Gentryfikacja Berlina - Dorota Groyecka - ebook

Gentryfikacja Berlina ebook

Dorota Groyecka

4,0
25,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Gentryfikacja to słowo-klucz, niezbędne, aby zrozumieć dynamikę zmian w przestrzeni miejskiej. Dziś to jedno z najważniejszych zjawisk badanych przez urbanistów, proces głęboko zmieniający charakter kulturowy i społeczny dzielnic, w których zachodzi. Gentryfikację po raz pierwszy zaobserwowano i opisano pod koniec lat 50. w Londynie, następnie proces rozpoczął się w metropoliach Stanów Zjednoczonych. Dziś zachodzi już w większości dużych miast Azji i Europy, ale również w niektórych mniejszych miastach, a nawet na terenach wiejskich, np. w Wielkiej Brytanii. [...] Gentryfikacja Berlina stała się w ostatnim czasie niezwykle głośnym tematem w mediach, zarówno lokalnych, jak i zagranicznych. Nieuchronne wysiedlanie mniej zamożnych mieszkańców, które proces gentryfikacji dzielnicy za sobą niesie, budzi ogromne emocje i kontrowersje, prowadzi do powstawania grup walczących ze zjawiskiem (np. Mediaspree Versenken), przejawiających niechęć wobec hipsterów, turystów, zagranicznych studentów. Na budynkach pojawiają się wulgarne napisy oraz wlepki wzywające grupy 'intruzów' do wyniesienia się z miasta. W odpowiedzi na takie działania tworzą się grupy (np. Hipster Antifa) próbujące piętnować werbalną agresję i przejawy szowinizmu skierowanego w stronę bardziej zamożnych grup osiedlających się w dzielnicy" - ze Wstępu.

"Niewielka objętościowo książeczka Doroty Groyeckiej to pozycja obowiązkowa dla tych wszystkich, którzy interesują się nie tylko dzisiejszym miastem, ale uważnie przyglądają światu poprzez pryzmat zmian, jakie niesie neoliberalny projekt społecznego porządku opartego na prymacie ekonomii. [...] Złożona, wielowątkowa narracja książki oparta na detalach i obserwacji uczestniczącej opowiada o Berlinie, który zmienia się w błyskawicznym tempie, szybciej niźli są to w stanie zarejestrować informatory i bedekery". prof. Wojciech J. Burszta

Dorota Groyecka – absolwentka dziennikarstwa, filologii polskiej oraz kulturoznawstwa. Przez kilka lat mieszkała w Berlinie. Zainteresowana zjawiskami z zakresu socjologii miasta, obszarami na przecięciu urbanistyki i sztuki. Amatorka fotografii analogowej, publikuje teksty poświęcone tej tematyce na łamach magazynu internetowego O.pl.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 122

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Recenzja: prof. Wojciech J. Burszta

Copyright © Wydawnictwo Naukowe Katedra 2014

Wszystkie prawa zastrzeżone

Wydanie pierwsze

Gdańsk 2014

Projekt okładki: Anna M. Damasiewicz

Zdjęcie na okładce © Sergey Novikov | Depositphotos.com

Zdjęcia w książce: Dorota Groyecka

Projekt layoutu i skład:

Intergraf Gdańsk

ISBN 978-83-63434-72-4

Wydawnictwo Naukowe Katedra

http://wnkatedra.pl

email: [email protected]

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Wstęp

Wyobraźmy sobie, że do Berlina przyjeżdża młody turysta z przewodnikiem pożyczonym od starszego brata. Brat zwiedzał Berlin blisko dziesięć lat temu, turysta jednak zakłada, że najważniejsze punkty miasta pozostały bez zmian. Rozmawiając z bratem przez telefon, zapisuje jeszcze kilka nazw interesujących ulic, galerii i klubów. Nie przegląda stron internetowych poświęconych atrakcjom, nie czyta też artykułów o ostatnich ważnych wydarzeniach związanych z Berlinem. „Wiadomości i tak przeważnie są złe” – myśli turysta i postanawia wejść w rolę flâneur – spacerowicza, tylko w ostateczności prowadzonego mapą, przeważnie słuchającego własnego instynktu.

Turysta gubi się. Trafia na Prenzlauer Berg, do wschodniej dzielnicy Berlina, jednak przekonany jest, że trafił na zachód, na Charlottenburg – w przewodniku opisywany jako miejsce zamieszkania jednych z najbogatszych mieszkańców miasta, dzielnica rezydencjalna, słynąca z pięknych, odnowionych kamienic. Wędrując na południowy-wschód, turysta trafia na Friedrichshain i znów popełnia błąd – bierze tę dzielnicę za Prenzlauer Berg – trochę zaniedbany, młodzieżowy, z licznymi barami, klubami, kamienicami zamieszkiwanymi przez squatersów. Kiedy spaceruje dalej, tym razem na południowy-zachód, i dochodzi do Neukölln, jest przekonany, że znalazł w końcu słynny Kreuzberg – wielokulturowy, zamieszkiwany zarówno przez Turków, jak i studentów oraz artystów z całych Niemiec, Europy i reszty świata.

Turysta udaje się do jednego z barów na Reuterkiez i zdziwiony płaci za piwo 3,5 euro – przekonany był, że zapłaci znacznie mniej w tym uroczym, lecz niezbyt eleganckim lokalu. Kiedy udaje się do toalety, na drzwiach jednej z kabin zauważa wlepkę z napisem: „Berlin cię nie kocha”. Kierując się w stronę centrum miasta, widzi napis na murze: „Bij turystów”. Następnego dnia rozczarowany nie znajduje kilku miejsc, które bardzo chciał odwiedzić – gdzie podział się squat Tacheles, galeria C/O, Bar 25, klub Yaam?

Zdezorientowany, postanawia w końcu zapytać obsługę hostelu, w którym mieszka, co stało się z „tamtym” Berlinem. Chłopak siedzący w recepcji odchyla się w fotelu i badawczo przygląda się turyście. „Znasz słowo »gentryfikacja«?”

Przez kilkanaście lat po upadku muru Berlin pozostawał „tani”, „alternatywny”, „bohemiarski”, zaniedbany i brudny, ale pełen historycznego ducha, poczucia wolności zarówno od władzy politycznej, jak i reguł wolnego rynku oraz kapitalizmu. Przepełniony twórczą atmosferą i obietnicą „doświadczenia autentyczności”, był wprost wymarzonym miejscem do życia i pracy dla artystów, studentów i młodych ludzi z „klasy kreatywnej”. Ten okres Berlin ma już częściowo za sobą.

W sierpniu 2013 roku wyeksmitowano mieszkańców legendarnego squatu Tacheles, będącego od kilkunastu lat nie tylko domem i miejscem pracy dla wielu artystów, ośrodkiem kultury, ale również słynną atrakcją turystyczną w centrum miasta. W jego miejscu najprawdopodobniej powstanie siedziba banku. Dwa lata wcześniej zamknięto niezwykle popularny klub Bar 25, który przez swoje położenie nad Szprewą przeszkadzał w realizacji planów zabudowy terenów nadrzecznych apartamentowcami, biurowcami oraz hotelami (projekt Mediaspree). Ceny wynajmu mieszkań z roku na rok idą w górę, w przeciągu ostatnich dwóch lat w niektórych okolicach wzrosły nawet o 30–40%. Takie dzielnice, jak Prenzlauer Berg, Mitte, Kreuzberg i Friedrichshain, przeszły już pierwsze etapy gentryfikacji; proces ten zaczyna również dosięgać okolic położonych dalej od centrum.

Gentryfikacja Berlina stała się w ostatnim czasie niezwykle głośnym tematem w mediach, zarówno lokalnych, jak i zagranicznych. Nieuchronne wysiedlanie mniej zamożnych mieszkańców, które proces gentryfikacji dzielnicy za sobą niesie, budzi ogromne emocje i kontrowersje, prowadzi do powstawania grup walczących ze zjawiskiem (np. Mediaspree Versenken), przejawiających niechęć wobec hipsterów, turystów i zagranicznych studentów. Na budynkach pojawiają się wulgarne napisy oraz wlepki wzywające „intruzów” do wyniesienia się z miasta. W odpowiedzi na takie działania tworzą się grupy (np. Hipster Antifa) próbujące piętnować werbalną agresję i przejawy szowinizmu skierowanego w stronę bardziej zamożnych grup osiedlających się w dzielnicy.

Gentryfikacja to słowo-klucz, niezbędne, aby zrozumieć dynamikę zmian w przestrzeni miejskiej. Dziś to jedno z najważniejszych zjawisk badanych przez urbanistów, proces głęboko zmieniający charakter kulturowy i społeczny dzielnic, w których zachodzi. Gentryfikację po raz pierwszy zaobserwowano i opisano pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku w Londynie, następnie proces rozpoczął się w metropoliach Stanów Zjednoczonych. Dziś zachodzi w większości dużych miast Azji i Europy, ale również w niektórych mniejszych miastach, a nawet na terenach wiejskich, na przykład w Wielkiej Brytanii1.

Gentryfikacja Berlina wydaje się szczególnie interesująca przede wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze proces ten rozpoczął się w Berlinie w porównaniu z metropoliami świata z dużym opóźnieniem. Z powodu ogromnych zniszczeń w czasie drugiej wojny światowej, podzielenia miasta na cztery strefy wpływów, a następnie budowy muru berlińskiego zjednoczony Berlin zaczął doświadczać procesu gentryfikacji i globalizacji dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Dodatkowo procesy te zachodziły stosunkowo powoli, zwłaszcza w dzielnicach, które wcześniej należały do komunistycznego Berlina Wschodniego. W szczególności takie dzielnice, jak Kreuzberg czy Prenzlauer Berg przez lata od upadku muru były wciąż postrzegane jako mekka artystów, hipisów i anarchistów, początkowo nadciągających głównie z różnych rejonów Niemiec, następnie – z całego świata.

Po drugie, w przeciwieństwie do takich miast, jak Londyn czy Nowy Jork, Berlin nigdy nie był ekonomiczną stolicą kraju – biznes, przemysł i usługi ulokowane były głównie na zachodzie (Frankfurt nad Menem, Düsseldorf), południu (Monachium, Stuttgart) i północy Niemiec (Hamburg). Berlin to przede wszystkim siedziba instytucji politycznych i kulturalnych, dlatego tak istotny dla władz miasta jest napływ bardziej zamożnych mieszkańców i inwestorów, a także osiągnięcie wysokiej pozycji w globalnym wyścigu miast kultury.

1 Zob. L. Lees, T. Slater, E. Wyly, Gentrification, New York: Routledge/Taylor & Francis Group 2008, s. 129–138.

Gentryfikacja – zjawia się „nowa szlachta”

Pojęcie „gentryfikacja” po raz pierwszy pojawiło się w 1964 roku w pracy Ruth Glass zatytułowanej London: Aspects of Change. Angielska socjolog opisywała między innymi zmiany zachodzące w Islington, robotniczej dzielnicy Londynu. W ubogiej, skromnej okolicy nagle zaczęli pojawiać się, jeden po drugim, nowi mieszkańcy z niższej i wyższej klasy średniej. Wykupywali i remontowali niewielkie, zaniedbane domy oraz opuszczone wiktoriańskie posiadłości, zamieniając je w atrakcyjne, luksusowe rezydencje. Ceny nieruchomości i wynajmu skoczyły w górę, a dotychczasowi mieszkańcy z klasy robotniczej obudzili się pewnego dnia, choć wciąż w swoich łóżkach, to już w innej dzielnicy, w zupełnie nowej rzeczywistości. Niektórym mieszkańcom nie przedłużono umów wynajmu, innym narzucono o wiele wyższy czynsz, na który nie mogli sobie pozwolić. Z czasem coraz więcej dawnych lokatorów było zmuszonych do opuszczenia dzielnicy (w niektórych przypadkach byli wyrzucani siłą) i wyprowadzenia się do bardziej odległych od centrum, tańszych części miasta1. Glass pisze: „Kiedy raz proces »gentryfikacji« rozpocznie się w dzielnicy, postępuje on gwałtownie, aż do momentu, kiedy wszyscy, albo prawie wszyscy, pierwotni mieszkańcy z klasy robotniczej zostaną wysiedleni, a społeczny charakter dzielnicy zmieniony”2. Islington zmieniło charakter i wygląd – przestało być zaniedbaną dzielnicą robotniczą, a stało się atrakcyjną okolicą zamieszkiwaną głównie przez klasę średnią – „nową szlachtę”.

Angielskiegentrification, od słowa gentry – szlachta, oznacza dosłownie „uszlachetnienie” dzielnicy – wyparcie, zamianę dotychczas zamieszkującej dany teren ludności przez ludzi o wyższym statusie społecznym i majątkowym, w większości przypadków również z wyższym wykształceniem niż pierwotni lokatorzy. Termin jest oczywiście ironiczny, wskazuje nie tyle na pochodzenie, ile na zaobserwowane snobistyczne zachowanie i gust gentryfikatorów, ich status społeczny i majątkowy, a także nieraz konkwistadorski stosunek do nowo zamieszkanej okolicy i jej mieszkańców. Słowo to jest więc nacechowane negatywnie, nabiera też coraz bardziej pejoratywnego znaczenia wraz z postępowaniem i globalizacją zjawiska, jednak sam proces ma wymiar zarówno negatywny, jak i pozytywny, należy więc rozpatrywać go wielowymiarowo. Propagatorzy i entuzjaści gentryfikacji, zaangażowani politycy i badacze zjawiska, często preferują użycie innych sformułowań: „rewitalizacja”, „ruch powrotu do miast” czy amerykańskie „brownstowning” (od brownstone – nazwy typowego dla Nowego Jorku brązowego szeregowego domu wielorodzinnego, w typie europejskich kamienic)3. Internetowy słownik języka polskiego4 również tłumaczy termin „gentryfikacja” jako „proces renowacji miast”. Te sformułowania zwracają jednak uwagę jedynie na pozytywny efekt gentryfikacji – restaurowanie historycznych budynków popadających w ruinę, remontowanie i sprzątanie ulic, sadzenie zieleni, ożywianie i odnawianie okolicy, która w okresie przed gentryfikacją była zaniedbana, niebezpieczna, wymarła. Pominięty zostaje jednak bardzo ważny, a zarazem niewygodny, szczególnie dla samych gentryfikatorów i polityków, element zmiany społecznej i kulturowej, jaka zachodzi w dzielnicy, prowadząc do wysiedlenia tamtejszej ludności, która wcześniej tworzyła różnorodną społeczność.

Trudno o jedną, wyczerpującą definicję gentryfikacji, szczególnie dziś, kiedy zjawisko (w większych metropoliach, jak Nowy Jork czy Londyn) kilkakrotnie ewoluowało, mutowało i zglobalizowało się. Zbudowanie pełnej definicji jest również problematyczne, ponieważ gentryfikacja nie jest zjawiskiem zakończonym – wbrew temu, co pisała Glass w 1964 roku, gentryfikacja nie kończy się wówczas, gdy ostatni reprezentanci klasy robotniczej opuszczą okolicę. Według badaczy opisujących gentryfikację, takich jak Neil Smith czy Phillip Clay, możemy dziś wyróżnić kilka stopni gentryfikacji oraz liczne mutacje, takie jak „supergentryfikacja” (super-gentrification) czy „studentyfikacja” (studentification – zachodzi, gdy głównymi gentryfikatorami są studenci). Obecnie zjawisko gentryfikacji jest ściśle związane z procesem globalizacji, często trudno rozróżnić oznaki obu procesów – czy pojawienie się pierwszej restauracji McDonald’s lub sieciowego sklepu typu H&M w dzielnicy to gentryfikacja, czy raczej globalizacja? Czy młodzi turyści pomieszkujący przez kilka miesięcy w modnych dzielnicach stolic Europy to „gentryfikatorzy” czy po prostu „obywatele zjednoczonej Europy”, „obywatele świata” czerpiący z przywilejów płynących z otwartych granic i łatwości podróżowania?

We wczesnej definicji (1982 rok) Neil Smith robi dystynkcję między modernizacją (redevelopment) a gentryfikacją: za gentryfikację uznaje proces, w którym nabywcy z klasy średniej i profesjonalni deweloperzy przywracają dzielnicy dobre imię, odnawiają ją. Natomiast modernizacja nie zakłada odnowy starych struktur, lecz tworzenie nowych inwestycji na już zabudowanym terenie5. Jednak lata osiemdziesiąte w Stanach Zjednoczonych i Anglii pokazały, że modernizacja, budowa nowych obiektów na gentryfikującym się terenie, zabudowa terenów nadwodnych, powstawanie nie tylko budynków mieszkalnych, ale i hoteli, biurowców, centrów handlowych i miejsc rozrywki, są kolejnymi aspektami złożonego procesu, jakim jest gentryfikacja. Dlatego w 1984 r. szkocki geograf wycofał się z wcześniej podanych rozróżnień i przyznał, że gentryfikacja jest niezwykle dynamicznym procesem niedającym się zamknąć w ramach ścisłej definicji. Należy raczej skupić się na próbie opisania i zrozumienia szerokiej gamy zjawisk, które się na nią składają, oraz powiązań między nimi. W 2000 roku, w Dictionary of Human Geography, Smith przedstawia taką definicję gentryfikacji: „to reinwestycja kapitału w centrum miasta, która ma prowadzić do stworzenia przestrzeni dla klasy bardziej zamożnej od tej, która obecnie zamieszkuje okolicę. Termin ukuty przez Ruth Glass w 1964 służył głównie do opisania mieszkalnego aspektu tego procesu, to jednak ulega zmianie, gdy sama gentryfikacja ewoluuje”6.

Sięgnijmy również doUrban Dictionary7 – słownika slangu miejskiego tworzonego przez samych internautów. Pierwsza definicja, najlepiej oceniona przez użytkowników, zwraca uwagę na pojawienie się w robotniczej dzielnicy artystów poszukujących taniego mieszkania. Ich obecność nadaje okolicy „wyluzowany”, artystyczny klimat, sławę miejsca modnego, w którym spotyka się bohema. To przyciąga yuppies (young urban proffesionals, czyli dosłownie „młodzi wielkomiejscy przedstawiciele wolnych zawodów”, polskie uszczypliwe określenie – „japiszon”8), a ich pojawienie się zmusza artystów o mniejszych dochodach, a także innych, mniej zamożnych mieszkańców, często należących do grup etnicznych i rasowych mniejszości, do opuszczenia dzielnicy. Tym samym jej charakter zostaje zmieniony. To pociąga za sobą również proces „yuppifikacji” (yuppification) lokalnego biznesu, czyli zastąpienie lokalnych przedsiębiorców przez usługodawców odpowiadających gustom japiszonów (restauracje z sushi, Starbucks itp.).

Druga definicja, znacznie gorzej oceniona przez użytkowników słownika, brzmi: „[gentryfikacja] – kiedy banda białych wprowadza się do getta i otwiera kupę sklepów z cup cake’ami”. A w przykładowym zdaniu twórca hasła pisze: „Lower East Side (dzielnica Manhattanu) została zgentryfikowana przez hipsterów i homoseksualistów”. Tylko jedna z pięciu definicji opisuje gentryfikację w jednoznacznie pozytywny sposób – jako proces, w którym liczni „szanowani” i „ciężko pracujący” biali wprowadzają się do podupadłej dzielnicy i wnoszą wysokie morale, pieniądze oraz pragnienie życia w okolicy wolnej od zbrodni. Twórca hasła zwraca uwagę, że mniejszości oraz grupy walczące o prawa obywatelskie mają skłonność do ukazywania gentryfikacji w złym świetle i nie dostrzegania pozytywnych zmian, które za sobą niesie9.

Te potoczne, tworzone przez internautów definicje, pełne subiektywnej oceny i przesądów, znacznie więcej mówią nam o gentryfikacji na poziomie emocjonalnym niż wcześniej przytoczone definicje. Pokazują wielkie kontrowersje, jakie proces „renowacji” budzi wśród mieszkańców miast, ukazują gentryfikowane dzielnice jako współczesne miejskie „pola walki” (new urban frontier10). W przeciwieństwie do definicji Glass i Smitha wskazują konkretnych, namacalnych aktorów gentryfikacji i kreślą ważny konflikt rasowy oraz etniczny, który prawie zawsze w mniejszym lub większym stopniu w procesie gentryfikacji występuje.

Jak już wspomniano, Glass po raz pierwszy użyła terminu „gentryfikacja” w 1964 roku, ale sam proces rozpoczął się już pod koniec lat pięćdziesiątych w Londynie oraz największych miastach Stanów Zjednoczonych, takich jak Boston, Waszyngton czy Nowy Jork. Zarówno w Londynie, jak i Stanach Zjednoczonych gentryfikację – „ruch powrotu do miast” – poprzedziło zjawisko rozlewania się miast (urban sprawl), ucieczki z centrum – suburbanizacji. Rodziny z klasy średniej w powojennej, postindustrialnej rzeczywistości, zaczęły opuszczać ciasne mieszkania położone przy zatłoczonych ulicach w centrum miast, by wybrać życie na podmiejskich osiedlach. Tam gdzie czuły się bezpieczniej, mogły pozwolić sobie na dom z ogrodem, w którym panował spokój i cisza. Lata pięćdziesiąte w Stanach Zjednoczonych to czas przykładnych gospodyń dbających o ciepło domowego ogniska i męża, który był jednym żywicielem rodziny.

Opuszczone mieszkania i domy zostały zasiedlone przez ludzi z klasy robotniczej, emigrantów oraz mniejszości rasowe i etniczne. Wielu lokatorów mieszkało w trudnych warunkach, dzieląc mieszkania z innymi rodzinami, nie mając własnej łazienki czy toalety. Brak środków finansowych od władz miasta na remonty i poprawienie infrastruktury osiedli, problemy wielu mieszkańców ze znalezieniem pracy, nadużywanie alkoholu oraz szerzący się handel narkotykami powodowały stopniowe podupadanie i wymieranie dzielnic. Zamieniały się one w swoiste getta, które biali przedstawiciele klasy średniej woleli omijać z daleka11.

Jednak już pod koniec lat pięćdziesiątych w Barnsbury w Londynie, a także na początku lat sześćdziesiątych w takich dzielnicach Nowego Jorku, jak SoHo (Manhattan) czy Park Slope (Brooklyn), zaczęli pojawiać się pionierzy gentryfikacji. W Barnsbury byli to architekci, wykładowcy uniwersyteccy, pracownicy socjalni, policjanci, nauczyciele, w większości głosujący na Partię Pracy12. Na Manhattanie i Brooklynie pierwszymi gentryfikatorami byli artyści, architekci, pisarze, ludzie mediów – a więc szeroko pojęta „klasa kreatywna” według Richarda Floridy.

„Pionierów” przyciągały niskie ceny podupadłych, często opuszczonych mieszkań, domów i loftów, centralne położenie dzielnic, możliwość szybkiego dojazdu do pracy, różnorodność mieszkańców okolicy, brak snobizmu i sztywnej atmosfery, jaka panowała w takich dzielnicach Londynu, jak Chelsea, South Kensington, czy w Greenwich Village w Nowym Jorku. Większość pionierów, dzięki posiadanym umiejętnościom i możliwości swobodnego dysponowania czasem, podejmowała się własnoręcznego odnowienia i urządzenia zakupionych nieruchomości. Samodzielność polegała również na finansowaniu działań z własnych zasobów pieniężnych lub, jak w przypadku pioniera i propagatora gentryfikacji w Park Slope, Everetta Ortnera, na zebraniu potrzebnych funduszy wśród bardziej majętnych znajomych13. Na początku inwestycje w dzielnicach postrzeganych jako zaniedbane i niebezpieczne były uważane za zbyt ryzykowne i bardzo niechętnie udzielano kredytów na renowacje budynków. Dopiero w późnych latach siedemdziesiątych (po wielkim kryzysie finansowym w latach 1975–1977), zarówno w Londynie, jak i w Nowym Jorku, banki wprowadziły liberalne programy hipoteczne dla gentryfikatorów. W Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii pojawiły się również państwowe plany dofinansowań i ulg podatkowych oraz miejskie programy odnowy budynków14.

Początkowo aktorami gentryfikacji byli przede wszystkim indywidualni, pojedynczy inwestorzy, często miłośnicy architektury, pragnący mieszkać w starych budynkach, w ich odrestaurowanej, atrakcyjnej wersji. Powstawały grupy działaczy na rzecz ochrony zabytkowych budynków, starano się je uchronić od zburzenia i przywrócić im dawny blask. Działania pionierów gentryfikacji nie były nastawione wyłącznie na zysk. Ważne było stworzenie okolicy, w której mieszają się języki, kolory skóry, w której przebywa się wśród ludzi o różnorodnym statusie społecznym, ale gdzie mieszkają również znajomi i przyjaciele, twórczy ludzie podobni do siebie – artyści, pisarze, graficy. Stworzenie miejsca, w którym można mieszkać w przestronnym, odnowionym mieszkaniu za rozsądną cenę. Gentryfikatorzy, tacy jak Jane Jacobs (amerykańska dziennikarka, aktywistka i autorka m.in. The Death and Life of Great American Cities), niezwykle