa najbardziej zaniepokoiła krew z tyłu głowy. Musiała nią uderzyć w granitowy krawężnik, na którym widniały plamy krwi.

Kiedy Mac podszedł bliżej, zauważył, że ta młoda kobieta ma piękną twarz okoloną jasnymi włosami i różowe, lekko rozchylone wargi.

Pochylił się, ujął jej rękę i mocno uścisnął.

– Proszę pani, czy pani mnie słyszy?

Właściwie nie oczekiwał odpowiedzi, ale kobieta niespodziewanie otworzyła oczy, kilka razy zamrugała powiekami, po czym uniosła ku niemu wzrok. Miała niezwykłe, intensywnie niebieskie oczy. To połączenie jasnej cery, blond włosów i lawendowych oczu sprawiało, że była uderzająco piękna.

Mac przykucnął obok i powiedział uspokajająco:

– Jestem miejscowym szeryfem, nazywam się Riggs. Wszystko będzie dobrze. Chyba miała pani wypadek.

– Doprawdy? – odezwała się cicho, marszcząc lekko brwi. Zdziwienie widoczne na jej twarzy wskazywało, że wciąż jest oszołomiona po urazie głowy.

– Na to wygląda. Uderzyła pani głową w kamień. Proszę się nie ruszać. Tuż obok jest urwisko. Zaraz wracam – dodał.

Rzeczywiście, był z powrotem w okamgnieniu, z apteczką pierwszej pomocy, którą zawsze woził w samochodzie.

– Czy coś panią boli?

– Nie, poza głową właściwie nic.

– Mogłaby pani spróbować usiąść?

– Chyba tak – odparła.

Mac ukląkł przy niej, objął ją ramieniem i pomógł usiąść. Miała na sobie malinowy kaszmirowy sweterek z dość głębokim wycięciem, od którego szeryfowi trudno było oderwać wzrok. Musiał sobie przypomnieć, że przecież jest tu po to, by pomóc rannej kobiecie, a nie żeby jej zaglądać w dekolt.

– W porządku – powiedział. – Teraz obejrzę z tyłu pani głowę.

– Marnie wygląda?

Krew zlepiła jej włosy, ale przestała już płynąć. Trudno było powiedzieć, jak długo leżała tu nieprzytomna. Miała szczęście, że Mac od czasu do czasu patrolował ten odcinek szosy. I że upadając, nie stoczyła się prosto na dno kanionu Deerlicka.

– Nie, myślę, że mogło być o wiele gorzej. – Mac usiadł obok niej i zwilżonym gazikiem delikatnie rozdzielił sklejone krwią włosy, chcąc się przekonać, jak duża i głęboka jest rana.

– Czy to boli?

– Nie, nie bardzo.

– Jak się pani nazywa? – zapytał, chcąc odwrócić jej uwagę od bólu, do którego tak dzielnie nie chciała się przyznać.

– Jak ja się… nazywam?

– Właśnie, a przy okazji może zechce mi pani powiedzieć, co pani tutaj robi? Co się stało? Dlaczego pani upadła?

Kobieta zesztywniała i milczała, jakby się wahając. Widząc to, Mac odezwał się łagodniej:

– To może zaczniemy od tego, jak się pani nazywa.

– Nazywam się… – zaczęła, urwała, po czym znów powtórzyła: – Nazywam się…

Odsunęła się trochę od niego i z przerażeniem na twarzy spojrzała mu w oczy.

– Nie wiem – powiedziała wreszcie i znów urwała, strzelając oczyma we wszystkich kierunkach, jakby szperając w pamięci.

– Nie wiem, kim jestem! Nic nie pamiętam!

W oczach zakręciły jej się łzy, które usiłowała powstrzymać, mrugając powiekami. Z rozpaczą w głosie powtarzała w kółko:

– Nie wiem. Nic nie wiem.

Mac podniósł się, wziął ją za ręce i powoli, ostrożnie pomógł wstać. Chciał, by jak najprędzej oddaliła się od urwiska.

– Wszystko będzie dobrze. Pojedziemy teraz do lekarza, żeby panią zbadał.

– Mój Boże, naprawdę nic nie pamiętam. Nie wiem, kim jestem ani co tu robię. – Prosząco pociągnęła go za rękaw i zapytała: – Gdzie ja jestem?

– W Winchester County. To jest hrabstwo w Kolorado.

Rozłożyła ręce i potrząsnęła głową. Widać było, że ze wszystkich sił stara się coś sobie przypomnieć.

– Ja tu mieszkam?

– Nie wiem. Zdaje się, że wędrowała pani pieszo. Może znajdziemy potem jakiś samochód. Nie ma też śladu żadnych pani rzeczy, ani torebki, ani plecaka. Jeśli miała pani coś ze sobą, to pewnie te przedmioty stoczyły się do kanionu, kiedy pani upadała. Jeżeli to był upadek. Jedno tylko mogę powiedzieć z całą pewnością: wątpię, żeby w tych butach wybrała się pani na pieszą wycieczkę.

Kobieta zerknęła na botki z cienkiej, lśniącej, czarnej skórki na niebotycznie wysokich obcasach, a potem zlustrowała wzrokiem to, co miała na sobie. Markowe dżinsy, lekki malinowy kaszmirowy sweterek, czarny zamszowy pasek, żadnej biżuterii, jeśli nie liczyć zegarka z połyskującym diamentem na tarczy. Z niczym jej się te rzeczy nie kojarzyły. Miała wrażenie, jakby patrzyła na ubranie jakiejś obcej osoby.

– Nie pamiętam. Dobry Boże. Nic a nic!

– Pojedziemy do doktora Quarlesa – powiedział Mac, biorąc ją za rękę, ale nogi nieznajomej ugięły się pod nią, kiedy usiłowała zrobić pierwszy krok.

– Powoli – uspokoił ją Mac i obracając ku sobie, mocno podtrzymał. Przylgnęła do niego, otaczając ramionami jego szyję i kładąc mu głowę na piersi. Potrzebowała chwili, żeby odzyskać równowagę i upewnić się, że może w nim znaleźć oparcie. Mac świetnie rozumiał jej niepokój. To musiało być przerażające, obudzić się w nieznanym otoczeniu i w dodatku nie wiedzieć, kim się jest ani co się w tym miejscu robi.

Mac z całą cierpliwością stał spokojnie i podtrzymywał ją. W pewnym momencie musiał sobie przypomnieć, że jest tu w charakterze przedstawiciela prawa i że nie może zwracać uwagi na to, że serce szybciej mu bije. Ale ta młoda kobieta była taka piękna i tak miękko do niego przytulona… Jak dobrze było trzymać ją w ramionach. Już prawie zapomniał, jakie to uczucie. Jednak jej słowa kazały mu wrócić do rzeczywistości.

– Kręci mi się w głowie.

Bez chwili wahania wziął ją na ręce i zaniósł ostrożnie do wozu patrolowego. Zanim ją w nim umieścił, jeszcze raz szybko rozejrzał się wkoło, ale nigdzie nie zauważył samochodu ani śladu jakichś przedmiotów, które mogły do niej należeć. Będzie musiał tu wrócić ze swoimi ludźmi i dokładnie spenetrować okolicę, ale na razie trzeba koniecznie zawieźć tę młodą kobietę do lekarza. Dopiero potem przyjdzie czas na ustalenie, kim jest, i rozwikłanie zagadki, skąd się tu wzięła i co robi.

Nie pamiętała zupełnie niczego na swój temat. Zawrót głowy nie mijał. Utkwiła wzrok w mężczyźnie, który ją trzymał. Szeryf Riggs obejmował ją delikatnie, ale dzięki jego męskiej sile poczuła, że ma w nim oparcie i jest bezpieczna. Zauważyła, że ma ładne ciemne oczy, i pomyślała, że musi mieć miły uśmiech, kiedy tylko pozwoli sobie na większy luz. Ale odniosła wrażenie, że szeryfowi Riggsowi nieczęsto się to zdarza.

Gdy trochę niezgrabnie lokował ją w samochodzie z twarzą tuż przy jej twarzy, zapytał:

– Wszystko w porządku?

Ich oczy na moment się spotkały. Kobieta skinęła głową, wdychając zapach jego płynu po goleniu, dobrze dobrany, subtelny, męski, odrobinę piżmowy. Czuła, że jeśli zajdzie potrzeba, ten mężczyzna będzie jej bronił do ostatniej kropli krwi. Instynkt podpowiadał jej, że szeryf poważnie traktuje życie i swoją pracę.

Usiadł, zapuścił silnik i zerkając na nią, odezwał się:

– Proszę mi powiedzieć, jeśli rozpozna pani coś po drodze.

Kobieta znowu skinęła głową i zaczęła wyglądać przez okno na przesuwający się za nim pejzaż. Wjechali w dolinę, w której wzdłuż szosy pasło się bydło i konie. Przed nimi rysowało się majestatyczne pasmo gór. Czyżby tu mieszkała na stałe? Czy może przyjechała w jakiejś sprawie? Może na wakacje? Na spotkanie z kimś?

Nie mogąc znaleźć odpowiedzi, zamknęła oczy i usiłowała zapanować nad zawrotami głowy. Modliła się, by lekarz miał dla niej dobre wiadomości.

– Proszę się nie ruszać – powiedział szeryf, kiedy wjechali na podjazd przed niewielkim budynkiem przychodni lekarskiej. – Zaraz pani pomogę.

– Chyba dam sobie radę sama.

Otworzyła drzwiczki, zaczerpnęła powietrza i chcąc złapać równowagę, oparła się o karoserię.

– Już się pani nie kręci w głowie? – zapytał troskliwie szeryf, który natychmiast się przy niej znalazł.

– Tego bym nie powiedziała – odparła. – Ale jest trochę lepiej.

Szeryf bez wahania objął ją w pasie i pomógł wejść do przychodni.

Po półgodzinnym dokładnym badaniu dr Quarles poprosił szeryfa do gabinetu.

– Mac – powiedział. – Wydaje mi się, że ta młoda dama cierpi na pewną formę amnezji. Amnezja wsteczna polega na tym, że chory nie pamięta niczego, co się wydarzyło przed wypadkiem czy też silnym wstrząsem, któremu uległ. Mogło ją wywołać uderzenie w głowę, ale przyczyną może też być stres. Dobrą wiadomością jest to, że nie znajduję żadnych trwałych uszkodzeń. Pacjentka jest w dobrej kondycji fizycznej. Przez parę dni będzie ją bolała głowa. Mimo to uważam, że warto by przeprowadzić kilka badań w szpitalu. Uszkodzenia ciała nie są poważne, ale czułbym się spokojniejszy, gdyby…

– Kiedy odzyskam pamięć? – przerwała lekarzowi kobieta.

Dr Quarles potrząsnął głową i popatrzył na nią przez grube okulary łagodnymi oczyma.

– Na to pytanie nie mogę odpowiedzieć. Może za kilka godzin, a może dni, a nawet tygodni. Niektórzy odzyskują ją dopiero po kilku miesiącach. Zwykle przypominają sobie najpierw wydarzenia z dawniejszych czasów. Muszę panią uprzedzić, że może pani sobie nigdy nie przypomnieć tego, co się właściwie stało, co było bezpośrednią przyczyną amnezji. Umysł często blokuje takie wspomnienia.

– Więc dzisiaj niczego sobie nie przypomnę? Przecież muszę wiedzieć, kim jestem. Muszę to wiedzieć już dziś!

– Obawiam się, że to niemożliwe – odparł doktor. – Proszę mi dać znać, gdyby bóle głowy nie minęły. Jutro powinna się pani poczuć znacznie lepiej.

– Ale, panie doktorze – zaprotestowała kobieta, która z przerażenia zaczęła drżeć na całym ciele – przecież musi być na to jakiś sposób. Nie, to niemożliwe. Gdzie ja się teraz podzieję? Co mam ze sobą począć?

Całą siłą woli powstrzymała się od płaczu, ale nie mogła opanować drżenia ciała. Wystraszona, dygotała coraz gwałtowniej. Nie znała żywej duszy w hrabstwie Winchester. Nie miała pojęcia, czy ma tutaj rodzinę. Czy w ogóle ma gdzieś rodzinę. Nie wiedziała o sobie dosłownie nic i choć ze wszystkich sił wytężała umysł, nie mogła sobie niczego przypomnieć. Nawet tego, jak się nazywa. Wszystko to przypominało jakiś koszmarny sen.

Doktor Quarles rzucił najpierw krótkie spojrzenie szeryfowi, a potem jego pełen dobroci wzrok zatrzymał się na twarzy wystraszonej młodej kobiety.

– Mamy w domu gościnny pokój. Kiedyś zajmowała go nasza córka Katy, ale teraz jest już dorosła i mieszka z mężem. Jestem pewien, że moja żona, podobnie jak ja, chętnie panią zaprosi do nas przynajmniej do czasu, aż wszystko wyjaśnimy.

– Dziękuję panu, doktorze, bardzo panu dziękuję – wykrztusiła przez ściśnięte gardło.

– No, to wszystko ustalone. Zadzwonię tylko do żony i uprzedzę, że będziemy mieli gościa.

Kobieta spojrzała na szeryfa, chcąc się upewnić, czy aprobuje takie rozwiązanie. Odkąd tego ranka uratował jej życie, polegała na jego zdaniu.

Mac patrzył na nią przez dłuższą chwilę, jakby się wahał z podjęciem decyzji. Wreszcie uśmiechnął się lekko i powiedział stanowczym tonem:

– Poczekaj, John. Mam inny pomysł. Zabiorę ją do siebie.

Tytuł oryginału: Heiress Beware

Pierwsze wydanie: Silhouette Books, 2006

Redaktor serii: Małgorzata Pogoda

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Maria Kaniewska

© 2006 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2007, 2017 

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce – shutterstock

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-3013-1

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.