Między bezpieczeństwem a tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej (1990-2010) - dr hab. Mariusz Maszkiewicz - ebook

Między bezpieczeństwem a tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej (1990-2010) ebook

Mariusz Maszkiewicz

0,0

Opis

Mariusz Maszkiewicz: Między bezpieczeństwem a tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej (1990-2010).

Monografia Mariusza Maszkiewicza wypełnia dotkliwą lukę w zakresie publikacji naukowych dotyczących historii polskiej polityki wschodniej (...), dodatkowo ukazuje kontekst tej polityki w relacjach i w odbiorze naszych sąsiadów: Rosjan, Ukraińców i Białorusinów. I pod tym względem stanowi istotne novum.Nie ma bowiem wielu opracowań, w których odbiór polityki polskiej na Wschodzie byłby tak gruntownie i profesjonalnie zanalizowany.

prof. Leszek Zasztowt

 

Praca Mariusza Maszkiewicza pokazuje także, jak często polskie koncepcje polityki wschodniej rozmijały się z wyobrażeniami o rzeczywistości geopolitycznej mieszkańców tej części Europy, gdzie zamierzano je realizować. Nie uwzględniały przede wszystkim ukraińskich i białoruskich aspiracji politycznych oraz dynamiki procesów państwowotwórczych z udziałem tych narodów. Interesujące w tym kontekście są zwłaszcza przytaczane przez Autora bardzo trafne, a często pomijane przez polskich polityków analizy wydawców paryskiej "Kultury" - Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego.

prof. Eugeniusz Mironowicz

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 942

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Copyright © by Mariusz Maszkiewicz, Warszawa 2013

Copyright © by Kolegium Europy Wschodniej

im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu, Wrocław 2013

Recenzenci:

prof. dr hab. Eugeniusz Mironowicz

prof. dr hab. Leszek Zasztowt

Redakcja i korekta: Stanisława Trela

Weryfikacja języka rosyjskiego i ukraińskiego:

Małgorzata Heidrich-Sowińska

Opracowanie typograficzne: Agnieszka Gutkowska

Indeks nazwisk: Maciej Szłapka

Projekt okładki: Michał Aniempadystau

Przygotowanie do druku:

Pracownia Składu Komputerowego TYPO-GRAF

Druk i oprawa:

Wrocławska Drukarnia Naukowa PAN

im. S. Kulczyńskiego Sp. z o.o.

ISBN 978-83-7893-140-9 (druk)

ISBN 978-83-7893-096-9 (ePub)

ISBN 978-83-7893-092-1 (mobi)

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu

Plac Biskupa Nankiera 17

50-140 Wrocław

www.kew.org.pl

Książki wydawnictwa Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu są do nabycia w księgarni internetowej www.east24.eu

Publikacja została dofinansowana przez Fundację Niepodległości w Lublinie

Konwersja:

Mariusz Maszkiewicz

Między bezpieczeństwem a tożsamością

Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei i koncepcji w polskiej polityce wschodniej (1990–2010)

Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego we Wrocławiu Wrocław 2013

Podziękowania

W trakcie pisania tej pracy zwracałem się do wielu osób z prośbą o konsultacje, podpowiedzi i sugestie. Jestem bardzo wdzięczny zwłaszcza Profesorowi Mikołajowi Iwanowowi, który przeglądał pierwsze szkice i udzielał cennych wskazówek. Korzystałem też z inspiracji i podpowiedzi moich przyjaciół za wschodnią granicą – Alaksandra Milinkiewicza, Tadeusza Gawina, Władimira Podgoła z Białorusi; Aleksandra Podrabinka i Pawła Szeremieta z Rosji. Z Aleksandrem Michalewiczem, białoruskim politykiem żyjącym na wygnaniu w Polsce i Czechach, odbyłem wiele inspirujących rozmów. Dziękuję za cenne uwagi, krytyczne wskazówki Panom Profesorom Stanisławowi Konopackiemu z UKSW, Romanowi Baeckerowi z UMK w Toruniu i Julianowi Winnickiemu z Uniwersytetu Wrocławskiego; dziękuję także za sugestie Profesorowi Bogdanowi Musiałowi i doktorowi Janowi Szumskiemu z UKSW. Jestem wdzięczny recenzentom – Profesorom Leszkowi Zasztowtowi i Eugeniuszowi Mironowiczowi. Profesorowi Włodzimierzowi Pawluczukowi, mojemu mistrzowi z UJ, dziękuję szczególnie za „wschodnie inspiracje”, zwłaszcza na początku mojej drogi akademickiej.

Niezwykle cenne były dla mnie podpowiedzi ekspertów i znawców zagadnień ukraińskich – Bogumiły Berdychowskiej oraz Tadeusza Olszańskiego z OSW. Wiele zresztą zawdzięczam Ośrodkowi Studiów Wschodnich, zwłaszcza nieżyjącemu założycielowi Markowi Karpowi. Dziękuję za liczne uwagi i sporo czasu poświęconego wstępnej wersji pracy – Dyrektorowi Studium Europy Wschodniej UW Janowi Malickiemu. Dziękuję za rozmowy i różnorodne inspiracje Michałowi Jagielle, Markowi Bućko, Dariuszowi Zalewskiemu, Aleksandrowi Rozenfeldowi; Agnieszce Iwaszkiewicz za pomoc w redakcji i korekcie.

Podziękowania chcę też złożyć Centrum Marshalla w Garmisch-Partenkirchen, gdzie jesienią 2009 roku miałem dostęp do unikatowych źródeł, dokumentów i książek.

Przemkowi Omieczyńskiemu i całej Fundacji Niepodległość dziękuję za życzliwość i wsparcie finansowe publikacji. Nie byłoby możliwe wydanie tej monografii bez szybkiej decyzji i zaufania ze strony Jana Andrzeja Dąbrowskiego z Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka--Jeziorańskiego we Wrocławiu.

Wreszcie dziękuję moim dzieciom, którym przez kilka lat kradłem czas, aby przygotować tę monografię. Ojcu mojemu jestem wdzięczny za udzielanie schronienia i stworzenie doskonałego azylu w Grzmiącej.

Wszystkim, także nie wymienionym, ogromne dzięki.

Gdybym był Polakiem, byłbym przekonany, że Rosjanie non stop myślą o Polsce.

Kombinowałbym sobie: co za głupi kraj, tyle mają innych problemów, i nic, tylko myślą o Polsce…

Wiktor Jerofiejew, Gdybym był Polakiem…

Ze zbioru: Mężczyźni, Warszawa 2006, tłum. M. Buchalik

Spis treści
Podziękowania
Wprowadzenie
Źródła
Uwagi metodologiczne i założenia badawcze
Hipotezy robocze
1 Zarys najważniejszych idei i koncepcji dotyczących polskiej polityki wschodniej
Wstęp – kryteria, pojęcia i główne osie sporów
Prehistoria – bezpieczeństwo i tożsamość w II RP
Nurt jagielloński
Wprowadzenie
Koncepcja federacyjna
Międzymorze vs. Mitteleuropa?
Federalizm „krajowców”
Koncepcja kolonialna
Nurt piastowski
Neopanslawizm w wersji bolszewickiej
Koncepcja strefy bezatomowej
Nurt euroatlantycki
Koncepcje „wschodnie” w środowiskach opozycji demokratycznej lat 70. i 80.
KPN – idea „Międzymorza”
Inicjatywy nawiązujące do „Międzymorza” i „federacjonizmu”/„federalizmu”
Między „finlandyzacją” a zasadą „dwutorowości”
Partnerstwo Wschodnie, czyli gra o polskie bezpieczeństwo
Podsumowanie
2 Stosunki polsko-rosyjskie. Próba spojrzenia „z drugiej strony lustra”
Wstęp
Rosyjska pragmatyka w zderzeniu z polską tożsamością
Polska w rosyjskiej geopolityce, czyli kwestie bezpieczeństwa
Polska a kwestie doktrynalne polityki zagranicznej i bezpieczeństwa FR
Pozycja i miejsce Polski – podsumowanie
Polska a Obwód Kaliningradzki FR
Współpraca przygraniczna i regionalna
Polonia w Kaliningradzie
Polskie interesy wynikające z sąsiedztwa z Obwodem Kaliningradzkim
Zagrożenia militarne
Korytarz suwalski
Kaliningrad jako projekt pilotażowy we współpracy między FR a UE
Polska myśl polityczna wobec Obwodu Kaliningradzkiego
Podsumowanie
3 Ukraińskie interpretacje i konteksty polskiej polityki wschodniej
Wstęp
U źródeł politycznych interpretacji
Granice i przestrzenie ukraińskiej tożsamości
Polska w ukraińskich koncepcjach bezpieczeństwa
Pomarańczowa tożsamość vs. niebieskie bezpieczeństwo?
Podsumowanie
4 Białoruskie rozumienie polskiej polityki wschodniej
Wstęp
Tożsamość białoruska vs. tożsamość polska?
Polskie konteksty białoruskiego bezpieczeństwa
Sposoby interpretacji i recepcji polskości na Białorusi
Historie nieudanych kolorowych rewolucji
Podsumowanie
5 Polska mniejszość w polityce wschodniej III RP
Wstęp
Polska autonomia na Litwie i Białorusi?
Skupiska polskie na Wschodzie
„Repatriotyzacja” jako próba odbudowy polskiej tożsamości na Wschodzie
Między Moskwą a Brukselą
Podsumowanie
Bibliografia
Czasopisma
Artykuły i opracowania
Between security and identity
Summary
Между безопасностью a идентичностью
Резюме

Wprowadzenie

Zajmujemy się polityką zagraniczną z wielu perspektyw – najczęściej z dystansem dziejopisa, czyli z perspektywy historycznej. Albo z zaangażowaniem eksperta, który przygotowuje decyzje dla polityków i ministrów; to jest z kolei bieżąca perspektywa analityczna. Można też spojrzeć na trzy inne sposoby, obserwując i badając „siły sprawcze” (forces profondes)1, czyli sięgać do głębokiej materii empirycznej, jak: demografia, ekonomia, zależności geograficzne czy technologiczne itd. Można badać i zbierać tzw. zdarzenia dyplomatyczne, co bywa pomocne w ustalaniu porządku faktów i chronologii. „Zdarzeniem dyplomatycznym”2 jest zarówno wizyta oficjalna, rokowania, negocjacje, przemówienia i teksty wystąpień, jak też wojna, konflikt i ich przebieg.

W niniejszej pracy chciałbym się zająć zbadaniem takich interferencji w stosunkach międzynarodowych, które dotykają sfery idei, poglądów i wyobrażeń. Ten obszar myśli i aktywności intelektualnej w polityce zagranicznej, który odsłania głębsze warstwy układanych scenariuszy i według ich porządku, w perspektywie konceptualnej, pozwala rozumieć relacje między państwami, a w tym konkretnym przypadku – relacje z naszymi wschodnimi sąsiadami.

Staram się spojrzeć na politykę wschodnią III RP w latach 1990–2010, odsuwając na bok spór, czy polityka zagraniczna jest jedna czy jest ich wiele oraz to, który kierunek jest ważniejszy – wschodni, zachodni, północny czy południowy. W ramach jednej polityki zagranicznej państwa mogą przecież istnieć różne jej nurty i „wymiary”. Bardziej interesujące są jednak inspiracje intelektualne i ideowe, które prowadziły polską dyplomację, elity rządzące przez ostatnie dwadzieścia lat postrzegane nie oczami polskich, ile rosyjskich, ukraińskich czy białoruskich analityków i ekspertów. Wychodzę zatem od pewnych pojęć i nazw, które zwykliśmy używać jako punkty odniesienia.

Tytułowe „bezpieczeństwo” i „tożsamość” wyznaczają umowną siatkę pojęć rozciągniętych między symbolicznymi „trumnami” polskiej polityki, do czego wielokrotnie inspirował zarówno Giedroyć, jak i wielu innych autorów. Nie oznacza to, że wprost i bez wahań godzę się na przypisanie znaków wartościujących przy nazwisku Piłsudskiego czy Dmowskiego. Bardziej interesujące jest to, jakie wnioski z tych historycznych nurtów polskiej myśli wypływają w kontekście naszego współczesnego dialogu z Rosjanami, Ukraińcami i Białorusinami.

Najpierw postaram się przybliżyć znane już polskim specjalistom podstawowe koncepcje i idee odnoszące się do polskiej polityki wschodniej, aby następnie śledzić ich recepcję, obecność w rosyjskich, ukraińskich i białoruskich publikacjach z lat 1990–2010. Pierwszy rozdział musi być zatem poświęcony przedstawieniu i zarysowaniu kontekstu ideowego polskiej polityki wschodniej. Nawet gdy jest on już szerzej znany polskiemu czytelnikowi. W tym kontekście opozycja pojęć „bezpieczeństwo i tożsamość” pojawia się w „zderzeniach”, na różnych poziomach, i w różnych postaciach, dlatego jako narzędzie analizy ostatnich dwóch dekad naszych relacji z Rosją, Białorusią i Ukrainą, wydają się najporęczniejsze, a uzasadnienie tego wyboru zostanie obszerniej przedstawione w dalszej części pracy.

W trzech kolejnych rozdziałach śledzę obecność polskiej myśli politycznej w publikacjach naukowych i tekstach autorskich analityków, ekspertów i komentatorów relacji międzynarodowych. Ostatni, najkrótszy rozdział, dotyczy kwestii obecności polskiej mniejszości w szerszym kontekście ideowym i koncepcyjnym polityki zagranicznej i wewnętrznej naszych trzech wschodnich sąsiadów.

W podsumowaniu, na końcu niniejszej monografii, chcę odnieść się do przedstawionych poniżej hipotez badawczych.

Źródła

Jako główne źródło traktuję publikacje w periodykach akademickich, społeczno-politycznych, pismach o profilu humanistycznym. Sięgałem do tego typu materiałów w przekonaniu, że w perspektywie dwudziestu lat najłatwiej tam właśnie znaleźć odniesienia do interesującego mnie zagadnienia. Ponadto wykorzystuję obszernie książki, a nawet podręczniki akademickie, ilustrujące koncepcje strategiczne w polityce zagranicznej Rosji, Ukrainy i Białorusi. Opieram się też na wspomnieniach dyplomatów i polityków, biografiach i opracowaniach dokumentujących i odzwierciedlających dwie dekady polityki wschodniej III RP.

Tradycje ideowe, zwłaszcza Polski międzywojennej, będą dla mnie tylko ogólną busolą, wskazówką, z którą zestawiam orientacyjne znaki i symbole spotykane współcześnie. Stąd obecność w tej części pracy literatury i źródeł na ogół znanych w naszym kraju. Aby nadać temu opisowi bardziej dynamiczny charakter i jednocześnie zweryfikować, jak dalece czytelne były/są polskie koncepcje i idee w krajach, do których się odnosiły/odnoszą, próbuję w dalszych rozdziałach sięgać do wszystkich dostępnych publikacji i materiałów analitycznych w Rosji, na Ukrainie i Białorusi. Unikam zawężania pola tylko do politologii, staram się dowiedzieć, jak dane pomysły i idee wyglądają z tamtej strony i czy są w ogóle dostrzegalne z różnych perspektyw, w wielu dyscyplinach. Korzystam też po części z opinii polskich autorów, gdy ich interpretacje będą wprost nawiązywały do obowiązujących kanonów myślenia, zwłaszcza w Rosji, gdzie liczba publikacji opisujących polską myśl polityczną jest ciągle bardzo skromna.

Analizuję też dokumenty oficjalne, które wyznaczają strategie bezpieczeństwa i polityki zagranicznej Rosji, Ukrainy i Białorusi, aby znaleźć ślady odniesienia do polskich koncepcji w polityce wschodniej. Korzystam nie tylko z literatury typowo politologicznej, lecz także z szeroko rozumianego dorobku humanistycznego. Chcę bowiem zbadać obecność, świadomość polskich idei i koncepcji w dziedzinach pokrewnych relacjom międzynarodowym i politologii (np. historiografia, socjologia itd.). Refleksja dotycząca np. historiografii na Ukrainie, spory metodologiczne, odsłaniają polskiemu czytelnikowi całe obszary zagadnień pozwalających zrozumieć sposób myślenia i istotę sporów wewnętrznych i polemik z niektórymi polskimi koncepcjami. Ponadto powodem tego poszerzenia pola badań, wychodzenia poza jedną dyscyplinę, jest słaba obecność polskiej myśli w publikacjach politologicznych i ich wycinkowy, przyczynkarski charakter. O ile w piśmiennictwie, publikacjach ukraińskich i białoruskich po 1990 roku spotykamy coraz więcej wspólnych punktów odniesień i orientacji konceptualnych, o tyle w wypadku Rosji odczuwalny jest poważny deficyt zainteresowania naszym krajem, a tym bardziej pogłębionym krajobrazem ideowym.

W celu przebadania interesującego obszaru sięgałem przede wszystkim do poważnych pism naukowych z zakresu stosunków międzynarodowych, obejmujących zasadniczo cały badany okres od 1990 do 2010 roku. W niektórych miejscach uzupełniałem wiedzę, korzystając z różnorodnych periodyków nie tylko politologicznych, ale i społeczno--kulturalnych, a nawet historycznych. Starałem się dotrzeć do książek i publikacji, tekstów (analizy, ekspertyzy, opracowania), w których przedmiotem badań były relacje z Polską, w ujęciu współczesnym, a w niektórych wypadkach także historycznym (na tyle, na ile dotyczy to interesującego nas kontekstu). W celu uzupełnienia wiedzy dotyczącej obecności Polski w koncepcjach bezpieczeństwa Rosji, Ukrainy i Białorusi zestawiłem dokumenty oficjalne i ekspertyzy mające kluczowe znaczenie dla badanego zagadnienia. W trakcie przygotowania niniejszej książki nie raz nurtowało mnie i moich uważnych recenzentów pytanie, dlaczego na przykład zajmuję się historiografią oraz koncepcjami czy sposobami przedstawiania historii własnej w tych trzech sąsiednich państwach? Może to sprawiać wrażenie „mieszania gatunków” i odchodzenia od analizy typowej dla nauk politologicznych. Otóż wychodzę z przekonania, że każdy rodzaj informacji o metodach i sposobach interpretacji relacji społecznych (w ujęciu historycznym czy współczesnym) odsłania nam dodatkowo głębsze warstwy, fundamenty myślenia, nawet te zawarte w eseju politycznym czy krytyczno-literackim. A to z kolei pozwala zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej pisze się o polskich koncepcjach i ideach w polityce międzynarodowej.

W celu prezentacji interesującego mnie obszaru myśli ukraińskiej sięgam niekiedy do źródeł literackich, gdyż przekonany dorobkiem Pani Profesor Aleksandry Hnatiuk dostrzegam obecność głębszej refleksji politycznej (szczególnie odnoszącej się do kwestii tożsamościowych) ukrytej w doskonałych tekstach wielu współczesnych pisarzy i krytyków literackich.

W kilku miejscach obszerniej korzystam z prac polskich autorów odnoszących się zwłaszcza do Ukrainy i Rosji, zakładając, że ich dorobek i analityczny rezultat w interesującej nas dziedzinie stosunków ze wschodnimi sąsiadami, pozwoli unikać nużących powtórzeń i odkrywania rzeczy odkrytych. Dostępne prace potwierdzają moje intuicje, a także zbiegają się z doświadczeniem uzyskanym w wieloletniej praktyce dyplomatycznej z naszymi sąsiadami.

W publikacjach dotyczących szczególnie relacji z Rosją pojawia się też kilkanaście prac autorów, których dorobek dostępny jest wyłącznie po angielsku, niemiecku czy litewsku.

Wszystkie periodyki, książki i inne wykorzystane materiały są wymienione alfabetycznie na końcu prezentowanej monografii.

Uwagi metodologiczne i założenia badawcze

Muszę jeszcze raz podkreślić, że ze względu na skromną obecność tematyki polskiej w rosyjskich, ukraińskich i białoruskich pismach politologicznych, poszerzyłem spektrum badanych publikacji o periodyki z pokrewnych dziedzin (poza politologią i stosunkami międzynarodowymi), tak aby wydobyć maksymalnie dużo materiału analitycznego z interesującego mnie obszaru.

Powinienem też usprawiedliwić się, dlaczego ograniczam się do Rosji, Ukrainy i Białorusi, a na boku pozostawiam takie państwa obszaru postsowieckiego, jak Litwa, Łotwa, Estonia, Mołdawia, Kazachstan itd. Po pierwsze, dlatego, żeby stworzyć węższą, ale wyraźniejszą perspektywę. Po drugie, dlatego, że pierwsze z trzech wymienionych państw, wchodzących kiedyś w skład ZSRS stanowią już część „naszej” wspólnoty politycznej i gospodarczej – Unii Europejskiej. Po trzecie, relacje dwustronne z krajami Azji Środkowej i Kaukazu, mimo wielkiego szacunku dla tamtych partnerów, nie są tak istotne, jak te z wymienionymi trzema krajami słowiańskimi. Polityka wschodnia III RP odnosi się dzisiaj do całego obszaru postsowieckiego, ale tylko w wypadku Rosji, Ukrainy i Białorusi wyraźniej widać czy słychać, w relacjach z nimi, odbijające się echa polskich koncepcji i strategii.

W celu przybliżenia recepcji polskich idei w polityce wschodniej z perspektywy rosyjskiej zdecydowałem się na nieco odmienną konwencję niż tę przyjętą w dwóch następnych rozdziałach. W wypadku Rosji uwzględniam, w większym stopniu niż w wypadku dwóch pozostałych państw, kalendarz wydarzeń w relacjach dwustronnych; od końca lat 80. po rok 2010, zamykając ten okres tragedią pod Smoleńskiem. Nie wchodzę też w interpretacje i analizy relacji z Rosją po 10 kwietnia 2010 roku, uznając, że wydarzenia te są zbyt świeże, aby pisać o nich z akademickim dystansem. Odnotowuję jedynie ważniejsze reakcje na to wydarzenie w publikacjach ukraińskich i białoruskich, gdyż wiążą się kontekstowo z szerszą refleksją o polskiej polityce wschodniej, a nie stanowią bieżącego komentarza politycznego. Piszę o „zdarzeniach” dyplomatycznych, a także o krótkookresowych procesach, w relacjach polsko--rosyjskich, wychodząc nieco poza przyjętą dla niniejszej monografii konwencję, tylko dlatego, że ilustrują one poziom wzajemnego zrozumienia/niezrozumienia. Z tego też powodu zdecydowałem się na przykład na odrębny opis relacji z Obwodem Kaliningradzkim, jako części większych relacji z Rosją, gdyż Polska dla tamtej społeczności odgrywa, nieproporcjonalnie do całości stosunków dwustronnych, ważną, by nie powiedzieć dominującą, rolę.

W celu zachęcenia do dalszej lektury i skrótowego przedstawienia efektów kilkuletnich badań, w paru punktach zaprezentuję główne hipotezy i założenia metodologiczne, na których oparłem niniejszą monografię.

Zarys koncepcji i idei w polskiej polityce wschodniej prezentowany w pierwszym rozdziale ma charakter porządkujący, stanowi jedynie punkt odniesienia pozwalający czytelnikowi identyfikować i odczytywać recepcję polskiej myśli politycznej u naszych sąsiadów. Zamiarem nie było wyczerpujące przedstawienie różnych nurtów myśli politycznej w Polsce i jej historii, gdyż zakres każdego z naszkicowanych tematów mógłby stanowić zaledwie materiał wyjściowy dla odrębnego opracowania monograficznego.

Nie podejmuję się też ambitnego zadania wyznaczania pól semantycznych w ramach dyskusji dotyczących zastosowania w mojej pracy określonych koncepcji teoretycznych w stosunkach międzynarodowych. Nie mogę jednak nie odnieść się do jednej i jak sądzę szczególnie ważnej z nich. Zgadzam się z opinią, iż każda próba interpretacji polskich idei w polityce wschodniej będzie z jednej strony ograniczona polem politycznych pojęć stosowanych na wewnętrzny polityczny użytek, z drugiej zaś dyskusje te wpisują się przecież w szerszy dorobek myśli humanistycznej. Zdaję sobie zwłaszcza sprawę z typologii obowiązujących w teoretycznym podejściu do stosunków międzynarodowych, dlatego za naturalne uważam zakwalifikowanie poniższej perpektywy badawczej do nurtu konstruktywistycznego. W akademickiej refleksji o stosunkach międzynarodowych przyjęło się uważać, że interpretacja relacji między państwami, w której wyznacznikiem są idee (a zwłaszcza kwestie tożsamościowe), jest łączona z konstruktywizmem. Spróbuję w kilku akapitach odnieść się do takiej hipotetycznej perspektywy.

Przyjmujemy definicję konstruktywizmu za klasykami przedmiotu, takimi jak Alexander Wendt3, Richard Price czy Christian Reus-Smit4 (w latach 90.), a wcześniej definiowane w pracach Roberta Keoha­ne’a5, Kennetha Waltza6 i wielu innych7.

Dobrze to streszcza zwłaszcza Wendt:

Dla konstruktywizmu system międzynarodowy jest przypadkiem trudnym, zarówno w odniesieniu do kwestii społecznego charakteru, jak i konstrukcji. Od strony społecznej, choć normy i prawa rządzą na ogół polityką wewnętrzną, polityką międzynarodową wydają się władać interes własny i przymus8.

Świadomość, iż interpretacja polskiej polityki wschodniej według klucza idei i koncepcji mogłaby być „zaszufladkowana” jako konstruktywizm, zmusza mnie do ustosunkowania się do takich prób, gdyż w poniższej pracy bardziej zależy mi na prezentacji sposobów widzenia naszych idei i koncepcji przez rosyjskich, ukraińskich czy białoruskich autorów, niż na przekonywaniu o ich zasadności czy ich znaczeniu w polskim dyskursie.

Jak postaram się jeszcze dalej i obszerniej wyjaśnić, za podstawową oś semantyczną i główną hipotezę niniejszej pracy, przyjąłem pewne napięcie wyznaczane przez opozycję pojęć „bezpieczeństwo” i „tożsamość”. Oba pojęcia zderzają się ze sobą na różnych poziomach, w postaciach i w wielu kontekstach, dlatego jako narzędzie analizy ostatnich dwóch dekad naszych relacji z Rosją, Białorusią i Ukrainą, wydają się najporęczniejsze, a uzasadnienie tego wyboru postaram się przekonująco zaprezentować. W celu usprawiedliwienia tego zabiegu i samego tytułu sięgam często do myśli Aleksandra Wendta, który podpowiada, że na historię idei odnoszących się do relacji międzynarodowych można spojrzeć, korzystając z rozróżnienia na kulturę Hobbesowską (logika anarchii: „zabij lub giń”, a potem wynikający z niej proces kolonizacji) oraz kulturę Locke’owską, gdzie państwa europejskie ograniczają konflikty poprzez wzajemne uznanie swojej suwerenności. W wieku XX – według Wendta – mamy do czynienia ze zmianą strukturalną prowadzącą do kultury kantowskiej, w ramach której państwa (zwłaszcza zachodnie) budują systemy zbiorowego bezpieczeństwa9. Do tego kontekstu pojęciowego chciałbym odwoływać się, rozpatrując nasze polskie rozumienie bezpieczeństwa.

W przypadku bezpieczeństwa mamy jeszcze jeden problem, który otworzył przed nami Carl Schmitt, wskazując na interpretacje Hobbesowskiego Lewiatana10. Otóż dla Schmitta Lewiatan, tworząc ład, zapewnia bezpieczeństwo wewnątrz systemu, wewnątrz państwa. Państwo istnieje jako niezniszczalne narzędzie zaprowadzania spokoju, bezpieczeństwa i porządku. Wojna w takiej logice wynika z troski o bezpieczeństwo wewnętrzne. Pojawia się od razu pytanie teoretyczne (do Hobbesa, Schmitta i innych zwolenników ikony Lewiatana), czy w dobie dzisiejszych systemów państwowych, ponowoczesnych struktur międzynarodowych, możliwe do zaakceptowania są „państwa endemiczne”, zamknięte „obiegi społeczno-polityczne”? Odpowiedź nasuwa się sama i chyba nie tylko dlatego, że na światowy porządek powestfalski patrzymy z perspektywy bolesnych doświadczeń XX wieku. Totalitaryzmy i doświadczenia okrutnych wojen uświadamiają nam, że tylko troska o wspólne bezpieczeństwo (również to zewnętrzne) jest nam w stanie zapewnić pokój i porządek wewnątrz.

Hanna Arendt zauważa, że systemy totalitarne, dążąc do zmiany natury człowieka (unieważnienie systemu wartości obcych danej ideologii), czynią z nich agresywną siłę wychodzącą, wcześniej czy później, poza własną strukturę11. Stąd przekonanie o związku bezpieczeństwa z dotychczasowym dorobkiem demokratycznym. Z zastrzeżeniem, że słowa demokracja nie rozumiem tylko jako dorobek cywilizacyjny przypisany kulturze zachodniej, choć tradycja republikańska jest nam w tej „szerokości geograficznej” z natury najbliższa.

Zastrzeżenie powyższe odnosi się do sporów wokół praktyki „dzielenia się doświadczeniem demokratycznym” lub wspieraniem instytucji/zalążków społeczeństwa obywatelskiego w państwach autorytarnych. Praktyka ta dla ideologii wrogich demokracji stanowi sama z siebie casus belli, gdyż swobodna dyskusja, zwłaszcza o demokracji, jest traktowana jako wroga i niebezpieczna ideologia. Wypowiadana demokracji wojna nie musi być od razu wojną w sensie fizycznym. Dopiero efekty starcia ideologicznego rozstrzygają o dalszych konsekwencjach, przy czym nie musi to oznaczać konsekwencji wynikających z definicji Clausewitza. Wygrana ideologii totalnej taką wojnę fizyczną determinuje. Demokrację można uznać za „ideologię” słabą (soft) i z natury odsłoniętą, stanowiącą łatwy łup dla ideologii „twardych”.

Przyjęło się uważać, że nowoczesne państwa demokratyczne ze sobą nie wojują12, dlatego prymarne w jakichkolwiek konfliktach międzynarodowych (ideowych, gospodarczych, informacyjnych itd.) jest stosowanie narzędzi systemu demokratycznego (dialog, kompromis, arbitraż, swoboda wypowiedzi itd.). Czy promocja takich narzędzi może być zatem uznana za szerzenie ideologii? Przykładem negatywnego stosunku, np. do metod walki bez przemocy, jest zwalczana przez wielu ideologów postsowieckich twórczość Gene Sharpa13.

Piszę o tym w kontekście doświadczeń polskiej praktyki (ograniczonej i niekonsekwentnej) wspierania demokracji i procesów budowania społeczeństwa obywatelskiego na Białorusi i w innych krajach b. ZSRS. Ta część polskiej polityki wschodniej – o czym obszerniej w dalszych rozdziałach – jest obiektem krytyki, podawana jako przykład ślepego zapatrzenia w model porównywany niekiedy nawet do pax americana. Podczas gdy niejednokrotnie ci sami krytycy wojnę (ideologiczną) z faszyzmem i bolszewizmem uznają już za sprawiedliwą i słuszną.

Zabieganie o bezpieczeństwo, jako wyraz troski o pokój własny i sąsiadów, nie może nie być uznane za właściwe. Przy takim podejściu, podzielanym również przez konstruktywistów, pojęcie bezpieczeństwa międzynarodowego rozumiem szerzej, jako konsensualne pojmowanie interesu regionalnego/grupy państw. W tym właśnie polu semantycznym obracamy się, opisując np. koncepcje przypisywane Piłsudskiemu i jego zwolennikom.

Pojęcie tożsamości lokuje się w tego typu procesach społecznych, w których struktura oddziałuje na zachowanie, współzawodnictwo i socjalizację, tak jak rozumiał to Kenneth Waltz w swojej pomnikowej pracy Theory of International Politics14.

Z teorii Waltza można wyprowadzić tezę, że napięcie między bezpieczeństwem a tożsamością może być rozumiane jako źródło anarchii w relacjach międzynarodowych, co najczęściej skutkuje konfliktem. Wydaje się ponadto, że napięcie to jest paralelne do antynomii w podejściu materialistycznym i idealistycznym, przy interpretacji wielu zjawisk w stosunkach międzynarodowych, o czym w innych pracach pisali także autorzy różnych szkół teoretycznych15.

Pojęcie tożsamość sensu largo wprowadzone przeze mnie na użytek opisu niektórych polskich koncepcji w polityce zagranicznej może być kojarzone z tą częścią społecznego tworzenia rzeczywistości, którą od lat 70. prezentowały socjologiczne szkoły zachodnie oraz konstruktywistyczne teorie stosunków międzynarodowych16. Dla konstruktywistów interesy państw w dużym stopniu implikują przymus budowania tożsamości, wynikają z nich, choć sama tożsamość lokuje się w zmieniającym się polu semantyczno-historycznym i kulturowym. Kwestie narodowej tożsamości są zatem, jak choćby u Dmowskiego, wyznacznikiem potencjalnych pól konfliktu.

Ciekawe i trafne pogłębienie definicji tożsamości w kontekście polskiej polityki wschodniej proponuje Sebastian Gerhardt17. Autor zauważa, że tożsamość ugruntowana w koncepcjach konstruktywistycznych, szczególnie w wypadku Polski jest istotnym budulcem państwa i narodu i dlatego znajduje odzwierciedlenie w koncepcjach polityki zagranicznej. Gerhardt wyróżnia cztery „epifanie” tożsamości w kontekście naszych stosunków z sąsiadami. Pierwszą jest identyfikacja tożsamości w kontekście położenia geopolitycznego (między Rosją a Niemcami, tj. teoria dwóch odwiecznych wrogów). Drugi przejaw tożsamości widoczny jest w poczuciu polskości per se (lub: polskość jako misja). Trzeci przejaw tożsamości widoczny ma być w obszarze relacji gospodarczych (pomost między Rosją a UE, sposób na zmniejszenie deficytu w handlu zagranicznym). Czwartą „epifanią” tożsamości jest związek z europejskością (Polska jako limes cywilizacji zachodniej). Książka Gerhardta też ma wiele innych walorów, zwłaszcza że z perspektywy niemieckiej dostrzega polski wkład w budowanie przyjaznych relacji ze wschodnimi sąsiadami. Zdjęcie Jerzego Giedroycia na okładce tej pomnikowej i dobrze napisanej pracy wiele mówi o głębokim rozumieniu naszej polityki wschodniej za Odrą (niestety w wąskim gronie specjalistów).

Nie chciałbym jednak skupiać się zbyt rozlegle na refleksji czysto teoretycznej, zwłaszcza że wymagałoby to innych, wciąż pogłębianych i precyzowanych narzędzi, by móc ocenić, czy poszczególne – mniej lub bardziej – teoretyczne „szkoły” i „nurty akademickie” wpływały na kształtowanie się poglądów, pojęć oraz decyzji w obszarze tzw. polityki wschodniej. Polska polityka wschodnia równolegle do jej „dziania się” w realnym świecie jest przecież przedmiotem refleksji, zarówno praktyków, jak i teoretyków. Jest obiektem krytyki i apologii; centrum oddziaływania lub punktem odniesienia dla wielu innych obszarów polskiej polityki, zarówno w wymiarze wewnętrznym, jak i w szerszych relacjach międzynarodowych.

Od wielu lat toczą się dyskusje na temat źródeł, celów oraz skuteczności tej części polskiej polityki zagranicznej, która dotyczy szeroko rozumianego obszaru postsowieckiego, a wcześniej – obszaru rosyjskiego imperium. W wielu znakomitych pracach, zwłaszcza takich polskich teoretyków, jak Bohdan Cywiński, Andrzej de Lazari, Włodzimierz Marciniak, Zdzisław Najder, Andrzej Nowak, Bohdan Skaradziński, Andrzej Walicki, Piotr Wandycz i wielu innych, odnajdujemy od lat ważne tropy ukazujące, w jaki sposób stosunek do sąsiadów kształtował podstawy naszej narodowej tożsamości. Od zawsze, ale może szczególnie po 1918 roku, polska polityka wschodnia była jednym z istotnych filarów procesu budowania państwowości i nie da się jej tak łatwo sprowadzić do poziomu jednego z segmentów polskiej polityki zagranicznej. Ogromną rolę w tym procesie odgrywały takie punkty odniesienia, jak pojęcie „racja stanu” czy „patriotyzm”. Oba wchodzą w te same pola, które rozpościerają się między „bezpieczeństwem” i „tożsamością”.

Naszemu pokoleniu, od czasów PRL, przychodzi zmagać się z pomieszaniem pojęć i dwuznacznością, zwłaszcza po eksperymentach i manipulacjach na żywym organizmie narodowej tożsamości, za pomocą takich instrumentów pojęciowych (dotykających emocji), jak patriotyzm, odpowiedzialność, racja stanu etc. Zderzenie państwowego konformizmu z odwagą i wyborem jednostki stało się bodaj najsilniejszą determinantą odrodzenia ruchu demokratycznego i obywatelskiego w PRL. Jednym z fundamentów dyskusji u źródeł tego ruchu były wówczas teksty i książki, które wpływały na konkretne indywidualne wybory. Dla naszego pokolenia z pewnością w tym obszarze podstawową implikację stanowiły takie książki, jak Bohdana Cywińskiego Rodowody niepokornych18 czyŚwiat ludzkiej nadziei Józefa Tischnera19, także teksty Jana Józefa Lipskiego, a od końca lat 70. potężne przesłanie nauki Karola Wojtyły. Ten dorobek intelektualny ustawiał nas w dystansie do pojęcia „patriotyzm”, gdyż narzucał nową perspektywę, zwłaszcza w optyce odpowiedzialności. Być może dlatego sierpień 1980 roku nie był wybuchem nienawiści, krwawą rewoltą, a odruch oddolnej solidarności międzynarodowej, w postaci Odezwy do narodów Europy Wschodniej, wywołał taką furię na Kremlu. Może dzięki tym procesom potrafiliśmy ukształtować wzory postaw pełne empatii, także wobec mniejszości i grup etnicznych w naszym kraju20.

Ogromną rolę w tych procesach odgrywała myśl emigracyjna, która intensywniej docierała do Polski w latach 80., zwłaszcza duży był wpływ paryskiej „Kultury” i twórczość historyków czy szerzej humanistów będących poza oficjalnym obiegiem, na proces kształtowania koncepcji w polityce zagranicznej.

Ten horyzont intelektualny określał przez następne lata agendę dyskusji narodowej i miał znaczenie w procesie tworzenia punktów odniesienia w refleksji dotyczącej polityki zagranicznej, w jej wschodnim wymiarze. Dlatego założenia metodologiczne muszą uwzględniać świadomość i obecność tego kontekstu, który w wymiarze teoretycznym można analizować z użyciem narzędzi konstruktywizmu.

Hipotezy robocze

Przystępując do zbierania materiałów i formowania zarysów niniejszej książki, opierałem wstępne założenia zarówno na intuicji wynikającej z wieloletniego doświadczenia w pracy dyplomatycznej, jak i na szerokich kontaktach, nie tylko z literaturą, lecz także z aktorami polityki wschodniej, politykami, publicystami, ekspertami, działaczami gospodarczymi. Z tymi zarówno po polskiej, jak i wschodniej stronie. Przez wiele lat i miesięcy, również w ostatniej fazie prac i poszukiwań badawczych, towarzyszyła mi świadomość, że obecność lub nieobecność polskiej myśli politycznej w Rosji, na Ukrainie i Białorusi jest jednym z podstawowych problemów determinujących nie tylko teoretyczne, ale i praktyczne rezultaty w obszarze porozumienia i współpracy z tymi krajami.

W stosunkach polsko-rosyjskich jesteśmy po tamtej stronie mało „widoczni”, nasze koncepcje i idee dotyczące relacji z Rosją i całym obszarem postsowieckim są szerzej nieczytelne i/lub nieznane; w wielu wypadkach są przedstawiane przez rosyjskich autorów w sposób tendencyjny, co nie musi być zamierzone, a może wynikać z ignorancji (brak źródeł i opracowań), co powoduje, że myśl polityczna pochodząca z Polski jest prezentowana w sposób wykrzywiony i nierzadko karykaturalny (na przykład stereotyp mówiący o naszych ambicjach geopolitycznych: „Polska od morza do morza” itp.); utrudnia to i tak niełatwy dialog; zresztą polskie publikacje z okresu PRL, z których korzystają rosyjscy autorzy pełne są krzywdzących stereotypów i legitymizują trudne dla nas do przyjęcia opinie (na przykład przedstawienie polskiego sarmatyzmu jako karykatury idei republikańskiej).

Brak wiedzy o polskich koncepcjach w polityce wschodniej, a także brak konsensualnej frazeologii politologicznej, wynika w większym stopniu z naszego, świadomego lub nie, zaniechania dobrych kontaktów z rosyjskimi elitami intelektualnymi i politycznymi. Po okresie PRL pozostała w tym obszarze „czarna dziura”, której zapełnienie pozytywną treścią jest z każdym rokiem trudniejsze, chociaż nie niemożliwe. Istnieje podejrzenie, że w dużym stopniu brak rozległych relacji środowisk intelektualnych jest spuścizną po przyjętej w czasach PRL taktyce reglamentacji kontaktów (wskazują na to odkrywane dokumenty i świadectwa ilustrujące wiele operacji – tajnych, politycznych – MSW/MON i PZPR – mających na celu odgrodzenie pewnych polskich środowisk i osób, od partnerów w Rosji); ostatnie dwie dekady pokazują jednak i inną tendencję – dużo gorszą – to jest brak ciekawości siebie nawzajem, traktowanie się z dystansem, a nierzadko z nieskrywaną pogardą; wszystko to razem tylko utrwala stare stereotypy.

Dla środowisk rosyjskich (politologów, historyków, dziennikarzy, analityków), którzy są życzliwie, a nawet przyjacielsko nastawieni do Polski, nasze idee w polityce wschodniej nie stanowią szczególnie ważnego obiektu zainteresowania; poza udziałem w polskich konferencjach gotowość tej części rosyjskiej elity do dialogu sprowadza się do wygłaszania życzliwych i na ogół „okrągłych” frazesów o Polsce, których aktualność pozostawia wiele do życzenia; tutaj winę za ten stan rzeczy warto dostrzec już po polskiej stronie.

W relacjach z Ukrainą widoczna jest dominanta w postaci dyskursu tożsamościowego, który w dużym stopniu nakłada się na nasze polskie konflikty w tym obszarze. To z jednej strony implikuje tlący się lub wybuchający konflikt, a z drugiej – znacznie ułatwia zrozumienie się i paradoksalnie pomaga nabrać dystansu do trudnych historycznych zaszłości dzięki rosnącej kompetencji i zdolności do ich konceptualizacji i analitycznej interferencji.

Rosnąca liczba intelektualistów ukraińskich mocno już „osiadła” w polskim piśmiennictwie, jest wiele tłumaczeń na polski i odwrotnie, co ułatwia rozumienie wielu kodów i semantyki polskiej polityki wschodniej po tamtej stronie. Czytelne i zrozumiałe są na przykład te elementy polskiej polityki wschodniej, które dotyczą kwestii bezpieczeństwa. Dla przykładu: nawet tak sceptycznie i niechętnie przyjmowane początkowo w Kijowie Partnerstwo Wschodnie zostało wchłonięte, jako część ogólnej strategii UE, z polskim „znakiem towarowym”.

W relacjach z Białorusią, podobnie jak w wypadku Ukrainy, mamy do czynienia z rosnącą liczbą i znaczeniem grupy intelektualistów, dzięki którym nasz przekaz ideowy jest coraz czytelniejszy dla białoruskiego odbiorcy; środowiska bliższe obecnym władzom powielają natomiast stare sowieckie oraz nowe rosyjskie stereotypy i mechanizmy ukryte w refleksji politologicznej.

Podstawowe punkty sporów tożsamościowych wewnątrzbiałoruskich, nakładają się na nasze wspólne z nimi doświadczenia: Wielkie Księstwo Litewskie, Powstanie Styczniowe, 17 września 1939 roku. To tylko przykładowe doświadczenia, do których odnosi się polski i białoruski spór/dialog.

Dwie dekady polskich inwestycji w kulturę, naukę, wspólne projekty edukacyjne i społeczne pozwalają patrzeć z nadzieją na przyszłość stosunków z białoruskimi partnerami, gdyż nawet w środowiskach teoretycznie odległych widoczne jest zrozumienie dla polskich koncepcji wypływających z troski o tzw. europejską i/lub bezpieczną przyszłość tej części kontynentu.

Podsumowując postawione hipotezy: wydaje się, że na Ukrainie i Białorusi dobrze inwestowaliśmy przez ostatnie dwadzieścia lat, dzięki czemu polska polityka wschodnia i jej podstawowe pojęcia, idee, postacie i koncepty są na ogół rozpoznawalne i czytelne.

W wypadku Rosji wydaje się, że mamy przed sobą olbrzymi wysiłek, aby „przeskoczyć” megaprojekty geostrategiczne i zainteresować rosyjskich partnerów, np. współpracą w mniejszej skali, regionalnej (tu przykład umiarkowanego sukcesu w relacjach z Kaliningradem), udowadniając, że taki format nie pomniejsza ich roli w szerszej rozgrywce strategicznej, gdzie Rosja walczy o powrót na wysokie pozycje w ekskluzywnym klubie najważniejszych światowych graczy.

I na koniec najważniejsza hipoteza, którą podpowiada mi intuicja, a co postaram się potwierdzić, analizując liczne publikacje, które odkrywają intencje rządzących, najpierw w ZSRS, potem w niektórych ekipach będących u władzy zarówno w Rosji, jak i na Białorusi, w marginalnym zaś stopniu na Ukrainie. Otóż kwestie tożsamościowe (na przykład idea wspólnoty narodów słowiańskich), od wczesnych lat Polski Ludowej były wykorzystywane przeciw nam samym, ograniczając w ten sposób instrumentarium i pola współpracy Polski w Europie Wschodniej, co z kolei zmniejsza pole naszej pracy na rzecz (wspólnego) bezpieczeństwa. Mówiąc inaczej, koncepcje, u źródeł których leżała przede wszystkim troska o bezpieczeństwo, były, w pewnym sensie nadal są, przeciwstawiane tym ideom, które odnoszą się do naszej tożsamości. Dodatkowym instrumentem dla tego osłabiania bezpieczeństwa stała się, w niemałym stopniu, mniejszość polska na Wschodzie, której aktywność i/lub bierność, założona u podstaw pojałtańskiego porządku, w tej części Europy, mogła być wykorzystywana jako ukryty mechanizm w celu wymuszania naszego posłuszeństwa i lojalności wobec ZSRS. Dlatego ostatni krótki rozdział pracy poświęcony jest sytuacji środowisk polskich w trzech omawianych krajach w perspektywie niebezpieczeństw i pułapek, a także szans i możliwości dialogu z naszymi sąsiadami. Ta ostatnia część książki też ma charakter szkicowy i dotyczyć będzie zasadniczo tych elementów funkcjonowania polskiej diaspory na Wschodzie, które nakładają się na rozumienie polskich koncepcji i idei politycznych w Rosji, na Ukrainie i Białorusi.

1 Por. R. Renouvin, Histoire des relations internationales (4 t.), Paris 1994.

2 Za francuskim historykiem Élie Haelevyem wielu używa określenia „incydenty dyplomatyczne”.

3 Zob. A. Wendt, Social Theory of International Politics, Cambridge 1999 (polskie wydanie Społeczna teoria stosunków międzynarodowych, Warszawa 2008); The Agent-Structure Problem In International Relations Theory, [w:] International Organization, t. 4, nr 3 (1987).

4 Zob. tegoż autora rozdział Konstruktywizm, [w:] S. Burchill, Devetak, Linklater, Paterson i inni: Teorie stosunków międzynarodowych (polskie wydanie), Warszawa 2006, s. 269–296.

5 Zob. R. Keohane, After Hegemony. Cooperation and Discord in the World Political Economy, Princeton 1984 oraz: International Institutions and State Power, Boulder 1989.

6 Zob. K. Waltz, Theory of International Politics, New York 1979.

7 Zob. J. Czaputowicz, Teorie stosunków międzynarodowych, Warszawa 2007.

8 Cyt. A. Wendt, Społeczna teoria stosunków międzynarodowych, Warszawa 2008, s. 12.

9 Zob. A. Wendt, op. cit., s. 290.

10 Zob. C. Schmitt, Lewiatan w teorii państwa Thomasa Hobbesa, Warszawa 2008.

11 Zob. H. Arendt, Korzenie totalitaryzmu, Warszawa 2008.

12 Nie wchodzimy w polemikę z tymi, którzy wyławiając sprzeczności w demokracjach typu zachodniego mówią o braku naukowych podstaw do twierdzenia, iż demokracja jest możliwa w ogóle; przy zastosowaniu takiej logiki niemożliwa byłaby definicja zdrowia ludzkiego.

13 Zob. G. Sharp, Civilian-Based-Defense: A Post-Military Weapons System, Princeton–New Jersey 1990 czy From Dictatorship to democracy, Boston 2001; w polskiej wersji zob. Od dyktatury do demokracji, Warszawa 2013; zob. także posłowie do polskiego wydania tej pracy: M. Maszkiewicz, Gene Sharp – między cybernetyką społeczną a aksjologią…, s. 115–119.

14 K. Waltz, Theory of International Politics, New York 1979.

15 R.O. Keohane, Power and Governance in a Partially Globalized World, London 2002.

16 Zob. zwłaszcza: P. Berger, T. Luckmann, Społeczne tworzenie rzeczywistości, Warszawa 1983, a także prace takich wybitnych konstruktywistów, jak A. Wendt, F. Kratochwil, N. Onuf, Ch. Reus-Smit, P.J. Katzenstein i inni.

17 Zob. S. Gerhardt, Polska polityka wschodnia. Die Auβenpolitik der polnischen Regierung von 1989 bis 2004 gegenüber den östlischen Nachbarstaaten Polens (Russ-land, Litauen, Weiβrusland, Ukraine), Marburg 2007, s. 10–13 oraz 29–31.

18 B. Cywiński, Rodowody niepokornych, Warszawa 1971.

19 J. Tischner, Świat ludzkiej nadziei, Kraków 1975, a zwłaszcza tekst Chochoł sarmackiej melancholii, opublikowany wcześniej, w: „Znak” 1970, nr 10(196), s. 1243–1254.

20 Zob. zwłaszcza książkę B. Skaradzińskiego (wydaną w drugim obiegu pod pseudonimem Kazimierz Podlaski) Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Przedświt 1985; także publikacje Ruchu „Wolność i Pokój” i periodyk „Czas Przyszły”.

1 Zarys najważniejszych idei i koncepcji dotyczących polskiej polityki wschodniej

Wstęp – kryteria, pojęcia i główne osie sporów

Nieprzypadkowo pytania wokół pojęcia patriotyzm zahaczają o genezę, dzieje i początki II RP. Na podstawie doświadczeń kształtowania się polskich granic w latach 1918–1921 w pracy podjęto refleksję nad metodologią dochodzenia do definicji, która byłaby częścią odpowiedzi na pytania nurtujące i dzisiaj Polaków. Jakim narodem jesteśmy? Jakie cechy powinien mieć dobry Polak? Kim jest Polak w Europie? Jak musi definiować swoje miejsce w otoczeniu sąsiadów, w otoczeniu międzynarodowym? Słowo „patriotyzm” pojawia się w kontekście „racji stanu”, niejako przeciw koncepcjom wywodzonym z tradycji arystotelesowskiej (powinność, obowiązek, dobro wspólne)1 oraz tradycji Machiavellego (siła, władza, skuteczność)2. Szczególnie polski patriotyzm ze swoją differentia specifica wymykać się musi racjonalnym i ograniczającym regułom, gdyż zakłada odniesienie się do porządku etycznego, emocjonalnego, a nawet irracjonalnego. Zwrócił na to uwagę Kazimierz Łastawski3, szczególnie w kontekście współczesnego „zakotwiczania” w strukturach europejskich. Dlatego zanim przejdziemy do analizy poszczególnych koncepcji w myśli politycznej, musimy sięgnąć za Tischnerem głębiej w obszar „ontologii patriotyzmu”. Zwłaszcza cenną wskazówką i busolą była jego fascynacja Norwidem4. Refleksja Tischnera prowadziła nas, dzięki specyficznej dla tego filozofa technologii utrzymywania dystansu do siebie i otaczającego świata, do odrzucenia takiego sposobu wyrażania i „kultywowania” patriotyzmu, który „zagrażałby samej substancji polskości”. Dzięki Norwidowi, ale przecież również dzięki krytycznej refleksji nad spuścizną Hegla, Tischner bliższy był takiej definicji narodu, która mówi o „substancji etycznej” czy „moralnym zjednoczeniu”. Poczucie obowiązku jest w filozofii wartości pojęciem kluczowym. Nieprzypadkowo jego Etyka Solidarności stała się filozoficznym przewodnikiem dla pokolenia lat 80. minionego wieku. Biograf księdza profesora, Wojciech Bonowicz, trafnie to podsumowuje:

Podczas spotkania intelektualistów z Papieżem w Castel Gandolfo, w sierpniu 1983 roku (Nadzieja szukająca prawdy) oraz na odbywającym się miesiąc później zjeździe teologów w Lublinie (Myślenie w przyszłość) [Tischner – przyp. mój M.M.] […] pogłębia refleksję nad „polską winą”, a jednocześnie zarysowuje coś w rodzaju polskiej teologii ojczyzny czy teologii narodu: chrześcijaństwo z jego uniwersalizmem i wizją godności człowieka sprzyja krystalizowaniu się patriotyzmu – by znów użyć terminów Norwida – „zobowiązującego”, a nie tylko „inspirującego”. To patriotyzm, dzięki któremu człowiek nie zagubi się, nie roztopi w ojczyźnie, ale będzie ją współtworzył swoim rozumnym wyborem. Ojczyzna nie jest „zbiorem” jednostek, jako swych „elementów” – rozwija Tischner znaną myśl Norwida. Nie należy również sądzić, że stosunek ojczyzny do człowieka jest stosunkiem normy ogólnej do działań, które tę normę odzwierciedlają. Wszystkie te i tym podobne sposoby myślenia o ojczyźnie są zamaskowanym „totalizowaniem” ojczyzny. Ale ojczyzna nie jest „totalna”, lecz moralna5.

Od chwili „odkrycia” Tischnera, iż pojęcie patriotyzm musi rozciągąć się między „obowiązkiem” a „inspiracją”, jesteśmy świadkami, jak w polskiej refleksji nad sprawami państwowymi dochodzi do wielu prób spajania różnych nurtów, łączenia najlepszych tradycji, bez konieczności ich syntezowania, również bez zbędnego „polityczno-teologicznego” moralizatorstwa. Jest to refleksja według jednych naiwna i idealistyczna, według drugich głęboko osadzona w polskiej tradycji i jak zobaczymy dalej – „usprawiedliwiająca” to trwające od XIX wieku polskie przekleństwo, jakim było nieustanne przeciwstawianie patriotyzmu racjom wyższym lub potrzebom wykraczającym poza zbiorowy czy indywidualny rachunek sumienia.

Piszę o tym wszystkim, mając głębokie przekonanie, że pojęcie tożsamość posiada w sobie dwa główne zalążki – historia (tradycja) i patriotyzm. Absurdalne wydaje się pytanie o tożsamość bez historii. Ponieważ pojęcie patriotyzm, siłą rzeczy, osadzone jest w historii, musimy skierować się następnie ku pytaniu o sposób odczytywania tej historii (od Hegla po późniejszy nurt tzw. hermeneutyki podejrzeń). Sposób podejścia do historii, jak dowiodło wielu humanistów, determinuje rezultat badawczy. Śledzenie zatem historii patriotyzmu (ontologia patriotyzmu) oznacza otwieranie perspektywy dla historii i „ontologii” tożsamości. Tu zasadnicze pytanie może jednak brzmieć: „Jaki jest ten prawdziwy obraz dziejów?” Otwiera się bowiem kolejne pole wątpliwości, bo nauka, którą nazywamy historią, często zaskakuje nas jako sztuka interpretacji zdarzeń, dokumentów, sztuka odtwarzania zbiorowej i indywidualnej pamięci. A czy to, co określamy dzisiaj jako historię, zadanie pracy sine ira et studio, z dystansem i chłodnym sceptycyzmem, nie ma nic wspólnego z postmodernistycznym tańcem wokół definicji prawdy? Zwłaszcza, gdy każe nam się odnajdywać w opowieści o dziejach jedynie narracje: różne i odmienne, czasem wzajemnie sprzeczne, ale przecież mające prawo do tego, aby były wysłuchane.

W historii mamy do czynienia z konkretnym człowiekiem i z konkretnym zdarzeniem6. Zadajemy sobie pytanie – a może „prawdziwa” historia, to właśnie ta opowiadana losem jednostki, przeżyciem pojedynczego człowieka. Udział konkretnej osoby w wirze dziejów – na wojnie, na froncie, w łagrze, w rewolucyjnym komitecie, w obozie koncentracyjnym, w sztabie dowódczym, wśród spiskowców lub twórców nowego prawa, w celi śmierci lub w więzieniu. Może taka „żabia perspektywa” powinna być dzisiaj bliższa pokoleniom schowanym w „sieci” (net), gdyż z tej perspektywy wielu z nas interpretuje wielkie zdarzenia, odnosi się nie tylko już do własnych i przeżytych losów, ale do losów tych bliższych i dalszych – poprzez zadawanie sobie samemu pytania: „A co robił wtedy mój dziadek, jak się zachowali krewni, czy moja rodzina mogła w tym brać udział?”7 Ten sposób podejścia do historii stwarza inną perspektywę, gdy na tablicy narodowej pamięci wśród tysięcy nazwisk odnajdujemy nazwisko swoje lub swoich krewnych. Może tu należy kopać? Może tu poszukiwać odpowiedzi na wszelkie pytania o patriotyzm (tożsamość)? Może taka perspektywa pomogłaby uniknąć typowych sporów dotyczących zbiorowości, historycznej pamięci, sporów narodów i państw o należną przestrzeń dla tożsamości? Skłania nas do tych (sceptycznych) refleksji historia ostatnich dwudziestu lat, gdy przy spotkaniu z innym narodem (sąsiadem) zderzają się tożsamości, w atmosferze konfliktu, zderzają się nad interpretacją dziejów, poszczególnych zdarzeń i przy rozumieniu ich znaczenia dla współczesnych interpretatorów.

Spotkanie innego, w wymiarze indywidualnym, jakże często sprzeczne jest z ideologią państwową, „religią narodową”, w której wyznawcy muszą zachować pożądany format wyznania wiary. Czy nie bardziej „etycznym i sprawiedliwym” jest właśnie tylko i wyłącznie „spotykanie innego”? Spotykanie po to, by wysłuchać. W spotkaniu „innego”, ale i siebie w „innym”, znajdujemy przecież odbicie swojej twarzy, w twarzy „zbiorowego boga”. Taka pamięć, w której nie liczy się, jak kto wygląda, skąd pochodzi, jaką narodowość reprezentuje. Może w tym miejscu należałoby kopać głębiej, aby w „ontologii” patriotyzmu odnaleźć to właściwe źródło pojęcia, wokół którego od lat toczą się spory? Jak się wydaje, to właśnie Tischner zwrócił nam uwagę, iż wtedy, gdy mówimy o perspektywie indywidualnej (historia–patriotyzm–tożsamość) mamy do czynienia z etyką i konieczne jest podejście aksjologiczne. Jeżeli mówimy o doświadczeniu zbiorowym (perspektywa heglowska), wtedy mamy do czynienia z tzw. interesem narodowym, któremu podporządkowuje się wszystko inne. Wtedy dopiero otwiera się pole dla refleksji na temat racji stanu. Przyjęte na początku rozróżnienie „bezpieczeństwo” i „tożsamość” stwarza więc pozorne wrażenie antynomii.

W pytaniu o kryteria ocen w polityce międzynarodowej pojawia się także kwestia „założenia” ideologicznego, fundamentu „wiary”. Często bezrefleksyjnie wymieniamy dziś jako podstawę, punkt odniesienia takie wartości, jak demokracja, wolny rynek, prawa człowieka. Uważamy to za oczywiste, gdyż na tym buduje się nasza cywilizacja, to jest nasz współczesny język. Ale co wówczas, gdy ktoś zechce również nazwać to ideologią? Zderzenie z innymi porządkami politycznymi (Chiny, Iran, Korea Płn., a ostatnio także niektóre z państw b. ZSRS) i konieczność podjęcia jakiejś formy dialogu zmusza nas do szukania szerszej płaszczyzny odniesienia. Szukamy zatem miejsca, gdzie moglibyśmy bezpiecznie osadzić „racjonalność” naszych decyzji i wyborów. Według Foucaulta, ideologia stojąca u podstaw rządzenia, jest jednocześnie ograniczaniem i porządkowaniem8. Ideologia daje podstawę do rządzenia. Jeżeli dzisiaj odrzucamy ideologię, z obrzydzeniem odnosimy do wszelkich „-izmów” (również z demokracją i prawami człowieka, jako rodzajem takich „-izmów”), to znaczy, że za podstawę decyzji w polityce zagranicznej, za fundament, uznajemy racjonalizm, pragmatyzm, chłodną kalkulację itd. Mówiąc inaczej, odrzucamy ideologię, aby sprawniej i rozsądniej rządzić. A przecież, jak wykazał Foucault, nic bardziej błędnego. „Książę”, według Foucaulta, odcina poddanych od wiedzy o technologii (technice), aby mieć nad nimi przewagę. Rządzenie bez ideologii jest również ideologią, nawet tą rozumianą pozytywnie, nie jako „religia”, ale technika osiągania celów i tworzenia „operacyjnych” systemów wartości (aksjologia ad hoc). Foucault doskonale i trafnie interpretuje intencje Nietzschego, demaskującego „rządzenie z ukrycia” za pomocą sobie tylko znanych reguł gry.

Niewątpliwie każda władza deklarująca odcięcie się od ideologii posługuje się pojęciami prostymi i zrozumiałymi, aby idiosynkrazje wywoływały dobre skojarzenia i zwiększały skuteczność oddziaływania. Ale każda kolejna „hermeneutyka podejrzeń” dobierze się w ten sposób, wcześniej czy później, do takich pojęć, jak bezpieczeństwo państwa, patriotyzm, racja stanu, dobro publiczne itd.

Andrzej Nowak, polemizując z Walickim9, kontynuuje próby systematyzacji pojęć, tym razem na potrzeby opisu polityki wschodniej. Prowadzi dialog z różnymi nurtami politycznej tradycji. Przeciwstawia się przede wszystkim tzw. politycznej poprawności. Ocenia, że sednem konstrukcji (nawiązanie do J.J. Lipskiego i jego definicji10) jest wykluczenie jednego z tytułowych patriotyzmów, jako fałszywego, łże-patriotyzmu, albo inaczej mówiąc: odróżnieniu patriotyzmu „prawdziwego” od złego „nacjonalizmu”11. Nowak dochodzi do bardzo zgrabnego podziału, typologii patriotyzmów, wyróżniając postawę republikańską, niepodległościowo-imperialną oraz modernizacyjną. W tym ostatnim wypadku, do czego jeszcze później wrócimy, mamy jednak pewien kłopot. Wydaje się, że Nowak ulega „heglowskiemu” dydaktyzmowi, starając się wynieść za wszelką cenę jakiś pozytyw z historycznych doświadczeń, wynieść jakąś „dialektyczną” mądrość polegającą na „syntezowaniu” doświadczanych w historii sprzeczności. A może z „modernizacją” musi już być tak, jak z tym ukąszeniem? Zbyt łatwo dajemy się uwieść zgrabnym pojęciom, zwłaszcza w polityce, przenosząc projekcje na opis rzeczywistości, co jest często pokusą u historyków. Niezależnie od tych zastrzeżeń przyjmujemy podział Nowaka za trafny, a będzie nam przydatny na dalszych kartach niniejszej pracy, bardziej niż na przykład poetyka Norwida. Musimy bowiem użyć rusztowania, jako części siatki pojęć, odkrywając pole gry, na którym być może łatwiej zrozumieć niektóre decyzje, procesy i polityczne wybory, jakich dokonywaliśmy (jako państwo, zbiorowość polska) w ostatnim dwudziestoleciu, w relacjach z naszymi wschodnimi sąsiadami.

Dyskusja współczesnych intelektualistów polskich na temat patriotyzmu, jego wymiarów i interpretacji pokazuje nam, jak ważnym punktem odniesienia w szerszych dyskusjach, w tym o kształcie polskiej polityki wschodniej, jest ten właśnie obszar refleksji12.

Kontynuując i podążając tokiem myśli Nowaka, mamy do czynienia z patriotyzmem republikańskim – wychodzącym z rozumienia państwa jako wspólnoty w duchu Oświecenia, gdzie pojawia się nawiązanie do tradycji wolności szlacheckiej. Zagraniczni autorzy, jak R. Watt, N. Davies, D. Beauvois, T.G. Ash czy T. Snyder13, przekonali nas samych, że nie musimy wstydzić się tej „szlacheckiej, rozpasanej wolności”, gdyż przynależy ona do korzeni republikańskich nowoczesnego świata; na podobnej „rozpasanej wolności” ufundowano nowoczesne państwa – takie jak USA. Pech Polski i Rzeczypospolitej polegał być może na tym, że otoczeni „oświeconymi imperiami”, gdzie „zacofana” jednostka i jej prawa były w pogardzie, skazani byliśmy na przegraną w obliczu siły, a nasza państwowość doprowadzona do ruiny. Cechami republikańskiego patriotyzmu są przecież postawy obce imperium: indywidualizm, decentralizacja, szacunek dla „obcych”, w tym dla różnych tradycji i religii.

Na przeciwległym biegunie jest patriotyzm niepodległościowo-imperialny – którego cechami są: siła, suwerenność, władza, rywalizacja ad maiorem Imperiae Polonorum gloriam, gdzie Żydzi i Rusini są obcymi. Symbolem takiego patriotyzmu stał się Bolesław Chrobry i granice Polski na Sali i Morzu Bałtyckim, Złota Brama Kijowska, szczerbiec, Batory pod Pskowem, Polacy na Kremlu, Sobieski pod Wiedniem itd. To jest oczywiście opozycja do imperiów sąsiednich, próba obrony przed ich agresywnym wzrostem i koniecznością dominacji. Dlatego: „kto nie z nami, ten przeciw nam”. W tej wizji państwowości republikanizm jest groźny i niebezpieczny.

I w końcu jest patriotyzm modernizacyjny – Nowak, nie unikając dialektyzmu, dostrzega w takim rodzaju patriotyzmu, „zdrowe i dojrzałe” połączenie dwóch poprzednich, syntezę. Z jednej strony mamy patriotyzm „europejskich” ideałów Oświecenia, z drugiej – zacofany i zakompleksiony patriotyzm naśladujący sąsiednie Imperia i ich tradycje, jako projekt konkurencyjny. W patriotyzmie modernizacyjnym Nowak sytuuje „obcych” w przeszłości, w złej historii, w złych decyzjach i politycznych wyborach, które doprowadziły do tragedii i klęsk Polskę i jej obywateli.

Przykładając tę typologię do najświeższej historii, polska polityka wschodnia napotyka na przykład na taki dylemat jak ten, czy Polacy stojący po stronie Moskwy w sporze z naszymi sąsiadami – Litwinami i Ukraińcami – są dobrymi patriotami czy złymi nacjonalistami? A zatem – czy Julian Marchlewski, Feliks Kon i Feliks Dzierżyński otrzymaliby dzisiaj „Kartę Polaka”? Patrząc na decyzje ustawodawcy oraz zapał patriotyczny części środowisk politycznych w kraju, nie wydaje się to niemożliwe. Przecież „sukces dziejowy” przypisywany sobie przez PPR i PKWN, jakim był „powrót” granic Polski na „pradawne piastowskie ziemie”, a następnie „troska” PZPR o „utrzymanie” granic na Odrze i Nysie, wpisują się w tę logikę. Tym bardziej, że polityczna praktyka PRL pokazała nieraz obecność „tradycji ryskiej”, także w szeregach antykomunistycznej opozycji (Wojciech Ziembiński i wielu innych). Do takiej logiki odwołują się też niektórzy „narodowi” działacze mniejszości polskiej na dawnych Kresach. Odwołują się publicznie, znajdując spore zrozumienie w szerszej opinii i wśród wielu polityków (od prawicy po lewicę). Niektórzy wykazując swoisty polski heroizm, na przełomie lat 80. i 90. XX wieku na Litwie planowali, poprzez stworzenie „autonomii polskiej” (Ciechanowicz, Wysocki, Brodawski i inni), doprowadzić do zablokowania niepodległości Litwy. Czynnie bojkotowali powstanie niepodległego państwa litewskiego. Czy to znaczy, że byli polskimi patriotami czy agentami Moskwy? Odpowiedź na to pytanie, w świetle sporów i polemik różnych tradycji, nie może być jednoznaczna. Nie zawsze w polityce zagranicznej kryterium etyczności, nawet dla współczesnych Polaków, jest tak oczywiste jak to wynika z prostych (naiwnych?) fascynacji filozofią Tischnera.

Z bliższych przykładów: wyobraźmy sobie sytuację, gdy grupa Polaków z Osetii Płd. (na przykład Związek Polaków w Cchinwali – załóżmy, że taki istnieje) zwraca się do polskich władz z prośbą o pomoc w ustanowieniu w ich „państwie” konsulatu, a może nawet ambasady, narzekając, że poprzez blokadę gruzińską i zbyt dużą odległość od Moskwy, nie mogą mieć kontaktu z Macierzą, a ich dzieci i młodzież cierpią, bo nie mogąc otrzymywać należnej pomocy od rządu RP, „Wspólnoty Polskiej” i innych organizacji – nie wyjeżdżają na kolonie, stypendia itd. Władze polskie naciskane przez media w kraju, opinię publiczną popartą listem 150 najwybitniejszych profesorów i intelektualistów, decydują się otworzyć przedstawicielstwo dyplomatyczne, tłumacząc jednak całemu światu, że nie oznacza to złamania dotychczasowej zasady uznawania integralności terytorialnej Gruzji.

To jest hipotetyczny przykład zderzenia, klasycznego konfliktu, bezpieczeństwa i racji stanu z patriotyzmem i tożsamością. Życie polityczne ostatnich dwóch dekad w Polsce dostarcza nam dużo trudniejszych przykładów, żeby tylko wymienić spory dotyczące rozliczeń bolesnej historii – mordy na Wołyniu, Akcja „Wisła”, Cmentarz Orląt Lwowskich, UPA, AK na Litwie i Białorusi itd., itp.

Przejdźmy ku pytaniom, co jest dla Polski bezpieczne? Może kryterium „bezpieczne” byłoby bardziej „pragmatyczne” i dałoby się weryfikować poza sferą narodowej „mitologii”? Odwołując się do historycznych interpretacji i polemik różnych autorów, Nowak doprowadza nas do „fundamentu” polskiego patriotyzmu, słusznie chyba opierając się na przekonaniu, że początkiem „narodowego” i w pewnym sensie nowoczesnego, rozumienia państwa w polskiej tradycji politycznej, był schyłek Oświecenia i początek romantyzmu. Polska znalazła się w tym czasie na dziejowym zakręcie, tracąc suwerenność. To inwalidztwo narodowo-państwowe doprowadziło w całym XIX wieku do szczególnego uwrażliwienia na pojęcia z patriotycznego katalogu – naród, państwo, niepodległość, suwerenność itd. Zbolałą polską duszę leczono potem okładami z Sienkiewiczowskich opowieści o wielkości Polski i nikczemności sąsiadującej z nią „czerni”. Ale ta choroba nie prowadziła przecież do jakiegoś szczególnego inwalidztwa (bizarre), gdyż większość narodów europejskich wykazywała mniej lub bardziej podobne syndromy i fale „wzburzeń i emocji”. Zwraca nam dzisiaj na to uwagę Rymkiewicz, opisując tęsknotę za szubienicami14, co jest w istocie próbą systematyzacji i opisem zjawisk, które Polska przechodziła (jak chorobę dzieciństwa) podobnie do innych „nowoczesnych” narodów europejskich. Czy prowokacja Rymkiewicza dotyczy dyskusji nad „wpasowaniem” w europejskie standardy? Czy jest wyjściem poza ramy narodowych kompleksów, inwentaryzacji argumentów walczących ze sobą stron – walczących o miano „prawdziwych patriotów”? Rewolucja jakobińska à la polonaise – wieszanie w Warszawie i innych miastach Polski – miałaby być formą „europejskiego wyboru”? Uznanie tych radykalnych postaw – ocenianych dziś jako wsteczne i radykalne, miałoby być nie obce kulturze europejskiej? Mówienie dzisiaj na przykład, że jest się niemieckim patriotą jest tak samo niebezpieczne jak szerzenie faszyzmu? W niemieckich szkołach, podczas uroczystych akademii, nie śpiewa się dzisiaj hymnu narodowego, nie wygłasza patriotycznych wierszy. Kiedy kilka lat temu Niemcy radośnie zaczęli wywieszać flagi narodowe i cieszyć się ze zwycięstw swoich futbolistów, na ulicę wyszły lewicowe grupy demonstrantów, żądając, za pomocą pałek i kastetów, zakazania takich oznak szowinizmu. W Polsce może to wywoływać niepokój i budzić demony. Ale czy musi na Litwie bądź Ukrainie? Wielu z nas się z tym energicznie nie zgadza. Przecież nie grozimy Litwinom i Ukraińcom. Jesteśmy ofiarami totalitaryzmów, dlatego mamy szczególne prawo, mandat do patriotycznych manifestacji. U Niemców inaczej – spadek po Hitlerze przełamał naród, naszego sąsiada, w jego najczulszym punkcie15. Ale paradoksalnie, czy przez to państwo jest słabsze?

W tej refleksji chodzi mi tylko o część tej siatki pojęć. Zgadzam się, że należy rozciągnąć więcej takich siatek, aby próby interpretacji zdarzeń w polskiej polityce wschodniej stwarzały adekwatną przestrzeń dla refleksji. Niech tych kilka powyższych pytań służy za punkt wyjścia do namysłu nad tym, co Nowak zakreśla w trzech podstawowych „rodzajach” patriotyzmu. Ale, po co nam w ogóle rozważania o patriotyzmie? Czy nie dlatego, że stawiając taką ideę przed inną, preferując jeden rodzaj praktyki politycznej ponad inny, nie narażamy się na krytykę, zarzut o brak patriotyzmu? Przy dyskusji o polityce wschodniej to zastrzeżenie często wisi jak miecz nad głowami rozmówców.

Uporządkowanie tego, nawet tak schematyczne jak niniejsze, być może przybliży nas do większej wrażliwości na „odmienne stany patriotyzmu”. Gdzie jednak te granice? Czy to, co zrobili Dzierżyński, Marchlewski i Kon w 1920 roku to preferencja „patriotyzmu proletariackiej federacji europejskiej” w opozycji do patriotyzmu „federacji egoistycznej i klasowej”?

Zadajemy pytanie o bezpieczeństwo i tożsamość, sięgając do inspiracji z czasów II Rzeczypospolitej. Z nadzieją, że to pomoże ustalić, co ocalało z podstawowych koncepcji, w tych dwóch podstawowych obszarach, i przenieść się do ostatniego 20-lecia, aby spojrzeć jak te nurty kształtowały lub deformowały polską politykę wschodnią.

Pytanie o bezpieczeństwo, czyli skuteczność, kieruje nas wprost do zagadnień związanych z pojęciem racji stanu. Pozostawiamy jednocześnie na boku spory teoretyczne, które przedstawia m.in. Klaus von Beyme, zwłaszcza rozległą dyskusję między podejściem normatywnym i empiryczno-analitycznym16. Przyjmujemy z pokorą definicje, za pomocą których łatwiej rozpoznać, co jest wyjaśniające, a co konstytutywne w polityce zagranicznej17. Dla dalszych rozważań nie są one tak wiążące, gdyż nie rozstrzygają, nie są ani zamykające, ani teleologiczne. Do takiego „opisowego” podejścia skłania nas podstawowa trudność, jaka powstaje w dyskusji nad interesem narodowym, między klasycznymi obozami Polski międzywojennej, o czym szerzej pisze w swoim tekście Durska18. Wskazuje ona na przykład na podstawowe kryterium, to jest „dobro narodu” czy „interes narodowy”, które służą jako punkt odniesienia dla działań i motywów oraz ich oceny, w klamrze pojęciowej „słuszność – powinność”. Autorka, analizując podejście ideologiczne obozu narodowego, zauważa, że również obozowi piłsudczyków nie można odmówić troski o naród, chociaż w tym drugim wypadku pojęcie „naród” nie jest pojęciem centralnym, normatywnym i porządkującym.

Andrzej Nowak odkrył w archiwach bardzo ciekawe źródło, z którego wynika, że nie kto inny, a Józef Piłsudski pisał instrukcje na konferencję pokojową w „endeckim stylu”, a było to w 1918 roku:

Granice przyszłej Polski winny jej zabezpieczać możność ekspansji na Wschód i pełnię działań kolonizacyjnych. Kolonizacja na Wschodzie stanowi konieczny warunek odrodzenia i rozwoju zrujnowanego przemysłu, jedyne pole zatrudnienia masy bezrobotnych, inaczej skazanych na emigrację przymusową. […] Stwierdzić należy, iż chcemy dobrych sąsiedzkich stosunków z Rosją. Ułożenie przyjazne tych stosunków jest tym łatwiejsze, że ekspansja obu narodów idzie w kierunku wschodnim. Rosja zrujnowana, wycieńczona upływem krwi, nie jest zdolną do powrotu ekspansywnego na Zachód. Nie odbierając przez to Rosji żadnych ziem jej własnych, a w szczególności nie sięgając po żadne jej bogactwa rolne, Polska zabezpieczyć sobie musi dostatecznie teren ekspansji własnej, oraz ustalić wygodną i trwałą granicę państwową na wschodzie. Ta granica wkluczać powinna Litwę, Pińszczyznę, zachodnią część Wołynia i tereny przemysłowe środkowej Galicji. Litwa winna być złączona z Polską z uwagi na konieczność kolonizacji, na wspólnotę historyczną, na tradycję religijną, wspomnienia unickie i wreszcie na to mnóstwo pracy kulturalnej, jakie Polacy w nią włożyli. […] W ostateczności jednakże, gdyby Litwa jako całość nie weszła w skład państwa polskiego i przyłączoną została do innego państwowego organizmu, w takim wypadku Polska nastawać by musiała na to, by właściwa Litwa została ograniczoną do jej obszaru etnograficznego, bez Mińszczyzny białoruskiej i Wileńszczyzny polskiej. Polskie wpływy na Litwie są w obecnej chwili jedyną ostoją społeczną tego kraju przeciwko bolszewizmowi i jeżeli nie będzie nam dane Litwę jako zaporę budować, niechybny jest wylew bolszewizmu na te kraje. W Galicji nasze minimum narodowe jest linią obejmującą Lwów i Kałusz; ewentualnie w układzie dobrowolnym z Rosją gotowi jesteśmy ustąpić z części Galicji wschodniej w zamian za ustępstwa ze strony rosyjskiej na terenach litewskich i białoruskich. Wschodnia granica Polski musi być w porozumieniu z Rosją wyrównana, dawać Polsce osłonę bezpośredniej linii kolejowej z Wilna przez Kowel do Lwowa, zaś między Rosją a Polską winna zostawiać pas błot i lasów Prypeci. […] W ten sposób Rosji ustępuje się wszystkie tereny urodzajne, nie potrzebujące wkładów ani pracy rekonstrukcyjnej. Sobie zaś samym bierzemy zniszczone kraje podatne na nasz silny kolonizacyjny materiał19.

Czy Piłsudski zakreślał granice polskiej racji stanu, czy przedstawiał projekt polityczny wykraczający poza interes narodowy? Ten dylemat zostawia nas bezradnych wobec pojęcia „racja stanu”. A jest ono – przypomnijmy – częściej używane przez szkoły empiryczno-analityczne i jako pojęcie odnosi się do porządkowania społecznej rzeczywistości w imię dobra wspólnego. Wpisuje się też w tradycje funkcjonalne, w rozumieniu przypisania do kategorii praw naturalnych, tak jak widział to Arystoteles w „Polityce”. O ile zatem przeciwstawiamy „rację stanu” „patriotyzmowi”, o tyle robimy to w tym znaczeniu, jaki odnosi się do ekstrapolacji: „narodowe – państwowe”.

Dla wielu teoretyków i praktyków polityki (Machiavelli, Hobbes, Hegel, Weber, Schmitt, Aaron, ale też Metternich, Bismarck, Talleyrand, Piłsudski, de Gaulle, Kissinger) pojęcie racji stanu odnosiło się bardziej do kwestii funkcjonowania państwa niż do ideologii je konstytuującej. Inaczej z ultima ratio, które sytuowano w politycznej teologii20. Dlatego racja stanu również dzisiaj w Polsce zakłada „działania, motywy, zasady skierowane na interes państwa i zabezpieczenie jego długofalowych, żywotnych interesów”. Starano się, poza sporami obozów politycznych, wprowadzać kwantyfikatory, jak choćby ten Bronisława Geremka, który sprowadzał pojęcie „racji stanu” do trafnej, choć lakonicznej formuły: „zmniejszanie zagrożeń i zwiększanie szans dla Polski”21. Czysta perspektywa bezpieczeństwa.

Dlatego w dalszych rozważaniach pozostawiamy jako motyw przewodni podstawowe i wydaje się nie do rozstrzygnięcia pytanie: nie, co jest dobre dla Polski, ale co jest kryterium oceny i jakie pojęcia rządzą polityką wschodnią?

Pojęcia bezpieczeństwo i tożsamość nie wyczerpią całej wieloznaczności i nie zmniejszą liczby odkrywanych warstw interpretacyjnych, odnoszących się do idei, postaw, zachowań i decyzji w polityce zagranicznej. Oba stanowią dla nas pewne proste rusztowanie, po którym wędrujemy wzdłuż i wszerz określonej budowli, aby móc dostrzec całą panoramę, różnorodność motywów i zdarzeń. Pomaga nam w tym również rozgraniczenie przyjęte przez Maxa Webera, to jest podział na etykę przekonań i etykę odpowiedzialności, inaczej: obowiązek i odpowiedzialność22. W tej przestrzeni trzeba często godzić sprzeczne z pozoru działania i trudne do obrony zachowania etyczne wiodące do wyznaczonego celu. Po co? Aby być skutecznym.

Łastawski, mierząc się z pojęciem „racji stanu”, trafnie wylicza najważniejszy katalog wartości immanentnie z nim związanych:

stosowanie nadzwyczajnych środków, gdy zagrożony jest byt państwowy;

bezpieczeństwo państwa i jego obywateli;

zapewnienie suwerenności i integralności państwa;

zapobieganie zagrożeniom dla bytu narodowego;

preferowanie realizmu myślenia polityków ponad doraźnymi emocjami;

zachowanie bezkompromisowości w stanach wyższej konieczności;

wskazywanie dróg i celów dla wzmocnienia państwa;

zachowanie dobrych warunków dla rozwoju państwa i narodu (demokracji, wolności, kultury)

23

.

Nie możemy jednak wprost przeciwstawić racji stanu – patriotyzmowi! Każde z działań, motywów i intencji w polityce ma prawo mierzyć się z tym, co zakreślono wyżej w pojęciu „racja stanu”. Nie możemy też ulec pokusie przypisywania ruchom narodowym, motywom narodowym w aktywności politycznej cech nieodpowiedzialności. Trudno zgodzić się z krytyką myśli narodowej przedstawionej jako zestaw mniej lub bardziej śmiesznych paradoksów, tak jak chce Durska, przypisując myśli narodowej cechy zjawiska pt. „ogon kręcący psem”24. Zewnętrznym przejawem takiej pogoni za własnym ogonem ma być skłonność nacjonalistów do definicji i twierdzeń tautologicznych, przerostu rytualizmu (tzw. ekspresji mocy i manifestacji symbolicznych) nad racjonalnością. Owszem, z pewnością takie szyderstwa należą się skrajnym ugrupowaniom narodowym. Ich obecność w życiu politycznym stanowi jednak margines, a cechy radykałów w debacie publicznej nadaje się z łatwością szerszemu gronu polityków, po to, by uzyskać odpowiedni efekt. Epitet „narodowiec”, „endek” stał się elementem uzbrojenia erystycznego wśród grup politycznych i ideologicznych przeciwników. Dalecy zatem jesteśmy, aby pojęcia wokół „narodowego” patriotyzmu redukować do tej formacji politycznej, która za swojego ojca uznaje Romana Dmowskiego.

W samym pojęciu patriotyzm widzimy natomiast cały szereg możliwych ścieżek interpretacyjnych. Zaczynając od samego słowa (patria), musimy dokonać wyboru – o jaką ojczyznę nam chodzi? Czy narodową, czy obywatelską (republikańską)? Jeżeli ojczyzna (patria) jest tożsama z państwem, to niewielki problem, gorzej, gdy ojczyzną jest jakiś wycinek szerszej (na przykład państwowej) wspólnoty. Trudność pojawia się, gdy ojczyzną jest naród, język, kultura, społeczność lokalna, religia, wspólnota itd.

Wniosek z powyższego jest dla nas następujący – jeżeli patriotyzm oparty jest na fundamencie innym niż państwo, łatwiej przeciwstawić go racji stanu.

W podobnym duchu przyzwyczailiśmy się przeciwstawiać Piłsudskiego Dmowskiemu. Piszemy poniżej „jagielloński” i przeciwstawiamy go pojęciu „piastowski”. Ale brniemy w tej dychotomii tylko po to, by w kolejnych rozdziałach wykazać, jak mocno są one ze sobą splątane, wykluczające się, wzajemnie sprzeczne i sobie niezbędne jednocześnie. Warto podążyć jeszcze tym tropem przez chwilę, bo będzie nam to wyraźnie potrzebne do opisu relacji z Rosją. W ramach pojęcia „racja stanu” wyróżniamy kilka cech, które wiążą się z pojęciem modernizacji. Przeciw racji stanu działa ktoś, kto powstrzymuje rozwój, hamuje wzrost, ogranicza swobody i przywileje obywateli. Przeciwieństwem modernizacji jest – bodaj najszybciej kojarząca się jako biegun przeciwległy – stagnacja.

Słowo modernizacja zrobiło zawrotną karierę, może szczególnie w ostatniej dekadzie i może szczególnie w kontekście rosyjskim. Ale modernizacja w Rosji to jednak zupełnie inne zagadnienie. To nie tylko proces wewnętrzny, rozwój państwa per se, ile raczej proces wyznaczania osi lub toru rozwoju, drogowskaz – „tam idziemy”. Modernizacja dla Rosji to w sensie międzynarodowym zobowiązanie dla otaczającego Rosję świata. Dają nam to do zrozumienia nie tylko rosyjscy politycy, ale również teoretycy i analitycy. Siergiej Karaganow na przykład twierdzi, że modernizacja w Rosji to szansa dla Zachodu, warto pokusić się o taki projekt polityczny, który połączy interesy strategiczne Rosji i Unii Europejskiej. Analityk wzywa Rosję do przemian, ale jednocześnie upomina Zachód, że musi podjąć „partnerstwo dla modernizacji”, gdyż dzięki temu uzyska nowe perspektywy gospodarcze i polityczne. I zabezpieczy się na wypadek nadmiernego rozwoju dominujących coraz mocniej w świecie USA i Chin25. À conto rosyjskiego zaangażowania w ten nowy (modernizacyjny) projekt Moskwa, jako wiano, może wnieść Europie „na tacy” również Ukrainę i Kazachstan. A jak się dołączy Turcja… Przed taką łatwą ofertą przestrzegają jednak krytyczni wobec Kremla inni rosyjscy politolodzy (m.in. Lilia Szewcowa).

Karaganow dowodzi, że modernizacja to długi proces, w którym uczestniczyć muszą kraje Zachodu, gdyż tylko dzięki nim transformacja ustrojowa (czytaj: zbliżenie z Europą) może się powieść. Mówiąc inaczej, postawienie na politykę prowadzoną przez Putina, to jedyny racjonalny wybór. Zarazem sytuacja ta oznacza, że formowany jest już „jakiś – ktoś” winny niepowodzeń ewentualnej „modernizacji” w Rosji. Alternatywnym winnym może być „Zachód”. Tak, jak był winny po 1990 roku, kiedy „oszukał” Rosję i za pomocą obietnic wygrał czas, aby wyrwać jej cały szereg państw i republik sowieckich, przejąć ich pod swoją kuratelę. Zdrada Zachodu polegała na wkroczeniu na „terytoria kanoniczne” i „rozepchaniu się na życiodajnych łąkach”, bez zgody i wiedzy prawowitego gospodarza. Zdrada dzisiejsza mogłaby się pogłębić, gdyby Zachód jeszcze dodatkowo zaniechał zainteresowania problemami wewnętrznymi Rosji, zaniechał wzięcia współodpowiedzialności za to, co się tam dzieje.

Podobny mechanizm oceny sytuacji międzynarodowej rządzące elity rosyjskie stosują na użytek zarówno wewnętrzny, jak i zagraniczny w relacjach z Zachodem od wielu dziesiątków lat. Dyplomaci zachodni w Moskwie uwielbiają pisać na ten temat depesze do swoich stolic: „…jeżeli zabraknie Gorbaczowa, grozi nam atrofia i bezład, jeżeli nie Jelcyn, to twardogłowi, jeżeli nie Putin, to terroryści i bandyci…”.

W polskiej literaturze słowo „modernizacja” ma swoje głębsze – filozoficzne i socjologiczne konotacje. Zapętlenie modernizacji26 oznacza stan gotowości do dialogu, w różnych wymiarach i płaszczyznach. Oznaczać może jednocześnie stan chwilowego przestoju w pracach nad przebudową, transformacją. Ale nie jest przecież jej zaprzestaniem. To stan zawieszenia, przerwy, wyczekiwania. Modernizacja staje się więc zobowiązaniem w obie strony. Swoistym uzbrojeniem, tarczą, elementem strategii negocjacyjnej, tak samo jak rozejm, rzucenie wezwania do pokoju czy przerwania ognia na linii frontu. Słowo modernizacja otwiera zatem przestrzeń (lub pułapkę) współodpowiedzialności. Na ten ciekawy wątek zwraca uwagę Andrzej Nowak, poświęcając rozdział dotyczący polityki zagranicznej Adama Jerzego Czartoryskiego, przyjaciela cara i zarazem ministra spraw zagranicznych Rosji, w latach 1804–180627. Według koncepcji Czartoryskiego, należało (w swoim czasie) oprzeć się na Rosji. Jak nie wyszło z tym, zaczęło się poszukiwanie innych koncepcji… Zapatrzenie w carów–reformatorów było dość częstym zjawiskiem, typowym symptomem procesu przebudzenia, u źródeł polskich buntów i powstań.

Polska w ciągu swojej XIX-wiecznej historii posiadała wiele koncepcji i projektów politycznych, a każdy z nich natrafiał na niesprzyjające okoliczności, stąd narodowy dramat ciągnący się aż do 1920 roku, czyli do zwycięstwa nad bolszewikami. Pojawiały się na początku XIX wieku koncepcje związane z oparciem się na napoleońskiej Francji, później na „koncercie mocarstw” w efekcie Kongresu Wiedeńskiego. Ale i tu ponieśliśmy klęskę, gdyż narzucona forma bytu quasi-państwowego nie odpowiadała aspiracjom tak dużego i bogatego w tradycje narodu tworzącego kiedyś wielką Rzeczpospolitą. W emigracyjnym Paryżu dochodziło też do artykulacji innych opcji: oparcie się na Anglii/Turcji (wojny krymskie), oparcie się na idei Wiosny Ludów. Aż do idei oparcia się na narodowym zrywie 1863 roku. Niemal wszędzie widać ślady aktywności politycznej Czartoryskiego, któremu skądinąd, czego nie wolno pominąć, wiele zawdzięczamy. Kilkadziesiąt lat intelektualnej i politycznej walki, zmian taktyki, w cieniu carów, których na początku wspierał i którym wiernie służył. Zawdzięczamy mu ten model aktywności międzynarodowej, który Nowak nazywa „dyplomacją bez listów uwierzytelniających”. W najnowszych czasach dane nam było obserwować podobne zjawisko, gdy w czasie „wiosny narodów”, na przełomie lat 80. i 90. litewscy, ukraińscy dysydenci i intelektualiści zabiegali o uznanie w świecie. Ze zrozumieniem i „sympatią” obserwowaliśmy również w Polsce takie ich starania. Możliwości wsparcia w naszym kraju tych aspiracji narodowych były ograniczone do kontaktów obywatelskich (poziomych). Wynikało to ze słabości własnego państwa, „wygrzebującego” się spod sowieckiej dominacji, a także było skutkiem zakorzenionych lęków, odruchów bezwarunkowych nabytych w czasach komunistycznego zniewolenia.