Dama pikowa - Пиковая дама - Aleksander Puszkin - ebook

Dama pikowa - Пиковая дама ebook

Aleksander Puszkin

4,1

Opis

Autorem opowiadnia „Dama Pikowa” jest Aleksandr Siergiejewicz Puszkin – jeden z największych rosyjskich poetów i pisarzy. Przedstawiciel romantyzmu rosyjskiego, klasyk literatury rosyjskiej, wybitny reformator rosyjskiego języka literackiego. Kamerjunkier cesarza Mikołaja I Romanowa. „Dama pikowa” to pasjonująca opowieść o rosyjskiej XIX-wiecznej szlachcie, starych damach, młodych oficerach, o hazardzistach karcianych, o nadziejach i zawodach, o ludzkiej zachłanności, braku skrupułów i ludzkich tragediach.

Fragment książki: „Liza Iwanowna wysłuchała go z przerażeniem. A więc te namiętne listy, te płomienne żądania, to uparte i brutalne prześladowanie - to wszystko nie była miłość! Pieniądze! - oto czego była głodna jego dusza! Nie ona mogła ugasić jego żądze i uszczęśliwić go! Biedna wychowanica była tylko ślepym narzędziem rozbójnika, zabójcy starej jej dobrodziejki!... Zapłakała gorzko w spóźnionym i męczącym żalu. German patrzył na nią milcząco; serce jego szarpało się również, lecz nie łzy biednej dziewczyny, ani niezwykły urok jej rozpaczy targał duszę. Nie czuł wyrzutów sumienia na myśl o martwej staruszce. Jedna rzecz go przerażała: niepowrotna utrata tajemnicy, od której oczekiwał wzbogacenia się.
- Jest pan potworem! - rzekła w końcu Liza Iwanowna..."

Алекса́ндр Серге́евич Пу́шкин (1799-1837) - русский поэт, драматург и прозаик. Александр Сергеевич Пушкин имеет репутацию великого или величайшего русского поэта. Также Пушкин рассматривается как создатель современного русского литературного языка.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 72

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (7 ocen)
3
2
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Aleksander Puszkin Александр С. Пушкин

Dama pikowa Пиковая дама

tekst - текст: polski/русский

na język polski przetłumaczył Antoni Lange

Armoryka

Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak 

Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

Dama pikowa

I.

„Najnowsza księga gadek”:

 Pikowa dama oznacza skrytą nieżyczliwość.

Pewnego razu u Narumowa, oficera konnej gwardii grano w karty. Długa noc zimowa zbiegła niepostrzeżenie; do wieczerzy zasiadano o godzinie piątej z rana. Ci, którzy wygrali, jedli z wielkim apetytem, inni zaś siedzieli roztargnieni przed pustym nakryciem. Lecz gdy zjawił się szampan, rozmowa ożywiła się i wszyscy wzięli w niej udział. 

— Jak ci się powiodło, Suryn? — zapytał gospodarz. 

— Przegrałem, jak zwykłe. Muszę przyznać, że nie mam szczęścia; gram mirandolem, nigdy nie gorączkuję, nic mnie nie zdoła wybić z równowagi, a jednak stale przegrywam! 

— I ani razu nie dałeś się skusić? Ani razu nie postawiłeś na rute?... Zadziwia mnie wytrzymałość twoja. 

— A czy German inny? — rzekł jeden z gości, wskazując młodego inżyniera, — nigdy nie wziął karty do rąk, nigdy nie zagiął parolu, a siedzi do piątej rano i przygląda się naszej grze. 

— Gra zajmuje mnie bardzo, rzekł German, lecz nie mogę poświęcać niezbędnego, w nadziei zdobycia zbytecznego. 

— German, to Niemiec; wyrachowany — otóż i wszystko! — zauważył Tomski. — Ale kto jest dla mnie niepojęty, to moja babka, hrabina Anna Tiedotowna. 

— Jak to? co? — zawołali goście. 

— Nie mogę zbadać, mówił dalej Tomski, dlaczego babka moja nie poniteruje? 

— A cóż w tym dziwnego, że osiemdziesięcioletnia staruszka nie poniteruje? 

— Więc wy nic o niej nie wiecie? 

— Nie! doprawdy nic! 

— Posłuchajcie tedy! Trzeba wam wiedzieć, że babka moja szesnaście lat temu jeździła do Paryża i była tam w wielkiej modzie. Biegano za nią, aby zobaczyć La Vénus moscovite; Richelieu włóczył się za nią, a babka zapewnia, że o mało co nie zastrzelił się z powodu jej nieczułości. W tym czasie damy grały w Faraona. Pewnego razu na dworze przegrała ona na słowo z księciem Orleanu jakąś wielką sumę. Przyjechawszy do domu, babka, zdejmując muszki z policzków i odwiązując fiszbiny, zawiadomiła dziadka o swej przegranej i kazała mu zapłacić. Nieboszczyk dziadek, o ile pamiętam, był czymś w rodzaju dworzanina babki. Bał się jej, jak ognia; jednak, usłyszawszy o tak strasznej przegranej, stracił panowanie, przyniósł rachunki, dowiódł jej, że przez pół roku wydali pół miliona, że pod Paryżem nie mają ani podmoskiewskiej ani saratowskiej wsi i zgoła odmówił płacenia. Babka spoliczkowała go i położyła się spać sama, na znak swej niełaski. Nazajutrz kazała wezwać męża, w nadziei, że domowa kara podziałała na niego, ale był on niewzruszony. Pierwszy raz w życiu zniżyła się z nim do dysputy i wyjaśnień, próbowała go wzruszyć, dowodząc łagodnie, że dług długowi nie równy i że jest różnica między księciem, a furmanem. Gdzież tam! Dziadek się zbuntował. Nie, i tyle! Babka nie wiedziała, co zrobić. Miała znajomego bardzo znakomitego człowieka. Słyszeliście o hrabi Sen-Żermen, o którym opowiadają tak wiele cudownych rzeczy. Wiecie, że podawał się on za żyda wiecznego tułacza, za wynalazcę eliksiru życia, filozoficznego kamienia itd. Śmiano się z niego, jak z szarlatana, a Casanowa w swych pamiętnikach twierdzi, że był on szpiegiem; jednak Sen-Żermen mimo swej tajemniczości miał bardzo szanowną powierzchowność i był bardzo miłym człowiekiem w towarzystwie. Babka kocha go do tej pory bez pamięci i gniewa się, jeśli mówią o nim bez szacunku. Babka wiedziała, że Sen-Żermen mógł rozporządzać wielkimi pieniędzmi. Postanowiła udać się do niego, napisała list i prosiła go, aby niezwłocznie do niej przyjechał. Stary dziwak zjawił się natychmiast i zastał ją w strasznej rozpaczy. Przedstawiła mu w najbardziej czarnych barwach barbarzyństwo męża i na koniec rzekła, iż całą nadzieję pokłada na jego przyjaźni i uprzejmości. Sen-Żermen zamyślił się. „Mogę pani służyć tą sumą, rzekł; wiem jednak, że nie będzie pani dopóty spokojną, dopóki nie zwróci mi jej pani, a nie chciałbym panią zaplątać w świeże kłopoty. Jest inny sposób, może się pani odegrać“. 

— Lecz, miły hrabio, odpowiedziała babka, powiadam panu, że my wcale nie mamy pieniędzy. 

— Pieniądze nie są tu potrzebne, odparł Sen-Żermen, proszę mnie posłuchać. 

Wtedy odsłonił jej tajemnicę, za którą każdy z nas drogo by zapłacił... 

Młodzi gracze zdwoili uwagę. Tomski zapalił fajkę, zaciągnął się i mówił dalej: 

— Tego samego wieczoru babka zjawiła się w Wersalu au jeu de la reine. Książę Orleański rzucał karty; babka z lekka przeprosiła, że nie przywiozła swego długu, dla usprawiedliwienia się zmyśliła maleńką historię i zaczęła do niego zagrywać. Wybrała trzy karty i postawiła je jedną za drugą: wszystkie wygrały i babka odegrała się zupełnie. 

— Przypadek! — rzekł jeden z gości. 

— Bajka! — zauważył Germen. 

— Nie sądzę, odpowiedział poważnie Tomski. 

— Jak to! rzekł Narumow, masz babkę, która zgaduje trzy karty naraz i do tej pory nie zbadałeś jej kabalistyki? 

— Tak, diabła zjesz! odrzekł Tomski, miała czterech synów, w tej liczbie i mego ojca; wszyscy czterej byli ostatnimi graczami, a żadnemu nie wyjawiła swej tajemnicy, chociaż byłoby to niezłe dla nich, nawet dla mnie. Lecz oto, co mi opowiadał wuj, hrabia Iwan Iljicz, i o czym mnie pod słowem honoru zapewniał. Nieboszczyk Czaplicki, ten sam, który umarł w nędzy, straciwszy miliony, kiedyś w młodości swej przegrał — zdaje się do Zorycza — około trzysta tysięcy. Był w rozpaczy. Babka, która zawsze była surowa wobec szaleństw młodzieży, jakoś zlitowała się nad Czaplickim. Dała mu trzy karty, zaznaczając, aby postawił jedną za drugą i wzięła od niego słowo honoru, że już nigdy więcej grać nie będzie. Czaplicki zjawił się u swego zwycięscy; zasiedli do gry. Czaplicki postawił na pierwszą kartę pięćdziesiąt tysięcy i wygrał, zagiął parol, odegrał się i jeszcze wygrał... 

— Czas jednak spać; już trzy na szóstą. 

W istocie już świtało; młodzi ludzie dopili kieliszki i rozjechali się.

II.

Il paraît que monsieur est dècidément 

pour les suivantes. 

Que voulez vous madame? 

Elles sont plus fraiches.

Dialog wielkoświatowy. 

Stara hrabina XXX siedziała w swej gotowalni, otoczona przez trzy pokojówki. Jedna trzymała puszkę z różem, druga pudełko ze szpilkami, trzecia wysoki czepiec ze wstążkami ognistego koloru. Hrabina nie miała najmniejszej pretensji do piękności, dawno zwiędłej, ale zachowała wszystkie nałogi swej młodości, ściśle stosując się do mody lat siedemdziesiątych i ubierała się tak samo długo, tak samo starannie, jak sześćdziesiąt lat temu. Przy oknie przed krosnami siedziała panna, jej wychowanica. 

— Witaj, grand‘ maman, rzekł, wchodząc, młody oficer. Bonjour, mademoiselle Lise. Grand‘ maman, przychodzę do ciebie z prośbą. 

— Co takiego, Paul? 

— Proszę o pozwolenie przedstawienia ci jednego z mych przyjaciół i przyprowadzenia go w piątek na bal. 

— Przywieź go prosto na bal i wtedy mi go przedstawisz. Czy byłeś wczoraj u XXX? 

— Naturalnie! było bardzo wesoło; tańczono do piątej rano. Ach, jak piękną była Jelecka! 

— I, mój kochany! Co też w niej pięknego? Nie taka była jej babka, księżna Daria Pietrowna? Aha, na pewno bardzo się postarzała księżna Daria Pietrowna? 

— Jak to, postarzała? odpowiedział w roztargnieniu Tomski, ona już od siedmiu lat umarła. 

 Panna podniosła głowę i dała znak młodzieńcowi. Ów przypomniał sobie, że tajono przed starą hrabiną śmierć jej rówieśnic i zagryzł wargi. Lecz hrabina wysłuchała nowej dla siebie wiadomości z wielkim spokojem. 

— Umarła! rzekła, a ja nie wiedziałam! Byłyśmy razem mianowane damami dworu i, gdy przedstawiałyśmy się, to cesarzowa... 

I hrabina po raz setny opowiedziała wnukowi swą anegdotę. 

— No, Paul, rzekła potem; teraz pomóż mi wstać. Lizeńko, gdzie jest moja tabakierka? 

I hrabina z dziewczętami poszła za parawan kończyć swą toaletę. Tomski został z panną. 

— Kogo pan chce przedstawić? — cicho zapytała Liza Iwanowna. 

— Narumowa. Czy zna go Pani? 

— Nie! On wojskowy czy urzędnik? 

— Wojskowy. 

— Inżynier? 

— Nie! Kawalerzysta. A dlaczego pani myślała, że jest on inżynierem. 

Panna zaśmiała się i ani słowem nie odpowiedziała. 

— Paul! zawołała hrabina