Ślubna niespodzianka - Tara Pammi - ebook

Ślubna niespodzianka ebook

Tara Pammi

3,8

Opis

Z sióstr bliźniaczek Stanton to Olivia była tą szaloną i nieprzewidywalną. Jednak udawanie siostry i wstąpienie za nią w związek małżeński ze znanym biznesmenem Alexandrem Kingiem to nawet dla niej było wyzwanie. Ale ponieważ jej bliźniaczka nie mogła pojawić się na ślubie, Olivia musiała ratować rodzinę przed kolejnym skandalem. Teraz czeka przerażona, co będzie, gdy Alexander odkryje, kogo poślubił…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 150

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (51 ocen)
17
12
18
3
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tara Pammi

Ślubna niespodzianka

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Kimberley, czy bierzesz sobie tego oto mężczyznę, Alexandra Kinga, za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że go nie opuścisz aż do śmierci?

Nieee.

Olivia Stanton z przerażeniem rozejrzała się wokół. Czy powiedziała to na głos? Jej palce gniotły satynową wstążkę wytwornego bukietu z białych róż i orchidei, a serce biło jak szalone. Łagodny kapłan w okularach patrzył na nią cierpliwie. Wypuściła powietrze z płuc i ponownie je wciągnęła. Dławił ją aromat trzymanych w dłoni kwiatów, a ich słodka woń wzmagała jeszcze ogarniającą ją panikę.

Mijały sekundy. Cisza, która zapadła wśród gości oczekujących sakramentalnego „tak”, narastała niczym wciągająca w głąb fala.

Podniosła wzrok i zderzyła się ze spojrzeniem Alexandra. Pewnym i niewzruszonym. Zdrętwiały język przywarł jej do podniebienia, a bicie oszalałego serca brzmiało jak grzmot w otaczającej ich ciszy.

Nie, nie może posunąć się tak daleko. Owszem, ona i Kim robiły tak już nieraz. To prawda, często wprowadzały wszystkich w błąd, podając się jedna za drugą. Zazwyczaj to Kim udawała Liv, chcąc jej oszczędzić przykrości ze strony ojca lub chronić przed naganą szkolnych władz. I dlatego teraz to ona, Liv, musiała pomóc bliźniaczce. Była jej to winna. Kim wyciągała ją z tarapatów częściej, niż potrafiłaby zliczyć.

Ale żeby zamiast niej poślubić Alexandra… To już nawet Olivii zdawało się zbyt śmiałym krokiem.

„Nie mogę dziś za niego wyjść. Niedługo wracam”.

Słowa Kim wciąż brzmiały w jej uszach. Jeśli jej odpowiedzialna, zdyscyplinowana siostra musiała w ostatniej chwili zniknąć, to na pewno miała poważne powody. Ale czy Alexander nie zrozumiałby tego, gdyby mu wszystko wyjaśniła?

„Nie mów tylko nic Alexandrowi. Bardzo bym go zawiodła. Najmniejsza obawa przed skandalem wytrąca go z równowagi”.

Kim jest człowiek, za którego chciała wyjść jej siostra, skoro nie mogła mu powierzyć swoich problemów w najważniejszym dniu ich życia?

Poczuła na ramieniu lekki dotyk dłoni. Delikatny gest przywołał ją na powrót do koszmaru rzeczywistości. Odchyliła głowę w tył. Błękitne oczy Alexandra patrzyły na nią z czułością. Musiało mu naprawdę zależeć na Kim, bo nigdy wcześniej w jego spojrzeniu nie dostrzegła tyle ciepła.

„Nie chcę go stracić”.

Wciąż słyszała rozpaczliwe błaganie swojej siostry. Krew zaczęła gwałtownie pulsować w jej żyłach, głęboko wciągnęła oddech i wymówiła najbardziej przerażające słowo w swoim życiu:

– Tak.

Twarz księdza wyraźnie się rozpogodziła.

– Ogłaszam was mężem i żoną – oznajmił, po czym zwrócił się do Alexandra: – Teraz możesz pocałować pannę młodą.

Ziemia zadrżała pod jej stopami. Gdy przyciągnął ją do siebie i poczuła dotyk jego rąk na swych nagich ramionach, oblał ją żar. Delikatnie musnął kciukiem jej policzek.

Znieruchomiała. Prawda, którą zaczęła sobie uświadamiać, odbierała jej zdolność myślenia, a w głowie kołatała tylko jedna myśl, jasna jak neon reklamowy – niczego bardziej nie pragnęła niż tego pocałunku.

Gdy nachylił się nad nią, jej serce gwałtownie przyspieszyło.

Nie.

Odwróciła głowę i odepchnęła go oburącz.

Co się ze mną, u diabła, dzieje?

Z jej ust wyrwało się przekleństwo. Nachylił głowę, jakby je usłyszał; poczuła, że strach dławi jej pierś, a gorset stylowej sukni odcina oddech. Alexander King był człowiekiem przenikliwym i bezwzględnym. Ile potrwa, zanim odkryje, że został oszukany?

On tymczasem wpatrywał się w twarz żony, a w jego głowie coraz głośniej odzywały się dzwonki alarmowe. Gwałtowne bicie pulsu, uporczywe unikanie jego wzroku, uchylanie się przed pocałunkiem…. Coś tu było nie tak.

Jakby czytając w jego myślach, obrzuciła go spojrzeniem swych wielkich, brązowych oczu, i natychmiast je opuściła. Wydawała się jakaś inna.

Czuł to już od chwili, gdy stanęła przy nim w kościelnej nawie. Odwróciła wtedy wzrok zamiast spojrzeć mu w oczy. Poruszała się, wysoko unosząc podbródek, z widocznym napięciem. Nawet teraz, przygryzając zębami dolną wargę, niespokojnie manewrowała palcami wokół brylantowego naszyjnika, jakby się w nim dusiła.

No i jej wygląd. Oczywiście wiedział, że wszystkich olśni. Nie przypuszczał jednak, że będzie tak… seksowna w sukni ślubnej. Oczekiwał raczej spokojnej elegancji niż tej erotycznej aury, jaką emanowała i jaką pogłębiła szkarłatną szminką, której nigdy dotąd nie widział na jej ustach…

Patrząc na białe zęby, którymi przygryzała wypukłą dolną wargę, czuł ogarniający go dreszcz podniecenia. Oczywiście, wcześniej też mu się podobała. Ale nigdy dotąd nie utracił kontroli nad swym ciałem, które nagle zastygło w przypływie pożądania.

Wyciągnął rękę i przyciągnął ją do siebie, odsuwając od tłumu wiwatujących przyjaciół. Natychmiast zesztywniała jak napięta sprężyna. Schylił głowę, zmuszając się do uśmiechu. Gdy owionęła go woń kwiatów i mokrej ziemi, zamknął oczy, usiłując opanować fizyczną reakcję. Jego ręce zacisnęły się wokół jej pasa, przyciągając ją bliżej, by mógł upajać się rozkoszną wonią jej skóry.

Zmarszczył czoło, narzucając rozkojarzonym myślom resztki dyscypliny. Co się tak nagle odmieniło? W ciągu ostatnich sześciu miesięcy bez wyrzeczeń przystał na prośbę Kim, by na razie powstrzymać się od współżycia. Tymczasem dzisiaj nie mógł się już doczekać, by zaciągnąć ją do łóżka.

– Wszystko w porządku, Kim?

Uśmiechnęła się, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem.

– Tak, dziękuję, Alexandrze. – Niezauważalnym ruchem wyślizgnęła się z jego objęć. – Zapewne napięcie ostatnich tygodni w końcu daje o sobie znać.

Ogarnęły go niejasne podejrzenia. Coś odbiegało od normy, choć nadal nie umiał tego określić.

– Alexandrze?- powtórzył ze zdziwieniem.

Kolor odpłynął jej z policzków i po raz drugi w ciągu ostatniej godziny usłyszał, jak zdławiła przekleństwo. Nagle ogarnęły go wyrzuty sumienia. Dostrzegł cienie pod jej oczyma i napiętą skórę twarzy. Czemu wcześniej nie widział jej zmęczenia? Przecież zupełnie sama, niemal bez pomocy z jego strony, zaplanowała całą tę uroczystość. Była pod każdym względem doskonała. Elegancka, podziwiana z racji swych zawodowych sukcesów, cieszyła się również nieskazitelną opinią – co dla Alexandra Kinga miało zasadnicze znaczenie w wyborze żony. Najważniejsze jednak było to, że Kim stanowiła przykład dla jego siostry Emily. Pogłoski dotyczące matki ich obojga, a także pogłębiająca się nerwowość i przygnębienie Emily, skłaniały go do szybkiego zawarcia małżeństwa. I nie mógł sobie wyobrazić kandydatki lepszej niż Kim.

Uniosła rękę i potarła skronie swymi długimi palcami.

– Przepraszam, jestem po prostu trochę zmęczona.

– Wspaniale to zorganizowałaś, Kim. Wszystko wypadło idealnie, bez najmniejszych zakłóceń. – Przesunął palcem po wewnętrznej stronie jej nadgarstka. – Wszystko było doskonałe. Takie jak ty.

Jej czekoladowe oczy lekko się rozszerzyły, a usta zacisnęły w cienką linię.

– Tak, wygląda pięknie. – Rozejrzała się wokół z lekkim niedowierzaniem. – To znaczy, chciałam powiedzieć „dziękuję”.

Gdy fotograf ustawił gości przy wejściu, Alexander uświadomił sobie, kogo wśród nich brakuje. Rozejrzał się, szukając wzrokiem bladoróżowej sukni, jaką nosiły druhny. Oczywiście. Nigdzie nie widział Olivii. Powinien się domyślić przyczyny nastroju Kim.

– Gdzie jest Olivia?

– Ona… musiała wyjechać. – Wzruszyła ramionami, ale ich sztywność zdradzała napięcie. – Coś jej nagle wypadło.

Ogarnęła go złość. Olivia była nieprzewidywalną egoistką, a Kim zawsze głęboko przeżywała wyskoki swej nieodpowiedzialnej bliźniaczki.

– Powinienem był się domyślić, że to o nią chodzi. Co tym razem zrobiła?

Buntowniczo uniosła podbródek, zacisnęła usta, a w jej oczach zalśnił gniew.

– Olivia nie zrobiła nic złego.

Stłumił ogarniającą go złość.

– Zawsze przysparza ci zmartwień. Czy nie powinnaś w końcu wyłączyć jej ze swego życia, tak jak postąpił wasz ojciec?

Oniemiała. Co Kim widziała w tym człowieku? Rzuciła mu spojrzenie pełne wzgardy.

– To moja siostra. Nie zamierzam zerwać z moją rodziną tak bezwzględnie, jak ty zerwałeś ze swoją tylko dlatego, że nie jest idealna.

Ramiona zesztywniały mu pod szytym na miarę frakiem, a szczęka zacisnęła się do bólu.

Oczekiwała ataku wściekłości. Doświadczyła tego niezliczoną ilość razy ze strony swego ojca. Tylko że wtedy chroniła ją Kim. Nagle poczuła wstyd. Jak mogła kłócić się z Alexandrem, niszcząc w ten sposób małżeńskie stosunki siostry.

Tymczasem wybuch, którego się spodziewała, nie nastąpił. Alexander uśmiechnął się z przymusem.

– Sprowokowałem cię. – Zmarszczył brwi, jakby się nad czymś zastanawiał.

Gwałtowny zwrot, którego dokonał, skłonił ją do przeprosin. Zrobiła to ze względu na Kim, choć bynajmniej nie odczuwała skruchy.

Rozległ się trzask aparatu. Podniosła głowę niemal w chwili, gdy Alexander otoczył ją ramieniem. Jej spojrzenie padło na srebrnego roleksa na jego przegubie. Szlachetny metal lśnił na tle brązowej skóry jak odbicie jego kryształowobłękitnych oczu. Alexander mógłby stanowić interesujące studium z zakresu genetyki, ponieważ łączył w sobie nordyckie cechy ojca z włoską urodą matki. Ale to nie słabość do genetyki sprawiła, że jej serce waliło jak zespół heavymetalowców. Do diabła, przecież facet jest przyszłym mężem jej siostry. Przyszłym… Zamknęła oczy i zaczęła myśleć o Kim. Przypomniała sobie, jakim szczęściem promieniowała w dniu swych zaręczyn, i z jakim ożywieniem mówiła o Alexandrze. Dzięki tym wspomnieniom zdołała stłumić nieznośne podniecenie. W pewnym stopniu.

Przechyliła głowę na bok, gotowa błagać, by pozwolił jej odejść. Tymczasem natknęła się na jego wzrok i znów mu uległa.

– Zrelaksuj się, Kim. Pamiętaj, że to powinien być najważniejszy dzień w naszym życiu.

Olivia oparła się o marmurową obudowę wanny w luksusowym apartamencie Kim. Wszystko w niej buntowało się przeciw wejściu na salę recepcyjną. Korzystała z krótkiej chwili przerwy przed przyjęciem, pragnąc, by trwała wiecznie.

Niech diabli wezmą cały ten bankiet i wszystkich gości.

Spryskała zimną wodą dłonie i twarz, uważając, by nie rozmazać makijażu. Najchętniej starłaby go z siebie twardą szczotką. Ale Kim zawsze wyglądała nieskazitelnie, toteż wolała nie przyspieszać chwili, w której Alexander odkryje, że to niewłaściwa bliźniaczka, a zarazem gorsza z sióstr, stała obok niego na ślubnym kobiercu, składając przysięgę małżeńską. Przecież Kim obiecała, że do wieczora wróci.

Patrzyła w lustro w złotej ramie, wciąż nie mogąc uwierzyć, że widzi w nim swoje odbicie. Jakże inna była niż zwykle. Jak elegancka. Jej niesforne złotobrązowe loki ujęto w ryzy i upięto nisko nad karkiem w stylowy kok. Na szyi lśnił brylantowy naszyjnik w białym złocie, ślubny prezent dla Kim od Alexandra Doskonałego, a nie wisiorek w kształcie serca na czarnym sznurku, który dostała od matki. Stopy piekły w sandałkach Christiana Louboutina na dziesięciocentymetrowych obcasach, które w dodatku przyprawiały ją o ból kręgosłupa. Skrzywiła się na widok kosmetyczki Kim, z której wystawał różowy błyszczyk do ust. Olivia Stanton w różowym błyszczyku? To nie wchodziło w rachubę. Nie zrobiłaby tego nigdy. Nawet dla Kim.

Przeciągnęła usta swą szkarłatną szminką. Była gotowa.

Wciągnęła głęboki oddech i ruszyła w stronę olbrzymiej sali recepcyjnej. Tuż przy wejściu zerknęła na prawo, ponad niewielką werandą, i zatonęła wzrokiem w bezkresnej przestrzeni piaszczystej plaży, niemal czując falujące pod stopami grząskie podłoże. Z westchnieniem obracając głowę, postanowiła udać się tam pod koniec dnia, żeby popływać. Jaki sens miałby cały ten fikcyjny ślub na Karaibach, gdyby nie mogła nawet zamoczyć stóp w oceanie?

Dotarła do sali bankietowej i znieruchomiała z wrażenia. W gardle ścisnęło ją z zachwytu nad wytworną elegancją i aranżacją olbrzymiej przestrzeni. Tymczasem Kim, która tak perfekcyjnie przygotowała tę olśniewającą uroczystość, nie mogła nawet cieszyć się swym triumfem. Tysiące pytań kłębiło się w jej głowie, lecz jedno wiedziała na pewno. Gdy tylko cała ta farsa dobiegnie końca, musi się dowiedzieć, gdzie jest siostra.

Okrągłe stoły pokryte cienkimi koronkowymi obrusami rozstawiono na marmurowej posadzce stylowej, staroświeckiej sali. Pośrodku każdego z nich pyszniła się różowa orchidea w kryształowym wazonie, a ze stropu niczym rój świetlików zwisały lampiony, dobywając z kryształów tysiące blasków.

Nawet osobie takiej jak ona, nieuznającej tradycyjnego przepychu uroczystości ślubnych, sukni od projektantów i snobizmu towarzystwa, w którym obracali się Kim i Alexander, cała ta sceneria wydawała się cudownie romantyczna.

Patrząc na to wszystko, pomyślała, że oprócz wielu innych rzeczy Kim miała jeszcze coś, czego ona nigdy mieć nie będzie – mężczyznę, który ją kochał. Mężczyznę, który…

Nie, nie wolno ani chwili dłużej myśleć o czymś, co nigdy się nie wydarzy. Przeciągnęła dłonią wzdłuż bioder, wygładzając jedwab sukni, i ruszyła prosto w stronę baru obojętna na zdziwione spojrzenia otaczających ją gości. Siedząc tyłem do sali, zamówiła szkocką, a gdy barman ją podał, wychyliła zawartość szklanki jednym haustem w nadziei, że palący płyn uwolni ją wreszcie od rojących się w jej głowie sentymentalnych bzdur.

Nagle poczuła koniuszkami nerwów i każdym centymetrem skóry, że Alexander staje tuż za nią.

– A więc tu się ukrywasz!

Nie odwracając się, niezauważalnym gestem odepchnęła szklankę w stronę barmana. Kim nie znosiła alkoholu, a najbardziej szkockiej. Alexander na pewno o tym wiedział. Przybierając miły wyraz twarzy, obróciła się do niego.

– Raczej próbuję dojść do siebie – odparła, kładąc dłoń na jego wyciągniętej ręce.

Przyciągnął ją ku sobie, pożerając wzrokiem. Nagle jego czoło przecięła zmarszczka.

– Czy ty piłaś?

Z trudem powstrzymując przekleństwo, które niemal zawisło na jej ustach, pokręciła przecząco głową.

– Chciałam tylko połknąć aspirynę. Coraz bardziej boli mnie głowa. – Przynajmniej to nie było kłamstwem. Ból pulsował w jej czaszce, jakby spędziła noc na koncercie zespołu Metallica. I to w pierwszym rzędzie.

Rozpogodził się, a w jego wzroku zalśniło współczucie.

– Przynajmniej nikt się nie zdziwi, jeśli szybko się stąd wymkniemy. W końcu to nasza noc poślubna.

Zatonęła spojrzeniem w jego oczach, gdy przesuwał długim, opalonym palcem po jej szyi, muskając delikatną skórę tuż nad koronkowym wycięciem sukni. Jej ciche westchnienie uleciało w powietrze, gdy nachylił się, szepcąc:

– Nie mogę się doczekać chwili, kiedy zedrę z ciebie tę suknię.

Dreszcz przebiegł jej po plecach i zaraz oblała ją fala gorąca. Podając mu dłoń, opuściła głowę i próbowała głęboko oddychać. Z każdą mijającą sekundą czuła, jak zaciska się dławiąca ją pętla. Gdzie, u diabła, jest Kim? Nie mogła zostać tutaj ani chwili dłużej, nie wobec reakcji jej ciała na samą jego obecność.

W końcu z wysiłkiem narzuciła sobie dyscyplinę i zaczęła rozmawiać z gośćmi. A gdy przyjaciele Kim i Alexandra rozpływali się w zachwytach nad tym, jak ci dwoje idealnie się dobrali, radośnie przytakiwała. Słysząc, jak jej ojciec przechwala się sukcesami Kim wobec każdego, kto chciał go wysłuchać, przygryzła język. Gdyby tylko wiedział…

Nie miała pojęcia, jakim cudem przeżyła torturę tańca z Alexandrem. Każdy powolny, zmysłowy ruch uświadamiał jej siłę jego mięśni i wzmagał pulsujące między nimi napięcie, a zapach jego ciała zupełnie ją oszałamiał. Gdy taniec dobiegł końca, jej sztywne z napięcia mięśnie jęczały wręcz z bólu. Trzymała ją na nogach jedynie myśl, że niebawem pogrąży się w kąpieli, wyciągnięta w długiej, zdobionej srebrem wannie na lwich łapach, którą widziała w apartamencie Kim.

Ale w tej samej chwili, w której z ulgą wysunęła się z objęć Alexandra, szef zespołu muzycznego przygrywającego do kolacji zapowiedział taniec panny młodej z ojcem.

Nie, nie, nie!

Zastygła w pół obrotu na lśniącym parkiecie, czując, jak krew odpływa jej z twarzy. Strach ścisnął ją za gardło, a gorset sukni niemal miażdżył płuca, gdy patrzyła, jak ojciec, niczym modelowy przykład kochającego rodziciela, rusza ku niej energicznym krokiem z serdecznym uśmiechem na swej przystojnej twarzy.

Nie mogła tego zrobić. Nie mogła z nim zatańczyć. Nie potrafiłaby ukryć żalu, który ją przepełniał. Zadrżała, przemieniając się nagle w niezgrabną piętnastolatkę tańczącą ze swym ojcem w dniu urodzin. W jej uszach brzmiało surowe: wyprostuj się i patrz mi w oczy. A potem złośliwy syk, gdy przypadkiem nadepnęła mu na stopę. Wciąż czuła na ramionach bolesny ucisk jego palców, gdy próbował korygować jej postawę. Pamiętała również, że im bardziej ją krytykował, tym częściej się myliła. Pastwiłby się tak nad nią bez końca, gdyby nie interwencja Kim, która zaczęła się domagać swej kolejki, łagodząc jego wściekłość. Tyle że w ostatecznym rozrachunku doskonałość jednej z sióstr jeszcze wyraźniej podkreślała mankamenty drugiej.

Wspomnienia zalały ją jak trucizna, otwierając rany, które, jak myślała, zdołały się już zabliźnić. Odetchnęła, gdy ktoś zastąpił ojcu drogę, by wymienić z nim kilka słów. Nie rozmawiali ze sobą od sześciu lat i nie mogła zrobić tego teraz. Rozpoznałby w nanosekundzie, że udaje Kim. I nie czekałby na żadne wyjaśnienia. Rozpętałby prawdziwe piekło, tak by cały świat się dowiedział, że Olivia Stanton znowu coś zniszczyła. Tym razem życie własnej siostry.

Drżącą dłonią potarła skronie i na uginających się nogach obróciła się do wyjścia.

– Naprawdę pęka mi głowa. Proszę, przeproś mojego ojca – rzuciła w stronę Alexandra.

Czuła na plecach jego przenikliwe spojrzenie, które nie opuszczało jej aż do chwili, gdy opuściła salę bankietową. Nie obejrzała się za siebie. Pragnęła tylko jednego. Jak najdalej uciec.

Biorąc kieliszek szampana podany przez kelnera, Alexander zastygł w bezruchu wpatrzony w znikającą postać Kim. Blada i wyraźnie zdenerwowana, oddalała się chwiejnym krokiem, kołysząc się na wysokich obcasach. Wątpliwości, które nękały go przez cały wieczór, teraz gwałtownie się wzmogły, ostatecznie krystalizując się w oczywistość. Szok, którego doznał, sparaliżował mu ruchy.

Kobietą, która uciekała, jakby ją gonił szatan, była Olivia Stanton, uosobienie wszystkiego, czego nienawidził – egoizmu, braku odpowiedzialności i godności. Bohaterka prasowych skandali i osoba, która jednym czynem lub słowem mogła podważyć zarówno jego reputację, jak i przyznane mu prawo do opieki nad siostrą.

Kim nigdy by nie uciekła na widok swego ojca. Nie, to Olivia wybiegła najszybciej, jak mogła. W końcu nie bez powodu konflikt Jeremiaha Stantona z córką był nieustanną pożywką dla tabloidów.

Ogarniały go fale furii, a w głowie mnożyły się pytania:

– Dlaczego się zamieniły? Kiedy to się stało?

Wtem uzmysłowił sobie prawdę, która go zdruzgotała. Wsunął ślubną obrączkę na palec Olivii. Dobrze pamiętał, jak zafascynowany szkarłatem warg narzeczonej zastanawiał się, dlaczego nie dostrzegł ich wcześniej, choć spotykali się od pół roku.

Wszystko, na co pracował przez całe życie, leżało teraz w rękach próżnej, lekkomyślnej dziewczyny, która nie znała wagi odpowiedzialności.

Ocknął się, słysząc trzask pękającego kieliszka. Nie zwracając uwagi na zaniepokojoną minę Jeremiaha, ruszył do wyjścia, by następnie skierować się w stronę apartamentu, który od tygodnia zajmowała Kim. Wściekłość wręcz go oślepiała.

Olivia wkrótce gorzko pożałuje, że odważyła się wkroczyć w jego życie.

ROZDZIAŁ DRUGI

W apartamencie jej nie było. Spojrzał przez okno w dal, na rozległą przestrzeń plaży. Coś białego i wiotkiego lśniło w świetle księżyca na ciemnym tle oceanu. Owładnięty furią przebiegł po drewnianej podłodze tarasu, wzdłuż żwirowanej ścieżki tonącej w nastrojowym świetle latarni i dalej, przez rozległy, starannie zaprojektowany teren posiadłości. Na koniec dotarł do odludnego fragmentu plaży na tyłach rezydencji, gdzie znajdowała się jego prywatna przystań.

Tu się zatrzymał i przez chwilę stał bez ruchu, słysząc tylko głuche bicie własnego serca. Kiedy jego wzrok zdołał już przywyknąć do smolistej ciemności nocy, odwrócił się i wtedy w mgnieniu oka dostrzegł błysk alabastrowej skóry i rękę uniesioną nad grzbietem fali. Była oddalona od brzegu o jakieś siedemset metrów i nawet w bladym świetle księżyca widział, że walczy z prądem. Jej ruchy były nieporadne, jakby słabła.

Ślubna suknia i srebrne sandałki niedbale rzucone na piasek oraz rozdarta koronka przy dekolcie wskazywały na pośpiech, z jakim zrzucała z siebie garderobę. Na samej górze sterty koronek lśnił wykonany na zamówienie naszyjnik z brylantów, jego prezent ślubny dla Kim.

Spojrzał na plażę, którą znał jak własną kieszeń. Wokół rozciągały się kilometry piasku, a dalej huczał ocean. Nigdzie nie było nikogo oprócz członków ochrony pełniących służbę w odległym krańcu posiadłości. Goście nie mieli wstępu na ten ściśle prywatny teren. Mogła utonąć i nikt by o tym nie wiedział.

Zacisnął pięści. Olivia Stanton po raz kolejny dowiodła kompletnego braku rozsądku. Miał niemal pewność, że w tej samej chwili Kim tuszuje gdzieś jej wybryki, podczas gdy ona relaksuje się kosztem siostry. Tyle że tym razem źle trafiła. Ktoś już dawno powinien udzielić jej lekcji.

Wyciągnął się na leżaku. Gdy opanował już gniew, przyszedł mu na myśl pewien podstępny plan. Zastanawiał się tylko, jak długo szalona Olivia skłonna jest odgrywać rolę siostry.

Łapczywie wciągnęła powietrze, nim przewaliła się nad nią kolejna fala odciągająca od brzegu. Nigdy nie była dobrą pływaczką, ale zimna woda ulżyła udręce, której nie mogła już znieść, a cisza księżycowej nocy przyniosła krótkie ukojenie.

Ręce i nogi zaczynały jej cierpnąć i ciążyły jak ołów. Odpychała się udami z wysiłkiem, który sprawiał jej dotkliwy ból. Gdy resztką sił dobrnęła do brzegu, wyczołgała się na nogach miękkich jak wata i padła twarzą w piasek. Leżała, ciężko dysząc. Ostre ziarenka piasku drażniły jej skórę i lepiły się do włosów. Cudem wymknęła się ojcu, ale jeśli Kim nie pojawi się w krótkim czasie, czeka ją jeszcze rozprawa z Alexandrem.

– Czy ty jesteś naga? – dobiegł ją z ciemności męski głos.

Zerwała się w panice.

Niecały metr od niej w niedbałej pozie wyciągnął się na leżaku Alexander. Nie widziała jego oczu ukrytych pod wachlarzem rzęs, ale bez marynarki, z rozpiętą koszulą, która obnażała opalony tors, w niczym nie przypominał twardego biznesmena. Było w nim coś łobuzerskiego, coś, co budziło niepokój.

Olivia przełknęła ślinę. Uciekła na plażę gnana zwierzęcym lękiem przed badawczym wzrokiem ojca. Teraz jednak skok w wodę, a nawet możliwość utonięcia, bardziej ją kusiły niż konfrontacja z Alexandrem.

Wolno usiadła, przyciągając kolana pod brodę. Na pozór strzepując z nóg piasek, mocno je objęła, by przywołać resztki spokoju.

– Wcale nie jestem naga – wykrztusiła, wściekła, że głos jej drży. Nadal strzepując niewidoczne ziarnka piasku, wstała z odwróconą od niego głową.

– Muszę wziąć prysznic.

Lekkim ruchem podniósł się, uniemożliwiając jej odwrót. Jego dłonie spoczęły na jej nagich ramionach.

Zadrżała, ich dotyk wręcz parzył.

– Alexandrze….

Dotknął palcem jej warg.

– Pozbawiłaś mnie przyjemności zdarcia z ciebie tej sukni. Pozwól mi przynajmniej napatrzeć się na to, co chciałem odkryć sam.

Nie mogła dobyć głosu przez zaciśnięte gardło. Nie odwracaj się do niego, Liv. Całą siłą woli pokonała chęć spojrzenia mu w oczy.

On tymczasem nie mógł oderwać od niej wzroku. W pytaniu, które zadał, nie było nagany, lecz autentyczna ciekawość. Teraz, gdy stała obok, zrozumiał. Miała na sobie cielistą bieliznę, z bliska znacznie skromniejszą niż wyuzdane modele reklamowane w każdym magazynie mody.

Była nieodparcie seksowna. Jej niesforne brązowe włosy lśniły odcieniem złota, a piersi unosiły się i opadały w gorączkowym oddechu. Patrząc na zarys stwardniałych sutków pod cienką materią stanika, czuł, jak krew zaczyna pulsować mu w żyłach. Każdy centymetr jej ciała – wcięcie talii, krągłość bioder i smukłość kształtnych nóg – wszystko to tchnęło przeczuciem rozkoszy, wystawiając na próbę nawet najbardziej opanowanego mężczyznę.

Zaróżowiła się pod jego uważnym spojrzeniem.

– Jak długo będziesz się tak na mnie gapić?

Cofnął się o krok, walcząc z oszołomieniem.

– Nie jesteś najlepszą pływaczką.

Zadziornie uniosła podbródek.

– Gdybyś zaczęła tonąć, nikt by cię nie usłyszał.

Miał rację, z trudem dobrnęła do brzegu, tylko nie chciała się do tego przyznać.

– Ale nie utonęłam.

Kąciki jego ust uniosły się z rozbawieniem. Oblała ją fala gorąca, gdy delikatnie musnął jej kark.

– Bardzo się cieszę.

Nie umiała się oprzeć jego uśmiechowi. Cofnęła się o krok, próbując się uwolnić spod jego oddziaływania.

Nie zdołała. Ujął przeguby jej rąk, zmuszając, by spojrzała mu w twarz.

– Dokąd się wybierasz?

Skrzyżowała ręce na piersi, rozpaczliwie usiłując naśladować głos siostry.

– Chciałabym tej nocy spać osobno. – Zatrzepotała rzęsami, modląc się, by okazał wyrozumiałość. – Proszę, Alex.

– W porządku.

Ciężar spadł jej z serca. Zanim jednak zdołała się zastanowić nad jego reakcją, pociągnął ją za sobą na miękki piasek.

– Pocałuj mnie.

Nie wiedziała, czy się śmiać, czy płakać.

– Ale…

Uniósł brew, na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek.

– Tylko raz. Chyba nie odmówisz własnemu mężowi jednego pocałunku?

Jaka kobieta nie zgadza się pocałować męża w noc poślubną? – myślała w panice. A przecież nie mogła tego zrobić. Ten pocałunek był równoznaczny z…

Zmarszczył brwi, przesuwając kciukiem po jej dolnej wardze.

– Przez cały wieczór dziwnie się zachowujesz. Zaczynam się zastanawiać…

Obróciła się do niego, rozpaczliwie usiłując stłumić palące podniecenie. Nie wolno jej całować tego mężczyzny. Lepiej, żeby Kim miała naprawdę przekonujące wyjaśnienie swego zachowania. Bo jeśli Alexander… Wolała nie wyobrażać sobie nawet jego reakcji, gdyby odkrył prawdę.

Zamknęła oczy w chwili, gdy poczuła na twarzy jego oddech. Przechylając głowę na bok, musnęła kącik jego ust, usiłując zachować możliwie największy dystans między sobą a nim.

– Powiedz „tak” – wyszeptał żarliwie.

Jakże pragnęła poczuć smak jego warg, dotknąć twardych mięśni jego ciała…

Wtem ogarnęła ją gorąca fala wstydu. Wprawdzie media wykreowały ją na bohaterkę licznych skandali, ale istniały granice, których Olivia Stanton nie przekraczała.

– Nie! – Odepchnęła go z jękiem żalu i poczucia winy. Próbując uspokoić oddech, zmusiła się do uśmiechu.

– To znaczy, nie dzisiaj. Jestem naprawdę wykończona.

Spojrzał na nią badawczo.

– Twoje usta mają smak whisky i oceanu. A przecież Kim nie toleruje nawet woni alkoholu.

Obróciła się tak szybko, że zawirowało jej w głowie.

Wiedział.

Oburzenie dodało jej sił, gdy skoczyła ku niemu, zaciskając dłonie w pięści.

– A więc wiesz! – Z łatwością blokował jej ciosy, choć nie zdołał powstrzymać kolejnych ataków. – I miałeś czelność żądać, żebym cię całowała? Ty draniu!

Jej słowa spływały po nim jak fale po piasku. Patrząc na nią z kamienną twarzą, unieruchomił jej nadgarstki.

– Chciałem sprawdzić, do czego się posuniesz – syknął przez zaciśnięte zęby. Brzmiało to jak spokojne, groźne ostrzeżenie. – Nie przypuszczałem, że nawet Olivia Stanton ma jakieś zasady.

Tym razem zareagowała bez namysłu. Zacisnęła pięść i wymierzyła cios. On jednak zręcznym ruchem prawej ręki uchwycił jej nadgarstek. Szamotała się, nie mogąc zapomnieć, z jakim trudem jeszcze chwilę wcześniej tłumiła podniecenie. A tymczasem ten drań po prostu z niej kpił.

Podniosła głowę i cisnęła mu z furią w twarz:

– Musiałam cię pocałować, bo udawałam Kim. I owszem, z jakiegoś niepojętego powodu mnie pociągałeś. Zresztą każdy wie, że mam fatalny gust, jeśli chodzi o mężczyzn. Ale ty? Jak ty się wytłumaczysz?

Odsunął się i opuścił ręce.

– Ubierz się. Spotkamy się w domu – rzucił krótko. – I nie próbuj nawet myśleć o wyjeździe.

ROZDZIAŁ TRZECI

Jeśli zakładał, że widok Olivii w ubraniu nie wytrąci go z równowagi, głęboko się mylił. W chwili gdy wchodził do swej ogromnej otwartej kuchni, ukazała się w wysokim, łukowato sklepionym przejściu. Narzuciła biały płaszcz kąpielowy, który dwa dni wcześniej pożyczył Kim, jej kasztanowe włosy lśniły wilgocią, a skóra różowym blaskiem.

Odwracając wzrok od rozcięcia płaszcza, podszedł do barku i nalał sobie drinka. Z trudem zachowując cierpliwość, wychylił go w kilku haustach. Erotyczne wspomnienie woni whisky na jej wargach nie zatarło się dotąd w jego pamięci.

– Czekam, Olivio.

Zatrzasnęła drzwi stalowej dizajnerskiej lodówki i oparła się o nią.

– Czy na tym odludziu znajdzie się coś do zjedzenia, czy mam tu umrzeć z głodu?

Odsunął krzesło, usiadł i wyciągnął nogi. Ból z wolna zaczynał pulsować mu w skroniach.

– Gdzie jest Kim?

Spojrzała na niego i zaczęła grzebać w kuchennych szafkach.

– Nie wiem.

– Nie żartuj ze mną.

Przeczesał palcami włosy. Jeszcze tego ranka jego życiem kierował starannie ułożony plan. Miał poślubić kobietę wrażliwą i bezinteresowną, kobietę, która budziła szacunek i mogła wspierać go w staraniach dotyczących opieki nad siostrą. Tymczasem wsunął brylantowy pierścionek na palec istoty stanowiącej jej przeciwieństwo.

– Mam skłonności do buntu, kiedy ktoś mi grozi, gdybyś tego nie wiedział. – Wysunęła głowę z szuflady, w której szperała, i przygładziła włosy. – A jeśli na dodatek umieram z głodu, staję się naprawdę niebezpieczna.

W kilku krokach znalazł się przy niej i zablokował jej ruchy, bardziej rozdrażniony jej obecnością niż nieobecnością Kim.

– Nie bierz mojej cierpliwości za ustępliwość, Olivio. – Kiedy próbowała się odwrócić, stanął tak, by uniemożliwić jej zmianę pozycji. Wtem owionął go zapach jej skóry i zaczął wyobrażać ją sobie nagą w kąpieli.

– Kim zachowywała się dziś rano najnormalniej w świecie. To oczywiste, że zniknęła, bo próbuje gdzieś tuszować twoje sprawki.

Otworzyła usta, by zaprotestować. A potem pomyślała, że powinna mu coś wyjaśnić.

– Jestem naprawdę głodna, Alexandrze. Nie jadłam lunchu, a podczas przyjęcia przełknęłam zaledwie kęs. Czy nie mógłbyś polecić swojemu słynnemu francuskiemu kucharzowi, żeby coś przygotował? Najlepiej coś kalorycznego.

Z trudem zdobył się na resztki cierpliwości. Spięty do ostateczności wskazał gestem telefon na ścianie.

Niezwłocznie do niego podbiegła, złapała słuchawkę i po francusku zaczęła zamawiać ilość dań, która mogłaby wyżywić armię.

On tymczasem rzucił na stojący między nimi stolik jej komórkę oraz wielką metalicznie srebrną torbę, którą przyniósł z apartamentu Kim.

– Zadzwoń do niej!

Uniosła brwi aż do nasady włosów, piorunując go wzrokiem.

– Sprawdzałeś moje rzeczy!