Na skrzydłach Ducha Świętego czyli Jerozolimo wołasz, więc przybywam - Iwona Konarzewska-Bulczyńska - ebook

Na skrzydłach Ducha Świętego czyli Jerozolimo wołasz, więc przybywam ebook

Iwona Konarzewska – Bulczyńska

2,0
3,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

O tym, że wyjazd do Jerozolimy, a jeszcze bardziej sam pobyt na Ziemi Świętej, jest wydarzeniem budzącym niesamowite emocje przekonała się autorka książki „Na skrzydłach Ducha Świętego, czyli Jerozolimo wołasz, a więc…przybywam” - Iwona Konarzewska-Bulczyńska. Te wydarzenia i okoliczności opisała w bardzo interesujący i ekscytujący sposób.

Pobyt w zgromadzeniu sióstr Elżbietanek, nocne czuwanie w Bazylice Grobu Pańskiego oraz w wielu innych miejscach bardzo mocno wpłynęły na większą świadomość swojej religii. Na bohaterce, osoby głębokiej wiary, sama możliwość przebywania w miejscu, w którym żył Jezus, podążanie jego śladami wywarły duże emocje. Opisuje swoje odczucia w ten sposób „Po wejściu na teren ogrodu poczułam, że uchodzi gdzieś ze mnie rzeczywistość i stojąc tak blisko Getsemani, w gaju Oliwnym nie mogę myśleć o niczym innym, jak tylko o wydarzeniach biblijnych, które się tutaj rozegrały. Te same drzewa. Dziś już niesłychanie grube, powykręcane, jakby żylaste ze starości.” – to dowód na to, jak bardzo to człowiek przeżywa.

Aby poznać całą historię pobytu pani Iwony w ziemi świętej zachęcamy do przeczytania jej relacji – można z niej dowiedzieć się jak (podobnie jak sama autorka) wybrać się w tak fascynującą podróż, co zwiedzić i gdzie należy się udać przebywając w Jerozolimie. W książce opisane są także zabawne sytuacje, jakie niewątpliwie każdy może przeżyć na własnej skórze będąc w podróży.

Iwona Konarzewska-Bulczyńska, urodzona i zamieszkała w Koszalinie, dziennikarka ”Dobrych Mediów”, aktywnie działająca w środowisku lokalnych wspólnot kościoła diecezji Koszalińsko-Kołobrzeskiej. Zaangażowana okresowo w wolontariat hospicyjny, a także od kilku lat w pomoc osobom bezdomnym. Jest to pierwsza publikacja autorki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 33

Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Iwona Konarzewska-Bulczyńska

Na skrzydłach Ducha Świętego

czyli

Jerozolimo wołasz, a więc… przybywam…

Wydawnictwo Psychoskok

Copyright © by Iwona Konarzewska-Bulczyńska

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok 2012

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żaden fragment nie może być publikowany ani reprodukowany bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład, opracowanie graficzne i projekt okładki: Wydawnictwo Psychoskok

ISBN: 978-83-63548-02-5

Wydawnictwo Psychoskok

ul. Chopina 9 pok. 23, 62-507 Konin

Tel. (63) 242 02 02, kom. 665-955-131

http://wydawnictwo.psychoskok.pl/

e-mail:[email protected]

Wstęp – Duch Św. woła na plebanii

Był wieczór. W najmniejszej z salek na plebanii właśnie rozpoczynało się spotkanie. Kilkanaście zebranych osób przyglądało się jak Julek rozkładał sprzęt do projekcji slajdów. Wszyscy niecierpliwi szukali miejsca, by dobrze widzieć obrazy z bardzo daleka. Powoli ucichły rozmowy i rozpoczął się pokaz zdjęć z Ziemi Świętej.

W trakcie slajdów Ks. Rafał opiekun i twórca naszej wspólnoty, opowiedział swoje własne wspomnienia z Bazyliki Grobu Pańskiego. Powiedział też… kluczowe słowa: „Ja byłem na wolontariacie u franciszkanów, a dziewczyny jeździły do Elżbietanek”.

Zacytuję raz jeszcze…„dziewczyny jeździły do Elżbietanek…” – tyle słów wystarczyło… aby mogła się odbyć podróż mojego życia.

Na upór nie ma rady

Internet. Takie fajne narzędzie, w którym wystarczyło wpisać „Elżbietanki Jerozolima” i wyskoczyła strona sióstr. Na stronie widać było trzy domy prowadzone przez siostry. Na „chłopski rozum” wybrałam „Stary Dom Polski”, gdyż z opisu wynikało, że umiejscowiony jest na Starym Mieście, czyli teoretycznie tam gdzie może znajdować się ziemia święta w Ziemi Świętej. OldCiti – rozmarzyłam się oglądając zamieszczone na stronce zdjęcia. Ja się rozmarzyłam, a Pan Bóg w tym czasie wyciągał schowany w swoim rękawie długi scenariusz.

Właściwie dlaczego nie napisać do sióstr – pomyślałam – i nie zapytać o wolontariat, co mi szkodzi? Naturę mam raczej narwaną niż spokojną, więc jakby można łatwo było przewidzieć co zrobię.

Kochane siostry odpisały. Jakże byłam szczęśliwa. Siostra Sylwestra zapytała o kilka szczegółów mojej teraźniejszości. I stał się pierwszy krok! Zaprosiła mnie na wolontariat. Jeżeli wiecie, co znaczy podskakująca z radości kobieta, w miarę w dojrzałym wieku, to byłby to widok, na który bylibyście narażeni – widząc mnie właśnie w tej chwili.

Dobra, dobra. W tym momencie włączył się realizm.

– A jak to zrobisz, żeby nie było cię w pracy przez cały miesiąc? Realizm bywa trudny w użyciu…

– hm… pomyślałam (ponieważ cały pomysł był mocno surrealistyczny), że decyzja mojej pani Dyrektor będzie dla mnie jakby wskazówką bożą – czy w ogóle myśleć o wyjeździe.

Na moją prośbę o miesięczny urlop za rok, ze względu na wyjazd do Jerozolimy, Dyrektorka zrobiła dość niewyraźna minę, a po chwili konsternacji zaskakująco wyraziła zgodę. No, pomyślałam, zaproszenie mam, zgodę mam… trzeba będzie jechać. Świat zatrzymał się na moment. Po czym zazgrzytał i ruszył na nowo.

Ale, ale. Włączył się rozum.

– Kobieto! A skąd weźmiesz kasę na bilet lotniczy? Przecież nie masz oszczędności.

– Fakt. Nie mam. Moja odpowiedź wobec mojego rozumu była krótka: Jak Bóg zechce, abym pojechała to pieniądze się znajdą! Amen. Przez sformułowanie „się znajdą” – rozumiałam coś raczej nierzeczywistego, nierealnego i z pogranicza zmaterializowania na moich oczach którejś z ksiąg Apokalipsy.

Ale ponieważ raczej innego rozwiązania nie miałam, z cierpliwością oczekiwałam na Wolę Bożą w tej sprawie. I Wola Boża objawiła się!… w Urzędzie Skarbowym.

Otóż z nastaniem roku 2011 otrzymałam zwrot podatku za rok ubiegły w wysokości 1.700 zł. Bilet lotniczy kosztował 1.364. Hm…

Wyjazd staje się faktem. Wysoki, w garniturze, z walizką w ręku i… nie mówiący w żadnym realnym języku obcym. Mówiąc „żadnym” – myślę „żadnym”, bo ojczysty polski i wyuczony przez 13 lat rosyjski nie są porażającą alternatywą do posługiwania się w Azji, wiele tysięcy kilometrów od rodzinnego domu. Powzięłam wtedy postanowienie: nauczę się angielskiego lub hebrajskiego,… postanowienia są dobrą rzeczą. Nawet myślę, że bardzo dobrą. Ale wprowadzanie ich w życie to już ciut inna historia, która wymaga zaangażowania środków i czasu. A o zaangażowania tego drugiego nie mogło być mowy.

Mój przykładowy dzień wyglądał mniej więcej tak:

5.20 pobudka, 6:30-15:00 praca, 15:00-24:00, praca dla Dobrych Mediów, spotkania w grupach kościelnych, posługa u bezdomnych, zakupienie czegoś, coś – co dałoby się po drodze zjeść, zakupienie jedzenia dla domowników i w trybie ponaddźwiękowego samolotu wrzucenie do lodówki. Rzut plackiem na materac i od rana powtórka.