Kurz tego świata - mistrz zen Yuanwu - ebook

Kurz tego świata ebook

Yuanwu

0,0
24,76 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Listy zawarte w tej książce zostały napisane przez nauczyciela zen znanego jako Yuanwu (1063-1135) do jego przyjaciół, uczniów i współpracowników, zarówno kobiet, jak i mężczyzn, do ludzi posiadających rodziny i pracę, jak i do mnichów i mniszek, do zaawansowanych adeptów, jak i do początkujących uczniów. Yuanwu zasłynął jako odnowiciel i wielki propagator praktyki konganów (jap. koan), jak również jako autor najsłynniejszej chyba księgi zen, Zapisków błękitnej skały, zbioru poddawanych medytacji przypadków z komentarzami wierszem i prozą. W niniejszych listach Yuanwu przedstawia przekaz zen w bardziej przystępnej formie bezpośrednich, osobistych lekcji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 136

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Nie wolno ci polegać ani na czystym, 

ani na nieczystym. 

Posiada­nie umysłu i nieposiadanie umysłu,

 posiadanie poglądów i nieposia­danie poglądów – 

obie skrajności znikają niczym płatek śniegu 

opada­jący na rozgrzany do czerwoności piec. 

Yuanwu, Listy zen

Tłumaczenia dokonano na podstawie wydania angielskiego 
Zen Letters: The Teachings of Yuanwu, Shambhala 2001
Tłumaczenie polskie:
Bon Gak (Robert Bączyk)
Projekt i skład:
Bon Gak, Łukasz Dziedzic
Wydanie II /ebook/
ISBN 978-83-64213-10-6 (EPUB); 978-83-64213-26-7 (MOBI)
Fundacja na Rzecz Wymiany Kulturalnej z Dalekim Wschodem
Projekt wydawniczy „miska ryżu“
tel. (22) 8340070, 887 266638; e-mail: [email protected]
www.miskaryzu.pl
Spis treści
Wstęp tłumacza amerykańskiego
Listy zen
Polskie ośrodki zen
„miska ryżu“

Wstęp tłumacza amerykańskiego

Listy te zostały napisane przez nauczyciela zen, znanego jako Yuanwu, do jego przyjaciół, uczniów i współpracowników, zarówno kobiet, jak 
i mężczyzn, do ludzi posiadających rodziny i pracę, jak i do mnichów i mniszek, do zaawansowanych adeptów, jak i do początkujących ucz­niów.
Yuanwu znany jest jako autor najsłynniejszej chyba księgi zen, Zapisków błękitnej skały, zbioru stanowiących przedmiot medytacji przypadków opatrzonych komentarzami wierszem i prozą. Zapiski błękitnej skały to zawiła mapa tradycji zen z niezliczonymi subtelnymi odcieniami znaczeń. W niniejszych listach zen Yuanwu przedstawia przekaz zen w bardziej przystępnej formie bezpośrednich, osobistych lekcji.
Yuanwu był publicznym piewcą tradycji mądrości, o której mówił, że istnieje ona od niepamiętnych czasów. W tradycji zen Yuanwu, człowiek uważany za historycznego założyciela buddyzmu jest po­strze­gany po prostu jako kolejny budda w długiej linii oświeconych istot, rozciągającej się wstecz aż do czasów sprzed historii takiej, jaką ją znamy. W rzeczy samej teksty buddyzmu mahajany często mówią o „wszystkich buddach przeszłości, teraźniejszości i przyszłości”. Su­­try mahajany takie jak Sutra girlandy opisują nieskończony proces nauczania zachodzący we wszystkich światach wszystkich czasów w nie­zliczonej w swej różnorodności formach.
Istoty oświecone pojawiają się na tym świecie jako nauczyciele, aby uświadomić ludziom zaskakujący fakt, iż każdy z nas posiada wro­dzony potencjał osiągnięcia obiektywnej mądrości i bezwarunkowego współczucia, zwanej naturą buddy. Nauczyciele ci pragną umożliwić nam uświadomienie sobie naszej natury buddy oraz osiągnięcie sposobów jej wykorzystania w naszym codziennym życiu. Buddyzm zen, podobnie jak i wszystkie inne szkoły buddyzmu mahajany utrzymuje, że prawdziwym przeznaczeniem każdego człowieka jest osią­gnięcie oświecenia.
Z perspektywy buddyzmu zen emocjonalne posłuszeństwo, dogmat, mechaniczny rytuał, klerykalne karierowiczostwo i sekciarskie instytucje należy postrzegać jako wrogów prawdziwej religii. Praw­dziwa religia jest różnorodna z natury; składa się z wielu praktyk, technik czy też punktów widzenia, które są skuteczne w przebudzaniu ludzi w danych czasach i miejscach, które odnawiają ich świadomość rzeczywistości takiej, jaką ona jest, rzeczywistości absolutnej zawierającej wszystkie rzeczywistości relatywne, i które nie pozwa­lają, aby wpadali oni w sidła ograniczonych punktów widzenia. Żad­nej techniki nie czci się jako panaceum; wszystkie techniki są jedynie zręcznymi środkami stosowanymi przez znakomitych nauczycieli, którzy wychodzą naprzeciw konkretnym potrzebom konkretnych po­szukujących.
Praktyka zen składa się ze zbioru oswobadzających technik, które opierają się na głębokiej analizie ludzkiego postrzegania i uwarunkowania. Podobnie jak wizjonerzy innych tradycji na całym świecie, uczniowie zen zauważyli, że zwykli ludzie zamykają się w kokonie na­znaczonych emocjonalnie uwarunkowanych postrzeżeń, które nadają kierunek ich motywacji i ograniczają ich doświadczenia do wąskiego spektrum standardowych punktów widzenia. Zwykli ludzie reifikują pojęcia, którymi nieumyślnie zostali uwarunkowani, wierząc w nie i pro­jektując je na rzeczywistość; postrzegają je jako obiektywnie prawdziwe rzeczy „tam na zewnątrz”, a nie jako arbitralne kulturowe wytwory, którymi w rzeczywistości są. W taki oto sposób nauczyciele zen aktywnie próbują „rozsupłać węzły i rozpuścić miejsca sklejenia”, które utrzymują umysły uczniów w stanie przywiązania do nawyko­wych zachowań i konwencjonalnego postrzegania.
Tradycja zen, podobnie jak cały buddyzm mahajany, jest nie­złom­nie optymistyczna, jeśli chodzi o ludzkie możliwości; naszej praw­dzi­wej tożsamości, naszej wrodzonej natury buddy nie można zniszczyć. Jest naszą podstawową esencją i nigdy nas nie opuszcza, czekając, aż zostanie aktywowana i ożywiona. „Miecz, który zabija, jest mieczem, który daje życie” – głosi stare powiedzenie zen. Miecz mądrości, odcinający uwarunkowania i nienaturalne zachowania składające się na naszą fałszywą tożsamość jest tym, który nas uwalnia i wyprowadza na światło dzienne nasz oświecony potencjał.
Wizjonerzy mahajany nie zgadzali się ze współczesnymi im mate­ria­lis­tami, którzy uważali, iż jesteśmy w zasadzie zwierzętami zmu­sza­nymi przez cywilizacyjne wymagania do wystawiania do walki na­sze­go wątłego racjonalizmu i niepewnego zmysłu moralnego przeciwko ukrytym, lecz zawziętym i instynktownym popędom. Nauczyciele mahajany nie podążali również za dualistycznymi religiami, które postrzegały doczesne życie jako arenę grzechu i pokus, na której ludz­kość przechodzi test kwalifikacyjny do niebiańskiego życia pozagrobo­wego.
Z punktu widzenia mahajany, kiedy ludzki umysł zostanie już oczy­sz­czony ze swego uwarunkowania i odarty ze swej ułudy, zwykły świat jest miejscem oświecenia, skąpanym w świetle Źródła, w którym wyzwolone ludzkie istoty swobodnie wędrują, nagie i wolne, prowa­dząc życie pełne mądrości i współczucia.
Oczywiście Yuanwu (1063-1135) żył w świecie pod wieloma wzglę­dami bardzo odmiennym od naszego. W jego czasach Manhattan był zalesioną wyspą poprzecinaną strumieniami przejrzystych wód. Wiel­kie metropolie Meksyku i Peru nie zostały jeszcze zdobyte przez za­mor­skich konkwistadorów. Obie Ameryki, Afryka, Australia i Oce­ania były zamieszkiwane przez mozaikę różnorodnych kultur, z któ­rych każda stanowiła symboliczny świat sam w sobie, ze swoją własną bo­ga­tą historią, tradycją i sposobem życia.
Stary Świat Eurazji i Północnej Afryki już od tysiącleci był świad­kiem powstawania i upadków imperiów wraz z ich armiami, podatkami, biurokracją, kastami szlachty i wojowników rywali­zu­jącymi o wła­dzę, starożytną tradycją nauki i badań, chłopami i pasterzami próbują­cych związać koniec z końcem. Zachodnio­euro­pejski szturm na resztę świata jeszcze się nie rozpoczął, a świat był schronieniem dla niepo­rów­nywalnie większej kulturalnej różnorodności niż ma to miejsce dzisiaj. Nikt jeszcze nie ośmielił się twier­dzić, że przewaga militarna oznacza to samo, co przewaga kulturowa.
Chiny w czasach Yuanwu były usiane wielkimi skupiskami miej­skimi, które stanowiły ośrodki administracji, handlu oraz wysokiej kul­tu­­ry. Sieć oficjalnie uznanych buddyjskich instytucji funkcjo­no­wała w ca­­łym kraju. Dawna polityczna filozofia konfucjanizmu zo­­stała pod wpływem buddyzmu ożywiona i zmodyfikowana. Rów­nież taoizm przyj­mował nowe formy, uderzająco zbliżone do zen. Chińska sztuka i literatura w czasach dynastii Song osiągnęła bezpre­cedensowy po­ziom jasności i elegancji.
Istniało również jednak wiele problemów. Wybuchały sporadyczne powstania chłopskie jako forma sprzeciwu przeciwko rosnącej nie­równości w podziale dóbr. Frakcja reformatorów w cesarskim aparacie władzy stanęła do nierównej walki z elitą posiadaczy ziemskich, ponosząc dotkliwą klęskę. Chociaż radzący sobie z zadaniem trzymania chłopstwa w ryzach, rozdęty wojskowy establishment miał właś­nie sromotnie polec w walce ze stosunkowo nielicznymi barba­rzyń­skimi najeźdźcami. Mimo chwil chwały świat dynastii Song w Chi­­­nach był wszystkim, tylko nie spokojną oazą „mądrości Wschodu”, jak to lubią sobie wyobrażać niektórzy współcześni ludzie świata zachodniego.
Z uwagi na ogromną historyczną odległość, jako dzieli nas dzisiaj od czasów dynastii Song, tym bardziej niezwykłe jest, w jak bezpo­śred­ni sposób listy Yuanwu komunikują się z nami w uniwersalnych kwestiach życia w mądrości.
Być może błędnie przeceniamy różnice pomiędzy nami a ludźmi ży­­jącymi w innych czasach i miejscach. Technologiczne różnice środowiskowe są oczywiste. Jednak zarówno wtedy, jak i teraz, ludzie wikłali się w swe uwarunkowania, kierowani nadziejami i lękami, pragnąc sprostać stawianym przez społeczeństwo celom i osiągnąć go­­dziwe życie. Czyż postrzeganie większości z nas w dzisiejszych czasach nie jest wciąż oparte na pojęciach takich jak ja i inni, zysk i strata, miłość i nienawiść, pożądanie i niechęć? Czyż nie przyjmujemy automatycznie, że te przeciwieństwa odzwierciedlają obiektywną rze­czy­wistość, która nie pozostawia nam w tej kwestii żadnego wyboru?
Jeśli tak jest, w takim razie przekaz pism Yuanwu wciąż stanowi dla nas wielką wartość. Przekaz ten jest wielowymiarowy i zostanie pełniej ukazany w niniejszym tłumaczeniu. Jednak na razie posmakuj­cie tylko ponadczasowej mądrości:
Jeśli potrafisz odciąć chwytanie się przedmiotów na zewnątrz i za­­­­pomnieć o swych fałszywych poglądach na temat jaźni wewnątrz, rzeczy same staną się prawdziwą jaźnią, a prawdziwa jaźń sama stanie się rzeczami; rzeczy i prawdziwa jaźń są Jedną Takością, otwierającą się na nieskończoność.
Jeśli jesteś przywiązany do postrzegania, wtedy to jest po­strzeganiem – nie jest to docieraniem do Prawdy. Ci, którzy docie­ra­ją do Prawdy, przekraczają postrzeganie, jednak udaje im się uży­wać postrzegania bez przywiązywania się do postrzegania. Kie­dy przejdziesz prosto przez postrzeganie i uwolnisz się od niego, wszystko stanie się podstawową Prawdą.

Listy zen

„Jeśli jesteś osadzony w rzeczywistości, wtedy twe działania posiadają moc.”
Od najdawniejszych czasów, z bezgraniczną doskonałością, święci i mędr­cy doświadczali tej Wielkiej Przyczyny, jednocześnie siejąc wielki potencjał i umiejętność. Dzięki mocy ich współczujących ślubowań, wydali na świat bezpośrednie wskazówki dotyczące Tego Jednego, naj­głębszej i najbardziej tajemniczej wspólnej esencji wszystkich miria­dów form istnienia.
Nie ustanawiając stadiów, wstępują oni nagle i urzeczywistniają tę esencję. Od czasów poprzedzających jakiekolwiek istnienie, esencja ta pozostaje zawsze nieporuszona, ustanawiając podstawę wszystkich świadomych istot. Przenika ona wszystkie czasy i przekracza wszelkie myślenie. Przekracza ona to, co święte i zwyczajne, przekracza całą wie­dzę i wszystkie poglądy. Nigdy nie podlega zmianom ani waha­niom; jest tutaj, czysta, naga i pełna życia. Wszystkie istoty ożywione i nieożywione w pełni zawierają ją w sobie. 
Dlatego właśnie, kiedy Budda Siakjamuni się narodził, natychmiast wskazał na niebo i ziemię, i z potężnym rykiem lwa postawił je na piedestale. Później, kiedy opuścił już dom i przez sześć lat poszu­kiwał oświecenia, przebudził się na widok porannej gwiazdy. W koń­cu, na Górze Sępa, zainicjował przekaz zen, podnosząc do góry kwiat. Naj­wa­żniejszy cel [jego działania] polegał na tym, abyśmy osiągnęli zro­­zumienie Prawdzi­wego Oka. 
Od czasów Siakjamuniego Prawdziwe Oko było tajemnie przekazywane poprzez dwudziestu ośmiu patriarchów indyjskich oraz sześciu chińskich. Ci, którzy nie wiedzieli o istnieniu Prawdziwego Oka oś­wieconego postrzegania myśleli, iż chodzi tu o swego rodzaju nad­przy­­rodzoną moc lub też magiczne zdolności, i po prostu mówili o po­dążaniu za falami i płynięciu z prądem, nigdy nie poszukując korzenia przekazu. Jeśli jednak odkryjesz jego ostateczne znaczenie, nie będzie potrzeby więcej zajmować się jego przejawami.
W dawnych czasach, gdy władca Li spotkał mistrza zen Shimena, Shimen powiedział: „Jest to kwestia przeznaczona dla prawdziwie wielkich ludzi, a nie coś, czym mogą się zajmować zwykli generałowie czy inni wysocy rangą urzędnicy”. Li natychmiast zrozumiał i ułożył taki oto wiersz:
Aby studiować Drogę, musisz stać się człowiekiem z żelaza.
Uchwyć swój umysł i działaj zdecydowanie,
Kierując się wprost ku niedoścignionemu oświeceniu,
Nie zwracając uwagi na żadne potwierdzenie ani zaprzeczenie.
Ogólnie rzecz ujmując, kiedy najwyższa mądrość, doskonałe zdolności i naturalny potencjał już tu są, pozostaje jedynie kwestia pracy potrzebnej do pewnego i autentycznego przeniknięcia. Kiedy we właściwy sposób tego używasz, dowodzisz Wielkim Potencjałem i roz­wijasz Wielką Funkcję, poruszając się już przed jakimkolwiek impulsem do działania, funkcjonując [w stanie] wolnym od rzeczy.
Yantou powiedział: „Odtrącanie rzeczy jest [podejściem] wyższym, podążanie za rzeczami jest podejściem niższym. Jeśli rozmawiamy o bitwie, to siła przeciwników leży w punkcie zwrotnym”.
Jeśli potrafisz wykonać szybki zwrot znajdując się ponad rzeczami, wtedy wszystko ci ulegnie i znajdzie się w zasięgu twej ręki. Chwy­tając i uwalniając, zwijając i rozwijając – wszystko można przekształ­cić. W każdej chwili pozostajesz spokojny i nieporuszony, z umysłem wolnym od jakiejkolwiek rzeczy. W swych działaniach postępujesz zgodnie z sytuacją oraz jej potencjałem, utrzymując w ryzach swe zdolności rozróżniania. Przemieszczając się, zmieniając i właściwie adaptując, osiągasz Wielką Wolność – wszystkie rzeczy i wszystkie oko­­licz­ności otwierają się przed twym ostrzem niczym rozpłatana łodyga bambusa, wszystkie one „pochylają się na wietrze”.
Dlatego, jeśli jesteś osadzony w rzeczywistości, wtedy twe dzia­łania posiadają moc. Nie trzeba dodawać, że przewodzenie odważnym bo­ha­terom, dowodzenie walecznym wojownikom, gromienie potężnych bandytów, pocieszanie chłopów, zaprowadzanie pokoju w narodzie oraz wspomaganie odbudowywania społecznej harmonii i kulturalnego rozkwitu, wszystko to jest zależne od tego jednego objawienia. 
[Dzięki] przekręceniu najwyższego klucza, osiągnięciu rzeczy, któ­rej nikt ci nie odbierze przez dziesięć tysięcy pokoleń, widzisz i sły­szysz tak samo, jak starożytni buddowie, i dzielisz z nimi tę samą wiedzę i działanie.
Czwarty Patriarcha powiedział: „Gdyby nie umysł, nie byłoby kwe­s­tii buddy”. 
Deshan powiedział: „Budda to po prostu ktoś wolny od zmart­wień”.
Yongjia powiedział: „[To] nie jest oddzielne od tutaj, [jest] zawsze głęboko jasne i nieporuszone. Jeśli tego poszukujesz, wiesz, że tego nie zobaczysz”.
Linji powiedział: „Prawdziwy człowiek bez pozycji nieustannie wcho­­dzi i wychodzi przez bramę twej twarzy”.
To jest substancją tych wszystkich powiedzeń.
Prawdziwe nauki i prawdziwa nauka
Od najdawniejszej starożytności wozem źródła było przekraczanie i bez­­pośrednie urzeczywistnienie, z nauczycielami i uczniami połą­czonymi zrozumieniem, w którym nie ma nic przypadkowego.
Dlatego właśnie człowiek, który miał stać się Drugim Patriarchą zen, stał po pas w śniegu i odciął sobie rękę, aby zademonstrować szcze­rość swych poszukiwań Bodhidharmie, pierwszemu patriarsze. Dlatego właśnie Szósty Patriarcha pracował [fizycznie], młócąc ryż we wspólnocie Piątego Patriarchy w Huangmei. Dlatego właśnie inni mistrzowie zen pracowali wytrwale przez dwadzieścia albo trzydzieści lat. Czyż zatwierdzająca pieczęć mogłaby być udzielana lekkomyślnie?
Ogólnie rzecz ujmując, autentyczni nauczyciele zen wykładają swe nauki dopiero po zaznajomieniu się z sytuacją i potencjałem adepta. Prawdziwi nauczyciele wytapiają i oczyszczają swych uczniów setki i tysiące razy. Za każdym razem, gdy okazuje się, że adept posiada jakieś błędne przywiązania lub też wątpliwości, nauczyciel rozwiązuje je i przełamuje sprawiając, że adept przenika do głębi i uwalnia wszystko, urzeczywistniając spokój ducha w działaniu. Prawdziwi nauczyciele przekształcają uczniów tak, że ci osiągają stadium, w któ­rym nie można już ich złamać, niczym skórzana torba, która wytrzyma każdy upadek.
Dopiero wtedy nauczyciel zen pozwala przekształconemu uczniowi stanąć przed ludźmi i pomagać im. To nie jest błaha kwestia. Jeśli uczeń jest w jakikolwiek sposób niekompletny, wtedy model nie jest go­­towy, a niedojrzały uczeń wychodzi nieforemny, pełen nadwyżek i bra­ków, i prawdziwym uczniom wydaje się śmieszny.
Dlatego też, aby nauczać Dharmy, starożytni mistrzowie pracowali nad kompletną i właściwą postawą oraz jasnością we wszystkich as­pektach. Oznacza to posiadanie w swym wnętrzu praktyki czystej jak lód i jadeit, a na zewnątrz kompletnego i oszlifowanego opanowania technik, przenikliwego postrzegania wszystkich czujących istot oraz umiejętności prowadzenia rozmów. 
Kiedy tego rodzaju nauczyciele napotykali potencjalnych uczniów, badali każdą kwestię w kategoriach Zasady. Kiedy uczniowie w koń­cu rozumieli, wtedy nauczyciele używali technik wygładzających i oczy­szczających. Przypominało to przelewanie wody z jednego na­czynia do drugiego z najwyższą uwagą, tak aby nie uronić choćby kro­pli.
Wśród metod używanych przez nauczycieli mamy odpędzanie wołu oracza, jak również zabieranie jedzenia głodnemu. Nieprzeniknieni dla duchów i zjaw, autentyczni nauczyciele zen polegali wyłącznie na jednym wielkim wyzwoleniu. Nie demonstrowali typowych ułomności pretendentów do oświecenia ani nie „wyrastały im rogi właściwe in­nym gatunkom”. Rozluźnieni, bez usilnych starań i nienaturalnych zachowań, byli prawdziwymi świętymi dyscypliny i cnoty, którzy po­zo­stawili już za sobą kurz zmysłowych przywiązań.
Jest takie powiedzenie Bodhidharmy: „Tych, których działania i ro­­zu­­mienie pozostawały w zgodzie, nazywamy duchowymi przodkami”.
Kim jest nauczyciel zen?
Wyrusza się na pielgrzymki w poszukiwaniu oświeconych nauczycieli, jak również przekracza się konwencje jedynie z powodu wagi wielkiej sprawy życia i śmierci.
Kontaktowanie się z ludźmi w celu udzielenia im pomocy to bycie do­brym duchowym przyjacielem. Ujawnianie przyczynowych wa­runków wielkiej kwestii funkcjonuje na zasadzie wzajemnego poszu­kiwania i wzajemnej pomocy.
Od najdawniejszych czasów jedynie tym, którzy byli w stanie unieść odpowiedzialność bycia naczyniem Wielkiej Dharmy, udawało się wziąć na swe barki rolę nauczyciela zen i stanąć niczym wysoki na jedną milę mur. Ludzie ci zostali ukształtowani i oczyszczeni w wiel­kim piecu nauczycieli Źródła, przyjmując nową postać pod wpływem ich młotów i szczypców, aż stali się prawdziwi i autentyczni od początku do końca. W innym razie nie pojawiliby się na świecie jako nauczyciele. Jednak jeśli się pojawiają, zadziwiają tłumy i poruszają zgromadzonych. Ponieważ ich własne urzeczywistnienie oraz przyjęcie odpowiedzialności za przekazywanie Prawdy nie było pochopne ani przypadkowe, przekazując je innym,nie spieszą się ani nie są nie­dbali.
Wszyscy znamy klasyczne przypadki. Mistrz Rang, który przebywał u Szóstego Patriarchy w Caoqi przez osiem lat. Mazu w Świątyni Guanyin. Deshan i Longan. Yangshan i Guishan. Linji i Huangbo. W każdym z tych przypadków minęło przynajmniej dziesięć albo dwa­dzieścia lat bliskiego związku pomiędzy nauczycielem a uczniem, za­nim uczeń sam stał się w pełni gotowy do przyjęcia roli nauczyciela.
Dlatego właśnie przy autentycznych nauczycielach zen każde sło­wo i każde zdanie, każdy gest i każdy stan rozbrzmiewał muzyką złota i jadeitu. 
Praktycznie nikt w ostatnich pokoleniach nie był w stanie prze­niknąć tego, czym oni się zajmowali. Będziesz w stanie postrzec cel ich poczynań dopiero wtedy, gdy osiągniesz transcendentne urzeczywistnienie i osiągniesz stadium, które jest wspólne dla wszystkich oś­wie­­conych.
Przypomina mi się historia z dawnych czasów. Mazu zapytał Xi­tanga: „Czy studiowałeś kiedyś nauki zawarte w pismach?”. Xitang odpo­wiedział: „Czy nauki zawarte w pismach czymś się [od siebie] róż­nią?”. Mazu zapytał: „Jeśli nie czytałeś pism, w jaki sposób bę­dziesz potrafił na różne sposoby wyjaśniać ludziom [nauki]?”. Xitang po­wiedział: „Muszę zajmować się swoją własną chorobą – jakże śmiał­bym próbować pomagać innym?”. Mazu powiedział: „W późniejszych swych latach z całą pewnością staniesz się kimś wielkim na tym świecie”. I tak właśnie się stało.
Uważnie przyglądając się dawnym mistrzom, czyż [ich uczniowie] nie osiągnęli wielkiego przeniknięcia i wielkiego oświecenia ku jednemu wielkiemu przyczynowemu uwarunkowaniu prowadzącemu do trans­cendencji? Odcięli oni słowa i wyobrażenia, definitywnie rozsta­jąc się z pomieszaniem uwarunkowanego rozróżniania; po prostu wie­dzieli, ciesząc się spokojem i wolnością w stanie spoczynku.
Mimo to Mazu wciąż bezlitośnie gnał Xitanga do przodu pragnąc, aby osiągnął on całkowite mistrzostwo w transformacji adaptacyjnej i nie lgnął do jednego z rogów ani nie grzązł w jednym miejscu.
Musimy w pełni zrozumieć wszystkie czasy przeszłe i teraźniejsze, i praktykować harmonijną integrację, łącząc się z bezgraniczną jednością. Ważnym jest, aby w procesie pomagania innym i przyjmowania przybyszów ze wszystkich stron wyłowić jednego lub dwóch „z osmalonym ogonem”, którzy posiadać będą potencjał stania się na­czyniami Dharmy wyłaniającymi się z jaskini chwastów, ludzi zdolnych do przekształcenia się w nasiona życia mądrości. Czyż praca ta nie polega na wykorzystywaniu odpowiednich środków, aby odpłacić za dobroć i cnotę buddów oraz starożytnych nauczycieli?
Musisz