Szkoła waldorfowska - Iwona Łoźna, Elżbieta Łoźna - ebook

Szkoła waldorfowska ebook

Iwona Łoźna, Elżbieta Łoźna

2,0

Opis

"Mniej więcej od 1989 roku wiele słyszy się w Polsce, zwłaszcza w gronie rodziców dzieci w wieku szkolnym, a także w środowiskach nauczycieli i studentów uczelni pedagogicznych, o metodach nauczania i wychowania proponowanych przez tzw. szkołę waldorfowską" - zauważają we wstępie książki autorki. "(...) Sposób nauczania w szkole waldorfowskiej pozbawiony jest znanego nam schematu: przedstawienie materiału przez nauczyciela, opanowanie przez dziecko i wykazanie się znajomością tematu. Młodzież określa to w żargonie uczniowskim w sposób następujący: „3 x z”, to znaczy – zakuj, zalicz, zapomnij. Pedagogika waldorfowska proponuje coś zupełnie innego: podczas pracy nauczyciela z dziećmi, mającej na celu przekazanie nowych treści, ma miejsce odwołanie się do doświadczeń i wyobraźni ucznia, by doprowadzić do ich przeżycia, co ułatwia przyswojenie. To sprawia, że lekcja ma charakter spotkania. O jego zakończeniu decyduje nie tradycyjny szkolny dzwonek, lecz decyzja nauczyciela podyktowana dobrem dzieci. Ponadto wkraczanie ucznia w świat wiedzy pozbawione jest przykrych przeżyć związanych z ocenianiem stopnia opanowania materiału".

Zainteresowanych pedagogiką waldorfowską odsyłamy do książki Elżbiety i Iwony Łoźnych

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 75

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Elżbieta i Iwona Łoźne "Szkoła waldorfowska"

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok, 2014 Copyright © by Elżbieta i Iwona Łoźne, 2014

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok Projekt okładki: Elżbieta i Iwona Łoźne

ISBN: 978-83-7900-153-8

Wydawnictwo Psychoskok ul. Chopina 9, pok. 23, 62-507 Konin tel. (63) 242 02 02, kom.665-955-131

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

Jest to poprawiona wersja cyklu artykułów publikowanych w 1992 roku w „Posłańcu Warmińskim”, w numerach od 14–19, w piśmie wydawanym przez Kurię Metropolitalną Archidiecezji Warmińskiej w Olsztynie (obecnie pismo to stanowi dodatek do „Gościa Niedzielnego”).

Elżbieta i Iwona Łoźne
Szkoła
waldorfowska
Wydawnictwo Psychoskok

Wstęp

Mniej więcej od 1989 roku wiele słyszy się w Polsce, zwłaszcza w gronie rodziców dzieci w wieku szkolnym, a także w środowiskach nauczycieli i studentów uczelni pedagogicznych, o metodach nauczania i wychowania proponowanych przez tzw. szkołę waldorfowską (można się spotkać także z innym tłumaczeniem tej nazwy z języka niemieckiego – waldorfska).[1]

Niejedną okazję zapoznania się z programem dydaktyczno – wychowawczym pedagogiki waldorfowskiej stworzyli w naszym kraju wykładowcy i studenci z kilku europejskich ośrodków akademickich, szczególnie niemieckich i holenderskich. We współpracy z różnymi polskimi organizacjami zorganizowali oni kursy, na które składały się wykłady, lekcje pokazowe i zajęcia praktyczne. Cieszyły się one ogromnym powodzeniem przyciągając wielu słuchaczy. Obok nauczycieli brali w nich udział również katecheci świeccy i siostry zakonne.

Z czasem na kilku wyższych uczelniach otwarto wydziały tejże pedagogiki, a nawet utworzono w Warszawie Podyplomowe Studium Pedagogiki Waldorfowskiej. Wszystko to owocuje powstawaniem w naszym kraju przedszkoli i szkół waldorfowskich, i z każdym rokiem powstają następne.[2] Z czymże więc przybyli do nas goście zza granicy, co nowego wnieśli w życie naszych rodzin, jak również do pracy polskich nauczycieli?

Wspaniała propozycja

Oto obraz szkoły, a w niej uczniów wraz z gronem nauczycielskim, jaki roztaczali przed polskimi słuchaczami specjaliści z zakresu pedagogiki waldorfowskiej. Otóż ukazali oni obraz wychowanka bardzo różniący się od tego, do którego przyzwyczajano nas przez powojenne dziesięciolecia – jako istotę nie tylko obdarzoną rozumem, który zapełnić należy treściami przewidzianymi programem nauczania, ale także posiadającą sferę duchową. W związku z tym nauczanie nie tylko winno iść w parze z wychowaniem bez dawania priorytetu temu pierwszemu, ale ma to być kształtowanie „całego” człowieka, a nie tylko sfery umysłowej.

Przy czym sposób nauczania w szkole waldorfowskiej pozbawiony jest znanego nam schematu: przedstawienie materiału przez nauczyciela, opanowanie przez dziecko i wykazanie się znajomością tematu. Młodzież określa to w żargonie uczniowskim w sposób następujący: „3 x z”, to znaczy – zakuj, zalicz, zapomnij. Pedagogika waldorfowska proponuje coś zupełnie innego: podczas pracy nauczyciela z dziećmi, mającej na celu przekazanie nowych treści, ma miejsce odwołanie się do doświadczeń i wyobraźni ucznia, by doprowadzić do ich przeżycia, co ułatwia przyswojenie. To sprawia, że lekcja ma charakter spotkania. O jego zakończeniu decyduje nie tradycyjny szkolny dzwonek, lecz decyzja nauczyciela podyktowana dobrem dzieci. Ponadto wkraczanie ucznia w świat wiedzy pozbawione jest przykrych przeżyć związanych z ocenianiem stopnia opanowania materiału. Dziecko nie jest również narażone na życie w lęku mającym swoje źródło w perspektywie pozostania na drugi rok w tej samej klasie, ponieważ walka o pierwszeństwo czy jakakolwiek inna forma konkurencji obce są tego rodzaju szkole.

Obraz wychowanka jako istoty duchowej rzutuje również na rolę i zadania nauczycieli. Wychowawcy są równocześnie opiekunami i duchowymi przewodnikami uczniów. Wymaga to oczywiście indywidualnego kontaktu z dziećmi; ma on miejsce pomimo tego, że praca w takiej szkole prowadzona jest z dość licznymi grupami (około 30 osób).

Godny uwagi jest również obraz zespołu nauczycielskiego, który realizuje powyższe cele. Czuwa on nad całymi klasami, a jednocześnie nad każdym wychowankiem. Służą temu często odbywające się konferencje. Na nich to omawia się, obok problemów wychowawczych, także metody pracy dydaktycznej w celu dostosowania ich do sił i możliwości poszczególnych uczniów. Ponieważ szkoła ta nie zakłada pewnego poziomu, do którego uczeń musi dorosnąć, bo w przeciwnym razie zostanie na drugi rok w tej samej klasie lub zostanie przeniesiony do szkoły specjalnej, nauczyciele dążą do rozwinięcia w wychowanku tych choćby najmniejszych zdolności, które w nim tkwią. To ten rodzaj grona nauczycieli, który stale podejmuje próby zrozumienia każdego, nawet najbardziej trudnego dziecka. Można więc tu mówić o niesieniu pomocy dziecku, a nawet postawie służby wobec niego. By tak ścisła współpraca była nie tylko możliwa, lecz rzeczywiście owocna, grono pedagogiczne powinno być jednorodne ideologicznie – zgodne w tym wszystkim, co dotyczy obrazu wychowanka i sposobu prowadzenia go. Niewątpliwie ułatwia to przynależność pracowników szkół waldorfowskich do „antropozoficznych wspólnot”.

W tak zorganizowanej placówce podmiotem wychowania są nie tylko dzieci, ale także, choć w innym znaczeniu, nauczyciele. Mianowicie, dorośli pracują nad samowychowaniem, a nawet więcej, nad własnym wzrostem duchowym, wzajemnie sobie w tym pomagając. Skoro bowiem wychowawca ma pełnić rolę duchowego przewodnika, sam winien nieustannie posuwać się naprzód, by niejako kroczyć ciągle przed swoim wychowankiem zarówno w dziedzinie nauki, jak i w sferze duchowej. Jest to w dużej mierze owocem uczestniczenia w spotkaniach wspomnianej już wspólnoty.

W realizacji celów stawianych przez ten typ szkoły ogromne znaczenie ma również współpraca nauczycieli z rodzicami. Przy czym wychowawcy nie ograniczają   się do organizowania zebrań. Do ich obowiązków należy zapoznanie się ze środowiskiem domowym dzieci i utrzymywanie stałego kontaktu z ich rodzinami.

Interesujący jest również podział funkcji i stanowisk, a właściwie ich brak. W szkole tego typu nie ma dyrektorów ani kierowników, wszyscy nauczyciele mają taki sam zakres praw i obowiązków. Różnicuje ich, i decyduje o większym lub mniejszym wpływie na decyzje grona pedagogicznego, jedynie stopień zaangażowania i znajomości problemów szkoły, jak również poszczególnych uczniów.

Z pewnością wielu rodziców pragnęłoby, by ich dziecko było wychowywane w szkole, w której poświęca się tyle czasu, uwagi i autentycznej troski każdemu wychowankowi.[3] Na tle kryzysu polskiego szkolnictwa pedagogika waldorfowska jawi się jako wspaniała propozycja dla dzieci i ich rodziców, a także dla nauczycieli.

Pochodzenie pedagogiki

Gdzie i kiedy powstała pierwsza taka placówka dydaktyczno–wychowawcza? Kto doprowadził do jej utworzenia i skąd czerpał pomysły do zorganizowania jej na takich właśnie zasadach?

Etymologia jej nazwy wprowadza nas w krótką historię jej powstania. Określenie szkoły – „waldorfowska” – zostało zapożyczone od nazwy fabryki wyrobów tytoniowych – „Waldorff–Astoria” – prosperującej w początkach naszego stulecia w Stuttgarcie w Niemczech. W tym to zakładzie pracy, na prośbę jego właściciela, austriacki filozof Rudolf Steiner (żyjący w latach 1861–1925) przedstawił pracującym w nim ludziom swoje poglądy pedagogiczne. W niedługi czas potem pedagog ten założył szkołę dla zaniedbanych dzieci ubogich robotników. Tę placówkę dydaktyczno – wychowawczą, właśnie od nazwy fabryki, nazwano „szkołą waldorfowską”.

Z czasem przymiotnika „waldorfowska” zaczęto używać także na określenie nurtu pedagogiki wypracowanej przez tegoż pedagoga. Obecnie, w odniesieniu do tego typu szkół używa się, obok wspomnianej, także jeszcze innych nazw: „szkoła Steinera” lub „wolna szkoła”.

Spójrzmy teraz na źródło inspiracji do utworzenia takiej szkoły, na korzenie programu dydaktyczno–wychowawczego wypracowanego przez jego twórcę. Tajemnica kryje się w osobie założyciela placówki. Otóż Rudolf Steiner był pedagogiem, ale nie tylko. Można by rzec, że był przede wszystkim antropozofem. W związku z tym jego pedagogika ma korzenie w antropozofii. Zapewne niewielu z nas, którzy mieliśmy okazję zetknięcia się ze szkołą waldorfowską, rozumie znaczenie tego słowa. Co więc kryje się pod tym pojęciem? Podejmijmy próbę odpowiedzi na to pytanie korzystając z różnych źródeł:

r etymologia tego słowa dostarcza nam następujących informacji: gr. sophia – mądrość, antropos – człowiek, a więc antropozofia to „mądrość człowieka".[4] Można też nieco inaczej odczytać znaczenie tych dwóch greckich słów: „Antropozofia – „mądrość o człowieku”;[5]

r antropozofowie w taki oto sposób wyjaśniają znaczenie tego słowa:

antropozofia

jest „drogą nieomylną i bezpieczną” umożliwiającą osiągnięcie nadzmysłowego poznania Boga, świata i człowieka, wyraża „bezgraniczność twórczych mocy człowieka: poznania prawdy, umiłowania jej i wcielenie w czyn […] Antropozofia nie jest oczywiście religią, jeno wiedzą ezoteryczną, wskrzeszonym dla człowieka dzisiejszego okultyzmem rzetelnym, dostępnym, jedynie w tych czasach możliwym […] ośrodkiem, celem, mocą życiodajną i najwyższą rzeczywistością jest Chrystus, ten sam Bóg–Człowiek, którego wyznają religie chrześcijańskie, Zbawiciel nasz i Wzór, droga do Ojca Niebieskiego”;

[6]

antropozofia

to „Stworzona przez Rudolfa Steinera […] ścisła metoda badań świata nadprzyrodzonego”;

[7]

„Antropozofia

jest

przede wszystkim szkołą inicjacyjną (szkołą wtajemniczenia), tj. systemem metod przemiany i rozwoju człowieka, i dopiero w drugiej kolejności doktryną (nauką) i propozycją cywilizacji alternatywnej (wielością inspiracji zmierzającą do stworzenia nowego chrześcijaństwa, nowej sztuki, nowych form nauki – np. pedagogiki, medycyny czy rolnictwa)”;

[8]

r w publikacjach, które wyszły spod piór członków Kościoła rzymsko–katolickiego, zarówno z Polski, jak i z Niemiec, znajdujemy następujące wyjaśnienie tego pojęcia:

„Antropozofia

chce

być «mądrością […] człowieka […]», którą może osiągnąć każdy, kto wstąpi na «drogę duchowego szkolenia», rozwiniętą przez Rudolfa Steinera […]  Pojęcie to obejmuje zarówno dające się osiągnąć przy pomocy tej metody «poznanie» człowieka i świata ponadzmysłowego, jak i samą «drogę» rozwoju duchowego, jaką przechodzi «uczeń duchowy» («antropozoficzna wiedza duchowa») […] Antropozofia jako taka zalicza się do światopoglądów ezoteryczno–neognostycznych. (Niezależnie od tego światopoglądu powstałego w XX wieku, pojęcie to spotyka się już wcześniej u filozofów: Troxlera, H. I. Fichtego i R. Zimmermanna)”;

[9]

Rudolf

Steiner tworząc ten światopogląd czerpał przede wszystkim z: własnego „intuicyjnego przeżycia świata duchowego” owocującego „wiedzą duchową”, teozoficznego okultyzmu, poglądów Wolfganga Goethego (rozważania o przyrodzie), Charles’a Darwina (ewolucjonizm)

[10]

, Ernsta

Haeckla (monizm)

[11]

, a także z: hinduizmu, buddyzmu, starych religii perskich, judaizmu i chrześcijaństwa,

dlatego

można go określić jako „synkretyczny religijny światopogląd”.

[12]

Przedstawione