Illustrowany Przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic - Walery Eljasz - ebook

Illustrowany Przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic ebook

Walery Eljasz

0,0

Opis

Prawdziwy hit! Przewodnik o Tatrach napisany ponad 100 lat temu. Poznaj Tatry dziewicze, tajemnicze, surowe, a nade wszystko urzekające. Porównaj jak wyglądały wtedy, a jak dziś. Poznaj Tatry i Zakopane opisane przepięknym językiem, który chyba najlepiej oddaje sentyment i zauroczenie naszymi pięknymi górami. Miłym dodatkiem jest zestaw oryginalnych rysunków autora. Tekst jest opatrzony przypisami, któe są szczególnie przydatne przy przeliczaniu wysokości podanych w przewodniku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 251

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Illustrowany Przewodnik do Tatr, Pienin i Szczawnic

Walery Eljasz

Strona redakcyjna

Spis treści ISBN: 978-83-7991-061-8 Licencja: Domena publiczna Źródło: Wikiźródła Opracowanie tej wersji elektronicznej: © Masterlab, 2014. Język i pisownia mogą być miejscami archaiczne - zgodnie z oryginalnym wydaniem. Zdjęcie na okładce: Władysław Skoczylas (Wikimedia Commons)
MASTERLAB Wydawanie i konwersja ebooków E-mail: [email protected]

Tatry, wstęp.

Jak potopu świata fale

Zamrożone w swoim biegu

Stoją nagie Tatry w śniegu,

By graniczny słup zuchwale!

Każdy z nas słyszy lub czyta opowiadania o Tatrach, lecz niewielu wie, czem one są w ścisłem znaczeniu swej nazwy, a z naszego kraju mało dotąd ludzi odważyło się puścić w Tatry, wyobrażając sobie podróż do nich z jakiemiś niebezpieczeństwami połączoną. Dotąd udawali się tam ludzie naukowi, artyści, lubownicy pięknej natury lub potrzebujący świeżego powietrza dla poratowania zdrowia; także młodzież starsza dla rozrywki w czasie wakacyj. Trafiali się czasem i turyści w właściwem tego słowa znaczeniu, lecz ci wracali ztamtąd z przesadnemi opowiadaniami, nie dającemi właściwego pojęcia o Tatrach, a tém samém mieszkańców równin odstraszali od podróży w te cuda przyrody. Jestto jeszcze dla ogółu kraina nieznana, tajemnicza; uczono nas przecie w szkołach takich bredni przy geografii Galicyi, że Morskie Oko leży na najwyższym szczycie Tatr, i że Pieniny leżą w Tatrach.

Ciągło mnie coś zawsze w te góry i dobiwszy się samowolności, pierwszém ziszczeniem moich życzeń była podróż w Tatry, a zajrzawszy raz do nich, stało mi się potrzebą coroczne ich odwiedzanie, o ile mi na to okoliczności pozwalają.

Odtąd nazwa tego serca całych Karpat dziwne wrażenie i niewysłowione na mnie wywiéra; wspomnienie Tatr gdziekolwiek się znajduję, przerzuca mnie jakby rószczką czarodziejską w świat marzeń, budząc jedne z najmilszych wspomnień mego życia i odrywając od materyjalizmu, którym tak silnie jesteśmy przykuci do życia twardego i monotonnego. I cóż te Tatry mają tak cudownie przyciągającego do siebie, że się za niemi tęschni, jakby za ukochaną osobą? jakaż siła zwabia tam ludzi najrozmaitszego zatrudnienia, usposobienia, płci i wieku? Uczeni, badacze przyrody, artyści, poeci, miłośnicy pięknej natury dążą do Tatr, jakby do skarbnicy dziwów, a wracają ztamtąd owiani urokiem niepojętym dla tych, co tam nie byli. Pierwszą i główną przyczyną uroku Tatr jest piękność natury całą potęgą oddziaływającej na duszę człowieka. Co tylko fantazyja najbujniejsza wymyślić zdoła, tam widzi się urzeczywistnione, spotęgowane wielkością rozmiarów; na co stać ziemię naszą, aby się oczom ludzkim w najstrojniejszej lub najstraszniejszej formie przedstawić to jednoczy się w Tatrach. Jeżeli gdzie, to w olbrzymich górach patrzy się ciągle na wszechmoc Boga; istota człowiecza maleje fizycznie i moralnie wobec tych kolosów na ziemi.

Cztery żywioły składają się na utworzenie tych cudów i to w swej bezpośredniej postaci. Kamień, woda, ziemia z swą roślinnością, ogień z ciepłem i światłem słoneczném tak się z sobą wiążą, że tworzą harmonią, która upajając umysł, przenosi w świat abstrakcyjny.

„Każda skała z tobą gada;

Wiatr, co w równiach ledwo wieje,

Z nóg tam garnie — deszcz co pada,

To już w turniach śniegiem sieje.“

Drugą przyczyną przywiązania się do tych gór jest charakter ich mieszkańców. Serdeczność, szczerość, prostota z uprzejmością, gościnność, uczynność a nadewszystko uczciwość, zmuszają pokochać górali Nowotarskich; mają oni swoje ale, o czém przy sposobności nadmienim, lecz u nich stosunek dobrych przymiotów do złych jest nader pomyślny, tak że chociaż się złe zwykle lepiej pamięta, to jednak wywożą podróżni z Tatr polskich prawie zawsze miłe o górskim ludzie wrażenia i pojęcia.

„Czeladź górska też niepodła;

Lud wysmukły niby jodła,

Niby górski potok szybki,

Jak ptak lekki, jak pręt gibki.

Wiecznie niby młody młodzian!

Strój ma krótko ukasany,

Topór jasno nabijany,

A sam wszystek wełną odzian.“

„Czysty, ludzki, szczéromowny,

Strojny, dbały i budowny,

Zna się dobrze i na ziołach,

I na gwiazdach, na pogodzie,

Śmiały w skałach i na wodzie,

A radniejszy, niż lud w dołach.”

„Ziemia jego mało rodzi.

Więc też lużno człek nie chodzi;

Gdy opędzi zimę snopkiem,

Idzie w równie za zarobkiem.

Do topora lud to sprawny,

A do kosy, jaki sławny!

Jaki wesół i ochoczy,

Gdy na kośbę w równie rusza!

Jaka to tam w tańcu dusza!”

Dalszym czynnikiem lgnienia do Tatr jest siła odżywcza wiecznie świeżej, młodej przyrody nieujętej w niewolniczą służbę dla człowieka; tam czuje się człowiek jakby sam w cztéry oczy z najukochańszą istotą, która go darzy wzajemnością, racząc wielbiciela wszystkiemi swemi wdziękami. Lecz jakby dla stwierdzenia tej prawdy, że ludziom to droższe i milsze, co z trudem przychodzi, tak też i Tatry kryją swoje piękności w bardzo częstą niepogodę i narażają śmiałego nawet podróżnika na trudy i niebezpieczeństwa w dostawaniu się do ich łona. Matoswój urok awanturniczości: którą nie każdy znosić lubi, zgadzając się na to, że przyjemniej słuchać lub opowiadać o przygodach, niż ich doświadczać.

Wiek tylko młody, gorący pragnie i kocha się w niezwyczajnych zdarzeniach, gdy w starszych latach spokój, pewności powabu dla nas nabiérają. Jak dla mnie, to właśnie ta awanturniczość podróży w Tatry ma najwięcej uroku. Ciągła rozmaitość i wieczne niespodzianki już z natury mają dla człowieka nader wiele ponęty.

Puszczając się w góry, stajemy się niewolnikami pogody; ta wszechwładna pani dla wielbicieli górskiej przyrody bardzo kapryśna, jeźli w wesołej barwie się ukazuje, pomyślnością darzy, w przeciwnym razie najpyszniejsze zakątki czyni najnudniejszemi kazamatami.

Dlaczego się ta część Karpat Tatrami zowie, dotąd nie zbadano, bo pochodzenia tej nazwy od przejścia tędy Tatarów wywodzić nie da się, zwłaszsza gdy niewiadomo, czy tu kiedy Tatarska noga postała. Nazwę zresztą Tatr w tak dawnych wiekach już w kronikach się napotyka, kiedy jeszcze o Tatarach w Europie ani słychu nie było. Przywileje czeskie wspominają o Tatrach już w r. 998 i 1086. Jedni jednak wywodzą tę nazwę od całym Tatrom imponującego szczytu zwanego Tatrą, który Podhalanie zowią Gankiem, a Słowacy i Węgrzy Tatrą lub Wysoką[1-1]. Szczyt ten swoim strasznym kształtem stożkowym odznacza się oryginalnością od innych gór i nie łączy się przełęczami z sąsiedniemi wierchami lecz sterczy zuchwale nie dając przystępu na siebie nietylko żadnej ludzkiej stopie[1-2] ale i dzikim kozom (8021 st.[1-3]), mógł więc nadać tej grupie skalistych Karpat swoją nazwę?

Bardzo wiele ludzi mieszając nazwy mąci pojęcie właściwe o Tatrach i Karpatach, nierozróżniając nazwy ogólnej od szczególnej. Karpatami zwie się cały łańcuch gór ciągnący się od Szląska wzdłuż granicy Węgier i Siedmiogrodu aż do Wołoszczyzny, a Tatrami tylko część skalistych gór z najwyższemi szczytami, odosobnionych ze wszech stron dolinami tak, że tworzą jakby zastęp olbrzymów od wschodu na zachód 8 mil[1-4] długi, a 3 mile[1-5] széroki z północy na południe. Tatry mają charakter alpejski, lecz, o ile mi wiadomo, najwięcej mają wspólności z górami Kaukazkiemi.

Pasmo gór, które przebywamy jadąc do Tatr z Krakowa, zwie się szczegółowo Beskidami, a w nich króluje najwyższy szczyt Babia góra (5448 st.[1-6]), widna nawet dobrze z rynku krakowskiego. Granica węgierska wlecze się grzbietem Babiej góry, zdąża potem ku Tatrom i tam szczytami się ciągnie znaczona kopcami. Od strony Węgier zamieszkuje lud słowacki mówiący językiem dobrze dla nas zrozumiałym.

Pierwszy co zwiedzał Tatry, o ile mi wiadomo był Jan Fröhlich, Spiżak, r. 1615. w Czerwcu wyszedł na Łomnicę. Dalej Jerzy Buchholz starszy, zwiedził Tatry r. 1664. Jakiś Anglik i ktoś nieznany byli tu i opisali swoją podróż w Wiener Anzeige r. 1720. Znowu Jakób i Jerzy Buchholz młodszy koło r. 1750. Liesganig, prof. matem. w kolegium jezuickiem w Koszycach r. 1751.: potem znów jakiś nieznany ogłosił w czasopiśmie Preszburgskiem r. 1783 do 1788 opis Tatr; Haequet w r. 1790. skreślił i wydał w Norymberdze coś o Tatrach.

Następnie Robert Townson r. 1793 był w Tatrach i pierwszy robił pomiary. W latach 1804 i 1805 zwiedzał Tatry Stan. Staszic; r. 1813 Jerzy Wahlenberg, a w r. 1818 F. S. Beudant.

Potem już częściej uczeni różnych narodów studyjowali Tatry i ogłaszali swoje zebrane materyjały, o czem na końcu tego przewodnika.

Podróż w Tatry.

„W góry! w góry! miły bracie!

Tam swoboda czeka na cię.

Na szałasze do pasterzy.

Gdzie ze źródła woda bieży;

Gdzie się serce z sercem mierzy,

I w swobodę człowiek wierzy!

Tutaj silniej świat oddycha,

Tu się szczerzej człek uśmiecha,

Gdy się wiosną śmieją góry.

A gdy po nad turnie czasem,

Przegrzmi latem nagła burza,

To zieleńsze potem wzgórza,

Po pod hale, po nad lasem.

Świeższe, żywsze, barwy, wonie,

I powietrze bywa lżejsze.

Ach i bóle serca mniejsze!

Czystsze czucia, w lżejszem łonie.“

Kto się chce wybrać w Tatry, niech się gotuje do podróży choćby i w słotny czas, ale tak, żeby zaraz z zaświtaniem pogody ruszać w drogę; wszelkie obmyślanie rekwizytów do ubrania, czy dla żołądka, czy dla naukowych studyj lub zabawy robić zawczasu, aby czego nie zapomnieć przy śpieszném zbieraniu się.

Czas najstosowniejszy bywa od początku Lipca do połowy Sierpnia, bo dzień długi i góry z zaludnionemi szałaszami, przytem pora gorąca letnia czyni zwiédzanie wierchów dogodném.

Skoro się już postanowiło jechać w te cudowne Tatry, do czegóż się najprzód wziąć, aby podróż uczynić sobie najprzyjemniejszą? Naturalnie do złożenia lub obmyślenia sobie towarzystwa dobranego, bo to nieraz stanowi podstawę przyjemnych lub nieprzyjemnych wypadków i powodzenia wycieczki. A więc zbierać grono podróżników, rachując, iż połowa nie dotrzyma słowa, bo ten zasłabnie, owemu okoliczności nieprzewidziane przeszkodzą, tego interesa gdzieś indziej powołają, ów znowu pojedzie, ale na przyszły rok i t. d. tak, że w przeddzień odjazdu jeszcze nie można być pewnym wszystkich. Do podobnej wyprawy każdy zabrać się może, bo stosownie do swoich sił lub wieku urządzać się przychodzi w górach z wycieczkami. Silniejszym wszędzie droga otwarta, czy w doliny, czy na szczyty, na najdziksze wierchy, na strome skały; słabszym zostają do zwiédzenia dostępniejsze góry, piękne doliny z wszystkiemi czarami urody. Ludzie dla nauki w góry dążący najwięcej odnoszą korzyści, podróżując w małem gronie dwóch lub trzech osób i to stosownie usposobionych; zwiedzający zaś dla ciekawości lub przyjemności dzielić się powinni na towarzystwa czysto męzkie lub z kobietami, bo od tego zależy całe urządzenie wycieczki. Grono mężczyzn, choćby z jedną kobietą, musi się ze wszystkiem do niej stósować, uważać na wybór drogi, noclegu i inne okoliczności, co tej płci przysługują, a zatem większość staje się poddanką mniejszości, co naturalnie swobodę tamuje. Co innego bywa gdy towarzystwo liczne z obojej płci zebrane, choćby i z dziećmi większemi, wówczas mężczyzni oddani na usługi słabszych istót, innych przyjemności doznają w zamian za swoją troskliwość o wygody w podróży.

Liczba osób od 5 lub 6 do 10 najdogodniejszą jest do wycieczki w Tatry tak dla materyjalnych, jak innych przyczyn, rzekłbym wszakże, że w mniej licznem towarzystwie jest się swobodniejszym, więcej panem swego czasu i wygody w każdem względzie więcej. Wprawdzie w liczniejszem gronie osób w najbardziej przerażających swoją dzikością miejscach czuje się każdy śmielszym, uciążliwość dróg maleje, a odległości się krótszemi wydają. Jednak towarzystwo złożone z więcej niż 10 osób natrafia na wielkie niedogodności w dostaniu potrzebnej żywności lub w pomieszczeniu się na noclegu. Liczniejsze grono podróżujących udawszy się na całodzienną, czasem na dwu lub trzydniową wycieczkę, z stałego miejsca pobytu, chcąc się posilić wraz z przewodnikami i to częściej niż zwykle przy dobrym apetycie, jak w górach, znacznych potrzebuje zapasów chleba, mięsa i innych żywności, a do szałasu przyszedłszy, stósownej ilości mléka, séra, masła; zatém na małą liczbę żołądków łatwiej wszystkiemu podołać, a przewodników, którzy prócz zapasów żywności jeszcze cieplejsze odzienie gości dźwigać muszą, mniej się ojucza.

Najpożądańszém do wycieczek górskich jest towarzystwo złożone z osób wesołych i wytrwałych bez wygórowanych żądań rzeczy niepodobnych w naszych górach bez wszelkiego komfortu cywilizacyi nowoczesnej. Wszelkie przykrości górskich wycieczek np. zmoknienie do suchej nitki, improwizowany z potrzeby nocleg pod gołém niebem, zaradzenie przeciw zimnu nagle czasem zaskakującemu, to wszystko humor i dowcip zdoła poskromić, śmiechem i żartem zaprawione w uciechę zamienić.

Obojętnych na piękności natury, jadących tylko w Tatry dlatego, aby sobie powiedzieć mogli, że tam byli, najbardziej wystrzegać się należy, bo tacy każdą niewygodą zrażeni narzekają, a narzekając zatruwają atmosferę całego towarzystwa. Mieć zaś w towarzystwie kogo z uczonych i dobrze z miejscowością obeznanego, nader jest pożądaną rzeczą, bo taki zwróci uwagę na niejedną rzecz ciekawą i objaśni niejedno, czego trudno wymagać po przewodniku.

Gdy się już ma dobrane towarzystwo, obiera się jednego z pomiędzy siebie gospodarzem, któryby pełnił swój urząd z całą gorliwością. On obmyśla żywność, zamawia przewodników, urządza wycieczki, płaci za wszystko, a potem ogólny rozchód dzieli na części stósowne do pokrycia na każdego przypadające.

Furmanka.

Furmanki do Tatr szukać trzeba góralskiej z tamtych stron. Bywają dwojakie jednokonne z małémi wózkami na dwie osoby i dwukonne na cztery. Takich wózków góralskich odszukać można łatwo w Krakowie w dnie targowe, na których górale w lecie z samego Zakopanego dostawiwszy żelaza lub odwiózłszy kogo, napowrót ubiegają się, aby gości zabrać, jest to bowiem zarobek dla tych ubogich ludzi bardzo pożądany. O taką góralską okazyją z Zakopanego najlepiej się dowiadywać w Krakowie na Kazimierzu u Frölicha, kupca żelaza, którego skład hurtowny zasilają kuźnice Zakopiańskie.

Dla pewności jednak można przez kogo znajomego zamówić sobie w Zakopaném potrzebną podwodę; za jednokonny wózek płaci się 5 gld.[2-1] i wszystkie myta; za dwukonny 10 gld. również z opłatą mytowego. Godzić się trzeba wyraźnie z góralami z wyszczególnieniem wszystkiego, aby po przybyciu na miejsce przy płaceniu należytości nie mieć sporów z łakomym tym ludem, a czasem jeszcze nawet w drodze znachodzą się nieporozumienia wynikłe z niedokładnej umowy.

W braku podwód z Zakopanego lub z najbliższych Tatrom osad, jak z Szaflar, Białego lub Czarnego Dunajca, Poronina, Chochołowa, i t. d. najmuje się wózki z końmi od gorali z Beskidów do Krakowa, z gontami, wyrobami drewnianemi, lub drzewem budulcowém przybyłych, godząc się z niemi o dowóz do samego Zakopanego. Oni tylko jednak znają drogę do Nowego Targu, a o dalszą dopytywać się muszą. Także trafiają się furmani do Szczawnic, ci także chętnie się wynajmują do Tatr, bo tam drogę dobrze znają, wożąc gości czyniących wycieczki z kąpiel do Zakopanego.

Kto sobie życzy mieć ochronę od deszczu, może przy zamawianiu podwód z Zakopanego polecić sobie wózki z nakryciem. Są to obręcze poprzyczepiane do literek wozu, i powleczone grubém płótnem, lecz radzę to tylko czynić w czasie słoty, bo w pogodę jazda w góry pod nakryciem jest nieprzyjemną.

Siedzenia na wózku dobrze wysłać i ułożyć trzeba, bo mając przed sobą długą drogę, wielce wygoda od strudzenia chroni. Wszystko, co się z sobą bierze, bardzo trzeba starannie ułożyć i opakować, aby w czasie długiej jazdy, często po złej drodze, czego nie uszkodzić, lub nie uronić.

Potrzeby do podróży w Tatry. Obówie.

W górach obówie niesłychanemu ulega zniszczeniu, dlatego w tym względzie dobrze się trzeba przysposobić, mężczyznom w buty mocne, nieobcisłe, zachodzone, wygodne, aby po zmoknieniu zsychając się, nie ocierały nóg: z podwójnemi podeszwami, z nizkiemi obcasami, bo się wysokie wykrzywiają zaraz. Kobietom zaś usłużą tylko trzewiki wysokie, bez korków, mocno skórkowe lub sukienne, bo z innego materyjału nawet się do spaceru po wsi tatrzańskiej nie przydadzą, gdy wszędzie pełno ostrych kamieni. I kobiece obówie w górach nie znosi obcasów wysokich, bo czyni tu chodzenie niemożliwem, zdarza się więc niebaczącym na tę przestrogę paniom, że im ciupażką zaraz przy pierwszej wycieczce obcinać je trzeba.

Choćby się kto w Tatry tylko na 8 dni wybierał, to dwie pary obówia mocnego winien wziąć z sobą, a cóż dopiero na dłuższy czas, gdy się tam zarówno podeszwy, przyszwy, napiętki, a nawet cholewy drą niezmiernie prędko; czasem z jednej wycieczki wraca się z dziurawem obówiem, a w Zakopanem tylko częściowo da się temu zaradzić, dając do naprawy tamtejszemu szewcowi lub posyłając je do Nowego Targu. Łatać im też tam przychodzi nieraz takie obówie, któreby się już wstydzono w mieście dawać do naprawy.

Na kupienie od górali kirpców spuszczać się nie można, bo w nich chodzić potrafią tylko od dzieciństwa przywykli; trzeba mieć tak wytrwałą skórę na podeszwie stopy, jak lud górski, aby stąpać po ostrych kamieniach bez obrażenia nogi. Przypadkowo zmuszeni moi młodsi bracia do wycieczki jednej w kirpcach w tym celu nabytych od górali, ledwo zdołali powrócić do chaty, przebierając po drodze przy stąpaniu po kamieniach jakby po klawiszach.

Owe gwoździami nabijane ciżmy, używane do zwiedzania Alp, nie mogą mieć i nie mają w Tatrach zastosowania, bo podróżnemu tu nie przychodzi wdzierać się na wierchy po lodowcach, które się w naszych górach tylko na szczeliny, zakącia wolne od działania słońca ograniczają, a chociaż tu i owdzie napotyka się płat wiecznego śniegu, to się go mija lub przechodzi z pomocą kija.

Odzienie.

Suknie potrzebne są lekkie i ciepłe, a podwójne dla odmiany przy zmoknieniu. Na sobie trzeba mieć strój letni, wygodny do spinania się w górę, lekki, obszerny, bo tu wszystko co cięży, zawadza i męczy; a na to coś ciepłego do okrycia, do dźwigania zaś nieciężkiego. Nagła a częsta zmiana ciepłoty zmusza nas do tego, bo gdy wśród doliny lub parowu skwarno aż do spiekoty, to na lada jakim brzeżku wywieisko ziębiące mocno i nagle, mogłoby nader szkodliwie działać na zdrowie, gdyby się temu nie zapobiegało. Zatem cóż najpraktyczniejszego, coby było do noszenia lekkie, do zawdziania szybkiego łatwe a od zimna dobrze chroniące? Z doświadczenia polecam wełniane okrycie grube np. szal wielki ciepły, kożuszek krótki, a nadewszystko kaftan futrzany. Owe bundy, algierki, burki, płaszcze, kapoty paleta potrzebne są do podróży w Tatry, a nawet konieczne, lecz w czasie jazdy na wózku, na noclegach, w czasie słoty, gdy się temperatura w górach zwykła tak oziębiać, że śniég spada i futro by tu nie było zbyteczném. Na przewodników nie można zwalać noszenia podróżnych okrywek, bo oni mają co dźwigać, jak żywność i przyrządy np. do herbaty, więc objuczanie ich burkami lub czemś podobnem nie byłoby możliwem, podczas, gdy z grzeczności wzięty szal lub kaftan nie przeciąży górala.

Wszelkie flanelowe kaftaniki lub odzienia ciepłe, bezpośrednio oblegające ciało są tu nieużyteczne, a nawet nieznośne, bo waporyzacyą ciała tamują, wzmagają pocenie się, przez co osłabiają, a od zaziębienia nie chronią; przy zmoknieniu zaś nie ma z tem porady, gdy się zdjąć tego nie da.

Jeden z wielkich lubowników Tatr, profesor Stez. Ostrzegany mocno, aby się chronił przeziębienia, wybrawszy się na wycieczkę do Morskiego Oka postanowił dobrze zabezpieczyć się w tym względzie i ubrał się od stóp do szyi we flanelę. Gdy mu przyszło z doliny Białki Roztokę przebywać, dążąc do Pięciu Stawów koło Siklawy, ledwo zdołał przetrzymać gorąco nabawiające go strasznych potów, a nie było można temu zaradzić. Po przebyciu prawie milowej[4-1] Roztoki nabrał dokumentnie przekonania, jaki strój się stósuje do wycieczek w górach.

Gdy w Tatrach trzeba zasze być przygotowanym na zmoknienie, bo wśród najpiękniejszej pogody zjawia się łatwo chmura obdarzająca tęgim deszczem, schronić się nie ma gdzie, więc wypada mieć podwójny ubiór dla przewdziania po powrocie do domu, okrycie ciepłe powyżej polecone do wysuszenia bardzo wygodne gdziekolwiek nad ogniem. Kieszenie, zapięcia trzeba dobrze obwarować, aby się z nich co prędko nie uroniło przy ciągłym rzutnym ruchu podróżującego w górach, szczególnie zégarek winno się mieć na baczności, tak go umieszczając, aby nie wyleciał lub się nie urwał. Z wielkiem pożałowaniem opowiadają przewodnicy i pokazują miejsce, gdzie pewien podróżny w drodze do Pięciu Stawów na Swistówkę idąc po łomach granitu, uronił zégarek złoty pomiędzy niemi; słyszano dźwięk odbijającego się o kamienie w szczelinie, a nie można się było nawet kusić o jego wydobycie. Mnie samemu zdarzyło się przy schodzeniu z Zawratu zgubić pistolet; stratę jego spostrzegłem zaraz przy źródle w dolinie Pięciu Stawów; obiecałem towarzyszącym mojemu gronu osób góralom nagrodę jednego papierka, t. j. reńskiego[4-2] za znaleźne; rzucili się jak koty za zdobyczą i pomimo trudności wielkich w tym względzie, jeden z nich wrócił tryumfujący ze zgubą znalezioną wbrew twierdzeniom całego naszego towarzystwa, że pistoletu więcej nie zobaczę.

Bielizny z sobą w góry dużo brać trzeba, bo przy ciągłem chodzeniu brucze się łatwo i przepaca; skarpetek lub pończóch bardzo się wiele zużytkuje, bo częsta ich odmiana do zdrowia nóg jest konieczną.

Na głowę naturalnie żadne się tu nie nadaje pokrycie, jak tylko kapelusz, a szczególniej słomiany lub panama z podpinką od wiatru. Dla kobiet najstosowniejsze kapelusze z dużemi rondami, aby ich chroniły od słońca, bo parasolki tylko do spaceru po wsi im służyć mogą, na wycieczce bowiem kij do podpory parasolki miejsce zajmuje. Krynolin, choćby maleńkich, podług najświeższej mody niema tu po co brać, bo z toaletą panie nie znajdą w Zakopanem pola do popisu, a na wycieczkach bez krynolin obywać się muszą. W ogólności pod względem stroju panuje w Tatrach zupełna swoboda, lustracyj żadnych nie bywa, przybyli goście dla zwiedzania Tatr rozchodzą się na wszystkie strony i noc ich do chat sprowadza, a pozostający we wsi ciągle z powodu słabości zdrowia nie mają nikogo do zainteresowania strojami, jedyna jaka się w tym względzie trafia sposobność to w święto lub w niedzielę przy rozchodzeniu się z nabożeństwa w kościele. Swoboda więc zupełna w ubiorze pozwala czasem gdzie przypadkowo spotykać podróżujących ubranych w najpraktyczniejsze ale i fantastyczne suknie, co odpowiada dobrze tatrzańskiej przyrodzie.

Różne przyrządy.

Te dzielą się na przyrządy dla potrzeby lub dla nauki. Do przyrządów z potrzeby należą najprzód sprzęty do jedzenia i picia, z tych blaszanka i przyrząd do herbaty zawsze towarzyszą podróżującemu w Tatrach. Manierki najlepsze są nieulegające stłuczeniu, a więc metalowe, tak zwane blaszanki, bo choć o skałę gdziekolwiek uderzone, nie nabawiają nas szkodą.

Przyrząd do herbaty najpraktyczniejszy taki co sztucznie skombinowany zawiéra w sobie naczynie z ruchomą rączką i przykrywką do warzenia w niem wody i z kilkoma kubkami w siebie wchodzącemi, aby miejsca nie zajmowały. Dla użytku kuchennego w domu potrzebne są naczynia niektóre jak rondle, saganki, dalej szklanki, kubki blaszane, łyżki, widelce, noże, bo w górskiej chacie znajdą się tylko miski, trochę talerzy i garnków.

Komuby było przyszło z trudnością zabierać z sobą naczynia kuchenne, to może je z żelaza wyrabiane nabyć w Nowym Targu po cenach tanich jak w większych miastach. Świeczniki również trzeba z sobą przywozić.

Laska mocna staje tu się każdemu konieczną, a najdogodniejsze bywają toporki góralskie, ciupagami zwane, bo się ich używa do podpierania jak i do rąbania kosodrzewiny na ogień; dla kobiet jednak za ciężkie, ztąd tej słabej płci w pierwszym lepszym lesie ucięty mocny, zgrabny kij najlepiej się odsłuży w Tatrach na wycieczkach; toporków zaś dostanie u górali trudniących się ich wyrobem. Za zwykły pojedyńczy toporek płaci się najwyżej jednego guldena, lecz w miarę ozdobniejszej formy, materyjału i lepszego wyrobu cena się zwiększa do 5 guld. Toporki zwykli goście na pamiątkę wywozić z sobą; bywają one ze stali pięknie wyrabiane w kształcie orła z jednej strony, a z drugiej z ostrzem nakrytem pochewką mosiężną.

Lunetki, lornetki bardzo bywają tu pożądane, zwłaszcza na wierzchołkach gór, gdy się bliżej chce badać rozwinięty przed nami widnokrąg daleki; należy to jednak do przyrządów uprzyjemniających.

Dalej wymieniam drobiazgi niezbędne w takiej podróży: scyzoryk, kubek skórzany, zapałki, nożyczki, nici różne, guziki, sznurki, gwoździe, mydło, świece stearynowe, kałamarz z atramentem, papier, pióra, koperty z markami pocztowemi, lak, pieczątkę, ołówki, lusterko, szczoteczki do sukien, do butów, szczoteczki do zębów, czernidło do obówia, i zresztą co komu jeszcze specyjalnie bywa potrzebą.

Proszek perski przeciw owadom w mieszkaniu czasem trapiącym bardzo się przydać może.

Kto z prawdziwą korzyścią i przyjemnością chce zwiedzić Tatry, niech naprzód przeczyta ważniejsze ich opisy, a niektóre z nich dobrze z sobą zabrać, jakoteż zaopatrzyć sie w dobrą mapę. Oprócz tego według gustu kilka książek nietylko nie zawadzi, ale trzeba z sobą zabrać na przypadek słoty, gdy przyjdzie w chacie góralskiej dzień, dwa, a nawet tydzień posiedzieć, nie widząc nic na okół tylko mgłę z odgłosem plusku deszczowego. Dla kobiet ręczne roboty w powyższym razie posłużą z pożytkiem dla zabicia czasu.

Zdadzą sie bardzo tam niektóre środki lecznicze przeciw nagłym słabościom np. z przeziębienia wynikłym boleściom żołądkowym, przeciw bólowi zębów, lub coś podobnego, co komu stosownie do jego natury może być nagle koniecznem, bo apteki aż w Nowym Targu szukać trzeba. Zdarza się często niejednemu podróżnemu, że od wiatru lub od silnego działania słońca gdzieś w dolinie, skóra na twarzy lub szyi poczerwienieje, nabawiając potem nieznośnego bólu, a zakończając ten stan pękaniem i złażeniem wierzchniej warstwy skóry; przeciw temu najskuteczniejszym środkiem jest gliceryna, smarując nią na noc miejsca bolące. Dalej opodeldok[5-1] na stłuczenie, a maść balsamiczna znana pod nazwą cudownej, na zranienia są radykalnemi środkami zaradczemi.

Czy kto pali, czy nie, niech cygara i tytoń bierze z sobą, bo tatrzańskiemu góralowi dusza się do nich śmieje, a mile przyjęty gość i ugoszczony w szałasie, tytoniem lub cygarami odwdzięczyć się musi; przewodnikowi także na dodanie animuszu cygarem kiedy niekiedy służyć wypada. Nawet jadąc na popasie górala nie uraczy wódką, bo oni w ogóle gorzałki nie piją wcale, więc cygarem lub tytoniem do fajeczki ugości się go najlepiej.

W końcu należy się przestrzedz podróżników w góry, aby pieniądze z sobą brali drobne. bo tam banków nie ma do zmieniania i nieraz targu poprzestać trzeba dla braku drobnej monety, gdy przeciwnie i większa kwota wypłacona drobnemi pieniądzmi nader jest miłą temu ludowi dla jego potrzeb drobnych.

Mieszkanie w Tatrach.

Nie można się tu spodziewać hoteli ani domów zajezdnych na usługi publiczności, bo dwie karczmy: jedna drewniana koło kościoła Zakopańskiego, a druga murowana w Kuźnicach służyć może tylko na przypadkowy nocleg, lecz za to gospodarze Zakopańscy chętnie wynajmują swoje domki na mieszkanie przybyłym gościom, mieszcząc się sami przez ten czas w jakiej tylnej izdebce. Od kilku lat jednak zamożniejsi górale zaczęli stawiać obszerne domy gościnne wyłącznie ku temu poświęcone, lecz bez żadnej obsługi, gdzie gość samemu sobie zostawiony. Mieszkanie w chatach włościańskich ogranicza się na jednej obszernej, czystej izbie, lub dwóch sobie podobnych, przeciwległych, przedzielonych sienią. Pojawiają się od pewnego czasu, za przykładem Macieja Sieczki, izdebki na piąterku, zwaném tu zwyżką, także gościom do wynajęcia stosowne. Płaci się z mieszkania wraz z obsługą miesięcznie od 6 do 10 i 15 guldenów, stosownie do obszerności i wymagań wprowadzającego się gościa; cena się podwyższa przy najmie na czas krótszy n. p. na tydzień płaci się od 1½ gld. do 2 gld.; pożądańsi są tu goście dłużej bawiący, bo są stali i ciągłego dostarczają zarobku lub kupna.

Izb do wynajęcia w Zakopaném koło kościoła jest przeszło 50, a na Bystrém 9; wszystko to w 35 domach oprócz gościnnych pokoi w Jaszczurówce.

Okna w chatach tatrzańskich są zawsze na południe zwrócone i okratowane, drzwi mocne, z dobremi zamkami, lecz niskie, iż nieprzyzwyczajeni do tego przy wchodzeniu lub wychodzeniu schylać się musimy, zapomnienie zaś bolesnemi uderzeniami w wierzch głowy opłacając.

Ponieważ góral sam sobie budowniczym i wszelakim majstrem bywa, więc też w mieszkaniu jego nie trudno o łóżka, ławki, stół, stołki, półki na ścianach i t. d.

Z pościeli dostarczają grubych prześcieradeł na pokrycie siana i kilka poduszek, ze sobą jednak trzeba wziąć kołdry lub koce, poduszki zwykłe lub skórzane. Opału do gotowania dostarcza gospodarz, lecz przy dłuższym pobycie dobrze dać sobie kupić drzewa na sążnie lub fury. Pełna fura czyli wózek góralski drzewa młodego kosztuje mniej więcej 80 centów, zaś sążeń[6-1] drzewa w łupkach 4 guld. Kto bawi całą rodziną miesiąc cały w Zakopaném, to mu pół sążnia drzewa suto na wszelki opał wystarczy.

Obsługa jest tam łatwa i chętna; jeźli rodzina gospodarza liczna, to jest się kim posłużyć, gdy jej zaś brak, to z sąsiednich chat zaraz się znajdą dziewuchy do obsługi za bardzo taniém wynagrodzeniem, czego przykład widzimy, że po żętycę[6-2] o milę[6-3] w góry do szałasu gotowa każda za 10 centów biegnąć tak chyżo, aby ją jeszcze ciepłą przynieść.

Nowy nabywca Zakopańskich dóbr[6-4], jak mnie wieści doszły, ma zamiar budować domy gościnne z wszelkiemi wygodami, co jeżeli się sprawdzi, będzie bardzo pożądanym nabytkiem, bo ściągnie do Tatr takich gości, których brak wygód odstrasza od podróży w nasze Alpy.

Żywność.

Co się tyczy żywności, tej wybredniś niech nie jedzie szukać pośród górali. Apetyt wielki zaspokaja się tam środkami nader pierwotnemi, które jednak każdemu na zdrowie wychodzą przy ciągłym ruchu i cudowném powietrzu.

Chleba, bułek, mięsa, jaj, masła, séra owczego, grzybów, mléka, poziomek wyborowych podostatkiem dostać można na miejscu w Zakopaném; inne rzeczy służące do pożywienia, jakiemi są: herbata, cukier, kawa, mąka, kasza, ryż, wędliny, wino, arak[7-1], trzeba brać z sobą, w razie braku można wszystkiego dostać w Nowym Targu, a od biedy i znacznie drożej u żydów, co od kilku lat sklepiki pootwierali w Zakopaném z wszelkiemi podobnemi towarami. Zresztą zastosować się winien każdy do swojego gustu, zawsze mając na względzie ograniczenie się do najprostszego pożywienia. Kto tu przebywa dla świeżego powietrza na dłuższy czas, powinien duże zapasy z sobą brać kaszy, mąki, ryżu, włoszczyzny, której w Tatrach wcale nie dostanie, ziemniaków i t. p.; ci zaś, co mają zamiar wierchy zwiedzać, na innéj żywności muszą przestawać.

Wyszedłszy z domu rano o świcie, wraca się aż wieczów, zatém żywić się trzeba mięsem pieczoném, gotowanemi jajami, serem i chlebem a ogrzewać herbatą; wędliny nie są tu dobre, bo pragnienia nabawiają, co staje się nieznośnem w podróżowaniu po górach. Wino białe a szczególniej czerwone oddaje tu bardzo wielkie usługi, bo krzepi znużone ciało i zaspakaja pragnienie. Nabiał w górach bywa dosyć drogi stosunkowo do jego produkcyi; za kwartę[7-2] mléka płaci się 6 centów; śmietanki nie umieją robić góralki i każą sobie za złą dobrze płacić, zatém najlepszy sposób kupować mléko i samemu śmietankę zbierać; jaja zależnie od zapasów we wsi i od większego ich wykupu są na różne ceny, 7 czasem do 8 jaj za 10 centów. Masło tanie, bo za kwartę płaci się tylko 50 centów. Oszczypek sera owczego kosztuje stosownie do swej wielkości 20, 22 lub 24 centów, a nawet w danych razach po 25 centów, zaś krąg sera według wagi kosztuje 1 guld., to znów 1¼ guld. Drobiu jest wcale nie obficie, najtańszy wtedy, gdy go w kojcach z dalszych stron naniosą.

Z mięsem bywa kłopot, bo skoro rzeźnik, żyd, co świeżego dostanie, trzeba pilnować, aby kupić nim rozbiorą; w roku 1866. płaciłem za 1 funt[7-3] mięsa wołowego 9 centów, a już następnych lat po 17 cent., za skopowinę[7-4] zaś 14 lub 12 cent., gdy jej góral z Poronina dostarczy.

Chléb jest w Zakopaném bardzo drogi, bochenek za 20 i 40 centów, jak na tę cenę wcale mały i niesmaczny, korzystniej jest sprowadzać go sobie z Nowego Targu.

Udający się w Tatry na żętycę, nią się żywić powinni, na czczo pijać ją, czekając przyniesienia jeszcze gorącej koło 8 lub 8½ godziny, gdy wyziębła trzeba ją ogrzać i tak popijać do obiadu. Bywa ta serwatka owcza dwojaka, rzadka i gęsta, kto gęstą zniesie, taką niech pije, bo najlepiej skutkuje; płaci się za kwartę gęstej różnie od 8 do 14 cent. zależnie od ilości w kuracyi zostających, jak i od ugody, którą się zawiera z bacą szałasowym. Za kwartę rzadkiej żętycy płaci się 4 lub 5 centów. Herbata bardzo ważną gra rolę w takiej podróży, jak do Tatr, gdzie to często będąc zziębniętym za chwilowy ideał marzeń staje szklanka gorącej herbaty, a zresztą na wycieczce zastępuje ciepłą strawę przy zimnych przekąskach.