Kompost, czyli meandry myśli obywatelsko-patriotycznej - Miron Kłusak - ebook

Kompost, czyli meandry myśli obywatelsko-patriotycznej ebook

Miron Kłusak

0,0

Opis

Ludziom potrzebna jest przestrzeń publiczna czytelna i zrozumiała. Dopiero system uregulowany i czytelny jest przewidywalny. Takiego systemu potrzebuje jednostka, obywatel, człowiek zorientowany na wolność, która daje mu możliwość dokonywania wyboru i zmusza go do ponoszenia odpowiedzialności, jest szansą na społeczeństwo obywatelskie i państwo prawa. Immanuel Kant pokazał, że społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo, w którym rezultatem wolności jest sprawiedliwość. Mędrzec z Królewca objaśnia nam tę najbardziej istotną zależność, która pozwala rozumieć rzeczywistość realną i ją diagnozować. Diagnoza wymaga rozumienia. Spóźnione i nietrafne diagnozy były przyczyną upadków imperiów. Pomylona diagnoza skutkuje błędnymi decyzjami i działaniami. To, co się zdarza jest zwykle wieloprzyczynowe i jest trudne do zdiagnozowania. Tak, jak prawie każda choroba. Wolność powoduje różnorodność wyborów i różnorodność rezultatów, co daje różnice interesów i trwałą dynamikę systemów politycznych. W układy trwale dynamiczne trwale wpisana jest entropia, więc układy te muszą mieć trwałą zdolność regulacyjną, żeby reagować na nierównowagę i konflikt. Konflikt to najpoważniejszy problem i można do niego nie dopuszczać na etapie chaosu i narastających sprzeczności, żeby nie dochodziło do konfrontacji. Konfliktu nie wolno moralizować. Nie wolno ulegać złudzeniom, że można o czymkolwiek zdecydować w sposób kategoryczny, ciągle się mylimy i im większe mamy aspiracje tym większy musimy zakładać margines błędów. Zawsze jest tylko szansa, nie ma gwarancji sukcesu. Tak ważna dla ludzi sprawiedliwość jest możliwa tylko w układach uregulowanych. Ludzie muszą mieć zawsze nadzieję, również nadzieję na sprawiedliwość. Bez nadziei nie da się żyć. Konkurencja, która jest rezultatem wolności, wymusza odpowiedzialność i dyscyplinę. Człowiek rozwija się przez zmianę. Doświadczenie zyskuje przez dokonywanie wyborów, za które ponosi odpowiedzialność i to są sytuacje najbardziej wychowawcze i najbardziej kształcące. Wymiar egzystencjalny wymusza konieczność dostępu do zasobów i uprawnień i w tym miejscu bardzo wyraźnie widać, że dostęp ten winien być zasłużony. Demokracja daje możliwości, po które trzeba się schylić i zamienić je na sukces. Na wszystko trzeba zasłużyć. Nie można lansować prawa do życia na cudzy koszt, co zwykle się robi przy pomocy wzniosłej frazeologii. Wszędzie tam, gdzie konieczne są efekty, jest niezbędna organizacja, która wymaga dyscypliny, organizacji i odpowiedzialności. Osiągnięte efekty pozwalają myśleć o aktywnej polityce społecznej, która poprzez kompromis, służy społecznej sprawiedliwości. Wolność jest kompromisem, a liberalizm i demokracja są strategią kompromisu. Rynek i konkurencja umożliwiają budowanie potencjału. Polityka jest trwałym dążeniem do przewagi i należy to uwzględniać w budowaniu warunków dla rozwoju i dla przetrwania. Gospodarka jest nieustannym dążeniem do korzyści, co daję szansę na osiągnięcie przewagi. Strategia zorientowana na przetrwanie wymaga zdolności do rozwoju, bo rozwój to optymalna szansa na siłę i dynamikę. Rozwój nie musi oznaczać zwiększania konsumpcji, a jedynie jej racjonalizację, co już jest udziałem społeczeństw o wysokim poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Kantowska formuła społeczeństwa obywatelskiego jest formułą logicznie ścisłą i koherentną, ale może się realizować w nieskończonej liczbie wariantów, nie jest formułą zamykającą. Ciągle poszukuje się nowych pomysłów i nowych możliwości, jednak i historia i doświadczenie pokazują, że system polityczny potrzebuje wartości w oparciu o które może budować struktury, instytucje i procedury. W walce o wolność zginęły miliony ludzi i nadal jest dla człowieka wartością najważniejszą i nie widać dla niej alternatywy. Więc jest, jak jest i trzeba się tego trzymać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 346

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Recenzent

Prof. zw. dr hab. Andrzej Chodubski

 

 

Korekta, skład i łamanie

Oficyna Wydawnicza Edytor.org

 

Korekta

Zofia Ciecierska

 

Projekt okładki

Edytor.org

 

 

 

 

© Copyright by Miron Kłusak, Gdynia 2015

 

 

ISBN 978-83-89113-79-5

 

Wydawca

Elbląska Uczelnia Humanistyczno-Ekonomiczna

ul. Lotnicza 2, 82-300 Elbląg

tel. 0-55 239 38 02, fax 0-55 239 38 01

www: euh-e.edu.pl

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Patriotyzm jest nieuchronnie historyczny, bo to akt solidarności ze wspólnotą, która istnieje w czasie. Ale równocześnie patriotyzm jest czymś naturalnym dla człowieka. Podział na swoich i obcych ma solidne podłoże psychologiczne. I to nie jest źle, jeśli ci swoi to nie tylko rodzina, ale szersza grupa; abstrakcyjna wspólnota narodowa. Człowiek tej wspólnoty potrzebuje. Jesteśmy też istotami terytorialnymi. Byłoby bardzo smutno gdyby nastąpiło ujednolicenie i zatarcie różnic. Sceptycznie patrzę na przyszłość kosmopolityzmu rozumianego jako obywatele świata, mówiący jednym językiem i wyznający jeden system wartości. Ponury byłby wtedy świat. To chyba wizja nierealistyczna.

Prof. Jerzy Szacki, „Gazeta Wyborcza”, 28–29 lipca 2012, s. 3.

Społeczeństwo obywatelskie, to społeczeństwo, w którym rezultatem wolności jest sprawiedliwość.

Immanuel Kant

Ajuż na pewno nie są patriotami ci, którzy w Święto Niepodległości napier…ą się na ulicach. To są barany, nie patrioci.

Dariusz Tiger Michalczewski, „Gazeta Wyborcza”, 8–14 grudnia 2014, s. 34

Ażycie ciągle buja cię i buja Bo każdy chciałby zrobić cię w ch…a

„Grabarz” Grabowski, artysta

Polacy nic się niestało

Kibol
Na ziemi naszej jedynej
Co innej nie mamy
Musimy iść jakąś drogą
Nie jesteśmy pojedynczymi pasażerami
Jesteśmy załogą
Jesteśmy społeczeństwem obywatelskim,
bo wybraliśmy wolność.
Chcemy mieć porządek, dyscyplinę i sprawiedliwość.
Chcemy państwa prawa
I nie chcemy jak barany
chodzić od ściany do ściany
i wbrew nieustannym potwarzom
nie chcemy się dawać
ogrywać zadymiarzom
Nie jesteśmy własnością partii
Jesteśmy własnością obywateli

Wstęp

Ludziom potrzebna jest przestrzeń publiczna czytelna i zrozumiała. Dopiero system uregulowany i czytelny jest przewidywalny. Takiego systemu potrzebuje jednostka, obywatel, człowiek zorientowany na wolność, która daje mu możliwość dokonywania wyboru i zmusza go do ponoszenia odpowiedzialności, jest szansą na społeczeństwo obywatelskie i państwo prawa. Immanuel Kant pokazał, że społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo, w którym rezultatem wolności jest sprawiedliwość. Mędrzec z Królewca objaśnia nam tę najbardziej istotną zależność, która pozwala rozumieć rzeczywistość realną i ją diagnozować. Diagnoza wymaga rozumienia. Spóźnione i nietrafne diagnozy były przyczyną upadków imperiów. Pomylona diagnoza skutkuje błędnymi decyzjami i działaniami. To, co się zdarza jest zwykle wieloprzyczynowe i jest trudne do zdiagnozowania. Tak, jak prawie każda choroba. Wolność powoduje różnorodność wyborów i różnorodność rezultatów, co daje różnice interesów i trwałą dynamikę systemów politycznych. W układy trwale dynamiczne trwale wpisana jest entropia, więc układy te muszą mieć trwałą zdolność regulacyjną, żeby reagować na nierównowagę i konflikt. Konflikt to najpoważniejszy problem i można do niego nie dopuszczać na etapie chaosu i narastających sprzeczności, żeby nie dochodziło do konfrontacji. Konfliktu nie wolno moralizować. Nie wolno ulegać złudzeniom, że można o czymkolwiek zdecydować w sposób kategoryczny, ciągle się mylimy i im większe mamy aspiracje tym większy musimy zakładać margines błędów. Zawsze jest tylko szansa, nie ma gwarancji sukcesu. Tak ważna dla ludzi sprawiedliwość jest możliwa tylko w układach uregulowanych. Ludzie muszą mieć zawsze nadzieję, również nadzieję na sprawiedliwość. Bez nadziei nie da się żyć. Konkurencja, która jest rezultatem wolności, wymusza odpowiedzialność i dyscyplinę. Człowiek rozwija się przez zmianę. Doświadczenie zyskuje przez dokonywanie wyborów, za które ponosi odpowiedzialność i to są sytuacje najbardziej wychowawcze i najbardziej kształcące. Wymiar egzystencjalny wymusza konieczność dostępu do zasobów i uprawnień i w tym miejscu bardzo wyraźnie widać, że dostęp ten winien być zasłużony. Demokracja daje możliwości, po które trzeba się schylić i zamienić je na sukces. Na wszystko trzeba zasłużyć. Nie można lansować prawa do życia na cudzy koszt, co zwykle się robi przy pomocy wzniosłej frazeologii. Wszędzie tam, gdzie konieczne są efekty, jest niezbędna organizacja, która wymaga dyscypliny, organizacji i odpowiedzialności. Osiągnięte efekty pozwalają myśleć o aktywnej polityce społecznej, która poprzez kompromis, służy społecznej sprawiedliwości. Wolność jest kompromisem, a liberalizm i demokracja są strategią kompromisu. Rynek i konkurencja umożliwiają budowanie potencjału. Polityka jest trwałym dążeniem do przewagi i należy to uwzględniać w budowaniu warunków dla rozwoju i dla przetrwania. Gospodarka jest nieustannym dążeniem do korzyści, co daję szansę na osiągnięcie przewagi. Strategia zorientowana na przetrwanie wymaga zdolności do rozwoju, bo rozwój to optymalna szansa na siłę i dynamikę. Rozwój nie musi oznaczać zwiększania konsumpcji, a jedynie jej racjonalizację, co już jest udziałem społeczeństw o wysokim poziomie rozwoju cywilizacyjnego. Kantowska formuła społeczeństwa obywatelskiego jest formułą logicznie ścisłą i koherentną, ale może się realizować w nieskończonej liczbie wariantów, nie jest formułą zamykającą. Ciągle poszukuje się nowych pomysłów i nowych możliwości, jednak i historia i doświadczenie pokazują, że system polityczny potrzebuje wartości w oparciu o które może budować struktury, instytucje i procedury. W walce o wolność zginęły miliony ludzi i nadal jest dla człowieka wartością najważniejszą i nie widać dla niej alternatywy. Więc jest, jak jest i trzeba się tego trzymać.

Gdynia, grudzień 2014

Miron Kłusak

Wprowadzenie

»Combien de fois serez-vous de’courage’ parce que vous aurez l’impression de ne pas progresser. Et vous continuerez ! Combien de fois vous trouverez-vous devant des difficulte’s qui vous paraitront insurmontables.Et vous surmonterez ! « 

Jean-Claude Killy, mistrz olimpijski z Grenoble w konkurencjach alpejskich z 1967 roku, potrójny złoty medalista. Uczestnik rajdu Dakar i wyścigów w Le Mans. Jedenaście lat wcześniej taki sam sukces na Olimpiadzie w Cortina d’Ampezzo osiągnął Austriak Toni Sailer. (Jean-Claude Killy, Skiez Avec Killy, Edition Publication Premieres, Paris 1969, p. 204).

Wielokrotnie będziesz tracił odwagę, bo będziesz miał wrażenie, że nie robisz postępów. I będziesz dalej próbował. Wielokrotnie staniesz przed trudnościami, które wydawać się będą nie do pokonania. I je pokonasz.

J.C. Killy wie co mówi, on sam, mistrz, wielokrotnie musiał po wywrotkach wstawać, otrzepywać pył, śnieg albo resztki lodu z kombinezonu i próbować dalej i często się nie udawało. Przegrywał również jako mistrz. Przed nim i po nim miał tak Toni Sailer, Anderl Molterel. Karl Schranz, Franz Klammer, Hermann Maier, Didier Cuche, Axel Lund Svindal, Bode Miller i wielu innych mistrzów. W tym towarzystwie liczyli sie tylko ci, co wygrywali Wengen i na Streifie w Kitzbuhel. Kiedy Karla Schranza pytali, dlaczego nie chce pojechać zjazdu w Val Gardena, ten odpowiedział bez namysłu, że on po nartostradach jeździł nie będzie. Kiedy w 2014 roku, w styczniu, pytali Bode Millera, czy wyobraża sobie, że może być drugi za Svindalem na Streifie, powiedział, że nie, a zapytany dlaczego odpowiedział, że drugi na mecie to pierwszy przegrany, a kiedy zapytali barmana z baru przy trasie czy wygra Miller czy Svindal – barman odpowiedział bez namysłu: „Jak może wygrać Svindal, który jak przychodzi do mnie do baru to zamawia herbatę z miętą, a jak przychodzi Bode to wypija każdy drink, który mu przygotuję”. Należy pamiętać, że cały czas mówimy o zawodnikach jeżdżących z szybkością przekraczającą 140 i 150 km/godz po zlodzonych trasach na długich nartach zjazdowych (2,25 m), w cienkich lateksowych kombinezonach. Bode i Svindal i jeszcze paru innych, to giganty szybkich tras, ale też nie zawsze wygrywają. W tym sporcie nie ma szans na sprawiedliwą równość. Hierarchię wyznaczają różnice liczone w setnych ułamkach sekundy. Kiedy Bode Miller w styczniu 2014 roku wygrał na Streifie trening do biegu zjazdowego, deklasując rywali, wszystkich zatkało, ale zawodnicy pytani o opinie w tej sprawie zgodnie mówili, że tak można pojechać raz w życiu, w zawodach tego nie powtórzy i się stało, mieli rację, wygrał Austriak Hannes Reichelt, drugi był Svindal, a dopiero trzeci, czyli drugi przegrany był Bode Miller. Supergigant wygrał stary mistrz Szwajcar Didier Defago, lat 37, mistrz olimpijski z Vancouver z roku 2010. Wygrywał już i w Wengen i w Kitzbuhel. Jest jeszcze olimpiada w Soczi, a w przyszłym roku mistrzostwa świata w Beaver Creek w Colorado, no i jeszcze raz Wengen i Kitzbuhel. Trzeba dalej próbować. Bode się nie cofnie.

W Szwajcarii celebrytą najbardziej poważanym jest nie jakiś polityk, bankier czy biznesmen, nawet nie sławny tenisista Roger Federer tylko ten przemiły łysol Didier Cuche, mistrz zjazdu. To on wygrywał wielokrotnie najważniejsze zjazdy na olimpiadach, mistrzostwach świata i wygrywał wielokrotnie Kitzbuhel i Wengen. To on cieszy się największym poważaniem jako wielokrotny mistrz w konkurencjach niezwykle efektownych, gdzie ryzykuje się życiem.

Podobnie jak barman ze Svindalem i Millerem zachował się pewien dziennikarz kiedy zaczęła się afera z prezydentem Francji Hollandem z powodu amorów na boku. Kiedy podniósł się wielki krzyk w mediach, właśnie z tego powodu, jeden z dziennikarzy zadał proste pytanie: „Jak można robić amanta z faceta, który wygląda jak wiecznie spocony kartofel?” I to pytanie przywróciło aferze właściwy wymiar małego newsa w rogu ostatniej strony podrzędnego tabloida. We Francji znanym przypadkiem amorów na boku znanej osobistości publicznej był prezydent Francji dwóch kadencji F. Mitterrand, którego córka Mazarine pytana w szkole kto jest jej ojcem zawsze odpowiadała bez wahania, że prezydent Republiki. Na pogrzebie prezydenta, obok siebie, zgodnie stały oficjalna rodzina i Mazarine ze swoją matką, bo to był pogrzeb jej ojca.

Wielcy zawodnicy w sportach ekstremalnych pokazują, że można ciągle zwiększać swoje możliwości i ciągle się uczyć; uczyć się organizacji i dyscypliny, żeby zachować zdolność do gry. Wszyscy oni wiedzą, że w grze miejsce drugie to miejsce pierwszego przegranego. Jak spytali Schuhmachera czemu zawdzięczał swoje sukcesy na torze w Formule I, ten odpowiedział bez namysłu, że dyscyplinie. W Polsce z takimi odzywkami nie mógłby liczyć w ogóle na popularność, bo „dyscyplina”? Tylko ci Niemcy tak mają, bo oni inaczej nie umieją, nie to, co my Polacy, wolne ptacy, mistrzowie kombinacjonizmu i improwizacji i wiecznej, nieustającej nieodpowiedzialności i megalomaństwa.

Ci wielcy zawodnicy od sportów ekstremalnych to na co dzień wspaniali ludzie, dobrze zorganizowani i z poczuciem humoru.

Ludzie pozbawieni poczucia humoru nie są godni zaufania.

Po zdobyciu złotego medalu w Soczi przez Kamila Stocha, jego trener Łukasz Kruczek zapytany jak im się udało uzyskać doskonałość odpowiada wprost, że „doskonałość to suma szczegółów” („Gazeta Wyborcza”, 11.02.2014, s. 22). Trzeba mieć głowę do szczegółów i dyscyplinę do wdrażania tych szczegółów.

Osobną kategorią ludzi o usposobieniu i skłonnościach do sportów ekstremalnych, gdzie ryzykuje się życie są himalaiści, a szczególnie ci od himalaizmu zimowego. Ludziom z dołu wydaje się, że te wszystkie dramaty i tragedie tam, u góry dałoby się ograniczyć gdyby je obłożyć odpowiednimi procedurami tak, jak się to robi tu, na dole i potem to kontrolować i karać. Można by, jak to u nas, powoływać kolejne komisje śledcze pod przewodnictwem prawdziwych i jedynie słusznych autorytetów moralnych i tych zhańbionych pod sąd i w łapy jedynie słusznych prokuratorów i ewentualnie innych jeszcze bardziej słusznych oprawców. Szef ich związku Janusz Onyszkiewicz powołuje się na stosowany w naukach prawnych przypadek tzw deski Parmenidesa, czyli deski, która może utrzymać tylko jednego rozbitka; jeśli siądzie na niej dwóch, to obaj utoną, więc ten silniejszy może zepchnąć słabszego, żeby przeżyć i to nie jest naganne moralnie. Nad tym można wiele dyskutować, ale Janusz Onyszkiewicz wie, co mówi. Tam u góry procedury mogą być, co najwyżej, zaleceniami. W konkretnych sytuacjach skrajnych, kiedy chodzi o przeżycie nie można wymagać od ludzi bohaterstwa. Jest tak, że jeśli warunkiem sukcesu czy przetrwania ma być alternatywa: albo zginąć bohatersko, albo złamać zasady i przetrwać, to łamie się zasady. Ci, co zginęli poszli na ryzyko i przekroczyli swoje możliwości, do czego przyczynia się również przypadek, nieszczęśliwy zbieg okoliczności. To jest specjalna kategoria ludzi skrajnego ryzyka i nam nic do tego, że są kamikadze, którzy nadal będą chcieli wejść zimą na K2. Na razie mówią, że nadaje się do tego tylko Włoch Simone Moro i Ukrainiec Denis Urubko. Tylko oni są w stanie zmierzyć się zimą z K2. Może jednak okaże się, że dokonają tego Polacy, co już w Himalajach zdarzało się wielokrotnie. Tym, co domagają się, żeby ich badać psychologiczniena okoliczność, może, poczytalności, wkurzony Onyszkiewicz odpowiada: takiego wariactwa nikt na świecie nie robi i lepiej będzie jeśli będziemy pierwsi w himalaizmie zimowym, a nie w psychologicznych badaniach himalaistów na okoliczność wariactwa („Gazeta Wyborcza”, 1–2.02.2014, s. 22–23). Ekstremalne wyzwania i prawdziwe ekstremalne ryzyko nie poddają się akademickim analizom. Prawda i prawdziwie ekstremalne wyzwania nie poddają się teoretycznym fiksacjom fundamentalistycznie usposobionych formalistów czy egzaltowanych teoretyków. Wszelka prawdziwa teoria bierze się z prawdziwego doświadczenia tych, co tam byli i tych, co tam zginęli. My tu, z dołu, możemy tylko w pokorze słuchać tego, co oni mówią.

Sporty ekstremalne wyraźnie pokazują, że wszystko zaczyna się i kończy na kompetencjach. Tam, gdzie nie ma kompetencji nie można spodziewać się odpowiedzialności. Bez kompetencji i doświadczenia nie jest możliwa adekwatna diagnoza, a jak diagnoza jest pomylona, to cała reszta też musi być pomylona, czy to będzie terapia czy jakieś inne decyzje czy działania. Trzeba umieć budować zdolność do gry, żeby zagrać i wygrać, bo miejsce drugie to jest miejsce pierwszego przegranego. Do tego wszystkiego trzeba umieć się organizować, bo wprawdzie odpowiedzialność jest indywidualna, ale życie jest wysiłkiem zbiorowym i musi być zorganizowane, a to nie jest możliwe bez dyscypliny. Po drodze odpadają słabi, ale silni pokażą, że wszystko da się wymyślić, a potem zrobić pod warunkiem, że sprawy dostaną się w ręce ludzi doświadczonych i odpowiedzialnych.

To dzieło jest jak ciasto z rodzynkami. Ciasta jest sporo, a od czasu do czasu pojawiają się rodzynki. Może się zdarzyć, że komuś to ciasto wyda się zwykłym zakalcem, ale na to nie ma rady. Jedno jest pewne; żadne ciasto nie może się składać tylko z samych rodzynków. Może się zdarzyć czasami, że treść dzieła miejscami wyda ci się zawiesista, jak zupa dla bezdomnego i równie mętna – no, ale taka jej uroda. Każdy chciałby się zbliżyć do różnych złożoności, ale przedtem trzeba chodzić do szkoły, zgłębić sprawy fundamentalne, ileś razy się pomylić i dopiero wtedy coś się może okaże i wtedy można mieć coś do powiedzenia. Tak mi wychodzi; nie zdziwię się, jak Tobie wychodzi inaczej.

Mądrzy ludzie mówią, że jak chcesz zrobić coś pożytecznego, albo coś większego i chcesz, żeby to był sukces, to im większy miałby być, to tym bardziej musisz zwiększyć limit na pomyłki.

Może też być tak, że nagle cię coś najdzie takiego, taka ochota, żeby coś zrobić, dokonać czegoś nadzwyczajnego, bo coś nadzwyczajnego wymyśliłeś, to wtedy najlepiej się połóż i poczekaj aż ci przejdzie.

Konwencja, w której autor zwraca się wprost do czytelnika – jest założona z góry. Tak to ma być. Autor, trzymając się możliwie blisko rzeczywistości realnej, posługując się możliwie prostym językiem, chce dotrzeć do czytającego, usiłując być możliwie blisko istoty rzeczy i losu pojedynczego człowieka. W przyspieszającym i narastającym morzu informacji coraz cenniejszą będzie umiejętność dostrzegania istoty rzeczy i reagowania na nią przy pomocy własnych środków i własnego doświadczenia, unikając komplikacji i pomyłek. Doskonałości towarzyszy zwykle wyrafinowana prostota. Wszystko potrzebuje czasu i dystansu. Einstein zwykł mawiać, że kreatywność jest produktem ubocznym marnowanego czasu, wiec z tym czasem trzeba się obchodzić sensownie i nie ulegać różnego rodzaju ideom i pomysłom zaprzeczającym zdrowemu rozsądkowi. Zwykł też mówić, że jak coś się robi, albo konstruuje, to należy to robić możliwie prosto, ale nie prościej.

Einstein, co by nie mówić jakim był i kim był, to umiał grać na skrzypcach, to go poważnie nobilituje.

Co do metodologii, to holistyczne podejście nakazuje nam widzieć i rozumieć wszystko jako całość i siebie jako pyłek w tle Jego Majestatu i Jego dzieło jako coś, co jest logicznie kompletne i koherentne. I tu nie ma gadania, natomiast na tym ziemskim padole najbardziej nas obchodzącym jest los tego człowieka pojedynczego z jego rozumem i zdolnością ponoszenia odpowiedzialności, która musi być jednostkowa, bo ten singel ma tylko jeden rozum i dlatego odpowiedzialność też musi być pojedyncza. Nie będąc metodologicznym fundamentalistą autor ma świadomość, że przy całym szacunku do tego, co osiąga nauka nie wszystko jest możliwe do zbadania, a życie jest bogatsze niż wszelka teoria i zwykle ją wyprzedza mimo, że nie ma nic bardziej praktycznego niż dobra teoria. Ale zapuszczając się w rejony nieprzebrane i nieprzewidywalne i w przeróżne złożoności, trzeba mieć świadomość, że trzeba się zdać tylko na siebie. Ciągle mamy problemy z odpowiedzialnością i dotrzymywaniem zobowiązań, które zrywamy jak kwiatki na łące. Pewna Pani dziennikarka i publicystka zauważa słusznie i naukowo, że do solidności i odpowiedzialności zmuszają nas dopiero odsetki i komornik. Czy we wszystkie zobowiązania trzeba wpisywać kary umowne?

Im więcej pracy, dzieci i urządzeń do komunikacji, tym trudniej o solidny kontakt z ludźmi. Zrywanie zobowiązań staje się tak powszechne, że coraz rzadziej mamy to sobie za złe. Wyluzowaliśmy się względem siebie. Zobowiązania, których się podejmujemy wobec bliskich, a nawet wobec świętości, zrywamy jak kwiatki na łące. Solidność wywołują u nas dopiero odsetki i komornik. Ciekawe czy wpisanie kary umownej w kontrakt małżeński zmieniłoby statystyki rozwodowe”? Poważnie musimy traktować jedynie zobowiązania finansowe.

Zuzanna Ziomecka dziennikarka, publicystka, „Wysokie Obcasy”, 23.06.2012

Polityka to nie może być publiczne obieranie cebuli z uwagi na wymóg politycznej poprawności; daje to w rezultacie krokodyle łzy, obłudę, kłamstwo i fałsz. W Norwegii wyszło, że nie ma tam zła, był tylko psychopata Breivik, który chciał wstrząsnąć społeczeństwem z powodu zagrożenia wielokulturowością i islamem. Ciekawe, jak oni się z tego rozliczą?Breivik to jest jedna strona medalu sprawiedliwości właściwa kulturze europejskiej. Amerykanie zapowiedzieli, że złapią Ben Ladena i to zrobili, po czym zabili go bez sądu. Prochy wrzucili do oceanu, żeby nie stał się męczennikiem i przedmiotem kultu. Jakby się skonsultowali z naszymi, to wiedzieliby, że trzeba stawiać pomniki i przy nich robić dym. Z czasem pewnie sami na to wpadną mimo, że to nie mieści się w ich kulturze.

Nie ma powodu nad tym debatować i to roztrząsać, sam się nad tym zastanów.

Praktyka pokazuje, że sprawiedliwości sprzyjają układy partnerskie, zrównoważone. Tam gdzie jest nierównowaga zwykle wchodzi i przeważa siła. Zawsze w sprawach poważnych na końcu pojawia się pytanie o siłę. W końcu zawsze siła jest świadectwem zdrowia i tu należy dodać, że najlepiej jest jeśli ta siła ma rozum. Nie ulegaj złudzeniu, że chroni cię prawo, bo z prawem jest tak, że działa zasada: tyle prawa, ile mocy. Buduj moc, bo w razie czego możesz liczyć tylko na to, co udało ci się zbudować.W filmie Patt Garrett i Billy Kid jeden z lokalnych szeryfów, dowiadując się, że Garret niedawno bandzior jedzie, żeby zabić swego przyjaciela Kida, też bandziora, to on stwierdza, że wolałby być bandziorem niż szeryfem w Lincoln na usługach obszarników i nowobogackich. Garret tłumaczy się, że czasy się zmieniają i żeby przetrwać trzeba się przystosować, nawet jeśli trzeba zabić dawnego przyjaciela. Garrett dostaje od nich władzę i pieniądze i zarówno on jak i oni uważają, że prawo to oni! Nie zdają sobie sprawy, że od losu dostali tę władzę na chwilę, żeby ją użyć dla dobra wspólnego. Oni to wszystko sobie kupili, więc im się należało. Czy inny punkt widzenia jest tylko zwykłą egzaltacją? Czy Garret już jako szeryf w Santa Fe to jest prawo i sprawiedliwość? Jeśli uważa się za prawo, to staje ponad prawem, tyle, że dobrze strzela, więc przy pomocy rewolweru egzekwuje swoje racje. Więc kto ma prawo stanowić i egzekwować porządek? Jednak ci, którzy na chwile dostaną władzę i to, co będą robić nigdy nie będzie doskonałe. Zawsze będzie potrzebny rozum, doświadczenie i odpowiedzialność za dokonania. Demokracja nie jest tytułem do całej racji. Wiek XX pokazał, że demokratycznie wybrani naziści zgotowali światu nieznany dotąd dramat o wymiarze zbrodniczym, a ich ideologiczni pobratymcy – bolszewicy, dokonali w imię walki o pokój i sprawiedliwość zbrodni niewyobrażalnych. I jak to ma być dalej? Nie ma alternatywy dla wolności jako wartości fundamentalnej, a z tego bierze się demokracja, która jest kompromisem i tego wypada się trzymać. Zdolność do kompromisu, co wymaga rozumu, jest również szansą na wyrzeczenie się przemocy. Przemoc jest bez sensu. I to jest bez dyskusji, tylko co zrobić jeśli komuś proponujesz kompromis, a on ci mówi; mów do mnie jeszcze? Prawdopodobnie on ci tak nie powie, jeśli mu się nie opłaci, bo będzie wiedział, że jesteś silniejszy i lepiej być po twojej stronie. Appeasement musi mieć jakieś granice. Chambarlain w imię tej wartości przyczynił się do podpalenia Europy.Swego czasu amerykański krytyk i teoretyk teatru, Richard Schechner, pisał o feminizacji sektora kultury. Powołując się na przykład innych branż, przekonywał, że jeśli mężczyźni opuszczają jakiś sektor, oznacza to, że sektor ten przestał być atrakcyjny zarówno finansowo, jak i prestiżowo, nie wiąże się już ani z pieniędzmi, ani z władzą. Autor wie, że przytaczanie takich poglądów nie rokuje pozytywnie w sprawie uznania i popularności tyle, że Schechner ma rację.Układ Monachijski. Lidice. Czy zrównane z ziemią Lidice i śmierć setek tysięcy niewinnych ludzi nie były zbyt wygórowaną ceną za ten heroiczny akt pozbawienia życia najwyższego w hierarchii hitlerowskiej zbrodniarza Heydricha? Jednym z doniosłych skutków politycznych było unieważnienie Traktatu Monachijskiego z 1938 roku, na podstawie którego Czechosłowacja utraciła na rzecz hitlerowskich Niemiec Kraj Sudecki. Porozumienie podpisali w Monachium w nocy z 29 na 30 września 1938 roku przywódcy Niemiec, Włoch, Francji i Wielkiej Brytanii – bez udziału przedstawicieli Czechosłowacji. Układ Monachijski wszedł do historii jako przykład traktatu zawartego na niekorzyść państwa trzeciego, a brytyjski premier Neville Chambaerlain – jako autor polityki appeasement (upokojowienia), czyli ustępstw wobec agresora. Minister spraw zagranicznych Czechosłowacji Jan Masaryk pisał wówczas: „to po prostu nieszczęście, ze ten głupi ignorant i kompletne zero jest brytyjskim premierem”. W nauce prawa międzynarodowego toczy się od ponad 70 lat spór, czy ten dyktat w formie układu był nieważny od samego początku, czy też stracił ważność wtedy, kiedy Hitler złamał przyjęte zobowiązania.Zadymiarstwo. Premier Donald Tusk w rozmowie z „Tygodnikiem Powszechnym” wyraził kilka ogólniejszych przemyśleń na temat mechanizmów władzy: „Wiele nieszczęść w polityce światowej i polskiej wiąże się z tym, że brali się za nią ludzie, którzy mieli dwie lewe ręce do roboty i rewolucyjne pomysły, których cele miały się spełnić w nieokreślonej przyszłości” („Polityka” nr 26 z 27.06–3.07.2012). Tusk wie, co mówi; sam wywodzi się z zadymiarzy. Byłym zadymiarzom u władzy bardzo się nie podoba, kiedy następni chętni do zadymy robią dym.Czy można mówić o społeczeństwie, traktując je jako brudny świat polityki, w którym za sznurki pociągają pozbawione skrupułów i bezwzględne cwaniaki, arenę błyskawicznych i szemranych karier, wielkich pieniędzy z kombinacji i przekrętów, kłębowisko uświnionych i sprzedajnych osobników bez godności? A cała reszta to właśnie ci przez nich wyautowani?Czasami porażkę nazywa się kompromisem.Poczucie humoru nigdy nie wygra z betonowym patriotyzmem.

po trupach do celu

byle tylko miejsce na Wawelu

Książę Kropotkin uważał, na podstawie swoich obserwacji przyrodniczych na Syberii, że rozwój napędza współpraca, a nie konkurencja. I tak może być, tyle tylko, że efekty pojawiają się wtedy, kiedy to, co osiągamy w rezultacie rywalizacji znajduje zastosowanie we współpracy. Być może do tej konkluzji potrzebny był umysł mniej wyrafinowany niż rozum księcia Pana.Historycznie najsilniejszym mechanizmem jednoczącym ludzi do wspólnego działania była solidarność plemienna. Nic tak nie łączy i jednoczy jak wspólny wróg. I nic nie jest tak destrukcyjne niż montowanie takiego myślenia w działania zbiorowe.

Nie matura, lecz motyka zrobi z ciebie polityka.

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie menadżera

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie cheeseburgera.

Czy, powiedzmy, buty służą tylko do chodzenia? No, sądzę, że wątpię. Liczby butów kupowanych przez kobiety dowodzą, że są one potrzebne jednak do szczęścia. Pani Irena z wnuczką Wandzię wieszają bardzo kosztowna torebkę Louisa Viuttona na widocznym miejscu w salonie i jak koło niej przechodzą to się zatrzymują, patrzą na nią i zastygają w niemym zachwycie.Nie można się zgadzać z poglądami, które uwłaczają zdrowemu rozsądkowi. Równocześnie zawsze szanse są optymalne, kiedy staramy się, żeby diagnoza była adekwatna, ponieważ potem w podejmowanych decyzjach i działaniach rosną szanse. W razie pomyłek, zaniechań czy zwyczajnego niechlujstwa trzeba patrzeć prawdzie w oczy, ponieść koszty i jak się zdarzy syf, to nie można go leczyć pudrem.Milton Friedman, jak tylko miał okazję, zwykł mawiać, że najważniejszy jest zawsze ustrój, ponieważ ustrój wyznacza granice wolności. Zawsze są granice. Zawsze poruszamy się między porządkiem, a chaosem i ciągle trzeba z tego jakoś wychodzić. Granice porządku muszą być, bo wszystko ma granice, może tylko z wyjątkiem głupoty, która jest bezkresna i bezgraniczna, jak to głupota.

Najważniejsze są reguły

Ale też się zdarza

Że różne niezguły

Takie robią reguły

Że rozum całkiem

Spada z póły

I koszmar na co dzień

Ma każdy przechodzień

Ale jednak niezależnie

Od żelaznych płotów

Prawo rozdziela

Świat normalsów

Od świata idiotów

Jak nie wypijesz

Z nami jabola

Dostaniesz w papę

Od Kurdemola

Optymalną jest sytuacja, kiedy jednostka realizuje swoją wolność poprzez społeczne zaangażowanie, bo wtedy wolność staje się najbardziej skutecznym narzędziem rozwoju. Pozwala ono przezwyciężać dominację, zależności i zniewolenia, w świecie, w którym dalej pełno rozpaczliwego ubóstwa, głodu i życia w poniżeniu, a każdego roku miliony dzieci umierają z braku jedzenia, lekarstw i opieki.

Ira Chernus w wywiadzie dla „Polityki” z 12.04.2008, s. 54–57

Łatwo tu o wzniosłą frazeologię, natomiast potrzebne jest współczucie, które uruchamia dobroczynność wymagającą zawsze zaangażowania, właściwych koncepcji rozwiązywania problemów, poniesienia kosztów oraz konsekwencji zastosowanych rozwiązań. Nie są możliwe cuda i jest to zawsze proces, który wymaga wysiłku, determinacji i odpowiedzialności. Nie można dopuszczać do sytuacji, żeby zbiorowa odpowiedzialność społeczna zastępowała indywidualną.

Zawsze można twierdzić, że nie ma odpowiedzialności bez wolności, ale wolność zawsze jest rezultatem wysiłku. W takich sytuacjach, jak zwykle, pojawia się problem kompromisu i znowu można powiedzieć, że wolność jest kompromisem. Ira Chernus uważa wręcz, że „Pragnienie życia w demokracji liberalnej nie jest wrodzone. To jest długa droga” (j.w.) I zawsze łączy się z wysiłkiem i odpowiedzialnością. Jest znakomicie, że są ludzie o usposobieniu liberalnym, którzy ciągle poszukują nowych idei i ludzie o skłonnościach konserwatywnych zorientowanych na opieraniu się o to, co już się sprawdziło. Taka sytuacja sprzyja równowadze na poziomie idei.

– kir żałobny przesłania walkę o władzę

– nadmiar demokracji prowadzi do anarchii

– Jeśli w pogrzebie purpuraci przed rządem, to kto tu rządzi?

– Zapomnikowaną przestrzeń publiczną – do lustracji!

– czy może być jak wymiana felg

zamiast wymiany poglądów wymiana obelg?

– i te różne anachronizmy jak z jakiejś chorej, szaleńczej schizmy

Członkostwa w euro nie da się do końca skalkulować, ponieważ zawsze pozostaje pytanie polityczne, czy chcemy być w centrum czy na peryferiach, czy grać trudniejszą grę w ekstraklasie czy tylko w lidze regionalnej i wymaga rozsądnej i odpowiedzialnej polityki gospodarczej, bo nie da się dalej jechać na działaniach pozorowanych, dających alibi do udziału w sprawowaniu władzy.Ludzie młodzi, logując się w systemie społecznym, potrzebują stabilności i przewidywalności systemu, łagodnego współdziałania z państwem, ponieważ inwestują w siebie i w rodzinę oraz biorą kredyty. Boją się rewolucyjnych pomysłów pomylonych polityków szczególnie w obszarze finansów, ponieważ właścicielami tego, co dla nich najważniejsze są banki. Młodzi mają na kredyt domy i mieszkania, samochody, wyposażenia domów, pieniądze zainwestowane w prywatny interes itp. Młodym nie jest potrzebny w polityce świr czy zadymiarz. Historię zadymy, którą mamy przerobioną trzeba zostawić historykom, którzy będą musieli pokonać jej zawiłą i pokrętną frazeologię pełną magicznych i radykalnych zaklęć, zawsze moralnie słusznych i jedynie sprawiedliwych, bo solidarność w walce o przywileje jest znacznie bardziej atrakcyjna niż solidarność w walce o dobrobyt, wolność i odpowiedzialność. Wolność wymaga wysiłku i odpowiedzialności. Świat nigdy nie uwolni się od fałszywych proroków i złotoustych oszustów, ale w przyrodzie muszą być pasożyty, żeby zmuszać ludzi do budowania obszarów wolności i prawdy, bo tylko tak da się budować. To, co fałszywe widać dopiero na tle tego, co prawdziwe. Ciągle trzeba się uczyć budować, podnosić jak się pomyliło, albo się przewróciło, płacić i sprzątać po sobie, żeby uniknąć chaosu i bałaganu, ponieważ wtedy padają wszelkie autorytety, wszelkie wartości i prawdy; do głosu dochodzi pięść. Potrzebny jest system ideologicznie nie nachalny sprzyjający młodym i aktywnym ludziom chcącym żyć w dobrobycie, kształcić dzieci w dobrych szkołach i atrakcyjnie spędzać czas. Młodzi chcą mieć pewność, że to, co osiągnęli nikt im nie odbierze w imię jedynie słusznych, rewolucyjnych haseł. Chcą systemu racjonalnie uregulowanego, który będzie mógł reagować na konflikt czy kryzys. Wiedzą, że to wymaga odpowiedzialności, bez której niemożliwa jest wolność. Taki system wymaga zdolności dotrzymywania zobowiązań. Młodzi będą chcieli przekazać swój dorobek swoim dzieciom, żeby go pomnażały, co wcale nie musi oznaczać zwiększania poziomu konsumpcji i zwykle nie oznacza. Aktywni młodzi płacą podatki i tworzą miejsca pracy. Nie potrzebują radykałów, którzy chcą stanąć na czele wspólnoty i uczyć ją rozumu i pokory z wyżyn swoich jedynie słusznych wartości moralnych. Kolektywizm opakowany w wartości moralne i patriotyzm jest najgroźniejszym narzędziem w rękach ludzi pozbawionych skrupułów. Na tej drodze można rozwalić wszystko. Na takiej drodze indywidualny sukces jest podejrzany, bo wymyka się hasłom solidarności, nadrzędności racji kolektywu. Młodym potrzebne jest sprawne i dobrze rządzone państwo, a w warunkach globalizacji pogłębianie więzi z Europą, bo mali mają coraz mniejsze szanse. Trzeba się uczyć gry zespołowej, w warunkach konkurencji. Najbardziej widać to w grach zespołowych w sporcie, gdzie o sukcesie drużyny decyduje suma poczynań indywidualnych, trwale dynamicznych, wymagających działań spontanicznychpolegających na nieustannym zgrywaniu działań indywidualnych obliczonych na sukces kolektywu. Im bardziej intensywne, kompetentne i odpowiedzialne są wysiłki indywidualne, tym większa szansa na sukces zespołu. W grach indywidualnych na sukces zawodnika pracują całe sztaby ludzi, ale kiedy zawodnik staje do gry – jest sam i od stopnia jego przygotowania zależy poziom możliwego sukcesu. Zawsze jest tylko szansa i nie może być gwarancji sukcesu, ponieważ wszelkie ulgi degradują potencjał gry, a w rezultacie możliwość budowania potencjału dyscypliny. Gra sprzyja mocnym i służy do eliminacji słabych. Dyscyplina, nie tylko sportowa, w warunkach konkurencji, ciągle musi budować swój potencjał, bo inaczej zginie. Tak jest w przyrodzie i tak jest w grze. Polityka jest trwałym dążeniem do przewagi. Uniki w tej grze i zaniechania są śmiertelnie groźne. Koszty są zawsze i są tylko kwestią czasu, ich wysokości i konsekwencji nie da się przewidzieć. Ciągle trzeba wszystko nieustannie redefiniować i się uczyć. Nie można się dać podpuścić zadymiarzom, że stan spraw jest tak dramatyczny, że wymaga rewolucji, bo nawet jeśli rzeczywiście tak jest, to wiesz, że do przywracania równowagi jest ustrój, jego instytucje i państwo, a nie zadyma na ulicy, która zawsze kończy się dyktaturą pięści. Niestety, nie jest to łatwe i jeśli jest konieczne, to należy do tego postawić ludzi, którzy nie tylko wiedzą jak, ale potrafią to zrobić i potem reagować na to, co z tego wyniknie. Młodzi, jak się logują w systemie, potrzebują stabilności, przewidywalności w stosunkach z państwem, bo robią to wszystko, co dla nich i dla społeczeństwa jest najważniejsze i dla czego zadyma jest najgroźniejsza. Tusk, sam zadymiarz i znający to środowisko od środka zauważa i przypomina, że zadymiarz to jest zwykle facet, albo jeszcze gorzej dziewczyna o ekstremalnym usposobieniu. Z dwoma lewymi rekami i z głową pełną pomysłów na zbawienie świata, ale cudzymi rękami i na cudzy koszt, a co najważniejsze – na cudzą odpowiedzialność. Najbardziej, co lubi, to uczyć innych rozumu i wartości. Kaznodziejstwo; manipulować, decydować bez ponoszenia odpowiedzialności – to jest jego żywioł. Dowodów na to jest pełno w historii. Młodzi, wchodząc w dorosłość i rodzinność nie chcą zadymy i rewolucji i nie chcą zadymiarzy. Nie chcą zbawiać świata, chcą dobrobytu i stabilizacji dla siebie, swojej rodziny i chcą żyć w społeczeństwie zorientowanym na rozwój, na kompromis. Chcą wolności, a wolność jest kompromisem, chcą porządku funkcjonującego w oparciu o kompromis. Są najbardziej produktywni i to, czego chcą jest w interesie wszystkich i trzeba się wystrzegać ludzi, którzy chcieliby to podpalić. Ta klasa średnia chce reguł dla współistnienia, dla kompromisu, żeby się dało regulować układ, kiedy będzie tracił równowagę. Do tego jest państwo, jako warsztat, w którym ludzie stanowiący porządek będą go mogli regulować do czego potrzebują prawa, instytucji i procedur. Zwykle walczą o sprawy konkretne; żeby pieniądz był stabilny, bo mają kredyty i żeby ten pieniądz swobodnie mógł przepływać, czego potrzebuje wolny handel, żeby własność była bezpieczna i żeby księgi wieczyste dawały gwarancje wieczyste stanu posiadania, żeby państwo z naszych pieniędzy inwestowało w infrastrukturę, bo jest to niezbędne dla rozwoju, żeby unowocześniać oświatę, naukę i kulturę itp. Polityczne awanturnictwo, owszem, zagraża najbardziej klasie średniej i wielkim właścicielom, bo mają sporo do stracenia, ale jest zagrożeniem dla całego społeczeństwa. Można ich ośmieszać, że jako posiadacze są zakładnikami systemu, ale nie tylko oni. Zagrożeni są również ci, którzy formalnie nie mają nic do stracenia, ale z czegoś muszą żyć, a jeśli nic nie mają, to muszą zadbać o dochód, który mogą mieć tylko z pracy. Miejsca pracy kosztują i ktoś je musi stworzyć i zadbać, żeby dawały stabilny dochód, a to wymaga odpowiedniej infrastruktury i sytuacji stabilnych. I ktoś za to wszystko musi odpowiadać. Zadymiarz chce tym zatrząść i stanąć na czele, a potem w oparciu o kolektyw realizować jedynie słuszne cele. Drogą rewolucyjnych redystrybucji władzy i prestiżu stanąć na czele w charakterze jedynej i moralnie słusznej elity. To jest zawsze groźne i świadoma tego zagrożenia klasa średnia musi sama dbać o swoją reprezentację polityczną, która będzie chronić status quo, co zawsze będzie okrzyczane jako walka o przywileje. I w tym miejscu kłania się nieunikniona zasada porządku liberalnego, że dostęp do zasobów i uprawnień musi być zasłużony. Również należy sobie zasłużyć na godność i zaufanie. Porządek temu służący wymaga orientacji na rozwój, kompromis i stabilność. Klasa polityczna ciągle musi potwierdzać swoje kompetencje, dbać o interesy i aspiracje tych, którzy mają zdolność do rozwoju. W tej grze stawia na silnych. Oburzeni, odrzuceni, wyeliminowani będą mieli tym większe szanse im bardziej uda się zdolnym do gry. Nie wolno uczyć ludzi życia na cudzy koszt, co jest domeną nie mających skrupułów polityków, którzy kupują sobie popularność za cudze pieniądze. Takiej polityki nie wytrzyma żadna gospodarka, bo osłabia to jej potencjał, a jak będzie trzeba ukrócić apanaże beneficjentom łatwego życia, to oni wyjdą na ulice i będą wrzeszczeć: solidarność i hańba; rozwiną sztandary rewolucji, a na transparentach będą pisać: „precz”, „żądamy” „precz ze złodziejami”, „chcemy chleba i sprawiedliwości”. Zawsze tak jest i na to tylko czekają spece od zadymy. Stanąć na czele, pokazać wroga, a jak opadnie dym – schylić się po władzę. Łatwość tej socjotechniki pokazuje kryzys. Ci co całymi latami żyli ponad stan chcą obalić władzę, a z nią kapitalizm z tymi wszystkimi złodziejami, co porobili długi i wtedy zacząć wszystko od nowa. Jak dawali to co, nie mieli brać? Ale żeby za coś odpowiadać? Albo, że to było ponad stan? Jasne, że za to wszystko odpowiadała władza, ona decydowała, ale właśnie wtedy jak dawała za frajer, żeby była kochana, to należało ją zmienić, bo to jest właśnie polityczna prostytucja – bo jak władza wpycha się we wszystko i za nie swoje walczy o popularność, to robi się burdel. Chaos jest żywiołem oszusta i dlatego musi być porządek, który potrzebuje zasad i wartości.

Młody człowiek, zakładając rodzinę musi jej zapewnić dach nad głową i stały dochód, to uczy odpowiedzialności. Jak jest obrotny, to może założyć własną działalność za własne pieniądze i na własną odpowiedzialność. Taki interes łatwo uruchomić i łatwo zamknąć, tyle tylko, że za wszystko sam odpowiada własnym majątkiem. To jest bardzo dobra szkoła, bo uczy czujności i odpowiedzialności. Jak się dorobi może ją przekształcić w spółkę kapitałową. Po drodze młody człowiek uczy się na własny koszt i własną odpowiedzialność, co robić z zarobionymi pieniędzmi. Opowiadanie w tej sprawie ma nieskończoną liczbę możliwych wariantów. Dobrze ułożona rodzina sprzyja rozwojowi i jest najlepszym warsztatem do budowania dobrobytu.

Młody, oczywiście, może mieć problemy, najczęściej z forsą, ale na to jest prosty sposób: kupuje się starą lodówkę i przerabia się ją na bankomat i jest po kłopocie.

Młody może być też zapobiegliwy. Tak jak ludzie w Gdyni, o czym pisały gazety, jak kontroler przyuważył delikwenta, który wsiadał do trolejbusu, bo w Gdyni są trolejbusy i skasował dwa bilety. Kontroler, cały zszokowany podchodzi do delikwenta i pyta go czemu kasuje dwa bilety skoro wsiada sam. Panie, dziwi się delikwent, jak zgubie jeden bilet to zawsze będę miał drugi. – A jak Pan zgubi oba, to co Pan zrobi? – Żaden problem, proszę Pana, wtedy mam jeszcze miesięczny.

Zawsze na wszystko jest jakiś sposób.

Na przykład młody cierpiący na intelektualną sraczkę, bądź inną odmianę ADHD, powinien, jak mu do głowy nagle przyjdzie, żeby coś zrobić, albo zadziałać, to wtedy, wykorzystując doświadczenie naukowe i naukowe podejście oraz metody, położyć się i poczekać aż mu przejdzie, bo nieudolność i niezgulstwo są zaraźliwe…

Polityka antyrodzinna lansuje wychowywanie kilku, bądź kilkunastu dzieci na cudzy koszt i na cudzą odpowiedzialność, dzieci w rodzinach patologicznych, schorowanych, gdzie wszystkie dochody na życie pochodzą z darów lub z opieki społecznej. Oznacza to dziedziczenie biedy oraz patologii. Rezultatem takiej polityki jest osobnik bądź chory, bądź niezdatny do życia, skazany do życia na cudzy koszt i na cudzą odpowiedzialność. Jego los będzie przedmiotem manipulacji polityków, mediów i funkcjonariuszy kościelnych, a płacone będzie za wszystko ze środków publicznych. Ci biedacy, bądź agresywni i lądujący w więzieniach przestępcy, bądź niedołężni będą trwałym elementem destrukcyjnym wymagającym cudzych środków i cudzej odpowiedzialności. Polska, wśród krajów Unii ma największe rozwarstwienie i należy je zmniejszać. Najlepiej przez mnożenie szans, a nie zabieranie jednym, żeby dać drugim, co powoduje, że musi wkraczać polityka i siła. Propagowanie wielodzietności służy pogłębianiu tych kontrastów. Pożyteczna dla społeczeństwa jest rodzina mająca zdolność wychowania i wykształcenia dzieci zdolnych do samodzielnego życia i założenia rodziny zdolnej do rozwoju i powielenia tej sytuacji. Szczęście jest wtedy, kiedy dzieci są chciane. To ona i on mają prawo decydować o tym, żeby dziecko było chciane. Dzieci niechciane to gwarancja nieszczęść i kłopotów.

Historia i doświadczenie pokazują, że im więcej biedy i nieszczęścia tym więcej kościołów, sklepów z alkoholem, narkotyków i wszelkich innych prochów, hazardu itp. Tym większe zapotrzebowanie na wartości moralne i wzniosłą frazeologię. Tak było u nas od zawsze o czym wspominał wieszcz, pisząc o mieścinie, co wież czterech ułomki, kościołów dziewięć i gdzie niegdzie domki.

Nie