My nie bracia, my sąsiedzi. Polska perspektywa stosunków polsko - litewskich. Antologia tekstów - Robert Kostro - ebook

My nie bracia, my sąsiedzi. Polska perspektywa stosunków polsko - litewskich. Antologia tekstów ebook

Robert Kostro

0,0

Opis

Książka jest pierwszym w języku polskim wyborem tekstów dotyczących stosunków polsko - litewskich od połowy XIX stulecia po początki XXI wieku. Jak pisze w Przedmowie Robert Kostro Ta antologia powinna być obowiązkową lekturą nie tylko dla Polaków, którzy interesują się sprawami Litwy. Jest to również wspaniały przewodnik po dylematach związanych z rodzeniem się nowoczesnej polskiej tożsamości. Stanowi też ciekawy materiał dla osób zainteresowanych polityką wschodnią, zwłaszcza dla tych, których interesuje sytuacja Polaków na Wschodzie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 744

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Zebrał, opracował, wstępem i przypisami opatrzyłAleksander Srebrakowski

My nie bracia, my sąsiedzi

Polska perspektywa stosunków polsko-litewskich

Wybór tekstów i dokumentów

Wrocław 2013

PrzedmowaRobert Kostro

Kto szuka miłej i łatwej lektury na zimowe wieczory, niech nie sięga po tę książkę. Nie, żeby odkrywała ona jakieś szczególnie ciemne karty naszej historii. Jest to raczej opowieść o trudności w porozumieniu narodów, które przez wieki były sobie bliskie i nadal – wydawałoby się – mają wiele wspólnych interesów. Jest to książka w ogromnej mierze o niewiedzy, nieporadności, zmarnowanych szansach. Można z niej czerpać ten rodzaj satysfakcji, gdy po skomplikowanym i trudnym sporze czy procesie rozwodowym udaje się uzyskać wyrok, który wprawdzie nie zadowala w pełni żadnej ze stron, ale pozwala dalej żyć i spotykać się bez poczucia krzywdy.

Litwa jest bodaj najsłabiej znanym nam spośród sąsiedzkich krajów. Cóż z tego, że od XIV w. mieliśmy wspólnych władców, a później wspólne sejmy i senat, skoro zupełnie inaczej wspólną historię postrzegamy. Czterysta lat funkcjonowania najpierw w unii personalnej, a potem w strukturze federalnej oceniamy jako najlepszy okres naszej historii, podczas gdy Litwini widzą go jako katastrofę rozdzielającą dwa okresy prawdziwej niezależności – na poły mityczne początki za czasów Mendoga i Giedymina oraz dwudziestowieczną Litwę zbudowaną na podstawie etnicznej.

Co z tego, że każde polskie dziecko recytuje w szkole „Litwo! Ojczyzno moja!...”, czyta Potop orazNad Niemnem, skoro współczesna Litwa ma niewiele lub nie ma zgoła nic wspólnego z krajem pobielanych dworków, zamieszkanych przez polsko-litewską szlachtę Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Wspólna historia jest w tym wypadku raczej balastem niż pomocą w porozumieniu. Aby jednak cokolwiek zrozumieć ze współczesnych relacji polsko-litewskich, potrzebna jest nie tyle znajomość Wielkiego Księstwa Litewskiego, ile dwudziestowiecznej historii obu narodów, czyli okresu, który pozostaje właściwie poza zakresem zainteresowania podręczników historii. Zamiast z nostalgią wspominać Kresy albo mityczne Wielkie Księstwo, trzeba przyjrzeć się brutalnemu konfliktowi, który przeszło sto lat kształtował nasze polityczne aspiracje i wzajemne relacje. Trzeba przyjrzeć się polskiej i litewskiej polityce wewnętrznej, w której odpowiednio – kwestia Wilna dla Litwinów i stosunku do mniejszości dla Polaków stawały się istotnym elementem wewnętrznej gry politycznej oraz czynnikiem konstruowania nowoczesnych tożsamości.

Tom zredagowany przez Aleksandra Srebrakowskiego zbiera najważniejsze polskie głosy w tej sprawie: od tekstów Juliana Klaczki, Elizy Orzeszkowej, Leona Domeyki – opublikowanych jeszcze w XIX w. – po czasy wystąpienia Lecha Wałęsy. Możemy obserwować stopniową ewolucję wzajemnych relacji dwóch nowoczesnych narodów. Pierwsze polskie reakcje na pojawienie się krzewicieli nowej litewskiej tożsamości, w tym szczególnie ważnego pisma „Auszra”, wahają się między życzliwością a lekceważeniem. W kolejnych tekstach daje się odczuć różne tony: od solidaryzowania się z nowymi aspiracjami litewskimi, poprzez szukanie sposobu włączenia litewskich Polaków w proces tworzenia nowego czy też odnowionego narodu litewskiego, aż po irytację i niedowierzanie. Antologia pokazuje kolejne próby rozwikłania trudnego węzła stosunków polsko-litewskich, kolejne etapy sporu i zapętlenia, w tym spór o przynależność państwową Wilna, opanowanie go przez Polaków, a potem przejęcie przez Litwinów. Są tu również ładne karty związane z szukaniem porozumienia, w którym ważną rolę odegrała publicystyka paryskiej „Kultury”, aż po manifestacje polskiej solidarności dla „Sajudisu” i niepodległościowych aspiracji Litwy w okresie pierestrojki i w pierwszych latach litewskiej niepodległości po upadku ZSRR.

Ta antologia powinna być obowiązkową lekturą nie tylko dla Polaków, którzy interesują się sprawami Litwy. Jest to również wspaniały przewodnik po dylematach związanych z rodzeniem się nowoczesnej polskiej tożsamości. Stanowi też ciekawy materiał dla osób zainteresowanych polityką wschodnią, zwłaszcza dla tych, których interesuje sytuacja Polaków na Wschodzie.

WSTĘP

Kilka lat temu, na wspólnym posiedzeniu historyków z Polski i Litwy, doszło do następującej wymiany zdań. Polski historyk zapytał:

– A co na to bracia Litwini?

W odpowiedzi przewodniczący strony litewskiej oświadczył:

– Panowie, my nie bracia, my sąsiedzi.

Przytoczone słowa to ilustracja dwóch różnych perspektyw wzajemnego postrzegania się Polaków i Litwinów. Polacy, mimo różnych bolesnych zawirowań z okresu XIX i XX w., za podstawę widzenia Litwy i Litwinów biorą czasy przedrozbiorowe, kiedy oba narody tworzyły Rzeczpospolitą, wspólne państwo, które było mocarstwem środkowoeuropejskim. Stąd przypominanie dawnego braterstwa szlachty, która w tamtych czasach stanowiła razem naród polityczny, nadający kształt wspólnemu państwu. Niektórzy autorzy, zwłaszcza po stronie litewskiej, chcą w tym widzieć polskie resentymenty imperialistyczne. Rzeczywista geneza takiej postawy tkwi jednak bardziej w polskim romantyzmie, który ukształtował nowoczesny patriotyzm polski. Szczególnie dotyczy to dzieł Adama Mickiewicza, które właściwie do dzisiaj stanowią podstawę do budowania stereotypowego obrazu Litwinów i ich relacji z Polakami. Charakterystyczne, że w wielu tekstach o stosunkach polsko-litewskich czy w opisach sytuacji na Litwie, autorzy często posługiwali się kilkoma wybranymi cytatami z Mickiewicza. W kontekście zapoznania historii Litwy oraz znajomości panujących tam obecnie stosunków, najczęściej przypominano fragment z III części Dziadów, w którym kamerjunkier mówi:

Pan z Litwy, i po polsku? Nie pojmuję wcale –

Ja myślałem, że w Litwie to wszystko Moskale.

O Litwie, dalibógże! mniej wiem niż o Chinach –

Constitutionnel coś raz pisał o Litwinach,

Ale w innych gazetach francuskich ni słowa1.

Swoją drogą słowa właściwie i dzisiaj aktualne. Inny popularny niegdyś cytat, to słowa Mickiewicza z 1832 r., zamieszczone w Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego:

Litwin i Mazur bracia są; czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt?, nazwisko ich jedne jest, nazwisko Polaków2.

Ten fragment współgra z najbardziej popularną frazą Mickiewiczowską, opublikowaną w roku 1834, czyli z początkiem inwokacji do Pana Tadeusza, gdzie padają słowa – „Litwo! Ojczyzno moja!”. W wypadku dwóch ostatnich cytatów ważna jest kolejność ich ukazania się. Pierwszy to popularyzacja, a właściwie przypomnienie powszechnego mniemania, że różnica między Polakami i Litwinami (mowa tu o początku XIX w.), to jedynie podział regionalny jednego narodu. Dopiero na takie tło padają słowa, które nie są bynajmniej deklaracją etnicznej litewskości poety, bo w takim kontekście Mickiewiczowi bliżej jest do dzisiejszych Białorusinów niż Litwinów, lecz raczej manifestacją patriotyzmu lokalnego i przywiązania do swojej małej ojczyzny.

Od połowy XIX w., w opozycji do polskiej wizji wspólnej przeszłości, pojawiła się wyraźnie antypolska postawa przedstawicieli litewskiego ruchu narodowego, która z czasem zaczęła przyjmować wręcz formę fobii antypolskiej. Bez wchodzenia w głębszy wykład, należy zaznaczyć, że genezą takiej postawy nie jest irracjonalna nienawiść, lecz postawa samoobrony wobec subiektywnie odczuwanych czynników zagrażających rozwojowi własnego języka i kultury. Jak wiadomo, w czasach współistnienia państwowego, Litwini stosunkowo szybko zaczęli się polonizować. Proces ten zaczął obejmować nie tylko szlachtę litewską, lecz w późnym okresie także warstwy chłopskie. Kiedy więc od połowy XIX w. zaczynał nabierać rozpędu litewski ruch emancypacyjny, w którym większość przedstawicieli wywodziła się z rodzin chłopskich3, nawet w tym środowisku pojawił się problem głębokiego zakorzenienia w kulturze polskiej. Wygląda to dość kuriozalnie, ale na przykład liderzy litewskiego odrodzenia narodowego, Jonas Basanavičius i Petras Vileišis4, na początku swojej działalności na rzecz litewskiego odrodzenia narodowego (mieli wtedy po 25 lat), prowadzili korespondencję w tych sprawach, pisząc listy w języku polskim5. Z kolei sam Basanavičius – określany jako ojciec litewskiego odrodzenia narodowego – w autobiografii, opublikowanej w języku litewskim, cytuje in extenso cały fragment swojego dziennika z lat 1878-1879, w którym większość osobistych zapisków sporządzona została w języku polskim, a tylko niektóre z nich po litewsku6. Co ważniejsze, fragmenty po polsku dotyczyły spraw, w których trzeba było się wyrazić w sposób precyzyjny i użyć bogatszego słownictwa, natomiast wstawki litewskie to głównie notatki, na przykład o godzinie spotkania z jakąś osobą. Nie należy jednak się temu dziwić, gdyż trzeba pamiętać, że był to czas, kiedy na bazie kilku zachowanych jeszcze dialektów litewskich, tworzono dopiero nowoczesny litewski język literacki7. To właśnie ta wszechobecność polszczyzny, jej swojskość, a głównie fakt, że proces polonizacji był dobrowolny, a nie wymuszony siłą, traktowane były jako główne zagrożenia dla litewskiego odrodzenia narodowego. Zakusy germanizacyjne i rusyfikatorskie ze strony Niemców i Rosjan oceniano jako mniejsze zagrożenie, ponieważ były to ewidentne działania siłowe, a więc łatwo rozpoznawalne jako działania antylitewskie. W wypadku dobrowolnej polonizacji nie było poczucia zagrożenia, więc trzeba było je wygenerować, gdyż uważano, że inaczej nie uda się stworzyć na nowo narodu litewskiego. Ujmując to inaczej: nowoczesny naród litewski mógł powstać jedynie w opozycji do polskości. Tak przynajmniej uważali ojcowie litewskiego odrodzenia narodowego.

Ta ostatnia kwestia stanowi klucz do zrozumienia współczesnych Litwinów. Otóż wielu Polakom umyka fakt, że przed rozbiorami i po rozbiorach Rzeczypospolitej mamy do czynienia właściwie z dwoma różnymi narodami litewskimi. Przed rozbiorami widzimy Litwina jako litewsko-ruskiego bojara, który dla własnej wygody i zysków (przede wszystkim chodzi tu o przywileje polityczne), coraz bardziej upodabnia się do polskiego szlachcica, aż w końcu staje się Polakiem. Natomiast po rozbiorach mamy do czynienia z narodem tworzonym właściwie od podstaw, głównie na bazie ludności chłopskiej, która w zależności od regionu pochodzenia, zachowała różne dialekty litewskie i odrębną kulturę ludową. Naród ten był budowany wokół tworzonego właśnie, nowoczesnego języka litewskiego, który stanowił właściwe spoiwo łączące wszystkich Litwinów8. Drugim elementem spajającym była odpowiednio zinterpretowana historia Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie szczególne miejsce zajmowało Wilno. Tomas Venclova, w Dialogu o Wilnie, pisze wręcz, że: „Litwa bez Wilna jest państwem-efemerydą, a z Wilnem zdobywa całą swą przeszłość i całą historyczną odpowiedzialność”9. Po zakończeniu I wojny światowej, kiedy pojawiła się konieczność wyznaczenia granic niepodległej Litwy i Polski, już jako osobnych państw, kwestia wileńska stała się głównym czynnikiem jątrzącym w stosunkach polsko-litewskich.

W okresie międzywojennym, zdając już sobie sprawę, że Litwini mają diametralnie inną koncepcję rozstrzygnięcia przyszłości Wilna i Wileńszczyzny, po stronie polskiej zakładano ciągle wspólność celów nadrzędnych polityki obu państw, jakim było zabezpieczenie się przed potężnymi sąsiadami, Niemcami i ZSRR10. Dlatego Polakom trudno było zrozumieć, że Litwini mają inny priorytet – posiadanie Wilna, dla czego gotowi byli poświęcić bardzo wiele. Jak się okazało nawet własną niepodległość.

Najlepszą ilustracją takiej postawy są słowa litewskiego ministra spraw zagranicznych Juozasa Urbšysa, który w kontekście podpisania ze Związkiem Radzieckim układu z 10 października 1939 r., na którego mocy Litwini otrzymywali co prawda zagarnięte przez ZSRR po 17 września 1939 r. Wilno i część Wileńszczyzny, ale jednocześnie musieli się zgodzić na wprowadzenie na swoje terytorium radzieckich baz wojskowych. Litewski minister tak pisze o tym w swoich wspomnieniach:

[...]Wiozę ze sobą projekty dwu układów i dwie mapy Litwy. Na jednej zaznaczono część Wileńszczyzny ze stołecznym Wilnem11, którą oddawano Litwie, na drugiej natomiast nakreślono linię strefy nadgranicznej odrywanej od Litwy na rzecz Niemiec.

Projekt pierwszego układu spełniał oczekiwania narodu litewskiego, zwracając mu oderwane przez Polskę od Litwy stołeczne Wilno wraz z częścią jej terytorium, którą Związek Sowiecki przyznał Litwie na podstawie układu pokojowego z 1920 roku.

Projekt drugiego układu ustanawiał na Litwie sowieckie garnizony wojskowe – miecz Damoklesa zawisły nad jej niepodległym bytem.

Po porozumieniu się Związku Sowieckiego z Niemcami w sprawie Litwy, los tej ostatniej stał się zależny tylko od ZSRS, od jego dobrej lub złej woli.

A Wilno!!!

Niepowtarzalna okazja, by je odzyskać!

Być może nawet jedyna!

Wilno odzyskane, prawda, że z wielką hipoteką, ale jeśli po upływie dziesięciu lat będzie można ją przekreślić, wówczas samo Wilno pozostanie przy Litwie! Dopóki w Europie toczyła się wojna, hipoteka ta była dość zrozumiała, a nawet usprawiedliwiona. Jeśli oczywiście nie kryła podstępnych zamiarów. Jeśli... [...]12.

Patrząc na sprawę z perspektywy A.D. 2012, Urbšys miał właściwie rację, dzisiaj Litwa jest niepodległym państwem, które po II wojnie światowej – jako jedno z niewielu państw – powiększyło swoje terytorium13 i ma swoją upragnioną stolicę, Wilno. Tyle, że na realizację tego celu Litwini musieli czekać o 42 lata dłużej, niż zakładał ich minister spraw zagranicznych. Czy było warto? Na to pytanie mogą odpowiedzieć jedynie Litwini.

Lata II wojny światowej, a następnie funkcjonowanie pod jarzmem komunistycznym, ewentualnie szukanie sobie miejsca w diasporze, przyniosło nowe doświadczenia w kontaktach polsko-litewskich. Z kolei przełom lat 80. i 90. dawał zapowiedź współpracy polsko-litewskiej. Po polskiej stronie, mimo całego bagażu doświadczeń od połowy XIX w., w stosunku do Litwy i Litwinów jeden element pozostawał właściwie niezmienny: Polacy patrzyli na drugą stronę zawsze w braterskim kontekście. Obojętnie, czy było to wysilanie całej woli, aby zrozumieć intencje i postulaty drugiej strony, czy były to posądzenia o zdradę, kolaborację i spiskowanie przeciwko Polsce, zawsze odbywało się to w kontekście braterstwa. Trzeba zrobić wszystko, aby zrozumieć brata. Jak brat mógł nas zdradzić? Czemu brat nas tak nienawidzi? To są przykłady różnych polskich głosów w sprawie litewskiej. Dzisiaj z kierownictwa polskiego ministerstwa spraw zagranicznych płyną sygnały, że poruszanie się wśród mitów to już przeszłość14. Zanim jednak nastąpi pełna racjonalizacja naszych stosunków ze wschodnimi sąsiadami, warto przyjrzeć się, jak Polacy widzieli Litwinów do tej pory, i jakie mieli pomysły, aby zaradzić pojawiającym się problemom.

*

Powojenna polska literatura na temat stosunków polsko-litewskich jest dzisiaj bardzo bogata. Powstało wiele monografii15, które szczegółowo przedstawiają wszystkie etapy tego zjawiska. Mając już możliwość poznania, jak się rozwijało interesujące nas zagadnienie, warto jeszcze nie tylko spojrzeć na nie oczami samych historyków, lecz także w bardziej pełny sposób wsłuchać się w głosy współczes-nych uczestników wydarzeń. Stąd pomysł antologii tekstów i dokumentów ilustrującej poszczególne etapy stosunków polsko-litewskich widzianych z polskiej perspektywy.

Ramy chronologiczne wyboru tekstów obejmują lata 1883-1994, czyli okres od pojawienia się pierwszego litewskiego periodyku programowego „Auszra”16, w którym propagowano ideę litewskiego odrodzenia narodowego, aż do momentu podpisania przez dwa niepodległe państwa Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy. W celu lepszej czytelności materiał został podzielony na siedem mniejszych podokresów obejmujących kolejne etapy rozwoju stosunków polsko-litewskich. Ogólnie ujmując, zbiór ilustruje 111 lat sporów i momentów otwartego konfliktu, a także bardzo licznych polskich prób uregulowania stosunków między obu narodami w sposób satysfakcjonujący obie strony.

Przygotowanie wyboru tekstów nie należy do zadań łatwych. Materiał, jakim dysponujemy, nigdy nie jest jednorodny. Problemem jest również kwestia prezentacji. Co więcej, autor zdaje sobie sprawę, że – mimo jego starań – wybór zawsze będzie nacechowany pewną dozą subiektywizmu. Mając jednak na uwadze te wszystkie ograniczenia, można przygotować opracowanie będące bardzo bliskie rzeczywistości, którą chcemy opisać.

Przygotowując niniejszy tom, uznano, że najbardziej czytelny będzie chronologiczny układ cytowanych materiałów. Pozwoli to czytelnikowi poznawać zagadnienia związane ze stosunkami polsko-litewskimi, tak jak to robili współcześni. Co więcej, umieszczając koło siebie dokumenty przygotowane przez partie polityczne i władze państwowe, a obok nich materiały publicystyczne, aktualne polemiki i opracowania z zakresu myśli politycznej, mamy szansę poznać przynajmniej niektóre czynniki, jakie mogły wpływać na podejmowanie konkretnych decyzji politycznych.

*

* *

Jak już wspomniano, dzieje stosunków polsko-litewskich w nowoczesnej Europie, można podzielić na siedem etapów, którym w niniejszym zbiorze odpowiadają odpowiednie rozdziały. Pierwszy z nich zatytułowany – Po rozwodzie Jadwigi z Jagiełłą – obejmuje lata 1883-1918. Kolejne to: Spór o terytorium (1918-1923), Martwa granica (1923-1938), Po ultimatum. Czas nadziei (1938-1939), Czas wojny (1939-1944), Głosy emigracji i opozycji (1944-1989), Droga ku nowej rzeczywistości? (1989-1994).

Rozdział – Po rozwodzie Jadwigi z Jagiełłą, którego tytuł jest trawestacją określenia wymyślonego przez Hipolita Korwin-Milewskiego17, zawiera teksty z okresu, kiedy Polacy nie potrafili jeszcze przedstawić swojego sposobu myślenia o Litwie, uwzględniając nową perspektywę oglądu problemu. Niedługo po powstaniu styczniowym, kiedy chłopi litewscy obok polskiej szlachty razem walczyli z Rosjanami, a później ponosili ofiary tej walki, wydawało się, że integracja polsko-litewska osiągnęła najwyższy stopień. Jednak właśnie wtedy zaczął się rozwijać litewski ruch narodowy, który bardzo szybko przyjął kierunek antypolski. Otwierający rozdział tekst Juliana Klaczki, urodzonego w Wilnie wybitnego publicysty, historyka sztuki i polityka, jest właśnie przykładem trwającej jeszcze wśród Polaków tradycyjnej wizji Litwinów i związku polsko-litewskiego18.

Pierwsze poczynania zapaleńców litewskiego odrodzenia narodowego, których z czasem zaczęto nazywać litwomanami, były przyjmowane wśród Polaków bardzo ciepło i z dużym zainteresowaniem. Z ogromną życzliwością informowano o kolejnych inicjatywach, a zwłaszcza o pojawieniu się czasopisma programowego „Ausz-ra”. Jednak już na samym początku wystąpiły też drobne dysonanse. Nie tyle ze względu na widzenie Litwinów „jako Polaków inaczej mówiących, nie inaczej jak Bretonów i Basków, którzy nie mówiąc u domowego ogniska po francusku, którzy pielęgnując swój domowy miejscowy język, nie przestają przecież dlatego być i czuć się najlepszymi politycznie i narodowo Francuzami”19, ile ze względu na wyrażenie obawy o to, czy przypadkiem nie jest tak, że „przedsięwzięcie wydawania ‘Auszry’ jest dziełem podstępu rosyjskiego lub niemieckiego [...] próbą wywołania może przeciw Polakom na Litwie jakiejś kwestii litewskiej, na podobieństwo ruskiej w Galicji”20. To właśnie te słowa zamieszczone na łamach „Dziennika Poznańskiego” w 1883 r. dały początek coraz częstszym, i coraz bardziej zaciekłym polemikom między Polakami (także tymi o mniej lub bardziej świeżych korzeniach litewskich) a aktywistami litewskiego ruchu emancypacyjnego. Szybko okazało się, że nawet najdrobniejsze – z dzisiejszej perspektywy – sprawy stawały się powodem bardzo emocjonalnych polemik. Po polskiej stronie uczestniczyły w nich osoby o ogromnym autorytecie, przewodnicy duchowi Polaków, tacy jak Eliza Orzeszkowa czy Bolesław Prus. W tekstach tych osób widać wyraźnie, jak trudno było się przystosować mentalnie do nowej sytuacji. Co więcej, na podstawie prezentowanych tekstów widać wyraźnie, że w sprawie litewskiej polskie głosy były podzielone. Różna była tolerancja wobec potrzebnych ustępstw. Dochodziło więc już do polemik wewnątrzpolskich dotyczących stosunku do ruchu nowolitewskiego. W Wilnie pojawiła się na przykład tak zwana grupa „krajowców”, która próbowała powrócić do sytuacji z czasów Rzeczypospolitej, kiedy szlachta litewska była już spolonizowana i funkcjonowała w kręgu kultury polskiej, uznawała nadrzędność Rzeczypospolitej, ale jednocześnie zachowywała świadomość odrębności litewskiej w ówczesnym układzie państwowym. Najbardziej aktywni w tej grupie byli: Ludwik Abramowicz, Tadeusz Wróblewski, Roman Skirmunt, Stanisław Narutowicz (brat Gabriela, późniejszego prezydenta RP) oraz Michał Römer. Z wymienionej piątki, w późniejszym okresie Skirmunt aktywnie uczestniczył w białoruskim ruchu narodowym, Narutowicz i Römer wybrali narodową opcję litewską, Narutowicz (Stanislovas Narutavičius) był nawet sygnatariuszem litewskiego aktu niepodległości państwowej, a Abramowicz i Wróblewski, pozostając przy opcji polskiej, aktywnie działali na rzecz porozumienia polsko-litewskiego.

Czas oczywiście nie stał w miejscu, więc w zmieniającej się sytuacji politycznej, szczególnie po 1905 r., przygotowując nowe programy odnoszące się do kwestii odrodzenia polskiej państwowości, trzeba było także uwzględniać nowe ruchy narodowe, które pojawiły się na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej. Teraz trudno było myśleć o mechanicznym odtworzeniu państwa podzielonego przez zaborców. Powstające już w czasie I wojny światowej komitety polskie, zarówno na ziemiach Królestwa Polskiego, jak i na Kresach, siłą rzeczy zaczęły polaryzować swoje stanowiska. Z jednej strony uznawano prawo Litwinów do tworzenia własnego państwa narodowego, a z drugiej zastrzegano, że w sytuacji, kiedy dochodzi do budowy osobnych państw, będą one tworzone na bazie terenów, gdzie dana narodowość stanowi większość mieszkańców. I tu właśnie narodził się konflikt polityczny wokół kwestii przynależności państwowej Wilna i Wileńszczyzny.

*

Najbardziej burzliwy okres w stosunkach polsko-litewskich to lata 1918-1923, kiedy Polacy i Litwini walczyli o ostateczny kształt terytorialny utworzonych państw. W rozdziale Spór o terytorium zamieszczono teksty charakteryzujące atmosferę tych lat oraz ilustrujące rozwój wypadków.

Podstawową zmianą w stosunku do wcześniejszego okresu było powołanie 21 września 1917 r. Rady Litewskiej (Lietuvos Taryba), nazywanej w skrócie Tarybą, która stała się oficjalną reprezentantką narodu litewskiego dążącego do odbudowy niezależnej państwowości. Została ona powołana na konferencji litewskiej w Wilnie (18-22 września 1917), w której uczestniczyło 222 delegatów reprezentujących różne regiony Litwy. Na początku lipca 1918 r. zmieniono jej nazwę na Rada Państwowa (Valstybės Taryba)21. W czasie niemieckiej okupacji ziem wschodnich, w tym etnicznych ziem litewskich, Taryba prowadziła pertraktacje z okupantami, mające doprowadzić do stworzenia przynajmniej jednostki autonomicznej wewnątrz cesarstwa niemieckiego, która miałaby stanowić przynajmniej wstępną namiastkę państwowości litewskiej. Można to więc przyrównać do działalności polskiej Rady Regencyjnej na terenie Królestwa Polskiego, okupowanego także przez Niemców. Szybko zmieniająca się sytuacja polityczna pozwoliła Tarybie po ogłoszeniu 11 grudnia 1917 r. niepodległości, ale w ramach związku z Rzeszą Niemiecką, ostatecznie ogłosić akt pełnej niepodległości22, w którym czytamy:

Rada Litwy na swym posiedzeniu w dniu 16 lutego 1918 r. jednomyślnie postanowiła zwrócić się do rządów Rosji, Niemiec i innych państw z następującym oświadczeniem:

Rada Litwy jako jedyna reprezentantka narodu litewskiego, opierając się na uznanym prawie do samookreślenia oraz uchwale konferencji wileńskiej z dnia 18-23 września 1917 roku, proklamuje przywrócenie niepodległości, odrodzenie państwa litewskiego na zasadach demokratycznych ze stolicą w Wilnie i uwolnienie tego państwa od wszelkich więzi państwowych, jakie łączyły je z innymi narodami. Rada Litwy jednocześnie oświadcza, że podwaliny państwa litewskiego powinien założyć i ostatecznie określić jego stosunki z innymi państwami, demokratycznie wybrany przez wszystkich mieszkańców Litwy Sejm Ustawodawczy, który ma być zwołany jak najszybciej23.

Z polskiej perspektywy najważniejsze w tym dokumencie było wskazanie Wilna jako stolicy odrodzonego państwa oraz zerwanie więzi łączących Litwę z innymi narodami. To ostatnie należało interpretować nie tylko jako odżegnanie się od dotychczasowych zaborców i okupantów, lecz także jako jasną deklarację negatywnego stosunku do pomysłów odnowienia unii polsko-litewskiej. W takiej sytuacji Polakom pozostawało bronienie swojego stanu posiadania oraz mimo wszystko przekonywanie drugiej strony, że odnowienie unii czy stworzenie federacji jest najlepszym rozwiązaniem dla obu stron w zaistniałej sytuacji politycznej.

Polska scena polityczna podzieliła się na dwie nierówne grupy. Pierwsza, która miała znacznie większe poparcie w społeczeństwie, była reprezentowana przez narodowców i ich przywódcę Romana Dmowskiego, zmierzała do objęcia granicami państwa polskiego wszystkich terenów zamieszkanych w większości przez Polaków oraz do wchłonięcia terenów ważnych gospodarczo, ale tylko z taką liczbą mniejszości narodowych, którą uda się łatwo zasymilować. Zwolennicy tej koncepcji nie chcieli dokonywać aneksji Litwy, jednak uważali, że Wileńszczyzna, gdzie Polacy stanowili większość ludności, powinna być integralną częścią Polski. Druga grupa skupiała się wokół Józefa Piłsudskiego i starała się doprowadzić do stworzenia na dawnych ziemiach Rzeczypospolitej federacji wolnych narodów, którym będzie przewodzić Polska. Sam Piłsudski nie podchodził do tego pomysłu ortodoksyjnie i ostatecznie przystał na aneksję ziem wschodnich, jednak cały czas uważał, że koncepcja federacyjna jest najlepszym rozwiązaniem dla tej części Europy.

Aż do roku 1922, mimo faktów dokonanych w postaci zajęcia Wilna podczas kolejnych walk z bolszewikami, starano się zawsze zostawiać wolne pole do dyskusji nad ewentualnym związkiem polsko-litewskim. Dlatego 22 kwietnia 1919 r., po wyparciu bolszewików z Wilna, Piłsudski wydał specjalną odezwę Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, w której zaznaczał, że kwestia przynależności państwowej miasta zostanie rozstrzygnięta po zakończeniu wojny i będzie to decyzja zgodna z wolą miejscowej ludności. Podobnie było w październiku 1920 r., kiedy wycofujący się bolszewicy oddali miasto Litwinom24. Aby odzyskać miasto, a nie chcąc doprowadzić do otwartej wojny polsko-litewskiej, Piłsudski rozkazał generałowi Lucjanowi Żeligowskiemu dokonać fikcyjnego buntu jego Dywizji Litewsko-Białoruskiej i stworzyć quasi-państwo Litwa Środkowa. Takie rozwiązanie pozostawiało sprawę wileńską ciągle otwartą. Kiedy jednak okazało się, że Litwini są nieprzejednani w kwestii wileńskiej, w 1922 r. zarządzono wybory do Sejmu Wileńskiego, który pełnił funkcję plebiscytu na terenie Litwy Środkowej. Jak można się było spodziewać, posłowie zadecydowali o inkorporacji Wilna do Polski. Co więcej, delegacja Sejmu Wileńskiego kategorycznie sprzeciwiła się propozycjom rządu polskiego, który chciał umieścić w akcie inkorporacyjnym ustęp o wprowadzeniu autonomii na wcielonych terytoriach.

W czasie otwartego konfliktu w latach 1918-1923, strona polska nie unikała rozwiązań radykalnych. Oprócz akcji generała Żeligowskiego, wcześniej, w sierpniu 1919 r., Polska Organizacja Wojskowa (POW) próbowała dokonać obalenia antypolskiego rządu Mykolasa Sleževičiusa i zastąpienia go nowym, bardziej przychylnym Polakom. Ze względu na złe przygotowanie i dekonspirację akcja została zdławiona w zarodku, a samo wydarzenie przyczyniło się do zaognienia stosunków polsko-litewskich.

W publicystyce tego okresu, a także w różnych dokumentach społecznych komitetów akcentowane są stale dwie kwestie: podkreślanie praw Polski do posiadania Wilna ze względu na dominację tam ludności polskiej25, oraz wskazywanie, że najlepszym rozwiązaniem sporu jest federacja polsko-litewska.

Inkorporacja Wilna do Polski doprowadziła do zerwania stosunków politycznych między obu państwami, a strona litewska oświadczyła, że nie uznaje zaistniałego stanu. Teren Wileńszczyzny zaczęto określać – także w oficjalnych dokumentach i wydawnictwach – jako obszar litewski okupowany przez Polskę. Mimo tego stanowiska 3 lutego 1923 r. Rada Ligi Narodów zadecydowała o wytyczeniu granicy polsko-litewskiej przez podział tzw. pasa neutralnego, który do tej pory jako bufor oddzielał Polskę i Litwę. Natomiast 15 marca tego samego roku, konferencja ambasadorów Wielkiej Brytanii, Francji, Włoch i Japonii, na podstawie art. 87 traktatu pokojowego między państwami sprzymierzonymi i stowarzyszonymi a Niemcami, podjęła uchwałę o uznaniu całej wschodniej granicy Polski26. Wpływ na taką decyzję społeczności międzynarodowej miała zapewne litewska akcja na terenie Kraju Kłajpedzkiego w styczniu 1923 r. Obszar ten zamieszkany w większości przez ludność niemiecką, a do którego to obszaru aspirowali Litwini, był poddany kontroli międzynarodowej. Aby go przejąć, Litwini zorganizowali, w sposób podobny do akcji generała Żeligowskiego, pseudopowstanie litewskie na terenie Kraju Kłajpedzkiego. Cel, jakim było uzyskanie kontroli nad tym obszarem, został osiągnięty, jednak w oczach opinii międzynarodowej Litwini przestali być niewielkim, słabym krajem, na którym sąsiedzi wymuszają różne ustępstwa.

*

Na lata 1923-1938 (rozdział Martwa granica) przypada w stosunkach polsko-litewskich okres, który można nazwać – za Henrykiem Wisnerem – czasem wojny nie wojny. Polska i Litwa nie utrzymywały żadnych oficjalnych stosunków dyplomatycznych. Wszelkie wjazdy na Litwę ze strony Polski były niemożliwe. Chcąc dostać się do tego kraju, trzeba było tam jechać przez Prusy Wschodnie lub Łotwę. Co więcej, rządy litewskie, po trosze ze względu na napiętą sytuację wewnętrzną, co wywoływało potrzebę odwrócenia uwagi społeczeństwa od problemów w kraju, a po trosze ze względu na próby zwrócenia uwagi opinii światowej na krzywdzące Litwę – ich zdaniem – rozwiązanie sporu o Wilno, prowadziły coraz bardziej agresywne działania dyplomatyczne wobec Polski. Wreszcie w wystąpieniach litewskich polityków, zwłaszcza premiera Voldemarasa, zaczęły się pojawiać stwierdzenia, że oba kraje pozostają w stanie wojny. Ponieważ taka sytuacja źle wpływała na i tak niezbyt dobry wizerunek Polski w opinii światowej, Polska zdecydowała się na rozmowy polsko-litewskie pod auspicjami Ligii Narodów. W grudniu 1927 r. odbyło się w Genewie, obrosłe legendami, spotkanie Józefa Piłsudskiego z Augustinasem Voldemarasem, na którym strona litewska wyraźnie zadeklarowała, że nie jest w stanie wojny z Polską. Według niektórych przekazów – szczególnie tych prasowych – przebieg spotkania miał być bardzo krótki i polegać na tym, że po wystąpieniu Voldemarasa, Piłsudski, bijąc pięścią w stół, podniesionym głosem miał zapytać litewskiego premiera, czy jest wojna czy pokój, na co ten, nieco przestraszony, miał odpowiedzieć, że pokój, wtedy zaś Piłsudski miał opuścić salę obrad, gdyż uzyskał to, po co przyjechał do Genewy. W rzeczywistości pertraktacje przebiegały bez tak gwałtownych reakcji27. Faktem jednak pozostaje, że nawet tak, wydawałoby się, prosta sprawa, jak jasne określenie stanu stosunków bilateralnych między sąsiadami, wymagała nadzoru i wsparcia społeczności międzynarodowej.

Nienormalne stosunki polityczne między obu krajami miały ogromny wpływ na położenie polskiej mniejszości na Litwie i litewskiej mniejszości w Polsce. Obie strony zaczęły podejmować rozmaite działania, które w znaczący sposób utrudniały, a czasem wręcz uniemożliwiały normalne funkcjonowanie w kraju osiedlenia. Co więcej, każde dodatkowe zawirowanie polityczne miało swoje odbicie w akcji przeciwko mniejszości. Z kolei akcja przeciwko mniejszości w jednym kraju pociągała za sobą retorsje w drugim kraju.

Mimo napiętej sytuacji politycznej, mimo represji wobec polskiej mniejszości na Litwie, po stronie polskiej znajdziemy w tym czasie wiele osób, które cały czas propagowały ideę zbliżenia polsko-litewskiego na bazie tak zwanej idei jagiellońskiej lub idei krajowej, które opierały się na pomysłach federacyjnych bądź rozwoju autonomii regionalnej. Co ciekawe, osoby mające podobne podejście do kwestii stosunków polsko-litewskich i głoszące podobne rozwiązania, nie zawsze zgadzały się między sobą. Ilustracją tego są zamieszczone w niniejszym zbiorze teksty Ludwika Abramowicza, który reprezentował środowisko „starych” krajowców wileńskich, i Stanisława Swianiewicza z Klubu Włóczęgów Seniorów w Wilnie28, reprezentującego środowisko młodszych krajowców wileńskich.

Z kolei w środowiskach radykalizujących, takich jak wileńska lewica akademicka, można było usłyszeć głosy niezadowolenia z aktualnego stanu stosunków polsko-litewskich, domagające się ich naprawy.

Ponadto w środowisku polskich intelektualistów widać było próby zbliżenia z Litwą, przynajmniej na płaszczyźnie literatury i sztuki. Z prasy ogólnopolskiej próby takie czyniły na przykład „Wiadomości Literackie”, natomiast w Wilnie stale były publikowane materiały o Litwie na łamach „Kuriera Wileńskiego”, „Przeglądu Wileńskiego” czy „Włóczęgi”. W ten sposób kraj oddzielony kordonem politycznym, nie był do końca obcy Polakom. Przynajmniej tym z terenu Wileńszczyzny.

*

Nienormalne stosunki polityczne między Polską i Litwą, które uniemożliwiały na przykład zbudowanie wspólnego frontu obronnego przeciwko ZSRR razem ze wszystkimi państwami bałtyckimi, a także fakt wspierania przez Litwę różnych działań na szkodę Polski29, doprowadziły wreszcie do sytuacji, w której Polska zdecydowała się na bardziej radykalne rozwiązanie. Wykorzystując tragiczne zajście na granicy30 polsko-litewskiej, w czasie którego zginął żołnierz KOP, Stanisław Serafin, 17 III 1938 r. wystosowano do Litwy ultimatum, w którym domagano się nawiązania normalnych stosunków dyplomatycznych31. Wymuszona normalizacja stosunków między obu państwami dała początek krótkiego okresu poprawy relacji i dawała nadzieję na ich rozwinięcie. Reakcje społeczeństwa na ten fakt (rozdział Po ultimatum. Czas nadziei) były bardzo pozytywne. Przede wszystkim, widziano nowe możliwości rozwoju gospodarczego Wileńszczyzny, która do tej pory była właściwie półwyspem blokowanym przez granice radziecką i litewską. Teraz, po nawiązaniu stosunków politycznych, widziano perspektywy dla polsko-litewskiej współpracy gospodarczej.

Ciekawe, że w publicystyce tego czasu bardzo szybko powróciły obrazy „bratniej współpracy” obu narodów, które więcej łączy, niż dzieli. Ponownie zaczęto przywoływać opinie charakterystyczne dla początku XIX w., wyglądało więc na to, że Polacy są gotowi zapomnieć o wydarzeniach ostatnich dwudziestu lat i wrócić mentalnie do atmosfery czasów Rzeczypospolitej. Widać to nawet w wypowiedzi narodowca Jędrzeja Giertycha.

*

Niestety, był to bardzo krótki epizod, który został brutalnie przerwany przez wybuch wojny. Korzystając z zaistniałej sytuacji, Litwa mając okazję zrealizować swój nadrzędny cel polityczny, jakim było posiadanie Wilna, obok Niemiec, Związku Radzieckiego i Słowacji, przyłączyła się do rozbioru Polski. Podobnie jak wcześniej Polska w stosunku do Czechosłowacji, tak teraz Litwa widziała dla siebie okazję do weryfikacji krzywdzących ją rozstrzygnięć po I wojnie światowej. Nie poprzestano jedynie na zdobyczach terytorialnych, uzyskanych od Związku Radzieckiego32. Właściwie od razu zaczęto akcję „przywracania do litewskości” Wilna i Wileńszczyzny. To oczywiście wywołało nowe napięcia między Polakami i Litwinami. Rozwój sytuacji wojennej przyniósł dalsze pogłębienie napięcia. Już w trakcie okupacji niemieckiej Polacy i Litwini stanęli po dwóch stronach frontu. Polacy jako aliant koalicji antyhitlerowskiej, Litwini jako sojusznik Niemców, którzy dawali im namiastkę uczestnictwa w zarządzaniu własnym, okupowanym krajem. Polskie państwo podziemne i jego zbrojne ramię w postaci Armii Krajowej stały się głównym reprezentantem narodu i wyrazicielem jego dążeń. W dokumentach dowództwa AK na Wileńszczyźnie (rozdział Czas wojny) znajdujemy ogólną charakterystykę sytuacji ludności polskiej pod okupacją, pojawiają się tam jednak także głosy, które ciągle szukają porozumienia między stronami. Mimo stania po przeciwnych stronach barykady widać wyraźnie, że strona polska szukała sposobów na uregulowanie wzajemnych stosunków w duchu porozumienia, choć zdawano sobie sprawę, że w danym momencie jest to prawie niemożliwe.

*

Ustalenia wielkich mocarstw, porządkujące świat po II wojnie światowej, oddały Polskę i Litwę pod władzę Związku Radzieckiego. Litwę jako republikę związkową ZSRR, Polskę jako uzależniony kraj satelicki. W obu krajach wiele lat po wojnie, najbardziej niezłomni patrioci walczyli z nowym reżimem33. Z czasem najpierw w Polsce, później na Litwie zaczęły się tworzyć środowiska opozycyjne. Duża część inteligencji obu narodów znalazła się na emigracji. Początkowo właśnie tam można było usłyszeć głos w sprawie relacji polsko-litewskich i próby budowania nowych podstaw do współpracy, ponieważ cenzura nie krępowała wypowiedzi na ten temat (rozdział Głosy emigracji i opozycji). Później było to także możliwe w ukształtowanych już środowiskach opozycji antykomunistycznej, mających możliwość docierania do współobywateli poprzez wydawnictwa bezdebitowe.

Ze zrozumiałych względów pierwsze ważne głosy w kwestii stosunków polsko-litewskich oraz próby nowego spojrzenia na nie pojawiły się na emigracji. Szczególne miejsce zajmowała w tym względzie paryska „Kultura”, która stała się forum wymiany poglądów przedstawicieli różnych opcji politycznych i różnych środowisk emigracyjnych. Pierwszym ważnym głosem, który wywołał ogromną dyskusję, był list młodego kleryka z RPA, księdza Józefa Z. Majewskiego. Odnosząc się do głosów przedstawicieli polskiej emigracji na Zjeździe Polonii Amerykańskiej w Atlantic City, gdzie wypowiadano się w sprawie kształtu polskich granic, uznając z jednej strony nowy stan posiadania na Zachodzie, akcentowano także niezbywalne prawo do powrotu na Kresy Wschodnie, Majewski stwierdził: „Niech Litwini, którzy gorszy niż my los przeżywają, cieszą się swym Wilnem, a we Lwowie niech powiewa sino-żółty sztandar. My zaś zwróćmy oczy na Wro­cław, Gdańsk i Szczecin i budujmy Polskę na jej własnej glebie”34. Niedługo po tym, na łamach paryskiego czasopisma, doszło do kolejnej polemiki, już konkretnie w sprawie polsko-litewskiej, wywołanej artykułem Juozasa Girniusa35, który zachęcał do dialogu między obu narodami, prezentując jednocześnie litewski punkt widzenia problemu. We wszystkich odpowiedziach na oba teksty, oprócz zgody na potrzebę podjęcia nowego dialogu, ciągle pobrzmiewały echa dawnych urazów. Był to jednak zaczyn do nowego myślenia o ważnym problemie.

Ciekawy głos pojawił się także na pierwszym kongresie Polskiego Instytutu Naukowego w Ameryce (Polish Institute of Arts & Sciences in America – PIASA)36 odbytym w listopadzie 1966 r. Wiktor Sukiennicki, były wykładowca Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, przedstawił referat Political Consequences of a Semantic Mistake37, w którym zastanawiał się nad zmianą znaczenia słowa Polska, które rozciągnięto na całą Rzeczpospolitą. Jego zdaniem stworzenie osobnych słów dla nazwy polskich ziem etnicznych i Rzeczypospolitej, tak jak to jest na przykład w wypadku nazw Anglia i Wielka Brytania, mogło się przyczynić do uniknięcia wielu późniejszych konfliktów. Czy teza Sukiennickiego była słuszna, to już temat do dyskusji.

Wreszcie w roku 1973, na łamach „Kultury”, pojawił się tekst, który na długie lata zaważył na sposobie myślenia środowisk opozycyjnych o Wschodzie. Mowa tu o artykule Juliusza Mieroszewskiego Polska „Ostpolitik”. Autor sprecyzował w nim koncepcję współpracy Polski z wolnymi narodami Ukrainy, Litwy i Białorusi, nazwanym przez niego obszarem ULB, w opozycji do imperium radzieckiego. Współpraca ta miała być budowana na bazie wyrzeczenia się sentymentów do Kresów Wschodnich i uznania stanu posiadania wschodnich sąsiadów na tych terenach, po to, aby razem stworzyć przeciwwagę dla ZSRR. Idea podana w roku 1973 do dzisiaj ma wpływ na kształtowanie polskiej polityki wschodniej. Jak zauważa minister spraw zagranicznych RP Radosław Sikorski: „Znaczenie spuścizny intelektualnej paryskiej ‘Kultury’ dla obecnej polityki zagranicznej RP, szczególnie na kierunku wschodnim, przejawia się w kształcie tej polityki, a także w namiętnych debatach, które jej towarzyszą. Ta myśl, aczkolwiek zracjonalizowana i dostosowana do możliwości i potrzeb czasów współczesnych, nadal przyświeca naszej praktyce politycznej i dyplomatycznej w odniesieniu do wschodniego sąsiedztwa. Z tym, że Giedroyc nie widział sprzeczności między budowaniem dobrych relacji z naszymi sąsiadami i pojednaniem polsko-rosyjskim, o czym zwykli zapominać szermierze idei prometejskiej. Często nazywam jagiellońskim posłannictwem dzisiejszej Polski te wszystkie zamierzenia i działania, które wychodzą naprzeciw proeuropejskim aspiracjom naszych sąsiadów na Wschodzie. W nurcie tym mieści się nasza aktywność na rzecz budowania mostów zrozumienia i pojednania z tymi sąsiadami. Aktywność ta powinna też zakładać potrzebę wyjaśnienia tych postaw i zachowań polskich, które dla pobratymczych narodów na Wschodzie, stanowią nadal powód – jakkolwiek by on był subiektywny czy nawet urojony – do poczucia krzywdy i do podejrzliwości.

Przede wszystkim ten jagiellonizm jest z gruntu praktyczny, czego wyrazem jest współinicjowany przez Polskę megaprojekt Partnerstwa Wschodniego. Czy jednak, zrodzony z myśli praktycznej, megaprojekt ów w ogóle może być nazwany prometejskim?”38.

Idee rozpowszechnione na emigracji miały znaczący wpływ na kształtowanie się poglądów polskiej opozycji lat 70. i 80., czego widomym efektem było przyjęcie przez I Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej. Ten pięcio-zdaniowy apel pokazał, że Polacy potrafią się wznieść ponad swój partykularyzm i tworzyć politykę o znaczeniu globalnym.

*

Kiedy Polska stawiała już pierwsze kroki jako znowu samodzielne, demokratyczne państwo, Litwa nadal pozostawała częścią Związku Radzieckiego. Jednak i tam, dzięki Gorbaczowowej pierestrojce, a także pod wpływem przemian, jakie zaszły w Polsce, zaczęła się walka o ponowne odzyskanie niepodległości. Opozycja litewska czerpała z doświadczeń polskiej „Solidarności”, co więcej do niedawna polscy opozycjoniści, a teraz już aktywni politycy, osobiście przybywali na Litwę, aby wspomagać „Sajudis”. Zaczęła się tworzyć baza prawdziwego porozumienia między obu narodami. Pojawił się jednak dysonans. Na terenach, które zostały wcielone do Litwy w 1939 i 1940 r.39, mimo przeprowadzenia akcji przesiedleńczej w latach 1945-1947, nadal wokół Wilna Polacy stanowili większość ludności, natomiast w samym Wilnie znaczny odsetek (18,8%). Była to więc sytuacja, w której mniejszość narodowa w skali całego kraju, na ograniczonym terytorium (Wileńszczyzna) stanowiła większość. Litewskie odrodzenie narodowe, które polegało początkowo na budowaniu prawdziwej samorządności i walce o prawa człowieka, zdopingowało do działania także polską mniejszość. Utworzono wiele polskich organizacji społeczno-kulturalnych, a przede wszystkim – Związek Polaków na Litwie, który miał dbać o poszanowanie praw polskiej mniejszości. Już w pierwszych dokumentach tej organizacji (rozdział Droga ku nowej rzeczywistości?) pojawiły się wyraźne deklaracje lojalności wobec Litwy. Jednak samo istnienie mocnej organizacji polskiej na terenie republiki (międzynarodowe uznanie niepodległości Litwy nastąpiło dopiero w 1991 r.) zostało przyjęte przez litewskich działaczy niepodległościowych z wielkimi obawami. Odżyły dawne uprzedzenia z okresu międzywojennego, a nawet z XIX w.Co więcej, „Sajudis” zbyt mocno skupił się na walce o niepodległość Litwy, przez co stracono z pola widzenia problemy mniejszości narodowych. Nie zauważano na przykład, że walka o wprowadzenie języka litewskiego jako państwowego na terenie republiki, w dużym stopniu uderza w interesy mniejszości narodowych. Nie robiono też właściwie nic, aby pozyskać do „Sajudisu” Polaków. Podstawowe periodyki wydawane przez tę organizację były publikowane jedynie w języku litewskim i rosyjskim, ale nie polskim. Brak takich publikacji tłumaczono tym, że Polacy i tak czytają po rosyjsku. Z czasem, kiedy jeszcze w ramach ZSRR „Sajudis” stworzył już swój rząd i na terenie republiki w zasadzie sprawował władzę, coraz więcej zarządzeń wyraźnie dyskryminowało mniejszości, a przynajmniej nie robiono nic, aby zmienić takie subiektywne odczucie tej części mieszkańców republiki. To wszystko szybko doprowadziło do ogromnego napięcia między Polakami i Litwinami. Sytuację komplikował dodatkowo dysonans polegający na tym, że dla Litwinów istniały dwie różne grupy Polaków: tych dobrych z Polski, z popierającej ich „Solidarności” i solidarnościowych posłów na Sejm, oraz tych złych, trzymających z Moskwą Polaków z Litwy. Mimo to we wszystkich najważniejszych dokumentach Związku Polaków na Litwie deklarowano lojalność wobec republiki, walcząc jednocześnie o swoje prawa jako mniejszość narodowa.

Po pewnym czasie, kiedy Polacy z Litwy nie mogli uzyskać satysfakcjonującej pomocy ze strony władz republiki i kiedy nie udało się nawiązać współpracy z władzami republikańskimi, powstał pomysł, aby w celu zapewnienia praw mniejszości, stworzyć autonomiczną polską jednostkę administracyjną na terenie Litwy. Było to nawiązanie do przedwojennej polskiej autonomii na Białorusi i Ukrainie40. Pomysł ten spotkał się z bardzo ostrym sprzeciwem ze strony władz republiki. Nawet z Polski płynęły głosy, że to zdrada wobec Litwy. W tym czasie, polski deputowany do Rady Najwyższej ZSRR z Litwy, Jan Ciechanowicz, zaczął lansować ideę utworzenia polskiej republiki na pograniczu litewsko-białoruskim, gdzie ludność polska żyła w sposób zwarty i stanowiła zdecydowaną większość. Obie inicjatywy traktowano jako niebezpieczną próbę separatyzmu polskiego. Ostatecznie republika nigdy nie powstała, a polskie rady na terenie Litwy zostały rozwiązane.

Wielkim sprawdzianem dla Polaków na Litwie i w kraju były tragiczne wydarzenia w Wilnie 13 stycznia 1991 r., kiedy wojska radzieckie dokonały pacyfikacji pod wieżą telewizyjną i w innych częściach miasta. Z obu stron Litwini otrzymali zarówno głosy poparcia, jak i praktyczną pomoc. Już 11 stycznia, kiedy wojska radzieckie zaczęły zajmować strategiczne obiekty w Wilnie, wiceminister spraw zagranicznych Polski wezwał do ministerstwa chargé d’affaires ambasady ZSRR i wyraził zaniepokojenie wydarzeniami na Litwie. Warto pamiętać, że był to jeszcze czas, kiedy na terenie Polski stacjonowały wojska radzieckie, które ostatecznie wyprowadzono z kraju 17 września 1993 r. Już po ataku na wieżę telewizyjną przebywający w Polsce minister spraw zagranicznych Litwy, Algirdas Saudargas, otrzymał możliwość wystąpienia w głównym wydaniu „Wiadomości” TVP i wygłosił przemówienie do swoich rodaków. Co więcej, tego samego dnia otrzymał on deklarację, że jeśli będzie taka potrzeba, to Polska zgadza się na utworzenie na jej terenie litewskiego rządu na emigracji41. W całej Polsce odbywały się z kolei liczne wiece poparcia dla Litwy, przy okazji których zaczęto organizować pomoc humanitarną dla Litwinów. Z kolei Polacy na Litwie i ich organizacje zdecydowanie potępili działania rosyjskie.

Mimo licznych zawirowań przez następne lata prowadzono rozmowy zarówno międzypaństwowe, jak i wewnątrz na Litwie, które miały doprowadzić do ostatecznego uregulowania stosunków między Polską i Litwą, jak również unormowania sytuacji Polaków na Litwie. Nie zawsze odbywało się to łatwo, jednak wreszcie, w 1994 r., doprowadzono do podpisania Traktatu między Rzecząpospolitą Polską a Republiką Litewską o przyjaznych stosunkach i dobrosąsiedzkiej współpracy, który daje podstawę do kształtowania przyjaznych stosunków między obu państwami. Oczywiście, do dzisiaj pojawiają się liczne problemy na linii Polska–Litwa, istnieją jednak rozmaite instytucje i wspólne grupy robocze, które pozwalają na regulowanie wszelkich problemów. Niepokojące jest to, że mimo wszystko nadal pojawiają się napięcia, których źródło ciągle tkwi w historycznych uprzedzeniach. Miejmy nadzieję, że receptą na taki stan rzeczy będzie upływ czasu, który pozwoli niektórym zapaleńcom na Litwie przekonać się, że Polska wobec Litwy nie ma żadnych imperialnych i hegemonistycznych zapędów, lecz szuka partnerskiej współpracy, która może być korzystna dla obu stron. Czy będziemy to robić jako bracia czy jako sąsiedzi, jest właściwie sprawą drugorzędną. Ważny jest ostateczny cel, czyli dobra, owocna współpraca.

*

* *

Teksty zamieszczone w niniejszym tomie obejmują okres od lat 60. XIX w. po współczesność, a co za tym idzie – w dużej ich części mamy do czynienia ze starą pisownią języka polskiego. Zasadniczo starano się zachować ich oryginalną formę, jednak w wielu wypadkach trzeba było dokonać poprawek natury ortograficznej i interpunkcyjnej, gdyż zapis zbyt wyraźnie kłócił się ze współczesnymi zasadami polskiej pisowni. Chodzi tu o takie formy, jak „Jakub” zamiast „Jakób”, „Rosya” zamiast „Rosja”, „konstytucya” zamiast „konstytucja”, „unja” zamiast „unia”, „tem” zamiast „tym”, „wielkiem” zamiast „wielkim”, „przede wszystkiem” zamiast „przede wszystkim”, „i t. d.” zamiast „itd.”, „t. zw.” zamiast „tzw.”, „z nad” zamiast „znad”, „z pod” zamiast „spod”, „ileby” zamiast „ile by”, i inne podobne wypadki. Bez poprawek pozostawiono takie słowa w zapisie bibliograficznym. Nie ingerowano natomiast w składnię tekstów.

Niektóre z cytowanych tekstów zawierają przypisy, w tym odsyłacze bibliograficzne. Ponieważ w większości wypadków były one bardzo skrótowe, zweryfikowano je wszystkie i podano w pełnej formie, zgodnie z dzisiejszymi zasadami bibliografii, aby ułatwić czytelnikowi dotarcie do wymienionych pozycji i cytowanych fragmentów. Niekiedy trzeba było poprawić błędnie podane numery stron czy numery czasopism, a nawet właściwe brzmienie tytułu. W publikacji wyraźnie zaznaczono także, które przypisy pochodzą od autorów wybranych tekstów w postaci zapisu [Oryg.].

Aleksander Srebrakowski

1 A. Mickiewicz, Poematy i dramaty, red. G. Skabertin, Wilno 1956, s. 370. Pierwodruk: Poezye Adama Mickiewicza. Tom czwarty, Paryż 1832, s. 129.

2 Idem, Księgi narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego, Paryż 1832, s. 72.

3 Wśród litewskich działaczy narodowych główną siłę stanowili przedstawiciele pierwszego pokolenia wykształconych Litwinów (w dużej części księży katolickich), wywodzących się z rodzin chłopskich, które po uwłaszczeniu stać było na edukowanie swoich dzieci. Jednak oprócz tej grupy znajdziemy też część działaczy wywodzących się z rodzin szlacheckich.

4 W niniejszej publikacji, w części opisowej, podając litewskie nazwiska, zachowano ich oryginalną pisownię. Jednak w cytowanych tekstach oraz w przypisach bibliograficznych podawano je w takiej formie, w jakiej zapisali je autorzy tekstów. We wcześniejszych latach, szczególnie w czasach druku linotypowego, brakowało czcionek z litewskimi znakami diakrytycznymi, ponadto powszechnie stosowano polszczenie pisowni obcych nazw miejscowości i nazwisk. Dzisiaj możliwości techniczne pozwalają swobodnie używać wszelkich znaków diakrytycznych, co więcej – zaczynamy sobie zdawać sprawę, że nazwisko zapisane w oryginalnej formie jest elementem tożsamości danej osoby. Natomiast polski czytelnik nie ma problemu z odczytaniem tych nazwisk we właściwym brzmieniu.

5 Przykłady takich listów zamieszczono w: P. Vileišis, Rinktiniai raštai, Vilnius 2004, s. 547-569.

6D-ro Jono Basanavičiaus autobiografija, Vilnius 1936, s. 25-28.

7 Jak zauważa wybitny językoznawca, Jan Otrębski, nowoczesny litewski język literacki został opracowany dopiero w latach 1880-1900, a jego doskonalenie trwało nadal przez okres międzywojenny. Por.: Z. Stoberski, Historia literatury litewskiej. Zarys, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1986, s. 8.

8 Współczesny litewski intelektualista, Tomas Venclova, nazywa to rewolucją językową lub filologiczną. Por.: T. Venclova, Eseje. Publicystyka, Sejny 2001, s. 117 i 204.

9 C. Miłosz, T. Venclova, Dialog o Wilnie, „Kultura” 1979, nr 1-2, s. 32.

10 Ostatnio w wielu pracach historycznych zaczęto stosować archaiczną pisownię nazwy naszego wschodniego sąsiada (do roku 1991) jako Związek Sowiecki i w skrócie ZSRS, zamiast Związek Radziecki i ZSRR, jak to robiono w kraju do tej pory. Argumentem do stosowania archaicznej formy pisowni ma być fakt, że tak robiono przed wojną oraz w tekstach wydawanych po wojnie na emigracji. Jest to mało przekonująca argumentacja. Po pierwsze dlatego, że już kilka lat przed wojną, szczególnie w oficjalnych dokumentach i wydawnictwach kartograficznych, a także w części prasy, stosowano nową pisownię. Co więcej, nazwa Związek Sowiecki to ewidentny rusycyzm. Stosowanie dzisiaj starej pisowni należy odczytywać raczej jako wyrażenie negatywnego stosunku do okupanta Polski, podobnie jak działo się to w prasie bezdebitowej lat 70. i 80., gdzie używano nazwy policja zamiast milicja. Historyk, którego obowiązuje maksimum obiektywizmu, nie powinien jednak w ten sposób postępować. Tym, którzy dają się jednak ponieść emocjom, zwrócę uwagę, że w latach 80., w oficjalnym obiegu taką pisownię zaczęli stosować, chyba jako pierwsi, ci autorzy, którzy jeszcze niewiele wcześniej pisali na przykład, że w Katyniu strzelali Niemcy. Dlatego we wstępie i w przypisach stosuję konsekwentnie pisownię – Związek Radziecki i ZSRR, pozostawiając archaiczną pisownię jedynie w tekstach cytowanych.

11 Już w deklaracji niepodległości z 1918 r. Litwini zaznaczali, że odbudowują swoje państwo ze stolicą w Wilnie. Natomiast w 1928 r., przy okazji nowelizacji konstytucji Republiki Litewskiej, wprowadzono do niej art. 5, w którym Wilno zostało określone jako stolica Litwy, choć już od roku 1923 społeczność międzynarodowa uznawała polską granicę wschodnią, a więc także przynależność prawną Wilna do Polski. Co więcej, strona litewska w różnych oficjalnych dokumentach i wydawnictwach rządowych określała Wileńszczyznę jako terytorium litewskie okupowane przez Polskę.

12 J. Urbszys, Litwa i Związek Sowiecki w latach 1939-1940, „Zeszyty Historyczne” z. 90, Paryż 1989, s. 116.

13 Polska w tym samym czasie straciła 77 tys. km2 swojego terytorium.

14 W odpowiedzi na ankietę czasopisma „Historia i Polityka”, w której pytano, czy polska polityka wschodnia może nie być determinowana przez dawne spory historyczne, minister Radosław Sikorski odpowiedział: „Demitologizacja «historii dla potrzeb polityki» stanowi istotny imperatyw w relacjach ze wschodnimi sąsiadami, gdzie stosunkowo często spotykamy się z przekłamaniami dziejów, z trwałością historycznych mitów oraz stereotypów. Jest to nieuchronny skutek budowania współczesnej tożsamości narodowej, w której dezorientacja wobec znaków czasu teraźniejszego bezwiednie korzysta z podpowiedzi historycznej mitologizacji”. Cyt. za: R. Sikorski, [ankieta], „Historia i Polityka” 2010, nr 4, s. 11.

15 Z podstawowych opracowań powojennych należy wymienić: W. Wielhorski, Polska a Litwa. Stosunki wzajemne w biegu dziejów, Londyn 1947; G. Błaszczyk, Dzieje stosunków polsko-litewskich od czasów najdawniejszych do współczesności. Tom I. Trudne początki, Poznań 1998; idem, Dzieje stosunków polsko-litewskich. Tom II. Od Krewa do Lublina. Część I, Poznań 2007; P. Łossowski, Stosunki polsko-litewskie w latach 1918-1920, Warszawa 1966; idem, Konflikt polsko-litewski 1918-1920, Warszawa 1996; idem, Stosunki polsko-litewskie 1921-1939, Warszawa 1997; idem, Litwa a sprawy polskie 1939-1940, Warszawa 1985; K. Buchowski, Polacy w niepodległym państwie litewskim 1918-1940, Białystok 1999; idem, Litwomani i polonizatorzy. Mity, wzajemne postrzeganie i stereotypy w stosunkach polsko-litewskich w pierwszej połowie XX wieku, Białystok 2006; idem, Szkice polsko-litewskie, czyli o niełatwym sąsiedztwie w pierwszej połowie XX wieku, Toruń 2006; H. Wisner, Wojna nie wojna. Szkice z przeszłości polsko-litewskiej, Warszawa 1978; K. Tarka, Konfrontacja czy współpraca? Litwa w polityce Rządu Polskiego na uchodźstwie 1939-1945, Opole 1998; A. Srebrakowski, Sejm Wileński 1922 roku. Idea i jej realizacja, Wrocław 1993; idem, Polacy w Litewskiej SRR 1944-1989, Toruń 2001; A. Bobryk, Odrodzenie narodowe Polaków w Republice Litewskiej 1987-1997, Toruń 2007.

16 Według obowiązujących dzisiaj zasad pisowni litewskiej nazwa ta powinna zostać zapisana jako Aušra, jednak w czasie, kiedy periodyk był wydawany (1883-1886), obowiązywały inne reguły. Wtedy stosowano jeszcze w pisowni – tak jak w języku polskim – dwuznaki, które dopiero później zastąpiono znakami diakrytycznymi, zapożyczonymi z języka czeskiego. Obszerniej o samym czasopiśmie oraz litewskim ruchu emancypacyjnym zob.: P. Łossowski, Gazeta „Auszra” i początek narodowego ruchu litewskiego (1883-1886), [w:]Studia z dziejów ZSRR i Europy Środkowej, t. I, Wrocław 1965, s. 81-127.

17 H. Korwin-Milewski, Siedemdziesiąt lat wspomnień 1855-1925, Warszawa 1993, s. 399. Określenie Milewskiego zostało spopularyzowane przez Stanisława Cata Mackiewicza. Zob.: S. Mackiewicz, Herezje i prawdy, Warszawa 1962, s. 165.

18 Francuski oryginał tekstu ukazał się pięć lat po upadku powstania styczniowego, natomiast polskie tłumaczenie w roku 1901.

19Objaw litewski, „Dziennik Poznański” 1883, nr 231, s. 1.

20Ibidem, s. 2.

21 Por. P. Łossowski, Litwa, Warszawa 2001, s. 67.

22 Sygnatariuszami tego aktu byli następujący członkowie Taryby: Saliamonas Banaitis, Mykolas Biržiška, Jonas Basanavičius, Kazys Bizauskas, Pranas Dovydaitis, Steponas Kairys, Petras Klimas, Donatas Malinauskas, Vladas Mironas, Stanislovas Narutavičius, Alfonsas Petrulis, Antanas Smetona, Jonas Smilgevičius, Justinas Staugaitis, Aleksandras Stulginskis, Jurgis Šaulys, Kazimieras Steponas Šaulys, Jokūbas Šernas, Jonas Vailokaitis, Jonas Vileišis.

23 Oryginalny tekst aktu został opublikowany w: Lietuvos Taryba skelbia Lietuvos nepriklausomybę, „Lietuvos Aidas” 1918, nr 22 z 19 II, s. 1. Tłumaczenie za: A. Gumuliauskas, Historia Litwy od roku 1915 do 1953, Kaunas 1994, s. 26-27.

24 12 VII 1920 Litwa i Rosja Radziecka podpisały traktat pokojowy, w którym wyznaczono granicę między obu państwami, gdzie Wilno oraz takie miasta, jak Grodno, Lida czy Nowogródek, znalazły się na terytorium Litwy. Do dokumentu został dołączony tajny protokół, w którym Litwa zgadzała się na przemieszczanie się i pobyt na terenie uznawanym teraz za terytorium Litwy, wojsk radzieckich walczących w tym czasie z Polakami. Tekst traktatu w tłumaczeniu polskim zob.: Traktat pokojowy między Rosją a Litwą, Wilno 1920; Traktat pokojowy, zawarty między Litwą i Sowiecką Republiką Rosyjską 4 lipca 1920 roku, „Wschód Polski” 1920, nr 8-9, s. 79-80. W drugiej wersji tłumaczenia traktatu pomyłkowo podano datę 4 VII zamiast 12 VII.

25 Według danych spisu z 1919 r. Litwini stanowili w Wilnie 2,3% mieszkańców, a w całym okręgu wileńskim 6,9%. Poziom 50,5% mieszkańców Wilna, Litwini osiągnęli dopiero w 1989 r. Por.: E. Romer, Spis ludności na terenach administrowanych przez zarząd cywilny Ziem Wschodnich w 1919, Lwów 1920, s. 31;Lietuvos Respublikos pagrindinių tautybių gyventojai, Vilnius 1991, s. 25.

26 A. Srebrakowski, Sejm Wileński 1922 roku. Idea i jej realizacja, Wrocław 1993, s. 122-123.

27 Szczegółowo problem opisuje: W. Sierpowski, Piłsudski w Genewie, Poznań 1990.

28 Obszerniej na temat Klubu Włóczęgów Seniorów zob.: A. Srebrakowski, Wileńscy „Włóczędzy”, Toruń 2012, s. 49-64.

29 Litwa wspierała na przykład finansowo działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). Na cele Ukraińskiej Organizacji Wojskowej (UWO) Litwa przeznaczała stałą subwencję w wysokości 6-8 tys. dolarów. Por.: W. Żeleński, Zabójstwo ministra Pierackiego, Paryż 1973, s. 35-39.

30 Litwini nie używali w tym okresie nazwy granica, lecz stosowali nazwę – linia administracyjna lub linia demarkacyjna.

31 Obszerniej na ten temat zob.: P. Łossowski, Ultimatum polskie do Litwy 17 marca 1938 roku, Warszawa 2010.

32 Zaraz po zajęciu Wilna przez ZSRR, Litwa zwróciła się do władz w Moskwie, powołując się na traktat litewsko-radziecki z 1920 r., i wskazała, że część zajętego obszaru Polski została w tym układzie uznana za terytorium Litwy.

33 Szerzej na temat podziemia antyradzieckiego zob.: Aparat represji a opór społeczeństwa wobec systemu komunistycznego w Polsce i na Litwie w latach 1944-1956, red. P. Niwiński, Warszawa 2005; G. Motyka, R. Wnuk, T. Stryjek, A.F. Baran, Wojna po wojnie. Antysowieckie podziemie w Europie Środkowo-Wschodniej w latach 1944-1953, Gdańsk-Warszawa 2012.

34 J.Z. Majewski, List do redakcji „Kultury”, „Kultura” 1952, nr 11, s. 158.

35 J. Girnius, W poszukiwaniu dialogu polsko-litewskiego, „Kultura” 1955, nr 10, s. 49-56.

36 Instytut powstał w 1942 r. w Nowym Jorku jako kontynuator działalności, na czas wojny i okupacji, Polskiej Akademii Umiejętności (PAU) w Krakowie. Po wojnie stał się samodzielną instytucją polską w Ameryce. Od 1956 r. Instytut wydaje kwartalnik naukowy „The Polish Review”.

37 Tekst angielski ukazał się w roku 1971, natomiast jego polskie tłumaczenie zamieszczono w paryskich „Zeszytach Historycznych” w 1985 r.

38 R. Sikorski, [ankieta], „Historia i Polityka” 2010, nr 4, s. 16.

39 Po otrzymaniu Wilna i części Wileńszczyzny w październiku 1939 r., rok później, kiedy Litwa została włączona do ZSRR, władze radzieckie włączyły do Litwy niewielki obszar Wileńszczyzny, który w 1939 r. został wcielony do Białoruskiej SRR.

40 W tamtym czasie w Związku Radzieckim bardzo obszernie pisano także o losach niemieckiej republiki autonomicznej na Powołżu.

41 Znamienne, że w żadnym polskim podręczniku szkolnym nie ma informacji na ten temat.

PO ROZWODZIE JADWIGI Z JAGIEŁŁĄ

Julian Klaczko

Dwa Sejmy

W lat trzy po spełnionym „sądzie Bożym” na po­lach Tannenbergu1, w miesiącu październiku 1413 roku, przyjmowało małe miasteczko znad brzegów Bugu, na krańcach ziem Piasta i Gedymina położone, licznych i dostojnych gości, których podobizny wiernie oddane w malowidłach wielkiej sali, zachwycały przez długie lata każdego zwiedzającego zamek królewski w Horodle2. Widziano tam z jednej strony starzejącego się już króla Władysława II na czele prałatów, panów i szlachty polskiej, a z drugiej wielkiego księcia Witolda z bisku­pami, kniaziami i bojarami litewskimi. Freski przedsta­wiały pierwszy walny Zjazd stanów złączonego kró­lestwa, pierwszy „parlament”, na który zebrali się przedstawiciele ludów Jadwigi i ludów Jagiełły.

Litwa skojarzona od lat dwudziestu siedmiu z lo­sami Polski pod berłem Olgierdowicza, powoli i sto­pniowo wcielaną była do społeczności i do cywiliza­cji katolickiego Zachodu. Wiemy, że w roku 1387, zaraz po zburzeniu w Wilnie świątyni Zniczu, otrzy­mało Wielkie księstwo od swego władcy pierwsze przy­wileje polityczne, to salubre monumentum jurium ac li­bertatum, zapewniające dawnym czcicielom Perkuna używalność dóbr, wolność rozporządzania majątkiem, prawo małżeńskie i dziedziczne, oraz możność rozstrzy­gania sporów bez interwencji kniazia. W trzynaście lat potem, gdy ze śmiercią Jadwigi zdawał się znikać żywy i ujmujący symbol nadziei, wynikających z „za­ręczyn” między dwoma narodami w osobach ich mo­narchów: wówczas położenie i prawa, nie dość dotąd udokumentowane, zostały jasno określone osobnym, uro­czyście wydanym aktem: król zamianował Witolda dożywotnim Wielkim księciem krajów za Niemnem, a w dwóch zjazdach, Wileńskim i Radomskim (sty­czeń i marzec r. 1401), narody Piasta i Gedymina przyrzekły sobie wzajemną pomoc przeciw każdemu zewnętrznemu nieprzyjacielowi i wspólne porozumienie się co do następstwa tronu po śmierci Jagiełły i Wi­tolda. Tak legalnie postawione stosunki między Kra­kowem a Wilnem, pozostawały aż po dzień Grunwaldu, a dana Wielkiemu księstwu autonomia, była jedną z przyczyn wysuwanych przez panów z Malborka, że można być w zgodzie z Krakowem, wojując z Wilnem; głosili, iż napadając na ziemie „Saracenów”, nie naru­szają wcale praw „Korony”. Nareszcie „wielka wojna” stała się kamieniem węgielnym budowy gmachu, rozpo­czętej chrztem Władysława II. Sarmaci i Saraceni ra­zem przelali krew wspólną „w dolinie śmierci” pod wzgó­rzami Tannenbergu i razem zgnietli odwiecznego, gro­źnego wroga. Pełni jeszcze zapału walki i zachwytu zwycięstwa, spotykają się teraz (październik 1413) po raz pierwszy na wspólnym prawodawczym zgromadze­niu, conventio generalis, parlamentum, jak stwierdza akt urzędowy, i postanawiają odbywać podobne zebrania, czyli walne zjazdy „dla dobra i korzyści państwa”, ile razy okaże się potrzeba, a to bądź w Lublinie, bądź w Parczewie albo w innym miejscu – za zgodą króla. W ciągu więc ćwierci wieku wprowadziła Polska kraj „bez słońca” do wielkiej katolickiej rodziny i uposażyła go we wszystkie prawa życia obywatel­skiego; zapewniła mu zupełną autonomię i powołała do używania wolności parlamentarnych, a bojar litew­ski, znający dotąd tylko „zorganizowane niewolnictwo” i będący sam pod autokratyczną zależnością, zostaje władcą. Ostatni ten akt „wcielenia” nastąpił na zjeździe w Horodle, w sposób dość niezwykły. – Człowiekiem zu­pełnie wolnym w czasach feudalnych był tylko szlachcic, on miał prawo głosowania w nielicznych krajach o rzą­dzie reprezentacyjnym; on też jedynie był wybieralnym, był „obywatelem czynnym”, o ile na owe czasy można użyć tego, więcej dzisiejszego wyrażenia. Polska prakty­kowała tę zasadę z bezprzykładnym liberalizmem3. W państwach zachodnich monarcha nadawał przywi­leje tym, którzy ich nie posiadali rodowo; dawał im szlachectwo, pasował na rycerzy i obdarzał „herbami”. Inaczej było w Polsce: tutaj wskutek pomieszania da­wnej słowiańskiej konstytucji opartej na gminie, z feu­dalnym rycerstwem, „herby” nie były tworzone przez monarchę; były one stałe i nieliczne, a każdy miał właściwą swoją nazwę (Jelita, Nałęcz, Pilawa, Poray itd.) i należał do jednego „bractwa”, do jednego „domu” – to jest do grupy rodzin, pierwotnie ściśle ze sobą ro­dowo złączonych. Otrzymujący szlachectwo „wchodził do herbu” już istniejącego, był przyjęty przez to do „domu”, adoptowany do „bractwa” rodziny. Tak, po sławnym zwycięstwie pod Wielkimi Łukami, przyjął hetman Zamoyski znaczną liczbę żołnierzy do swego „domu Jelita”. System ten został teraz zastosowany do Li­twinów podczas Sejmu w Horodle. – Polskie „domy i bractwa”, jak Leliwa, Zadora, Topór itd., przyjęły do tych swoich „herbów” rodziny bojarskie Monwidów, Jawnisów, Butrymów itd. Nowoczesny czytelnik może być zdziwiony, że w rocznikach przeszłych wieków, a nawet w aktach urzędowych, unia krajów znad Wisły i Wilii nazwaną bywa słowem „zaręczyny” albo nie­zwykłej jeszcze „obrączka ślubna Jadwigi”; a jednak taką była wiara onych czasów i rdzenna idea królestwa Jagiellonów. Tak jak w epoce ślubu Jadwigi z Ja­giełłą książęta i panowie litewscy stwierdzali małżeń­stwo dwóch narodów, biorąc Polki za żony, tak samo było mistycznym małżeństwem, „związkiem mi­łości” oświadczenie szlachty polskiej, złożone teraz Li­twinom w Horodle dokumentem, który tu podajemy:

„W imię Pańskie – amen. Ku wiecznej pamięci. – Nie dozna łaski zbawienia, kto się na miłości nie oprze. Miłość jedna nie działa marnie; promienna sama w sobie, gasi zawiści, osłabia urazy, daje wszystkim pokój; łączy rozdzielonych, podnosi upadłych, gładzi nierówności, prostuje krzywizny, wspiera każdego, nie obraża nikogo, i ktokolwiek się schroni pod jej skrzydła, znajdzie się bezpiecznym i nie ulęknie się niczyjej gro­źby. Miłość tworzy prawa, rządzi królestwami, zakłada miasta, prowadzi do dobrego stany Rzeczypospolitej, wydoskonala cnoty cnotliwych, a kto nią pogardzi, ten wszystko utraci. Dlatego też my wszyscy zebrani – prałaci, rycerstwo i szlachta Korony polskiej, chcąc spocząć pod puklerzem miłości, i przejęci pobożnym ku niej uczuciem, złączyliśmy się i związali, a niniejszym dokumentem stwierdzamy, że łączymy i wiążemy nasze domy i rody, nasze rodziny i herby, ze wszystką szlachtą i bojarami litewskimi, tak, by odtąd i po wsze czasy mogli się posługiwać tymi naszymi herbami i godłami, jakie posiadamy od naszych ojców i przodków: by ich używali jako świadectwa prawdziwej miłości, tak, jak gdyby je dziedzicznie po swoich własnych przodkach po­siedli. Niech się więc łączą z nami w miłości oraz bra­terstwie, i niech będą nam równi wspólnością herbów, tak jak nimi już są wspólnością wiary, praw i przywi­lejów. Przyrzekamy uroczyście, słowem czci i przysięgą, nie opuszczać ich w żadnej przeciwności lub niebezpie­czeństwie, lecz pomagać w każdej okoliczności radą i czynem, wspierać przeciw wszelkiemu wrogiemu wobec nich przedsięwzięciu, a wstawiać się najgoręcej do na­szego miłościwego pana, Władysława, z woli Bożej króla Polskiego, i najjaśniejszego Witolda, wielkiego księcia Litewskiego, by jak najobficiej i najszczodrzej obdarzali braci naszych Litwinów coraz większą wolnością, ła­skami i dobrodziejstwami. Co też i przezacni panowie, mieszkańcy ziem litewskich, pod przysięgą i słowem zobowiązali się czynić dla nas nawzajem”.

„Sejm w Horodle przyłożył pieczęć do takiej unii narodów, jakiej nie napotkać w całej historii Eu­ropy”. Tak pisał Caro4, a sąd ten zasługuje na wspom­nienie, bo go wypowiada szczery syn Germanii, czło­wiek nauki, godzien szacunku, lecz objawiający na każdym kroku wstręt do pomysłu Jagiełły i swój żal patriotyczny, że Niemcy nie dokonały „misji opatrznościowej” nad Niemnem i Wilią. Bezprzykładnym jest istotnie podobne złączenie się dwóch państw, długo so­bie nieprzyjaznych, zażartych w odwiecznych walkach, o różnych rasach, obyczajach, języku i religii, a jednoczących się w końcu w imię Ewangelii, wolności i tej miłości, która „sama wznosi państwa”. Po raz pierwszy powstaje w świecie potężne mocarstwo bez krwi roz­lewu. A jak poważne i imponujące są uchwały tego walnego Zjazdu w Horodle, gdzie uznano wszystkie prawa historyczne, narodowość i niezależność krajów Gedymina, a w zamian za tyle przyznanych dobro­dziejstw nie narzucono żadnych ofiar z autonomii, nie wymagano zrzeczenia się niczego w szczególności, a obiecano sobie zwoływać taką conventio generalis, parlamentum ile­kroć dobro i korzyść państwa wymagać tego będzie. Ludy Jadwigi stały wyżej od poddanych Jagiełły cy­wilizacją, potęgą, bogactwem, uzbrojeniem, ale nie przyznawały sobie żadnej wyższości ani prawa kiero­wania tym życiem politycznym, jakiem obdarzono no­wych braci. Wyraźny artykuł Unii horodelskiej pozo­stawiał za Niemnem wszystkie wyższe i niższe urzędy oraz godności, jak wojewodów, kasztelanów, starostów itd. Przed Horodłem jak i potem, przez niemal dwa wieki, Litwa była osobnym Wielkim księstwem, złą­czonym z Polską wspólną dynastią, aż dopiero wyga­śnięcie tej musiało dać powód do wprowadzenia zna­czniejszych zmian w układzie z roku 1413. Stało się to zadaniem i dziełem pamiętnego Sejmu w Lublinie w roku 1569. Sejm ten, zebrany w półtora z górą wieku po pierwszym polsko-litewskim, był przeciwieństwem, ale zarazem i uzupełnieniem odbytego w Horodle.

Przypatrzmy się przez chwilę położeniu złączonego królestwa około połowy XVI wieku, ku końcowi pano­wania ostatniego z Jagiellonów, króla Zygmunta Au­gusta, który był mądrym i „ulepszonym” podobieństwem założyciela wielkiej dynastii. Zaprawdę, nie był syn Olgierda ani „kosmatym niedźwiedziem”, jak nazywali go rycerze teutońscy, ani „psem wściekłym”. Musiał to być wyższego polotu człowiek, skoro już jako młody dziedzic tronu Gedymina powziął wielką myśl nawró­cenia swego narodu i przyłączenia go do Polski; był też niezawodnie głębokim politykiem, książę umiejący zawsze utrzymać „idealną miarę czynów” między słu­sznymi dążnościami świata słowiańskiego a wyższymi od nich wymaganiami cywilizacji zachodniej; niezwy­kłym był ten samowładca, który prędko i tak chlu­bnie zrozumiał obowiązek konstytucyjnego monarchy. Liczne wreszcie świadczą dowody, jak dumny „Sara­cen” potrafił uchylić kornie czoła, a podnieść serce pod­czas chrztu w Krakowie, jak zmienił całą swoją na­turę pod przemożnym wpływem Jadwigi, w zetknięciu z chrześcijaństwem i cywilizowanym społeczeństwem Polski. Jakże już innym od chytrego i niewdzięcznego pogromcy Kiejstuta jest zwycięzca spod Grunwaldu, gdy z pokorą przyjmuje zuchwałe wyzwanie i dwa na­gie miecze, a daje lekcję wiary i rezygnacji dumnym rycerzom, rzekomym sługom Chrystusa! Na podziw za­sługuje cierpliwość króla wobec panów z Malborka, owoc dobroczynnego wpływu córki Andegaweńczyka, której miłość pokoju przeżyła ją w radzie korony w Krakowie aż do „wielkiej wojny”, a i potem dzia­łała jeszcze łagodząco przy stawianiu warunków pokoju w Toruniu. Rozrzewniającym jest ten barbarzyńca bez nauki, w swojej bezustannej trosce o szkoły i ich ro­zwój, o rozlewanie światła, o świetność uniwersytetu krakowskiego! Kronikarze podają jako powód śmierci Jagiełły upodobanie, jakie miał w spędzaniu długich wieczorów w ogrodach i lasach, „by słuchać śpiewu słowików”; i to jeden rys więcej, mogący zadziwiać u dawnego spiskowca z Krewy. Pomimo to wszystko nie pozbył się Władysław II wszystkich cech swego pochodzenia z borów, i młodości spędzonej wśród mie­szkańców numy5