5,00 zł
Jest to książka dla tych, którzy lubią czytać. Niezależnie od odpowiedzi na pytanie, kto to jest ten autor.
Książka zawiera wiele słów, pomiędzy którymi możesz postawić wiele pytań. Na przykład: po co czytać? A gdzie jest odpowiedź?
Każdy nosi odpowiedź na wszystkie pytania w sobie. Inaczej mówiąc: znajdujesz to, czego szukasz. To znaczy: każdy znajduje taką odpowiedź, jakiej szuka. Na przykład: jest dostępna wielość systemów filozoficznych; nie wiadomo, który jest prawdziwy, ani nawet co to by mogło oznaczać, więc wybierasz ten, który Ci najbardziej pasuje.
W tym właśnie znaczeniu każdy z nas nosi odpowiedź na swoje pytania w sobie.
A zatem: po co czytać? A może warto zapytać: jak czytać? Kiedy czytać? Czytać, czy nie czytać? Czytać?
Ale przecież Ty znasz odpowiedź.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 36
Jest to książka dla tych, którzy lubią czytać. Niezależnie od odpowiedzi na pytanie, kto to jest ten autor.
Książka zawiera wiele słów, pomiędzy którymi możesz postawić wiele pytań. Na przykład: po co czytać? A gdzie jest odpowiedź?
Każdy nosi odpowiedź na wszystkie pytania w sobie. Inaczej mówiąc: znajdujesz to, czego szukasz. To znaczy: każdy znajduje taką odpowiedź, jakiej szuka. Na przykład: jest dostępna wielość systemów filozoficznych; nie wiadomo, który jest prawdziwy, ani nawet co to by mogło oznaczać więc wybierasz ten, który Ci najbardziej pasuje.
W tym właśnie znaczeniu każdy z nas nosi odpowiedź na swoje pytania w sobie.
A zatem: po co czytać? A może warto zapytać: jak czytać? Kiedy czytać? Czytać, czy nie czytać? Czytać?
Ale przecież Ty znasz odpowiedź.
Sople wisiały zadumane nad ulicą białą, zmarzniętą. Powoli, jakby natchniony, szedł w płaszczu beżowym umysł parujący ciepłem z niezakrytej głowy. „Teraźniejszość będzie przeszłością, była przyszłością. Będzie więc tym, co było – była zaś tym, co będzie. Jest czymś coś, co będzie zanim było,i było, zanim będzie? Czymże to jest? A czym jest jest?” – olbrzymi sopel oderwał się od dachu i wbił w sam środek myślącej jeszcze głowy. Manekin wyrzucił w górę ręce, chwycił za skrwawiony słup lodu i – niczym postać z groteskowego widowiska – zatoczył się na środek ulicy, szurając czarnymi butami o bruk zadumany…
Baltazar zmartwiał – Pongo wbiegł na jezdnię wprost pod nadjeżdżający autobus. Wielka maszyna z szumem przemknęła nad przypadłym do asfaltu zwierzakiem. Który poderwał się, otrzepał jakby nigdy nic, i podbiegł do Baltazara. Który:
– Cud, cud, cud! – krzyczał i tańczył, a Pongo szczekał, radośnie biorąc udział w zabawie. Baltazarowi przyszło nagle do głowy, że skoro istnieje potencjalnie nieskończenie wiele równoległych światów, to w którymś z nich Pongo mógł zginąć pod autobusem. Wyobraził sobie, jakby się czuł, gdyby pies zginął w jego świecie. Przeszedł go dreszcz zgrozy. Musi dać znać sobie samemu z równoległych światów, że Pongo żyje – koniecznie musi! Ale jak? Jak?
Zapadł się w sobie i zaniedbał wszystko i wszystkich. Nawet Ponga, który snuł się smętny po niesprzątanym od coraz dłuższego czasu mieszkaniu. Aż któregoś wieczoru – olśnienie! Baltazar zaczął tańczyć jak szalony! Znalazł sposób – postanowił zwariować. Liczył, że on sam w równoległych światach też zwariuje. Ale było to wariactwo z głową! Tańczył w specjalny sposób, wystukując odpowiednio zaszyfrowaną alfabetem Baltazara wiadomość: „Baltazarze wykrzyknik Pongo żyje wykrzyknik Nie trać ducha wykrzyknik Nadawca myślnik Baltazar”. Teraz wystarczyło, że jakiś doktor rozszyfruje taniec wariata i tym samym uleczy go z rozpaczy po stracie Ponga.
Pongo zaszczekał, ale nie przyłączył się do tej nowej zabawy.
Arystokrates, znany z umiejętności powiedzenia słowa „stomatolog” w ten sposób, że zaczynało się na „k”, „g” miało w środku i było dowolnie obraźliwe dla kogokolwiek, wyjaśniał swym uczniom, dlaczego seryjna produkcja zdystansowała rękodzieło.
– Widzicie – Henry Ford wprowadził seryjną produkcję samochodów, taśmową. Wszystkie wyroby takie same. Mawiał: możecie zażyczyć sobie dowolny kolor – pod warunkiem, że to będzie czarny!
– Mistrzu – wtrącił Arcyfus, jeden z uczniów – czy takie wyeliminowanie różnorodności nie pozbawia życia tego, co najważniejsze – piękna?
– Wcale nie uważam, by w życiu najważniejsze było piękno – nie omieszkał zaprzeczyć Termos, drugi z uczniów. – Najważniejsze jest dobro.
– Jaki pożytek z dobra, jeśli brak piękna? – oburzył się Arcyfus.
– Panowie! Jaki pożytek ze sprzeczki, jeśli nie znacie kryterium?
– A ty, Mistrzu, czy mógłbyś podać jasne kryterium?
– Owszem – napuszył się Arystokrates. – Opłacalność, panowie. Mmgbrlo zaczął równolegle z Fordem. Produkował ręcznie, panowie – rękodzieła! Co ciekawe – każde w innym kolorze.
– Kto? – zdziwił się Termos.
– A widzicie? Nikt już o nim nie pamięta. Zbankrutował i został mechanikiem u Forda. Opłacalność, panowie, opłacalność!
– Ależ mistrzu! Czy takie nastawienie nie pozbawia życia tego, co najważniejsze – piękna?
– Wcale nie uważam, by w życiu najważniejsze było piękno, bo jaki pożytek z piękna, jeśli brak dobra? – i szli razem, przekomarzając się nadal, choć każdy z nich mógł podążyć swoją drogą. A przynajmniej im się zdawało, że tak mogą.