Nie-bajki pani Barbajki - Barbara Niedźwiedzka - ebook
PROMOCJA

Nie-bajki pani Barbajki ebook

Barbara Niedźwiedzka

0,0
6,83 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 8,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kochani, polecam nową książeczkę, w której autorka przygotowała siedem opowiadań. Znajdziemy tu bajeczki opowiadające o Wiktusi, kotku, koziołku, perliczce czy o smokach i zimowych stworkach.

Bohaterami są nie tylko ludzie, ale również zwierzęta i zjawiska przyrodnicze. Bajeczki pomogą dzieciom zrozumieć otaczający świat i problemy, jakim trzeba stawić czoła. W tekście wplecione są bajki, które pomogą przezwyciężyć strach przed różnymi sytuacjami, stworami, albo tym, że trzeba się słuchać rodziców i wychowawców, bo wiedzą, co tak naprawdę dla dziecka jest najlepsze.

W bajce o Wiktusi, poruszony jest problem kłamstw i to, że należy chodzić do przedszkola i wspólnie się bawić z rówieśnikami, a także o opiece nad zwierzątkiem, które dziewczynka przyniosła bez zgody opiekuna do przedszkola. Jedna z bajek o koziołku nawiązuje do poznawania środowiska bliższego i dalszego.

Napisana prostym, przystępnym językiem książeczka dla dzieci, powinna wzbudzić zainteresowania i zaowocować utrwaleniem pozytywnych postaw w życiu codziennym dzieci.

Zapraszam do zaczarowanego świata bajek.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 47

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Barbara Niedźwiedzka

Nie-bajki pani Barbajki

© Copyright by Barbara Niedźwiedzka & e-bookowo

Projekt okładki: e-bookowo. Grafika na okładce: sxc.hu

ISBN 978-83-7859-102-3

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo www.e-bookowo.pl

Kontakt:[email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości bez zgody wydawcy zabronione.

Wiktusia

Wiktusia smacznie jeszcze spała, kiedy słoneczko ciepłym pyszczkiem zapukało do jej okienka:

– Kochanie, obudź się, czas do przedszkola!

Dziewczynka przetarła zaspane oczy.

– Nie chcę, nie pójdę, słyszysz! – powiedziała stanowczo, po czym odwróciła się i przykryła kołderką po sam czubek głowy. – Nie pójdę, bo dzieci mnie biją!

Zabawki i kotek spojrzeli po sobie zdziwieni.

– Wiktusiu, co się stało? – pokręcił głową pajac. – Przecież lubiłaś chodzić do przedszkola, prawda?

Panienka rozzłościła się.

– Nie pójdę i już!... Yhy… yhy… – zakaszlała.

Zabawkom trudno było uwierzyć w to, co powiedziała Wiktusia.

– Wstawaj szybko, bo spóźnisz się do przedszkola. – zamiauczał kotek Mrukotek i pokazał dziewczynce olbrzymi koci grzbiet. – To świetna gimnastyka mięśni. Kilka kocich grzbietów i od razu się lepiej poczujesz.

– Dziękuję za radę – odpowiedziała bardzo niezadowolona.

No, tak. Fifi szczeka, Mrukotek się łasi i jak ta biedna Wiktusia ma pójść do przedszkola. Dobrze jej tutaj, pod kołderką…

– W przedszkolu czekają koleżanki, koledzy… i panie!

– Och, gdybym mogła, choć na jeden dzień pójść do przedszkola – wtrąciła kredka Adelka. – Zabierz mnie z sobą. Narysuję ci najpiękniejszą piłkę na świecie.

– I co o tym myślisz, Wiktusiu? – spytało raz jeszcze słoneczko.

– Nie rozumiesz?! Nie pójdę i już!... Jejku, kręci mi się w głowie! Oj, jak się kręci!

Po chwili zastanowienia powiedziała:

– No dobrze!... Wstać mogę, ale do przedszkola nie pójdę i już!

Dziewczynka jeszcze nie zdążyła wstać z łóżka, gdy ktoś pociągnął za kołnierz jej różowej piżamy.

– Ała! – krzyknęła przestraszona. – To boli!

– Przepraszam… Mam do ciebie sprawę. Czy mogłabyś zabrać mnie do przedszkola? Skoro nie masz ochoty pójść sama, to może mógłbym ci towarzyszyć? – zaszczekał piesek Fifi.

– Też coś! – oburzyła się Wiktusia.

– Już nie pamiętasz, jak obroniłem cię przed tym niegrzecznym Tomkiem?! Chcę zobaczyć twoje przedszkole... I dzieci! – wtrącił raz jeszcze piesek. – Proszę... Błagam!

– No tak… Sama, nie sama i tak nie pójdę! – odpowiedziała.

Fifi spojrzał na Adelę, która wskazała ruchem głowy leżącego na dywanie kota. Lizał łapki i wyglądało trochę tak, jakby nic, co się dzieje wokoło, nie obchodziło sympatycznego futrzaka.

– Nie ma najmniejszych wątpliwości. Nie jest zainteresowany tą sprawą – stwierdził Fifi.

I gdy kredka z psem rozprawiali nad ważną dla nich sprawą, dziewczynka nagle zniknęła. Adela i Fifi przeszukali cały pokój. Nic! Kamień w wodę!

– Pfu! – prychnął pies i podrapał się po głowie. – Dopiero, co była! Musi gdzieś tu być!

Tymczasem Wiktusia siedziała na parapecie okna obok zabawki – żółwia. Spojrzała na żółtą, dużą zasłonkę.

– Mam szczęście, że ukryłam się przed nimi. Wszyscy chcą do przedszkola. Ja jeszcze nie podjęłam decyzji, czy w ogóle pójdę.

– Mogę coś doradzić? – spytał żółwik i spojrzał nieśmiało na Wiktusię. – Gdyby, co… To ja chętnie…

– Zastanowię się – odpowiedziała i zeskoczyła zwinnie z parapetu okna.

Wtem spostrzegła, że Fifi rozmawia przez telefon.

– Z kim rozmawiasz?! – spytała zainteresowana.

Pies był uradowany obecnością Wiktusi. A przecież jeszcze przed chwilą on i kredka byli zasmuceni jej nieobecnością.

– Dzwonię do przedszkola. Przecież muszą wiedzieć, że za chwilę przyjdziemy, prawda? – odpowiedział.

Wtem dziewczynka dostrzegła żółwia Gacka niosącego na grzbiecie pełen worek.

– Wiktusiu, pomyślałem sobie, że zabiorę moje ulubione smakołyki – powiedział.

– Ależ Gacku! – krzyknęła wzburzona. – Przecież ja jeszcze nie podjęłam żadnej decyzji w tej sprawie!

– Nie chcę sprawiać kłopotu – przerwał jej Gacek. – Wystarczy, że zobaczę dzieci!

– Też coś! Zabierz mnie do przedszkola! – warknął Fifi.

Wiktusia zatkała uszy i spojrzała na przyjaciół. A oni kłócili się coraz głośniej i głośniej:

– To ja pójdę do przedszkola!...

– Ja!...

– Ja!...

– Ja!...

– A może wszyscy pójdziemy z naszą Wiktusią? – zaproponowała kredka.

– To jak w końcu będzie z tym przedszkolem? – wtrącił kot, dając tym samym do zrozumienia, że spór wcale nie został rozstrzygnięty.

Zresztą nic dziwnego, że na nowo pochłonęła ich dyskusja dotycząca tej ważnej dla wszystkich sprawy.

Gdy kłótnie nie miały końca, mamusia chwyciła córeczkę za rękę i obie wymknęły się z domu. Nikt nie zauważył.

Słońce złotym okiem rozejrzało się ciekawie:

– No tak – szepnęło – wszystko dobrze się skończyło. Bo najważniejsze, że nasza kochana Wiktusia poszła chętnie do przedszkola. A zabawki, pies i kotek zostały w domu.

I z niecierpliwością czekały na powrót dziewczynki.

Kotek Mrukotek

Zuzia i Amelka bawiły się lalkami: Pelą i Melą. Gdy Amelka zastanawiała się nad nowa fryzurą dla Meli, Zuzia poprosiła ją o przyniesienie nowej sukienki dla Peli.

– Jest w moim worku – zaszczebiotała Zuzia i po chwili dodała: – Tylko ostrożnie na… To coś!

Amelka podbiegł do krzesła, na którym leżał wypchany plecak. Nagle usłyszała dziwne syczenie.

– Co masz w plecaku?… Coś syczy... Potwór chyba!

Zuzia cichutko przybliżyła się do Amelki.

– To nie żaden potwór! – szepnęła. – Syczy tylko… Cii, bo pani usłyszy! I wolniutko otworzyła bagaż.

Amelka zasłoniła oczy z przerażenia.

– Nie bój się. To kot Mrukotek – powiedziała Zuzia i ostrożnie go wyjęła.

– Śmieszny taki! W okularach… Też chciałabym mieć takiego kotka! Zuziu, mogę go troszeczkę potrzymać? – spytała niepewnie Amelka.

– Wiesz... To wyjątkowy kot – odpowiedziała Zuzia.

– Nie zrobię mu krzywdy! Obiecuję! – zapewniła Amelka.

Zuzia spoważniała:

– Tylko uważaj na jego okulary... Bo wiesz, bez nich nie będzie dobrze widział.

– No pewnie! – zapewniła Amelka. – Obiecuję! Przecież to wyjątkowy gość! Jest taki puszysty i mięciutki.

Zuzia uśmiechnęła się:

– Pokażę ci, jak