Świat według reportera. USA - Piotr Kraśko - ebook

Świat według reportera. USA ebook

Piotr Kraśko

4,2

Opis

Dlaczego pod sufitem najsłynniejszego baru w Teksasie wiszą staniki i o największych emocjach, jakie można przeżyć w tym stanie dokładnie w 8 sekund. Jak policja walczyła z gangami w Nowym Orleanie po huraganie Katrina i o pubie, który przetrwał uderzenie najgroźniejszego żywiołu w historii USA. Co się dzieje na ranczu Georga Busha w Crawford i jakie atrakcje zapewnia Secret Service na pokładzie rządowych samolotów. Relacja z najsłynniejszego więzienia świata w Guantanamo, co to jest voodoo i dlaczego bano się jego królowej. Czyli Ameryka, jakiej nie znajdziecie w przewodnikach.
Świat Według Reportera jest serią książek z zapisem podróży znanego dziennikarza, prowadzącego i reportera Wiadomości TVP1– Piotra Kraśko. Eskimosi nauczyli mnie, jak przetrwać, gdy mróz spada do –50 stopni, przekonali, że psie zaprzęgi są wciąż lepsze od skuterów, a do połowu wielorybów potrzebna jest trampolina. W moim ulubionym barze w Teksasie na suficie wiszą setki staników, a włoska mafia znalazła na Brooklynie knajpę z najlepszym widokiem na Manhattan. Zdradzę, jak przetrwać noc na cmentarzu w Tijuanie, pijąc tequilę z grabarzami, i co ukrywają tam kartele narkotykowe. A także: co przez okno w swoim domu widzi Dalajlama, jak się jeździ na snowboardzie na Saharze i dlaczego gogle potrzebne są do kolacji w czasie burzy piaskowej. Podam adres sklepu, w którym zakupy robią zakonnice gotujące dla papieża i przepis na ulubione spaghetti Mela Gibsona.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 70

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (64 oceny)
29
23
10
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Informacje o książce

Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co. 

Spółka Komandytowa

Licencjobiorca National Geographic Society

ul. Marynarska 15, 02-674 Warszawa

Tekst: Piotr Kraśko

Redakcja: Katarzyna Szczypka 

Korekta: Dorota Sideropulu

Projekt okładki: Piotr Grabowski, Studio Graficzne AORTA, www.aorta.com.pl

Projekt graficzny, skład i łamanie: Hanna Szeliga-Czajkowska 

Redaktor prowadząca: Małgorzata Zemsta 

Redaktor techniczny: Mariusz Teler

Zdjęcie Piotra Kraśko na okładce: Mariusz Martyniak / www.matys-studio.com; pozostałe zdjęcia na okładce: Corbis (2), Shutterstock. Zdjęcia wewnątrz: Shutterstock; archiwum

Copyright for the edition branded by National Geographic © 2011 National Geographic Society. 

All rights reserved.

National Geographic i żółta ramka są zarejestrowanymi znakami towarowymi National Geographic Society.

Text © 2011 by Piotr Kraśko.

ISBN 978-83-7596-251-2

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.

– Welcome to the United States.

Nie pamiętam, by kiedykolwiek to zdanie brzmiało tak pięknie. Wypowiadająca je Rosa miała zniewalający uśmiech, długie blond włosy i figurę młodej Pameli Anderson. W dodatku mówiła całkiem serio. Nie brała bowiem udziału w castingu do serialu „Słoneczny patrol", lecz była urzędnikiem departamentu imigracji i właśnie wstemplowała mi do paszportu wjazdową wizę amerykańską. Rosa siedziała w fotelu klasy biznes, a obok niej stała otwarta butelka szampana. Ta wyjątkowa scena rozgrywała się 10 tysięcy metrów nad ziemią.

Pod skrzydłami Secret Service

Razem z częścią amerykańskiej delegacji, korpusem prasowym Białego Domu i kilkudziesięcioma agentami Secret Service wracaliśmy z podróży George’a Busha po Europie. Widziałem lądowanie Air Force One w przeróżnych miejscach, stolicach wielkich i bardzo małych państw. Wszędzie wygląda trochę jak przyjazd cesarza albo imperatora. I tak właśnie ma być. Sam widok potężnego jumbo jeta ma nie pozostawiać wątpliwości, kto jest przywódcą jedynego światowego mocarstwa. Co prawda nie byliśmy w Air Force One, bo w nim jest miejsce tylko dla trzech dziennikarzy i zawsze są to przedstawiciele największych amerykańskich stacji telewizyjnych. Delegacja była tak duża, że oprócz o Boeinga 747 dla prezydenta potrzebne były jeszcze dwa samoloty, by wszyscy się zmieścili. Nasz był w tej flocie numerem 2. I tak nieźle. Ponieważ lądowaliśmy w wojskowej bazie lotniczej Andrews pod Waszyngtonem, nikt nie zamierzał tam przeprowadzać kontroli paszportowej. Problem rozwiązała obecność właściwej urzędniczki na pokładzie samolotu. Samolot był częścią terytorium USA. Jedną z najbardziej niezwykłych, jakie widziałem.

Przed lotem spodziewałem się, że będą tu obowiązywać wyjątkowo surowe procedury bezpieczeństwa. Było dokładnie odwrotnie. Do tej pory myślałem, że najbardziej swobodna atmosfera panuje na pokładzie linii Air Uganda i Air Jamaica. Jamajczycy okazali się wyjątkowymi sztywniakami w porównaniu z załogą Air Force 2. Nikt przy starcie nie zapinał pasów i nikt na to nie nalegał. Przynajmniej połowa pasażerów rozmawiała wtedy przez telefony komórkowe i nikomu to nie przeszkadzało. Mało tego. Gdy samolot wznosił się w powietrze, sporo osób stało, trzymając się tylko foteli. Oczywiście nie dlatego, że brakowało miejsc, ale po prostu zmierzali właśnie do naprawdę obficie zaopatrzonego barku. Żałuję, że nie mogę potwierdzić prawdziwości jednej z legend o tych lotach. Otóż podobno jedną z ulubionych atrakcji ich uczestników są mistrzostwa w surfingu. Staje się z przodu samolotu między rzędami foteli na tackach, które służą do roznoszenia kawy. Gdy maszyna startuje i niemal pionowo wzbija się do góry, można się zsunąć aż na sam tył. Nie widziałem, ale znam takich, którzy się zarzekają, że widzieli. Nie miałem wątpliwości – „to piękny kraj".

Ponieważ byliśmy częścią oficjalnej delegacji, Secret Service odpowiadało także za nasze bezpieczeństwo. Ku mojemu zaskoczeniu agenci, którzy w Waszyngtonie byli śmiertelnie poważni, okazali się wspaniałymi kompanami podróży. Pomocni, bardzo życzliwi i tolerancyjni dla ekip telewizyjnych, które zazwyczaj chcą być tam, gdzie nie powinny się nawet zbliżyć. W Białym Domu było zupełnie inaczej. Tam agenci ochrony wydawali się bardziej automatami nieokazującymi absolutnie żadnych emocji.

Ale są dwa symbole amerykańskiej prezydentury: Air Force One i Biały Dom, a dokładniej Gabinet Owalny.

Tajemnic Owalnego Gabinetu

Gabinet Owalny – miejsce urzędowania amerykańskich prezydentów – robi ogromne wrażenie, mimo że jest o wiele mniejszy, niż sobie wyobrażałem. Dla Amerykanów należy do legendy ich kraju. W tym kształcie istnieje od czasów Franklina Delano Roosevelta, na którego polecenie dokonano wielkiej przebudowy Białego Domu. To tu Roosevelt długimi godzinami rozmawiał z Churchillem, zastanawiał się, co robić po ataku na Pearl Harbour i nad planem lądowania w Normandii. To tu zapadały jedne z najważniejszych decyzji XX wieku. Harry Truman postanowił wysłać amerykańskie wojska na wojnę w Korei, a Dwight Eisenhower uznał, że czas ją zakończyć. John F. Kennedy zastanawiał się ze swymi doradcami, co zrobić, by nie doszło do zagłady atomowej, gdy Związek Radziecki postanowił rozmieścić rakiety na Kubie. Lyndon B. Johnson wściekał się, że mimo wysyłania kolejnych oddziałów wojna w Wietnamie wydaje się niemożliwa do wygrania, Nixon rozmawiał przez telefon z astronautami na pokładzie Apollo 11 i stąd wygłosił orędzie, w którym złożył urząd. Jimmy Carter ze swym doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniewem Brzezińskim zastanawiali się, co zrobić, by nie dopuścić do wejścia wojsk radzieckich do Polski i jak uwolnić Amerykanów przetrzymywanych w ambasadzie w Teheranie. Narady w czasach Reagana tak długie nie były, słynna była jego niechęć do zbyt skomplikowanych dyskusji. George Bush stąd informował o rozpoczęciu operacji Pustynna Burza – wyzwoleniu Kuwejtu spod irackiej okupacji, a jego syn George W. Bush 12 lat później powiedział swym rodakom i światu, że zaczęła się „pierwsza faza rozbrajania irackiego reżimu". Dwadzieścia dni później amerykańskie czołgi wjechały do Bagdadu. Nie jest natomiast prawdą, że Gabinet Owalny był sceną najgłośniejszego romansu w historii Białego Domu. Jak ustalono to potem dokładnie, do wszystkich sześciu schadzek Billa Clintona z Moniką Lewinski doszło w prywatnym gabinecie prezydenta tuż obok.

Nie ma chyba innego pomieszczenia na świecie, które pojawiłoby się w tylu filmach. W każdym, którego bohaterem jest prezydent USA, obowiązkowa jest scena przy biurku. Samo biurko jest na pewno jednym z najsłynniejszych na świecie i jako jedno z niewielu ma swoją nazwę – „Resolute". A to z powodu brytyjskiego żaglowca HMS „Resolute", z którego drewna zostało wykonane. Statek utknął w krze lodowej podczas wyprawy arktycznej w 1854 roku i został porzucony przez załogę. Odnaleźli go Amerykanie, odnowili i przekazali jako dar królowej Wiktorii. Co ciekawe, ten gest pomógł uniknąć rozlewu krwi. Stosunki pomiędzy USA i Wielką Brytanią były wtedy tak napięte, że prezydent USA nakazał zamknąć brytyjską ambasadę a ambasadorowi opuścić kraj. Wojna wydawała się nieunikniona. Uratowanie żaglowca Jej Królewskiej Mości zrobiło jednak ogromne wrażenie i uspokoiło emocje. 26 lat później, gdy statek wycofano ze służby, królowa poleciła wykonać cztery biurka z desek pokładu. Dwa były bardziej okazałe. Jedno z nich do dziś stoi w zamku Windsor, a posiadaczem drugiego stał się prezydent Hayes, trafiło więc do Białego Domu. W Gabinecie Owalnym stanęło jednak o wiele później, dzięki kobiecie obdarzonej najlepszym wyczuciem stylu spośród wszystkich pierwszych dam USA – Jacqueline Kennedy.

Każdy kolejny prezydent nadaje rezydencji trochę inny, nowy charakter. Tak naprawdę jest zbyt zajęty tworzeniem swojej administracji, by poświęcać temu zbyt wiele czasu, więc zmianą dekoracji – mebli, dywanów i zasłon – zajmują się pierwsze damy. Zazwyczaj staje się to też tematem ogólnonarodowej debaty. Przez wiele tygodni trwała w Ameryce dyskusja na temat, który obcokrajowcom wydaje się pewnie absurdalnie błahy: „Czy w Gabinecie Owalnym nie jest teraz za dużo beżu?". Dywany tam wykładane były głównie granatowe, państwo Obamowie uznali jednak, że lepsze będą jaśniejsze.

Historia biurka jest tak niezwykła, że mebel stał się jednym z głównych bohaterów wielkiej hollywoodzkiej superprodukcji „Skarb Narodów 2 – Księga Tajemnic". Z tysięcy jego zdjęć najsłynniejsze nie jest jednak związane ani z poszukiwaniem skarbów, ani z wielką polityką. Zrobiono je w 1963 roku w dniu, który niczym specjalnym w historii świata się nie zapisał. Ciekawsze niż to, co leży na biurku czy kto przy nim siedzi, jest to, co pod nim, a właściwie „kto". Gdy John Fitzgerald Kennedy przeglądał dokumenty, jego syn John junior ukryty pod spodem otworzył małe drzwiczki u dołu biurka i z ciekawością rozglądał się po pokoju. To najbardziej znana fotografia prezydenta i jego „dziedzica". Same drzwiczki też należą do historii USA. Polecił je zainstalować poruszający się na wózku Roosevelt, który nie chciał, by ktoś widział jego niewładne nogi.