Junior egzekutor - Michał Gołkowski - ebook

Junior egzekutor ebook

Gołkowski Michał

3,5
0,20 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Nadchodzi Koniec.

Ale taki w cholerę prawdziwy, biblijny. Ziemia zatrzymuje się, gwiazdy spadają, woda zamienia się w krew. Umarli wstają z grobów, otwiera się otchłań. Państwa upadają, brat powstaje przeciw bratu, a dzieci podnoszą rękę na rodziców. Widać, że lada chwila świat spłonie.

Tylko że coś w systemie nie zaskoczyło. Generalnie, zasadniczo i pobieżnie: zamiast bomby termojądrowej wychodzi fajerwerk.

Bo ludzi jest dużo za dużo, o wiele więcej, niż gdy święty Jan spisywał ostatnie wersety swego dzieła. Technologia poszła mocno naprzód, więc przed rydwanem jeźdźca Apokalipsy można uciec, pedałując na rowerze. O dziwo, w ogóle nikt nie chce umierać, nawet jeśli plakaty i ulotki reklamowe obiecują Życie Wieczne w jaskrawych barwach pasteli.

I tak to zostaje - na wpół rozbabrana Apokalipsa.

W końcu ktoś na Górze decyduje, że trzeba ten burdel ogarnąć.

Powołani zostają do życia Aniołowie Apokryficzni. Postawione zostaje przed nimi proste zadanie: jak najszybciej i najskuteczniej rozporządzić masą upadłościową, w którą zamieniła się nasza Ziemia. Mają dokonać inwentaryzacji, zdecydować co zrobić ze stanem zastanym, zlikwidować środki trwałe, upłynnić aktywa, wymieść brudy, zgasić światło i oddać klucz na portierni.

Co robią Apokryficzni, przez ludzi wymyśleni, przez ludzi napisani i myślący częściowo jak ludzie?

Najkrócej mówiąc decydują, że mają to w dupie. Że nie mają kompetencji i im się nie chce. Zwalają czarną robotę na ludzi.

Na ziemię zstępują Komornicy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 14

Oceny
3,5 (10 ocen)
2
2
5
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dokument chroniony elektronicznym znakiem wodnym

Komornik

Zrujnowany, osmalony kościół stał pośród ogromnego pustkowia gruzów niczym wrak Arki Noego wyrzucony na brzeg przez ostatnią falę Potopu: niegdyś wielki, niosący nadzieję i ratunek w czasach próby, teraz nikomu już niepotrzebny i zapomniany.

Powoli wyjrzałem zza podziurawionego, zmiętego jak aluminiowa puszka wraku autobusu szkolnego. Otaksowałem wzrokiem okolicę: cicho, pusto, ani jednego dźwięku. Zero dynamiki, jak okiem sięgnąć widać tylko terminalny bezruch zawieszonego w formalinie świata. Nieruchome słońce wisiało jak zawsze, o cal ponad horyzontem, powietrze ledwo dostrzegalnie falowało przy nagrzewających się od nie wiadomo jak dawna wrakach samochodów osobowych.

Zsunąłem się z powrotem w wykrot, który już dłuższą chwilę był moim roboczym schronieniem. Wyciągnąłem z pochwy przy pasie gladius, sprawdziłem, czy klinga jest dobrze naostrzona: jak brzytwa, zresztą inaczej być nie mogło. Przewiązałem jeszcze raz sandały, poprawiłem cholernie niewygodną przepaskę biodrową pod wełnianą tuniką z krótkim rękawem.

Byłem w stu procentach gotowy pod względem przygotowania fizycznego i sprzętowego.

Tylko że zupełnie nie miałem pomysłu, jak się do tego zabrać.

Jeszcze raz wysunąłem głowę zza cielska maszyny, pokrytego wszechobecnym, szarym kurzem. Kościół stał, gdzie stał, nic się nie zmieniło w pejzażu. Czarne cienie nadal kładły się długimi pasmami po apokaliptycznym pejzażu, słońce ani drgnęło. Niebo było tak samo jak zawsze idealnie czyste i martwe, niczym przesolona woda.

– A, w dupie z tym... – mruknąłem, wstając i otrzepując kolana. Zrobi się to dokładnie tak, jak wchodziło się kiedyś do frajerów: na rympał.

Zgrzytając podkutymi sandałami o cegły, zszedłem z hałdy gruzu i pomiętej stali, która zapewne była kiedyś jakimś supersamem albo innym urzędem gminy. Wyminąłem szerokim łukiem ustawione w okrąg, krzywo wbite w ziemię stalowe rury. Z każdej z nich, niczym wykałaczki w drinku, zwieszał się bury łachman zasuszonych resztek ciała. A może raczej należałoby to porównać do koreczków na imprezie? Chleb, ser i oliwka na uciętej zapałce.