Syn zatracenia. Zaświaty w wierzeniach Kościołów tradycji katolickiej - Andrzej Sarwa - ebook

Syn zatracenia. Zaświaty w wierzeniach Kościołów tradycji katolickiej ebook

Sarwa Andrzej

2,5

Opis

Syn zatracenia - w książce opisane są dzieje i wierzenia dotyczące zaświatów w nauce Kościoła rzymskokatolickiego i Kościołów katolicyzujące, czyli rodziny Kościołów starokatolickich, Kościoła palmariańskiego i Kościoła mariawickiego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 206

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,5 (2 oceny)
0
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Andrzej Sarwa

SYN ZATRACENIA ZAŚWIATY W WIERZENIACH KOŚCIOŁÓW TRADYCJI KATOLICKIEJ

Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak

Na pierwszej stronie okładki: Demon Samael z Antychrystem na kolanach (licencja public domain), źródło: Internet - http://de.wikipedia.org/wiki/Bild:Samael.png.

Copyright © 2006, 2013 by Wydawnictwo ARMORYKA

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.strefa.pl/

ISBN 978-83-64145-89-6

KOŚCIOŁY TRADYCJI KATOLICKIEJ - KOŚCIÓŁ RZYMSKOKATOLICKI

Za początek powstania Kościoła rzymskokatolickiego (zwanego także katolickim, zachodnim, rzymskim czy też łacińskim) uważa się utworzenie w I w n.e. w Wiecznym Mieście gminy chrześcijańskiej. Wedle tradycji jej założycielem był św. Piotr Apostoł, który po przybyciu z Bliskiego Wschodu, w Rzymie żył, nauczał i tu - około roku 67 - poniósł śmierć męczeńską. Uważa się, że św. Piotr był pierwszym papieżem rzymskim, posiadającym jurysdykcję powszechną nad całym Chrześcijaństwem. Z tym jednak nie chcą się zgodzić członkowie innych wyznań chrześcijańskich, wysuwając swoje argumenty. (Ks. Sz. Włodarski, „Prymat w Kościele (starokatolickie studium biblijno-historyczne)”, Warszawa 1971).

Chociaż takiej nazwy nie nosi, to jednak Kościół rzymskokatolicki jest faktycznie Kościołem katolickim obrządku rzymskiego (łacińskiego). Istnieją bowiem również inne katolickie obrządki - wschodnie, tymi wszakże nie będziemy sie teraz zajmować. 

Do powstania Kościoła rzymskokatolickiego w takim rozumieniu i kształcie jak obecnie doszło dopiero po tzw. „wielkiej schizmie wschodniej”, która miała miejsce w roku 1054. Wówczas będące do tej pory jednością Kościoły Wschodnie i Kościół Zachodni rozdzieliły się i zaczęły żyć własnym życiem. Cały ten złożony proces, który doprowadził do rozłamu w jednolitym do tej pory katolicyzmie, został bardzo dokładnie omówiony w tomie trzecim, części drugiej niniejszej pracy: KOŚCIOŁY TRADYCJI BIZANTYJSKIEJ, dlatego nie widzę potrzeby by do zagadnienia tego wracać. Wspomnieć wszakże należy, że:

„W pierwszym tysiącleciu chrześcijaństwa ośrodkiem zarówno „katolicyzmu” (w obecnym znaczeniu tego słowa - przyp. A.S.) jak i „prawosławia” był Bliski Wschód, gdzie rozwijał się Kościół określany potocznie jako Kościół Wschodni. Gdy w Palestynie, Syrii, Azji Mniejszej czy Grecji każda nieomal gmina chrześcijańska miała słuszne prawo chlubić się pochodzeniem od któregoś z Apostołów, to na całym Zachodzie bezpośrednią „sukcesją apostolską” mogła się chlubić tylko jedna jedyna gmina kościelna Rzymu. (...)

Obydwa Kościoły, Wschodni i Zachodni stanowiły od początku dwa konary tego samego drzewa, przy czym w pierwszym tysiącleciu pniem głównym i większym był Kościół Wschodni, a pniem bocznym, mniejszym był Kościół Zachodni. Role te zmieniły się w drugim tysiącleciu przeważnie z przyczyn obiektywnych: zagarnięcie krajów wschodnich przez Arabów i ekspansja chrześcijaństwa wśród plemion germańskich. Obydwa te konary do IV wieku żyły w przyjaźni rodzinnej, wzajemnie sobie pomagając. W IV wieku poczęły powstawać niesnaski, które później przerodziły się w kłótnie i nienawiść - aż w XI w. Oczom świata ukazał się smutny fakt całkowitej obcości obydwu Kościołów.” (Sz. Włodarski, W. Tarowski, „Kościoły chrześcijańskie”, Warszawa 1968, s. 61-62.).

Obecnie Kościół rzymskokatolicki jest największym spośród wszystkich wyznań chrześcijańskich na świecie. Jego głową i zwierzchnikiem jest Papież, Biskup Rzymu, Patriarcha Zachodu (obecnie Benedykt XVI) uważany za namiestnika Jezusa na Ziemi, co jest uwzględnione w papieskiej tytulaturze: Vicarius Filii Dei. Kościół rzymskokatolicki zachowując jedność w sprawach wiary i dyscypliny kościelnej dopuszcza wielość obrządków, oprócz łacińskiego, rzymskiego także inne zachodnie i wschodnie. Dominującym jest jednak rzymski, ponieważ wiernych tego obrządku jest na świecie najwięcej.

Jak już wspomniałem głową Kościoła jest papież, obierany w tajnych wyborach przez członków kolegium kardynalskiego. Teoretycznie papieżem może zostać każdy ochrzczony mężczyzna, ale w rzeczywistości zawsze staje się nim jeden z kardynałów.

Papież sprawuje władzę monarchiczną, mianuje podległych mu biskupów, którzy administrują diecezjami. Diecezje dzielą się na mniejsze jednostki - dekanaty i parafie, zaś kilka diecezji tworzy prowincję kościelną, zwaną archidiecezją.

„Kościół katolicki utrzymuje, iż jako Kościół Chrystusowy zachowuje i głosi pełną prawdę chrześcijańską, z czego wynika, że przynależność do niego jest właściwą drogą do Boga, choć uznaje również, że chrześcijanie-niekatolicy oraz inni ludzie prowadzący uczciwe życie mogą być zbawieni (jednak dzięki Chrystusowi, a nie swojej religii). Kościół jest zasadniczo rzeczywistością duchową, obejmującą nie tylko ludzi na ziemi (Kościół pielgrzymujący), lecz i zbawionych (Kościół triumfujący), ale na ziemi ma jednak charakter widzialnej i zorganizowanej wspólnoty wierzących, świętej jako Ciało Chrystusa, ale złożonej z grzeszników. Do Kościoła katolickiego należą wszyscy ochrzczeni w nim i przyjmujący jego wiarę (inni mogą być do Kościoła w pewien sposób przyporządkowani); wszystkich wiernych dotyczą też zadania Kościoła, gdyż istnieje powszechna odpowiedzialność za Kościół (dlatego błędem jest potoczne utożsamianie Kościoła z hierarchią). Niektórzy wierni są powołani do specjalnych zadań (posług) w Kościele jako duchowni (biskupi, kapłani, diakoni), zwłaszcza w sferze udzielania sakramentów i oficjalnego nauczania, oprócz tego istnieje odrębne powołanie zakonne do życia doskonalszego; władza w Kościele należy do kolegium biskupów z papieżem jako głową, a lokalnie do biskupa diecezjalnego.” („Katolicyzm”, [w:] „Wikipedia. Wolna Encyklopedia”, [w:] - Internet http://pl.wikipedia.org/wiki/Katolicyzm [dostęp: 27 grudzień 2000 r.]).

„Jak wszelką rzeczywistość Bożą, tak i Kościół, „lud zjednoczony jednością Ojca i Syna i Ducha Świętego” (...), można jedynie za Pismem św. określić za pomocą wielu przenośni. (...)

Za szczególnie wiele mówiące uważa się współcześnie dwa biblijne określenia Kościoła: lud Boży i Ciało Chrystusowe. (...)

Kościół jest zarazem braterską wspólnotą wierzących i instytucją. (...) „Do społeczności Kościoła wcieleni są w pełni ci, co maja ducha Chrystusowego w całości przyjmuje przepisy Kościoła i wszystkie ustanowione w nim środki zbawienia i w jego widzialnym organizmie pozostaje w łączności z Chrystusem, rządzącym Kościołem przez papieża i biskupów, w łączności polegającej mianowicie na więzach wyznania wiary, sakramentów i zwierzchnictwa kościelnego oraz wspólnoty” (...)

Jedyny Kościół Chrystusowy trwa w Kościele katolickim, którym rządzi następca Piotra, biskup Rzymu.” (Porównanie wyznań: rzymsko-katolickiego, prawosławnego, ewangelicko-augsburskiego, ewangelicko-reformowanego, Warszawa 1988, s. 25-26).

Zwierzchność papieża nad Chrześcijaństwem i jego prymat jurysdykcyjny postrzegane są jako najważniejszy wyróżnik Kościoła rzymskokatolickiego. A oto, co na temat urzędu papieskiego mówią sami katolicy:

„Papież (...) jest widzialną głową Kościoła, przez Chrystusa Pana ustanowionym jego namiestnikiem i najwyższym widzialnym Kościoła rządcą. Głową i najwyższym rządcą Kościoła świętego jest Chrystus Pan, ponieważ on jest jego kamieniem węgielnym, jego najwyższym kapłanem, jego nauczycielem i królem; ale ze względu na ludzi, z których się Kościół składa, używa Zbawiciel człowieka, jako swoje narzędzie do zastępczego wykonywania swej władzy najwyższej. Zastępstwo takie było koniecznym, po Wniebowstąpieniu, gdy Zbawiciel nie miał pozostawać już widzialnie pomiędzy ludźmi. Dla tego tez w osobie apostoła Szymona, syna Jony, którego imię zmienił na imię Piotra, ustanowił pierwszego namiestnika swego w swoim królestwie na ziemi, to jest, w św. Kościele swoim. (...) Że zaś to pierwszeństwo Piotra nie jest tylko pierwszeństwem honorowym (...), ale najwyższej w Kościele jurysdykcji, pełnej, właściwej władzy i powagi nad całym Kościołem: dowodzi znaczenie słów Zbawiciela, oraz symbole i porównania, jakich Zbawiciel użył przy nadawaniu tej władzy Piotrowi. Skoro Piotr jest opoką podtrzymująca Kościół, przeto musi w jego osobie znajdować się odnośnie do rządów kościelnych wszystko to, co właściwe jest fundamentowi, odnośnie do budowy materialnej, t.j., musi w nim być władza skupienia i utrzymania jedności całej budowy kościelnej: (...) „Bez prawdziwej władzy jurysdykcyjnej niemożliwe byłoby utrzymanie jedności kościelnej. A chociaż i innym wszystkim, wraz z Piotrem, apostołom Pan powiedział: „cobyściekolwiek związali na ziemi, będzie związano i na niebie, a cobyściekolwiek rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązano i w niebie” (Mt. 18, 18) i „jako mię posłał Ojciec i ja was posyłam.” (Jan 20, 21), wszelako Piotr tylko, który, gdy inni byli w niewiadomości, wyznał Bóstwo Chrystusowe (Mt. 16, 18), otrzymał prymat osobistej i szczególnej przed innymi jurysdykcji. (...) Władza Piotra jest najwyższa, ale nie jedyna, gdyż biskupi, jako następcy apostołów są postanowieni na rządzenie Kościołem Bożym. (...) [ale na mocy mandatu udzielonego im przez papieża - przyp. A.S.] Skoro zaś z woli Chrystusa Pana prymat jako stała instytucja kościelna miał przejść na następców Piotra, przeto do tej prymicjalnej godności nie mógł mieć tytułu żaden inny biskup prócz biskupa rzymskiego, jedynie prawowitego następcy Piotra. Przez Piotra prymat na zawsze został przywiązany do biskupstwa rzymskiego. Dlatego Papież posiada prymat z prawa boskiego, nie zaś z ustanowienia kościelnego, a tem mniej z politycznych lub historycznych okoliczności. Kto tedy prawnie po Piotrze jest następcą na stolicy rzymskiej, otrzymuje od Chrystusa Pana prymat w Kościele. A z faktu wyboru przez Piotra swojej stolicy w Rzymie, nie można też poczytywać za fakt czysto ludzki. Wybór Rzymu na stolicę Piotrową był zdaniem Ojców [Kościoła] dokonany za szczególnym zrządzeniem Opatrzności (...) Wybór osoby następcy Piotrowego należy wprawdzie do Kościoła, a mianowicie do Kościoła rzymskiego, ale przekazanie władzy prymacjalnej idzie nie od Kościoła, ale od Chrystusa. (...) A jak w zadaniu Kościoła spoczywa ostateczna racja władzy papieskiej, tak też przez nią określają się i granice tej władzy, a mianowicie, iż jest „władzą na budowanie” (...), a zatem nie jest ani samowolna, ani nieograniczona.” („Encyklopedja Kościelna podług Teologicznej Encyklopedji Wetzera i Weltego z licznemi jej dopełnieniami”, przy współpracownictwie kilkunastu duchownych i świeckich osób, wydana przez X. Michała Nowodworskiego, t. XVIII, Warszawa 1892, s. 157-167).

Ponieważ doktryna Kościoła rzymskokatolickiego - nielicząc pewnych różnic: czyściec, dogmaty o Niepokalanym Poczęciu NMP i Wniebowzięciu NMP, a także dogmat o nieomylności papieża w sprawach wiary i moralności - została omówiona w drugim tomie niniejszego opracowania, dotyczącego Kościoła tradycji bizantyjskiej, i jest z nią tożsama, nie widzę potrzeby aby ponownie ją omawiać.

O ŚMIECI, ANTYCHRYŚCIE I O KOŃCU ŚWIATA, CZYLI: RZYMSKOKATOLICKIE WIERZENIA ESCHATOLOGICZNE

Eschatologia (z greckiego: nauka o rzeczach ostatecznych człowieka i świata) Kościoła rzymskokatolickiego jest bardzo precyzyjna, nie ma tu miejsca na prywatne opinie teologów, które wierni mogą przyjmować lub nie, albo też modernizować je wedle własnego uznania. Została ona dokładnie usystematyzowana, wszystko jest dokładnie ustalone, opisane i zatwierdzone przez sobory oraz papieży. Na żadne dowolności - powtórzmy - nie ma miejsca. Dlatego zatem nie będzie obszernego wstępu wprowadzającego w zagadnienie, a od razu przejdziemy do omawiania poszczególnych kwestii eschatologicznych, które w katolicyzmie obejmują: śmierć, sąd szczegółowy, niebo, czyściec, zatokę (limbo) dzieci, piekło, powtórne przyjście Jezusa Chrystusa na Ziemię, sąd ostateczny, zmartwychwstanie umarłych i palingenezę kosmosu.

ŚMIERĆ NIE JEST KOŃCEM ISTNIENIA

Według nauki rzymskokatolickiej, ziemskie życie człowieka jest tylko etapem na drodze ku wieczności. Nie należy zatem okazywać większego, niż to oczywiście konieczne, zainteresowania dobrami materialnymi.

W przeciwieństwie do macierzystego judaizmu, który bardziej jest zaangażowany w doczesność i w niej głównie upatruje nagród lub kar za życie prowadzone zgodnie z prawem mojżeszowym lub przeciw niemu, a zagadnienia eschatologiczne traktuje dość marginalnie, chrystianizm te ostatnie postawił na pierwszym planie w swojej doktrynie. Dowody na to można odnaleźć w kanonicznej literaturze wczesnochrześcijańskiej (Ewangelie, Listy Apostolskie, Apokalipsa św. Jana Apostoła) (P. Schoonenberg, „Wiara i życie” [w]: „CONCILIUM”, nr 1-5/1969, s. 63).

Według chrześcijańskiej nauki (większości wyznań) człowiek jest istotą złożoną z dwu współzależnych elementów: materialnego ciała i niematerialnej duszy. Pierwszy z nich, którego istnienie jest ściśle uwarunkowane łącznością z drugim, podlega śmierci, a po niej zniszczeniu. Dusza natomiast po opuszczeniu ciała żyje nadal, jako z natury swej nieśmiertelna, ale mimo iż zachowuje wszelkie przymioty psychiczne żyjącego człowieka, w pełni nim nie jest, bo nie ma już żadnej możliwości działania.

Śmierć zatem (czyli innymi słowy: ustanie wszelkich funkcji życiowych ciała) nie jest ostatecznym kresem istnienia, lecz zmianą formy trwania. Kończy się trwanie w czasie, a rozpoczyna w wieczności.

Człowiek jest istotą stojącą na pograniczu dwu światów: materialnego, bowiem zniszczalnym (co należy do jego natury) ciałem przypomina zwierzęta oraz duchowego, ponieważ nieśmiertelnością duszy podobny jest aniołom, a nawet samemu Bogu. Ongiś, na początku czasu, Stwórca obdarzył pierwszych ludzi nieśmiertelnością, warunkując ją jednak absolutnym poddaniem się ustanowionemu prawu. Jednocześnie jednak Adam i Ewa posiadali wolną wolę, czyli możliwość wyboru w postępowaniu i mogli to prawo zachować i żyć wiecznie, bądź je przekroczyć i umrzeć.

Wtedy na widownię ludzkości wkroczył Szatan. Niegdyś najpiękniejszy z aniołów, a na skutek buntu przeciwko Bogu - powodowany pychą - najszpetniejszy i ziejący nienawiścią ku Stworzycielowi.

Od chwili utraty swego stanowiska w Raju, wykorzystujący każdą sposobność aby uczynić Bogu na złość, postanowił, że użyje do tego Pierwszych Rodziców. Skoro Bóg powiedział:

„Z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy tylko zjesz z niego, na pewno umrzesz.” (Rodz. 2,17 - NP - „Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu”, tzw. Nowy Przekład, Warszawa 1979).

on natychmiast zaprzeczył:

„Na pewno nie umrzecie.... gdy tylko zjecie z niego, otworzą się wam oczy i będziecie jak Bóg znający dobro i zło.” (Rodz. 3, 4 - 5, NP)

Adam i Ewa dali wiarę Szatanowi i w efekcie utracili nieśmiertelność, bo:

„Zapłatą za grzech jest śmierć.” (Rodz. 6, 23, NP)

A prawem sukcesji konieczność umierania przeszła na wszystkich ich potomków. I - jak uczy katolicyzm - nie ma nikogo, kto by nie podlegał temu prawu. Nawet Chrystus, z chwilą gdy przyjął ludzkie ciało, poddał mu się.

Zatem wszyscy muszą umrzeć. Wiąże się z tym również w sposób istotny element niepewności: Kiedy? Dziś, jutro, za dwadzieścia lat? Skoro więc momentu śmierci nie można przewidzieć, należy żyć w taki sposób, aby do niej być stale przygotowanym. Jak więc trzeba to czynić, aby ów warunek wypełnić? Najpełniejszą odpowiedź znajdziemy w Ewangelii św. Łukasza, który przytacza przypowieść Jezusa o pewnym bogaczu, który zgromadziwszy znaczny majątek poczuł się zabezpieczony na przyszłość. Cieszył się ze swego bogactwa, planując oddanie się próżnowaniu. Cóż, kiedy przyszło mu umrzeć. Jego dorobek materialny okazał się niczym w oczach Najwyższego, a bogactw duchowych nie posiadał, bo nie zabiegał o nie, zaabsorbowany wyłącznie potrzebami ciała:

„I opowiedział im przypowieść: «Pewnemu zamożnemu człowiekowi dobrze obrodziło pole. I rozważał sam w sobie: Co tu począć? Nie mam gdzie pomieścić moich zbiorów. I rzekł: Tak zrobię: zburzę moje spichlerze, a pobuduję większe i tam zgromadzę całe zboże i moje dobra. I powiem sobie: Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj! Lecz Bóg rzekł do niego: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem».” (Łk. 12, 16-21 BT)

Chrześcijanin winien żyć inaczej: na pierwszym miejscu stawiać wartości duchowe, a na drugim dopiero materialne. To, że w dziejach (a i obecnie również) nie zawsze postępowano zgodnie z ewangelicznymi nakazami, jest już inną sprawą. Niemniej takie rozumienie doczesności - jako etapu, „poczekalni na dworcu kolejowym”, na drodze ku wieczności jest kamieniem węgielnym doktryny katolickiej i świadczy o jej eschatologicznym charakterze.

Chociaż prawo śmierci jest powszechne i musi ona nadejść w pewnym określonym przedziale lat żywota, to jednak, jak informuje Biblia, względem dwu ludzi zostało ono zawieszone na niezmiernie długi czas. Chodzi tu o Henocha i Eliasza. O pierwszym czytamy w Księdze Rodzaju:

„Henoch chodził z Bogiem, a potem nie było go, gdyż zabrał go Bóg.” (Rodz. 5, 23 - 24, NP)

Drugi natomiast został w ciele porwany do nieba w wozie ognistym, czego barwny opis znajdujemy w Biblii:

„Kiedy Pan miał wśród wichru unieść Eliasza do nieba, szedł Eliasz z Elizeuszem z Gilgal. Wtedy rzekł Eliasz do Elizeusza: «Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Betel». Elizeusz zaś odpowiedział: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Zatem przyszli do Betel. Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Betel, wyszli do Elizeusza i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabierze pana twego wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odrzekł: «Również i ja to wiem. Milczcie!» Wtedy powiedział do niego Eliasz: «Elizeuszu! Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jerycha». On zaś odrzekł: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» Weszli więc do Jery cha. Wtedy uczniowie proroków, którzy byli w Jerychu, przybliżyli się do Elizeusza i powiedzieli do niego: «Czy wiesz, że Pan dzisiaj zabiera pana twojego wzwyż, ponad twą głowę?» On zaś odpowiedział: «Również i ja to wiem. Milczcie!» Wtedy rzekł Eliasz do niego: «Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jordanu». Elizeusz zaś odpowiedział: «Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię!» I szli dalej razem. 

A pięćdziesiąt osób z uczniów proroków poszło i stanęło z przeciwka, z dala, podczas gdy oni obydwaj przystanęli nad Jordanem. Wtedy Eliasz zdjął swój płaszcz, zwinął go i uderzył wody, tak iż się rozdzieliły w obydwie strony. A oni we dwóch przeszli po suchym łożysku. Kiedy zaś przeszli, rzekł Eliasz do Elizeusza: «Żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie». Elizeusz zaś powiedział: «Niechby - proszę - dwie części twego ducha przeszły na mnie!» On zaś odrzekł: «Trudnej rzeczy zażądałeś. Jeżeli mnie ujrzysz, jak wzięty będę od ciebie, spełni się twoje życzenie; jeśli zaś nie [ujrzysz], nie spełni się» Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto [zjawił się] wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał: «Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze». I już go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz rozdarł je na dwie części i podniósł płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego. Wrócił i stanął nad brzegiem Jordanu. 

I wziął płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, <lecz one się nie rozdzieliły>. Wtedy rzekł: «Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza?» I uderzył wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony. Elizeusz zaś przeszedł środkiem. Uczniowie proroków, którzy byli w Jerychu, ujrzeli go z przeciwka, i oświadczyli: «Duch Eliasza spoczął na Elizeuszu». Wyszli zatem naprzeciw niego, oddali mu pokłon do ziemi i powiedzieli do niego: «Oto wśród twoich sług jest pięćdziesięciu dzielnych ludzi. Niechaj pójdą i poszukają pana twojego, czy go nie uniósł Duch Pański i nie spuścił na jakąś górę lub na jakąś dolinę». Lecz on odpowiedział: «Nie posyłajcie!» A gdy nalegali na niego zbyt mocno, powiedział: «Poślijcie!» Posłali więc pięćdziesięciu mężów, którzy szukali Eliasza trzy dni i nie znaleźli go. Skoro wrócili do niego, gdy przebywał w Jerychu, rzekł do nich: «Czyż wam nie powiedziałem: Nie chodźcie»?” (2 Krl 2, 1-18 BT - Biblia Tysiąclecia, [w:] Internet - http://www.biblia.poznan.pl/Biblia.htm [dostęp: lipiec-grudzień 2000 r.]).

Tych dwu proroków - Henocha (inaczej: Enocha) i Eliasza Bóg zachował przy życiu aż do czasów ostatecznych, kiedy to powtórnie przyjdą na ziemię. Ale o tym w dalszych rozdziałach. Zapamiętajmy jednak, że ci ludzie dotąd nie umarli.

Znamy już zatem katolicki pogląd na kwestię śmierci, jej nieuchronność i jednocześnie nieśmiertelność duszy. Cóż wobec tego czeka człowieka po przejściu owej granicy dzielącej dwa światy: doczesny i wieczny?

SĄD SZCZEGÓŁOWY – POKAŻĄ DUSZY JEJ CZYNY, ZWAŻĄ I OSĄDZĄ

Natychmiast po tym, gdy dusza opuści martwe ciało, staje przed obliczem Chrystusa na sąd. Wszystkie czyny człowieka, zarówno dobre jak i złe, zostają ujawnione i dokonuje się moralnej oceny umarłego, a potem feruje wyrok. Za życie dobre, przepojone miłością Stwórcy i bliźniego - nagroda, zaś za złe, pełne nienawiści i samouwielbienia kara. W chwili śmierci kończy się możliwość jakiejkolwiek zmiany swego losu, ponieważ nadszedł kres zasługi i winy, co wynika z dwu przyczyn. Po pierwsze: dusza odłączona od ciała, nie jest już pełnym, takim, jaki powstał w zamyśle Bożym, w chwili stwarzania, człowiekiem. Pozbawiona materialnej formy, z którą tworzyła psychofizyczną jedność, nie może działać. Po drugie zaś: czas wyznaczony na dokonanie wyboru pomiędzy Bogiem a Szatanem skończył się.

Czy sąd szczegółowy należy rozumieć jako analogiczny z ludzkim, ziemskim, kiedy to występują: sądzący, podsądny, oskarżyciel i obrońca oraz istnieje określona procedura prawna? Na pewno nie. To raczej dusza mając pokazane całe jej życie, dokonuje samooceny, uświadamiając sobie co wybrała, a Bóg swoim autorytetem to potwierdza.

Oto co na temat sądu szczegółowego pisze rzymskokatolicki teolog ks. Marcin Ziółkowski:

„Materią sądu szczegółowego są wszystkie myśli, słowa i czyny, począwszy od chwili, kiedy człowiek zaczął używać rozumu i wolnej woli, a tym samym rozeznawać dobro i zło. Całe więc życie moralne człowieka jest przedmiotem sądu szczegółowego; cokolwiek człowiek uczynił dobrego lub złego w tym życiu, z tego zdaje rachunek jego dusza na sądzie boskim. Jak ścisły i sprawiedliwy jest ten sąd, możemy przypuszczać ze słów Chrystusa:

»Powiadam wam, że z każdego słowa próżnego, które by ludzie wyrzekli, zdadzą sprawę w dzień sądu. Albowiem ze słów twoich będziesz usprawiedliwiony, i ze słów twoich będziesz potępiony« (Mt. 12, 36-37)

Sąd szczegółowy odbywa