Gulistan, to jest ogród różany - Sadi z Szirazu - ebook

Gulistan, to jest ogród różany ebook

Sadi z Szirazu

4,0

Opis

Perska literatura średniowieczna. Gulistan jest zbiorem pojedynczych wierszy i opowiadań, które tak jak poszczególne róże w ogrodzie stanowią zbiór róż. Gulistan jest szeroko cytowany jako źródło mądrości. Znane aforyzmy nadal często są powtarzane w świecie zachodnim. Mówią one np. o byciu smutnym, bo się nie ma butów, aż spotyka człowieka, który nie ma nóg, a wówczas dziękuje się Opatrzności za jego hojność do siebie. Króciutkie utwory składające się na Gulistan napisane są pięknym precyzyjnym językiem i posiadając głębię psychologiczną, tworząc "poezję myśli" porównywaną do zwięzłości wzorów matematycznych. Księga dotyczy praktycznie każdej najważniejszej kwestii spośród tych napotykanych przez ludzi, pełna jest zarówno optymizmu, jak i subtelnej satyry. Mieści w sobie wiele porad dla władców. Jest popularne powiedzenie w języku perskim, "Każde słowo Sa'diego ma siedemdziesiąt dwa znaczenia", a opowieści, wraz z ich wartościami zarówno służącymi rozrywce jak i ich moralny praktyczny wymiar, często koncentrują się na prowadzeniu derwiszów i powiada się, że zawierają nauki sufi. Książka wznowiona przez Wydawnictwo Armoryka po raz pierwszy po blisko 140 latach.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 259

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Sadi z Szirazu

GULISTAN

TO JEST OGRÓD RÓŻANY

przełożył Wojciech Kazimirski-Biberstein wstępem opatrzył Andrzej Sarwa

Armoryka

Sandomierz 2011

Seria: BIBLIOTEKA ORIENTALNA, Nr 2

Redaktor serii i tomu: Andrzej Sarwa

Projekt okładki: Juliusz Susak

Na pierwszej stronie okładki: Róże w ogrodzie, fot. Andrzej Sarwa

Na stronie 8: Govardhan, Sadi z Szirazu, fragment jednej z ilustracji do Gulistanu, Indie, ok. 1645 r.

licencjapublic domain, źródło: http://en.wikipedia.org/wiki/File:Sadi_in_a_Rose_garden.jpg

Copyright © 2011 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e–mail: [email protected]

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-64145-01-8

Konwersja:

WSTĘP

Sadi z Szirazu czyli Abū-Muḥammad Muṣliḥ al-Dīn bin Abdallāh Shīrāzī (1184-1283/1291?), lepiej znany pod pseudonimem jako Sadi, Saʿdī lub Saadi, jest jednym z największych perskich poetów epoki średniowiecza. To autor zbiorów utworów poetyckich składających się z gazeli (lirycznych utworów poetyckich) i kasyd („poematów celowych”). Jednak za najważniejsze z jego dzieł uważa się obszerne poematy dydaktyczne Bustan czyliOgród drzew (1256-57) iGulistan to jest Ogród różany (1259), które zapewniły mu nieśmiertelność i sławę, a ponadto odcisnęły piętno na kulturze światowej.

Sadi żył długo i ciekawie, a jego życie można podzielić na cztery okresy: pierwszy - dzieciństwa, które zapewne upłynęło mu tak jak większości jego rówieśników, drugi - młodości, kiedy to mieszkając w Bagdadzie, pobierał nauki, trzeci - gdy wiodąc żywot derwisza, podróżował po całym muzułmańskim świecie, odwiedzając północną Afrykę (od Maroka po Etiopię), Azję Mniejszą, Arabię, Iran, Afganistan, Indie, i wreszcie okres ostatni, kiedy utrudzony podróżami powrócił do Szirazu i tam osiadł na resztę życia, które zakończył jako ponad stuletni starzec. Dla jego twórczości i osiągnięć literackich najważniejszy jest właśnie ten ostatni czas. To właśnie wtedy powstały najwybitniejsze dzieła Sadiego Bustan i Gulistan, które pisał, mając już dobrze po siedemdziesiątce.

Gulistan jest obszernym zbiorem opowiadań przeplatanych wierszami perskimi i arabskimi, które zgromadzone w jednej księdze są niczym różane krzewy zebrane w ogrodzie. Gulistan jest szeroko cytowany jako źródło mądrości. Znane aforyzmy nadal często są powtarzane w świecie wschodnim i zachodnim. Mówią one np. o smutku wywołanym brakiem butów, aż do czasu, gdy spotyka się człowieka, który nie ma nóg, a wówczas dziękuje się Opatrzności za Jej hojność. Króciutkie utwory składające się na Gulistan napisane są pięknym precyzyjnym językiem i posiadając głębię psychologiczną, tworzą poezję myśli porównywaną do zwięzłości wzorów matematycznych. Księga dotyczy praktycznie każdej najważniejszej kwestii spośród tych napotykanych przez ludzi. Pełna jest zarówno optymizmu, jak i subtelnej satyry. Mieści też w sobie wiele porad dla władców. Popularne jest powiedzenie w języku perskim: „Każde słowo Sa'diego ma siedemdziesiąt dwa znaczenia”, a opowieści (wraz z ich wartościami zarówno służącymi rozrywce jak i ich moralny oraz praktyczny wymiar) często koncentrują się na prowadzeniu derwiszów i powiada się, że zawierają nauki sufi.

Gulistan zainspirował powstanie wielu innych dzieł na Wschodzie, natomiast dzięki licznym tłumaczeniom zaistniał także w europejskiej przestrzeni kulturowej. Na języki europejskie zaczęto go przekładać już w XVII wieku. Warto wymienić nazwiska kilku z tłumaczy: André du Ryer (na francuski w roku 1634), Friedrich Ochs Bach (na niemiecki w roku 1636), Stephen Sullivan (na angielski w roku 1774), Francis Gladwin (na angielski w roku 1806), a na polski Samuel Otwinowski o którym będzie niżej. Z czasem powstały przekłady i na kolejne języki: rosyjski, włoski i inne. Sadim fascynowały się tak znane postaci doby Oświecenia jak m. in.: Denis Diderot, Voltaire, Johann Gottfried Herder czy Johann Wolfgang von Goethe.

Dzieło Sadiego zostało wznowione przez Wydawnictwo „Armoryka” po raz pierwszy po prawie 140 latach! Dziwi i zastanawia, że od tamtej pory – mimo zainteresowania polskiego społeczeństwa Orientem - nikt nie zdecydował się ani na dokonanie i wydanie nowego przekładu Gulistanu, ani nawet wznowienie któregoś z istniejących już przekładów, a było ich aż dwa! Pierwszego dokonał Samuel Otwinowski (ca 1580-post 1650), z tym że jego tłumaczenie czekało na wydanie aż do roku 1879 i ukazało się w Warszawie nakładem Świdzińskich pod dość ozdobnym tytułem: Perska księga na polski język przełożona od Jmci Pana Samuela Otwinowskiego nazwana Giulistan, to jest Ogród różany (z dawnego rękopismu wydał I. Janicki). Drugiego zaś przekładu dokonał Wojciech Kazimirski-Biberstein (1808-1887) znany arabista i iranista (ten sam, który m. in. dokonał francuskiego przekładu Koranu), znajomy Joachima Lelewela, wraz z którym (po upadku powstania listopadowego, w którym brał udział) wyemigrował z kraju. Za granicą pracował dla rządu francuskiego, najpierw w Persji, a potem jako urzędnik francuskiego ministerstwa spraw zagranicznych. Mieszkając we Francji, współpracował z książętami Czartoryskimi, najpierw Adamem Jerzym, a po jego śmierci z synem Władysławem.

Wojciech Kazimirski-Biberstein jako drugi po Otwinowskim przełożył na język polski dzieło Sadiego Gulistan i wydał go w roku 1876 w Paryżu pod tytułem Gulistan to jest ogród różany Sa'dego z Szyrazu (z oryg. perskiego przeł. W. z Bibersteina Kazimirski). Przekład ten ukazał się nakładem Biblioteki Kórnickiej. I tu rzecz ciekawa: przekład Kazimirskiego - chociaż młodszy - ukazał się drukiem jako pierwszy niż wcześniejsze tłumaczenie Otwinowskiego.

Wydawnictwo „Armoryka” zdecydowało, choć nie bez wahania, wznowić przekład Kazimirskiego, a nie Otwinowskiego, chyba dlatego, że ten pierwszy „ducha, klimat i melodię” ma bliższą perskiemu oryginałowi niż pisany piękną renesansową polszczyzną przekład drugi.

Zdecydowano się także jak najmniej ingerować w dawną pisownię i uwspółcześniono ją w niewielkim zakresie wyłącznie pod kątem ortograficznym, całą resztę, łącznie z interpunkcją, pozostawiając nienaruszoną, a to po to by zachować klimat i ducha tego pięknego przekładu.

Andrzej Sarwa

W IMIĘ BOGA MIŁOSIERNEGO, LITOŚCIWEGO!1

Wdzięczność należy się Bogu (niech On będzie uszanowany i uczczony!) za to, że cześć Jemu oddawana jest środkiem zbliżenia się do Niego i, że w składanych Mu dziękach jest pomnożenie łask Jego. Każde tchnienie co do piersi zstępuje, życie przedłuża, a kiedy się z piersi wznosi, całe jestestwo nasze rozwesela; a zatem w każdym oddechu dwa dobrodziejstwa zawarte, a za każde dobrodziejstwo dziękczynienie jest należne.

Wiersz perski. Czyjeż dłonie i język na to się zdobędą,

By z winnych Mu dziękczynień uiścić się dało?

Czyńcie dzięki, rodzino Dawida! a jakże mało jest między sługami moimi – wielce wdzięcznych!

w. p. Otóż lepiej, że sługa za swe uchybienia,

Pójdzie przed tron Wszechwładcy przebaczenia błagać;

Bo jeśli nie, to, godnej Jego Majestatu,

Nikt na świecie nie zdoła złożyć Mu ofiary.

Deszcz Jego miłosierdzia bez granic, każdego dosięga, a stół nieskąpionych łask Jego, wszędzie zastawiony; On zasłony sromu sług swoich, za sprośną jaką winę, nie rozdziera; On chleba powszedniego, za naganne jakie przestępstwo, nie pozbawia.

w. p. O Wspaniały! Ty co z Twej tajemnej skarbnicy,

Żywisz ognia czcicieli, żywisz chrześcijanina,

Jakże kiedy przyjaciół zawiedziesz nadzieje?

Ty co na nieprzyjaciół względne rzucasz oko?

Pachołkowi swemu zefirowi zalecił, aby szmaragdowy kobierzec (na ziemi) rozesłał, a mamce-chmurze przykazał, córeczki-rośliny w kolebce ziemi pielęgnować; drzewom, jako noworoczny podarek zieloną szatę liścia na pierś rzucił2; a dziatwie-gałązkom, za przybyciem pory wiosennej, kołpaczek kwiecia na główki włożył. Sok trzciny, jego mocą, stał się wyśmienitym miodem, a pestka daktylowa, jego pieczołowitością, na niebotyczną palmę wyrosła.

w. p. Słońce, księżyc, wiatr i chmura i niebiosa w ruchu,

Byś ty kąsek chleba zyskał i gnuśnie go nie jadł;

Wszystko w pędzie jak szalone, rozkazom powolne,

Nie słusznie to, byś ty jeden rozkazów nie pełnił.

Stoi w przekazanych podaniem słowach tego, który jest naczelnikiem wszech jestestw, chlubą wszech stworzeń, miłosierdziem boskićm nad ludźmi, dopełnieniem obiegu czasów, w słowach Mohammeda Mustafy3 (Niech Go Bóg uwielbi i pozdrowi!).

w. arabski. On to jest pośrednikiem od ludzi u Boga,

Rozkazy jego pełnią i ludzie i dżynny4,

On to prorok szlachetny, nadobnego lica,

Okazały postawą, powabny uśmiechem,

A piętno Mu prorocze jaśnieje z oblicza.

w. p. Nie zna troski, mur Narodu, gdy ty jesteś mu podporą,

Ten się morskich fal nie lęka komu Noe jest sternikiem.

w. ar. Doskonałością szczytu dosięgnął5,

Ciemność rozproszył blaskiem piękności6;

Piękne są wszystkie jego przymioty,

Hołd Mu i jego nieście rodzinie!

Stoi, mówię, w słowach Proroka, że kiedy który z grzeszników w strapienie popadłych, ręce żalu za grzechy, z nadzieją wysłuchania, do tronu Wszechmocnego podniesie, Bóg z razu na niego ani spojrzy, a ów Go jeszcze błaga, i Bóg jeszcze się od niego odwróci, a ten Go znowu pokornie i z płaczem wzywa, Bóg na koniec tak rzeknie: «O Aniołowie moi! oto mnie wstyd ogarnął przed sługą moim, on bowiem krom mnie innego Pana nie ma. Otóż przebaczyłem mu», to jest «błagalnych jego modłów wysłuchałem i żądanie jego zaspokoiłem, bo mnie też już wstyd tylu modłów i płaczu sługi mojego.»

w. p. Patrzaj jaka jest dobroć i wspaniałość Pana:

Sługa winę popełnił a Pan się zawstydził!

Ci co u Ka'by7 Jego Majestatu bez ustanku przebywają, wyznają całą niedostateczność oddawanej Mu czci, i mówią: «My Cię nie czcimy czcią godną Ciebie»8, a ci co wdzięki Jego piękności opisują, jakby za obłąkanych uchodzą i mówią: «My Cię nie znamy jak Cię znać należy».

w. p. Jeśli kto żądać będzie bym mu Go opisał...

Cóż powie kto bez zmysłów o Tym co nieznany?

Kochający padają ofiarą kochanych,

Ich zabito; z zabitych głos się nie podniesie.

Jeden myślący człowiek z naszego grona9 głowę w zanadrze rozwagi był zanurzył i w oceanie widzeń się zatopił, a gdy z tego stanu osłupienia do siebie przyszedł, jeden z towarzyszy żartobliwie rzekł do niego: «Z tego ogrodu w którym oto teraz byłeś, jakiż cudowny podarek nam przyniosłeś?» A ów rzecze: «Moją myślą było do krzewu róży doszedłszy połę mojej sukni różami napełnić na podarek dla przyjaciół, ale kiedym tam przyszedł, woń róży tak mnie upoiła, że poła szaty z rąk mi się wymknęła».10

w. p. Ptaszku ranny, milczenia ucz się od motyla:

On zgorzał, duszę oddał, a głosu nie wydał.11

Próżno się chełpią wiedzą ci co jej nie mają,

Bo od tych co ją mieli żadna wieść nie doszła.

O ty, wyższy nad pomysł, domysł, wyobraźnię,

Nad to co mówią, cośmy czytali, słyszeli! —

Zamknięte posiedzenie, życie kresu doszło,

A my jeszcze u wstępu tylko twoich pochwał.

POCHWAŁA MONARCHY ISLAMU.

(Niech Bóg jego panowanie uwieczni!)

Że pochwały Sa'dego są w ustach ludu, że sława jego stylu po całej przestrzeni ziemi się rozeszła, że słodkie trzcinki jego opowiadań wszędzie jak cukier chrąpają, że karteczki jego pism jak królewskie ceduły obnoszą12, tego nie można przypisywać wytworności jego talentu i jego wyższości, ale jedynie temu, że Władca świata, biegun okręgu tej epoki, namiestnik Salomona13, orędownik prawowiernych, Szahenszah poważany, Wielki Atabek14 Mozaffer-ud-dyn Abubekr syn Sa'da, syna Zengiego, cień Boga na Jego ziemi (O Panie bądź nim zadowolony i jego zadowolnij), okiem łaski na Sa'dego spojrzał, że go sowitymi pochwałami obsypał i szczerą ku niemu skłonność okazał. Stąd też, istotnie, wszyscy, tak między wyższymi jak i między ludem, wielką ku niemu miłość powzięli, albowiem jak mawia Arabowie: «Ludy idą za religią swoich królów».

w. p. Odkąd na mnie biednego względnym patrzysz okiem,

Słynniejszymi od słońca stają się me dzieła,

A chociaż w twoim słudze same tylko wady,

Gdy ją Sułtan pochwali, wada jest zaletą.

w. p. Pachnąca glinka, dnia jednego, w łaźni15,

Z rąk miłych w moje dostała się ręce;

Cóż jesteś, rzekłem, czyś piżmo czy ambra,

Żem tak upojon czarowną twą wonią?

Ja, rzecze, byłam tylko podłą glinką,

Lecz czas niejaki bawiłam przy róży,

Cnota sąsiadki i na mnie spłynęła,

Ale w istocie jestem zawsze glinką.

O Boże! daj mu dla dobra Muzułmanów długie życie, w dwójnasób nagrodź mu jego dobrodziejstwa i dobre uczynki, wywyższaj stopnie jego przyjaciół i jego rządców, a nawiedź jego nieprzyjaciół i nienawistnych mu ludzi kaźniami zapowiedzianymi w wierszach Alkoranu! «O Boże daj bezpieczeństwo jego krainie i miej w Twej straży jego potomstwo».

w. ar. Świat ten przezeń szczęśliwy (wieczne jemu szczęście!)

Niechże Pan go wspomaga sztandarem zwycięstwa!

Niech wzrasta i ta płonka której on korzeniem16,

Wszak hojność płodów ziemi jest z dobrego ziarna.

Niechże też Bóg najwyższy, przenajświętszy, świętą krainę Szyrazu, powagą zawiadowców sprawiedliwych i pieczą mężów uczonych a cnotliwych, aż do dnia zmartwychwstania w całości i bezpieczeństwie zachowuje!

w. p. Wieszli, w dalekich krainach wygnania,

Dlaczegom lata tak długie przepędził?

Jam kraj porzucił przed sromem Turczyna;

Bom świat widział zmieszany jak włosy murzyna,

Wszyscy to byli wprawdzie synowie Adama,

Lecz jak wilki krwi chciwe z ostrymi pazury.

Tu w mieście, ludzie dobrzy, mili jak anioły,

Tam po kraju żołnierstwo, jakby lwy bojowe.

Gdym wrócił, kraj ten cały znalazłem w pokoju:

Lamparty porzuciły lamparcie nałogi.

Tak było za dni owych, za dni, którem widział,

Świat cały pełen wzburzeń, trwogi i ucisku,

A tak teraz gdy włada Sułtan sprawiedliwy,

Atabek Abubeker17, syn Sa'da Zengiego.

w. p. Kraj Farsu18 się nie trwoży przygodami losu,

Gdy ty Panie, cień Boski, głowę mu osłaniasz.

Dziś na ziemskiej przestrzeni nikt nam nie pokaże

Szczęśliwszego zacisza od progu twych gmachów;

Twoja rzecz nieszczęśliwych kłopotać się losem,

Nasza dzięki nieść Bogu, boska słać nagrody.

Ziemię Farsu strzeż Boże od wichrów nierządu,

Póki ziemia i wichry panują na świecie!

CO BYŁO POCHOPEM DO NAPISANIA TEJ KSIĘGI GULISTANU.

Jednego wieczora nad ubiegłymi dniami życia rozmyślałem, i nad marnie strawionym żywotem ubolewałem; głaz pałacyku serca, diamentem łez krajałem i te tak stosowne do mojego położenia wierszyki sobie powtarzałem.

w. p. Co chwila jedno tchnienie ubywa mi z życia,

Kiedy spojrzę, niewiele już, widzę, zostaje.

Ej! ty coś lat pięćdziesiąt przeżył i śpisz jeszcze,

Być może w tych dniach pięciu19 ockniesz się na koniec.

Wstyd, kto poszedł ze świata a nic tu nie sprawił,

W bęben bili a on się jeszcze nie spakował20;

Słodki sen gdy w poranku drogi się przedłuża,

Piechotnego wędrowca opóźni w podróży.

Każdy co na świat przyszedł nowy dom zakładał,

On poszedł i mieszkanie innemu zostawił,

Ten znowu takież same snuł sobie marzenia,

A budowy i tamten i ten nie dokończył.

Zmiennego towarzysza nie bierz do przyjaźni,

Nie zda się do przyjaźni ten niecny przechera.

Trzewia główną są życia ludzkiego podstawą:

Póki idą powolnie trosce miejsca nie ma,

Ale gdy się rozwiążą i zamknąć nie dadzą,

Wtedy sobie rzec możesz: żegnam się ze światem!

Cztery sobie przeciwne i sporne żywioły

Piątkę dni, w pełnej z sobą przebywają zgodzie;

Niechże jeden z tych czterech nad drugim przemoże,

Słodka dusza człowieka wypadnie z swej formy,

To też pewnie mąż światły, człowiek całą gębą,

Do świata i dóbr jego nie przywiąże serca.

Zły czy dobry, gdy każdy z nas umierać musi,

Szczęsny ten, co cnym życiem pierwsze zdobył miejsce.

Przed sobą ślij do grobu zapasy na drogę,

Za tobą nie poniosą, ty je naprzód wypraw21

Śniegiem jest żywot ludzki, a tu słońce lipca!

Mało reszty, a stary jeszcze w omamieniu!

Ty co na targ z próżnymi wychodzisz rękoma,

Boję się, sprawunkami nie napełnisz chusty,

Kto swe plony spożyje, gdy jeszcze zielone,

Na ściernisku, we żniwa, zbierać będzie kłosy.22

Do ucha duszy przyjmij te Sa'dego rady,

To droga, ty bądź mężem i miej się do drogi!

Zastanowiwszy się nad tym wszystkim, za dobre uznałem osiąść w chacie oddalenia od świata, połę mej szaty od wszelkiego społeczeństwa z ludźmi usunąć, ku sobie zwinąć, wymazać z moich seksternów błahe gadaniny i już więcej nie dorzeczy nie prawić.23

w. p. Urżnąć język, siąść w kącie jak głusi i niemi,

Ten powinien, co nie ma języka na wodzy.

Aż oto pewien co w lektyce był moim spółpodróżnym, a w izdebce karawanseraju zwykłym mi towarzyszem, po dawnym zwyczaju do mnie zawitał. Jakkolwiek wesołymi słowy i żarcikami nadrabiał, jakkolwiek kobierzec krotochwil przede mną rozpościerał, ja mu nic nie odpowiadałem, i zatopiony w modłach, głowy ani raz nie podniosłem. Urażony na mnie spojrzał i rzekł:

w. p. «Teraz to, kiedy jeszcze mówić możesz,

Mów, bracie, pięknie i miłymi słowy,

Bo jutro, śmierci goniec gdy nadejdzie,

Rad nie rad, język poza zęby wciągniesz.»

Jeden z moich przybocznych objaśnił go o istotnym stanie rzeczy, mówiąc: «Sa'dy mocno sobie ułożył i nieodzowne wziął postanowienie resztę życia w oddaleniu od świata przepędzić i milczenie zachować; ty także, jeżeli możesz, o sobie myśl i wstąp na ścieżkę odosobnienia. A on na to: «Na cześć wielkiego Boga, i na dawną naszą przyjaźń przysięgam, że nie odetchnę i kroku nie ustąpię, aż tu według zwykłego obyczaju i znanym nam torem do rozmowy przyjdzie, bo urażać przyjaciół jest nierozum, a zaś zadośćuczynienie przysiędze rzecz łatwa. Jest tuż przeciwnym zdrowemu rozsądkowi i wbrew zdaniom ludzi rozumnych, żeby Zulfekar Alego24 tkwił w pochwie, a język Sadego lgnął do podniebienia».

w. p. Czymże jest język w gębie? powiedz mądry mężu

Jest to klucz do drzwi skarbów człowieka z talentem.

w. p. Kiedy drzwi są zamknięte, któż tam wiedzieć będzie

Czy to sklep jubilera, czy kram przekupnika?

w. p. Milczenie chociaż w mądrych, jest rzeczą przystojną,

Dobrze, gdy tego trzeba, na mowę' się kąsać,

Dwie są rzeczy co rozum ludzki niecierpliwią:

Oniemieć w porę mowy, mówić w czas milczenia.

Koniec końców, nie miałem tyle siły aby język od pomówienia z tym przyjacielem pohamować, i oblicze od rozmowy z nim odwrócić, za nieludzkość poczytałem, był to albowiem powolny dla mnie towarzysz i szczery przyjaciel.

w. p. Kiedyś skory do bójki, to, że kłóć się z takim,

Którego ci nie trzeba, lub przed którym zemkniesz.

Na koniec, przymuszony, mówić zacząłem, i razem przechadzając się wyszliśmy za miasto. Było to w porę wiosenną, kiedy srogość zimna już się była ukoiła, a dni panowania róży nadeszły.

w. p. Koszulki z liścia wszędzie na drzewinach

Pyszne jak szaty świąteczne bogaczów;

Ardebehisztu25 był właśnie dzień pierwszy:

Słowiki każą tam z ambon gałązek,

Na różę z rosy perełka upadła,

Jak kropla potu na twarz gniewnego młodzieńca.

Gdy noc nadeszła, w sadzie jednego z moich przyjaciół wypadło nam nocować. Miejsce było przyjemne i wesołe, drzewa gęste i zachwycające; rzekłbyś, że tam po ziemi kawałki szmelcu rozsypano, a w górze naszyjnik z plejad zawieszono.

w. ar. Tam łączka, jej strumienia woda wyśmienita,

Tam gaik, jego ptastwa gruchanie do taktu,

w. p. Tam pełno tulipanów rozmaitej barwy,

Tu sowicie owoców różnego rodzaju,

Pod cieniem drzewin sadu wietrzyk zawsze czynny

Rozpościerał kobierce mieniących kolorów.

Z rana, kiedy ochota powrotu do domu nad zamiarem dłuższego pobytu przemogła, spostrzegłem, że mój przyjaciel pełną połę róż, tymianku, hiacyntów i bazylku26 uzbierał i z tym do miasta iść zamierzał. Rzekłem tedy do niego: «Kwiaty ogrodu trwałości nie mają, a obietnicom różanych ogródków nie ma co ufać. Mędrcy zaś powiedzieli, że to co trwałości nie ma, na przywiązanie nie zasługuje». «Cóż, tedy robić?» zapytał. A ja na to: «Dla rozweselenia patrzących, a dla rozrywki umysłów, mogę oto ułożyć taki różany ogród (Gulistan).

w. ar. «Łączkę, co w górze ma koronę z kwiatów,

Ogród, co u stóp jego biegną zdroje»27.

Taki ogród, że wicher jesienny na listkach jego ręki przemocy nie położy, a obrót dni, rozkoszy jego wiosny na mdłość jesienną zmienić nie zdoła.

w. p. «Na coć się przyda pełna róż taca?

Listek z mojego uszczknij ogrodu;

Bo pięć lub sześć dni całe życie róży,

A ten ogródek zawsze będzie świeży.»

Zaledwiem to wyrzekł, mój przyjaciel kwiaty z poły swej sukni wysypał, a za połę mojej się uczepił mówiąc: «Człowiek szlachetny kiedy przyrzecze, dotrzyma». W przeciągu kilku dni parę rozdziałów napisałem; były one o przyjemnym obchodzeniu się z ludźmi i o prawidłach obcowania, a to w takim stroju, że się i mówiącym będzie mogło przydać i piszącym rozprawy więcej krasy w mowie użyczy. W ogólności, było też jeszcze nieco pozostałych kwiatów z Sadu (Bustanu) i tymi się (Gulistan) Ogród różany, z pomocą Boga łaskawego dopełnił, a raczej dopełni się i ukończy rzeczywiście wtedy, kiedy się podoba na Dworze tego, który jest przytułkiem świata, cieniem Stwórcy, promieniem dobroci powszechnego Żywiciela, zasobem czasów naszych, grotą bezpieczeństwa; Pana wspieranego od Nieba, tryumfującego nad nieprzyjaciółmi; Pana, który jest ramieniem potężnego państwa, pochodnią świetnego narodu (islamu), krasą narodów, chlubą islamu, KROLEWICA SA'DA, syna Wielkiego ATABEKA, Szahenszaha uwielbionego, przewodzącego nad karkami ludów, Pana królów arabskich i perskich, Sułtana stałego lądu i morza, dziedzica tronu Salomona, Muzaffer ud-dyna Abubekra syna Sa'da syna Zengiego. (Niech Bóg ich obu (Króla i Królewica) powodzenie uwiecznia, i obudwom wszelkiego rodzaju błogosławieństwa da na uwieńczenie!) — i kiedy ten Królewic spojrzenie swój pańskiej dobroci nań rzuci.28

w. p. Niech go tylko wzgląd pański raczy przyozdobić,

A będzie to dom chiński, i dzieło Erzenga29,

Tuszę sobie, że czoła nie zmarszczy z nudoty;

Wszak ogród róż nie może być przybytkiem nudów.

A zwłaszcza, gdy tej księgi wyniosła przedmowa

Zdobi się mianem SA'DA syna Abubekra.

KILKA SŁÓW O WIELKIM EMIRZE FACHH-UD-DYNIE ABD-BEKHZE, SYNU ABU-NASBA.

Dodam i to, że oblubienica-myśl30 moja z powodu, iż nie jest piękna, głowy podnieść nie ośmieli się, oczu zwątpienia z nóg zawstydzenia nie spuści i w zgromadzeniu obliczem nie zajaśnieje31, chyba wtedy, kiedy ustroi się krasą łaskawego przyjęcia u wielkiego Emira, męża uczonego a sprawiedliwego; wspieranego od Boga; tryumfującego nad nieprzyjaciółmi; poplecznika tronu mocarstwa; doradcy w ważnych przedsięwzięciach państwa; groty dla ubogich; przytułku dla obcych; opiekuna ludzi utalentowanych; przyjaciela bogobojnych; chluby narodu perskiego; prawicy królestwa; króla między wielkimi osobami; chluby państwa i wiary; orędownika islamu i muzułmanów; naczelnej osoby u królów i sułtanów, to jest Abubekra, syna Abu-Nasra. (Oby mu Bóg dał długie życie, uświetnił jego dostojeństwo, rozweselił jego serce i podwoił mu jego nagrodę!) jest on bowiem przedmiotem pochwał u wielkich osób całego świata i zbiorem szlachetnych cnót między ludźmi:

w. p. Dosyć jest w cieniu jego łaski zabrać miejsce,

By grzech uszedł za cnotę, wróg za przyjaciela.

Każdemu ze sług dworu i z czeladzi jest naznaczona pewna służba, i jeżeli który w jej pełnieniu dopuści się opieszałości i niedbalstwa, niezawodnie wystawi się na skarcenie i naganie podpadnie; jeden tylko cech derwiszów od tego wyjęty; to też dzięki czynić za dobrodziejstwa odbierane od Panów jest ich obowiązkiem; toż, dobrze o nich mówić i za nich modły do Boga zanosić; a dopełnianie tego obowiązku przyzwoitsze jest w nieobecności, niż w przytomności tych wielkich osób, bo to ma w sobie coś zmyślonego i sztucznego, gdy tymczasem tamte jest dalekie od przymusu, a modły tak czynione łatwiej są wysłuchane.

w. p. Sprostował się z radości wklęsły grzbiet niebiosów,

Gdy się Matce-dniom naszym taki syn urodził.

Mądrze to, że z dobroci swój Stworzyciel świata,

Jednego wybrał męża dla wspólnego dobra!

Wieczne szczęście pozyskał, kto żył w dobrej sławie,

Gdy po nim piękna pamięć imię mu uwieczni.

Czy cię chwalą uczeni, czy chwalić nie będą...

— Nie trzeba pięknym licom usług pokojówki.

USPRAWIEDLIWIA SIĘ AUTOR Z TEGO, ŻE RZADKO BYWA NA DWORZE EMIRA I ŻE SAMOTNOŚĆ POLUBIŁ.

Opieszałość i pewna ociągliwość, która się widzieć daje w starannym oddawaniu służb moich u dworu Pańskiego, pochodzi z czegoś podobnego, co mędrcy indyjscy pomiędzy innymi zaletami Buzurdżmehra wzmiankowali. Jednym słowem, innej w nim wady nie widzieli, jedno to, że był do mówienia leniwy, to jest, że długo się namyślał, tak, że słuchaczowi trzeba było czekać aż on przemówi. Dowiedział się o tym Buzurdżmehr i rzekł: «Namyślać się nad tym co mam mówić, lepiej jest, niż żałować, żem mówił».

w. p. Wymowny starzec do mówienia wprawny,

Wprzód się namyśla, potem rzecz wykłada,

Ty bez namysłu gęby nie otwieraj;

Mów dobrze — mniejsza, że później przemówisz,

Naprzód się namyśl, potem głos zabieraj,

A przestań wprzódy, nim powiedzą: dosyć.

Mową jest człowiek wyższy od bydlęcia,

Bydlę od ciebie, gdy mówisz od rzeczy.

A cóż dopiero w oczach celniejszych mężów dworu Pana mojego (niech będą wielbione jego tryumfy!) dworu, który jest zbiorem ludzi światłych i stolicą głębokich uczonych. Jeżeli w biegu słów moich za śmiałym się pokażę, może za zuchwałego ujdę, jak ten, co drobny towar niesie do zawiadowcy Egiptu, a szklane perły do bazaru jubilerów, gdzie jęczmiennego ziarnka nie stoją; boć przy słońcu lampa światła nie daje, a wysoka wieża u stóp Elwendu32 niską się wyda.

w. p. Kto kark zuchwale w górę podnosi,

Na tego zewsząd wrogi uderzą,

Szlachetny Sa'dy upadł bezsilny,

Nikt się z upadłym spierać nie będzie.

Nasamprzód namysł, a potem słowa,

Naprzód fundament, a zaś mur potem,

Ja drzewka stroję, lecz nie w ogrodzie33,

Jam piękny, ale nie z Kanaanu34.

Mądrego Lokmana35 raz pytano: mądrości od kogo się nauczyłeś? Od ślepych, rzecze, bo ci, póki gruntu nie poczują, nogi nie postawią, a przysłowie arabskie powiada: «Opatrz sobie wyjście przed wejściem».

Półwiersz p.: Wiedz naprzód czyś mężczyzną, a potem bierz żonę.

w. p. Chociaż kogut do boju rześko się postawi,

Gdzież mu walczyć z sokołem o miedzianych szponach?

Lwem jest kot kiedy idzie polować na myszy,

Lecz jest myszą gdy stanie do boju z lampartem.

Jednakże z ufności w rozległy umysł znakomitych osób, które oczy na wady podrzędnych zamykają, a uchybień pomniejszych ludzi nie chcą rozgłaszać, niewiele, i to w krótkości, umieściłem w tej książeczce, z rzadszych wypadków i zdarzeń, z powiastek i wierszy, o obyczajach monarchów i ich postępowaniu. Cząstkę drogiego mi życia na tę pracę obróciłem. Otóż taki to był powód ułożenia tego Gulistanu, a Bóg był mi w tym pomocą.

w. p. Trwać będzie mnogie lata ta nasza budowa,

Gdy już z nas każde ziarnko pyłu się rozpierzchnie;

Jeden nasz cel, by po nas ślad jaki pozostał,

Bo w tym naszym istnieniu nie widzim trwałości.

Może kiedy, z litości, myślący przechodzień,

Zmówi też na intencję derwiszów modlitwę.

Pilne oko rzuciwszy na uporządkowanie tej księgi i uszykowanie jej rozdziałów, uznałem za przyzwoite krótkość w słowach, i tak ten świetny ogród, ten sad krzewisty, na wzór raju, na ośm rozdziałów36 podzielić wypadło, a dzieło dlatego jest krótkie, aby czytającym znużenia nic sprawiło.

ROZDZIAŁ I. — O obyczajach monarchów.