Historia królów Brytanii - Geoffrey z Monmouth - ebook

Historia królów Brytanii ebook

Geoffrey z Monmouth

4,0

Opis

Oddajemy w ręce czytelników pierwszy polski przekład bardzo ważnego dla Brytyjczyków dzieła stworzonego w języku łacińskim Historia Regum Britanniae - Historia królów Brytanii, którego autorem jest Geoffrey z Monmouth, syn Arthura (ur. ok. 1100 – zm. ok. 1154). Geoffrey z pochodzenia był Walijczykiem, który poświęcił się karierze zarówno duchownej jak i pisarskiej. Geoffrey był jednym z najważniejszych twórców, którzy przyczynili się do upowszechnienia w Europie legend arturiańskich, a to dlatego, że pisał po łacinie, w języku zrozumiałym przez wszystkich wykształconych mieszkańców naszego kontynentu. Po odbyciu studiów na Oxfordzie roku w 1140 otrzymał nominację na urząd archidiakona w Llandsaff, zaś w 1152 roku został konsekrowany na biskupa St. Asaph. Swoje główne dzieło Historia królów Brytanii ukończył w 1138 r. Wcześniej wszakże spod jego pióra wyszły inne księgi. Uważa się, iż pierwszym z napisanych przez Geoffrey'a dzieł były Przepowiednie Merlina - Prophetiae Merlini, które napisał przed rokiem 1135. Księga ta przez bardzo długi czas cieszyła ogromnym zainteresowaniem nie tylko ze względu na to, iż ludzie zawsze interesowali się przepowiedniami, ale i z tego powodu, iż opisał w niej tajemniczą i intrygująca postać najbardziej dziś znanego i sławnego maga – Merlina. Prawdopodobnie w związku z ciekawością, jaką budziła osoba owego maga, Geoffrey napisał również, około 1150 r., wierszowane dzieło Żywot Merlina - Vita Merlini, także cieszące się dużą popularnością. Jednak najważniejszą z jego ksiąg, dzięki której zyskał największą sławę i jest znany po dziś dzień jest ta, do lektury której teraz zapraszamy. Jak było wcześniej wspomniane została ona napisana po łacinie, przekład na język angielski ukazał się w roku 1508, a na polski dopiero teraz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 311

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




GEOFFREY Z MONMOUTH

HISTORIA KRÓLÓW BRYTANII

z angielskiego przełożyła Aleksandra Radomyska

ARMORYKA

SANDOMIERZ

BIBLIOTEKA TRADYCJI EUROPEJSKIEJ, Nr 40 

Redaktor tomu: Joanna Sarwa 

Projekt okładki i opracowanie graficzne: Joanna Sarwa

Przełożyła: Aleksandra Radomyska 

Tytuł dzieła w języku łacińskim: Historia Regum Britanniae

Podstawa przekładu:

GEOFFREY OF MONMOUTH

HISTORIES OF THE KINGS OF BRITAIN

TRANSLATED BY

SEBASTIAN EVANS, LL.D. (1830-1909)

MDCCCCIV. PUBLISHED BY J.M. DENT AND CO: ALDINE HOUSE, LONDON W.C.

[1904]

First published: 1904 

Copyright © 2012, 2013 for the Polish edition by Wydawnictwo „Armoryka”

Copyright © 2012, 2013 for the Polish translation by Aleksandra Radomyska 

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-64145-28-5 

O AUTORZE

Oddajemy w ręce czytelników pierwszy polski przekład bardzo ważnego dla Brytyjczyków dzieła stworzonego w języku łacińskim Historia Regum Britanniae - Historia królów Brytanii, którego autorem jest Geoffrey z Monmouth, syn Arthura (ur. ok. 1100 – zm. ok. 1154). Geoffrey z pochodzenia był Walijczykiem, który poświęcił się karierze zarówno duchownej jak i pisarskiej. Geoffrey był jednym z najważniejszych twórców, którzy przyczynili się do upowszechnienia w Europie legend arturiańskich, a to dlatego, że pisał po łacinie, w języku zrozumiałym przez wszystkich wykształconych mieszkańców naszego kontynentu.

Po odbyciu studiów na Oxfordzie roku w 1140 otrzymał nominację na urząd archidiakona w Llandsaff, zaś w 1152 roku został konsekrowany na biskupa St. Asaph. Swoje główne dzieło Historia królów Brytanii ukończył w 1138 r. Wcześniej wszakże spod jego pióra wyszły inne księgi. Uważa się, iż pierwszym z napisanych przez Geoffrey'a dzieł były Przepowiednie Merlina - Prophetiae Merlini, które napisał przed rokiem 1135. Księga ta przez bardzo długi czas cieszyła ogromnym zainteresowaniem nie tylko ze względu na to, iż ludzie zawsze interesowali się przepowiedniami, ale i z tego powodu, iż opisał w niej tajemniczą i intrygująca postać najbardziej dziś znanego i sławnego maga – Merlina.

Prawdopodobnie w związku z ciekawością, jaką budziła osoba owego maga, Geoffrey napisał również, około 1150 r., wierszowane dzieło Żywot Merlina - Vita Merlini, także cieszące się dużą popularnością. 

Jednak najważniejszą z jego ksiąg, dzięki której zyskał największą sławę i jest znany po dziś dzień jest ta, do lektury której teraz zapraszamy. Jak było wcześniej wspomniane została ona napisana po łacinie, przekład na język angielski ukazał się w roku 1508, a na polski dopiero teraz, w roku 2012.

KSIĘGA I

ROZDZIAŁ I LIST DO ROBERTA, HRABIEGO GLOUCESTER

Często gdy przez umysł mój przetaczają się sprawy, które mogłyby stać się osnową tej księgi, myśli me stają się zamiarem spisania historii królów Brytanii, zaś w rozmyślaniach mych niemożliwym wydaje się to, że, nie wspominając nawet imienia Gildasa Mędrca oraz Bedy Czcigodnego, którzy pisali o nich w swych prześwietnych traktatach, mógłbym nie docenić historii królów zamieszkujących Brytanię przed narodzeniem Chrystusa czy też historii Artura i wielu innych, którzy żyli po narodzeniu Chrystusa. Czyny ich zasługują na wieczną cześć oraz na pisemne utrwalenie. Gdy rozmyślałem o tych sprawach, Walter, archidiakon Oksfordu, człowiek uczony w historii innych krajów, pokazał mi bardzo starą księgę w języku brytyjskim, która w piękny sposób opowiadała o dziejach wszystkich krajów i ich władców, od Brutusa, pierwszego władcy Brytów, do Cadwalladera, syna Cadwallona. Za jego namową, choć nigdy nie zajmowałem się zbieraniem radosnych kwiatów krasomówstwa z cudzych ogrodów i rad jestem swej prostej mowie, podjąłem się trudu przekładu tej księgi na łacinę. Zraszając te karty górnolotnymi frazami, wzbudziłem zapewne w czytelniku znużenie i zmusiłem go do pochylenia się nad sensem mych słów, a nie nad sednem opowieści.

Ty, Robercie, hrabio Gloucester, okaż przychylność memu trudowi i opatrz go korektą i wskazówkami tak, by dzieło to mogło rozkwitnąć nie za przyczyną pokornego Geoffreya z Monmouth, lecz dzięki niezmierzonemu oceanowi Twej wiedzy. Pozwól, by dzieło to uchodziło za owoc Twej pracy, tak jak Ty sam jesteś owocem słynnego Henryka, króla Anglii. Pozwól, by było to dzieło Twoje, gdyż powstało ono na osnowie sztuk wyzwolonych i filozofii, inspirowane Twą wrodzoną rycerską walecznością, o, Panie czczony dziś z miłością przez lud Brytanii, który w Twojej osobie dostrzega uosobienie przesławnego Henryka.

ROZDZIAŁ II

Brytania, najwspanialsza z wysp, położona jest na wodach Oceanu Zachodniego pomiędzy Galią a Irlandią, i rozciąga się na długości 800 mil, zaś szerokość jej sięga 200 mil. Ziemie jej doskonale nadają się do użytkowania i obdarzają ludzi niewyczerpanym bogactwem różnorodnych metali, pól rozciągających się wzdłuż i wszerz, wzgórz i terenów rolnych, których ziemia odznacza się niebywałą płodnością i hojnie wydaje plony. Są tam również lasy pełne dzikiego zwierza, polany, na których można wypasać bydło. Rosną tam różnokolorowe kwiaty, z których nektaru wytwarzają miód pracowite pszczoły. Są tam piękne łąki, zieleniejące się u podnóży zamglonych gór, źródła pełne krystalicznie czystej wody, szemrzące cicho kołysanki tym, którzy szukają spoczynku u ich brzegów. Bogactwa wód dopełniają pełne ryb rzeki i jeziora, a także wąski pas morza na południowym wybrzeżu, umożliwiający podróże do Galii, oraz trzy szlachetne rzeki – Tamiza, Severn i Humber, rozciągające się na kształt trzech ramion, szeroko rozwartych w powitaniu zamorskiej floty rzecznej, przybywającej tu z wielu krajów. Ponad dwa dziesiątki miast uświetniały Brytanię od dawna i choć niektóre z nich legły w gruzach, w innych wciąż stoją kościoły świętych i prężą się wieże, zaś mieszkańcy zarówno płci męskiej, jak i żeńskiej niosą służbę Bogu wedle tradycji wiary chrześcijańskiej. Ziemie Brytanii zamieszkuje pięć ludów, a mianowicie Rzymianie, Brytowie, Sasi, Piktowie i Szkoci. Pierwsi spośród nich mieszkali tu Brytowie, zajmując terytorium od morza do morza, jednak z powodu ich pychy dosięgnęła ich zemsta Boża, każąc im poddać się Piktom i Sasom. Pozostało mi już tylko dodać, skąd pochodzą te ludy i jak przybiły do naszych brzegów, a będzie to przedsmakiem tego, co nastąpi potem.

ROZDZIAŁ III

Po zakończeniu wojny trojańskiej Eneasz, uciekając ze zniszczonego miasta, przypłynął statkiem do Italii wraz z Askaniuszem. Został tam przyjęty z uwielbieniem przez króla Lanynusa, co wzbudziło zazdrość króla Rutulów, Turnusa, i stało się przyczyną wojny między nimi. Wskutek boju, który zakończył się zgładzeniem Turnusa, Eneasz otrzymał we władanie królestwo Italii i pojął za żonę Lawinię, córkę Latynusa. Gdy nastał jego ostatni dzień, przekazał rządy Askaniuszowi. Ten założył nowe miasto nad brzegami Tybru i nazwał je Alba Longa. Spłodził także syna o imieniu Sylwiusz. Sylwiusz w tajemnicy przed ojcem zakochał się w kuzynce Lawinii i w sekrecie pojął ją za żonę. Ta zaś w tym czasie miała zostać matką. Gdy wieść ta sięgnęła uszu Askaniusza, nakazał on czarownikom sprawdzić, czy młoda dama ma wydać na świat chłopca czy dziewczynkę. Dzięki magicznym mocom czarownicy dowiedzieli się, że powite zostanie dziecko płci męskiej, które pozbawi życia swych rodziców, zaś po powrocie z długich podróży w obce krainy, choć jako wygnaniec, zostanie otoczone najwyższą czcią i honorami. Czarownicy nie pomylili się w swych przepowiedniach i kiedy nastał dzień narodzin matka wydała na świat syna, lecz sama umarła w połogu. Dziecko powierzono pod opiekę pokojówce i nadano mu imię Brutus. A gdy upłynęło 15 lat, chłopak, wybrawszy się z ojcem na polowanie, ugodził go nieumyślnie strzałą i tym samym mimo woli pozbawił życia. A stało się to, gdy łowczowie przywiedli zwierzynę i wystawili ją na strzał. Brutus, myśląc iż mierzy w jelenia, wystrzelił prosto w pierś własnego ojca. Po śmierci króla Brutus wraz ze swą rodziną zostali wypędzeni z Italii za dokonanie tego strasznego czynu. Udał się on zatem na wygnanie do Grecji, zaś tam zaprzyjaźnił się z potomkami Helenosa, syna Priama, którzy w tym czasie pozostawali w pod jarzmem niewoli Pandrasusa, króla Greków. Stało się tak, ponieważ Pyrros, syn Achillesa, po zdobyciu Troi zakuł w kajdany rzeczonego Helenosa i wielu jego ludzi i zarządził, że ich niewola będzie aktem zemsty za śmierć jego ojca. A kiedy Brutus pojął, iż są to pobratymcy jego dawnych współobywateli, zatrzymał się pośród nich. Wsławił się Brutus swą rycerskością i męstwem, zdobył miłość królów i książąt. Wśród mędrców oznaczał się taką mądrością, jakim męstwem odznaczał się wśród żołnierzy, gdy zaś zdobył czy złoto czy srebro, czy też inne ozdoby, hojnie dzielił się nimi ze swymi towarzyszami boju. Jego sława dosięgła wszystkich narodów, zaś Trojańczycy garnęli się ku niemu ze wszystkich stron, błagając, by został ich królem i uwolnił ich z greckiej niewoli. Wierzyli, iż można tego łatwo dokonać, gdyż liczebność ich sięgała 7 tysięcy, nie biorąc pod uwagę kobiet i dzieci. Ponadto pewien szlachetnie urodzony młodzian o imieniu Assarakos również popierał ich zamiary, gdyż jego matka była Trojanką, zaś on sam pokładał zupełną ufność w tym, że z pomocą tego ludu uda mu się ukrócić prześladowania Greków. Prześladowań zaś obawiał się ze względu na swojego brata, który wysunął przeciw niemu roszczenie do trzech zamków, powierzonych Assarakosowi przez umierającego ojca. Brat jego, będąc czystej krwi Grekiem, chciał mu je odebrać, gdyż Assarakos był synem nałożnicy. Po stronie brata Assarakosa opowiadał się król i pozostali Grecy. Kiedy zatem Brutus spostrzegł, jak liczna jest rzesza walczących i jak mocne są mury zamków Assarakosa, bez obaw przychylił się do ich próśb.

ROZDZIAŁ IV

Takim sposobem został obrany ich księciem i zwołał Trojańczyków ze wszech stron i obsadził nimi twierdze Assarakosa. Ten zaś z rzeszą mężczyzn i kobiet udał się do lasów i na wzgórza. Brutus wysłał do króla list, zwracając się do niego tymi słowy: „Brutus, książę tych, którzy przeżyli upadek Troi, wita Pandrasusa, króla Greków: Jako że naród wywodzący się z prześwietnego plemienia Dardanos nie życzył sobie bycia traktowanym w Twoim królestwie inaczej, niż jak wymaga tego ich nieskalana godność, na miejsce swego przebywania wybrali knieje, uważając, że lepiej jest żyć jak dzikie zwierzęta, żywiąc się mięsem i ziołami, lecz cieszyć się wolnością, niż kosztować smakołyków wszelkiego rodzaju, pozostając pod jarzmem Twej niewoli. Lecz nie wiń ich, lecz wybacz, jeśli ich postępek jest obrazą Twego majestatu, gdyż wspólnym dążeniem wszystkich, którym odebrano wolność jest odzyskanie dawnej godności. Okaż im zatem litość i racz wrócić utraconą swobodę. Pozwól im zamieszkiwać leśne polany, na których się osiedlili i cieszyć się z oswobodzenia się spod jarzma niewoli. Jeśli zaś nie zechcesz okazać im tej łaski, pozwól im choć opuścić Twe ziemie i zamieszkać wśród innych narodów.”

ROZDZIAŁ V

Gdy Pandrasus poznał treść tego listu, był niezmiernie zdziwiony, że ci, których trzymał w niewoli, znaleźli w sobie tyle śmiałości, by zwrócić się do niego z takimi żądaniami. Zwołał zatem radę królewską i rozkazał swym żołnierzom wytropić uciekinierów. Rozpoczęły się poszukiwania w twierdzy Sparatinum oraz w leśnej głuszy, gdzie jak przypuszczał Pandrasus, ukryli się zbiegowie. Brutus tymczasem, usłyszawszy o nadchodzącej armii królewskiej, noc przed jej przybyciem udał się do rzeczonej twierdzy, by niespostrzeżenie przygotować zasadzkę. Wraz z trzytysięczną rzeszą nieoczekiwanie zaatakował nieuzbrojonych i maszerujących bez porządku wrogów. Trojańczycy przypuścili zacięty atak i ze wszystkich sił starali się uzyskać przewagę w boju. Grecy natomiast, zaskoczeni niespodziewanym szturmem, rozpierzchli się na wszystkie strony z królem na czele, chcąc przekroczyć płynącą nieopodal rzekę Acheron, lecz próbując pokonać ją w bród natknęli się na bardzo niebezpieczne wiry rzeczne. Część wrogiej armii była jeszcze na brzegu, zaś inni zdążyli wkroczyć do rzeki, gdy Brutus doścignął ich i zwyciężył, z radością zadając im śmierć. Gdy zauważył to Antygon, brat Pandrasusa, czym prędzej przywołał do siebie rozproszonych wojowników, którzy sformowawszy szeregi ponownie dziarsko zaatakowali Trojańczyków, gdyż woleli stracić życie, niż pohańbić się tchórzliwą ucieczką, której finałem mogła być jedynie niechybna śmierć w rzecznych odmętach. Żołnierze Antygona maszerowali zwartym batalionem, ten zaś nawoływał ich do mężnego stawiania oporu i odpierania ataków wroga ze wszystkich sił. Wezwania jego były jednak daremne, gdyż Trojańczycy byli uzbrojeni i natarli na nieuzbrojonych przeciwników, zadając im druzgocącą porażkę i nie ustając, póki nie pozbawili życia ostatniego z wojowników. Antygon zaś i towarzysz jego Anaklet trafili do niewoli.

ROZDZIAŁ VI

Zwyciężywszy, Brutus obsadził twierdzę sześcioma setkami swych ludzi i udał się w leśne ostępy, gdzie oczekiwali jego przybycia pozostali Trojańczycy. Pandrasus zaś, cierpiąc z powodu sromotnej porażki i wzięcia w niewolę swego brata, spędził noc na zbieraniu rozproszonego wojska, a gdy nastał świt, ponownie rozpoczął oblężenie twierdzy. Myślał bowiem, że Brutus wraz z Antygonem i innymi uwięzionymi zorganizowali tam kolejną zasadzkę. Gdy Pandrasus dotarł do murów twierdzy i ocenił sytuację w zamku, rozdzielił swe wojska na kompanie i części z nich kazał otoczyć twierdzę, zabraniając im wypuszczać z twierdzy kogokolwiek, kto znajdował się w jej murach. Innym rozkazał zawrócić bieg rzek, pozostałym zaś staranować mury. Wszyscy posłusznie wypełnili wydane rozkazy, czyniąc co w ich mocy, aby pozbawić sił i nadziei oblężonych. Gdy zapadła noc, najodważniejsi wojownicy stanęli na straży obozu, pozostali zaś udali się na zasłużony spoczynek.

ROZDZIAŁ VII

Tymczasem oblężeni ze wszystkich sił starali się odeprzeć atak, obrzucając wroga pociskami i gorejącymi pochodniami. Choć udało się podkopać mur, nieprzyjaciel został zmuszony do odwrotu dzięki użyciu ognia greckiego i strumieni wrzącej wody. Trojańczycy cierpieli jednak z powodu braku pożywienia i wyczerpania, wysłali więc posłańca do Brutusa z prośbą, by pośpieszył im z pomocą, gdyż obawiali się kapitulacji. Brutus pragnął ruszyć im na ratunek, lecz dręczył go lęk, iż jego wojsko nie jest dość liczebne, by stoczyć walkę w otwartym polu. Zasięgnąwszy chytrej rady, zdecydował się na atak na obozowisko wroga pod osłoną nocy, uprzednio zgładziwszy śpiących wartowników. Wiedział jednak, że może tego dokonać jedynie z pomocą jednego z Greków, przywołał więc do siebie Anakleta, towarzysza Antygona, i dobywszy miecza przemówił do niego tymi oto słowy:

„Szlachetny młodzieńcze, życie twe i twego kompana Antygona dobiega już końca, przystań zatem na moją propozycję i posłusznie wypełnij me rozkazy. Tej nocy zamierzam zaatakować obozowisko Greków i zadać im niespodziewaną śmierć. Obawiam się jednak, że wartownicy mogą odkryć me zamiary, dlatego też najpierw trzeba się z nimi rozprawić. Z twoją pomocą moglibyśmy przechytrzyć ich i zapewnić sobie bezpieczne dojście do wrogiego obozu. W drugiej godzinie nocy udasz się zatem do straży i uśpisz ich czujność mówiąc, że udało ci się wydostać z mego lochu Antygona, którego ukryłeś w jarze w głębi lasu. Leży tam, niezdolny do dalszej ucieczki z powodu kajdanów, w które jest zakuty. Następnie wywiedziesz wartowników do lasu, by pomogli ci go oswobodzić, a tam już będzie czekała ich śmierć z rąk moich lub moich żołnierzy.”

ROZDZIAŁ VIII

Anaklet, przerażony widokiem obnażonego miecza, wzniesionego podczas całej rozmowy nad jego głową, przysiągł posłusznie wypełnić te rozkazy pod warunkiem, że wkrótce nie nastąpi śmierć jego ani Antygona. Pakt został zawarty i w drugiej godzinie nocy Anaklet wyruszył do obozu. Gdy był w pobliżu, wartownicy strzegący miejsca z każdej strony zbliżyli się do niego i zapytali, czy przybywa, by zdradzić swą armię. Na to Anaklet, okazując fałszywą radość, odrzekł: „Po prawdzie przybywam tu nie jako zdrajca własnego ludu, lecz jako ten, kto uciekł z niewoli Trojańczyków i stoi przed wami błagając, byście udali się ze mną do naszego Antygona, którego ocaliłem z okowów Brutusa. Jego właśnie zostawiłem w leśnym ukryciu, gdyż z powodu kajdanów nie mógł za mną podążać. Ja zaś udałem się w poszukiwaniu pomocy.” Straż wciąż nie dawała wiary jego słowom, lecz nagle przybył wartownik, który znał Anakleta w przeszłości i pozdrowiwszy go objaśnił swym towarzyszom, z kim rozmawiają. Ci zatem, nie wahając się ani chwili dłużej, wezwali pozostałych i udali się w ślad za Anakletem do lasu, w miejsce rzekomego ukrycia Antygona. Gdy torowali sobie drogę przez zarośla, Brutus i jego armia zaatakowali ich i rozpoczęła się okrutna rzeź przerażonych wartowników. Następnie utworzyli trzy kompanie i udali się do obozu nieprzyjaciela, okrążając go z trzech stron, ostrożnie i bezszelestnie. Nie chcieli bowiem pozbawiać życia nikogo, zanim Brutus i jego kompania nie zdobędą królewskiego namiotu. Uczyniwszy to, Brutus zadął w swój róg, dając tym samym sygnał do ataku.

ROZDZIAŁ IX

Żołnierze wiedzieli dokładnie, jak mają postępować. Niezwłocznie udali się do obozowiska, zaś uczyniwszy wszystko, co im rozkazano, oczekiwali obiecanego sygnału od wodza. Brutus nie zwlekał i jak tylko opuścił namiot Pandrasusa, zadął w róg. Usłyszawszy sygnał, wojownicy niezwłocznie obnażyli swe miecze i natarli na śpiących w namiotach nieprzyjaciół, zadając śmiercionośne ciosy i nie okazując żadnej litości. Obudzeni jękami umierających byli przerażeni i bezbronni wobec natarcia, niczym stado owiec, nagle zaatakowanych przez wilki. Nie mieli nadziei na ratunek. Wiedzieli też, że nie mają czasu ni chwycić za broń, ni rzucić się do ucieczki. Pozostała im jedynie chaotyczna szarża na uzbrojonych wojowników, którzy mogli wyrżnąć ich w pień. Ci, którzy próbowali ocalić życie ucieczką, byli ciskani pomiędzy skały i drzewa, oddając ducha wraz z ostatnią kroplą krwi. Ci, którzy próbowali osłonić się tarczą, rzucali ją w przerażeniu i próbowali sił w ucieczce, kończącej się zwykle upadkiem i złamaniem kończyn. Pozostali, nie mogąc zdecydować się na ucieczkę, kończyli życie, tonąc w wodach pobliskich rzek. Niewielu udało się uciec od nieszczęścia. Ci zaś, którzy pozostali w twierdzy, dowiedziawszy się o przybyciu uzbrojonych wojowników, zasilili ich szeregi, by wesprzeć ich w walce z wrogiem.

ROZDZIAŁ X

Gdy Brutus dotarł do królewskiego namiotu, ostrożnie skrępował króla, nie czyniąc mu przy tym żadnej krzywdy. Wiedział bowiem, że w osiągnięciu zamierzonego celu król pomóc mu może bardziej za życia, niż po śmierci. Towarzysze jego nie zaprzestali okrucieństw w obozie, wycinając w pień jego mieszkańców. Tak minęła noc i słońce oświetliło brzaskiem zniszczenia i straty w ludziach. W porywie radości, że krwawa rzeź dobiegła końca, Brutus pozwolił swym kompanom wedle uznania rozdzielić łupy zdobyte w walce.

Następnie wraz z królem udał się do twierdzy i oczekiwał chwili, w której zacznie rozdzielać skarby. Gdy wszystko zostało rozdzielone, Brutus rozkazał, by pochować zmarłych. Potem ponownie zebrał swoje wojska i ciesząc się ze zwycięstwa triumfalnie powrócił do lasu. Dobre wieści napełniły serca jego ludzi nie mniejszą radością, zaś dzielny książę zwołał radę starszych i zapytał, czego ich zdaniem należy domagać się od Pandrasusa, gdyż teraz, kiedy znalazł się w ich mocy, przystanie na wszelkie żądania, pod warunkiem, że po ich spełnieniu zostanie uwolniony. Niektórzy od razu wysunęli różnorodne propozycje, w zależności od swoich skłonności. Inni radzili, by poprosić o część królestwa, w której mogliby zamieszkać. Byli też tacy, którzy pragnęli odejść własną drogą i udać się w inne miejsce, otrzymawszy uprzednio wszelkie przedmioty, które mogłyby okazać się użyteczne w podróży. Widząc, że wciąż się wahają jeden z nich o imieniu Memprycjusz wstał i poprosiwszy o ciszę, przemówił do pozostałych tymi słowy:—

„Ojcowie, dlaczegóż wahacie się zażądać tego, co w mym przekonaniu jest najwłaściwsze dla waszego dobra? Jest tylko jedna rzecz, o którą można poprosić, a mianowicie by móc odejść, jeśli chcecie zapewnić trwały pokój sobie i swoim dzieciom. Gdyż jeśli obiecacie Pandrasusowi życie pod warunkiem, że otrzymacie część ziem Grecji, jeśli jesteście gotowi zamieszkać w Danai, nigdy nie będziecie cieszyć się trwałym pokojem, dopóki bracia, synowie i wnukowie tych, którym wczoraj zadaliście śmierć, będą żyć między wami i w waszym sąsiedztwie. Tak długo, jak będą pamiętać mord dokonany na ich krewnych, będą żywić do was wieczną nienawiść, zaś każdą błahostkę będą traktować jako poważną obrazę i dołożą wszelkich starań, aby zaspokoić swą żądzę zemsty. Wy zaś, wiedząc, że wasz władca jest słabszy, nie zdołacie oprzeć się agresji tak wielu mieszkańców tej krainy. Zaś jeśli rozpocznie się walka o władzę, ich liczebność będzie rosła z dnia na dzień, podczas gdy was będzie ubywać. Moim zdaniem przeto należy zażądać wydania jego najstarszej córki o imieniu Ignoge za żonę dla naszego księcia, a wraz z nią złota i srebra, statków i ziarna, i wszelkich innych rzeczy, które mogą być potrzebne w podróży. A jeśli Pandrasus przystanie na nasze żądania, za jego przyzwoleniem ruszymy w drogę w poszukiwaniu innych krain.” 

ROZDZIAŁ XI

Kiedy skończył przemawiać, wszyscy zgromadzeni wyrazili aprobatę jego słowom zgody i doszli do wniosku, że Pandrasus powinien być przywiedziony przed ich oblicza, zaś jeśli nie zgodzi się na ich żądania, będzie skazany na śmierć najokrutniejszą z możliwych. Niezwłocznie zatem przyprowadzono Pandrasusa i powiedziano mu, jakie tortury czekają go, jeśli odmówi spełnienia przedstawionych mu żądań. Pandrasus odpowiedział tymi słowy:—

„Skoro bogowie są przeciwko mnie i oddali mnie i mojego brata Anakleta w wasze ręce, muszę przystać na wasze żądania, gdyż jeśli odmówię, stracimy życie, które możecie nam darować lub odebrać wedle własnej woli. Nic nie jest mi droższe niż własne życie, nie dziwi zatem ma gotowość okupić je jakimikolwiek towarami czy majątkiem. Przetoż, choć wbrew mojej woli, będę posłuszny waszym rozkazom. Po części uspokaja mnie fakt, że moją córkę oddam młodzieńcowi cechującemu się niezwykłym męstwem, w którym rozkwita szlachetność nie mniejsza niż jego sława i który sam nazywa się potomkiem rodu Priama i Anchisesa. Tylko on mógł uwolnić wygnańców z Troi, zniewolonych przez tak wielu potężnych książąt. Któż inny mógłby stawić skuteczny opór Grekom? Tylko on, mając u boku tak niewielu wojowników, rzucił wyzwanie do walki z tak potężnym przeciwnikiem, którego szeregi liczyły mnóstwo uzbrojonych wojowników i już na początku walki spętał ich króla kajdanami. Zatem skoro ten szlachetny i mężny młodzian był w stanie przeciwstawić się mnie, oddaję mu córkę mą Ignoge. Ponadto oddaję mu złoto i srebro, statki, ziarno, wino i oliwę, i wszystko, co może okazać się potrzebne w podróży. A jeśli porzucicie swój obecny cel, i pozostaniecie wśród Greków, oddaję wam trzecią część mojego królestwa, gdzie będziecie mogli zamieszkać. Jeśli jednak nie skorzystacie z mej propozycji, będę wypełniać złożone wcześniej obietnice i możecie być pewni, że pozostanę w niewoli, dopóki nie dokonam wszystkiego, do czego się zobowiązałem.” 

Tak więc zostało potwierdzone porozumienie i posłańcy udali się na wybrzeże. Przygotowali tam statki w liczbie trzech setek i dwudziestu czterech, napełniwszy je dobrami wszelkiego rodzaju. Brutus zaś pojął za żonę obiecaną mu córkę, a każdy z jego ludzi według rangi został obdarowany złotem i srebrem. Po spełnieniu wszystkich obietnic król został uwolniony. Tymczasem Trojańczycy opuścili królestwo Pandrasusa, gnani pomyślnym wiatrem. Ignoge zaś, stojąc na rufie statku, omdlewała w ramionach Brutusa, i szlochając i lejąc łzy lamentowała, że przyszło jej porzucić krewnych i swój kraj, nie odwracała oczu od brzegu, jak długo był on w zasięgu wzroku. Brutus tymczasem, próbując ukoić jej ból czułymi słowy, otaczał ją swym ramieniem i całował ją słodko i nie osłabiał swych starań, dopóki zmęczona płaczem nie zapadła w sen. 

Podróżowali wspólnie przez dwa dni i noc, podążając z wiatrem i zbliżyli się do lądu, którym okazała się wyspa o nazwie Leukada, niezamieszkana odkąd została spustoszona przez piratów w dawnych czasach. Brutus wysłał trzy setki swych ludzi w głąb lądu, by sprawdzić, przez kogo może być on zamieszkany. Nie znalazłszy żywej duszy, posłańcy upolowali dziką zwierzynę różnego rodzaju, którą spotkali na polanach i w gęstwinie. Dotarli ponadto do pewnego opuszczonego miasta, w którym znaleźli świątynię Diany. W świątyni znajdował się wizerunek bogini, do którego zwracali się wyznawcy jej kultu. Gdy ludzie Brutusa wrócili na statki, niosąc ze sobą upolowaną zwierzynę i opowiedzieli towarzyszom, jak wygląda ląd i gdzie znajduje się miasto, książę zdecydował, by odbudować świątynię, a po złożeniu ofiary przebłagalnej poprosić bóstwo, by powierzyło im ziemię, na której mogliby się osiedlić. Uzyskawszy zgodę wszystkich, Brutus wraz z Gerionem wróżbitą i dwunastu starszymi wyruszyli na poszukiwania świątyni, wziąwszy ze sobą wszystko, co niezbędne do złożenia ofiary. Kiedy przybyli na miejsce, opletli swe czoła girlandami i zgodnie z odwiecznym zwyczajem wznieśli trzy ołtarze przed świętym miejscem, jeden dla Jowisza, drugi dla Merkurego, trzeci zaś dla Diany. Na każdym z nich złożyli specjalną ofiarę z płynów. Sam Brutus stanął przed ołtarzem bogini, trzymając w prawej ręce naczynie pełne wina i ofiarnej krwi białej łani, twarzą zaś zwrócił się do jej wizerunku i przemówił tymi słowy:— 

„Bogini i leśna Królowo, postrachu dzikich zwierząt,

Ty, która zamieszkujesz labirynty nieba lub piekła

i przemierzasz je, racz zwrócić swe słowa w kierunku ziemi!

Powiedz, które ziemie, zgodnie z Twą wolą, możemy zamieszkać? 

Gdzie założyć swe domostwa? Twoich bowiem na wieki

ślubuję świątyń i dziewic-kapłanek opiewać sławę!

Po tym, jak dziewięć razy powtórzył te słowa, cztery razy okrążył ołtarz, wylał wino na runo łani ofiarnej, której skórę rozłożył przed ołtarzem i zapadł w sen. Szła już bowiem trzecia godzina nocy, kiedy to śmiertelnicy zapadają w najsłodszy sen. Wtedy wydało mu się, że stoi przed nim bogini i tak oto rzecze do niego:—  

„Brutusie, - za granicami Galii, oświetlana zachodzącym słońcem 

leży wyspa, otoczona oceanem,

i strzeżona przez jego wody, niegdyś zaś ulubiona przez olbrzymy

lecz opuszczona ongiś. Zbierz zatem lud swój

i szukaj jej! Jest bowiem takie miejsce, gdzie zamieszkasz na zawsze.

Tam twoi synowie ponownie wzniosą Troję

Z krwi Twojej zrodzą się królowie,

którzy wezmą we władanie wszystkie krainy świata.”

Ocknąwszy się z tego widzenia, książę nie miał pewności, czy był to sen czy bogini ukazała się zaiste i wskazała krainę, do której powinien zmierzać. Wezwał wreszcie swych towarzyszy i opowiedział im o wszystkim, co spotkało go podczas snu. Serca ich wypełniły się wielką radością i radzili mu, by bez zwłoki wracać na statki i dopóki wiatr wciąż im sprzyja, jak najszybciej rozwinąć żagle i udać się na zachód w poszukiwaniu krainy obiecanej przez boginię. Nie zwlekali zatem. Przyłączyli się do towarzyszy, wypłynęli na głębię i trzydzieści dni stawiali czoła falom, aż dotarli do wybrzeży Afryki, nadal nie wiedząc, w którą stronę się kierować. Następnie przybyli do ołtarzy Filenów i słonych jezior, rozciągających się pomiędzy przylądkiem Ras Sidi a górami Azara, gdzie zostali zaatakowani przez piratów. Odnieśli jednak zwycięstwo i ruszyli w dalszą drogę, wzbogaceni o łupy, które zdobyli w walce.

ROZDZIAŁ XII

Minąwszy ujście rzeki Malva, przybyli do Mauretanii, zaś brak żywności i napojów zmusił ich do zejścia na ląd. Podzieliwszy się na oddziały, przemierzyli cały teren wzdłuż i wszerz. Kiedy ponownie zaopatrzyli swe statki w niezbędny prowiant, skierowali się w stronę Kolumn Herkulesa, gdzie zobaczyli wiele potworów żyjących w głębiach i zwanych syrenami, które otaczały statki i próbowały je opanować. Wszelako udało im się uciec i wpłynęli na wody Morza Tyrreńskiego. Niedaleko brzegu odnaleźli cztery pokolenia wygnańców z Troi, którzy towarzyszyli Antenorowi podczas jego ucieczki. Ich książę miał na imię Koryneusz i był trzeźwo myślącym człowiekiem, doskonałym doradcą o potężnym ciele, zaś jego męstwo i wytrzymałość były tak wielkie, że gdyby przyszło mu walczyć z olbrzymem, zaraz by go obalił, jakby walczył z nieopierzonym młodzieńcem. Ponieważ zaś przybysze wiedzieli, z jakiego starożytnego rodu się on wywodzi, zabrali go ze sobą wraz z ludem, którego był wodzem i który zaczerpnął swą nazwę od jego imienia. We wszystkich zaś starciach Koryneusz służył Brutusowi niebywałą pomocą, jak żaden inny wojownik.

Następnie przybyli do Akwitanii i wpłynąwszy do ujścia Loary, zarzucili tam kotwicę. Spędzili tu siedem dni, badając terytorium. Goffariusz Pikt, ówczesny król Akwitanii, usłyszawszy pogłoski o obcych przybyszach, którzy zawitali na jego ziemie z ogromną flotą, wyprawił posłów z zapytaniem, czy przybywają, by nieść pokój czy wojnę. Posłańcy po drodze spotkali Koryneusza, który właśnie wybrał się z dwoma setkami ludzi na polowanie na dzikiego leśnego zwierza. Zatrzymali go i zapytali, za czyim pozwoleniem ośmielił się wtargnąć do królewskiego lasu i polować na jego zwierzynę. Kiedy Koryneusz odpowiedział, że w takiej sprawie niepotrzebna jest mu niczyja zgoda, jeden z nich, którego zwali Imbert, ruszył naprzód dobywając łuku i mierząc w niego. Koryneusz uniknął strzały i natarł na Imberta tak szybko, jak tylko mógł, mierząc z łuku w głowę nieprzyjaciela. Pozostali posłańcy ratowali się ucieczką i poinformowali Goffariusza o śmierci swego towarzysza. Książę Poitou, wziąwszy tę sprawę głęboko do serca, natychmiast zebrał potężną rzeszę, by pomścić śmierć swego posłańca. Brutus, słysząc wieści o jej przybyciu, postawił straże na każdym ze statków, prosząc kobiety i dzieci, by pozostali na pokładzie, podczas gdy on sam wraz z całym kwieciem swej armii pomaszerował na spotkanie wroga. Kiedy starcie w końcu się rozpoczęło, walka była zacięta po obu stronach, zaś gdy minęła już część dnia, Koryneusz zawstydził się, że Akwitańczycy bronią swej ziemi tak dzielnie, Trojańczycy zaś nie mogą ich zwyciężyć. Tak więc, wlewając w serce nowe nadzieje, wezwał swoich ludzi od siebie, kazał im utworzyć szeregi i szybko zaatakować wroga. Kiedy zaś w zwartym szyku udało im się złamać pierwsze szeregi wroga, nie przestawał atakować, dopóki nie utorował sobie drogi prosto przez batalion i nie zmusił nieprzyjaciela do ucieczki. Fortuna podarowała mu topór zamiast miecza, który stracił w walce. Toporem tym rozłupywał na dwoje wszystkich, którzy odważyli się zbliżyć do niego. Brutus był zadziwiony. Zadziwieni byli również jego towarzysze, a nawet wrogowie, patrząc na śmiałość i odwagę człowieka, który wymachiwał toporem wojennym wśród uciekających nieprzyjaciół i siał nie mniejsze przerażenie pokrzykując: „Dokąd uciekacie, tchórze? Dokąd uciekacie? Zawróćcie, wzywam was, i zmierzcie się z Koryneuszem! Hańba! Wasze wojsko liczy tysiące wojowników, a lękacie się mojego jednego topora? Uciekajcie zatem! Lecz pamiętajcie, że to ja jestem waszym prześladowcą, ja, który w przeszłości zmuszałem do ucieczki tyrreńskie olbrzymy, posyłając do piekła po trzech lub czterech za jednym razem!”  

ROZDZIAŁ XIII

Słysząc te słowa pewien lord o imieniu Subardus wraz z trzema setkami mężczyzn zawrócił i zaatakował go. Koryneusz jednak, podniósłszy swą tarczę, by odeprzeć cios, nie zapomniał, że trzyma w ręku również topór. Unosząc go nad głową, uderzył go gwałtownie w przyłbicę, rozbijając ją na pół. Potem niezwłocznie ruszył do walki, wywijając toporem i nieokiełznanie gromiąc wroga. Jednocześnie unikał wszelkich ciosów, nie czyniąc ni chwili odpoczynku od ataków na nieprzyjaciela. Jednego pozbawił dłoni i ramienia, innemu odrąbał ręce, innego z kolei pozbawił głowy jednym uderzeniem, innemu zaś oddzielił nogi od reszty ciała. Wszyscy nacierali prosto na niego, on zaś pędził na oślep, odpierając ich ataki. Brutus, który bacznie obserwował starcie, promieniejąc umiłowaniem do śmiałka, pośpieszył mu z pomocą. Nagle podniosła się potężna wrzawa wśród walczących, uderzenia padały ze zdwojoną siłą, a krew lała się strumieniami po obu zwartych w walce stronach. Nie trwało to jednak długo. Trojańczycy odnieśli zwycięstwo, zmuszając króla Goffariusza wraz ze świtą z Poitou do ucieczki. Ledwo zdoławszy uciec, Goffariusz udał się do Galii, by szukać wsparcia u swoich krewnych i znajomych. W tym czasie w Galii było dwunastu królów, każdy równie ważny, zaś pod ich panowaniem znajdował się cały kraj. Wszyscy przyjęli go życzliwie i jednogłośnie zobowiązali się wypędzić obcy lud poza granice Akwitanii.

ROZDZIAŁ XIV

Brutus radował się zwycięstwem i obdarował towarzyszy łupami poległych wrogów, potem zaś ponownie sformował szeregi i poprowadził je w głąb lądu. Pragnął bowiem ograbić cały kraj i wypełnić swój statek niezliczonymi skarbami. Tak więc palił wszelkie miasta napotkane na drodze, plądrował je w poszukiwaniu ukrytych skarbów, pustoszył nawet pola, zaś mieszkańcom miast i wsi zadawał okrutną śmierć, pragnąc wyciąć w pień nieszczęśników. Gdy zaś przemierzył niemal całą Akwitanię, wszędzie zostawiając morze rozlanej krwi, dotarł do miejsca, gdzie obecnie stoi miasto Tours, które, jak rzecze Homer, zbudował on sam. Upewniwszy się, że miejsce to daje dogodne schronienie, Brutus postanowił rozbić tu obóz, aby w razie potrzeby mógł się tam udać. Żywił on bowiem obawy z powodu przybycia Goffariusza, który zjawił się w okolicy wraz z królami i książętami z Galii i mnóstwem uzbrojonych wojowników gotowych do walki przeciwko niemu. Kiedy jego obóz był w pełni gotowy, przez dwa dni oczekiwał Goffariusza, niezachwianie ufając zarówno własnej roztropności, jak i odwadze młodych wojowników, którymi dowodził.

ROZDZIAŁ XV

Gdy