Hańba iracka - Stefan Zgliczyński - ebook + książka

Hańba iracka ebook

Stefan Zgliczyński

1,0

Opis

Książka jest hołdem dla tysięcy niewinnych ofiar "humanitarnych interwencji" i "wojny z terroryzmem" narzuconych światu przez USA przy wsparciu m.in. Polski. Krytyczną analizę wojen w Afganistanie i Iraku uzupełnia lista amerykańskich interwencji zbrojnych od agresji na Teksas w 1845 r. do inwazji na Somalię w 2006 r.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 190

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
1,0 (2 oceny)
0
0
0
0
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Stefan Zgliczyński

Hańba iracka

Zbrodnie Amerykanówi polska okupacja Iraku 2003-2008

Instytut Wydawniczy Książka i PrasaWarszawa 2009

Redakcja:Przemysław Wielgosz

Opracowanie graficzne:Ireneusz Frączek

Grafika na okładce:Tomasz Bohajedyn

© Instytut Wydawniczy Książka i Prasa 2009

ISBN 978-83-62744-27-5

Instytut Wydawniczy Książka i Prasaul. Twarda 6000­‍-818 Warszawatel. 022­‍-624­‍-17­‍[email protected]://www.iwkip.orghttp://www.monde­‍-diplomatique.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Para Alejandra

Wstęp

Okupacja? Jaka okupacja? Misja. Stabilizacyjna, szkoleniowa, humanitarna…

I jak tam bądź jeszcze. Przecież to nasi. Krew z krwi. Nasi – honorowi, bohaterscy i zawsze gotowi. Po słusznej stronie. Przeciw pogardzie, sile i bucie. Zbrojni w tradycję powstań i puklerz Przenajświętszej. Nasi. Rycerze Niepodległej skąpani w ogniu i krwi najeźdźców. Zawsze w obronie, nigdy w napaści. Nasi. Biało-czerwoni.

Wcale nie kpię. Mamy to wdrukowane w naszą podświadomość latami szkolnej, kościelnej, medialnej indoktrynacji. Niewyobrażalnym jest żeby jakikolwiek polityk mógł piastować w Polsce eksponowane stanowisko nie klepiąc niczym mantry szowinistycznych dyrdymałów, które oczywiście dyżurni historycy i publicyści ubiorą natychmiast w szaty patriotyzmu. Nie jest możliwe, aby ktokolwiek wypierający się zaszczytnego jakoby miana „patrioty” mógł wypowiadać się publicznie na łamach wolnej prasy – po pierwsze, nie zostałby dopuszczony, po drugie może i dobrze, bo by go zlinczowano (na początek politycznie).

Jako społeczeństwo nie mamy nie tylko poczucia humoru i dystansu do samych siebie, naszej kultury i tradycji, tolerancji wobec przekonań mniej powszechnych, ale przede wszystkim brakuje nam samowiedzy. A jeśli jakieś jej szczątki rzeczywiście posiadamy – to są one całkowicie zakłamane. Dotyczy to przede wszystkim naszej historii i miejsca Polski współczesnej.

Nieliczni próbowali to zmienić. Gombrowicz wyśmiewając Sienkiewicza – na wyśmiewaniu się skończyło. Żeby opisać gwałty i rzezie wojsk polskich na wschodnich kresach Rzeczpospolitej czy masową kolaborację szlachty i Kościoła z najeźdźcą podczas szwedzkiego potopu, czyli, krótko mówiąc, napisać anty-Trylogię – nikomu z wielkich szyderców się nie chciało. Próbował trochę Żeromski – utopiony za karę przez potomnych w patriotycznej breji i opisach przyrody. Reszta krytyków to socjaliści i komuniści – odrzuceni przez większość społeczeństwa.

A udział Polaków w napoleońskich podbojach? Rzezie chłopów hiszpańskich i zbuntowanych niewolników na Santo Domingo? A udział w międzynarodowej interwencji antybolszewickiej, pełnej pogromów na Żydach i bezbronnej ludności ukraińskiej, uwieńczonej uśmierceniem tysięcy jeńców radzieckich, po orwellowsku zwanej odparciem agresora i Cudem nad Wisłą?1 A rozbiór Czechosłowacji – do spółki z Hitlerem – w 1938 r.? Czy zduszenie – tym razem pod rękę z Breżniewem – Praskiej Wiosny trzydzieści lat później?

Te fakty, zdawkowo wspominane przy okazji okrągłych rocznic, nie przedarły się przecież do wspólnej świadomości Polaków, najmniej zaś do ich reprezentantów politycznych. Gdyby było inaczej – czyż poparliby tak bezwarunkowo NATO-wskie bombardowania Jugosławii i czy tak jednomyślnie wzięliby udział w inwazji na Afganistan i Irak?

W obronie społeczeństwa (postawy polityków obronić się nie da) należy przypomnieć, iż przez całe pięć lat okupacji, niezmiennie we wszystkich sondażach większość Polaków negatywnie wyrażała się o obecności polskich wojsk w Iraku i Afganistanie2. Jednak ani politycy, ani dziennikarze nic sobie z tego nie robili, jak jeden mąż szczując za okupacją i grabieżą; i mogli sobie bezkarnie na to pozwolić znając pasywną postawę polskiego społeczeństwa i brak alternatywy3. I tak na nich głosowaliśmy (bo znakiem sprzeciwu mogło być jedynie niegłosowanie), i tak kupowaliśmy ich gazety i oglądaliśmy ich programy (bo praktycznie nie było wyboru). Podobnie zachował się Kościół katolicki, który – wbrew wyraźnemu stanowisku Jana Pawła II – poparł wojnę. No, przecież wierni i tak do kościoła pójdą…4

Przypomina mi się w tym momencie przezwyciężony jakoby po 1989 r. podział na „oni” – władza i „my”– reszta społeczeństwa. Nigdy nie był on wyraźniejszy niż podczas tych pięciu lat okupacji Iraku (i Afganistanu) – i przyzwyczailiśmy się do niego niemalże tak, jak podczas 45 lat realnego socjalizmu. To zresztą nie jedyny punkt styczny pomiędzy PRL-em a III Rzeczpospolitą. Od 1990 r. przygniatająca większość Polaków konsekwentnie sprzeciwiała się prywatyzacji. Jakiejkolwiek. I co? Kolejne rządy, tak prawicowe jak i lewicowe (a może te jeszcze bardziej), prywatyzują wszystko, co się rusza, nie dbając o interes społeczny, ani tym bardziej o wolę wyborców. Bo władza zawsze wie lepiej…

Jakaż jest więc różnica? Nie ma cenzury prewencyjnej i można napisać o tym książkę. Co właśnie czynię, nie będąc w stanie uczynić nic więcej dla tysięcy ofiar „humanitarnych interwencji” państw „wolnego świata”.

I/ Amerykańskie interwencje zbrojne

Ludzie w Ameryce i wielu innych krajach są wychowywani, wyrastają w przekonaniu, że nasz kraj oddala nas od barbarzyństwa, wiedzie ku świetlanej przyszłości, ku cywilizacji. Twierdzę, że to, co nazywamy cywilizacją, zostało stworzone na krwi i pocie słabszych – rodowitych Amerykanów, czarnych, eksploatowanych ludzi pracy. Dlatego gdy dzisiaj ktoś mówi, że coś trzeba zrobić dla ludzkości, w imię postępu, powinniśmy z wielką uwagą przyjrzeć się najpierw temu, jakie mogą być ludzkie koszty owego postępu. Gdyby powiedzieć publicznie, że Kolumb popełnił zbrodnię na Indianach, wielu Amerykanów odpowiedziałoby natychmiast, że musiał, bo postęp ma swoją cenę. Niejeden Rosjanin jeszcze dziś pewnie powiedziałby o zbrodniach Stalina, że dokonano ich dla postępu, że uczynienie z zacofanej Rosji kraju uprzemysłowionego wywołało konflikty i musiało mieć swoją cenę. Żaden postęp nie usprawiedliwia zbrodni. Żaden.

Howard Zinn

Państwo amerykańskie istnieje tylko po to, aby służyć gospodarce, tj. kapitałowi, wobec którego jest posłuszne, podczas gdy zupełnie zaniedbuje kwestie społeczne.

Samir Amin

Każde Państwo Trzeciego Świata o kruchej gospodarce i złożonej strukturze społecznej powinno już wiedzieć, że prosić o założenie bazy takie supermocarstwo jak Ameryka (nieważne, czy twierdzi, że się chce zatrzymać na stałe, czy tylko przejść dalej), to tak jakby poprosić cegłę, by uderzyła w naszą przednią szybę.

Arundhati Roy

W wydanej w 2006 r. książce Overthrow były korespondentNew York Timesa Stephen Kinzer stara się dotrzeć do motywów, które w minionym stuleciu przyświecały amerykańskim politykom, kiedy decydowali się zaaranżować zamach stanu za granicą. Badając udział Stanów Zjednoczonych w zagranicznych przewrotach, począwszy od Hawajów w 1893 r., a skończywszy na Iraku Anno Domini 2003, Kinzer zauważył, że często ma on charakter trójfazowy. Najpierw interesy jakiejś wielonarodowej korporacji z siedzibą w USA zostają zagrożone przez działania obcego rządu, który domaga się, aby „płaciła podatki lub przestrzegała prawa pracy albo przepisów dotyczących ochrony środowiska. Czasami korporacja zostaje znacjonalizowana lub żąda się od niej sprzedaży ziemi czy aktywów”. W drugiej fazie o kłopotach firmy dowiadują się amerykańscy politycy i zaczynają je postrzegać jako atak na Stany Zjednoczone: „Przekształcają oni motywy gospodarcze w polityczne lub geostrategiczne. Zakładają, że każdy rząd, stwarzający problemy amerykańskiej korporacji albo ją gnębi, jest w istocie antyamerykański, represyjny, dyktatorski i prawdopodobnie stanowi narzędzie w rękach obcych sił lub interesów, których celem jest podkopanie potęgi Stanów Zjednoczonych.” W trzeciej fazie politycy muszą przekonać opinię publiczną do tego, że konieczna jest interwencja – zostaje ona przedstawiona w ogólnym zarysie jako walka dobra ze złem, „szansa na wyzwolenie biednego, represjonowanego narodu spod jarzma władzy, która – jak rozumiemy – jest władzą dyktatorską, jaka bowiem inna władza mogłaby nękać amerykańskie firmy?” Innymi słowy, duża część amerykańskiej polityki zagranicznej stanowi ćwiczenie z zakresu projekcji na masową skalę: wąska, zainteresowana jedynie sobą elita utożsamia swoje potrzeby i interesy z potrzebami i interesami całego świata.

Naomi Klein

Stany Zjednoczone są jednym z czołowych państw terrorystycznych.

Noam Chomsky

Historia Stanów Zjednoczonych to historia ludobójstwa, zniewolenia i podboju. Wymordowanie Indian, pierwotnych mieszkańców Ameryki Północnej5, oparcie potęgi gospodarczej na niewolnictwie milionów Czarnych6 i ofiarach okrutnej wojny domowej, będącej kamieniem węgielnym amerykańskiego kapitalizmu7, bezwzględny wyzysk emigracyjnej siły roboczej8 oraz imperialistyczna polityka podboju, towarzysząca Stanom Zjednoczonym od ich narodzin do dnia dzisiejszego – to wszystko stanowi o charakterze i polityce tego najpotężniejszego mocarstwa w dziejach.

Politykę podbojów imperialnych USA rozpoczęły zaraz po zakończeniu wojny secesyjnej w 1865 r. Ich warunkiem była m.in. rozbudowa floty wojennej, która wówczas była trzynastą co do wielkości flotą na świecie. Jednak już na początku XX w. flota amerykańska zajmowała trzecią pozycję (po angielskiej i niemieckiej). Pozwoliło to w krótkim czasie na skolonizowanie bądź uzależnienie od USA wysp Pacyfiku, basenu Morza Karaibskiego i praktycznie całej Ameryki Centralnej. W późniejszym okresie, postępując zgodnie z wytycznymi tzw. doktryny Monroe’a9, Stany Zjednoczone uzależniły od siebie prawie całą Amerykę Południową, którą do dziś uważają za wyłączną strefę swoich wpływów. Jednak na Ameryce Południowej się nie skończyło…

Lista Departamentu Stanu USA, obejmująca oficjalne amerykańskie interwencje w innych krajach tylko w latach 1798-1895 – prezentowana w Senacie przez sekretarza stanu Deana Ruska w 1962 r. w celu uzasadnienia interwencji na Kubie – obejmowała już wtedy 103 pozycje!10

Prezentowany niżej przegląd amerykańskich interwencji to zatem jedynie fragment, niezbędny jednak dla lepszego zrozumienia mechanizmu stojącego za inwazją na Irak i Afganistan (wraz z niechlubnym w niej udziałem polskiej armii)11.

Texas, 1845. Amerykanie anektują go zbrojnie, zachowując prawo do niewolnictwa – Texas staje się piętnastym niewolniczym stanem USA.

Meksyk, 1846. Najazd wojsk amerykańskich, zakończony pokojem w Guadelupe Hidalgo (2 lutego 1848 r.), na mocy którego USA zagarnia połowę terytorium Meksyku – Texas (już na dobre), Arizonę, Kalifornię, Nevadę, Utah oraz część Nowego Meksyku, Kansas, Kolorado i Wyoming. Łącznie prawie dwa miliony mil kwadratowych12.

Midway, 1867. Flota amerykańska zajmuje wyspę.

Guam, Hawaje, Puerto Rico, Filipiny, Kuba, lata 90. XIX w. Terytoria te zajęły Stany Zjednoczone w wyniku sprowokowanej przez nie wojny z Hiszpanią (pokój paryski – 10 grudnia 1898 r.). Pod koniec XIX w. USA stanowczo przeciwstawiały się przyznaniu niepodległości Kubie, planując jej „wyzwolenie” dla siebie z rąk Hiszpanów i czekając aż wpadnie im w ręce niczym „dojrzały owoc”. Ówczesny sekretarz stanu John Quincy Adams określił Kubę mianem „obiektem wagi wręcz transcendentalnej dla handlowych i politycznych interesów naszej Unii”13. Co jednak zrobić z ruchami wyzwoleńczymi i demokratycznymi na Kubie, postulującymi zniesienie niewolnictwa i równe prawa dla wszystkich? Z tym poradziła sobie amerykańska „wolna” prasa Josepha Pulitzera i Williama Randolpha Hearsta nazywając Kubańczyków „tępymi czarnuchami”, „zwyrodnialcami rasowymi”, „tłumem degeneratów (…) niezdolnych do utrzymania autonomii, niczym dzikusy z Afryki”14. Aby sprowokować wojnę z Hiszpanią o kolonie, w tym przede wszystkim o Kubę, trzeba było przełamać ducha izolacjonizmu wśród samych Amerykanów (nie po raz ostatni). I znowu „wolna” prasa oddała na tym polu nieocenione zasługi. Gdy jeden z rysowników imperium medialnego Hearsta wysłał do niego telegram z Hawany, że chce wracać, bo nic się nie dzieje i nie widać żadnych oznak wojny, ten odpowiedział: „Niech pan pozostanie. Niech pan dostarczy materiał rysunkowy, a ja sprowokuje wojnę”15.

Dokładnie tak, jak w filmie z Jamesem Bondem „Jutro nie umiera nigdy”.

Za pretekst do wypowiedzenia wojny Hiszpanii posłużył wybuch na amerykańskim krążowniku „Maine” w Zatoce Hawańskiej. Wraz z okrętem na dno poszło 260 amerykańskich marynarzy. Prasa Pulitzera i Hearsta natychmiast oskarżyła Hiszpanię o podłożenie bomby i zatopienie statku. I przez kilka tygodni, wspierana przez wpływowych biznesmenów inwestujących na Kubie, domagała się wypowiedzenia wojny Hiszpanii. Nakład szczującego za wojną New York Journal wzrósł z 30 tys. do 400 tys., by wkrótce przekroczyć milion16.

Popędzany ze wszystkich stron prezydent McKinley 25 kwietnia 1898 r. wypowiedział Madrytowi wojnę; 13 lat później, w 1911 r. komisja do zbadania eksplozji na „Main” ustaliła, iż był to przypadkowy wybuch w maszynowni. Ale Kuba i reszta wysp były już amerykańskie…

W czasie wojny o Filipiny Amerykanie zamordowali – bagatela – 200 tys. Filipińczyków (przy 4 tys. strat własnych)17. „Zaraz po tym otrzymaliśmy rozkaz – pisze jakiś żołnierz do swoich rodziców w Nowym Jorku – spalić miejscowość, w której się to zdarzyło [chodzi o znalezienie trupa amerykańskiego żołnierza z rozprutym brzuchem – przyp. S.Z.] i rozstrzelać całą miejscową ludność. Później naliczono więc prawie 1000 zabitych – mężczyzn, kobiet i dzieci. Czuję się wspaniale, gdy kieruję mój karabin w stronę ciemnoskórych i pociągam za cyngiel”18.

Czyż mogło być inaczej, skoro sami dowódcy – jak np. gen. Jacob Smith – rozkazywali: „Nie życzę sobie brania jeńców. Chcę żebyście zabijali i palili ile się tylko da”19.

Panama, 1903. Interwencja floty amerykańskiej w celu wymuszenia „swobodnego i niezakłóconego przepływu” przez kanał panamski. 4 listopada Panama, będąca dotychczas prowincją kolumbijską, ogłasza niepodległość, którą dwa dni później uznają USA. 18 listopada Amerykanie wydzierżawiają „na zawsze” 16-kilometrowy pas terenu wokół kanału, gwarantując sobie wraz z niepodległością nowego państwa prawo zwierzchności nad strefą kanału.

„Roosevelt corollary”, 1904. Poprawka prezydenta Theo­dore’a Roosevelta do doktryny Monroe’go, przyjęta 6 grudnia 1904 r. Zapewniała USA prawo do interwencji zbrojnej na obszarze całej Ameryki Łacińskiej w wypadku „zagrożenia interesów Stanów Zjednoczonych”. (Można ją porównać do tzw. doktryny Breżniewa, która jednak miała zastosowanie na nieporównanie mniejszym obszarze).

Honduras, 1907, 1911-1913. Desant wojsk Stanów Zjed­no­czonych w celu ochrony własności pól bananowych United Fruit Company. Późniejsze kolejne interwencje.

Nikaragua, 1912. Inwazja wojsk amerykańskich w odpowiedzi na bunt ludności przeciwko marionetkowym rządom Adolfo Diaza (byłego księgowego z Pittsburga). Bezpośrednia okupacja Nikaragui trwa do 1925 r., zaś do 1933 r. U.S. Marines walczą z partyzantką pod wodzą Augusto Cesara Sandino. Rzezie dokonywane przez armię USA jej oficerowie tłumaczą bardzo prosto. Dla przykładu, major Julian Smith dowodził na gruncie „psychologii rasowej”, że „najuboższe klasy nikaraguańskie są tępe i nie kierują się żadnymi wyższymi zasadami”, zaś pułkownik Robert Denig w swoich wspomnieniach o tłumieniu powstania Sandino pisał, iż „życie nie ma dla nich [Nikaraguańczyków] żadnej wartości, a zabijanie nie stanowi żadnego problemu”20. Stąd Amerykanie bez oporów przeprowadzali w Nikaragui pierwsze w historii dywanowe naloty na cywilne wioski przy pomocy eskadry samolotów de Havilland – na długo przed zbombardowaniem przez faszystów Guerniki, będącym symbolem pierwszego takiego ataku w dziejach.

Haiti, 1915-do dzisiaj. Desant piechoty morskiej USA rozpoczyna 20-letnią okupację wyspy; USA aż do 1947 r. utrzymywały kontrolę nad finansami Haiti. Oddziały amerykańskie na rozkaz prezydenta Wilsona (czczonego w Polsce za „danie” jej niepodległości) paliły i wyrzynały w pień całe wsie, de facto przywracając niewolnictwo. Robert Lansing, sekretarz stanu prezydenta Wilsona, tak tłumaczył tę interwencję:

Doświadczenia Liberii i Haiti pokazują, że rasa afrykańska pozbawiona jest jakichkolwiek zdolności do politycznego organizowania się i brak jej geniuszu rządzenia. Nie ulega wątpliwości, iż istnieje wrodzona tendencja do powrotu do barbarzyństwa i odrzucenia okowów cywilizacji, która jest sprzeczna z ich fizyczną naturą. Oczywiście jest wiele wyjątków od tej rasowej słabości, ale pozostaje to prawdą dotyczącą ogółu, co wiemy z doświadczeń tego państwa. Fakt ten czyni problem murzyński praktycznie nierozwiązywalnym21.

Sam Wilson również uważał, że aby zachować „stabilność i prawość” kraju, władzę w nim powinna sprawować elita dżentelmenów mająca „wzniosłe ideały”22. Tą elitą dżentelmenów ze wzniosłymi ideałami, przez następne prawie 100 lat miały się okazać skrajnie prawicowe junty, które przy wsparciu Wuja Sama, zamieniły cały region – nad którym USA przyznała sobie absolutną zwierzchność – w gigantyczną kostnicę.

Po opuszczeniu wyspy przez wojska amerykańskie, krajem – w imieniu Amerykanów – zarządzała przez dziesięciolecia krwawa dyktatura rodziny Duvalierów. W 1959 r. wojska amerykańskie zapobiegły obaleniu Françoisa Duvaliera. W latach 80. symbolem walki z juntą Duvalierów stał się wykluczony z Kościoła katolickiego za działalność polityczną ksiądz – Jean-Bertrand Aristide, który w 1990 r. został prezydentem kraju. Wkrótce zresztą został zmuszony do ucieczki zagranicę po zamachu stanu zorganizowanym przez armię. W 2000 r. wrócił i ponownie wygrał wybory. Działająca w porozumieniu z władzami USA grupa opozycyjna, tzw. grupa 184, kierowana przez amerykańskiego biznesmena Andy Apaida i skupiająca większość najbogatszych obywateli Haiti podjęła działania zmierzające do zakwestionowania legalności wyboru Aristide’a na urząd prezydenta.

W 2004 r. przy wsparciu USA doszło do zamieszek, wywołanych przez byłych wojskowych szkolonych niegdyś w słynnej Szkole Ameryk i stojących na czele szwadronów śmierci. Amerykanie wymusili dymisję Aristide’a i pod eskortą własnych żołnierzy wywieźli go wraz z żoną i dwiema córkami do Republiki Środkowoafrykańskiej. Aristide znalazł się później w RPA, gdzie ogłosił swoją rezygnację z funkcji prezydenta i otrzymał azyl polityczny.

Republika Dominikańska, 1916 oraz 1963-1965. In­wazja amerykańskich marines w celu zabezpieczenia spłat kredytów zaciągniętych w amerykańskich bankach. Okupacja trwa do 1924 r. Sześć lat później rozpoczyna się era dyktatorskich rządów wspieranego przez Waszyngton Rafaela Trujillo y Moliny, jedna z najgorszych w całej historii regionu. W lutym 1963 r. pierwszym od 40 lat demokratycznie wybranym prezydentem Republiki Dominikańskiej zostaje Juan Bosch, który opowiada się za reformą rolną, tanim budownictwem i częściową nacjonalizacją przemysłu. To wystarcza prasie amerykańskiej do obwołania Boscha „komunistą”. We wrześniu – za wiedzą i akceptacją rządu USA – Bosch zostaje obalony przez armię. Kiedy w kwietniu 1965 r. wybuchają zamieszki zapowiadające powrót Boscha z wygnania do władzy, Stany Zjednoczone wysyłają na Dominikanę 23-tysięczny korpus wojska do zdławienia prodemokratycznej rewolty.

Meksyk, 1916-1920. Kolejne interwencje zbrojne Stanów Zjednoczonych w celu ustanowienia powolnych sobie rządów w Meksyku.

Europa, 1917. 2 kwietnia prezydent Woodrow Wilson zwraca się do Kongresu, by wypowiedział wojnę Niemcom. USA przystępuje do I wojny światowej. Po klęsce państw centralnych wycieńczona Anglia traci swą pozycję światowego hegemona na rzecz Stanów Zjednoczonych. W 1936 r. rozgoryczony Churchill pisze na łamach New York Enquirer: „Przystąpienie Ameryki do wojny w roku 1917 było nieszczęsnym wydarzeniem. Gdybyście pozostali u siebie, prowadząc nadal swe interesy, wiosną 1917 r. zawarlibyśmy pokój z państwami centralnymi”23.

Rosja, 1918. W lipcu pierwsze jednostki amerykańskich interwentów kontrrewolucyjnych lądują w Murmańsku, miesiąc później we Władywostoku. Ich liczbę ocenia się na 10-13 tys., zaś koszty zaangażowania USA w kontrrewolucję w Rosji szacuje się na ok. 220 mln dolarów24.

Hiszpania, 1936-1939. Jako że amerykańska ustawa o neutralności (Neutrality Act z 1935 r.) obejmowała swym embargiem jedynie broń i amunicję, amerykańskie firmy sympatyzujące z faszystowskim puczem gen. Franco mogły bez przeszkód dostarczać wojskom nacjonalistycznym ropę naftową i tabor samochodowy.

W czasie wojny Franco otrzymał na kredyt (głównie od Texas Oil Company, którego prezes był gorącym zwolennikiem Caudillo) 3,5 miliona ton ropy, a więc znacznie ponad dwukrotność całkowitego importu Republiki.

Ford, Studebaker i General Motors dostarczyły siłom Franco 12 tys. ciężarówek, a więc trzy razy tyle ile np. państwa Osi, wspierające faszystowski przewrót.

Z kolei koncern Dupont, potentat chemiczny z Nemours wysłał puczystom – przez Niemcy, obchodząc ustawę o neutralności – 40 tys. bomb.

W 1945 r. José María Doussinague, podsekretarz w hiszpańskim MSZ, przyznał: „bez amerykańskiej pomocy i amerykańskich ciężarówek oraz amerykańskich kredytów nigdy nie wygralibyśmy wojny domowej”25.

Europa, Japonia, 1941-1945. Udział USA w II wojnie światowej, zakończony zrzuceniem dwóch bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki. Po wojnie Stany Zjednoczone stały się niekwestionowanym hegemonem gospodarki światowej – w czasie wojny amerykański PKB podwoił się, zaś wiosną 1945 r. USA posiadały połowę światowych zdolności produkcyjnych, większość nadwyżek żywności i niemal wszystkie rezerwy finansowe świata26. Tradycyjna niechęć Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii (i vice versa) oraz ich dążenie do likwidacji Imperium Brytyjskiego dało o sobie znać m.in. w przemówieniu wygłoszonym 12 kwietnia 1946 r. przez wiceprezydenta USA Henry Wallace’a, w którym mówił, że „poza naszym wspólnym językiem i wspólną tradycją literacką nie mamy więcej wspólnego z imperialistyczną Wielką Brytanią niż z komunistyczną Rosją”27. Pamiętano widać w Stanach Zjednoczonych antyamerykańskie uwagi Winstona Churchilla wygłaszane po zakończeniu I wojny światowej. Kiedy w marcu 1946 r. Churchill wygłaszał w Fulton w Missouri pamiętne przemówienie o „żelaznej kurtynie”, wpływowy Wall Street Journal złośliwie komentował: „Reakcja kraju na przemówienie pana Churchilla w Fulton musi stanowić przekonujący dowód, że USA nie chcą żadnego sojuszu ani niczego, co sojusz przypomina, z żadnym innym państwem”28.

Chiny, 1945-1951. Amerykanie wspomagali nacjonalistów chińskich Czang Kaj-szeka w walce z komunistami Mao Tse-Tunga, angażując do walki byłych żołnierzy cesarskiej Japonii. Po klęsce nacjonalistów w 1949 r. zorganizowali w Birmie kontrrewolucyjną kilkutysięczną armię, która – wspomagana przez doradców z CIA – jeszcze na początku lat 50. atakowała cele w Chinach Ludowych.

Rumunia, 1946. CIA usiłowało przekształcić rumuńską Partię Narodowo-Chłopską w antykomunistyczny ruch opo­ru. Do końca zimnej wojny niemal wszyscy Rumuni, którzy mieli coś wspólnego z amerykańską operacją zginęli bądź znaleźli się w więzieniu.

Francja, 1947. Stany Zjednoczone robiły wszystko, aby podkopać autorytet Francuskiej Partii Komunistycznej i zapobiec jej dojściu do władzy. W czasie wojny członkowie FPK byli główną siłą antyfaszystowskiego ruchu oporu, stąd partia ta cieszyła się wielkim mirem w społeczeństwie francuskim. Począwszy od pieniędzy przelewanych na konto lewicowej konkurentki FPK, czyli Partii Socjalistycznej, pomocy dla niekomunistycznych związków zawodowych, sprowadzania łamistrajków z Włoch, opłacania gangów korsykańskich do bicia, uprowadzania i mordowania komunistycznych działaczy związkowych i podpalania ich biur, aż do szantażowania rządu francuskiego cofnięciem pomocy w wypadku przyjęcia do rządu komunistycznych ministrów. Wszystkie te akcje były w części finansowane z funduszów Planu Marshalla29.

Jak to zwięźle podsumował znawca historii CIA, reporter New York Timesa i laureat nagrody Pulitzera Tim Weiner: „Podczas II wojny światowej Stany Zjednoczone z komunistami łączył wspólny cel – walka z faszystami. Podczas zimnej wojny CIA wykorzystywała faszystów do walki z komunizmem”30.

Wyspy Marshalla, 1946-1958. Na tym terytorium powierniczym Amerykanie przeprowadzili dziesiątki prób nuklearnych, przesiedlając ich mieszkańców (szczególnie z atolu Bikini) na inne niezamieszkałe wyspy. W 1968 r. administracja prezydenta Johnsona ogłosiła, iż atol Bikini z powrotem nadaje się do zamieszkania. Część mieszkańców, która wróciła została napromieniowana i z powrotem musiała opuścić wyspę.

Włochy, 1947-lata 70. W 1947 r., pod groźbą cofnięcia pomocy gospodarczej, USA zmusiły rząd włoski do zdymisjonowania ministrów partii komunistycznej i socjalistycznej. Podobnie jak we Francji CIA poprzez gangsterów i mafię terroryzowała lewicowych przywódców związkowych i lokalnych działaczy politycznych lewicy. I przez lata potajemnie finansowała kampanie kandydatów chadecji.

Jak pisze Weiner, od wyborów 1948 r., kiedy to CIA zrobiło wszystko, aby nie wygrali komuniści, „przez następnych dwadzieścia pięć lat powtarzała się we Włoszech – oraz innych państwach – akcja kupowania wyborów i polityków za pomocą czarnych walizek”31.

Grecja, 1947-1949 i 1967-1974. Stany Zjednoczone wsparły skrajnie prawicowy reżim w walce z grecką lewicą, opromienioną sławą walki z hitlerowcami i popieraną przez większość Greków.

12 marca 1947 r. prezydent Truman wygłosił przemówienie w Kongresie, ostrzegając, że jeśli USA nie pokona komunizmu za granicą, to świat czeka katastrofa. Zaapelował do wspomożenia finansowego Grecji, „zagrożonej terrorystyczną działalnością kilku tysięcy uzbrojonych ludzi”32. Kongres mowę prezydenta przyjął owacją na stojąco i wkrótce do Grecji popłynęły miliony dolarów wraz z okrętami wojennymi wypełnionymi żołnierzami i bronią.

20 lat później na dwa dni przed wyborami, których pewnym zwycięzcą miał zostać umiarkowany liberał Jeorjos Papandreu, CIA wraz z oddziałami amerykańskimi stacjonującymi w Grecji i grecką armią przeprowadziła zamach stanu, rozpoczynając ponurą epokę faszystowskich rządów tzw. czarnych pułkowników. Syn Jeorjosa, Andreas (późniejszy wielokrotny premier Grecji) został uwięziony, a po zwolnieniu spotkał się z amerykańskim ambasadorem w Atenach Phillipsem Talbotem, które tak relacjonował: „Zapytałem Talbota, czy Stany Zjednoczone nie mogły owej nocy interweniować, by powstrzymać zamach i zapobiec śmierci greckiej demokracji. Odpowiedział, że to nie było możliwe. Wtedy Margaret [żona Andreasa Papandreu – przyp. S.Z.] zapytała go wprost: A co by było, gdyby to był zamach komunistyczny albo lewicowy? Talbot odpowiedział bez wahania. Wtedy interwencja nastąpiłaby natychmiast i próba zamachu zostałaby zmiażdżona”33.

Do 1973 r. Stany Zjednoczone były jedynym państwem tzw. rozwiniętego świata, które utrzymywało przyjacielskie stosunki z grecką juntą – torturującą i mordującą swoich przeciwników politycznych.

Wiosną 1974 r. przywódcą junty został gen. Demetrios Ioannidis – agent CIA z 22-letnim stażem.

Filipiny, 1945-1953. Jeszcze podczas II wojny światowej armia amerykańska podjęła walkę z lewicowym ruchem narodowo-wyzwoleńczym Hukbalahap, walczącym z japońskim najeźdźcą. Po zakończeniu wojny USA instalowało na Filipinach kolejne marionetkowe rządy, które fałszowały co prawda wybory, ale za to zwalczały lewicową partyzantkę. Ukoronowaniem tej działalności były długoletnie okrutne rządy dyktatorskie Fernanda Marcosa.

Ukraina, 1949. CIA zorganizowało ukraiński ruch oporu (przeciw ZSRR) o kryptonimie „Słowik”. Na jego czele stanęli kolaborujący z Niemcami ukraińscy antykomuniści, którzy wymordowali tysiące Żydów, Rosjan i Polaków, m.in. Mykoła Łebed, odsiadujący swego czasu w sanacyjnym więzieniu dożywocie za udział w zamordowaniu polskiego ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. Kiedy Departament Stanu USA ustalił, że Łebed to zbrodniarz wojenny, m.in. jeden z organizatorów rzezi Polaków na Wołyniu, i zażądał jego deportacji (Łebed pracował już wtedy dla CIA w Monachium) sam szef CIA Allen Dulles napisał do federalnego urzędnika emigracyjnego, że „Łebed ma nieocenioną wartość dla agencji” i brał udział w „operacjach o pierwszorzędnym znaczeniu”34. Świadectwo wystawione przez Dullesa było na tyle silne, iż Łebed wyjechał później bez przeszkód do Stanów Zjednoczonych, gdzie umarł w 1998 r.

Jedna z akcji CIA polegała na zrzucaniu na spadochronach przeszkolonych sabotażystów ukraińskich na terytorium ZSRR. I tak, dla przykładu, 5 września 1949 r. jeden z samolotów CIA wyleciał z Monachium i wyrzucił w nocy nad Karpatami grupę cichociemnych na spadochronach. Odtajniona w 2005 r. kronika CIA zawierała informację o losach tych ludzi: „Sowieci szybko wyeliminowali agentów”35.

Albania, 1949. Podobne akcje urządzała CIA w Albanii, którą agencja uznała za „żyzny grunt dla armii partyzanckiej”36. Z podobnym efektem – wszyscy agenci przerzucani drogą morską i powietrzną kończyli w rękach albańskiej milicji komunistycznej.

Korea, 1950-1953. Podczas wojny koreańskiej amerykańska armia dopuściła się całego szeregu zbrodni na ludności cywilnej i to zarówno z części północnej, jak i południowej – były to masowe egzekucje bezbronnych cywili, ostrzeliwanie uchodźców z broni maszynowej, wysadzanie mostów pełnych uciekinierów, etc.

Na tajnej konferencji w college’u Princeton Inn w maju 1952 r. (według zapisu odtajnionego w roku 2003) Allen Dulles powiedział: „Przede wszystkim w Korei straciliśmy setki tysięcy ludzi. Jeśli będziemy skłonni zaakceptować te ofiary, nie zmartwię się, gdy za żelazną kurtyną kogoś stracimy i przybędzie nam kilku męczenników. […] Nie obejdzie się bez męczenników. Trochę ludzi musi zginąć”37.

Po wojnie, USA konsekwentnie wspierały brutalne dyktatury w Korei Południowej.

Polska, 1952. CIA przerzuciło do Polski warte 5 mln dolarów sztaby złota, broń i radiostacje, uważając, że antykomunistyczna podziemna organizacja Wolność i Niezawisłość (WiN) ma w Polsce 20 tys. uzbrojonych partyzantów i co najmniej 100 tys. sympatyków. W rzeczywistości UB rozbiło WiN już w 1947 r., organizując jej kolejne komendy pod swoim kierownictwem.

Warto przypomnieć, że ledwie parę lat minęło od czasu, kiedy Amerykanie dawali wolną rękę Stalinowi na działania w Polsce. 6 lutego 1945 r. prezydent Roosevelt tak pisał do Stalina: „Mam nadzieję, że nie muszę Pana zapewniać, że Stany Zjednoczone nigdy nie udzielą jakiegokolwiek poparcia żadnemu rządowi tymczasowemu w Polsce, który odnosiłby się wrogo do waszych interesów (…) żaden rząd tymczasowy, który by przysparzał sojuszniczym siłom zbrojnym jakichkolwiek kłopotów na tyłach, nie może być przez was i nie powinien być przez nas tolerowany. Chciałbym, żeby Pan wiedział, że o tym dobrze pamiętam”38.

Iran, 1953. Wraz