Projekt Chelsea - Anna Macek - ebook

Projekt Chelsea ebook

Anna Macek

1,0

Opis

Amara po wypiciu eliksiru  jest zdezorientowana. Kim teraz jest? Okazuje się, że eliksir z Jaskini Zmiennokształnych przemienił ją w zwykłego człowieka. Jak na złość pojawia się jej dawna przyjaciółka- Maija Esbjorn. Nie pałają do siebie sympatią. Amara odnajduje tajemniczy list, którego nie oddaje go właścicielce. W poszukiwaniu mocy zwraca się do Maiji. Przyznaje się także do mordserstwa przed sądem i zostaje skazana na śmierć. Co tym razem dla Amary przygotowały siły magii?



Kontynuacja Akademii Smoków.

Anna Macek
Mimo, że Anna M. Macek ma dopiero 15 lat już wchodzi na polski rynek. Jej wcześniejsze opowiadania nieraz zadziwiały nauczycieli. Dziewczyna odkryła swój talent pomiędzy II a III klasą podstawówki. Prawdopodobnie przyczyniły się do tego podwórkowe plany stworzenia filmu i świadomość, że ktoś musi napisać scenariusz.
Anna M. Macek pisze ogólnie fantastykę, ale w zamiarach na także książki dla Waszych pociech.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 80

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Projekt Chelsea

Anna Macek

© Copyright by Anna Macek & e-bookowo

Projekt okładki: e-bookowo

ISBN 978-83-7859-252-5

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2013

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Rozdział 1

Fiolka po eliksirze upadła bezszelestnie na trawę. Amara oddychała ciężko. Po wypiciu płynu coś się zmieniło. Nie była smokiem ziemi ani jasności. Próbowała się przemienić, lecz nic… Może woda zmieniła ją w człowieka? O nie! Nie mogła być zwykłą dziewczyną po tym co przeszła. Uratowała przecież całą szkołę! A teraz? Czuła bezsilność.

Nikt nie mógł się dowiedzieć, że jest człowiekiem.

– O, Amara! A co ty tutaj robisz? – odezwał się dziewczęcy głos.

Zza krzaków wyszła blondwłosa dziewczyna.

– Maija! – zdziwiła się Amara. – Myślałam, że zostałaś w Sunrynie – powiedziała. Była to czternastoletnia Maija Esbjörn, dawna przyjaciółka Amary.

– Przyjechałam tu na wakacje. Rodzice zapomnieli już o tamtym incydencie.

– Ale na osiemnaste urodziny znów sobie przypomną – dodała zgryźliwie Amara.

– Och! Wtedy poszukam dobrego adwokata – uśmiechnęła się Maija. Pochodziła z zamożnej rodziny. – Ale to za cztery lata. Nie ma się co martwić, chyba że…

– Nie przyznam się – przerwała jej dziewczyna. – To, że nie mam dużej rodziny, nie każe mi robić czegoś takiego! – oburzyła się.

– No dobra, jakbyś coś chciała masz czas do sierpnia. Potem wyjeżdżam do Szwecji, do domu.

Blondynka odwróciła się i poszła w stronę szkoły.

Amara nie wiedziała co robić. Była już tylko człowiekiem, a do tego pojawiła się Maija!

Dziewczyna kopnęła kamień leżący nieopodal jej buta i poszła w ślad za koleżanką.

Ishat szedł przez szary korytarz, oświetlony słabymi świetlówkami. Szef musiał na dzisiaj dostać raport z przeprowadzonych operacji. Stanął przed masywnymi, żelaznymi drzwiami. Wziął oddech i wszedł.

– Dzień dobry panie Swami.

Jak zwykle siedział na swoim obrotowym krześle i przeglądał coś w komputerze.

– Oto raporty z akcji. – Położył teczkę na biurko.

– Czy wszystko jest gotowe do zrealizowania akcji? – zapytał Hindus.

– Niestety, brakuje jednej osoby.

– Nie można się bez niej obejść?

– Panie Swami, ona jest jedną z najważniejszych. To Avatari, boskie wcielenie.

– Czyje? – zapytał szef. – Chyba znam nasze wierzenia.

– Pochodzi z zupełnie innych wierzeń. Ona jest Rushni – Jaśniejąca.

Szef kilka razy obrócił długopis w palcach. Nie był pierwszej młodości, jednak dobrze znał historię Rushni, nie zakryły jej nawet hinduskie wierzenia.

– Dobrze – odpowiedział stanowczo. – Sprowadź ją.

Rozdział 2

Pierwszy dzień wakacji. Kto by pomyślał, że w tym roku szkolnym, tyle się wydarzy?

Amara leżała na hamaku w rozległym pokoju. W szkole im. Świętego Jerzego nie było tak źle, tylko tym razem miała aż pięć lokatorek. Bliźniaczki z Ameryki – Kay i Ava wyjechały do rodziców. Została inna para bliźniaczek: Angielki April i May oraz Australijka – Joycelyn.

– Ama! – potrząsnęła nią Joyce. – Wszystko dobrze?

– Tak, tak – odpowiedziała siadając. – Tylko tak rozmyślam nad imionami naszych ukochanych bliźniąt.

– W tym roku nasz brat będzie miał dwa lata – zaczęła April.

– Ma na imię August – dokończyła May.

– Czemu wasi rodzice tak lubią miesiące? – zapytała Joycelyn.

– Kiedy się rodziłyśmy April wyszła z brzucha trzydziestego kwietnia, a ja dwie minuty po niej, tylko pierwszego maja. A August to tak dla towarzystwa, akurat rodzony w sierpniu – zaśmiała się. – Kto idzie ze mną na polowanie? – zapytała May.

Angielka podeszła do lustra i zdjęła opaskę z głowy, a jej długie do ramion włosy spadły na twarz.

– Ja mogę iść z tobą – powiedziała Amara.

– Ale chyba twoja bestia budzi się dopiero za miesiąc – zauważyła Joyce.

– To nic. Uniknę przynajmmniej tego stresu. – Uśmiechnęła się.

– No, ja jestem gotowa – oznajmiła May.

Dziewczyna wyszła z pokoju, a Amara poszła w ślad za nią. Miała pewien plan.

Gdy wyszły z budynku mieszkalnego oślepiło je jasne słońce. Tak jak w Akademii, nie we wszystkich pokojach były okna.

Po chwili dziewczyny szły obok siebie.

– No opowiedz jeszcze coś o jasności – poprosiła.

– Nic ciekawego nie ma do opowiadania. Serio…

Nagle Amara nadepnęła na coś. Podniosła nogę i ujrzała list. Podnosząc go zauważyła, że jest adresowany do Kaori Hayato – jednej z uczennic tej szkoły. Schowała go do kieszeni.

Amara i May rozmawiały o szkolnych sprawach oraz o tym, kto i gdzie jedzie na wakacje.

Gdy doszły do lasu, May wyprzedziła koleżankę i zmieniła się w majestatycznego, błękitnego smoka. Nie oglądała się za siebie. Amara została sama. Wyciągnęła list. „Nie powinnam go czytać” – myślała, jednak uczucie, które kazało jej przeczytać ten list zwyciężyło i ostrożnie otworzyła kopertę.

Kochana Kaori!

Przepraszam, że tak długo nie pisałem, lecz załatwiałem sprawy. Na okres wakacji zostaniesz eskortowana do C. Nie obiecuję, że wszystko się powiedzie, ale Jesteś tam bardzo potrzebna. Przyjedzie po Ciebie mój współpracownik. Dobrze go znasz. Nikomu tylko o tym nie mów. Mój przełożony nie jest zbyt miły, szczególnie wtedy, gdy się coś wyda. Norwegowie mogą przestać nas sponsorować, jeśli cokolwiek się wydarzy, dlatego bądź ostrożna. Musimy prześcignąć Emanuela.

Masz też gorące pozdrowienia od doktora Hayato. I ode mnie też J

I.R.

Łatwo było się domyśleć kim jest doktor Hayato – tata Kaori. Gorzej z C. I kim właściwie był Emanuel? Oraz tajemniczy nadawca…

Nie, nie mogła teraz uciec lasem do ludzi, jak to miała w planie. Musiała zostać! A Japonka Kaori, nie mogła nigdy odnaleźć tej korespondencji…

Rozdział 3

Rick wraz z grupą uczniów leciał do Indii. Był to wyjazd w ramach projektu organizowanego przez szkołę pod piętnastowiecznym Sunrynem, nieznanym ludziom.

Wraz z nim jechała także Julita. Czarnowłosa smoczyca, którą poznał w lochach na Martwej Górze, gdy uprowadziły ich czarne smoki.

Aktualnie znajdowali się nad górami Ural między Europą a Azją. Nagle nauczyciel przemienił się i usiadł na jednym z uczniów.

– Lądujcie już. Dalej są siedziby ludzkie, a wiem, że potrzebujecie energii, aby je minąć.

Rick zaczął zniżać lot. Prawda, był zmęczony. Ludzi mijali czarem, który smoki dobrze wyćwiczyły. Gdy leciały, zamiast nich widać było tęczową zorzę.

Gdy wylądowali, nie mogli podziwiać widoków. Każdy z pośpiechem wszedł do jaskini. Młody nauczyciel zapalił lampę i postawił na jednej z wywróconych skał.

– Spędzimy tu dzień, nocą ruszymy do Iranu. Powinniśmy zdążyć. Następnie czeka nas ciężki lot do Pakistanu, ale potem od razu do Indii.

Rick szukał jakiegoś równego miejsca by rozłożyć śpiwór. W głębi jaskinia trochę straciła na ostrych skałach, mimo że światło lampy ledwo docierało do tego miejsca, chłopak rozłożył przenośne „łóżko” i położył się. Reszta uczniów poszła w jego ślad. Jakiś metr od niego swój śpiwór rozłożyła Julita. Wzięła ze sobą latarkę. Opierając się o skałę czytała książkę. Na okładce widniał tytuł „Robinson Cruzoe”.

– To chyba najnudniejsza książką jaką czytałem – powiedział.

Dziewczyna oderwała wzrok od kartek i spojrzała na kolegę.

– Jak ludzie czytają o istotach mitycznych i się tym fascynują, tak ja czytam o ludziach – odpowiedziała.

Chłopak miał ochotę odgarnąć jej krucze włosy, które co chwila uwalniały się zza ucha zakrywając te... oczy.

Rick skarcił siebie w duchu. Jak może w ten sposób myśleć? W końcu to tylko koleżanka poznana chyba w najgorszych chwilach jego życia.

Jula zgasiła latarkę i wgrzebała się do śpiwora. Smok powietrza uznał, ze nie ma sensu gapić się w ciemność. Wracały przez nią wspomnienia.

„Szkoda, że Aruny nie ma pod Sunrynem” pomyślał z tęsknotą „Dziewczyny tutaj są na pewno w jego typie” Rickowi brakowało przyjaciela. Została z nim tylko Jula…

Jej imię było jego ostatnią świadomą myślą przed snem.

Rozdział 4

Amara włożyła list pod jedną z desek w podłodze, którą dało się z łatwością wyjąć. Oczywiście wiedziała o tym tylko ona. Na szczęście May była na polowaniu, a April i Joyce prawdopodobnie poszły kąpać się do pobliskiej rzeki wraz z innymi.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Dziewczyna szybko włożyła deskę na miejsce i oznajmiła, że można wejść. W drzwiach stanęła Kaori.

– Nie widziałaś gdzieś jakiegoś listu? – zapytała.

– Nie, przykro mi – skłamała. Czuła, że ten list mógł być zagrożeniem dla Kaori.

Japonka posmutniała i wyszła. „Pewnie był dla niej ważny” – pomyślała i usiadła na niebieskim hamaku.

– Kto by mi pomógł zmienić się znów w smoka? – myślała na głos. W głowie pojawił się obraz. Tak, już wiedziała, kto jej pomoże.

Stała już przed drzwiami pokoju. Ze względu na jej status społeczny, mogła wynająć jeden z pokoi w szkole.

Amara wzięła głęboki wdech i zapukała.

– Wejść! – usłyszała.

Otworzyła drzwi i ujrzała słodką blondynkę siedzącą na oknie.

– O! Co cię tutaj sprowadza? – zapytała.

– To dość skomplikowana sytuacja – powiedziała.

– Nie sądzę.

Dziewczyna westchnęła. Opowiedziała dawnej przyjaciółce historię, która się przydarzyła.

– I oczekujesz ode mnie, że pomogę znów stać ci się smokiem? – zapytała z drwiną.

– Po to tu przyszłam.

Maija wzięła do ust truskawkę.

– Jasne, mogę ci pomóc, ale pod jednym warunkiem.

Nie musiała zgadywać, by wiedzieć o co chodzi.