Słowik - Hans Christian Andersen - darmowy ebook + audiobook

Słowik ebook

Hans Christian Andersen

4,1

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 16

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (27 ocen)
13
7
6
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mdziemid

Nie oderwiesz się od lektury

Super książka dla dzieci polecam (⁠•⁠‿⁠•⁠)!
00
PrzemoD

Dobrze spędzony czas

Warto przeczytać.
00
gosiaciesla2

Nie polecam

ladna
02

Popularność




Hans Chri­stian An­der­sen

Sło­wik

Sło­wik

Wie­le lat upły­nę­ło od zda­rze­nia, któ­re wam chcę opo­wie­dzieć, więc po­słu­chaj­cie, za­nim lu­dzie cał­kiem o nim za­po­mną.

Wie­cie za­pew­ne, że ce­sarz chiń­ski jest Chiń­czy­kiem, za­rów­no jak je­go do­rad­cy i w ogó­le wszy­scy miesz­kań­cy te­go kra­ju.

Otóż pa­łac te­go ce­sa­rza na­le­ży do naj­pięk­niej­szych gma­chów w ca­łym świe­cie: ol­brzy­mi, wspa­nia­ły i z naj­cień­szej por­ce­la­ny, tak kru­chej i de­li­kat­nej, że pra­wie do­tknąć się jej nie moż­na.

Do­ko­ła pa­ła­cu roz­cią­ga się ogród, pe­łen naj­rzad­szych, naj­pięk­niej­szych kwia­tów. Do tych ostat­nich przy­wią­za­ne są ma­łe dzwo­necz­ki ze szkła i sre­bra, któ­re dzwo­nią, kie­dy kto przy­cho­dzi, a to dla­te­go, aby nie za­po­mniał nikt spoj­rzeć na nie.

Tak mą­drze wszyst­ko by­ło urzą­dzo­ne w ogro­dzie chiń­skie­go ce­sa­rza. A ogród cią­gnął się bar­dzo da­le­ko i sam ogrod­nik nie wie­dział na pew­no, gdzie się koń­czy. Bo też na­praw­dę nie koń­czył się wca­le, ale łą­czył z la­sem ogro­do­wym, peł­nym głę­bo­kich je­zior i drzew sta­rych, któ­ry do­cho­dził aż do brze­gów mo­rza. Mo­rze by­ło błę­kit­ne i bar­dzo głę­bo­kie – do sa­me­go brze­gu przy­pły­wać mo­gły wiel­kie stat­ki i za­trzy­my­wać się pod ga­łę­zia­mi drzew ol­brzy­mich, pra­sta­rych.

Na jed­nym z nich, na ni­skiej zie­lo­nej ga­łąz­ce, sło­wik uwił gniazd­ko i śpie­wał co noc tak cu­dow­nie, iż ubo­dzy ry­ba­cy, któ­rzy wy­pły­wa­li na mo­rze dla za­rob­ku, opusz­cza­li sie­ci i sie­dzie­li bez­czyn­nie, za­słu­cha­ni w pieśń cza­ro­dziej­ską.

– Bo­że, ja­kież to pięk­ne!… Bo­że, jak on śpie­wa…

Z ca­łe­go świa­ta zjeż­dża­li się do Chin po­dróż­ni, aby obej­rzeć ce­sar­ską sto­li­cę, wspa­nia­ły pa­łac i ogród cu­dow­ny, lecz kto z nich tyl­ko usły­szał sło­wi­ka, po­wta­rzał bez na­my­słu:

– To naj­pięk­niej­sze ze wszyst­kie­go.

Po­wró­ciw­szy do oj­czy­zny, po­dróż­ni opo­wia­da­li o ce­sa­rzu, o je­go pa­ła­cu i ogro­dzie, o wszyst­kich cu­dach, któ­re oglą­da­li. Ucze­ni pi­sa­li o tym wie­le ksią­żek, w któ­rych po­dzi­wia­li rze­czy pięk­ne, „lecz sło­wik naj­pięk­niej­szy ze wszyst­kie­go” – za­pew­niał każ­dy po ko­lei. Po­eci ukła­da­li na­wet ślicz­ne wier­sze, chwa­ląc le­śne­go śpie­wa­ka.

Książ­ki te roz­cho­dzi­ły się sze­ro­ko po świe­cie, a nie­któ­re za­wę­dro­wa­ły do rąk sa­me­go ce­sa­rza chiń­skie­go. Za­siadł w zło­ci­stej ko­ro­nie na kosz­tow­nym krze­śle i ki­wa­jąc gło­wą z wiel­kie­go za­do­wo­le­nia, czy­tał o prze­pysz­nym pa­ła­cu swo­im i ogro­dzie.

„Ale sło­wik naj­pięk­niej­szy ze wszyst­kie­go” – po­wta­rza­ło się na każ­dej kart­ce.

– Co to ma zna­czyć? – spy­tał ce­sarz zdzi­wio­ny. – Sło­wik? Cóż to ta­kie­go? W ogro­dzie mo­im jest coś tak pięk­ne­go, że za­chwy­ca­ją się wszy­scy po­dróż­ni, a ja do­wia­du­ję się o tym z ich ksią­żek?

I za­wo­łał na­tych­miast szam­be­la­na.

Był to dy­gni­tarz tak dum­ny, że je­śli któ­ry z niż­szych od nie­go urzęd­ni­ków śmiał mu za­dać ja­kie py­ta­nie, od­po­wia­dał tyl­ko: – Hm! – co i po chiń­sku nic nie zna­czy.

– Do­wia­du­ję się z ksią­żek – rzekł ce­sarz – że w mo­im ogro­dzie miesz­ka sło­wik, ptak cu­dow­ny, naj­pięk­niej­szy ze wszyst­kie­go, co się w mo­im pań­stwie znaj­du­je. Dla­cze­go ja o nim do­tych­czas nic nie wiem?

– I ja nic o nim nie sły­sza­łem – od­parł po­kor­nie szam­be­lan. – Nie był do­tąd u dwo­ru przed­sta­wio­ny.

– Więc żą­dam, aby dzi­siaj zo­stał przed­sta­wio­ny – rzekł mo­nar­cha. – Świat ca­ły wie o skar­bie, ja­ki po­sia­dam, a ja je­den nic o nim nie wiem!

– Pierw­szy raz o tym sły­szę – po­wtó­rzył szam­be­lan – ale się po­sta­ram od­szu­kać go za­raz.

Od­szu­kać? Gdzie go szu­kać? Bied­ny szam­be­lan bie­gał bez wy­tchnie­nia po wszyst­kich sa­lach, scho­dach, ko­ry­ta­rzach, z do­łu na gó­rę i z gó­ry na dół, wy­py­ty­wał wszyst­kich – ale mu nikt nie umiał od­po­wie­dzieć: nikt w pa­ła­cu nic nie sły­szał o sło­wi­ku i nikt nic o nim nie wie­dział.

Wró­cił więc do ce­sa­rza, za­pew­nia­jąc, że sło­wi­ka nie ma na świe­cie, a w książ­ce na­pi­sa­li wi­docz­nie nie­praw­dę.