Sandomierz niesamowity. Zjawy, duchy, upiory, a takoż i zdarzenia straszne, nadzwyczajne oraz znaki niezwykłe i groźne... - Andrzej Sarwa - ebook

Sandomierz niesamowity. Zjawy, duchy, upiory, a takoż i zdarzenia straszne, nadzwyczajne oraz znaki niezwykłe i groźne... ebook

Sarwa Andrzej

3,3

Opis

Jedno z najstarszych miast w Polsce, gdzie ciągłość osadnictwa trwa nieprzerwanie od około 6500 lat, prócz chwalebnej historii, prócz wielkiego znaczenia w dziejach Polski, roli jednej z kolebek naszej ojczystej tradycji, kultury, państwowości i religijności przechowuje tak w pamięci swoich mieszkańców, jak i na kartach starodawnych ksiąg liczne opowieści o zjawach, duchach, upiorach, o zdarzeniach strasznych, nadzwyczajnych oraz o znakach niezwykłych i groźnych. W książce znajdują się bardzo intrygujące opowieści z dreszczykiem oparte nie tylko na wątkach legendarnych, ale także i na faktach.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 86

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,3 (3 oceny)
0
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Sandomierz Niesamowity

zjawy, duchy, upiory, a takoż i zdarzenia straszne, nadzwyczajne oraz znaki niezwykłe i groźne...

z różnych autorów zebrał, ale też i własnym piórem opisał i do druku podał:Andrzej Juliusz Sarwa

Armoryka

Sandomierz

© Copyright by Andrzej Sarwa, Sandomierz 2013

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.strefa.pl/

ISBN 978-83-64145-00-1

Konwersja:

SANDOMIERZ

Jedno z najstarszych miast w Polsce, gdzie ciągłość osadnictwa trwa nieprzerwanie od około 6500 lat, prócz chwalebnej historii, prócz wielkiego znaczenia w dziejach Polski, roli jednej z kolebek naszej ojczystej tradycji, kultury, państwowości i religijności przechowuje tak w pamięci swoich mieszkańców, jak i na kartach starodawnych ksiąg liczne opowieści o zjawach, duchach, upiorach, o zdarzeniach strasznych, nadzwyczajnych oraz o znakach niezwykłych i groźnych.

I trudno się temu dziwić, bo jak pisze Grzegorz Niedzielski:

„Rejon Sandomierza jest to ziemia szczególna i niezwykła. Mało który ośrodek miejski w Polsce może poszczycić się dziejami ludzkiej cywilizacji sięgającymi wstecz w czasy neolitu, kontynuowanymi następnie przez tysiąclecia przez szereg następujących po sobie kultur. Szkoda tylko, że znanych w większości jedynie z terminologii archeologicznej. Do pełnienia znaczącej roli w rozwoju cywilizacji na ziemiach Polski Sandomierz kwalifikowały nie tylko niezwykle żyzne lessy, stanowiące w okresie rozprzestrzeniania się rolnictwa cenne bogactwo naturalne, czy pobliże najstarszego na naszych ziemiach zagłębia hutniczego w rejonie Gór Świętokrzyskich, ale również położenie w niezwykle ważnym węźle komunikacyjnym, prowadzącym w jednym kierunku ze wschodu na zachód Europy, a w drugim - na południe, przez Przełęcz Dukielską w Karpatach, ku rozwiniętym cywilizacjom świata antycznego, w pierwszym rzędzie starożytnej Grecji. Szlak ten odgrywał w dawnych czasach ważną rolę drogi, którą wędrowały na ziemie Polski nowe zdobycze cywilizacyjne i kulturowe. Wyżyna Sandomierska, z racji swojego położenia, tkwiła w niezwykle korzystnym miejscu. Grób książęcy z Krakówki w Sandomierzu wskazuje, że obszar ten był już około II wieku n.e. ośrodkiem władzy plemiennej, pełniąc jednocześnie rolę pośrednika w kontaktach pomiędzy południem i południowym wschodem Europy, a terenami środkowej i północnej Polski. Co prawda w wyniku najazdu Hunów pozycja ta uległa wydatnemu osłabieniu, ale powróciła do swej dawnej roli pod rządami pierwszych władców z dynastii Piastów. Rozkwitły w okresie średniowiecza Sandomierz, jedna z trzech stolic państwa polskiego, sedes regni principales, jak pisał o nim Gall Anonim, stolica księstwa dzielnicowego, mógł nawet zdobyć jeśli nie pierwszoplanową, to przynajmniej jedną z najważniejszych pozycji w kraju. Niestety, to samo położenie na węźle komunikacyjnym, które w okresie starożytności przynosiło rejonowi tak wiele korzyści, stało się w czasie średniowiecza źródłem klęsk wojennych, jakie systematycznie spadały na miasto. I chociaż podnosiło się ono po wielokroć z tragicznych zniszczeń i strat ludności, nigdy nie powróciło do pozycji zajmowanej w okresie średniowiecza.

Rola Sandomierza nie sprowadzała się jednak tylko do kwestii polityczno-gospodarczych czy ośrodka administracji politycznej. Ukształtowanie terenu miasta (...) predysponowało je również do pełnienia szczególnej roli kultowej, która kontynuowana była w okresie chrześcijańskim. Jest bowiem Sandomierz jednym z nielicznych miast w Polsce, mogącym poszczycić się trzema poświadczonymi w niepodważalny sposób i pochodzącymi z fundacji królewskich kościołami, pod wezwaniami Najświętszej Marii Panny, św. Piotra i św. Jana Chrzciciela, nie wspominając o innych, jak nieistniejący już, a pochodzący z okresu chrystianizacji i poświadczony jako najstarszy (obok św. Piotra lub św. Jana), kościół pod wezwaniem św. Mikołaja, kościół św. Wojciecha stojący ongiś na przedmieściu Czwartek, św. Pawła na wzgórzu, biorącym od niego nazwę, czy św. Jakuba. Ilość ośrodków kultu religijnego w Sandomierzu w okresie średniowiecza i idąca za tym koncentracja kleru w grodzie skłoniła nawet historyka Stanisława Kętrzyńskiego do opowiedzenia się za teorią, że to właśnie tutaj znajdowała się druga po gnieźnieńskiej, „zaginiona” metropolia kościelna Polski, obejmująca obszar wschodnich obszarów państwa. W ten sposób pod względem roli sakralnej Sandomierz wysuwałby się nawet przed tak znaczne i wyrosłe jeszcze z okresu wczesnośredniowiecznego słowiańskie grody, jak Kraków, Poznań czy Wrocław. Obecne były tutaj kulty świętych rzadko występujące w innych miejscach Polski, jak dla przykładu św. Pryski, czy też szczególne, miejscowe, jak bł. Sadoka i 48 dominikańskich Męczenników Sandomierskich”.1

Mimo takich tradycji, mimo tak bogatej historii i mimo licznych znanych niesamowitych opowieści związanych z Sandomierzem, nikt do tej pory nie pokusił się o przynajmniej próbę zebrania ich w jakąś całość. Ten tom, który drogi czytelniku trzymasz w ręku, jest pierwszym takim opracowaniem. Opracowaniem bez wątpienia niepełnym i ułomnym, ale - być może przecierającym szlak komuś, kto kiedyś zechce zadać sobie trud i skompletować wszelkie, jakie się tylko uda odnaleźć sandomierskie opowieści niezwykłe.

O MARIACKIM STOKU, DEMONICZNEJ OWIECZCE I KOŚCIELE, KTÓRY SIĘ ZAPADŁ POD ZIEMIĘ

Pierwszą z zamieszczonych tu opowieści będzie pewna tradycja ludowa, która swoimi korzeniami sięga zapewne czasów pradawnych, czasów, kiedy w Sandomierzu nie wyznawano jeszcze chrześcijaństwa, a kłaniano się starym bogom, czczono święte gaje, góry, pagórki i źródła...

W okolicy dzisiejszej ulicy Krakowskiej prowadzącej od strony sandomierskiego Wzgórza Zamkowego w kierunku Salve Reginy i dalej hen, na Kraków, istniał niegdyś tzw. Mariacki Stok, zwany też niekiedy źródłem mariackim, ponieważ staropolski wyraz stok znaczył niegdyś nie tylko górskie zbocze ale też strumień, potok, źródło. A było to źródło bardzo obfite i o wyjątkowo smacznej wodzie. W XX wieku nawet zbudowano na nim ujęcie, które zasilało miejski wodociąg. Ze źródłem tym, czy może raczej z okolicą owego źródła, związane są dwie niezwykle interesujące legendy. Pierwsza opowiada o jakimś nieznanym nam dziś z tytułu kościele, który się zapadł pod ziemię, druga o ukazującej się demonicznej owieczce.

Na temat owego tajemniczego kościoła można znaleźć taką oto pisaną wzmiankę:

„Jedno z podań sandomierskich chce mieć jakiś kościół przy Stoku Mariackim, kościół, którzy wrzekomo miał się nie tak znów bardzo dawno zapaść w ziemię, gdyż są jeszcze ludzie, których dziadowie mieli widzieć krzyż wieży, tego zapadającego się kościoła. To coś korci człeka, aby połączyć ów podaniowy kościół z kościołem, o którym wspomina opis Sandomierza, dokonany bodaj przez burmistrza Plagowskiego w r. 1820, a gdzie powiada, że Sandomierz miał dwa drewniane kościoły nad Wisłą (...). Wiemy, że nad Wisłą stał kościół św. Hieronima, lecz ów drugi kościół z opisu Plagowskiego? Przecież autor opisu nie wyssał go z palca, a jeśli podał taką rzecz, to chyba na podstawie jakichś danych.”2

Natomiast na temat demonicznej owieczki dotychczas nic nie napisano. To, co wiem na ten temat, pochodzi z opowiadania mojej babci, Katarzyny Jagiełło (z domu Łukawska), urodzonej w roku 1883, a zmarłej w roku 1965, która całe życie przemieszkała w Sandomierzu. Otóż mówiła mi ona, że przechodząc obok Mariackiego Stoku, należy się mieć na baczności i najlepiej jest wtedy odmawiać Pod twoją obronę, bowiem często w tym miejscu można się natknąć na małą owieczkę, która wygląda na zagubioną, a zachowuje się tak, jakby prosiła przechodzącego o pomoc. Jeśli się więc tę owieczkę spotka, należy czym prędzej się z tego miejsca oddalić, nie zwracając na nią uwagi i modlić się gorąco. Zdarzyło się bowiem, iż pewien mężczyzna, idąc z Sandomierza do Andruszkowic, nie bacząc na przechodzące z pokolenia na pokolenie ostrzeżenia, nad owieczką się ulitował, wziął ją na ręce z myślą, że zaniesie ją do domu i otoczy opieką. Tymczasem, gdy już uszedł spory kęs drogi, owieczka jęła się zmieniać w jakąś demoniczną istotę. Najpierw oczy się jej rozjarzyły przerażająco, a później rzuciwszy mu się do szyi, próbowała udusić niosącego ją mężczyznę. Ten z trudem wielkim, głośno wzywając na pomoc Najświętszą Panienkę, uwolnił się od demona i gdy przerażony dobiegł do domu, opowiedział o tym, co go spotkało.

Powyższa historia znana była w Sandomierzu i opowiadana przez starsze osoby jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku. Ja ją słyszałem nie raz z ust babci, a potwierdzały jej prawdziwość jej równie wiekowe koleżanki.

URODZONY ŁUKASZ SŁUPECKI, OPĘTANY PRZEZ DEMONA I SANDOMIERSKI BIES

W Polsce, poczynając od średniowiecznych czasów znano dusze złych szlachciców, którzy za swe występki popełnione za życia ulegli, przemianie w demony. Zaliczali się do tak zacnej kompanii: słynny mazowiecki Borejsza, pułkownik w służbie Stanisława Leszczyńskiego; łęczycki Boruta herbu Jastrzębiec; starosta Kobylnicki spod Ostrołęki; pan Kosiński, konfederat barski, grasujący w Wielkopolsce i na Śląsku; Mikołaj Wenecki herbu Nałęcz, żyjący w czasach Ludwika Węgierskiego, sędzia kaliski, zwany Diabłem Weneckim; pan Stanisław Stadnicki herbu Śreniawa, warchoł, opój, morderca, gwałciciel, podpalacz i łupieżca, zwany Diabłem Stadnickim, grasujący w Sandomierskiem, czy wreszcie Władysław Siciński, poseł upicki, którego z powodu zerwania sejmu po śmierci „nie chciała przyjąć ziemia” i niepochowany stał aż po schyłek XIX wieku w szafie zakrystii kościoła parafialnego w Upicie.

Do