Kazio i skrzynia pełna wampirów - Iwona Czarkowska - ebook

Kazio i skrzynia pełna wampirów ebook

Iwona Czarkowska

0,0

Opis

Na skraju miasteczka stał dom.

W domu mieszkali: mama, tata, siostra Kazia - Baśka,Kazio, młodszy brat Kazia - Staś, jamnik Wampir oraz ... rodzina WAMPIRÓW!
Babcia Fibrycukella, która umie czytać w myślach.
Dziadek Hongogard - niepoprawny łakomczuch.
I Zuzulinda - przesympatyczna wampirka, przyjaciółka Kazia.
Oj, będzie się działo w tym domu!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 51

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tekst © Iwo­na Czar­kow­ska

Edy­cja © Wy­daw­nic­two WIL­GA SA, War­sza­wa 2011

Re­dak­tor pro­wa­dzą­cy: Iwo­na Kry­nic­ka

Ilu­stra­cje i pro­jekt gra­ficz­ny: Olga Re­szel­ska

Re­dak­cja: Da­nu­ta Kow­nac­ka

Ko­rek­ta: Iwo­na Kry­nic­ka, Ewa Kleszcz

Skład i ła­ma­nie: Pa­weł Sza­fra­nek

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne

All ri­ghts re­se­rved

ISBN: 978-83-259-0281-0

Wy­dru­ko­wa­no w Pol­sce

Wy­daw­nic­two WIL­GA SA

ul. Roz­brat 6 lok. 17

00-451 War­sza­wa tel. 22 826 08 82

faks 22 380 18 01

e-mail:wil­ga@wil­ga.com.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Na skra­ju mia­stecz­ka stał dom. Niby zwy­czaj­ny, jak wszyst­kie inne domy, ale nie­zu­peł­nie… Jed­ni twier­dzi­li, że jest par­te­ro­wy i ma dach po­kry­ty czer­wo­ną da­chów­ką. Inni upie­ra­li się, że dach wca­le nie jest czer­wo­ny, tyl­ko zie­lo­ny, a dom – pię­tro­wy i z du­żym ko­mi­nem. Byli i tacy, któ­rzy prze­ko­ny­wa­li wszyst­kich, że w tym miej­scu żad­ne­go domu nie ma, tyl­ko ro­śnie gę­sty las, w któ­rym… miesz­ka­ją

Rozdział 1.Sztuczna szczęka babci Fibrycukelli

Sied­mio­let­ni Ka­zio sie­dział na tyl­nym sie­dze­niu sa­mo­cho­du, po­mię­dzy młod­szym bra­tem, star­szą sio­strą i jam­ni­kiem Wam­pi­rem. Staś wy­chy­lał się bez prze­rwy ze swo­je­go fo­te­li­ka i kle­pał bra­ta po gło­wie gu­mo­wą kacz­ką. Baś­ka mia­ła w uszach słu­chaw­ki i pod­ska­ki­wa­ła w rytm mu­zy­ki, sia­da­jąc co ja­kiś czas na gło­wie Czte­ro­rę­kie­go Dwu­gło­we­go Trzy­no­gie­go Ro­bo­ta, któ­ry był ulu­bio­ną za­baw­ką Ka­zia. A Wam­pir żuł sznu­ro­wa­dła w Ka­zio­wych tramp­kach.

Nie jest ła­two być śred­nia­kiem w ro­dzi­nie! Do tej pory Ka­zio miał przy­najm­niej przy­ja­cie­la – Kubę. Ro­zu­mie­li się do­sko­na­le, bo Kuba też był śred­nia­kiem. Miał star­sze­go bra­ta i młod­szą sio­strę. Ale te­raz nie będą mo­gli się wi­dy­wać, bo ro­dzi­ce Ka­zia wła­śnie się prze­pro­wa­dza­li.

Tata był kon­ser­wa­to­rem za­byt­ków i ma­la­rzem, tyl­ko że nikt nie ku­po­wał jego ob­ra­zów. Ka­zio nie ro­zu­miał dla­cze­go, bo on bar­dzo lu­bił im się przy­glą­dać. Szcze­gól­nie temu, któ­ry przy­po­mi­nał ta­lerz ja­jecz­ni­cy z po­mi­do­ra­mi. Albo in­ne­mu, któ­ry wy­glą­dał jak ko­tlet scha­bo­wy. Ka­zio lu­bił ja­jecz­ni­cę i scha­bo­we też. Ale może ci, któ­rym tata chciał sprze­dać swo­je ob­ra­zy, wo­le­li mie­lo­ne albo na­le­śni­ki z se­rem? Kie­dyś na­wet po­wie­dział o tym ta­cie. A wte­dy tata za­czął się bar­dzo gło­śno śmiać, a po­tem po­gła­skał Ka­zia po gło­wie i sko­men­to­wał:

– Wiesz, syn­ku. Może ty masz ra­cję…?

Jed­nak – ku zdzi­wie­niu chłop­ca – na­le­śni­ków z se­rem wca­le nie na­ma­lo­wał. Za­miast tego gdzieś za­dzwo­nił i na­stęp­ne­go dnia zja­wił się w ich domu dzi­wacz­ny je­go­mość. Był bar­dzo ni­ski i bar­dzo gru­by. Ka­zio po­my­ślał na­tych­miast, że przy­bysz jest kra­sno­lud­kiem. Upew­nił się w swo­ich po­dej­rze­niach, gdy ni­ski czło­wie­czek sta­nął na pal­cach, żeby po­ca­ło­wać mamę w rękę. A wte­dy wszy­scy zo­ba­czy­li, że ma czer­wo­ne skar­pet­ki!

„Jak naj­praw­dziw­szy kra­sno­lu­dek! A taki gru­by to jest pew­nie dla­te­go, że pod sur­du­tem scho­wał czer­wo­ny ku­brak i dłu­gą bro­dę” – po­my­ślał Ka­zio.

– Dzień do­bry! – Dziw­ny gość ukło­nił się ma­mie. – Pani po­zwo­li, że się przed­sta­wię. Zdzi­sław Nie­świe­rzy.

Tata za­kasz­lał gło­śno, choć jesz­cze rano wca­le nie był prze­zię­bio­ny. Mama spoj­rza­ła po­dejrz­li­wie. A Baś­ka po­cią­gnę­ła kil­ka razy no­sem.

– Nie­świe­rzy przez rz – wy­ja­śnił uprzej­mie czło­wie­czek. – Bar­dzo się cie­szę, że zgo­dził się pan na moją pro­po­zy­cję. Bo wie pani – wspiął się na pal­ce i znów cmok­nął mamę w rękę – mam dom w prze­pięk­nej oko­li­cy. Od daw­na szu­ka­łem ko­goś, kto po­dej­mie się re­no­wa­cji i de­ko­ra­cji wnę­trza. No i na­resz­cie tra­fi­łem na pani męża. Oczy­wi­ście, mogą pań­stwo tam za­miesz­kać. Mam tyl­ko małą proś­bę. Gdy­by­ście przy­pad­kiem zna­leź­li ja­kieś sta­re skar­pet­ki, to pro­szę mnie za­wia­do­mić.

– Skar­pet­ki? – zdzi­wi­ła się mama.

– To zna­czy chcia­łem po­wie­dzieć: do­ku­men­ty, sta­re do­ku­men­ty ro­dzin­ne – po­pra­wił się szyb­ko pan Nie­świe­rzy. – Gdzieś je scho­wa­łem po prze­pro­wadz­ce, ja­kieś sto lat temu. I od tam­tej pory nie mogę ich zna­leźć.

Ka­zio nie miał już żad­nych wąt­pli­wo­ści, że dziw­ny gość jest kra­sno­lud­kiem. Prze­cież sam po­wie­dział, że ma co naj­mniej sto lat. A ta­kie sta­re mogą być tyl­ko kra­sno­lud­ki! Już chciał po­pro­sić nie­zwy­kłe­go czło­wiecz­ka, żeby po­ka­zał mu czer­wo­ny ku­brak i brod ę, ale nie zdą­żył, bo pan Nie­świe­rzy od­wró­cił się w stro­nę taty i za­py­tał:

– Może pan za­cząć od ju­tra?

Tata spoj­rzał na ob­raz z ja­jecz­ni­cą, wes­tchnął i pod­pi­sał pa­pie­ry pod­su­nię­te mu przez go­ścia. A mama spa­ko­wa­ła wszyst­kie ich rze­czy i wkrót­ce wy­pro­wa­dzi­li się z ka­mie­ni­cy pani Ma­łec­kiej, gdzie ro­dzi­ce wy­naj­mo­wa­li miesz­ka­nie. No i te­raz je­cha­li do miej­sco­wo­ści, w któ­rej pan Nie­świe­rzy miał dom i któ­ra na­zy­wa­ła się ja­koś tak dziw­nie… War­tow­ni­ce…? No­ga­wi­ce…?

– Nie! Wam­pi­rzy­ce! – przy­po­mniał so­bie Ka­zio i już miał za­py­tać tatę, czy tam miesz­ka­ją wam­pi­ry, ale nie zdą­żył, bo na­gle sa­mo­chód gwał­tow­nie za­ha­mo­wał.

– Kwa, kwa, kwa! – za­kwa­kał po­iry­to­wa­ny Staś.

Usi­ło­wał zwró­cić na sie­bie czy­jąś uwa­gę, bo przy ostrym ha­mo­wa­niu uko­cha­na ka­czusz­ka wy­pa­dła mu z rąk i po­to­czy­ła się pod fo­tel, pro­sto do py­ska Wam­pi­ra. Pies bez żalu po­rzu­cił na wpół zje­dzo­ne sznu­ro­wa­dła Ka­zia i za­brał się do ob­gry­za­nia no­wej za­baw­ki, któ­ra tak nie­spo­dzie­wa­nie wpa­dła mu w zęby.

Tym­cza­sem ich sta­ra sko­da po­je­cha­ła da­lej, pod­sko­czy­ła kil­ka razy na wy­bo­jach i za­trzy­ma­ła się z pi­skiem opon. Ka­zio chciał się pod­nieść, żeby wyj­rzeć przez okno, ale po­czuł, że nie może się ru­szyć z sie­dze­nia! Zu­peł­nie jak­by go ktoś przy­kle­ił kle­jem. Tyle że to nie był klej, tyl­ko her­ba­ta, któ­ra wy­la­ła się z ter­mo­su. Mama po­sta­wi­ła go mię­dzy fo­te­la­mi, ale prze­szka­dzał Ba­ś­ce, więc dziew­czyn­ka prze­ło­ży­ła go na pół­kę przy tyl­nej szy­bie. Gdy tata za­ha­mo­wał, ter­mos się prze­chy­lił i cała her­ba­ta wy­la­ła się wprost na ple­cy Ka­zia. Była bar­dzo lep­ka, bo mama trzy razy ją po­sło­dzi­ła, ale na szczę­ście – zim­na, bo za­miast wrząt­kiem z czaj­ni­ka mama za­la­ła ją wodą z garn­ka, w któ­rym stu­dzi­ła się bu­tel­ka z kasz­ką ba­na­no­wą dla Sta­sia.

– Cze­mu nie wy­cho­dzisz? – spy­ta­ła mama.

– Bo się przy­kle­iłem – od­po­wie­dział zgod­nie z praw­dą Ka­zio.

Wspól­ny­mi si­ła­mi ode­rwa­li Ka­zia od sie­dze­nia.

– Ale dziu­ra! – ucie­szył się chło­piec, bo nie lu­bił czer­wo­ne­go swe­tra, któ­ry do­stał, kie­dy wy­ro­sła z nie­go star­sza sio­stra.

– Ale dziu­ra! – zmar­twi­ła się mama. Za­czę­ła oglą­dać syna i za­sta­na­wiać się, w jaki spo­sób po­ła­tać jesz­cze cał­kiem do­bry swe­ter.

Ka­zio tym­cza­sem wy­rwał się z rąk mamy i po­biegł do domu.

W wej­ściu zde­rzył się z Baś­ką, któ­ra aku­rat wno­si­ła pu­dło z książ­ka­mi i pły­ta­mi.

– Uwa­żaj! – ofuk­nę­ła go, po­szła do swo­je­go po­ko­ju i za­trza­snę­ła drzwi.

Ka­zio chciał wejść za sio­strą, ale ona wy­wie­si­ła ta­blicz­kę z na­pi­sem: „Dzie­ciom wstęp su­ro­wo wzbro­nio­ny”. A po­nie­waż Staś nie po­tra­fił jesz­cze czy­tać, spe­cjal­nie dla nie­go na­ma­lo­wa­ła wiel­ką tru­pią cza­chę z pisz­cze­la­mi.

Mia­ła na­dzie­ję, że to wszyst­ko ra­zem od­stra­szy na­tręt­nych młod­szych bra­ci.

Ka­zio wzru­szył ra­mio­na­mi i po­szedł da­lej. W drzwiach do kuch­ni na­tknął się na mamę, któ­ra wy­pa­ko­wy­wa­ła rze­czy z pu­deł.

– Je­stem głod­ny – po­wie­dział.

Mama nie była tym oświad­cze­niem ani tro­chę zdzi­wio­na. Jej syn był za­wsze głod­ny i mógł jeść bez prze­rwy, na­wet w środ­ku nocy.

– Za­raz zro­bię na­le­śni­ki – od­par­ła.

Się­gnę­ła po ta­le­rze sto­ją­ce na ku­chen­nym bla­cie i otwo­rzy­ła kre­dens, żeby je scho­wać. Na­gle na jed­nej z pół­ek coś bły­snę­ło. Zdzi­wio­na mama zaj­rza­ła do środ­ka.