Encyklopedia działkowca - Andrzej Sarwa - ebook

Encyklopedia działkowca ebook

Sarwa Andrzej

3,0

Opis

Encyklopedia działkowca przeznaczona jest przede wszystkim dla ogrodników amatorów i działkowców, a także dla wszystkich zainteresow anych roślinami i ich uprawą. Zaleca ona nie tylko nowe sposoby uprawy i użytkowania roślin, lecz także przypomina te starsze, ale w ciąż godne polecenia, a przy tym niejednokrotnie łatwiejsze do zastosowania w uprawie amatorskiej. Zawiera 249 haseł omawiających rośliny zalecane do uprawy na działkach i w ogródkach przydomowych. Obok doskonale znanych i powszech nie uprawianych roślin użytkowych opisano tu także dzikie oraz mniej rozpowszechnione czy rzadkie rośliny uprawne.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 966

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Andrzej Sarwa

Encyklopedia działkowca

Armoryka

Sandomierz 2013

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

ISBN 978-83-62661-90-9

Konwersja:

Uwaga! Porady dotyczące właściwości leczniczych i leczniczego zastosowania roślin zamieszczone w tej książce nie mają na celu zastąpienia medycznych porad lekarza. Skonsultuj się więc z nim, zanim zastosujesz propozycje tu przedstawione.

Ani autor, ani wydawca nie ponoszą odpowiedzialności za szkody, straty lub choroby spowodowane leczeniem się na własną rękę.

OD AUTORA

Istnieje wiele roślin, zarówno dzikich, jak i uprawnych, które dostarczają wartościowych, jadalnych liści, pędów, kwiatów, bulw, korzeni czy owoców. Rośliny poza zastosowaniem kulinarnym, mają także właściwości przyprawowe, lecznicze, czy ozdobne.

Należy zatem zwrócić na rośliny baczniejszą uwagę i rozumniej wykorzystywać je w domu. Niestety, nie zawsze jest to łatwe, bowiem w przypadku roślin dzikich ich pozyskiwanie jest kłopotliwe, a często wręcz niemożliwe (szczególnie dla mieszkańców wielkich aglomeracji). Przyczyna tkwi w tym, iż owe gatunki bądź nie rosną w najbliższej okolicy, bądź dostęp do nich jest utrudniony. Co się zaś tyczy roślin uprawnych, lecz mało rozpowszechnionych, to jeśli ich sadzonek nie wyprodukujemy sami, w ogóle nie będziemy mogli ich zdobyć.

A zatem celem tej książki jest zachęcenie do uprawy na działkach i w ogródkach przydomowych zarówno doskonale znanych i powszechnie uprawianych roślin użytkowych, jak również do uprawy także dzikich, jak i mało popularnych czy rzadkich roślin uprawnych.

Dzięki urządzeniu takiego ogrodu, będziemy mieli stały i łatwy dostęp do owych płodów, co wyjdzie na dobre nie tylko naszym podniebieniom, lecz i zdrowiu. Dodatkową zaletą omawianych roślin jest to, iż mają one często dużą wartość dekoracyjną.

Oczywiście można mi zarzucić, że w niniejszej książce znalazło się zbyt wiele roślin, które mają niezbyt wielkie znaczenie kulinarne - i to zarówno tych szlachetnych, jak i dzikich. Trzeba jednak pamiętać o czymś niezwykle ważnym, mianowicie o tym, iż opisane tutaj rośliny mają - mimo wszystko - nie tylko znaczenie dietetyczne, ale i znaczenie lecznicze , a to już jest coś.

Nie wolno także zapominać o ekologii, a w pewnym sensie i ekologia znajduje się w opisach zamieszczonych na kartach tej pracy. Chodzi tutaj przede wszystkim o płody dzikich roślin, które można zakwalifikować do zdrowej żywności, pod warunkiem wszakże, iż wydają je rośliny rosnące daleko od zanieczyszczonej gleby, zanieczyszczonego powietrza i zanieczyszczonych wód gruntowych. Ponadto także, iż dzikie rośliny nie są zasilane nawozami chemicznymi i chronione chemicznymi środkami przed chorobami i szkodnikami.

Doskonale rozumiem, że dziś aż nadto mówi się o ekologii, sprzedając zdrową żywność, jednocześnie często oszukując ludzi, którzy chcą odżywiać się zdrowo.

Oczywiście nie wszyscy producenci „zdrowej żywności” oszukują nas, ale jest sporo takich, którzy to czynią, byle jak najwięcej zarobić.

I dlatego chyba najlepiej będzie wyprodukować na własnej działce czy w ogródku przydomowym te rośliny użytkowe, co do których mamy absolutna pewność, iż są rzeczywiście zdrowe.

Książka skierowana jest głównie do ogrodników amatorów i działkowców. Oprócz wskazówek dotyczących uprawy opisanych tutaj drzew, krzewów i pnączy, bylin, roślin dwuletnich i jednorocznych, zawiera ona omówienie ich właściwości leczniczych, przyprawowych i ozdobnych, a także ich przydatność kulinarną. Zamieszczone są oryginalne, i stare, i nowe, przepisy na potrawy z płodów roślin omówionych na kartach tej książki. Mam nadzieję, że okażą się one przydatne w kuchniach Czytelników i stosunkowo proste (choć nie zawsze!) w zastosowaniu.

Na zakończenie pozostaje mi tylko życzyć sukcesów w uprawie!

A. OGÓLNE ZASADY UPRAWY ROŚLIN

RODZAJE PRODUKCJI OGRODNICZEJ

Produkcję ogrodniczą można podzielić na dwa działy: dział produkcji roślin przeznaczonych do spożycia i dział produkcji roślin ozdobnych. Pierwszy z działów z kolei dzielimy na dwa kierunki: produkcję roślin warzywnych i produkcję roślin sadowniczych.

Drugi z działów znowu dzieli się również na dwa kierunki: szkółkarstwo drzew, krzewów i pnączy ozdobnych, oraz kwiaciarstwo zajmujące się produkcją roślin jednorocznych, dwuletnich i bylin.

Nas interesować będą obydwa działy i wszystkie kierunki i zostanie to omówione w niniejszej książce.

ROZMNAŻANIE ROŚLIN

Chociaż najłatwiej po prostu kupić w szkółce czy w sklepie ogrodniczym gotową sadzonkę, nie zawsze jest to możliwe. Poza tym wielu ogrodników amatorów chciałoby rozmnażać rośliny we własnym zakresie, bo to i większa frajda dla hobbysty i - co także nie jest bez znaczenia - o wiele taniej. Dlatego w miarę krótko przedstawię w tym rozdziale sposoby rozmnażania roślin.

Rośliny rozmnaża się dwojako: generatywnie, czyli z nasion, lub wegetatywnie, to znaczy z nadziemnych bądź podziemnych ich części. Nie w każdym przypadku można zastosować obydwa sposoby. Niektóre rośliny da się rozmnażać wyłącznie generatywnie, inne wegetatywnie, jeszcze inne i tak, i tak. Ponieważ przy każdej z opisywanych w tej książce roślin został opisany sposób jej rozmnażania, dlatego teraz przedstawię wyłącznie ogólne zasady.

Rozmnażanie generatywne

Nasiona roślin pochodzących z chłodniejszych stref naszego globu - klimatu umiarkowanego i przejściowego między umiarkowanym i subtropikalnym - mają różne wymagania. Niektóre muszą być wysiane jak najszybciej, inne mogą być przez dłuższy czas przechowywane na sucho, jeszcze inne do skiełkowania potrzebują zabiegu zwanego stratyfikacją. Polega on na zmieszaniu nasion z wilgotnym piaskiem i przetrzymaniu przez najczęściej kilka miesięcy w temperaturze bliskiej 0°C.

Nasiona wysiewamy na uprzednio przygotowane grządki o wyjątkowo starannie uprawionej ziemi. Drobne nasiona wysiewamy w rzędach, grube - punktowo i nakrywamy warstewką ziemi trzy razy grubszą od ich średnicy (taka przynajmniej jest zasada, której nie zawsze udaje się przestrzegać).

Kiełkowanie następuje u poszczególnych gatunków w różnym terminie. Gdy rośliny wzejdą i oprócz liścieni wyrosną im pierwsze liście właściwe, przystępujemy do ich przerywania (o ile rosną nazbyt gęsto).

Jeśli chodzi o siew nasion jednorocznych, dwuletnich czy bylin to wykonuje się go albo od razu na miejsca stałe, albo też na rozsadnik, bądź do naczyń, a do gruntu sadzi się wówczas wyprodukowaną wcześniej rozsadę.

Co się zaś tyczy o siew nasion drzew, krzewów czy pnący, idealnie byłoby, gdyby na grządce siewki rosły oddalone od siebie co 15 cm, a szerokość międzyrzędzi wynosiła 30 cm. Ułatwi nam to dalszą pielęgnację (pielenie, spulchnianie ziemi) i nie zmusi do przesadzania w inne miejsce, w większej rozstawie, gdy rośliny wzeszłe z nasion, przeznaczone na podkładki, będą po osiągnięciu grubości pnia równej mniej więcej średnicy ołówka okulizowane albo przeszczepiane innymi metodami (co przeważnie - w przypadku roślin opisywanych w tej książce - ma miejsce w drugim roku od wschodów).

Rozmnażanie wegetatywne

Do rozmnażania wegetatywnego używa się części rośliny - pędów, liści, korzeni, kłączy, bulw lub cebul. Ten sposób pod wieloma względami jest korzystniejszy od generatywnego: uzyskujemy nowe egzemplarze zawsze i pod każdym względem identyczne z matecznym oraz (co jest niezmiernie istotne w uprawie drzew i krzewów owocowych) niepomiernie skracamy okres oczekiwania na zdolność do kwitnienia.

Odróżnia się trzy najczęściej stosowane sposoby rozmnażania wegetatywnego. Pierwszy polega na wykorzystaniu sposobów spotykanych w naturze, a więc rozmnażaniu przez odrosty, kłącza, cebule, bulwy i rozłogi. Zalicza się do niego i podział, chociaż w tym wypadku niezbędny jest udział człowieka, gdyż ten sposób rozmnażania samoistnie nie występuje w przyrodzie.

Drugi sposób to rozmnażanie roślin przez sadzonki pędowe, liściowe, odkłady i kopczykowanie (będące odmianą odkładu). Wykorzystuje się tu ich zdolność do odtwarzania tkanek i całych organów, co zwie się restytucją.

Trzecim sposobem jest szczepienie i okulizacja, polegające na wykorzystaniu faktu, że zaszczepione i zaokulizowane tkanki dość łatwo się zrastają.

Najprostsze, chociaż mało wydajne, jest rozmnażanie przez podział i odrosty korzeniowe. Polega ono bądź na oddzielaniu odrośli wyrastających wokół rośliny matecznej (z jej organów podziemnych), bądź na rozdzielaniu starszych, silnie rozrośniętych egzemplarzy.

Następny sposób - rozmnażanie z sadzonek, które dzielimy na pędowe, liściowe i korzeniowe - jest bardziej skomplikowany. Ponieważ rozmnażania z sadzonek w przypadku roślin opisywanych w tej książce w zasadzie nie polecamy, nie będę się nim zajmował (jeżeli jednak opisujemy gatunki, które najłatwiej, najprościej, lub tylko i wyłącznie rozmnaża się z sadzonek, oczywiście ten sposób - przy danej roślinie - zostanie omówiony).

Sposobem opierającym się na zjawisku odtwarzania przez rośliny brakujących organów są odkłady ziemne (płaskie, zwykłe, powtarzane) i powietrzne oraz kopczykowanie, stanowiące rodzaj odkładu. Gdy gałązki są elastyczne i łatwo dają się przyginać, stosujemy odkłady ziemne płaskie. Wokół egzemplarza matecznego należy wykonać rozchodzące się promieniście, niezbyt głębokie (10-15 cm) rowki. Układa się w nich długie pędy, mocując je do podłoża. Po wyrośnięciu z nich pionowych przyrostów rowki zasypuje się ziemią, w pierwszej lub drugiej jesieni - w zależności od gatunku - jeśli roślina jest dostatecznie zakorzeniona, wykopuje się ją i rozdziela.

Sposobem opierającym się na zjawisku odtwarzania przez rośliny brakujących organów są odkłady ziemne (płaskie, zwykłe, powtarzane) i powietrzne oraz kopczykowanie, stanowiące rodzaj odkładu. Gdy gałązki są elastyczne i łatwo dają się przyginać, stosujemy odkłady ziemne płaskie. Wokół egzemplarza matecznego należy wykopać rozchodzące się promieniście, niezbyt głębokie (10-15 cm) rowki. Układa się w nich długie pędy, mocując je do podłoża. Po wyrośnięciu z nich pionowych przyrostów rowki zasypuje się ziemią, a pierwszej lub drugiej jesieni - w zależności od gatunku - jeśli roślina jest dostatecznie zakorzeniona, wykopuje się ją i rozdziela.

Zwykłymi nazywa się takie odkłady, przy robieniu których można wykorzystywać krótsze pędy. Nagina się je, mocuje, obsypuje ziemią, a później postępuje w ten sam sposób, jak w przypadku odkładów płaskich.

Odkłady powtarzane są pewną odmianą odkładów płaskich. Stosuje się je najczęściej przy pnączach. Różnica polega na tym, że pędy - zamiast w rowku - umieszczamy w równo oddalonych od siebie dołkach.

Jeśli gałązki są sztywne lub kruche i nie dają się przygiąć do ziemi lub rosną wysoko nad ziemią, możemy zdecydować się na odkłady powietrzne. Przygotowujemy je następująco: na wybranych pędach usuwamy pierścienie kory (jednak na tyle ostrożnie, aby nie skaleczyć znajdującego się pod nią drewna) szerokości 2-3 cm i miejsce to na odcinku 10-15 cm obkładamy wilgotnym mchem lub włóknistym torfem ściśle obowiązując go folią (później - oczywiście musimy czuwać, aby ów mech, czy torf, były stale wilgotne, jeśli grozi im wyschnięcie, możemy przez folię dostarczyć im wody, na przykład wstrzykując ja tam).

Zamiast usuwania kory można nacinać gałązkę, wkładając w szczelinę odrobinę mchu. Po pewnym czasie, różnym dla poszczególnych gatunków, wyrastają korzenie przybyszowe. Gdy korzenie rozwiną się dostatecznie, przerastając mech lub torf, odcinamy pędy i sadzimy je do osobnych doniczek, które ustawiamy w ciepłym, zacienionym miejscu i często zraszamy, a przesadzamy do gruntu dopiero po przyjęciu się (być może, że nowoposadzone do doniczek rośliny będą wymagały dodatkowo osłony z folii, bądź choćby nakrycia ich słoikami).

Ostatnim z możliwych sposobów rozmnażania jest wykorzystanie zdolności spokrewnionych roślin do zrastania się ze sobą. Rodzajów szczepienia i okulizacji (oczkowania) jest wiele. Dla nas przydatne będzie szczepienie przez zbliżenie (ablaktacja), przez stosowanie, w klin, na przystawkę boczną, za korę i okulizacja metodą odwróconego T.

Przez zbliżenie szczepimy tylko te gatunki roślin, które trudno zrastają się ze sobą. Stosując ten sposób, części naszczepianej - pędu szlachetnego - nie oddzielamy od egzemplarza matecznego do czasu całkowitego zrośnięcia się z podkładką.

Do szczepienia przystępujemy w okresie pełnej wegetacji, gdy kora łatwo oddziela się od drewna. Na roślinie matecznej i na podkładce zdejmujemy wąskie paseczki kory, długie na 3-5 cm. Obie pozbawione kory powierzchnie stykamy dokładnie ze sobą, związując obie części rafią lub nawet elastyczną włóczką i smarujemy maścią ogrodniczą. Jeśli nią nie dysponujemy, zakładamy szczelny opatrunek z folii polietylenowej. Do odłączenia zrazu od egzemplarza matecznego nie możemy przystąpić wcześniej, aż zrośnie się on całkowicie z podkładką i, co więcej, wyda przyrosty. Wówczas dopiero odcinamy go od miejsca zrośnięcia.

Następnym ze sposobów jest szczepienie za korę („kożuchówka”). Można się nim posłużyć wtedy, gdy wegetacja jest w pełni, a zrazy (zupełnie odcięte) są bardzo cienkie. Podkładka wymaga skrócenia o około 1/3. Następnie nacina się na niej korę równolegle do osi pionowej, odchyla ją i wsuwa ścięty ukośnie zraz (płaszczyzna cięcia musi być niezwykle równa i jak najdłuższa). Miejsce szczepienia obwiązuje się mocno rafią albo elastyczną włóczką i smaruje maścią ogrodniczą. Maścią smaruje się również górne płaszczyzny cięć zrazu i podkładki.

Szczepienie przez stosowanie wykorzystywać można tylko wtedy, gdy podkładka ma tę samą grubość co zraz. Zraz w dolnej jego części ścinamy skośnie i jak najbardziej gładko, starając się uzyskać jak najdłuższą powierzchnię cięcia. Następnie zraz bierze się w wargi i podkładkę ścina w dokładnie taki sam sposób - skośnie i równo. Zraz przykłada się teraz do podkładki, tak aby miejsca cięcia możliwie jak najściślej dopasować do siebie. Następną czynnością jest obwiązanie i w ten sposób spojenie ze sobą obydwu komponentów (najlepiej rafią), a wreszcie dokładne zasmarowanie miejsca szczepienia maścią ogrodniczą.

Szczepienie na przystawkę ma zastosowanie wtedy, gdy podkładka jest znacznie grubsza od zrazu. Zraz tnie się najpierw, tak jak do stosowania, a potem w górnym końcu cięcia tnie prostopadle do płaszczyzny pierwotnej cięcia i usuwa od góry zbędne drewno. W ten sposób uzyskamy dwie płaszczyzny: jedną prostopadłą do osi pędu, drugą ukośnie podłużną Następnym etapem jest przygotowanie podkładki. Te ostatnią traktujemy najpierw jak do szczepienia przez stosowanie (ukośnie), a następnie - mniej więcej w połowie ukośnej płaszczyzny cięcia - prostopadle do osi pędu podkładki. Obydwa komponenty - naszczep i podkładkę - zespalamy teraz ze sobą za pomocą wiązania i miejsce szczepienia dokładnie zasmarowujemy maścią ogrodniczą.

Szczepienie w klin podobne jest do przystawki bocznej. Polega ono na wycięciu w podkładce (po zdjęciu paska kory) trójkątnego, klinowego zagłębienia i wpasowaniu w nie takiego samego „zastruganego” trójkątnie zrazu. Obydwa komponenty związujemy ze sobą jak najściślej i miejsce szczepienia zasmarowujemy maścią ogrodniczą.

Okulizacja różni się od poprzedniego sposobu rozmnażania tym, że jako naszczepianego elementu nie używa się kawałka pędu, lecz pojedynczego pąka (oczka). Znane są dwa sposoby okulizacji: w „śpiące oczko” i w „żywe oczko”.

Wybranie któregoś z nich zależy głównie od tego, czy chcemy, aby szlachetny pęd wyrósł jeszcze w roku okulizacji (co w przypadku roślin opisywanych w tej książce jest nie do przyjęcia), czy też w następnym sezonie. Oczkujemy „śpiącym oczkiem”, gdy podkładka znajduje się w pełni wegetacji (można poznać to po łatwym odstawaniu kory od drewna). Najczęściej optymalną porą wykonywania tego zabiegu jest połowa sierpnia.

Ze wszystkich rodzajów okulizacji omówiony zostanie tylko jeden, zwany metodą odwróconego T, najłatwiejszy do wykonania przez amatorów. Z rośliny, którą chcemy rozmnożyć, bierzemy młody, ale całkowicie już wykształcony, jednoroczny pęd. Odcinamy z niego liście, pozostawiając ich ogonki. Jeśli na zrazie znajdują się kolce, usuwamy je.

Oczko, które się nie przyjęło, brunatnieje, marszczy się i mimo przywiązania do podkładki wyraźnie od niej odstaje. Gdy zabieg się nie uda, można go powtórzyć, okulizując powyżej lub poniżej poprzedniego miejsca, ale dopiero w roku następnym.

Najlepiej zakładać od razu kilka oczek, przez co wzrasta szansa, że któreś się przyjmie. Jeśli zrosną się wszystkie, zostawiamy jeden, dwa najsilniejsze pędy z tych, które wybiją. Może jednak się zdarzyć, że wszystkie zostaną odrzucone. Do oczkowania służy specjalny nóż ogrodniczy, zwany okulizakiem, ale można go z powodzeniem zastąpić żyletką i nożem kuchennym o wąskim ostrzu i spiczastym czubku.

Po wyrośnięciu szlachetnego pędu musimy zadbać, aby rósł on prostopadle w górę i dał się z czasem uformować w koronę W tym celu najlepiej jest przywiązać go do jakiejś podpórki, ale dopiero wówczas, gdy wyrośnie na tyle, że nie będzie mu groziło wyłamanie przy próbie przygięcia do pionu. Pęd pozostawiony sam sobie dość często zamiast ku górze rośnie w bok i chociaż z czasem samoistnie wykształci się zeń korona, to jednak będzie ona niesymetryczna.

PROWADZENIE SZKÓŁKI

Jeśli decydujemy się na rozmnażanie drzew, krzewów i pnączy we własnym zakresie, jesteśmy zmuszeni do założenia niewielkiej szkółki, w której rosnąć będą młode egzemplarze. Będzie to konieczne, oczywiście, gdy grządka, na której sialiśmy rośliny, okaże się zbyt mała i nie będzie mogła być jednocześnie szkółką.

Pod szkółkę wybieramy ziemię - o ile to jest akurat możliwe - tylko taką, w której mogłyby rosnąć, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej zdecydowana większość gatunków przeznaczonych do uprawy na naszej działce, czy ogródku.

Nie powinno się wybierać miejsc o ziemi lichej - suchych, jałowych piasków czy zlewnych, ciężkich glin, chyba, że nie mamy innej możliwości. Najlepsze będzie przeznaczenie na szkółkę części ogrodu o ziemi od lat starannie uprawianej, o dużej miąższości humusu (wierzchniej warstwy próchniczej), żyznej i urodzajnej.

Gdyby nie było to możliwe, wskazane jest wybrać kawałek działki, obficie nawieźć wiosną i przez lato uprawiać tam warzywa, a dopiero po ich usunięciu zakładać szkółkę. Gdy i takiej możliwości nie ma, jesienią na wybranym kawałku gruntu należy rozrzucić dobrze rozłożony kompost zmieszany z odkwaszonym torfem (w stosunku 1:1) w dawce około 10 kg na 1 m2 i głęboko przekopać.

Miejsce pod szkółkę musimy przekopać jak najwcześniej, najlepiej tuż po zbiorze warzyw, o ile takowe tam rosły. Gdy po przekopaniu ziemia się nieco uleży, wyrównujemy ją i wytyczamy linie oddalone od siebie o 50 -70 cm. Wskazane jest, by linie te (później posadzimy tam rośliny) biegły w kierunku północ-południe, co zapobiegnie wzajemnemu zacienianiu się roślin. Odstępy pomiędzy sadzonymi w liniach „dziczkami” winny wynosić około 30 cm.

W następnym roku - aż do momentu uszlachetnia poprzez przeszczepianie - cała opieka nad szkółką polega jedynie na systematycznym odchwaszczaniu ziemi i spulchnianiu jej (płytkim i ostrożnym, żeby nie uszkodzić korzeni), a w razie konieczności, gdy lato jest wyjątkowo suche, także i podlewaniu. W sezonie wegetacyjnym nie ma potrzeby dokarmiania roślin nawozami.

Gdy drzewka przeszczepiamy w sierpniu (pod warunkiem oczywiście, iż pieńki mają odpowiednią grubość), możemy z nimi postąpić dwojako. Albo najbliższej jesieni sadzimy je na miejsca dla nich przeznaczone, albo pozostawiamy na jeszcze rok w szkółce. Bez względu jednak na to, na który wariant postępowania byśmy się zdecydowali, wiosną następnego roku, na przełomie lutego i marca, zaokulizowane rośliny ucinamy ponad miejscem oczkowania, co umożliwi wybicie się szlachetnego pędu. Nie dotyczy to oczywiście drzew przeszczepianych przy zastosowaniu innych metod.

DRZEWA, KRZEWY I PNĄCZA OWOCOWE - UPRAWA I PIELĘGNACJA

ZAKŁADANIE SADU

Na początku należy wspomnieć - choćby krótko - o rodzajach ziem, osłonach i podziale ogrodu.

Niezbyt często spotyka się takie ziemie, na których w ogóle nie dałoby się uprawiać żadnych roślin sadowniczych. Jedynie ziemie absolutnie jałowe, bądź to suche, piaszczyste, bądź odwrotnie - bardzo ciężkie, gliniaste i zlewne, nie będą mogły wyżywić roślin, które są opisane na kartach tej książki.

Co do innych gleb, zwykle udaje się znaleźć dla nich, jeśli nie wszystkie, to przynajmniej niektóre gatunki. Dlatego tak bardzo istotne jest przebadanie ziemi, na której mamy zamiar założyć nasz sad.

Niezmiernie istotnym będzie zbadanie nie tylko humusu (czyli wierzchniej, części gleb, decydującym o ich urodzajności), ale i podglebia, od którego także zależy czy, i jak będą plonować uprawiane rośliny.

Przy badaniu ziemi z naszej działki, czy ogródka przydomowego powinno się brać pod uwagę, nie tylko jej własności chemiczne, lecz również fizyczne, miąższość humusu i stan jej wilgotności. Badaniem gleby zajmują się wyspecjalizowane stacje naukowe, które potrafią nam odpowiedzieć na pytania: co możemy uprawiać, jak nawozić itp. Chociaż takie badanie trochę kosztuje, to warto w nie zainwestować, bo już na samym początku, jeszcze przed założeniem sadu, będziemy wiedzieli co będzie rosło na naszej działce, co ewentualnie może rosnąć, a co nie będzie rosło na pewno. Zatem nie podejmiemy pracy niejako „w ciemno”.

A teraz - tak mi się przynajmniej wydaje - najlepiej zrobię, jeśli zacytuję fragment dzieła prof. Józefa Brzezińskiego, które chociaż powstało przed kilkudziesięciu laty, w tej akurat kwestii, szczególnie dla działkowców, jest wciąż aktualne i użyteczne. Oto opisy poszczególnych gleb i przydatności dla uprawy różnych gatunków roślin: „Czarnoziemy i lekkie glinki. Ziemiami najlepszymi pod sady są niewątpliwie te, na których wszystkie prawie rodzaje drzew mniej lub więcej się udają. Do takich należą przedewszystkiem żyzne gliniaste czarnoziemy, a także ziemie gliniaste lub mułkowate, dostatecznie przepuszczalne, a przytem głębokie. Do tej kategorii należą przedewszystkiem ziemie, tzw. popielatki (czyli lessy - występujące głównie w Sandomierskiem, Lubelskiem i Krakowskiem - przyp.: A.S.). Są to lekkie glinki, bardzo głęboko jednolite, a przytem przepuszczalne i przewiewne, a zatem doskonale się nagrzewające. Do doskonałych ziem należą namuły wodne, pospolite w dolinach rzek, jeżeli tylko są dostatecznie głębokie.

Mając taką ziemię, możemy na niej sadzić wszelkie drzewa (krzewy i pnącza - A.S.) owocowe, a w ich doborze kierujemy się tylko mniejszą lub większą wilgotnością gleby, względami na klimat miejscowy (…). Na takich gruntach, zależnie naturalnie od ich położenia i wilgotności otrzymywać można równie dobrze piękne gruszki wszystkich odmian , jak jabłka, śliwki i wiśnie (oczywiście na czarnoziemach i lessach można uprawiać wszystkie z opisanych w tej książce roślin, bez względu na to czy będą to drzewa, krzewy i pnącza szlachetne, czy dzikie - A.S.)

Ziemie gliniaste, ciężkie i silnie wodę zatrzymujące, nie nadają się dla czereśni i gruszek, a szczególniej dla delikatniejszych odmian grusz (a także prawie wszystkich opisanych tutaj roślin). Dobrze udawać się na nich mogą za to jabłonie i śliwy. Bardzo ciężkie ziemie gliniaste i iłowate, nieprzepuszczalne, do hodowli (poprawnie: uprawy - A.S.) drzew (krzewów i pnączy - A.S.) mało się nadają. (…)

Ziemie lekkie, piaszczyste. Przeciwieństwo do ziem ciężkich i wilgotnych stanowią grunta mniej lub więcej piaszczyste i zbyt przepuszczalne, ale za to łatwo się nagrzewające i ciepłe. Na gruntach bardzo piaszczystych i jałowych żadne drzewo (krzew i pnącze - A.S.) owocowe (…) hodowanym być nie może. Na ziemiach piaszczystych, lecz o tyle, o ile jeszcze spójnych i żyznych, udają się wszystkie drzewa owocowe (i wszystkie rośliny opisane w tej książce), ale wymagają silniejszego nawożenia niż na czarnoziemach lub glinkach (lessach - przyp.: A. S.). Im klimat jest wilgotniejszym (…) tym ziemie piaszczyste, pomimo swoich wad, zyskują więcej na wartości z punktu hodowli drzew owocowych (…)

Ziemie wapienne i kredowe, zawierające znaczny procent wapna, nie nadają się dla drzew ziarnkowych, a szczególniej dla gruszy, która na nich źle rośnie (…). Dobre są za to dla drzew pestkowych i winorośli; czereśnie i winorośl rosną na nich dobrze, nawet gdy grunta te są kamieniste i suchawe. Dobrze również udaje się na nich orzech włoski.

Ziemie torfowe mniej się nadają do hodowli drzew (krzewów i pnączy - A.S.) przede wszystkim dlatego, że zazwyczaj są zbyt mokre, a przytem i z powodu, że pod mniej lub więcej grubą warstwą torfu znajduje się tam szczery, mokry piasek, najlepiej jeszcze udają się na nich śliwy i jabłonie. Torfy są ziemiami bardzo zimnemi, dlatego unikać należy sadzenia na nich [roślin] na mróz niewytrzymałych, albo takich, których owoce trudno w klimacie naszym dojrzewają. (…)” (Józef Brzeziński, Hodowla drzew i krzewów owocowych, Warszawa, Lublin, Łódź, Poznań, Kraków, brak roku wydania, cz. I i II, s. 98 - 101)

Zastanawiając nad wyborem miejsca, w którym chcemy założyć nasz sad, niezwykle istotnym (o czym zresztą wspominałem już wcześniej) jest zwrócenie uwagi na podglebie, które dla omówionych tu roślin może mieć nieraz identyczne znaczenie jak i wierzchnia warstwa humusu.

Oczywiście najlepiej jest gdy warstwa tego ostatniego ma dużą miąższość, osiągającą 1,5 - 2 metry, wtedy na ogół nie ma problemów z roślinami, jeśli jednak jest cieńsza, wówczas bardzo wiele zależy od rodzaju i jakości podglebia.

Jeżeli podglebie (gdy warstwa próchnicza jest cienka) nie jest skaliste, iłowate, zbite i nieprzepuszczalne, można tam z powodzeniem (chociaż zgoła mniejszym niż w przypadku czarnoziemów i lessów) uprawiać wszystkie z naszych drzew, krzewów i pnączy. Gdy jest odwrotnie raczej trudno mówić o powodzeniu uprawy. Podobnie nie nadają się dla nas ziemie o cienkiej warstwie humusu i podglebiu, które stanowią gruboziarniste piaski, żwir, lub osady wapienne.

Na temat względnej wilgotności ziemi znów powołam się na cytowanego już prof. Józefa Brzezińskiego, a oto jego słowa:

„Względna wilgotność ziemi odgrywa w hodowli drzew, jak i wszystkich roślin w ogóle, niezmiernie ważną rolę. Jest to rzecz nie dająca się określić jasno i ściśle, bo zależna od bardzo wielu czynników, jak: skład fizyczny ziemi, bliskość poziomu wody gruntowej, pochylenia terenu. Używając utartego określenia, powiem, że ziemie tak zwane pszenne, będą zazwyczaj odpowiednio wilgotne dla wszystkich drzew owocowych (a ziemie te to czarnoziemy i lessy - A.S.) (…)

Jeżeli poziom wody gruntowej znajduje się w głębokości 2 metrów, to możemy sadzić wszystkie rodzaje drzew (a także krzewów i pnączy - A.S.); przy poziomie wody bliższym powierzchni, lepiej ograniczyć się do jabłoni, śliw i zwykłych wisien (a także do płytko korzeniących się krzewów - A.S.).” (dz. cyt.: s. 102 - 103)

Bardzo istotnym czynnikiem decydującym o powodzeniu uprawy, jest wystawa, czyli położenie wydzielonej części działki względem słońca. W przypadku, kiedy działka jest całkiem płaska i równa, trudno w ogóle mówić o wystawie, jak i zajmować się nią.

Jeśli jednak działka znajduje się na mniejszej bądź większej pochyłości, to ma to znaczenie.

W klimacie panującym w naszym kraju najodpowiedniejsze będą wystawy: południowa, południowo-wschodnia i wschodnia.

Ale oprócz wystaw naturalnych, na najmniejszej nawet działce można tworzyć wystawy sztuczne, a to wtedy gdy działka jest ogrodzona murem, płotem, czy osłoną utworzoną ze ścisłego, specjalnie w tym celu posadzonego, szpaleru drzew, lub wysokich krzewów. I w tym znaczeniu osłony - jakikolwiek byłby ich rodzaj - odgrywają tak ważną rolę. Dlaczego? To proste - przy osłonie chroniącej działkę od strony północnej sztucznie wytworzy się wystawa południowa, kiedy działkę ochronimy osłoną od strony zachodniej, uzyskamy przy niej sztuczną wystawę o cechach wystawy wschodniej.

A teraz powróćmy do zasadniczego tematu, czyli do sadzenia i późniejszego pielęgnowania roślin sadowniczych:

Gdy doczekaliśmy się już nadających się do posadzenia na miejsca stałe drzew, krzewów lub pnączy, przystępujemy do zakładania sadu. Przed jego założeniem należy odpowiednio przygotować glebę. Pierwszą czynnością jest pozbawienie jej wszelkich chwastów trwałych: perzu i innych traw, ostu, pokrzyw, mniszka itp., które później konkurowałyby z roślinami uprawianymi przez nas o składniki pokarmowe i bardzo utrudniały pielęgnację.

Zanim posadzimy drzewka i krzewy, powinniśmy nawieźć ziemię dość dużymi dawkami nawozów naturalnych. Wzbogacą one glebę w składniki pokarmowe, niezbędne do życia i prawidłowego rozwoju roślin, oraz zwiększą zawartość próchnicy w wierzchniej warstwie ziemi, co w sposób zdecydowany poprawi jej strukturę, bez względu na to, czy dotyczyć to będzie ciężkich glin, czy lekkich, przepuszczalnych piasków.

Na miejscu przeznaczonym pod założenie naszego sadu rozrzucamy albo stary (nie świeży!), bardzo dobrze rozłożony obornik zmieszany z odkwaszonym torfem (w stosunku 1:1 ) w ilości od 30 do 60 kg na 1 m2 (w zależności od żyzności i urodzajności ziemi przeznaczonej pod sad (im słabsza gleba, tym większej dawki nawozu potrzebuje), albo równie dobrze rozłożony kompost w dawce od 30 do 40 kg na 1 m2. Jeśli nie dysponujemy ani obornikiem, ani kompostem, to latem, poprzedzającym założenie sadu, jesienią, powinniśmy przynajmniej w wybranym miejscu zasiać rośliny motylkowe (na przykład wykę czy peluszkę) i przekopać je płytko, gdy tylko przekwitną i zaczną formować zawiązki strąków.

Tuż przed założeniem sadu przekopujemy ziemię głęboko (jeśli jest to obszar niewielki, przekopujemy ją ręcznie, jeśli spory, najlepiej wykonać orkę), potem wyrównujemy i rozplanowujemy kwatery, w których mają rosnąć poszczególne gatunki. W obrębie owych kwater zaznaczamy palikami miejsca, gdzie będą posadzone poszczególne egzemplarze drzew, krzewów i pnączy.

Ustalając miejsce sadzenia, musimy zwracać uwagę na jedną, bardzo istotną rzecz. Rośliny winny być rozmieszczone symetrycznie, w sposób uporządkowany. Sadzenie chaotyczne, bez żadnego planu, utrudni nam bowiem później prawidłową ich pielęgnację. Jeśli chodzi o odstępy pomiędzy drzewami, to chociaż są one uzależnione od siły wzrostu poszczególnych gatunków, można przyjąć średnią rozstawę, na przykład 4 x 5 m. Krzewy sadzimy gęściej, od 1,5 do 2 m w rzędzie (a nawet gęściej, jeśli ma to być pojedynczy szpaler spełniający jednocześnie funkcję ogrodzenia), i przy zachowaniu około 3-metrowych odstępów międzyrzędzi.

Drzewa, krzewy i pnącza można sadzić przez cały okres, gdy znajdują się w stanie spoczynku, o ile pozwala na to w miarę wysoka temperatura (powyżej 0°C) i nie zamarznięta ziemia. Im jednak sadzenie wcześniejsze, tym lepsze. Powinniśmy się zatem starać sadzić rośliny, gdy tylko zrzucą liście (niektóre gatunki wymagają innego traktowania i innych terminów). Pozwala to - szczególnie jeśli jesień jest długa i ciepła - na zaleczenie zranień na korzeniach, powstałych przy wykopywaniu drzew ze szkółki.

Przed sadzeniem drzew, krzewów i pnączy poddajemy oględzinom ich system korzeniowy. Skracamy nieco zbyt długie korzenie główne, oraz wszystkie korzenie nadłamane, o zdartej korze, wyjątkowo niekształtne. Nie wolno przycinać korzeni drobnych - im ich więcej, tym lepiej dla rośliny.

Następną czynnością jest kopanie dołów. Winny być one obszerne, aby łatwo było sadzić. Na dno wykopanego dołu sypie się kopczyk ziemi, na nim dokładnie rozkłada korzenie sadzonego drzewa (nie mogą być one popodginane i splątane), po czym dół zasypuje się miałką, dokładnie rozkruszoną ziemią, udeptuje ją i obficie podlewa. Podlanie ma na celu nie dostarczenie wilgoci korzeniom, ale spowodowanie oblepienia ich ziemią. Jeśli po podlaniu ziemia wokół posadzonej rośliny nadto opadnie, miejsce dodatkowo przysypujemy.

Sadząc rośliny, pamiętajmy o jednym: muszą one być posadzone zawsze tak samo głęboko, jak rosły w szkółce (w przypadku niektórych gatunków są inne zalecenia, ale rzadko tak bywa). Powinniśmy unikać sadzenia wiosennego, chyba że w przypadku konkretnego gatunku jest ono wprost zalecane albo nie mieliśmy możności uczynić tego na jesieni.

Świeżo posadzonym drzewkom i pnączom winno się od razu dawać paliki i podpory. Nie dotyczy to większości krzewów. Prócz tego świeżo posadzone rośliny bezwzględnie powinno się skracać. Drzewka jednopędowe skracamy do wysokości ok. 60 cm od powierzchni ziemi. Wielopędowe podkrzesujemy do wysokości 40 cm, dolne gałązki skracamy (jeśli jest z czego) do długości 30 cm, a górne do 20 cm. (Mowa tu oczywiście o roślinach starszych, a nie dopiero co przeszczepionych, ale to chyba zrozumiałe.)

Krzewy i pnącza obcinamy równo, albo do wysokości 40 - 50 cm od powierzchni gruntu, albo na 3-4 oczka, w zależności od gatunku. Rośliny nie przycięte wiosną następnego roku miałyby trudności ze wzrostem z powodu nierównowagi między uszkodzonym i zmniejszonym systemem korzeniowym, a częścią nadziemną.

PIELĘGNACJA DRZEW, KRZEWÓW I PNĄCZY

Ponieważ prowadzenie, cięcie i formowanie (o ile w konkretnym przypadku będą potrzebne) zostały omówione w rozdziałach poświęconych poszczególnym gatunkom, wspomnę tu tylko o zwalczaniu szkodników i chorób.

Otóż większość dzikich drzew, krzewów i pnączy owocowych pochodzących z naszej strefy klimatycznej jest odporna tak na choroby, jak i na szkodniki. Dotyczy to również niektórych szlachetnych gatunków wywodzących się z innych rejonów globu ziemskiego, za którymi groźne dla nich choroby i szkodniki albo nie trafiły jeszcze do Polski, albo nie mają tu odpowiednich warunków, aby się rozwijać. Z tego też powodu ochrona uprawianych przez nas roślin (opisanych w tej książce) nie powinna nastręczać poważniejszych trudności.

Uczciwie jednak powiedzieć muszę, że przecież zachęcam w tej książce do uprawy i takich roślin, które narażone są na zachorowanie. Nie będę tu podawał konkretnych środków i opisywał czym, kiedy i jak poszczególne szkodniki oraz choroby zwalczać, ponieważ zmieniają się i sposoby, i chemiczne środki ochrony roślin. Dlatego sądzę, iż najlepiej uczynię, odsyłając Czytelników do corocznie publikowanych (w prasie ogrodniczej) programów ochrony roślin, w których można znaleźć kompletne informacje na ten temat.

Wskazane jest tylko, by rośliny sadownicze uprawiać bez towarzystwa innych roślin. Na warzywnik czy rabaty kwiatowe winno się przeznaczyć oddzielne miejsca.

Na ogół uważa się, że ziemię w sadzie powinno się zadarnić. Otóż nic błędniejszego, darń bowiem konkuruje - i to poważnie - z uprawianymi roślinami o składniki pokarmowe, ponadto jeszcze utrudnia przenikanie powietrza do gleby. Ziemia w sadzie powinna być systematycznie odchwaszczana i co jakiś czas spulchniana przez płytkie motyczkowanie. Grabienie nie jest wskazane.

Dalsza pielęgnacja winna się ograniczać (oprócz cięcia korekcyjnego, sanitarnego i odmładzającego, które przy każdym z opisywanych gatunków - jeśli była taka potrzeba - zostało omówione) do systematycznego nawożenia drzew, krzewów i pnączy.

Chociaż oczywiście można używać nawozów sztucznych, ja zachęcam do stosowania obornika lub kompostu. Obornik - o ile tylko jest gdzie - musimy kupić. Kompost w prosty sposób produkuje się samemu. W tym celu w wydzielonej części ogrodu zakładamy pryzmę kompostową, którą często przerabiamy i po dwóch, trzech latach mamy własny, bardzo dobry (i co najważniejsze: za darmo!) nawóz, o wartości prawie identycznej jak obornik. Kompost produkuje się z wszelkich odpadków organicznych: młodych (bez nasion!) chwastów uzyskiwanych podczas pielenia, odchodów, resztek kuchennych itp.

Bardzo istotny jest dokładny opis jak produkuje się kompost. I tym razem posłużę się cytatem:

„Podstawowym materiałem do kompostowania w rolnictwie jest nie tylko obornik, ale każdy materiał odpadkowy roślinny (np. trociny) i zwierzęcy, a ponadto pochodzenia mineralnego, jak: (…) glina, wapno, popioły, żużel, sadza, mączka fosforowa.

Plac do kompostowania należy wybrać w miejscu w miarę ocienionym, np., w pobliżu leszczyny, dzikiego bzu (…) Miejsce stałe można urządzić w różny sposób (…)

Wymiary układanej pryzmy kompostowej: szerokość 2 do 4 m., wysokość 1 do 1,5 m.

Długość dowolna. Boki powinny być lekko skośne, a wierzch z zagłębieniem nieckowatym wzdłuż osi w celu nawilżania gnojówką czy też deszczówką.

Jeśli grunt jest piaszczysty, należy go w miejscu kompostowania wyłożyć warstwą gliny grubości ok. 20 cm. (…)

Dla odprowadzania ścieków spod pryzmy oraz lepszego przepowietrzania buduje się kanał wzdłuż osi pryzmy i łączy go ze zbiornikiem gnojówki. Boki pryzmy można wykładać deskami wspartymi o pale wbite w ziemię (…)

Pryzmę należy układać odcinkami np. długości 1 m., wznosząc ją do wysokości 1 do 1,5 m. Na każdą warstwę obornika i innego materiału organicznego należy dawać warstwę 1 cm gliniastej ziemi. Można ją nakładać w formie zawiesiny oraz dodając kilka łopat starego, dojrzałego kompostu. Po osiągnięciu należytej wysokości, należy odcinek ten pokryć ziemią na grubość 10 cm. Można też pokrywać słomą, starym sianem, ściętą trawą (ale przed kwitnięciem), łętami (…)

Dla należytego przebiegu procesu (kompostowania - A. S.) muszą być zachowane takie warunki jak należyta wilgotność i temperatura masy kompostowej. Również przewietrzanie musi być utrzymywane na odpowiednim poziomie. Wilgotność musi się wahać w granicach 50 do 60 %. Według wzrokowo - dotykowej oceny ma to być to masa taka, jak wyciśnięta z wody gąbka. Uzyskuje się taką wilgotność, jeżeli co okresie dostatecznych opadów atmosferycznych można oczywiście nie podlewać.

Gdy masa jest za sucha tworzą się wewnątrz gniazda z białym nalotem pleśni, gdy jest za mokra - zdradza to cuchnącym zapachem. Przy opadach atmosferycznych ponad 600 - 700 mm rocznie należy w pewnych okresach chronić pryzmę od nadmiaru wilgoci nakrywając ją folią.

W początkowej fazie kompostowania temperatura szybko wzrasta, poczym stopniowo opada (…)

Należyte przewietrzanie zapewniamy jeżeli przy układaniu pryzmy zadbamy o dodatki, jak: żużel, kawałki gałązek i zmieszanie części luźnych ze zbitymi (…)

Czas kompostowania trwa 3 do 12 miesięcy i zależy od składu masy i pielęgnacji. Czas ten można skrócić, jeżeli po ok. 3 miesiącach pryzmę przerobimy. Również znacznie przyspieszają proces dżdżownice (…) (Stowarzyszenie elektryków polskich. Oddział Wojewódzki w Bydgoszczy. Materiały informacyjne „R”, Bydgoszcz - styczeń 1983, s. 1 - 2) Drzewa, krzewy i pnącza powinno się zasilać obornikiem bądź kompostem co 3 - 4 lata, bo tyle trwa pełne wykorzystanie zawartych w nich składników pokarmowych przez dokarmiane rośliny, częste nawożenie jest wręcz szkodliwe. Rośliny przenawożone gorzej plonują, są podatniejsze na choroby i chociaż w początkowym okresie bujniej rosną (głównie, przy przenawożeniu azotem), to później odbija się to niekorzystnie na ich wyglądzie. Zaburzenia równowagi pomiędzy wszystkimi makro- i mikroelementami niezbędnymi do życia roślin prowadzi do zakłóceń w ich wzroście, zmianie wyglądu liści, pędów i schorzeń fizjologicznych.

Obornik lub kompost powinno się rozrzucać wokół roślin na obszarze równym mniej więcej szerokości korony rośliny i przekopywać na głębokość 12 -15 cm, bacząc by nie uszkodzić korzeni. Świeżo posadzonych roślin przez pierwsze 3 lata w ogóle nie nawozimy.

Bardzo istotną kwestią jest innego jeszcze rodzaju pielęgnacja drzew, krzewów i pnączy owocowych, a mianowicie: odmładzanie, przeszczepianie, ratowanie roślin przemrożonych, przypalonych od słońca, pogryzionych przez nornice i zające.

I znów pozwolę sobie zacytować prof. Józefa Brzezińskiego:

„Odmładzanie. Gdy drzewa zestarzały się i przestały rosnąć, gdy przytem owoce drobnieją, należy niekiedy odmłodzić je, przez skrócenie wszystkich gałęzi o 1/3 lub nawet o połowę. Siła wegetacyjna, która dzieliła się na całą długość gałęzi, teraz skoncentruje się na mniejszą przestrzeń. Wskutek tego, z wierzchołków przyciętych gałęzi wystrzelą nowe silne pędy, a niżej ukażą się pączki kwiatowe (…) drzewa pestkowe, krótko przycięte gumują i giną. Po odmłodzeniu czuwać należy, żeby korony nie zagęściły się zbytnio, bo wskutek krótkiego ucięcia wydadzą gałęzie dużą ilość młodych pędów. Po roku wybrać trzeba z pędów, które wyszły, te tylko, jakie niezbędne są do odbudowania korony drzewa, a inne usunąć (…)”. (Józef Brzeziński, dz. cyt., s.143 - 144).

Jeżeli nie odpowiada nam odmiana danej rośliny, możemy ją przeszczepić, krótko przycinając gałęzie tworzące koronę, i na owych przyciętych gałęziach zaszczepiając zrazy innej (innych) odmiany stosując się do sposobów szczepienia, jakie zostały opisane na początku książki. Gdy zrazy się przyjmą, powoli formujemy z nich koronę.

A teraz nieco na temat owocowania roślin sadowniczych. Co do normalnego owocowania, to nie ma sensu pisać, natomiast trzeba choćby wspomnieć o zmuszaniu drzew do owocowania (to co będzie poniżej nie odnosi się - niestety - do krzewów i pnączy).

Oczywiście są środki chemiczne, które można wykorzystać do zmuszenia drzew do wydania owoców, my jednak opiszmy stare sposoby, do których powinni powrócić właśnie działkowcy, tym bardziej, że są to sposoby ekologiczne.

Najłagodniejszym z nich jest osłabienie wzrostu rośliny, polegające na przyginaniu gałęzi ku ziemi. Gałęzie, które przygniemy ku dołowi, co nie jest dla drzewa naturalne, odnośnie swego położenia i normalnego formowania korony, sprawi, iż zdecydowanie osłabnie wzrost konarów, i dlatego pojawią się na drzewach pąki kwiatowe, potem oczywiście kwiaty, a co za tym idzie owoce - a oto właśnie przecież nam chodzi!

I znów - tym razem już po raz ostatni - zacytuję prof. Józefa Brzezińskiego:

„Ostrzejszym sposobem będzie obrączkowanie, czyli zdjęcie na wiosnę wąskiego paska kory aż do drewna naokoło pnia lub gałęzi drzewa. Przez takie zdjęcie paska kory , szerokiego np. pół centymetra, przerywamy chwilowo związek gałęzi z korzeniami, przez co osłabia się wzrost, a formować się zaczynają pączki kwiatowe (…) Na silnym i zdrowym drzewie pasek półcentymetrowy zarasta zwykle do jesieni zupełnie.

Żeby zrozumieć skutek obrączkowania, pamiętać trzeba, że soki surowe, czyli woda gruntowa z niewielkimi ilościami soli mineralnych, wznoszą się w drzewie, aż do liści, przez najmłodsze warstwy drewna (bielu), gdy materje w liściach wyrobione a zarówno do wzrostu każdej części drzewa, jak i do owocowania, niezbędne, krążą głównie w wewnętrznej części kory, czyli w łyku. Przez zdjęcie paska kory wraz z łykiem, przecinamy drogę do korzeni materjom wyrobionym w liściach, wskutek czego powstrzymuje się formowanie młodych korzonków, chwytających wodę, i drzewo zaczyna wkrótce odczuwać jej brak. Niedostatek wody powstrzymuje znów z kolei wzrost drzewa, tworzenie się nowych pędów i liści, rezultatem zaś tego będzie nagromadzenie się w drzewie nadmiaru materiałów wyrobionych w liściach, które wskutek ustania wzrostu, nie mogą być zużyte. Przy względnym niedostatku wody, nie pozwalającym na dalszy silny wzrost, zużywa drzewo te materiały na sformowanie pączków kwiatowych, a później żywienie owoców. Do zmniejszenia ilości wody, przypływającej do liści, przyczynia się i to, że w miejscu obrączkowania obsychają obnażone z kory najmłodsze warstwy bielu i wody przeprowadzać nie mogą. Nad miejscem obrączkowania formuje się zawsze zgrubienie, będące rezultatem nagromadzenia się w tym miejscu materyj przerobionych w liściach, którym przecięliśmy dalszą drogę do korzeni. Od góry też zalewa się rana, powstała z obrączkowania.” (Józef Brzeziński, dz. cyt., s. 156 - 157)

Teraz trzeba napisać choćby kilka zdań na temat ratowania drzew, które przemarzły.

Jak łatwo się domyślić, im młodsze drzewo, tym łatwiej przemarza.

„Leczenie drzew zmarzniętych polega na tem, że gałęzie które zmarzły doszczętnie, odejmują się (usuwa się - A.S.), sczerniałą korę zżyna się nożem do zdrowego i zasmarowuje maścią. Korę na miejscach zmrożonych wyciąć potrzeba tak szeroko, żeby na brzegach rany pokazała się wszędzie zdrowa, biało-zielonkawa kora i łyko. Zostawianie chorej kory na ranie jest szkodliwym i przeszkadza jej zalewaniu. Pod wpływem maści zalewanie będzie bardzo szybkie, i jeżeli rany są niewielkie, to mogą zagoić się w ciągu lata. (…) Drzewa, silnie nawet mrozem dotknięte, mogą się wygoić, jeżeli mają choć wąski pasek zdrowej kory od korzeni do gałęzi, choćby nawet ten pasek szedł po pniu wężykiem. (…) Można również próbować ratowania drzew (…) za pomocą szczepienia. Grube i (…) długie zrazy wszczepia się za korę [zdrową - A.S.], pod zamarznięciem, a wierzchołki ich wszczepia się tak samo ponad zamarznięciem. Zrazów bierze się 2, 3 lub więcej, zależnie od grubości drzewa.” (Józef Brzeziński, dz. cyt., s. 151 - 152)

Co do ratowania drzew, krzewów i pnączy uszkodzonych przez zbyt ostre słońce („przypalenie słoneczne”), to postępuje się z nimi identycznie jak z roślinami przemarzniętymi. Identycznie postępuje się też z roślinami sadowniczymi , które zostały uszkodzone przez zające, czy nornice, i ich kora została poraniona i pokaleczona.

Niezwykle istotne dla uprawy omówionych roślin (a przede wszystkim drzew) jest to, żeby ich korony - bez względu na ich formę, kształt, nie były ani zbyt rzadkie, bo to spowoduje, iż będą słabo plonować, ani zagęszczone, bo to da w rezultacie także niezbyt dużo owoców, ale małych, a na dodatek brzydkich.

Przecinanie koron wykonuje się zanim jeszcze rośliny wejdą w okres wegetacji, a zatem w lutym i - ewentualnie - na samym początku marca. Przecinanie absolutnie musi być wykonywane corocznie (w ostateczności co dwa lata), po to by nie dokładać sobie pracy, i zaniedbanym drzewom nie odcinać dużych, grubych konarów, co także niekorzystnie odbiłoby się na wegetacji drzew, okaleczając je mocno.

Oczywiście przede wszystkim usuwamy gałęzie suche, pokaleczone, połamane. Odcinamy je aż do nasady, w taki sposób, aby uzyskać jak najmniejszą powierzchnię rany. Rany - co chyba dla wszystkich oczywiste - zasmarowujemy maścią ogrodniczą.

Po wykonaniu cięcia sanitarnego, przeglądamy całą koronę i zastanawiamy się, które ze zdrowych gałęzi powinno się usunąć. Kierujemy się kryterium: wycinamy te gałęzie, które są zbędne i wzajemnie sobie przeszkadzają (np. krzyżują się).

ODMIANY DRZEW, KRZEWÓW I PNĄCZY OPISANYCH W TEJ KSIĄŻCE, ZALECANE DO UPRAWY DZIAŁKOWCOM

Należy rozróżnić pomiędzy odmianami zalecanymi dla plantacji towarowych, a tymi które są najlepsze dla uprawy amatorskiej. Nie należy także kierować się w doborze roślin, które mamy zamiar sadzić tym kryterium, że są one modne, bądź dopiero co wyhodowane. A więc powinno się odrzucić wszelkie nowinki, jeśli odmiany nie zostały jeszcze na działkach pracowniczych, bądź w ogródkach przydomowych wypróbowane przez co najmniej kilka lat, i mało lub zgoła nic o nich nie wiemy (chyba że dysponujemy naprawdę dużym areałem ziemi - wtedy można oczywiście, a może nawet i trzeba - poeksperymentować).

Rozumiem, że wszelkie nowości kuszą, ale jeśli na poważnie chcemy korzystać z działki, powinniśmy tak ją zagospodarować, aby mieć z niej jak najwięcej korzyści.

I dlatego z tego powodu opisując rośliny nie dzikie, lecz uszlachetnione, zaproponuję tylko te odmiany, co do których jest jak najmniej wątpliwości, czy będą nam dobrze plonować. Oczywiście, nie zawsze uda się „trafić w dziesiątkę”, ale przynajmniej będziemy mieć jak najwięcej pewności, iż nie pomyliliśmy się w doborze odmian.

Jako ciekawostkę podam także i bardzo stare odmiany, których już się nie uprawia, ale czasem można spotkać je w zapuszczonych, zdziczałych ogrodach, które tu i ówdzie mogły się jeszcze ostać. Czasem warto „odzyskać” taką odmianę i sprowadzić ją na swoją działkę, która może okazać się bardzo cenna, i którą później można podzielić się ze znajomymi działkowiczami, którzy bez wątpienia - w takiej sytuacji - będą nam wdzięczni za rośliny, których im samym nie udało się zdobyć.

I jeszcze jedno. Gdzie szukać tych bardzo starych i bardzo zapomnianych odmian? Najłatwiej je pozyskać w starych, niczyich, zapuszczonych sadach na przedmieściach małych i średnich miast, albo w dawnych ogrodach przypałacowych, które miały to szczęście, że nie wykarczowano ich do końca.

WARZYWA, ICH UPRAWA I PIELĘGNACJA

(Rozdział opracowano na podstawie: Józef Brzeziński, Hodowla warzyw, Warszawa - Kraków - Lublin - Łódź - Poznań - Wilno - Zakopane 1925, s. 19 - 118)

Nawożenie warzyw

„Bardzo istotne dla wydajnej uprawy warzyw, podobnie zresztą jak i wszystkich innych roślin, jest nawożenie ziemi przeznaczonej na ich uprawę. Najkorzystniej dla roślin, a także i dla naszego zdrowia będzie stosowanie nawozów naturalnych, takich jak obornik, czy kompost. Kompost możemy produkować sami, gorzej natomiast jest z pozyskiwaniem - szczególnie w dużych i średnich miastach - obornika.

Oczywiście można także stosować nawozy sztuczne, ale wyłączne ich stosowanie nie jest dla ziemi korzystne, zmienia bowiem jej strukturę. Dlatego zalecane jest, przynajmniej co trzeci rok, obsiewać działkę roślinami przeznaczonymi na nawóz zielony. Oczywiście najlepiej by było siew taki wykonać na wiosnę i rośliny przykopać jak najpóźniej, ale na to raczej nie możemy sobie pozwolić, a to z tej przyczyny, że w takim roku nie zebralibyśmy żadnych plonów.

Dlatego najlepiej jest obsiewać ziemię roślinami przeznaczonymi na zielony nawóz poszczególne grządki na przełomie lipca i sierpnia, po opróżnieniu ich z wczesnych warzyw takich, jak: groch, fasolka szparagowa, wczesne kapusty, buraki, marchew, ziemniaki, cebula z dymki i t. p.

Jako poplon, takie rośliny do jesiennych przymrozków zdążą się jeszcze wystarczająco rozrosnąć, tak, że gdy je przykopiemy na jesieni, doskonale wzbogacą nam glebę w cząsteczki organiczne.

W jakichś wyjątkowych sytuacjach można siać rośliny przeznaczone na zielony nawóz jako przedplon. Nie stosuje się na ogół tego, ze względu na zbyt krótki czas jaki mają one, dla osiągnięcia odpowiednich rozmiarów.

Co do samej uprawy roślin nawozowych, to stosujemy tutaj te same zasady, co w rolnictwie, a zatem siew gęsty: około 1 - 1,5 kg nasion np. łubinu, peluszki, czy bobiku na 1 ar.

Mechaniczna uprawa ziemi.

Ponieważ obszar przeznaczony na działce pod uprawę warzyw jest niewielki, zalecana będzie ręczna uprawa ziemi.

Na niewielkim obszarze stosuje się zwykłe przekopywanie łopatą, bądź łopatą widłowatą, zwaną potocznie widłami amerykańskimi. Przekopywanie polega na tym, że odcina się ziemię niezbyt grubymi paskami, odwraca się je i rozbija uderzeniem płaszczyzny łopaty. Właśnie rozbija, a nie rozcina ostrzem. Po rozbiciu, bryły, z ziemi rękami wybiera się korzenie i kłącza chwastów.

Wreszcie skopaną ziemię równa się grabiami, rozbijając drobniejsze bryły, i wyciągając resztki korzeni traw i zielsk.

Do pielęgnacji uprawy w okresie wegetacji roślin, a więc pielenia i spulchniania powierzchni ziemi używa się rozmaitych narzędzi ręcznych - gracek, pazurków itp. (zob. rysunek).

Siew i sadzenie

Siew. Rozróżnia się dwa sposoby siewu: siew rzutowy i siew w linie. Siew rzutowy polega na tym, że bierze się w dłoń nasiona i rozsypuje się je po całej powierzchni grządki, bacząc by były rozrzucone w miarę równomiernie. Zasiew przykrywa się ziemią przez zagrabianie.

Jedyną zaletą siewu rzutem jest to, że wymaga do wykonania stosunkowo mało czasu. Ma jednak za to wiele stron ujemnych - zawsze jest nierówny, w jednych miejscach zbyt rzadki, w innych zbyt gęsty, co stwarza dla roślin niejednakowe warunki wegetacji, co odbija się ujemnie na jednolitości plonu. Marnuje znaczną ilość nasienia, gdyż ziarnka wcale nie przykryte, tak samo jak przykryte zbyt głęboko, nie wschodzą. Najpoważniejszą jednak wadą tego rodzaju siewu jest to, że późniejsze zabiegi pielęgnacyjne - po wschodach - są mocno utrudnione, pielenie i spulchnianie ziemi między roślinami jest często wręcz niemożliwe. Z tej to przyczyny stanowczo odradzam ten rodzaj siewu, z wyjątkiem może siewu na rozsadniku. We wszystkich innych przypadkach nieporównanie korzystniejszym będzie siew w linie.

Linie do siewu na grządkach robimy wzdłuż lub w poprzek tychże, w odległościach zależnych od wielkości roślin, jakie mają być siane. Wzdłuż grządek robimy je bądź sznurem, bądź zastosowanym do szerokości grządki ręcznym znacznikiem. Jeżeli znacznik jest dostatecznie ciężki, to jego zęby nie tylko znaczą linie, ale robić mogą od razu rowki do siewu. Przy znaczeniu sznurem postępujemy dwojako, albo wyciągnąwszy sznur, robimy od razu wzdłuż niego za pomocą zaostrzonego kołka, końca spiczastej motyki lub czegoś podobnego - rowek, albo znaczymy sobie tylko najpierw sznurem linie, a później wzdłuż tych śladów wyrabiamy rowki. Znaczenie linii sznurem robi się w ten sposób, że dwie osoby, znajdujące się na końcach grządki, wyprężywszy sznur, przeciągają go później mocno kilkakrotnie: Gdy jedna z osób trzymających sznur pociąga go ku sobie, popuszcza go jednocześnie, i tak naprzemian. W ten sposób suwając się po wyrównanej powierzchni grządki, zostawia się ślad swój mniej lub więcej wyraźny. Można też naturalnie; odznaczywszy sobie na końcach grządki odległości przeprowadzać od razu kołkiem czy motyką rowki od ręki, nie używając wcale sznura.

Nasiona w rowku są widoczne, więc łatwo można kontrolować gęstość siewu i normować ją odpowiednio do potrzeby. Nasiona przykrywa się przez zarównanie rowków grabiami.

Siew grubych, dużych nasion nie nastręcza trudności, gorzej jest z nasionami bardzo drobnymi, aby wysiać je równomiernie, najlepiej zmieszać je z drobnym piaskiem i do rowków porobionych uprzednio, siać tę mieszaninę. Grubość warstwy ziemi, którą przykrywa się nasiona, teoretycznie winna być trzy razy grubsza od grubości nasienia. Mało jest roślin, których nasion nie wolno w ogóle przykrywać ziemią. Niemniej takie są, dlatego zawsze należy dokonywać siewu zgodnie z zaleceniami.

Siew w linie wymaga więcej czasu niż siew rzutowy, ma jednak nad tym ostatnim przewagę ogromną, gdyż pozwala regulować - zgodnie z naszymi potrzebami, albo możliwościami - regulować odstępy między rzędami (liniami), tak, ze możemy potem, po wschodach, łatwo rośliny pielęgnować.

Innym sposobem siewu, jest siew punktowy, stosuje się go do nasion wyjątkowo dużych, a przez to łatwo widocznych. Takie nasiona umieszcza się w rowkach od razu w takich odstępach, w jakich mają rosnąć później rośliny.

Sadzenie. Sadzenie warzyw, a zatem rozsad, cebulek; bulw i t. p. robi się na tych samych zasadach co i siew, to jest na grządkach, bądź w rzędach (liniach), bądź punktowo.

Przy sadzeniu rozsad zwracamy uwagę na to przede wszystkim, by korzenie rośliny nie zawijały się do góry i by później dobrze były ziemią obciśnięte. Dlatego sadzenie w ten sposób, że zapuściwszy korzenie rośliny w dołek, zrobiony bądź kołkiem bądź ręką, obciska się następnie lekko tylko ziemię po wierzchu, jest wadliwe, bo głębiej w dołku korzenie rośliny tak posadzonej mogą się znaleźć w próżni. Należy zatem albo posadzoną roślinę obcisnąć dostatecznie głęboko ręką, albo w nieznacznej odległości od dołka, w którym umieszczamy korzenie, wbić w ziemię nieco skośnie kolek służący do sadzenia i przechylając go ku roślinie, w ten sposób ziemię w głębi na jej korzenie pocisnąć.

Doskonałym środkiem, ułatwiającym posadzonym roślinom przyjmowanie się, jest maczanie korzeni wyjętych roślin w papce z gliny i gnojówki. W tym celu, rozrabiamy wodą na papkę w naczyniu trochę gliny, do której dodaje się nieco gnojówki. Papka musi być rzadka, tak aby dobrze oblepiła korzenie. Rośliny przeznaczone do sadzenia zbiera się w pęczki po kilka lub kilkanaście i korzenie całego pęczka macza się w papce tak, żeby dokładnie oblepiła wszystkie, poczym odkłada się pęczki na chwilę, żeby nadmiar papki z korzeni obciekł. Wówczas na korzeniach pozostanie warstewka wilgotnej gliny, ściśle do nich przylegająca i chroniąca je od wysychania, a ułatwiająca wychodzenie młodych korzonków bocznych. Rozsada tak traktowana przyjmuje się też zazwyczaj doskonale, nawet w czasie do sadzenia mało odpowiednim i gdy podlać po posadzeniu nie możemy. Ostrzec jednak należy przed zbyt wielką domieszką gnojówki, jeżeli szczególniej ta ostatnia jest czystym prawie moczem zwierzęcym, może bowiem wywołać zniszczenie korzeni.

Rozsady pikowanej czy to w doniczki, czy na inspekcie, a zatem doskonale ukorzenionej, i przy korzeniach której ziemia w bryłce trzyma się dobrze, nie należy maczać w papce. Po prostu sadzimy każdą roślinę z jej własną bryłką.

Jeżeli istnieje taka konieczność, bo ziemia jest sucha, rozsadę po posadzeniu podlewamy, lejąc rurką konewki wodę na ziemię koło rośliny. Strumień wody powinien być bardzo łagodny, by nie poprzewracał roślin, ani ich nie zamulił.

W miarę możności i potrzeby powtarzać trzeba podlewanie kilkakrotnie, aż do czasu przyjęcia się roślin, przy czym unikamy podlewania w upał, w godzinach południowych, by nie wywoływać gwałtownego wysychania i zaskorupienia się ziemi - podlewamy zatem wieczorem. Zdrowa; silna i rozsada warzyw, prawidłowo posadzona, przyjmować się nawet wówczas, gdy warunki atmosferyczne mniej sadzeniu sprzyjają.

Duże rośliny, które sadzimy w znacznym oddaleniu od siebie, takie jak np. pomidory, czy dynie umieszczamy w dołkach wykopanych w zalecanej rozstawie, dając do każdego z nich na dno po małej garstce dobrze przegniłego nawozu.

Pielenie, okopywanie i przerywanie warzyw

Pielenie. Najważniejszą pracą po zasianiu czy posadzeniu warzyw, jest utrzymanie w czystości ziemi na której rosną, a zatem pielenie, polegające na usuwaniu chwastów wyrastających obok roślin uprawnych, połączone ze spulchnianiem (płytkim, aby nie uszkodzić korzeni warzyw) wierzchniej warstwy ziemi. Usuwanie chwastów jest najważniejszą pracą. Zaniedbanie tego niechybnie doprowadziłoby do niepowodzenia uprawy. Jest to zarazem praca najbardziej praco- i czasochłonna. Pielenie wykonuje się ręcznie, wyrywając chwasty, bądź przy użyciu narzędzi, takich jak gracki, motyki itp.

Oczywiście oczyszczanie uprawy z chwastów jest tylko wówczas możliwe, gdy warzywa posiane, lub posadzone są w rzędach (liniach), niemożliwym zaś będzie w przypadku siewu rzutowego.

Jeśli chodzi o motyczkowanie, czyli spulchnianie wierzchniej warstwy gleby, to powinno ono być wykonane płytko, tak aby przez poruszenie ziemi ułatwić powietrzu wnikanie w jej głąb, ale jednocześnie nie uszkodzić korzeni uprawianych roślin.

Okopywanie. Niektóre warzywa wymagają obsypywania dolnych ich części ziemią, czyli okopywania. Praca ta ma na celu wywołanie wyrastania korzeni przybyszowych dolnych części łodyg, a stąd wzmacnia ukorzenienia się roślin i ich wzrost,

Spulchnianie gleby i zwiększanie jej powierzchni, ułatwia się nagrzewanie się ziemi i dostęp powietrza do korzeni

Tym samym chroni się rośliny o wielkich liściach od niekorzystnych dla nich skutków targania ich przez wiatr.

Okopywanie wykonuje się motyką.

Przerywanie. Przerywanie zbyt gęstych zasiewów jest zazwyczaj konieczne. Rośliny zbyt gęsto rosnące nie wykształcają się odpowiednio, to też nieprzerywanie jest najczęstszym powodem nieudawania się uprawy takich roślin, jak marchew, pietruszka, buraki itp. Gdy warzywa te wzeszły dość gęsto, a nie zostały odpowiednio przerwane, wydadzą one plon na ogół mniejszy, a w dodatku złożony przeważnie z drobiazgu, prawie zupełnie pozbawionego wartości.

Zasiew przerzedza się silniej lub słabiej, w zależności od rodzaju warzywa. Przerywanie wykonuję się raz, albo dwa razy. Raz przerywamy warzywa siane później, a przeznaczone do jesiennego zbioru, dwa razy takie warzywa, których młodziutkie roślinki z drugiego przerywania dadzą się już zużytkować w kuchni, jak np. buraczki ćwikłowe, które można wykorzystywać tak jak boćwinę. Przerywanie winno się łączyć z pieleniem i spulchnianiem powierzchni ziemi na grządce.

Płodozmian

Kwestia płodozmianu jest najsłabszym niewątpliwie punktem warzywnictwa. Bardzo rzadko jest on racjonalnie stosowany, a zazwyczaj. ogrodnik nie zdaje sobie nawet sprawy z jego potrzeby i ważności. Przyjętym jest ograniczanie się do takiego tylko płodozmianu, jaki wynika z kolei nawożenia, wobec czego na dany grunt wracają te same rośliny co drugi rok, a rzadziej co trzeci lub czwarty. Tak postępują zawodowi warzywnicy inni hodowcy zaś nie zadają sobie bardzo często trudu stosowania takiego nawet płodozmianu, ale sadzą warzywa, kapustę np., po kilkanaście razy z rzędu na tym samym miejscu.

A jednak warzywa wrażliwe są na brak płodozmianu nie mniej od wszelkich innych roślin uprawnych. Każdy doświadczony ogrodnik wie, że można mieć przy silnym nawożeniu jaką taką kapustę, nawet sadząc ją po raz dziesiąty na tym samem miejscu, ale że naprawdę dobrze i pewnie udaje się ona tylko tam, gdzie od dawna kapusty nie było, i że udaje się ona wówczas doskonale, nawet przy bardzo umiarkowanym nawiezieniu. Cebulę można również uprawiać długo bez płodozmianu, ale będzie ona dawać plony coraz mniej obfite i mniej pewne.

Względne udawanie się warzyw, chociaż nawet uprawianych przez dłuższy czas ciągle po sobie, nie jest bynajmniej specjalną jakąś ich właściwością, tak samo bowiem zupełnie uprawiać można latami na danej ziemi ciągle te same płody rolne, jak ziemniaki, buraki, zboża i t. p. Tylko że tak uprawiane udają się słabo, więc też ich się tak nie uprawia.

Tak samo jak między innymi roślinami rolnymi, istnieją też między warzywami znaczne różnice na punkcie wrażliwości roślin na. uprawę po sobie na tym samym miejscu. Wiadomo np., że można bez większej szkody posiać parę razy po sobie owies, lub posadzić ziemniaki, gdy nie można zrobić tego z koniczyną. Z warzyw, kapusta lub cebula mogą, sadzone parę razy po sobie, wydać pomimo to plon zupełnie ładny, gdy ogórki i dyniowate w ogóle są, nadzwyczajnie na brak płodozmianu wrażliwe.

Ogrodnik wyobraża sobie często, że ponieważ nawozi grunt swój stosunkowo obficie, więc stosowanie płodozmianu nie jest mu potrzebne. Rozumowanie to jest niesłuszne, gdyż rozstrzyga tu nie sama tylko żyzność ziemi. Widzimy w praktyce, że na najobficiej nawet nawożonej ziemi pewne rośliny, zbyt często uprawiane, udawać się przestają gdy za to świetnie udają się inne, choć właśnie większej żyzności gleby wymagające. Poważne znaczenie mieć tu musi fakt, że im częściej uprawiamy gdzieś pewną roślinę, tym więcej rozmnażać się tam muszą właściwe tej roślinie zwierzęce i roślinne pasożyty, które bądź ją wprost niszczą, bądź o choroby przyprawiają.

Płodozmian zatem jest równie potrzebny w ogrodzie warzywnym jak w polu, stosowanie go jednak racjonalne przedstawia pewne trudności, z których główną jest ta, że zapotrzebowanie rozmaitych warzyw jest bardzo niejednakowe. Przy tym cała wielka grupa roślin, które nazywamy kapustnymi, a zatem kapusty właściwe (różne), kalafiory, brokuły, kalarepy; jarmuż są z punktu widzenia płodozmianu. jednym i tym samem.

Trudność pewną sprawia także to, że nie mamy tak ścisłych jak rolnicy danych, ile czasu może dana roślina być uprawianą na danej ziemi, by udawała się jak najlepiej. Przyjmujemy zatem tylko ogólnie za zasadę, iż im roślina jakaś rzadziej na dany grunt wraca, tym się na nim lepiej udaje, jak również, że im roślina trwała dłużej grunt zajmuje, tym dłuższy też być musi okres, przez który roślina ta na tej ziemi uprawiana z korzyścią być nie może.

Jeżeli uprawiając rośliny roczne, urządza się rzecz tak, by dane warzywo nie wracało na grunt prędzej jak po 4, 5, a nawet 6 latach, to kombinacja taka będzie oczywiście najpewniejszą. Przy płodozmianie dla roślin trwałych przyjmujemy, że przerwa w hodowli wynosić powinna okres czasu równy temu, przez jaki roślina grunt zajmowała, jeżeli np. szparagarnia trwała lat 12, to po takim czasie dopiero ziemię tę szparagami bezpiecznie na nowo obsadzać można.

Najczęściej stosowany płodozmian to taki, jaki wynika z rozmaitych wymagań roślin warzywnych względem nawozów, ziemi i z przyjętego porządku stosowania nawozów naturalnych (obornika, czy kompostu). Ponieważ warzywa kapustne (kapusty, kalafiory, kalarepy i t. p.), ogórki, selery i niektóre inne wymagają ziemi najzasobniejszej, więc dajemy je w pierwszym roku o nawozie. W drugim idą cebule i korzeniowe, jak: marchew, pietruszka, buraki i t. p.

Jeżeli nawozimy co trzy lata, to w roku trzecim, a zatem najdalej od nawozu, przychodzą grochy, fasole i bób. Przy nawożeniu co drugi rok, groszkowe siane są w drugim roku po nawozie, a zatem razem z korzeniowymi i cebulą.

Najmniej możliwym do stosowania jest płodozmian przy uprawie mieszanej. Tam zwykle zmienia się tylko plon główny w ten sposób, że gdzie np. w jednym roku była marchew, w drugim będzie pietruszka; międzyplony jednak, przedplony i poplony przychodzą bez żadnego określonego porządku. To, że najrozmaitsze te warzywa występują zawsze w mieszaninie, a zatem rośliny każdego rodzaju rzadko tylko na grządce są rozrzucone, chroni ziemię od zmęczenia, a zatem w pewnej mierze płodozmian zastępuje.

Wskutek długiej uprawy bez odpowiedniego płodozmianu, pewne rośliny przestają się udawać, jak np. kapustne, jeżeli one tylko głównie uprawiane są na nawozie, a zatem przypadają prawie zawsze co drugi rok na to samo miejsce. Jeżeli to nastąpi, a z jakichkolwiek przyczyn innego porządku uprawy wprowadzić nie możemy, to nie pozostaje jak zrobić dość głęboką regulówkę, która, wyrzucając na powierzchnię warstwę ziemi świeżej, pozwoli znowu przez czas dłuższy uprawę po dawnemu prowadzić. Może to być praktyczne na niewielkiej, tylko - co zrozumiałe - przestrzeni, i przy intensywnej uprawie.

Rozsadniki i inspekty

Pomiędzy uprawianymi warzywami jest wiele takich, których siew od razu na miejscu byłby niepraktyczny. Do tych należą warzywa, które dochodzą do dużych rozmiarów, a co za tym idzie, rosnąć muszą w znacznych - roślina od rośliny - odległościach. Odpowiednie rozmieszczenie tych roślin przez siew od razu na miejscu byłoby bardzo trudne i niepewne, i połączone z ogromną stratą nasienia. Wiele znowu warzyw udaje się w naszym klimacie wówczas tylko, jeżeli przyśpieszamy sztucznie ich rozwój, przez danie im w młodości warunków jak najwięcej wegetacji sprzyjających, te warunki zaś dać można. naturalnie wówczas tylko, gdy rośliny znajdują się zgromadzone na niewielkiej przestrzeni. Gdy przy tym na przesadzaniu warzywa te nie tracą, ale przeciwnie, zyskują, gdyż lepiej się ukorzeniają, mamy zwyczaj wysiewać je gęsto w miejscach po temu najodpowiedniejszych, a później dopiero w należytych odległościach rozsadzać. Nazywamy też młode takie rośliny rozsadą, a miejsca, gdzie je się otrzymuje - rozsadnikami.

Rozsadniki.

Na rozsadniki wybieramy z. reguły miejsca jak najcieplejsze i jak najsłoneczniejsze, a zatem osłonięte od północy, wschodu i zachodu, a otwarte od południa. Osłona od północy tym jest lepsza, im jest wyższa, i przy tym lepiej ogrzewa daną przestrzeń przez odbijanie promieni słonecznych w dzień, a promieniowanie nagromadzonego w sobie ciepła w nocy. Najlepiej zatem, gdy to jest dom lub budynek jakikolwiek, albo wolno stojący mur. Gdy tego niema, zadowolić się musimy parkanem lub choćby ścisłym płotem. Osłony od wschodu i zachodu nie mogą być wysokie, gdyż zbytnio cieniowałyby rozsadnik; wystarczają tu parkany, płoty, gęste żywopłoty, lub t. p. Korzystnym przy tym będzie, jeżeli grunt rozsadnika ma lekkie pochylenie ku południowi. Ponieważ przestrzeń potrzebna na rozsadnik jest niewielka, więc nietrudno znaleźć miejsce, posiadające odpowiednie warunki. Często wystarczy, jako rozsadnik, jedna dostatecznie długa grządka, położona u stóp osłony.

Ziemia rozsadnika powinna być jak najżyźniejsza, a zatem często nawożona. Wskazane tu będzie nawożenie na jesieni, i to nawozami naturalnymi - obornikiem bądź kompostem.

Na rozsadniku siejemy zwykle jak najwcześniej, a zatem skoro tylko ziemia na wiosnę rozmarznie i obeschnie. Po przekopaniu rozsadnika i porobieniu grządek, obsiewa się je odpowiednimi warzywami, stosując siew rzutowy. Wobec niewielkiej przestrzeni rozsadnika, kwestia ułatwienia pielenia znaczenia tu mieć nie może, tym bardziej, że wiele roślin zostaje na rozsadniku zbyt krótko, by mogły ucierpieć od chwastów.

Można jednak siać w linie. Wymaga to więcej nieco pracy, ale za to niema obawy o zbytnie zagęszczenie roślin. Dodać jednak należy, że im gęstszy jest siew na rozsadniku, tym większą daje ilość rozsady, ale też ta ostatnia nie jest najwyższej jakości, bo rosnące w ścisku rośliny są wybiegnięte i osłabione. Siew zatem powinien być możliwie rzadki i równy.

O wiele korzystniejsze będzie zawsze powiększenie raczej, w razie potrzeby, powierzchni rozsadnika, niż sianie na nim zbyt gęsto; o ile zaś po wzejściu roślin siew okazałby się nadmiernie gęstym, siewki należy przerwać.

Takie urządzenie rozsadnika jest najprostsze; nie wymaga on też potem innych starań, z wyjątkiem podlewania w czasie suszy, dość często się u nas właśnie na wiosnę trafiającej, i ochrony roślin przed szkodnikami. Do zalet rozsadnika należy też bliskość dobrej wody do podlewania.

Jeżeli idzie nam o przyśpieszenie rozwoju rozsady, lub gdy uprawiamy rośliny wrażliwsze na zmiany temperatury, możemy pewne fragmenty rozsadnika urządzić w taki sposób, by można było je przykrywać. Najłatwiej można to uczynić na grzędzie biegnącej u stóp muru, czy parkanu. Z żerdek, skośnie nad grządką umieszczonych i opartych końcami o mur lub parkan, robimy lekkie rusztowanie, które pozwoli przykrywać nam rozsadnik na noc matami, czy folią.

Inspekty

Inspekty zakładać można bądź na powierzchni ziemi, bądź w dole głębokim mniej więcej na 50 cm. Każdy z tych sposobów zakładania ma swoje wady i zalety, a mianowicie:

Inspekt założony na powierzchni gruntu jest bardziej narażony na działanie zimnych wiatrów, trudniej zatem jest w nim utrzymać regularną temperaturę. Łatwiej traci ciepło, wymaga też dla. utrzymania pewnego stanu temperatury więcej materiału ogrzewającego (czyli końskiego nawozu), niż inspekt zagłębiany. Mniej za to wymaga przygotowań do urządzenia, a założonym być może na każdej ziemi, nawet nieprzepuszczalnej. Inspekty na powierzchni ziemi są zatem na miejscu tam, gdzie zakładamy je na późniejsze, a gdzie miejsce jest dobrze od wiatrów osłonięte.

Inspekt w dole mniej podlega oziębiającemu działaniu wiatrów, gdyż chroniony jest przez boki dołu, i mniej też stosunkowo wymaga materiału ogrzewającego. Może jednak w gruntach nieprzepuszczalnych podmakać, wskutek zbierania się w dole wody, i przez to zupełnie tracić ciepło. Zakładanie w dole pożyteczne zatem będzie dla inspektów wczesnych, lub w miejscu słabiej osłoniętym, a gdzie ziemia dostatecznie jest przepuszczalna. W krajach zimniejszych od naszego regułą jest zakładanie inspektów w dole, przeciwnie, w krajach cieplejszych zakłada się je zawsze na powierzchni, u nas zaś stosować się zwykło oba te sposoby, zależnie od warunków miejsca.

Miejsce przygotowane na założenie inspektu powinno być na jesieni grubo przykryte nawozem, liśćmi, łęcinami i t. p., by nie dopuścić do zamarznięcia ziemi.

Skrzynie inspektowe mogą być bądź stale, głębokie, bądź płytkie, przenośne. Pierwsze, tak zwane, skrzynie belgijskie, są to doły o ścianach murowanych albo ocembrowanych drzewem, nakrywane odpowiednimi okami. Użytek takich skrzyń przy uprawie warzyw jest bardzo ograniczony, prawie wyłącznie zaś używamy lekkich skrzyń przenośnych.

Zwykła skrzynia inspektowa jest to podłużny czworobok, składający się z czterech ścian niejednakowej wysokości, zbitych z desek 1,5 calowych calowych. Ściana przednia; czyli południowa, jest niższa, może mieć np. 25 cm. wysokości, ściana. tylna, czyli północna, jest wyższa, i ma np. 35 cm. Wskutek tego, jeżeli skrzynia nakryta jest oknami, to te maj, i wyraźny spadek ku południowi. Mogą też być skrzynie zbite z czterech desek równej wysokości. W tym wypadku nadajemy oknom niezbędny spadek przez odpowiednio skośne ustawienie skrzyń. Górny brzeg ścian skrzyni może być obity naokoło listewką, co zapobiega w pewnej mierze wciskaniu się mrozu pod okna, lub też listewka jest tylko od dołu i służy głównie do tego tylko, by zabezpieczać okna od zsuwania się ze skrzyń. Jeżeli zabezpieczamy okno od zsuwania się za pomocą listewki, to ta powinna być przybita tak, żeby między ni a ścianą skrzyni znajdowała się szpara do odpływu wody na zewnątrz skrzyni.

Inaczej woda spływająca z okien, powstrzymana przez listewkę, dostawałaby się do wnętrza skrzyni. Beleczki poprzeczne łączą boki skrzyni, a są one rozmieszczone w takich odległościach, by odpowiadały szerokości okien, okna zatem, leżąc na skrzyni, opierają się ramami na ścianach skrzyni i na przecznicach. Szerokość zwykłej skrzyni inspektowej wynosi około 1 m. 50 cm., długość jest zależna od ilości i szerokości okien, jakie ją nakrywają. Najpospoliciej robi się skrzynie do nakrywania czterema lub pięcioma oknami, mogą jednak być i mniejsze, nawet jednooknowe.

Rozróżniamy dwa rodzaje inspektów: ogrzewane i zimne.

Inspekty ogrzewane (ciepłe). Do ogrzewania inspektów używa się nawozu stajennego (końskiego), ale tam, gdzie o niego trudno, da się on częściowo, lub nawet w całości zastąpić przez liście. Liście z jakichkolwiek drzew, zgrabione na jesień i sucho przechowane, jeżeli złożone zostały na wal i zlane wodą, zagrzewają się w tym stopniu, ze służyć mogą i same do zakładania inspektów, szczególniej późniejszych. Wydają ciepło słabsze, ale przez czas dłuższy, a stąd używane są niekiedy, jako domieszka do nawozu stajennego, głównie dlatego, by temperaturę inspektu uczynić regularniejszą: Można je dawać przy zakładaniu inspektu bądź jak najdokładniej pomieszane z nawozem, bądź jako osobną warstwą.

Z materiałów, w które łatwo zaopatrywać się można, wydają też pewne ciepło suche igły drzew szpilkowych, czyli ściółka leśna, jeżeli leży dość grubą warstwą i jest zwilżona. Ciepło to jednak jest nieznaczne.

Ziemia inspektowa musi być lekką i przepuszczalna, a jednak bardzo żyzna. Gdy wczesną porą zakładamy inspekty, słońce przygrzewa jeszcze słabo i krótko, a niebo jest zbyt często pochmurne. Trudno też silnie przewietrzać z powodu niskiej temperatury, ziemia więc przesycha z trudnością. Tymczasem z fermentującej warstwy nawozowej wydziela się nieustannie w znacznych ilościach para wodna, przejmująca ziemię i nasycająca ją wilgocią. Usuwanie tej zbytecznej wilgoci, to wówczas dla ogrodnika rzecz bardzo ważna. Im zatem ziemia jest lżejszą i bardziej przewiewną, im łatwiej pozbywa się nadmiaru wody, tym też jest dla inspektu odpowiedniejszą Z drugiej strony, ziemia ta nie może być czysto piaszczysta, gdyż byłaby zbyt jałowa, a w inspekcie staramy się przecież otrzymywać, w stosunku do przestrzeni, roślin jak najwięcej i w jak najkrótszym czasie, to zaś jest możliwe tylko wówczas, gdy ziemia jest bardzo żyzna.

Do wyjątków by też należała ziemia, którą by można było brać do inspektu wprost z gruntu. Zwykle zaś zmuszeni jesteśmy ziemię inspektową odpowiednio przygotować.

Doskonalą ziemią. inspektową dla