Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą - Michał Przeperski - ebook + audiobook

Gorące lata trzydzieste. Wydarzenia, które wstrząsnęły Rzeczpospolitą ebook i audiobook

Michał Przeperski

3,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Kilka lat temu Andrzej Garlicki opublikował znakomity zbiór szkiców zatytułowany „Piękne lata trzydzieste”. Tytuł był ironiczny – druga dekada niepodległej Rzeczpospolitej wcale nie była pięknym okresem. Redakcja portalu Histmag.org, zainspirowana książką Garlickiego, przygotowała kolejny e-book, tym razem poświęcony wydarzeniom z okresu pięciu ostatnich lat niepodległej Polski.

„Gorące lata trzydzieste” to osiem szkiców poświęconych ważnym i ciekawym wydarzeniom z lat 1934-1939. Zbiór otwiera opowieść o kulisach śmierci ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, zamordowanego w tajemniczych okolicznościach na warszawskiej ulicy Foksal w czerwcowe popołudnie 1934 roku. Bezpośrednią konsekwencją tego wydarzenia było powołanie tzw. Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Trafiali tam wszyscy ci, którzy nie zgadzali się z polityką prowadzoną przez władze Drugiej Rzeczpospolitej. Trafiały tam osoby uznane za wrogów państwa, począwszy od działaczy narodowo-radykalnych, kończąc na agentach bolszewickich. Cechą szczególną Berezy było przede wszystkim to, że trafiano tam nie z wyroku sądu, a jedynie na podstawie decyzji władz administracyjnych.

 

Powstanie obozu w Berezie stało się momentem symbolicznym. Z biegiem czasu polska polityka stawała się coraz bardziej brutalna. Autokratyczna była nowa konstytucja, która weszła ostatecznie w życie w kwietniu 1935 roku, groźne były także totalistyczne ciągoty następców Marszałka Józefa Piłsudskiego. Gdy ten umarł w niespełna trzy tygodnie po uchwaleniu konstytucji kwietniowej, rozpoczęła się bowiem między nimi bezpardonowa walka o władzę. Czy istniał polski faszyzm? Czy jesienią 1937 roku Polsce groził zamach stanu? O tym wszystkim przeczytacie państwo na kartach „Gorących lat trzydziestych”. Zbiór zamykają trzy teksty poświęcone polskiej dyplomacji w latach 1938-1939. Była ona zupełnie niezwykła. Chyba nigdy wcześniej w swych dziejach Polska nie była tak agresywna wobec swoich sąsiadów. A wszystko po to, by po kilkunastu miesiącach paść ofiarą napaści ze strony hitlerowskich Niemiec.

 

Wierzę, że o Drugiej Rzeczpospolitej warto jest dyskutować. Warto pamiętać to co napawa nas dumą i to co przypominamy z zawstydzeniem. Nieprawdą jest na pewno, że klęska wrześniowa była nieuchronna. Jak powiedział niegdyś Stanisław Jerzy Lec, historia to zbiór faktów, które nie musiały zajść. Jeżeli chcemy dziś budować pomyślność naszego kraju, musimy tym lepiej pamiętać o błędach jakie popełnili nasi przodkowie.

Michał Przeperski

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 81

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 12 min

Lektor: Michal Przeperski Histmag.org

Oceny
3,8 (22 oceny)
8
6
4
4
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AStrach

Dobrze spędzony czas

Ciekawa i warta przeczytania publikacja.
00

Popularność




Przedmowa

Kilka lat temu Andrzej Garlicki opublikował znakomity zbiór szkiców zatytułowany „Piękne lata trzydzieste”. Tytuł był ironiczny – druga dekada niepodległej Rzeczpospolitej wcale nie była pięknym okresem. Redakcja portalu Histmag.org, zainspirowana książką Garlickiego, a także zachęcona dużym zainteresowaniem jakie wciąż wywołuje w naszych czytelnikach okres Drugiej Rzeczpospolitej przygotowała kolejny e-book, tym razem poświęcony wydarzeniom z okresu pięciu ostatnich lat niepodległej Polski.

„Gorące lata trzydzieste” to osiem szkiców poświęconych ważnym i ciekawym wydarzeniom z lat 1934-1939. Zbiór otwiera opowieść o kulisach śmierci ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego, zamordowanego w tajemniczych okolicznościach na warszawskiej ulicy Foksal w czerwcowe popołudnie 1934 roku. Bezpośrednią konsekwencją tego wydarzenia było powołanie tzw. Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej. Trafiali tam wszyscy ci, którzy nie zgadzali się z polityką prowadzoną przez władze Drugiej Rzeczpospolitej. Trafiały tam osoby uznane za wrogów państwa, począwszy od działaczy narodowo-radykalnych, kończąc na agentach bolszewickich. Cechą szczególną Berezy było przede wszystkim to, że trafiano tam nie z wyroku sądu, a jedynie na podstawie decyzji władz administracyjnych.

Powstanie obozu w Berezie stało się momentem symbolicznym. Z biegiem czasu polska polityka stawała się coraz bardziej brutalna. Autokratyczna była nowa konstytucja, która weszła ostatecznie w życie w kwietniu 1935 roku, groźne były także totalistyczne ciągoty następców Marszałka Józefa Piłsudskiego. Gdy ten umarł w niespełna trzy tygodnie po uchwaleniu konstytucji kwietniowej, rozpoczęła się bowiem między nimi bezpardonowa walka o władzę. Czy istniał polski faszyzm? Czy jesienią 1937 roku Polsce groził zamach stanu? O tym wszystkim przeczytacie państwo na kartach „Gorących lat trzydziestych”. Zbiór zamykają trzy teksty poświęcone polskiej dyplomacji w latach 1938-1939. Była ona zupełnie niezwykła. Chyba nigdy wcześniej w swych dziejach Polska nie była tak agresywna wobec swoich sąsiadów. A wszystko po to, by po kilkunastu miesiącach paść ofiarą napaści ze strony hitlerowskich Niemiec.

Wierzę, że o Drugiej Rzeczpospolitej warto jest dyskutować. Warto pamiętać to co napawa nas dumą i to co przypominamy z zawstydzeniem. Nieprawdą jest na pewno, że klęska wrześniowa była nieuchronna. Jak powiedział niegdyś Stanisław Jerzy Lec, historia to zbiór faktów, które nie musiały zajść. Jeżeli chcemy dziś budować pomyślność naszego kraju, musimy tym lepiej pamiętać o błędach jakie popełnili nasi przodkowie.

Michał Przeperski

KTO ZABIŁ MINISTRA?

15 czerwca 1934 r., mniej więcej o wpół do czwartej po południu, na warszawskiej ulicy Foksal padły trzy strzały. Dwa dosięgły celu. Na ziemię upadł minister spraw wewnętrznych Bronisław Pieracki. Kto stał za jego śmiercią?

Bronisław Pieracki był weteranem Legionów Polskich Józefa Piłsudskiego, a po zamachu majowym, który wyniósł do władzy zwolenników Pierwszego Marszałka Polski, znalazł się w grupie jego najbardziej wpływowych współpracowników. Od końca lat 20. pełnił rozmaite odpowiedzialne funkcje polityczne: posła na sejm, wiceministra spraw wewnętrznych, wicepremiera, zaś w końcu w 1931 r. został ministrem spraw wewnętrznych, funkcję tę pełniąc w kolejnych rządach aż do czerwca 1934 r. Zaliczał się do grupy pułkowników, w przeważającej mierze opowiadających się za rządami twardej ręki. Symbolicznym dowodem autorytarnych sympatii Pierackiego był nadany mu przydomek „Bronito Pieratini”, nawiązujący do przywódcy faszystowskich Włoch Benito Mussoliniego.

Bronisław Pieracki

Czy sam Pieracki był faszystą? Takie stwierdzenie byłoby nadużyciem. Chociaż opowiadał się za dynamicznym zwalczaniem komunizmu oraz politycznego ekstremizmu wśród mniejszości narodowych, był również rzecznikiem ograniczonego dialogu. Bezpośrednią przyczyną śmierci Pierackiego stały się jego próby uregulowania konfliktu polsko-ukraińskiego. Projektując dialog polityczny, szef MSW dopuszczał możliwość uznania postulatów umiarkowanych grup mniejszościowych, natomiast absolutnie wykluczał prowadzenie rozmów z grupami radykalnie nacjonalistycznymi. W ten sposób Pieracki stał się jednym z głównych przeciwników Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, założonej w końcu lat 20. w Wiedniu i reprezentującej integralny nacjonalizm ukraiński. To właśnie należący do OUN Hryhorij Maciejko popołudniu 15 czerwca 1934 r. trzykrotnie strzelił z rewolweru do Pierackiego.

Hryhorij Maciejko

Poglądy samego Pierackiego bywały określane jako prawicowe, wiele wskazywało też na próby szukania porozumienia pomiędzy nim a pokoleniem młodych polskich nacjonalistów. Spełzły one na niczym, a zbliżenie polityczne między grupami młodej endecji i sanacji stało się możliwe dopiero w 1937 r. dzięki Adamowi Kocowi i Bolesławowi Piaseckiemu. Tymczasem Pieracki nie miał szczęścia ani do ukraińskich, ani do polskich nacjonalistów. 10 czerwca 1934 r., na pięć dni przed zamachem, została podjęta decyzja o delegalizacji Obozu Narodowo-Radykalnego. Organizacja ta, wyrosła z tradycji Narodowej Demokracji, reprezentowała nieznany wcześniej rodzaj polskiego nacjonalizmu. Skupiona w niej młodzież z entuzjazmem wzorowała się na monopartiach faszystowskich, które przejęły władze we Włoszech i Niemczech. Głosząc skrajny nacjonalizm i antysemityzm, organizowała masowe pochody (m.in. 3 maja 1934 r.), a bojówki ONR budziły grozę na warszawskich ulicach. Chociaż wpływy tej organizacji, powołanej do życia zaledwie w kwietniu 1934 r., ograniczały się przede wszystkim do stolicy, władze sanacyjne uważnie się jej przyglądały. Podobieństwo umundurowanych bojówek do działalności hitlerowskiego Sturmabteilung czy włoskich squadristi (protoplastów „czarnych koszul”) kazało obawiać się prób dokonania zamachu stanu. Niemniej ważny był fakt, że w Warszawie rozpętała się prawdziwa uliczna wojna, w której lumpenproletariat oraz korporanci wyposażeni w sękate kije walczyli ze skupionymi w Polskiej Partii Socjalistycznej robotnikami z Woli i młodzieżą żydowską z Muranowa.

Władze nie mogły tolerować rosnącego chaosu w stolicy. Ponieważ Obóz Narodowo-Radykalny był ugrupowaniem stosunkowo najsłabszym, najmniej licznym oraz najbardziej butnym, podjęta została decyzja o jego delegalizacji. Dodatkowo skonfiskowany został nakład „Sztafety”, poczytnego, lecz napastliwego i stojącego na niskim poziomie czołowego tytułu prasowego ONR. 14 czerwca w tej ostatniej sprawie miał do Pierackiego zadzwonić Jan Mosdorf, lider Obozu. Ponieważ jednak minister był zajęty, urzędnicy poradzili Mosdorfowi, aby zadzwonił następnego dnia. Mosdorf odparł wówczas: jutro będzie już za późno i, wściekły, rozłączył się. Następnego dnia Pieracki już nie żył.

Henryk Rossman

Trzeba przyznać, że ONR miał pecha. Zabójstwo Pierackiego przypominało zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza, zastrzelonego przez prawicowego fanatyka Eligiusza Niewiadomskiego. Powstawało pytanie: dlaczego i tym razem mordercą nie mógł być prawicowiec? Sanacja skutecznie zadbała o to, aby rozniecić wzburzenie społeczeństwa. Krótko po śmierci Pierackiego aresztowani zostali liderzy Obozu, na czele z Henrykiem Rossmanem oraz Bolesławem Piaseckim, którzy niebawem mieli stworzyć rozłamowe ONR-ABC i ONR-Falangę. Ofiarą wzburzonego tłumu padła też drukarnia „Gazety Warszawskiej”. Kilkudziesięcioosobowy tłum zgromadzony na ulicy Zgoda doszczętnie zdemolował miejsce druku największej gazety związanej ze Stronnictwem Narodowym. Co ciekawe, Stronnictwo darzyło Obóz Narodowo-Radykalny niechęcią graniczącą z wrogością. Była to jednak największa partia opozycyjna wobec sanacji, skierowanie społecznego oburzenia na SN było więc zręcznym działaniem ze strony władz.

Tym zręczniejszym, że dość szybko okazało się, że wszystkie tropy wskazują na Ukraińców. Było już jednak za późno, aby się cofnąć. Jeszcze w czerwcu 1934 r. premier Leon Kozłowski powołał do życia „obóz odosobnienia” w Berezie Kartuskiej, a wśród jego pierwszych więźniów znaleźli się liderzy ONR. Zabójca Bronisława Pierackiego, Hryhorij Maciejko, dożył swych lat na emigracji w Argentynie…

CAŁA WŁADZA DLA MARSZAŁKA! - KONSTYTUCJA KWIETNIOWA

23 kwietnia 1935 roku Ignacy Mościcki złożył podpis pod nową ustawą zasadniczą, która miała przejść do historii jako konstytucja kwietniowa. Ustanowiła ona autorytarny model rządów, w którym prezydent był odpowiedzialny przed „Bogiem i historią”. Jak doszło do jej uchwalenia?

Po zamachu majowym dokonanym przez Józefa Piłsudskiego w roku 1926 zapowiadano natychmiastowe zmiany w stylu sprawowania rządów. Skompromitowana „sejmokracja” i „partyjnictwo” miały zostać wyeliminowane i zastąpione przez skuteczną władzę. Wszem i wobec głoszono potrzebę ustabilizowania władzy, wyrugowania skorumpowanych polityków i prawdziwego reprezentowania interesu państwowego. Jednym z kluczowych elementów tych szeroko zakrojonych zmian było przeprowadzenie reformy ustroju, bowiem ten – oparty na zapisach konstytucji marcowej z 1921 r. – dowiódł swojej nieudolności.

Józef Piłsudski ze współpracownikami na moście Poniatowskiego w Warszawie, maj 1926

Konstytucja uchwalona 17 marca 1921 r. wzorowała się na demokratycznej ustawie zasadniczej III Republiki Francuskiej z 1875 r. Ta ostatnia w świadomy sposób zwiększała uprawnienia parlamentu, aby stał się on trwałą tamą przeciwko autorytarnym zakusom francuskiej prawicy. Nierównowaga ustrojowa miała jednak swoje konsekwencje: tak w Polsce, jak i we Francji system ustrojowy nie tworzył podstaw dla silnej władzy wykonawczej. Przeciwnie – bardzo dalece ją osłabiał.

Dla planów przebudowy ustroju nie miało większego znaczenia, że pokonany po maju 1926 r. parlament pokornie zaakceptował quasi-dyktatorskie rządy Józefa Piłsudskiego. Ten ostatni zdawał sobie sprawę, że słaby parlament łatwo jest traktować instrumentalnie. Sytuacja mogła się jednak zmienić po rozpisaniu nowych wyborów, czego powszechnie oczekiwano. Istniało poważne ryzyko, że nowo wybrane sejm i senat mogą znów przeszkadzać w procesie „sanacji”.

Nowela sierpniowa

Przebudowa ustroju nie miała mieć gwałtownego przebiegu, ale pewne działania trzeba było podjąć od razu. Dlatego też sierpień 1926 r. przyniósł nowelizację konstytucji marcowej. Jej zasadniczą ideą było wzmocnienie władzy wykonawczej – prezydenta oraz rządu, kosztem sejmu i senatu. Stało się tak za pomocą przyznania prezydentowi specjalnych uprawnień w zakresie władzy ustawodawczej. Po pierwsze, prezydent Rzeczpospolitej uzyskał prawo do rozwiązywania obu izb parlamentu przed upływem kadencji na wniosek Rady Ministrów, a jednocześnie sejm utracił prawo rozwiązania się mocą własnej uchwały. Po drugie, prezydent uzyskał ważne uprawnienie wydawania rozporządzeń z mocą ustawy. Było ono w pewnym stopniu ograniczone, ale i tak stanowiło poważne wzmocnienie pozycji głowy państwa, do tej pory sprawującej rolę jedynie reprezentacyjną. Po trzecie, w przypadku nieuchwalenia (lub braku odrzucenia) przez parlament w określonym terminie rządowego projektu budżetu, prezydent ogłaszał ów projekt jako ustawę. Wzmocnieniu uległa również pozycja rządu, bowiem votum nieufności wobec niego nie mogło być w myśl przepisów noweli sierpniowej głosowane na tym samym posiedzeniu, na którym został zgłoszony.