Koncert dla króla - Michelle Smart - ebook

Koncert dla króla ebook

Michelle Smart

4,2

Opis

Książę Talos Kalliakis poszukuje skrzypka, który zagra koncert podczas uroczystości jubileuszowej na cześć króla. Książę przesłuchał już wielu wybitnych muzyków, lecz dopiero gdy usłyszał grę Amalie Cartwright, poczuł, że znalazł właściwą osobę. Ku jego zdumieniu Amalie odmawia zaszczytu, lecz on nie zamierza przyjmować jej odmowy. Nawet gdy się dowiaduje, jakie są powody...

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (47 ocen)
23
11
11
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Michelle Smart

Koncert dla króla

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Talos Kalliakis pochylił głowę. Słowa lekarza zmroziły go do szpiku kości. Spojrzał na dwóch braci i dostrzegł ich smutek.

Astraeus Kalliakis – król Agonu, ich dziadek – umierał.

Helios, najstarszy z braci, następca tronu, odezwał się pierwszy:

‒ Trzeba przyspieszyć jubileusz.

Cały Agon przygotowywał się do obchodów pięćdziesiątej rocznicy rządów Astraeusa. Wszystko zaplanowano na koniec lata, czyli pół roku później. Jednak onkolog dał jasno do zrozumienia, że władca nie pożyje tak długo.

‒ Proponuję skupić się wyłącznie na gali i odwołać inne uroczystości – oznajmił Talos. – Niech stanie się prawdziwym świętem.

‒ Zgadzam się – powiedział Theseus, środkowy brat. – Wyznaczmy jakiś dzień w kwietniu. Czasu jest mało, ale damy radę.

Późniejsza data mogłaby oznaczać nieobecność dziadka. Intensywna chemioterapia pozwoli mu zyskać trochę czasu, ale nie może go ocalić.

Dwa miesiące później

Talos Kalliakis przemierzał korytarze na tyłach teatru Orchestre National de Paris, patrząc na wytartą wykładzinę i plamy wilgoci na suficie… Nic dziwnego, że budynek przeznaczono do rozbiórki. Odwiedził wiele sal koncertowych w ciągu minionych dwóch miesięcy, ale tu wyglądało najgorzej.

Nie przejmował się tym jednak. Zjawił się tu pod wpływem rozczarowania, jakiego doznał, słuchając skrzypków z wielkich francuskich orkiestr, a także greckich, włoskich, hiszpańskich i angielskich.

Czas uciekał.

Proste zadanie okazało się morderczym maratonem.

Pragnął tylko znaleźć tego jedynego skrzypka, który poruszyłby jego serce, tak jak czyniła to za życia jego babka. Nigdy nie miał słuchu, ale wierzył, że jeśli usłyszy…

Wybraniec zostałby zaszczycony wykonaniem jej ostatniej kompozycji przy akompaniamencie orkiestry na jubileuszowej gali dziadka.

W tej chwili czekało na przesłuchanie ze dwunastu muzyków Orchestre National de Paris.

Nie mógł się doczekać końca.

Kusiło go, by wybrać kogokolwiek. Wszyscy, którzy dotąd dla niego grali, byli profesjonalistami, a dźwięki dobywane z ich instrumentów stanowiły radość dla ucha. Ale nie dla jego serca; wiedział, że nim właśnie musi słuchać. Na jubileuszową galę musiał wybrać kogoś najlepszego. Dziadek na to zasługiwał.

Wraz z kierownikami orkiestry, asystentem i osobistym tłumaczem skręcił w wyjątkowo wąski korytarz. Przypominało mu to zatęchłą wersję wspaniałego labiryntu ogrodów pałacowych w Agonie.

Skrzypkowie ustawiali się na scenie, pozostali muzycy zajęli miejsca na widowni. Też by tam siedział, gdyby z powodu robót drogowych jego kierowca nie musiał podjechać na tyły budynku.

Myślał w tej chwili o sprawach, które musiał odłożyć na te dwa miesiące. Jako prawnik nadzorował biznes, który stworzył wraz z braćmi.

Nagle w jego rozważania wniknął niewyraźny dźwięk dochodzący zza drzwi po lewej stronie.

Zatrzymał się, uciszając pozostałych gestem uniesionej dłoni.

Nadstawił uszu.

To było to. Jedyny klasyczny utwór, którego tytuł utkwił mu w pamięci. Poczuł ucisk w krtani. Pragnąc usłyszeć jeszcze więcej, ale nie chcąc przeszkadzać skrzypkowi, nacisnął delikatnie klamkę i uchylił drzwi.

Wystarczyło, by przywołać tę niezwykłą muzykę do życia.

Nagle powróciły gorzko-słodkie wspomnienia. Miał siedem lat, kiedy zginęli jego rodzice. Potem, zanim jego bracia przylecieli z Anglii, gdzie chodzili do szkoły z internatem, nie potrafił znaleźć pociechy, zwłaszcza nocą.

Królowa Rhea Kalliakis, babka, którą uwielbiał, koiła jego ból tak, jak umiała. Przychodziła do jego pokoju, siadała na brzegu łóżka i grała Meditation z Thais Julesa Masseneta.

Nie myślał o tym utworze od ponad dwudziestu pięciu lat.

Tempo było wolniejsze, ale efekt ten sam. Bolesny, a mimo to kojący, niczym balsam przyłożony na ranę.

Tak, dosłyszał to szczególne, ulotne „coś”.

‒ O to mi właśnie chodziło – zwrócił się do kierowników orkiestry, a tłumacz przełożył jego słowa na francuski.

Stojąca obok niego kobieta o ostrych rysach popatrzyła zdziwiona, potem jednak otworzyła szeroko drzwi.

W kącie pokoju, wciąż przyciskając brodą skrzypce, stała wysoka, zgrabna dziewczyna. Sprawiała wrażenie królika zastygłego w blasku reflektorów pędzącego samochodu.

Te oczy.

Nigdy takich nie widziała… takiej intensywności spojrzenia.

Przykuły ją do miejsca.

Amalie poczuła dreszcz na ich wspomnienie.

Zadrżała znowu, wychodząc z teatru na mokry od śniegu parking.

Nagle pojawił się długi czarny samochód o przyciemnionych szybach i zatrzymał się obok niej.

Tylne drzwi się otworzyły i z limuzyny wysiadł olbrzym.

Potrzebowała chwili, by sobie uświadomić, że to Talos Kalliakis.

Te niezwykłe oczy – brązowe? – spojrzały na nią po raz drugi w ciągu godziny. Z tym samym przyprawiającym o zawrót głowy efektem.

Kiedy drzwi sali ćwiczeń się otworzyły, a ona ujrzała te wszystkie twarze, miała ochotę wcisnąć się w kąt. Zgłosiła się na przesłuchanie, ale powiedziano jej, że wystąpi tylko w przypadku, jeśli będzie potrzebna cała orkiestra. Zadowolona, schroniła się w pomieszczeniu za widownią.

Te oczy…

Wpatrywały się w nią nieskończenie długo, przykuwając ją do miejsca. Potem oderwały spojrzenie od jej twarzy i zniknęły. Nie miała czasu dostrzec, jak duży jest ten mężczyzna.

Była wysoka jak na kobietę – sto siedemdziesiąt centymetrów wzrostu. Talos jednak górował nad nią. Jego hebanowe włosy wydawały się nieco za długie, brodę pokrywał ciemny zarost. Pomimo drogiego ubrania miał w sobie coś z dzikiego człowieka.

Wyglądał niebezpiecznie, co tylko podkreślała blizna na prawej brwi.

Wyglądał też jak człowiek zdecydowany.

Podszedł do niej i wyciągnął rękę.

‒ Amalie Cartwright, to przyjemność panią poznać – powiedział nieskazitelną angielszczyzną.

Skąd wiedział, że jest dwujęzyczna?

Ależ był wielki. Musiał mieć ze sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów wzrostu.

Przełykając nerwowo, Amalie przełożyła futerał do lewej ręki i wyciągnęła prawą. Kiedy ją uścisnął, miała wrażenie, że jej dłoń zniknęła w jego gigantycznej łapie. Nawet przez rękawiczkę czuła ciepło jego ciała.

‒ Monsieur Kalliakis – wymamrotała w odpowiedzi.

‒ Proszę panią o chwilę uwagi. Zapraszam do samochodu.

„Proszę panią o chwilę uwagi?”. Gdyby nie była pod takim wrażeniem jego osoby, ta oficjalność by ją rozbawiła.

Przypomniała sobie nagle, że jest księciem. Czy powinna się skłonić? Zniknął z sali ćwiczeń, zanim ich sobie przedstawiono.

Cofnęła się o krok.

‒ Przepraszam, monsieur, ale nie sądzę, żebyśmy mieli o czym ze sobą rozmawiać.

‒ Zapewniam, że mamy. Proszę wsiąść, jest zimno.

Emanował pewnością siebie.

‒ Chodzi o występ solowy? Wyjaśniłam pańskiemu asystentowi, że nie będę mogła wziąć udziału w gali. Mam inne zobowiązania. Przepraszam, jeśli moja wiadomość do pana nie dotarła.

‒ Dotarła, dlatego zawróciłem z lotniska i przyjechałem tutaj, by omówić z panią sprawę osobiście. – Okazywał niezadowolenie, jakby to była jego wina. – Będzie pani musiała odwołać tamten występ. Pragnę, by zagrała pani na gali mojego dziadka.

‒ Bardzo bym chciała – skłamała gładko. Przez całe życie miała do czynienia z silnymi osobowościami. A najsilniejszą była jej matka. – Nie, nie mogę tego odwołać.

Uniósł brwi jak ktoś, kto nie przyjmuje sprzeciwu.

‒ Wie pani, kim jest mój dziadek i jaka to dla pani szansa?

‒ Tak, to król Agonu i zdaję sobie sprawę z zaszczytu…

‒ I będą tam mężowie stanu…

‒ Ale w orkiestrze jest wielu innych skrzypków, bardziej utalentowanych ode mnie. Jeśli ich pan przesłucha…

Wiedziała oczywiście, jakim wydarzeniem jest ta gala. Jej koledzy nie mówili ostatnio o niczym innym. Wszyscy wiedzieli, że książę Talos Kalliakis szuka wykonawcy z myślą o solowym występie. Kiedy okazało się poprzedniego dnia, że będzie przesłuchiwał muzyków z Orchestre National de Paris, skrzypaczki ruszyły gromadnie do salonów piękności.

Trzej książęta Agonu cieszyli się opinią najbardziej pożądanych kawalerów w Europie. I najbardziej przystojnych. Gdyby wiedziała, że słucha jej za drzwiami, robiłaby wszystko, żeby jej muzyka nie brzmiała jak miauczenie kota.

Nie było mowy, by wystąpiła na tej gali.

Wiatr się wzmagał. Tylna kanapa limuzyny Talosa wyglądała przytulnie i zachęcająco. Amalie nie zamierzała jednak ulegać pokusie. Chłód w jego oczach doskonale odzwierciedlał pogodę.

‒ Przepraszam, monsieur, ale chcę jechać do domu. Mamy dziś wieczorem koncert i muszę tu za kilka godzin wrócić. Życzę szczęścia w pańskich poszukiwaniach.

Rysy mu odrobinę złagodniały, ale oczy – tak, nie myliła się, były brązowe – wciąż spoglądały twardo.

‒ Porozmawiamy w poniedziałek, despinis. Tymczasem proszę pomyśleć o tym, co pani traci.

‒ W poniedziałek mamy wolne. Możemy pomówić we wtorek, ale i tak nie zmienię zdania.

Skłonił głowę.

‒ Zobaczymy. Aha, następnym razem proszę mnie tytułować „wasza wysokość”.

Tym razem się uśmiechnęła.

‒ Tu jest Francja, monsieur. Republika. Zwracam się do pana właściwie. I chyba powinnam panu przypomnieć, co się stało z tymi, którzy tak chełpili się swoją królewską krwią. Ścięto im głowy.

Amalie zajęła miejsce na scenie, w drugim rzędzie od końca, pośród drugich skrzypków. Dokładnie tam, gdzie chciała być. Z dala od świateł reflektorów.

Czekając na Sebastiana Cassela, gościnnego dyrygenta, czuła, jak mrowi ją skóra.

Spojrzała w stronę widowni; tylko połowa miejsc była zajęta.

Jak długo miało to jeszcze trwać?

Paryż uchodził za stolicę kultury i od wieków udzielał gościny orkiestrom, ale nie musiały gnieździć się w takiej norze jak Theatre de la Musique. Ten niegdyś pełen chwały przybytek podupadł z powodu zaniedbania i niedoinwestowania.

Dostrzegła nagle w loży na prawo wielką postać. Wytężyła wzrok i poczuła żywsze bicie serca; zrozumiała, dlaczego wcześniej mrowiła ją skóra. Od razu powróciło wspomnienie księcia Talosa. Miał w sobie coś tak niebezpiecznego, że była gotowa uciekać jak przed blaskiem tysięcy reflektorów… Ta jego przemożna fizyczność, niezwykła twarz z tą blizną, głos, od którego krzepła krew…

Juliette, druga skrzypaczka, trąciła ją łokciem.

Sebastian podnosił właśnie batutę. Amalie spojrzała na partyturę.

Siedząc na tyłach dużej orkiestry, czuła się niewidzialna. Nie znosiła blasku reflektora; unikała go od dwunastego roku życia.

Nie widziała tego mężczyzny wyraźnie – nie była nawet pewna, czy to on siedzi w loży, nie mogła się jednak oprzeć wrażeniu, że ktoś na widowni wpatruje się w nią uporczywie.

Orkiestra stanowiła zawodowy zespół i grała z polotem, który doceniłby nawet muzyczny analfabeta.

Talos jednak nie zjawił się tutaj, by słuchać. Po koncercie umówił się na spotkanie z właścicielem tego podupadającego budynku. Początkowo planował polecieć z powrotem do Agonu i powiedzieć dziadkowi, że dwumiesięczne poszukiwania dobiegły końca. Upór Amalie Cartwright wszystko zniweczył.

Patrząc teraz, jak jej palce mkną nad strunami skrzypiec, nie mógł wprost uwierzyć w jej opryskliwość. Szczupła i ładna twarz z piegami na nosie przywodziła na myśl kogoś filigranowego i delikatnego, co tylko podkreślała wiotka sylwetka, która nie oparłaby się silniejszemu podmuchowi wiatru. Odznaczała się klasyczną paryską elegancją. Dostrzegł to już wcześniej, kiedy jej bujne kasztanowe włosy kryły się pod kapeluszem.

Wygląd bywał jednak zwodniczy.

Odmówiła występu na gali i tym samym obraziła szacowne imię Kalliakisów, a żartując z francuskiej rodziny królewskiej i ściętych głów, posunęła się o krok za daleko.

Postanowił, że Amalie Cartwright da solowy występ podczas gali.

A Talos Kalliakis dostawał wszystko, czego pragnął. Zawsze.

Tytuł oryginału: Talos Claims His Virgin

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2015

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Hanna Lachowska

© 2015 by Michelle Smart

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3030-8

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.