Miłosne porachunki - Schield Cat - ebook

Miłosne porachunki ebook

Schield Cat

4,0

Opis

Rachel i Max przeżyli kiedyś namiętny romans, który skończył się fatalnym nieporozumieniem. Max poczuł się oszukany i zerwał znajomość, ale nie zapomniał o Rachel. Gdy po pięciu latach pojawia się ona w jego biurze w sprawach służbowych, Max postanawia dać jej nauczkę…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 153

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (40 ocen)
14
14
9
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Cat Schield

Miłosne porachunki

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Ty? – Zabrzmiało to jak oskarżenie.

– Cześć, Max.

Rachel Lansing cały dzień szykowała się psychicznie na to spotkanie, lecz pod wpływem twardego jak stal spojrzenia Maksa Case’a serce w niej zamarło.

Zdawał się bardziej władczy i nieprzystępny niż pełen inwencji kochanek, którego obraz prześladował ją we wspomnieniach. A może sprawiały to antracytowy biznesowy garnitur i srebrny krawat?

Ogromnym wysiłkiem woli opanowała chęć ucieczki. Ze sztucznym spokojem wstała z wygodnej kanapki w holu i przybierając uprzejmy wyraz twarzy, wyciągnęła rękę.

– Dziękuję, że zgodziłeś się na spotkanie – rzekła. Max zignorował jej gest. Milczał. Sytuacja stawała się coraz bardziej krępująca. – Cudownie, że Andrea już urodziła, prawda? – Rachel odezwała się pierwsza. – Wiem od Sabiny, że to chłopczyk – brnęła dalej. – Przyniosłam dla niej prezent. – Pomachała torebką w różowe i niebieskie paseczki.

– Co tutaj robisz?

– Miałam się spotkać z Andreą.

– Pracujecie w jednej agencji?

Rachel błyskawicznym ruchem wyciągnęła wizytówkę i wręczyła Maksowi.

– Jestem właścicielką – poinformowała z nieukrywaną dumą ze swoich osiągnięć.

– Rachel… Lansing?

– To moje nazwisko panieńskie.

Właściwie dlaczego mu się tłumaczę? Przecież to niczego między nami nie zmieni, prawda?

– Rozwiodłaś się.

– Cztery lata temu.

– A teraz prowadzisz agencję pośrednictwa pracy tutaj, w Houston?

Rachel przeszła długą drogę od kelnerki w restauracji na plaży w Gulf Shores w Alabamie, ledwo zarabiającej na utrzymanie swoje i siostry. Niestety, mimo że agencja przynosiła spore zyski, pod względem finansowym wciąż nie czuła się bezpieczna, a czarne myśli dręczyły ją w dzień i w nocy.

– Lubię swobodę, jaką daje prowadzenie własnej firmy. Jest mała, ale się rozwija.

I będzie rozwijać się szybciej, kiedy się przeprowadzę do większej siedziby i zatrudnię więcej personelu, dodała w myśli. Lokal już wybrała. Gdyby się nie pospieszyła, ktoś na pewno sprzątnąłby go jej sprzed nosa. Wczoraj, licząc na prowizję za znalezienie tymczasowej asystentki dla Case Consolidated Holdings, podpisała umowę najmu. Niemniej spotkanie z Maksem i jego zachowanie w stosunku do niej zachwiało jej wiarą w pozytywne załatwienie sprawy. Bezpieczniej będzie wycofać się z umowy.

Żałowała, że Devon, jej prawa ręka, doświadczony specjalista od zasobów ludzkich, nie mógł przyjść zamiast niej. Niestety, wczoraj jego matka niespodziewanie trafiła do szpitala i przeszła operację. Rachel oczywiście zgodziła się, aby został z nią tak długo, jak potrzeba. Dla niej rodzina zawsze była najważniejsza.

– Ile asystentek już dla nas załatwiłaś?

Max nie spuszczał badawczego spojrzenia z jej twarzy.

– Pięć. – Rachel schowała rękę do kieszeni. Bała się, że zacznie poprawiać kołnierzyk albo guziki i zdradzi się z rosnącym zdenerwowaniem. – Pierwsza była Missy, asystentka Sebastiana.

– To ty maczałaś w tym palce?

Rachel aż zamrugała z wrażenia. Czyżby Max miał coś przeciwko Missy? Pracuje dla nich już cztery lata i wszyscy są bardzo zadowoleni. Znalezienie posady dla Missy rozpoczęło dobrą passę jej agencji.

– Dowiedziałam się, że niedawno awansowała na szefową działu PR.

I wyszła za mąż za twojego brata, Sebastiana. To chyba dowód, że dobrze się staram, prawda?

– To znaczy, że jesteś w Houston już od czterech lat?

Rachel zaczynała tracić pewność siebie.

– Mniej więcej.

– Dlaczego tutaj?

Kiedy go zostawiła w nadmorskiej miejscowości w Alabamie, nie chciał już nigdy jej widzieć. Czyżby się zastanawiał, czy jej pojawienie się w Case Consolidated Holdings to zrządzenie losu, czy złośliwe nagabywanie?

– Przeniosłam się do Houston z powodu siostry. Studiowała na tutejszym uniwersytecie i ma tu przyjaciół. Po jej dyplomie postanowiłyśmy zostać na stałe. – Słowa Rachel mogłyby znaczyć, że tam, gdzie przedtem mieszkała, nie miała przyjaciół. Błysk ciekawości pojawił się w oczach Maksa. – W tym budynku aż trzy firmy są moimi klientami – poinformowała Rachel. – Czy fakt, iż przysłałam wam aż pięć asystentek i nigdy się nie spotkaliśmy, nie świadczy, że moje zainteresowanie twoją firmą jest czysto zawodowe?

Max zmierzył ją taksującym spojrzeniem.

– Porozmawiajmy.

– Czy nie to właśnie robimy? – odparowała.

– W moim gabinecie.

Max odwrócił się na pięcie. Szedł, nie oglądając się za siebie. Oczekiwał posłuszeństwa. Zawsze lubił nią rządzić.

Rachel oblała fala gorąca. Szybko jednak oprzytomniała. Wspomnienie tamtych czterech dni z Maksem zostało pogrzebane razem z dziewczęcymi nadziejami i marzeniami. Jeśli chce utrzymywać z nim zawodowe kontakty, musi trzymać zmysły na wodzy.

Max znikł za zakrętem korytarza. Teraz miała sposobność uciec. Wymyśli jakieś wytłumaczenie, a jutro przyśle tu Devona. Nie. Da radę. Musi. Jej przyszłość zależy przecież od prowizji za znalezienie zastępstwa za Andreę.

Pięć lat temu życie surowo ją ukarało za chowanie głowy w piasek. Jej agencja potrzebuje tych pieniędzy. Znajdzie nową asystentkę, zainkasuje forsę, a w dniu przeprowadzki do nowej siedziby zafunduje sobie szampana i kąpiel w bąbelkach. Wszystko zależy od tego spotkania.

W miarę jak szła, wstępowała w nią odwaga. Cztery lata pięła się w górę. Nie było łatwo. Wchodząc do ogromnego gabinetu opatrzonego wizytówką z nazwiskiem Maksa, myślała już tylko o czekającej ją nagrodzie.

– Zgubiłaś się?

– Zatrzymałam się przy biurku Sabiny i poprosiłam o przekazanie prezentu dla dziecka Andrei.

Rachel rozejrzała się po pokoju. Była ciekawa, jakim Max jest biznesmenem. Podczas tamtych czterech wspólnie spędzonych dni opowiadał jej o rodzinie i o miłości do szybkich samochodów, lecz nie chciał mówić o pracy. Do czasu, gdy cztery lata temu poznała Sebastiana i dostrzegła rodzinne podobieństwo, nawet nie kojarzyła nazwiska Max Case z firmą Case Consolidated Holdings.

Na ścianach wisiała seria zdjęć Maksa opartego o różne samochody wyścigowe. W eleganckim jednoczęściowym granatowo-szarym kombinezonie, którego krój podkreślał szerokie ramiona i wąskie biodra, z kaskiem pod pachą, był niezwykle przystojny. Na półce stały zdobyte puchary i książki o samochodach z podrasowanymi silnikami.

– Skróciłaś włosy – zauważył i zamknął drzwi, odcinając jej drogę ucieczki.

– Nigdy nie lubiłam długich włosów – odparła.

Po pokerowej twarzy Maksa przemknął cień uśmiechu. Czyżby odgadł, że luźne spodnium, pantofle na płaskich obcasach, krótka fryzura, minimalny makijaż, sportowy zegarek, brak biżuterii to kamuflaż? Z wyglądu szara mysz, za to w interesach przeciwniczka nie do pobicia? Rachel nigdy nie mogła pochwalić się urodą, o jakiej marzą mężczyźni. Wysoka, o chłopięcej figurze, w szkole mogła liczyć najwyżej na to, że koledzy będą ją traktowali jak kumpla do gry w piłkę. To pewnie dlatego nigdy nie potrafiła zrozumieć, że mężczyzna taki jak Max Case, który mógł mieć każdą kobietę, wybrał ją.

Poczesne miejsce w gabinecie zajmowało ogromne biurko z drewna czereśniowego. Nie pasowało do Maksa. Rachel wyobrażała go sobie raczej wśród ultranowoczesnych mebli ze szkła i chromu.

Zamiast za biurkiem Max usiadł na kanapie zajmującej całą długość jednej ze ścian, potem szybkim ruchem ręki wskazał fotel z boku. Rachel przycupnęła na brzegu, teczkę położyła na kolanach.

– Jutro z samego rana potrzebna jest mi osobista asystentka. – Od razu przystąpił do rzeczy.

Rachel nie była przygotowana na to, że Andrea urodzi dwa tygodnie przed terminem. Nie miała więc nikogo o odpowiednich kwalifikacjach, gotowego od zaraz przystąpić do pracy.

– Będę miała idealną kandydatkę, ale dopiero w poniedziałek.

– Wykluczone.

– To tylko dwa dni. Na pewno dasz sobie radę bez asystentki.

– Już mamy zaległości. Przecież Andrea dzisiaj jest nieobecna. Przygotowujemy przyszłoroczny budżet. Potrzebuję kogoś, kto potrafi szybko włączyć się do roboty. Kogoś z pierwszorzędnymi umiejętnościami organizacyjnymi. – Wbił wzrok w Rachel. – Kogoś takiego jak ty. Jesteś dokładnie taką asystentką, jakiej potrzebuję.

W jego oku pojawił się błysk, który teraz, tak jak pięć lat temu, poraził jej instynkt samozachowawczy i rozsądek. Rzuciła się w jego ramiona na oślep, nie myśląc o konsekwencjach.

Rachel zmobilizowała całą siłę woli, aby zapanować nad wzbierającą w niej paniką.

– Nie możesz mnie mieć – oświadczyła.

Słowa zawisły w powietrzu.

Przecież może ją mieć… Jako asystentkę.

W każdy z wielu sposobów, w jaki miał ją przedtem.

Jego wybór. Nie jej.

Napięcie między nimi rosło. Fascynujące, niepokojące… Woń perfum Rachel obudziła w Maksie wspomnienia wzajemnej namiętności.

– Jesteś gotowa zaryzykować i zawieść oczekiwania klienta? – zapytał.

– Nie. – Na policzkach Rachel pojawiły się rumieńce. Czyżby odgadła jego myśli? – Ale nie mogę zostawić mojej firmy, aby podjąć pracę u ciebie.

– Znajdź zastępstwo. – Max odsłonił zęby w nieprzyjemnym uśmiechu. – Nawet ty potrafisz dostrzec ironię tej sytuacji.

Na przybranej przez Rachel masce profesjonalizmu zaczęły pojawiać się rysy.

– Jesteś niedorzeczny.

– Zwrócę się do innej agencji. – Strach w oczach Rachel znikł tak szybko, jak się pojawił, niemniej Max zdołał go dostrzec. Zyskał dowód, jak bardzo zależy jej na tym zleceniu. – Jestem pewien, że będą mieli osobę, jakiej potrzebuję.

– Lansing Employment Agency ma osobę, jakiej potrzebujesz – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Instynkt podpowiadał Maksowi, aby potraktował ją jak każdego kontrahenta, który nie potrafi dostarczyć produktu spełniającego jego wymagania.

A jednak mieli kilka spraw do dokończenia. W którymś momencie ich krótkiej rozmowy poczuł, że musi się od nich uwolnić. Cztery dni spędzone razem nie wystarczyły, aby namiętność się wypaliła. Ku swojemu zaskoczeniu nadal jej pożądał. Lecz kto wie, jak długo to będzie trwało? Dwa miesiące?

Kiedy mu się znudzi, zakończy znajomość na swoich warunkach. Według terminarza.

– Zgoda – Rachel odezwała się w końcu. – Dwa dni.

– Świetnie.

Wstała, jakby gotowa do wyjścia, lecz coś ją zatrzymywało. Spojrzała na Maksa i zapytała:

– Dlaczego to robisz?

– Co?

– Dlaczego żądasz, abym to właśnie ja wzięła zastępstwo, dopóki nie znajdę kogoś innego?

– Jesteś tutaj. To wygodne rozwiązanie.

Miał huk roboty. Kierownicy działów już tydzień temu przekazali mu propozycje do budżetu na następny rok. Gospodarka powoli wychodziła z kryzysu i pilnowanie równowagi między wydatkami a wzrostem sprzedaży było ważniejsze niż kiedykolwiek. Przedsiębiorstwo Case Consolidated Holdings zrzeszało ponad tuzin firm i każda z nich działała w innym sektorze rynku, miała własne wskaźniki oraz plany strategiczne. Zebranie i analiza danych pochodzących z tak różnych źródeł stanowiła swoiste wyzwanie organizacyjne.

Andrea znała się na rzeczy tak dobrze jak on. Bez niej był kompletnie bezradny.

– Czy to już wszystko? – zapytała Rachel.

Max przestał się martwić o terminy i przypomniał sobie, że podbramkowa sytuacja w firmie to tylko część powodów, dla których nalegał, aby to właśnie Rachel wzięła zastępstwo za Andreę.

– A co jeszcze mogłoby być?

– Wyrównanie rachunków za tamto rozstanie.

– Ograniczmy się do interesów.

Jej podejrzenia co do motywów jego postępowania dodawały całej grze pikanterii.

– Czyli już się na mnie nie gniewasz?

– Owszem, gniewam.

– Po pięciu latach?

Potrząsnął głową.

– Na pewno?

– Zarzucasz mi, że nie wiem, co mówię?

Jego irytacja nie robiła na Rachel żadnego wrażenia.

– Pięć lat temu dałeś mi jasno do zrozumienia, że już nigdy nie chcesz mnie widzieć.

– Bo zataiłaś przede mną, że jesteś mężatką. – Max mówił sztucznie gładkim tonem, który niezbyt skutecznie maskował gniew. – Mimo że wiedziałaś, co myślę o niewierności. Opowiedziałem ci, jak zdrada ojca niemal zniszczyła małżeństwo rodziców. Bez mojej wiedzy wciągnęłaś mnie w pozamałżeński romans.

– Odeszłam od męża.

– Jednak gdy się zjawił, natychmiast do niego wróciłaś.

– To bardzo skomplikowane.

– Nie widziałem komplikacji, tylko kłamstwa.

– To był trudny okres w moim życiu. Spotkanie ciebie pozwoliło mi na krótki czas zapomnieć o kłopotach.

– Wykorzystałaś mnie.

Rachel przechyliła głowę i spojrzała na Maksa spod długich rzęs.

– Nawzajem siebie wykorzystaliśmy.

Max przyjrzał się jej. Nie była najpiękniejszą kobietą, jaką znał. Chłopięco szczupła, pozbawiona krągłości, jakie lubił u partnerek. Zbyt wąski nos. Zbyt ostry podbródek. Równo obcięta grzywka zakrywająca zbyt szerokie czoło. Jednak pełne wargi miały w sobie podniecającą miękkość. I uwielbiał drobnymi pocałunkami pieścić jej długą szyję.

Wzbudzała jego namiętność. Pociągała go od pierwszej chwili, gdy ją zobaczył. I teraz, gdy po pięciu latach rozpoznał ją w poczekalni, nic się pod tym względem nie zmieniło.

Obawiał się, że przebywanie razem z nią osiem godzin w biurze otworzy stare rany. Rozstanie przeżywał wiele miesięcy. Oczywiście wtedy był na zupełnie innym etapie życia. Mimo zdrady ojca wciąż był pełen optymizmu i wiary w miłość i małżeństwo.

To Rachel sprawiła, że ją stracił.

– O której mam się jutro stawić?

– O ósmej.

Ruszyła w kierunku drzwi. Max odprowadził ją wzrokiem. Jedno słowo uporczywie do niego wracało.

Rozwiedziona.

W drzwiach Rachel zawahała się i spokojnym, zdecydowanym tonem rzuciła przez ramię:

– Dwa dni. Nie dłużej. – I nie oglądając się za siebie, wyszła.

Zawsze otaczała ją aura niedostępności. Podniecało go to, intrygowało. Nie mógł się nią nasycić. Spędzili ze sobą cztery dni, lecz cały czas mu się wymykała. Oddawała mu ciało, ale nie duszę.

Z wściekłości nie mógł usiedzieć na miejscu. Podszedł do drzwi i z całej siły je zatrzasnął. Mało go obchodziło, co pracownicy sobie pomyślą.

Niech ją diabli wezmą za to, że się tutaj zjawiła!

I niech diabli wezmą tę jego część, której to sprawiło radość.

ROZDZIAŁ DRUGI

Rachel szybkim krokiem weszła do biura Lansing Employment Agency, w przelocie kiwnęła głową recepcjonistce – nie przystanęła na pogawędkę, jak miała w zwyczaju – prawie wbiegła do swojego gabinetu i ciężko opadła na krzesło. Była bliska łez. Wstrząs pourazowy, pomyślała.

– Aż tak źle? – usłyszała męski głos.

– Gorzej.

– Biedactwo. Opowiedz Devonowi, co się takiego stało.

Ogromnym wysiłkiem woli Rachel wyprostowała się i spojrzała na mężczyznę, który usiadł naprzeciwko. Elegancki szary garnitur, liliowa koszula i drogi fioletowy krawat przyciągały wzrok i właśnie o to mu chodziło. Tylko podkrążone oczy świadczyły o nieprzespanej nocy.

– Jak mama?

– Dobrze. Teraz jest z nią siostra. – Devon odchylił się na oparcie krzesła i założył nogę na nogę. – Jak poszło?

– Gorzej, niż się spodziewałam.

– Nie dostaliśmy zlecenia?

– Dostaliśmy.

– W takim razie w czym problem?

– Max Case potrzebuje asystentki od zaraz.

– Ale przecież w tej chwili nikogo nie mamy.

Rachel skrzywiła się.

– I dlatego sama biorę to zastępstwo, dopóki kogoś nie znajdziemy.

– Ty? – Devon aż parsknął śmiechem.

Nikt nie wiedział o tym, co zaszło między nią i Maksem w Gulf Shores. Rachel uważała, że jeśli utrzyma to w tajemnicy, cudowne wspomnienie pozostanie nieskalane.

– Jestem jedyną kandydatką.

Bolało ją to, że dla Maksa jest tylko kimś, kto pomoże mu wybrnąć z podbramkowej sytuacji. Tamte dni w jego ramionach były magiczne. Ona i Max zdawali się zamknięci w kapsule szczęścia. Odizolowani od otaczającej ich brutalnej rzeczywistości.

Aż do chwili, gdy zjawił się Brody i groźbami zmusił ją do powrotu do Missisipi.

– Mam nadzieję, że odmówiłaś.

– Nie całkiem.

Devon zmarszczył brwi, jakby pogubił się w sytuacji.

– Możesz wyrażać się jaśniej?

– Max nie pozostawił mi wyboru. Podpisałam umowę najmu nowego lokalu. Bez prowizji nici z przeprowadzki.

– Więc się zgodziłaś?

– Postawił mnie pod ścianą.

Devon z troską obserwował Rachel.

– Wciąż nie rozumiem, dlaczego zależy mu właśnie na tobie. Jest co najmniej tuzin innych agencji, do których może się zwrócić.

Rachel wahała się. Bardzo lubiła Devona, lecz rozmowa o przeszłości ją krępowała. Wyjaśnianie, skąd zna Maksa, oznaczało przyznanie się do popełnionych błędów.

– Znamy się z dawnych czasów.

– Znacie się? – Devon przyjrzał się jej uważniej. – Jako partnerzy w interesach? Przyjaciele? – Zmrużył powieki. – Chodziliście ze sobą?

– Właściwie nie… – zaczęła, bawiąc się długopisem.

– Spałaś z nim.

– Owszem. – Podniosła wzrok i zobaczyła zdumioną minę Devona. – Nie bądź taki zaskoczony – rzekła. – Nie zawsze byłam taką zimną bizneswoman jak teraz. Kiedyś byłam młodą romantyczną dziewczyną.

– Kiedy?

– Przez jeden weekend pięć lat temu. – Czyżby kąciki warg Devona zadrgały? – O co ci chodzi?

– Max ma niezliczone zastępy kochanek. Dziwne, że akurat ciebie zapamiętał.

Odkąd zamieszkała w Houston, sporo się o nim dowiedziała. Zastanawiała się, jak by się poczuła, gdyby przypadkiem na siebie wpadli, a on by jej nie poznał.

– Prawdopodobnie by mnie nie zapamiętał, ale jest na mnie wściekły.

– Dlaczego?

– Bo mu nie powiedziałam, że jestem mężatką.

Devon oniemiał.

– Pracujemy razem pięć lat i dopiero teraz się o tym dowiaduję?

– O tym rozdziale swojego życia wolę nie mówić.

– Nawet jeśli się spalę z ciekawości?

Rachel zachichotała. Lubiła słabość Devona do sensacji. Jego towarzystwo dobrze na nią działało. Dzięki niemu nie traktowała ani siebie, ani swoich kłopotów zbyt serio.

– Podejrzewasz, że Max zechce wznowić wasz romans?

– Mało prawdopodobne.

– Czy ja wiem? – W oczach Devona pojawił się przewrotny błysk. – Żądanie, abyś została jego asystentką, nawet jeśli tylko na dwa dni, wydaje się dziwne. Jako biznesmen Case słynie z rozsądku.

Rachel odetchnęła głęboko.

– Cóż, w tym momencie niewiele mogę zrobić. Uparł się, abym to była ja. Na pewno dasz sobie radę beze mnie. W końcu to ty jesteś ojcem naszego sukcesu.

– Tak, tak. Ale bez ciebie sukcesu by nie było. Ja ci jedynie sekundowałem. – I to jak! Kiedy zaczynali, w weekendy Rachel dorabiała kelnerowaniem, aby związać koniec z końcem. – Mam tylko nadzieję, że wiesz, co robisz – stwierdził, wstając.

– Wiem i to bardzo dokładnie.

Mówiąc te słowa, Rachel poczuła ucisk w żołądku. Zignorowała to. Będzie trzymać emocje na wodzy. Nie dopuści, aby Max zawrócił jej w głowie.

– Jesteś skończonym draniem, wiesz o tym?

Max Case oderwał wzrok od zdjęcia na ekranie komputera i uśmiechnął się ironicznie do Jasona Sinclaira, swojego najlepszego przyjaciela.

– Już mnie tak nazywano.

Był piątek, zbliżało się południe. Cały poprzedni dzień i połowa dzisiejszego minęły Maksowi na podziwianiu talentu organizacyjnego Rachel i irytacji na siebie, że nie potrafi przestać wyobrażać jej sobie w erotycznych pozach.

– Pięć lat namawiałem Sikesa, aby sprzedał mi ten samochód – zrzędził Jason, wpatrzony w zdjęcie Maksa obok żółtego kabrioletu – i nagle zjawiłeś się ty i sprzątnąłeś mi go sprzed nosa.

– Nie zjawiłem się i nie sprzątnąłem. Zaproponowałem Sikesowi godziwą cenę, a on na nią przystał.

– Ile?

Max nie zamierzał ujawniać Jasonowi prawdy. Właściwie sam nie wiedział, co go podkusiło, aby zaproponować aż taką sumę. Kabriolet Cuda-426 Hemi był jednym z zaledwie siedmiu wyprodukowanych egzemplarzy i już dla tego faktu stanowił nie lada kąsek.

– Chcesz się jutro pościgać? – zapytał, chcąc odwrócić uwagę Jasona od ceny.

– Jak na kogoś, kto w ostatni weekend przegrał, jesteś strasznie pewny siebie – odparł Jason, wciąż nie mogąc przeboleć, że auto nie jest jego.

Odkąd tylko zrobili prawo jazdy, Max i Jason rywalizowali ze sobą. Raz wygrywał jeden, innym razem drugi. Pod koniec sezonu liczyli punkty. Ten, który zdobył mniej, musiał oddać fant – swój samochód.

Zanim Jason zdążył odpowiedzieć, w drzwiach gabinetu pojawiła się Rachel. Mimo jej surowego stroju – garnituru ze spodniami i białej bluzki – Maksowi puls przyspieszył, zupełnie jakby miała na sobie najseksowniejszą sukienkę koktajlową, a na twarzy uwodzicielski uśmiech.

– Przepraszam, nie wiedziałam, że jesteś zajęty.

Max gestem zaprosił ją do środka.

– Masz dla mnie te liczby?

Rachel zrobiła krok do przodu i przystanęła.

– Uaktualniłam raport – rzekła. – Poza tym umówiłam cię na spotkanie na drugą i wysłałam ci pocztą elektroniczną CV kandydatki. Maureen dobrze się orientuje w finansach i analizach biznesowych. Sądzę, że przypadnie ci do gustu.

– Zobaczymy.

Rachel zacisnęła usta.

– Ty zobaczysz. – Odrzuciła głowę i wyszła.

Jej irytacja rozbawiła Maksa. Czy ona zdaje sobie sprawę, że gniew czyni ją bardziej pociągającą?

– A niech mnie! – wyrwało się Jasonowi.

– O co ci chodzi?

– Przecież to Rachel Lansing. Co ona tutaj robi?

– Pracuje jako moja asystentka.

– Czyś ty zwariował?!

Najprawdopodobniej tak.

Jason nie wiedział o jego romansie z Rachel. Nikt nie wiedział. Cztery dni minęły jak chwila, a koniec był zbyt bolesny, aby komukolwiek się zwierzać. Latami oburzał się na niewierność ojca, więc jak mógł opowiadać o związku z mężatką, nie narażając się na zarzut hipokryzji?

– Nie wiem, o czym mówisz.

– Lansing to swatka.

– Co takiego?

Max spojrzał na przyjaciela, sądząc, że żartuje.

– Jej agencja pośrednictwa pracy to biuro matrymonialne.

– Żarty sobie stroisz.

– Nie patrz na mnie w ten sposób – odparł Jason. – Nie masz najmniejszego pojęcia, z kim się zadajesz.

– W tej chwili zadaję się z szaleńcem.

– To wcale nie jest zabawne.

Max nie mógł powstrzymać śmiechu.

– Z mojego punktu widzenia jest.

– W zeszłym roku ojciec korzystał z jej usług. Pół roku później ożenił się ze swoją asystentką.

– Twój ojciec był od piętnastu lat wdowcem. Dziwię się, że nie ożenił się wcześniej. Poza tym Claire jest fantastyczna.

– One wszystkie są fantastyczne.

– A więc… – Max zawiesił głos – według ciebie mamy do czynienia ze spiskiem, tak?

– Owszem. – Jason podejrzliwym wzrokiem spojrzał na przyjaciela. – Uważasz, że jestem stuknięty?

– Tak.

– Znam jeszcze pięciu innych facetów, którzy zatrudnili asystentki przysłane przez Lansing i się z nimi ożenili. Kolejni dwaj poznali przyszłe żony w pracy. One również były przysłane przez Lansing. Jednym z nich jest twój rodzony brat, Sebastian. Nadal uważasz mnie za świra?

– Skąd wiesz to wszystko?

Jason wzruszył ramionami.

– Naprawdę musisz pytać? Po ślubie ojca zasięgnąłem języka.

– Czego się dowiedziałeś?

– Niczego. Reputacja bez skazy. I swoisty rekord pod względem liczby asystentek, które poślubiły szefów na wysokich stanowiskach.

– Nie przesadzasz? – Maksowi trudno było się pogodzić z wizerunkiem Rachel jako swatki. – O mnie nie musisz się martwić. Jeśli chodzi o strzały Kupidyna, noszę kamizelkę z włókna odpornego na przecięcia.

– Nie możesz być tego w stu procentach pewien.

– Przeciwnie. Mogę.

– Założymy się?

Max połknął przynętę. Poczuł zastrzyk adrenaliny jak na starcie każdego wyścigu.

– Co masz na myśli?

– Twój nowy nabytek.

– Stracę nie tylko wolność, ale również ozdobę kolekcji – prychnął Max. – Co z ciebie za przyjaciel?

– Taki, który ma na względzie twoje dobro. Domyślam się, że wolność nie jest dla ciebie aż tak cenna jak ten samochód.

– Co ty kładziesz na szali, gdybyś przegrał?

Jason zmarszczył czoło.

– Chcesz moją corvettę rocznik sześćdziesiąt dziewięć?

Max miał wielki apetyt na ten samochód.

– Umowa stoi – rzekł.

Jason wstał. Podali sobie ręce nad biurkiem.

– Kiedy spotkasz kobietę twoich marzeń, stracę kumpla, ale na osłodę zostanie mi twoja Cuda Hemi rocznik siedemdziesiąt jeden.

Rachel siedziała za biurkiem w pokoju obok gabinetu Maksa i usiłowała zapanować nad nerwami. W jej głowie rozdzwoniły się syreny alarmowe. W ciągu ostatnich dwóch dni Max zachowywał się wobec niej bez zarzutu. Utrzymywał dystans, nie uczynił żadnej wzmianki na temat przeszłości. Niemniej chwilami w jego spojrzeniu dostrzegała szczególny wyraz, jakby chciał powiedzieć: jeszcze z tobą nie skończyłem.

Mimo jego stanowczych zaprzeczeń Rachel podejrzewała, że zmuszając ją, aby została jego tymczasową asystentką, kierował się motywami czysto osobistymi. Obmyślał zemstę. Nie należał do mężczyzn łatwo wybaczających, o czym świadczył jego stosunek do ojca i przyrodniego brata, Nathana.

Z tego, co zdołała wysondować wśród swoich informatorów w Case Consolidated Holdings, od chwili, gdy Nathan pojawił się w mieście prawie rok temu, napięcie między braćmi znacznie wzrosło. Pięć lat temu Max opowiadał jej, że stosunki pomiędzy starszymi braćmi a Nathanem, owocem pozamałżeńskiego związku ojca, nie układały się dobrze. Chociaż ostatnio Andrea jej doniosła, że relacje między Sebastianem a Nathanem uległy poprawie.

Skoro Max nie potrafi zapomnieć o urazach z przeszłości w rodzinie, na pewno nie odpuści kobiecie, której prawie nie zna.

Rachel odsunęła od siebie myśli o osobistych porachunkach i zajęła się sprawami, których bieg mogła kontrolować. W przyszłym tygodniu Max wyjeżdżał w interesach i chociaż samolot i hotel miał już zarezerwowane, musiała mu jeszcze wynająć samochód, przygotować prezentację w PowerPoint i zająć się mnóstwem drobiazgów, które albo już się wyłoniły, albo wyłonią lada chwila.

Pracę przerwał jej dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu zamigał znajomy numer.

– Powiedz, że sprawy idą jak z płatka – odezwała się do słuchawki.

– Czyżby Max dobrał ci się do skóry? – Podczas gdy Devon śmiał się z własnego dowcipu, Rachel logowała się do komputera. Wciąż posługiwała się hasłem Andrei. Uznała, że skoro w tej chwili Max rozmawia z kandydatką na nową asystentkę, nie ma potrzeby prosić administratora sieci o nowe hasło dla niej. Na ekranie pojawiła się lista kontaktów. Restauracje, kwiaciarnie, nawet kilka sklepów jubilerskich. Po kliknięciu na nazwę restauracji pokazywał się telefon do jej kierownika, numer ulubionego stolika Maksa, nawet marka wina. Max był niezłym graczem, ale tego dowiedziała się dopiero po przeprowadzce do Houston. Miała nawet okazję dyskretnie obserwować go w akcji. Lepiej mieć się na baczności, pomyślała.

– …dzieje?

Zorientowała się, że Devon cały czas coś do niej mówi.

– Przepraszam. Nie słuchałam. O co pytasz?

– Jak rozmowa z Maureen?

– Weszła dziesięć minut temu. Moim zdaniem jest świetna. Max nie może się przyczepić ani do jej kwalifikacji, ani do referencji.

– Mam nadzieję.

Pięć minut później Maureen wyszła z gabinetu Maksa. Rachel wstała, nie wiedząc, czy cieszyć się, czy martwić, że rozmowa kwalifikacyjna trwała tak krótko.

– Jak poszło?

Dziewczyna skrzywiła się.

– Chyba nie przypadłam mu do gustu.

– Maksa trudno rozszyfrować – odparła Rachel. – Jestem przekonana, że twoje kwalifikacje i doświadczenie odpowiadają oczekiwaniom szefa. – Starała się uśmiechem dodać Maureen otuchy. – Dowiem się czegoś i zadzwonię – obiecała.

– Dzięki.

Gdy tylko Maureen zniknęła za drzwiami, Rachel weszła do gabinetu Maksa.

– Czy nie jest świetna? – zaczęła. – Ma licencjat z zarządzania i pięcioletnie doświadczenie w pracy w biurze maklerskim. Jest…

– …za mało przebojowa.

– Opinie, jakie przedstawiła…

– Nie sprawdzi się. Mnie jest potrzebny ktoś z inicjatywą. Znajdź mi bardziej odpowiednią kandydatkę.

Rachel schowała ręce za plecami, dłonie zacisnęła w pięści. Gorączkowo myślała, skąd weźmie następną dziewczynę.

– Umówię cię z kimś na poniedziałek.

– Panna?

Pytanie kompletnie ją zaskoczyło.

– Prawo zabrania pytać o stan cywilny.

– Mężatki noszą obrączki, więc łatwo się zorientować.

– Racja. – Czego on chce? Singielki, którą mógłby podrywać? Raczej nie. Max jest playboyem, ale w pracy nie będzie romansował. Milczenie przedłużało się. Czekał na odpowiedź. Rachel westchnęła. – Jest panną. Czy to jakaś różnica?

– Twoja agencja cieszy się swoistą sławą.

Nie zabrzmiało to jak komplement.

– Za jakość oferowanych usług.

– Matrymonialnych.

Rachel sądziła, że się przesłyszała.

– Zwariowałeś? – wyrwało jej się, zanim się zorientowała, że powinna liczyć się ze słowami. Wzięła głęboki oddech i pełnym godności tonem oświadczyła: – Prowadzę biuro pośrednictwa pracy.

Kiwnął głową.

– Ilu twoich klientów ożeniło się asystentkami, które im podesłałaś?

Co to, do diabła, za pytanie?!

– Nie wiem.

– Ośmiu, wśród nich Sebastian. – Rachel nie wiedziała, jak zareagować na to oskarżenie. Czyżby to był powód, dla którego wcześniej był taki zły? Myślał, że… Usługi matrymonialne? – Nie rób takiej zdziwionej miny – mruknął.

– Jestem zdziwiona. Skąd wiesz takie rzeczy?

– Przyjaciel przeprowadził mały wywiad na temat twojej działalności. – Ostatnie słowo Max wypowiedział z ironią, nie pozostawiając wątpliwości, co myśli o jej agencji.

Instynkt samozachowawczy Rachel na szczęście zadziałał i powstrzymał ją przed kolejną impulsywną reakcją.

– Zapewniam cię, że nie zajmuję się swataniem. Prowadzę agencję pośrednictwa pracy. Jeśli moi klienci dochodzą do wniosku, że kandydatki odpowiadają im nie tylko pod względem zawodowym, to czysty przypadek, a nie perfidia z mojej strony. – Rachel przeraziła się. Gdyby wyszło na jaw, że pracownice przysłane przez jej agencję po godzinach świadczą klientom dodatkowe usługi, byłaby skończona. – Jeśli boisz się, że znajdziesz się w podobnych opałach, wyszukam ci same mężatki. – Z chwilą gdy to słowo przebrzmiało, Rachel spostrzegła swój błąd. Zacisnęła usta i wbiła w Maksa jadowite spojrzenie. Kiedyś sama była mężatką, a on stracił dla niej głowę. – Albo same stare i brzydkie – dokończyła. Max uniósł brew. Wyglądał niezwykle seksownie. Rachel omal nie uległa jego urokowi, lecz kiedy spojrzała na ironiczny uśmieszek, przypomniała sobie, że rozstali się w niezgodzie. – Umówię cię na poniedziałek z kolejnymi kandydatkami.

Nagle dotarło do niej, że została asystentką Maksa nie na dwa dni, ale na czas nieokreślony.

ROZDZIAŁ TRZECI

W poniedziałek Max nie zaakceptował żadnej kandydatki spośród umówionych na rozmowę wstępną. Kiedy o szóstej trzydzieści Rachel parkowała na podjeździe przed domem, była głodna jak wilk i myślała tylko o kolacji. Dzisiaj na szczęście gotowała Hailey. Inaczej jadłyby dopiero około północy.