Mały Książę - Antoine de Saint-Exupéry - ebook

Mały Książę ebook

Antoine de Saint-Exupery

4,6

Opis

A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu". Mały Książę, najpiękniejsza opowieść o poszukiwaniu przyjaźni, bliska jest sercu każdego Czytelnika dzięki swojej nieprzemijającej mądrości. Od 1943 roku jest wydawana w milionach egzemplarzy na całym świecie.

Antoine de Saint-Exupéry (1900-1944), francuski prozaik, pilot. Debiutował opowiadaniem Lotnik w 1926 roku. Jego pierwsze powieści to: Poczta na południe (1928), Nocny lot (1931) i Ziemia, planeta ludzi (1939). Po wybuchu II wojny światowej służył w zwiadzie lotniczym; zdemobilizowany wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie wydał Pilota wojennego (1942), List do zakładnika (1943), Małego Księcia (1943). Zginął w trakcie lotu zwiadowczego. Jego głęboko humanistyczna proza głosi ideały ludzkiego braterstwa, akceptacji obowiązku, odwagi i odpowiedzialności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 60

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (768 ocen)
573
127
47
7
14
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
IceFlowers

Nie oderwiesz się od lektury

Czytałam kiedyś i po latach przeczytałam znowu z zupełnie innym spojrzeniem. Po książkę może sięgną każdy i każdy znajdzie w niej cos dla siebie, nie tylko dzieci, dorośli również. "Narysuj mi baranka".
20
Nutka2011

Nie oderwiesz się od lektury

Książka po której przeczytaniu inaczej patrzy się na świat. Tej książce nigdy nie skończy się termin ważności.
10
HinataWiktoria

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniała, poruszająca i nigdy nie zapomniana! ♥️🌹
00
Spacerujaca_z_ksiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

"Dobrze widzi się tylko sercem, najważniejsze jest niewidoczne dla oczu." Jedna z najpiękniejszych książek, jakie w życiu czytałam. Czytałam ją kilka razy, za każdym razem wynosząc z niej kolejne przemyślenia.
00
sonrisa

Nie oderwiesz się od lektury

przepiękna. i magiczna
00

Popularność




Tytuł oryginału: Le Petit Prince

Projekt okładki: Tadeusz Kazubek

Korekta:Anna Sidorek

W projekcie okładki wykorzystano

ilustrację Autora

© Editions Gallimard, 1946

© for the Polish translation by the Heirs of Halina Szwykowska

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2001, 2013

ISBN 978-83-7758-553-5

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA Warszawa 2013

Nota od wydawcy francuskiego

Niniejsze wydanie Małego Księcia Antoine’a de Saint-Exupéry’ego, kolejne po niedawnym wznowieniu w serii „Folio”, jest w pełni zgodne z oryginalnym wydaniem amerykańskim z roku 1943, jedynym, które ukazało się za życia autora.

Saint-Exupéry, przebywający w latach 1941–1943 na wygnaniu w Stanach Zjednoczonych, nie mógł utrzymywać stałych kontaktów ze swym paryskim wydawcą, dlatego też pieczę nad dwoma pierwszymi wydaniami książki, jednym w języku francuskim, drugim – w języku angielskim, powierzył nowojorskiemu wydawnictwu Reynal & Hitchcock. W obydwu z nich znalazły się reprodukcje słynnych akwarel. Dopiero trzy lata później, 30 listopada 1945 roku, Mały Książę ukazał się po raz pierwszy w druku we Francji. Wydanie to, będące dziełem Librairie Gallimard, aż do dnia dzisiejszego stanowiło podstawę wszystkich publikacji bajki, znanych francuskim czytelnikom.

Porównując jednak dwa amerykańskie wydania z roku 1943 z francuskim wydaniem pośmiertnym z roku 1945, dostrzegliśmy istotne różnice w odwzorowaniu rysunków autora. Odstępstw tych nie mogą wyjaśniać zwykłe zmiany w nadaniu farby drukarskiej ani w technice druku. Na co spogląda astronom przez teleskop? Na gwiazdę, której na nieszczęście brak w wydaniu francuskim. A cóż dopiero powiedzieć o zapiskach Bankiera i wzorach zanotowanych na tablicy astronoma – z całą pewnością nie mają ze sobą nic wspólnego. Można by sądzić, że po drugiej stronie Atlantyku liczy się zupełnie inaczej! Lista tych drobnych różnic jest bardzo długa: od konturu szala po płatki i działki kielichów kwiatów, promienie słoneczne przy dolnej części latarni, korzenie baobabu o gałęziach przypominających palmowe. A ponadto liczba zachodów słońca nie była już taka sama we wznowieniach z lat pięćdziesiątych.

Skąd takie zmiany? Francuski wydawca nie dysponował oryginalnymi rysunkami autora, wykorzystał więc ilustracje jednego z dwóch wydań amerykańskich. Ilustracje te – być może ocenione jako zbyt blade dla celów nowego druku – zostały wiernie odtworzone, a następnie „ożywione” lub „wzmocnione”. Posłużenie się kalką sprawiło, że rysunki stały się wyraźniejsze od pierwowzoru, tu i ówdzie dodano intensywności delikatniejszej kresce, pociągnięcia pędzla, dobrze widoczne w wydaniu z roku 1943, zniknęły na skutek wygładzenia barwnych plam. Zniekształcono, wręcz uszkodzono w ten sposób wiele szczegółów.

Zdecydowaliśmy się zatem – wziąwszy pod uwagę możliwości techniczne, jakimi dziś dysponujemy – przygotować nasze nowe wydanie na podstawie amerykańskiej edycji Małego Księcia.

Przełożyła Ewa Wolańska

LEONOWI WERTHOWI

Przepraszam wszystkie dzieci za poświęcenie tej książki dorosłemu. Mam ważne ku temu powody: ten dorosły jest moim najlepszym przyjacielem na świecie. Drugi powód: ten dorosły potrafi zrozumieć wszystko, nawet książki dla dzieci. Mam też trzeci powód: ten dorosły znajduje się we Francji, gdzie cierpi głód i chłód. I trzeba go pocieszyć. Jeśli te powody nie wystarczą – chętnie poświęcę tę książkę dziecku, jakim był kiedyś ten dorosły. Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi. Choć niewielu z nich o tym pamięta. Zmieniam więc moją dedykację:

LEONOWI WERTHOWI,

gdy był małym chłopcem

I

Gdy miałem sześć lat, zobaczyłem pewnego razu wspaniały obrazek w książce opisującej puszczę dziewiczą. Książka nazywała się Historie prawdziwe. Obrazek przedstawiał węża boa, połykającego drapieżne zwierzę. Oto kopia rysunku:

W książce było napisane: „Węże boa połykają w całości schwytane zwierzęta. Następnie nie mogą się ruszać i śpią przez sześć miesięcy, dopóki zdobycz nie zostanie strawiona”.

Po obejrzeniu obrazka wiele myślałem o życiu dżungli. Pod wpływem tych myśli udało mi się za pomocą kredki stworzyć mój pierwszy rysunek. Rysunek numer 1. Wyglądał on tak:

Pokazałem moje dzieło dorosłym i spytałem, czy ich nie przeraża.

– Dlaczego kapelusz miałby przerażać? – odpowiedzieli dorośli.

Mój obrazek nie przedstawiał kapelusza. To był wąż boa, który trawił słonia. Narysowałem następnie przekrój węża, aby dorośli mogli zrozumieć. Im zawsze trzeba tłumaczyć. Mój rysunek numer 2 wyglądał następująco:

Dorośli poradzili mi, abym porzucił rysowanie węży zamkniętych oraz otwartych i abym się raczej zajął geografią, historią, arytmetyką i gramatyką. W ten sposób, mając lat sześć, porzuciłem wspaniałą karierę malarską. Zraziłem się niepowodzeniem rysunku numer 1 i numer 2. Dorośli nigdy nie potrafią sami zrozumieć. A dzieci bardzo męczy konieczność stałego objaśniania...

Musiałem wybrać sobie inny zawód: zostałem pilotem. Latałem po całym świecie i muszę przyznać, że znajomość geografii bardzo mi się przydała. Potrafiłem jednym rzutem oka odróżnić Chiny od Arizony. Ta wiedza oddaje duże usługi, szczególnie wówczas gdy się błądzi nocą.

Zawód pilota dał mi okazję do licznych spotkań z wieloma poważnymi ludźmi. Dużo czasu spędziłem z dorosłymi. Obserwowałem ich z bliska. Lecz to nie zmieniło mej opinii o nich.

Gdy spotykałem dorosłą osobę, która wydawała mi się trochę mądrzejsza, robiłem na niej doświadczenie z moim rysunkiem numer l, który stale nosiłem przy sobie. Chciałem wiedzieć, czy mam do czynienia z osobą rzeczywiście pojętną. Lecz za każdym razem odpowiadano mi: – To jest kapelusz. – Wobec tego nie rozmawiałem ani o wężach boa, ani o lasach dziewiczych, ani o gwiazdach. Starałem się być na poziomie mego rozmówcy. Rozprawiałem o brydżu, golfie, polityce i krawatach. A dorosły był zadowolony, że poznał tak rozsądnego człowieka.

II

W ten sposób, nie znajdując z nikim wspólnego języka, prowadziłem samotne życie aż do momentu przymusowego lądowania na Saharze. Było to sześć lat temu. Coś się zepsuło w motorze. Ponieważ nie towarzyszył mi ani mechanik, ani pasażerowie, musiałem sam zabrać się do bardzo trudnej naprawy. Była to dla mnie kwestia życia lub śmierci. Miałem zapas wody zaledwie na osiem dni.

Pierwszego wieczoru zasnąłem na piasku, o tysiąc mil od terenów zamieszkałych. Byłem bardziej osamotniony niż rozbitek na tratwie pośrodku oceanu. Toteż proszę sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy o świcie obudził mnie czyjś głosik. Posłyszałem:

– Proszę cię, narysuj mi baranka.

– Co takiego?

– Narysuj mi baranka.

Zerwałem się na równe nogi. Przetarłem mocno oczy. Natężyłem wzrok. I zobaczyłem niezwykłego małego człowieczka, który bacznie mi się przyglądał. Oto jego najlepszy portret, jaki udało mi się zrobić później:

Oczywiście nie jest on na tym rysunku tak czarujący jak w rzeczywistości. To nie moja wina. Gdy miałem sześć lat, dorośli zniechęcili mnie do malarstwa i dlatego umiem rysować tylko węże boa, zamknięte i otwarte.

Patrzyłem na to zjawisko oczyma okrągłymi ze zdziwienia. Nie zapominajcie, że znajdowałem się o tysiąc mil od terenów zamieszkałych.

Tymczasem człowieczek nie wyglądał ani na zbłąkanego, ani na ginącego ze zmęczenia, ani na umierającego z pragnienia czy głodu, ani na przestraszonego. W niczym nie przypominał dziecka zagubionego w środku pustyni, o tysiąc mil od miejsc zamieszkałych. Gdy wreszcie odzyskałem mowę, odezwałem się:

– Ale... cóż ty tutaj robisz?

A on powtórzył bardzo powoli, jakby chodziło o niezwykle ważną sprawę:

– Proszę cię, narysuj mi baranka...

Zawsze ulega się urokowi tajemnicy. Pomimo niedorzeczności sytuacji – byłem bowiem o tysiąc mil od terenów zamieszkałych i groziło mi niebezpieczeństwo śmierci – wyciągnąłem z kieszeni kartkę papieru i wieczne pióro. W tym momencie jednak przypomniałem sobie, że przecież uczyłem się tylko geografii, historii, rachunków i gramatyki, więc zmartwiony powiedziałem chłopcu, że nie umiem rysować. Ale on odrzekł:

– To nic nie szkodzi. Narysuj mi baranka.

Ponieważ nigdy w życiu nie rysowałem baranka, pokazałem mu jeden z dwóch rysunków, jakie umiałem zrobić: rysunek węża boa zamkniętego.

Oto jego najlepszy portret, jaki udało mi się zrobić później.

Ku memu zdumieniu chłopczyk odpowiedział:

– Nie, nie. Nie