Czas prawdziwej miłości - Orfeusz Nowakowski - ebook

Czas prawdziwej miłości ebook

Orfeusz Nowakowski

0,0
16,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

On… facet po przejściach, doświadczony, starszy, żonaty. Ta pierwsza Ona ma 17 lat - przewraca jego dotychczasowy świat ,,do góry nogami” Czy możliwy jest taki związek?...aby żył pełnią życia? Czy to przypadek czy właśnie miłość? Ta druga Ona zmieni diametralnie jego wyobrażenie o życiu, śmierci i miłości - przypadkowy chat –wszystko staje się nowe…ale natchnione powiewem śmierci. Być może jego dotychczasowa filozofia życia legnie w gruzach…To wszystko? Zbyt łatwo by to wyglądało, jest ta trzecia - mężatka – jego prawdziwa obsesja miłości i jego krawędź ku upadkowi…cienka linia życia i śmierci. Alkohol, Pub, miłość, seks…zbyt łatwo by uwierzyć, że w cierpieniu są dla nich proste rozwiązania…
Powieść o obsesji miłości, filozofii życia – psychologiczne studium zagubienia się i pokonywania dróg bez odwrotu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 379

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Orfeusz Nowakowski

CZASPRAWDZIWEJ MIŁOŚCI

WYDAWNICTWO ON

Wydawnictwo ON poleca inną powieść tego autora:

„My z poprawczaka”

Powieść ta ukazuje dramat młodzieży będącej w konflikcie z prawem, wchodzącej na drogę przestępstwa, gdzie alkohol, narkotyki i szybkie kontakty seksualne są podstawowym atrybutem, jest napisana w typowym żargonie młodzieżowym pełnym wulgaryzmów, przedstawia pewien koloryt życia tego środowiska, którego do tej pory nikt nie odważył się przedstawić w taki sposób.

Projekt okładki: Orfeusz Nowakowski

Copyright © by Orfeusz Nowakowski

Copyright © by Wydawnictwo ON, 2009

e-mail:[email protected]

www.orfeusz.priv.pl

ISBN 978-83-902868-3-9

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

„Mam tak wiele, a uczucie dla niej pochłania wszystko,

mam tak wiele, a bez niej wszystko staje się niczym”

Johann Wolfgang Goethe

Prolog czy epilog?

Jeżeli o niej myślimy, to czym tak naprawdę jest miłość? – Czy istnieje miłość taka, dla której bylibyście gotowi się całkowicie poświęcić, bez reszty, całkowicie? Prawdziwa, bez kompromisów, piękna, taka, która być może tylko raz nam się zdarza w życiu. Miłość, która przychodzi w momencie w którym najmniej się tego spodziewamy, w pewnym sensie niechciana, a zmieniająca wszystko? Być może miłość tego rodzaju, która przychodzi za późno i burzy fundamentalne poczucie bezpieczeństwa? Prawdziwa miłość, taka naprawdę nie do opanowania i gorąca, straceńcza, bezwarunkowa, szaleńcza, wariacka, bez opamiętania, bez zahamowań i jakichkolwiek barier, płomień i ekstaza, niepowtarzalna i jedyna w swoim rodzaju niszcząca wszystko, co nie jest akurat z nią związane. Miłość bezgraniczna, miłość totalna, miłość za wszelką cenę i bez oglądania się na straty czynione i pustkę dookoła odbieraną tak przez innych? Czy istnieje taka miłość? Być zdolnym do poświęcenia się dla niej całkowicie i tak naprawdę bezwarunkowo. Być oddanym całkowicie tej miłości. Miłość, najpiękniejsze uczucie jakiekolwiek można mieć. Mieć? Przeżyć? Uczucie, dla którego nie ma żadnego odpowiednika, żadnego innego uczucia, które zdarza się, tak, zdarza się. Dla miłości jesteśmy zdolni zrobić wszystko, wszystko, bez wahania. Najpiękniejsze z najpiękniejszych uczuć, ale to chyba wiemy. Wiem. Przypominam sobie tę sytuację, kiedy mam ślub, przychodzi ktoś jeden, drugi, kolejny, wręczanie telegramów, kwiatów, to wszystko było takie ekscytujące i nie za bardzo zwracało się uwagę na dużo innych pobocznych, a jednak istotnych rzeczy, teraz to wiem. Są telegramy, są życzenia, uściski, pocałunki, rodzinne wymiany zdań, też zupełnie obcy ludzie, składanie życzeń bez przerwy i bez końca, tak mogłoby się wydawać, długie chwile. W pewnym momencie, kolejnym momencie, zobaczyłem dziewczynki, podlotki mówiąc tak równie popularnie czy też obiegowo, no tak, nastolatki… dwanaście, może trzynaście lat, może więcej, nie zastanawiałem się w tamtej chwili aż tak bardzo, trudno by mi było akurat wtedy ustalić logicznie wiek, zresztą w tamtej chwili i tak to nie było istotne, wcale nie było. Dziewczynki, które ze śmiechem przepychały się między sobą i jedna coś mówiła do drugiej, tak jakby, jak mogłem sądzić, zbierały się na odwagę. Wreszcie jedna z nich mając w ręku telegram, jakąś tam kartkę, dziewczynka o cudownych jasnych włosach, jej uśmiech, uśmiech dziecka, pełen radości i oddania, podeszła do nas, do mnie właściwie. W zmrużonych od słońca oczach widziałem ciekawość i coś nad wyraz jednocześnie pięknego. Jak to poeci określają, jasne odważne spojrzenie. Akurat wtedy nie pomyślałem, czy ta dziewczynka, uśmiechająca się swoim krzywym wtedy uzębieniem o niebieskich ciekawych świata oczach jest kimś czy czymś ważnym w dniu mojego ślubu? Raczej nie, a jednak. Gdyby ktoś powiedział mi, spójrz na nią, na tę jasnowłosą nastkę, która podaje tobie w tym momencie kolejny telegram z życzeniami, czy ona na coś może wpłynąć, ta istotka? Istotka, będąca ze swoją koleżanką zasłaniająca swoje usta, które śmiały się radośnie, wiedząc, że w tej chwili wszystko jest tak radosne, składająca życzenia dla ciebie i dla twojej już żony? Czy ta uśmiechnięta tak szczerze i radośnie dziewczynka na którą najzupełniej też byś nie zwrócił uwagi, gdyby jakimś cudem nie podbiegła do ciebie, czy właśnie ona, mogłaby wpłynąć w tym pięknym dniu na jego przebieg, mogłaby zmienić czy charakter tego dnia czy też wpłynąć na cokolwiek? Wpłynąć na cokolwiek teraz lub później? Oczywiście, że mógłbyś nawet się zaśmiać, hm, no dzieci są takie piękne i radosne, takie czyste duchem, ale nic w tym dniu raczej z przyczyn tej nastolatki nie zmieni się w moim dniu, tak czy inaczej dniu mojego szczęścia, w ten szczególny dzień nic nie jest w stanie zmącić tego spokoju, takie jest przeznaczenie i ono się spełnia. Przeznaczenie i szczęśliwy dzień dla mnie. Spełnia się w tym dniu teraz czy też dopiero się spełni, takie jest właśnie przeznaczenie i ono się spełnia, prędzej czy później. Przeznaczenie ma swój czas i musisz o tym pamiętać, chcesz uciec, ale tu jesteś już przegrany, tylko ono może decydować o tobie tak naprawdę. Gdy mówię i słyszę słowa – słowa jak echo bijącego potoku, więc ślubuję tobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską.

…15 lat później…

Teraz jesteś już dorosłą piękną kobietą, która do mnie już nie podbiegnie ze śmiechem jako niesforna dziewczynka, jesteś taka piękna, czy ja już ciebie nie widziałem przedtem, chyba to niemożliwe?

Jesteś już, powtórzę się, dorosłą kobietą, jakże wyniosłą i dumną, a ja jestem w tobie szaleńczo zakochany, nie pamiętam ciebie z tamtego dnia, jednak to byłaś ty, kiedy zobaczyłem ciebie tak naprawdę pierwszy raz, czy mogłem przypuszczać w najśmielszych snach, że to będziesz ty i tym razem chcąc mi coś powiedzieć, a może już wtedy byłaś jak Nemezis i byłaś mi przeznaczona na teraz i już na zawsze, nie wiesz, a skąd ja mam wiedzieć?

Czy istnieje ta miłość, szalona i bez ograniczeń? Taka, która mogłaby być między nami? Czy może w ogóle zaistnieć? Dlaczego już wtedy ciebie spotkałem i dlaczego teraz ciebie spotykam? Czy nie mogłoby się to potoczyć zupełnie innymi ścieżkami, na których ani ja ciebie ani ty mnie? – nie byłoby możliwości spotkać się nawzajem? Czy to ironia losu czy przeznaczenie? A może źle rozdane karty u góry, a może diabelski układ, by zaprzedać diabłu swą duszę już na zawsze? By szaleńczo mógł wykrzyczeć, ta karczma to się Rzym nazywa?! Nie wiem i nikt się chyba nie dowie?! Czy można ciebie aż tak bardzo kochać, czując ból i udrękę pytań, że jest się tylko właśnie dla ciebie, więc dlaczego jesteś poza zasięgiem mych dłoni, mego dotyku? Wiem doskonale, że tym razem nikt nie podbiegnie, bo jest już za późno, ale więc w ogóle dlaczego? Dlaczego?

I’ll protect you from the hooded claw

Keep the vampires from your door

Feels like fire

I’m so in love with you

Dreams are like angels

They keep bad at bay-bad at bay

Love is the light

Scaring darkness away-yeah

I’m so in love with you

Purge the soul

Make love your goal

The power of love

A force from above

Cleaning my soul

Flame on bum desire

Love with tongues of fire

Purge the soul

Make love your goal

I protect you from the hooded claw

Keep the vampires from your door

When the chips are down, I’ll be around

With my undying, death-defying

Love for you

Envy will hurt itself

Let yourself be beautiful

Sparkling love, flowers

And pearls and pretty girls

Love is like an energy

Rushin’ rushin’ inside of me

This time we go sublime

Lovers entwine-divine divine

Love is danger, love is pleasure

Love is pure-the only treasure

I’m so in love with you

Purge the soul

Make love your goal

The power of love

A force from above

Cleaning my soul

The power of love

A force from above

A sky-scraping dove

Flame on bum desire

Love with tongues of fire

Purge my soul

Make love your goal

I’ll protect you from the hooded claw

Keep the vampires from your door

„The power of love”

Frankie Goes To Hollywood

Z każdym uderzeniem mojego serca…

…na początku był chaos– tym zdaniem zaczyna się opowieść, wstęp do mitologii greckiej, mój wstęp jest inny, na początku wszystko było uporządkowane, a ona zeszła prosto z chmur jak promień słońca i zaczął się dla mnie chaos, głębokiej nieodwzajemnionej miłości, chaos, który prawdopodobnie mnie wchłonie i pociągnie za sobą na dno Tartaru, gdzie niegroźne będą szczęki Cerbera ani pretensje Charona przewożącego mnie przez rzekę Styks, czy wtedy rzeczywiście będę mógł ciebie zapomnieć, nawet gdyby? Gdy stanę przed obliczem Hadesa i on spyta: to ty, nie mogę uwierzyć, na Zeusa, to ty? Ty jak mityczny Orfeusz bez swojej Eurydyki? Przecież ty nie miałeś tu się teraz znaleźć, wracaj do niej i nie pokazuj mi się na oczy. Więc wracam na Ziemię, gdzie przewozi mnie przez rzekę zapomnienia przewoźnik Charon, jeszcze bardziej pijany niż przedtem, że z trudem utrzymuję go przy sterze, żeby nie wypadł do rzeki, ja chcę jednak dopłynąć, więc jestem, a może jednak na początku tak czy inaczej był chaos, więc spróbuję uporządkować swoją miłość, moją jedyną miłość do niej, przynajmniej spróbuję. Jeszcze za mną roznosiło się echo po słowach Persefony żony Hadesa: „Nie szukaj kogoś z kim potrafisz być, ale kogoś bez kogo nie potrafisz żyć, wtedy znajdziesz prawdziwe szczęście, bo i tak prawdziwa miłość przychodzi wtedy kiedy jej nie szukasz”. Pomyśleć, że to usłyszałem w piekle…

…twoje spojrzenie, rzuciło mnie totalnie na kolana, od niego i twojego uśmiechu się chyba zaczęło tak na dobre, masz tak piękne oczy, tak piękne spojrzenie, że żaden poetycki opis nie jest w stanie tego oddać jak one, twoje oczy, a jakie jest twoje spojrzenie, myślę, że w średniowieczu po takim spojrzeniu, przy takich oczach, powstawały zamysły wojen krzyżowych, wojen z poganami, zaczynała się rzeź niewiniątek, dla tych oczu oddałbym wszystko, dałbym się ukrzyżować, piękne jest to mało powiedziane, u jest w nich całość odbicia mych dotychczasowych pragnień i dążeń, jest to coś czego zawsze szukałem i zawsze przeczuwałem i to pragnienie nie mogło się spełnić, a tego rodzaju miłość nie mogła się zdarzyć, aż przyszedł dzień, gdy spotkałem ciebie i urodziłem się jak supernowa, jak gwiazda na nowo, aby pokochać tylko ciebie dążąc do spełnienia tej miłości lub nieszczęśliwego zatracenia się w niej na zawsze jak potępieniec z piekła Dantego „lasciate ogni speranza, voi ch’entrate” - „wy którzy tu wchodzicie porzućcie wszelką nadzieję” – ja nie chcę porzucać nadziei, ale chcę nią żyć dla ciebie, żeby kochać tylko ciebie i dla ciebie spłonąć na stosie miłości jak Giordano za swoje przekonania, wtedy być może dowiesz się tak naprawdę czym jest prawda o miłości, czym jest naprawdę miłość, czym jest oddanie dla miłości, miłości do ciebie, tak bardzo kocham ciebie, chciałbym, żebyś kiedyś o tym się dowiedziała, jak bardzo ciebie kocham, ty bez której nie mogę żyć…

…twoje oczy, wiem, że gdy ciebie spotykam moje niebo przyjmuje kolor niebieski tak jak twoje oczy i chciałbym by to niebo było bezchmurne. Gdy patrzę w twoje oczy nie zważam na teorię, że niebieski jest najzimniejszą z barw, bo podobnie jak w starożytnej Grecji i Rzymie dla mnie jest symbolem czegoś nadzwyczaj boskiego. Widzę w twoich oczach wodę, morze, niebo. Najpiękniejsze niebo jest w Grecji, a moim najpiękniejszym niebem są twoje oczy. Twoje oczy w które mógłbym patrzeć bez końca są głębokim radosnym poetyckim lazurytem przechodzącym w chwili twojego gniewu w mediumblue, który sprawia mi ból. Widzę ciebie z daleka i kiedy w zaskoczeniu twoim mijam ciebie widzę ciepło, którego mi brak i nie jest przeznaczone dla mnie w oczach twoich jak blask prześwietlonej od słońca akwamaryny, by za moment stać się twardym szafirem kaszmirskim w swojej szaro niebieskiej tonacji obojętności. Przeobrażenia twoich oczu jak zawsze są dla mnie wieczną zagadką. Twoje niebieskie oczy jak w okultystycznym dla mnie zwidzie, chwila, by trwała i trwała… ale to jak zwykle są tylko sekundy moich bolesnych rozstań z tobą…

…kiedy ujrzałem ciebie pierwszy raz, pamiętam ten dzień dokładnie, ale dzień jako dzień nie jako datę, godzinę, czas, kiedy zobaczyłem ciebie pierwszy raz pomyślałem, ja chyba śnię, jak ona jest piękna, czy to jest możliwe tu i teraz, że ja to widzę, nie odbierałem ciebie jako kobietę, ale jako zjawisko, coś co nie istnieje, ale się zdarzyło przy mnie tu i teraz, spójrzcie jaka ona jest piękna, chciałbym krzyknąć entuzjastycznie, ale wtedy nikt więcej tych odczuć nie miał. Patrzyłem na nią jak urzeczony, a ona była taka poważna i zamyślona, chciałbym powiedzieć, uśmiechnij się, powiedziałem to właśnie, uśmiechnij się, pomyślałem, nie patrz na nią w ten sposób, jak tak możesz na nią patrzeć w taki sposób, a ja na nią patrzyłem. Dałbym, oddałbym najlepsze lata swego życia za możliwość porozmawiania z nią, bycia z nią cały dzień, żeby móc patrzeć w te jej przepiękne oczy, być z nią. Wtedy usłyszałem jak do ciebie ktoś powiedział po imieniu, jakie to było niesamowite, ty i te imię, piękna istota i imię również piękne. Zestawienie wręcz magiczne jak cud, jak magia, jak zaklęcie na deszcz indiańskiego szamana i mógłbym w nim moknąć, ten długo oczekiwany deszcz będący jak zbawienie i wybawienie z odrętwienia, być tak dla ciebie przez cały czas, już wtedy wiedziałem, a później stałaś się moim przeznaczeniem, miłością i moją klęską i bólem istnienia, jak wielkim, wybacz mi proszę, że nie mogło być inaczej, ale właściwie dlaczego ty masz mi wybaczać…

…twoja twarz, zawsze widzę ciebie inaczej, zawsze jesteś inna, tak że gdy chcę ciebie zapamiętać na dłużej to mi się to nie udaje, w mojej koncepcji wszystkie twarze są jak kod, który zmienia się codziennie z powodów nieznanych, nie pamiętam twojej twarzy i codziennie chciałbym widzieć jej piękno, ta sama i zawsze inna twarz, jak to jest tak naprawdę, nie wiem, jesteś zawsze inna, nie tylko dla mnie, twoja twarz z emocjami, zdziwiona i rozmarzona, radosna i uśmiechnięta, zagniewana i niepewna, zasmucona i zła, twoja twarz, twoje emocje na co dzień, dzień w dzień, jakbym ciebie nawet mijał, nie mogę zapamiętać twojej twarzy…

…bo tak naprawdę chciałbym ciebie teraz zobaczyć, gdybym ciebie zobaczył i mógł z tobą porozmawiać, nie zaczynałbym rozmowy od komplementów, dla mnie zawsze jesteś piękna i wyjątkowa, nie muszę tobie tego powtarzać, by nie zabrzmiało to pospolicie, zresztą znasz swoją wartość, a dla mnie jesteś naprawdę piękna, bo tak naprawdę chciałbym ciebie teraz zobaczyć, a nie mogę, pragnienie moje jest tak silne, że mnie oszałamia i czyni kompletnie bezwolnym, a jednocześnie czyni zdolnym do największych szaleństw, które mógłbym zrobić bez wahania dla ciebie, bez wahania najmniejszego, dla ciebie mógłbym umrzeć, dla ciebie mógłbym zabić, dla ciebie mógłbym wszystko…

…kościół, wiesz doskonale, że widuję ciebie w kościele, stoję za twoimi plecami, tuż za tobą. Widzę wtedy twoje długie jasne opadające tak pięknie i swobodnie włosy, tak równiutko ucięte, jak ja to lubię, nie tylko, że to są twoje włosy, bo doskonale ja wiem, że ciebie kocham i wszystko co jest z tobą związane, ty co najwyżej możesz pomyśleć, że się mi tylko podobasz i wybrałem sobie ciebie jako obiekt do obserwacji, czy też możliwości podrywu, wiesz jak to faceci, no tak chyba myślisz, akurat widzę ciebie jak wstajesz i jak idziesz do komunii, ogólnie jestem wzruszony tym wszystkim i jestem zachwycony tym, że akurat ciebie widzę, bo nie zawsze mogę spotkać ciebie, nie jest to takie oczywiste, idziesz do komunii, a ja chciałbym być wtedy księdzem i podać tobie opłatek, widząc ten unikalny niepowtarzalny w tym właśnie świętym momencie twój wyraz oczu, zapewne tak piękny w tym momencie, że prawdopodobnie bym płakał że nie mogę być z tobą tak blisko jakbym chciał, widząc twoje piękne niebieskie oczy, które tak bardzo kocham, chciałbym widzieć ciebie tak blisko i byłbym tak szczęśliwy, a on akurat tego nie dostrzega, twojego piękna z wielu względów, może je dostrzega, ale zapewne inaczej je odbiera w normalnych kategoriach i kanonach piękna, jako kobietę też, ale nie jako istotę w której mógłby się zakochać tak jak ja, Boże więc pomóż mi lub nie dawaj szans żadnych, abym nie musiał tak cierpieć przez tę istotę o tych pięknych oczach w odcieniach lazurytu, po co dajesz mi nadzieję, jeżeli nawet z niej nie powinienem skorzystać, dlaczego kusisz mnie i wystawiasz na próbę, skoro już wiesz, że przegrałem, ponieważ kocham tę kobietę, której nie powinienem kochać, więc proszę cię, naprawdę zmiłuj się nade mną i nie pozwól mi jej kochać tak jak teraz nad życie, moje czy jej czy kogokolwiek, pozwól mi normalnie żyć, albo mnie po prostu zabij, tak zabij mnie, chcę tego, czy ty tego nie słyszysz?

Czy chcesz naprawdę, żebym tak strasznie cierpiał, więc mi nie pozwól na to i mnie zabij, odbierz mi wszystko łącznie z miłością do niej, tak, jeżeli ma być tak dalej zabij mnie, proszę, tak chcę umrzeć już w tej chwili, bo z nią czy bez niej nie mogę już tak dłużej żyć, więc proszę zakończ to lub ja sam spróbuję to zakończyć na znany nam ziemski sposób, proszę nie trzymaj mnie w udręce i nie pozwól na dalszy rozwój mej niepewności istnienia w niespełnionej miłości do niej, bo może akurat nie wiesz, ale ja ją bardzo kocham…

…znów ciebie widziałem, kolejne szybkie bicie serca i ta fala gorąca uderzająca w głowę otumaniająca i pozbawiająca każdego racjonalnego myślenia, podchodzę bliżej, widzę i to jednak nie ty, kolejna ona przechodząca gdzieś dokądś, ale to nie ty, czy już zaczynam mieć przewidzenia, omamy jak w upojeniach alkoholowych? Gdzie pragnę, żeby tylko mieć te parę sekund, kiedy będę mógł ciebie zobaczyć, tę chwilę, tę jedną, wyizolowana jak cela samotną chwilę, minięcie się przez moment, który w bijącym sercu, obezwładniającym biciu jego i krwi uderzającej momentem strasznie mocnym dla mnie, osłabia i rzuca w wir zamętu i braku jakiegokolwiek myślenia, gdy mijam ciebie, gdzie tym razem nie ty…

…ile poezji może być w zwykłym „dzień dobry”, tylko ty tak potrafisz, ze zwykłego „dzień dobry” zrobić coś niepowtarzalnego, misterium twoich ust, ten twój uśmiech, te twoje spojrzenie, nigdy nie myślałem, że tak to może być piękne, nawet twoje tak znane mi powiedzenia, czy można wytrzymać choć dzień bez tego twojego cudownego uśmiechu i spojrzenia, niestety ja musiałem, jak wiesz znieść dużo więcej niż ten jeden dzień, jaka to męka była tylko ja wiem, a ty, nie wiem, może się kiedyś dowiesz, chociaż moje oczy tego tobie nie powiedzą, nie będę się w stanie wysłowić, a cierpienie jest i tak nieodwracalne, jak chyba wiesz i oby nigdy, moja ukochana.

Wiem doskonale, jaka to tortura, gdy ciebie tylko mogę sobie wyobrazić i nie mogę ciebie zobaczyć nawet jakbym chciał, jakie to jest straszne dla mnie, po prostu kwintensencja cierpienia o którym tylko my szaleńczo zakochani możemy wiedzieć, Boże jak puste są ulice bez ciebie, jakie to cieipienie ciebie wyobrażać sobie w ramionach innego, który ciebie całuje i pieści, kiedy przyjmujesz jego dzień w dzień jak prezent…

…twój zapach, który czuję i tak bardzo pragnę, jest jednocześnie dla mnie czymś całkowicie niezrozumiałym, nie wiem czy mam być obłąkanym na jego punkcie, czy to akurat jest temat na życie wieczne przy tobie i zrozumienie praw wszechświata? Nie wiem, ale kiedy idziesz, ty tak pachniesz, ten zapach, cudowny delikatny zapach, eksplozja mieszanki frezji z jaśminem i przemykający hibiskus ponad strelicją królewską w cedrowym powiewie zapomnienia o złym świecie, w odczuciu wrażenia, że nie istnieje coś takiego jak nieodwzajemniona miłość. Twoje oczy, szafirowoniebieski błysk, jest w tobie mieszanka niewinnego dziecięcia z dojrzałą kobietą, która doprowadza mnie do szaleństwa, gdzie przy tobie tak cudownie się czuję, zarówno jak twój narzeczony, mąż, ojciec, kochanek, ktoś bliski i na wskroś pełen zachwytu, a może właśnie w obłędzie, tak bardzo…

…czy można być zazdrosnym o ciebie nie mając ciebie, tak, bo jestem zazdrosny o wszystko co jest związane z tobą beze mnie, o dotyk jego, nie mój, o uśmiech twój dla innych, nie dla mnie, jestem zazdrosny o każdy twój dzień, kiedy nie mogę ciebie zobaczyć i wyczekać twojego uśmiechu, który jest dla mnie tak bardzo ważny, ważniejszy niż jesteś w stanie sądzić jak bardzo, tyle chciałbym tobie powiedzieć, tyle chciałbym i przy tobie tak bardzo się gubię, mijam ciebie i te zwykłe powitanie jest wszystkim co w danym momencie mogę powiedzieć, bo gdy nie widzę ciebie, bo gdy nie mijam ciebie wszystko jest o wiele prostsze, bo tyle mógłbym tobie powiedzieć…

Friends keep saying that you’re crazy

Totally

It’s not right at all

What they believe is not what I see

You keep saying just be good to me

I keep running up and down the town

And I honestly think that you’re fooling around

And your friends keep making these rumours

Everyday and everynight

And if you can’t see what you mean to me

Then you don’t see that every breath you take

Means the world to me

Totally

They keep saying that you’re wasting your time

You keep saying then you gotta be mine

Let it be what it’s got to be

So baby girl just be good to me

Friends, tell me I am crazy

That I’m wasting time with you

You’ll never be mine

That’s, not the way I see it

’Cause I feel you’re already mine

Whenever you’re with me

People always talk about, reputation

I don’t care ’bout your other girls

Just be good to me

People always talking about reputation

Trying to handle this situation

I get a little nervous

Yes indeed

Don’t you know you’re the one I need

Baby I’m here to stay sooner or later

I’ll find my way all of bliss started

Because your friends always chased

The other race

Face to face what I’m supposed to do

When you come on stronger

Stronger that I’m really did something wrong

Riding with your girlfriends all around

Baby just brings me down

Let it be what it has got to be

Baby girl just be good to me

Friends, seem to always listen

To the bad things that you do

You’ll never do that to me

You, may have many others

But I know when you’re with me

You are all mine

People always talk about, reputation

I don’t care ’bout your other girls

Just be good to me

Friends are always telling me

You’re a user

I don’t care what you do to them

Just be good to me

Friends are always telling me You’re a user

I don’t care what you do to them

Just be good to me

„Just be good to me” - Karmah

Małolata z Pubu Amsterdam…chciałbym znać twoje imię…

Sobota. Kolejna sobota i jak to często ostatnio bywa – mam kryzys, typowy spleen. Więc włóczę się po mieście z wzrokiem skopanego psiaka i patrzę, tak sobie bez sensu nawet, wiem. Mijam kolejną knajpkę, kolejny pub, gdzie w sobotnie popołudnie większość facetów zapija swoje tygodniowe smutki. Chyba nawet kiedyś to gdzieś słyszałem – ten zwrot o zapijaniu smutków, ale to jest taka prawda. Prawdopodobnie moja podświadomość też zaczęła działać. Wchodzę do pubu, mojego ulubionego, wchodzę w snujący się dym papierosowy i gwar toczonych rozmów. Jak zwykle, no właśnie, czy znajdę tym razem wolne miejsce, gdzie mógłbym przynajmniej przez moment usiąść i pomyśleć? Szukam wzrokiem, idę dalej, no jest. Niezupełnie może wolny boks, bo przy stoliku siedzi jakaś małolata. Chwilę się zawahałem, w końcu może sobie nie życzy, aby jakiś facet, na pierwszy już rzut oka, starszy facet od niej, miałby się przysiadać do niej. Pytam się, odpowiada, że tak, siadam. Odruchowo zresztą, znów wstaję, idę po piwo. Rzut okiem na stolik, ona akurat swoje kończy. Szybciej myślę w tym momencie niż określone już pięćset km na sekundę swoich neuronów, zamawiam dwa. Spróbuję, może ryzykownie, może nie, ale zobaczę. Siedzi sama, ale to i tak nic nie oznacza, przecież też przyszedłem tutaj sam, no właśnie, żeby może też sobie pomyśleć, tak miało być, że samemu. Nie wiem, może ona też tu przyszła, hm, tak jak ja, żeby sobie pomyśleć, bez nikogo, tak najzupełniej sama. Ma pecha – pomyślałem – zjawiłem się niechcący, może nie tak do końca, ale jestem i będę siedział z nią przy jednym stoliku. Zamawiam dwa piwa przy barze i udając, że nie patrzę na nią, obserwuję ją. Ciemne włosy do ramion, może trochę dłuższe, tak myślę, ciemne błyszczące w tym półmroku oczy, regularne rysy. Najogólniej ładna, niezła całkiem, dopełniłem reszty w moim spostrzeżeniu, a raczej bocznej obserwacji spod oka. Zawsze jest tak, że w różnych opowieściach mówią, że to była blondynka o niebieskich oczach, ale tym razem nie. Mimowolnie się uśmiechnąłem, co gorsza ten mój uśmiech przechwyciła dziewczyna podająca mi piwa, również już tym samym służbowo uśmiechając się do mnie. Więc nadchodzi moment który dla wielu facetów, jak mniemam, może oznaczać samospalenie ich oczekiwań i ich męskiej dumy. Doskonale wiem z doświadczenia takiego czy innego jak bywa, hm, no różnie bywa, więc nie ma co z góry zakładać, że coś może wyjść tobie nie tak.

– Przepraszam, ale jeżeli wyrazisz zgodę, to akurat jest dla ciebie – powiedziałem stawiając pocal na stole bliżej niej. Spojrzała wtedy krótko na mnie, zanim coś by zdążyła odpowiedzieć, dodałem uśmiechając się – nie zrozum mnie źle.

– Dobrze – odpowiedziała uśmiechając się – akurat miałam sobie zamówić, ale skoro już mam, to dziękuję.

Przez ten krótki moment, wyczekiwanej przeze mnie jej pełnej akceptacji mojego wproszenia się z piwem, zauważyłem ten jej uśmiech i fantastyczne ząbki. Tak najogólniej uwielbiam uśmiech dziewczyny, jest w nim tyle pięknych cech, nie wiem, jakiś napawający mnie optymizm, radość czy chęć w ogóle istnienia dla takich właśnie uśmiechów jak ten. Jeden zwykły uśmiech, a ile może wnieść, było to tak jakbym wypił już dwa kieliszki na szybko. Piękny uśmiech jest jak słońce, jak pojawienie się tęczy po deszczu, takie miałem wtedy odczucia. W takich sytuacjach niektóre osoby szukają jakiejś pomocy, żeby pomyśleć na moment co odpowiedzieć czy jak się zachować. Teraz też tak było, musiała zająć czymś ręce, żeby nie pomyśleć lub żeby czegoś na szybko nie powiedzieć. Raczej moim zdaniem było to tego rodzaju wymanewrowanie sytuacji, czekając być może na to co będzie jako kolejne zdanie z mojej strony lub jakiekolwiek inne zachowanie, nie wiem, może jakby usprawiedliwiające moje tak zwane postawienie jej piwa. Sięga więc po papierosy, jak zauważyłem mentolowe malborasy i odruchowo, a może dla jakby małego rewanżu wyciągnęła w moim kierunku.

– Chcesz? – zapytała patrząc jakby na mnie, ale nie wprost w oczy.

– Tak – przytaknąłem raczej odruchowo, pomyślałem, przecież nie palę, a przynajmniej bardzo rzadko. W papierosie w takich sytuacjach jest coś, co w pewnym sensie jednoczy lub zbliża, nazwijmy to umownie. Dlatego też tak. Też można mówić tak, że pierwsze lody były już przełamane. Nie zwróciłem na to uwagi, no raczej zwróciłem, że powiedziała mi na „ty”. Czyli skrócenie dystansu, albo chciała mi przez to powiedzieć wprost, że nie ma sensu mówić na „pan”; być może tak się zachowuje, albo też nie chciała mi dać do odczucia czegokolwiek innego. Często sam zdaję sobie sprawę z tego jak jest mi dziwnie, kiedy małolaty mówią mi „proszę pana”. Wiesz, niby powinny – ale w pubie przy piwie, to by wyglądało co najmniej nie tak – tak można by było to ująć. Nieraz jest mi tak jakoś przykro, że jednak swoje lata mam i to wszystko, no ten czas tak leci i jeszcze mam jakieś iluzje, moje osobiste iluzje. Akurat nie w związku z nią, ale sam spróbuj sobie na to odpowiedzieć, czy może być coś piękniejszego od miłości? Chyba nie. Nie mam zapalniczki więc biorę jej i podpalam i jej i sobie. Śmieszne, bo później pewnych zdań się żałuje, że mogło to się powiedzieć tak, a to tak, albo po co to powiedziałem, ale rozmowy takie są i nie zawsze można przewidzieć w scenariuszach swoich oczekiwań jak będzie się toczyć ta czy tamta rozmowa. Najgorsze w naszych odczuciach są pierwsze pytania jakby określone z góry, najczęściej zbyt prymitywne lub sztampowe, wręcz do przewidzenia w swojej banalności, zwykłej swej prostocie aż głupiej.

– Nie przedstawiłem się – powiedziałem wyciągając do niej rękę – Robert mam na imię.

– Asia – odpowiedziała z lekkim uśmiechem również wyciągając do mnie swoją dłoń.

– Widzę, że też jesteś sama – zacząłem zdanie.

– Tak – odpowiedziała – ale najogólniej to akurat nie szukam towarzystwa – dokończyła z poważną miną.

Masz co chciałeś, szybko przemknęło mi przez myśl, chyba źle zacząłem, a w każdej rozmowie pierwsze wrażenie jest najważniejsze, chociaż, czy ja akurat usiadłem przy niej, żeby te wrażenie chcieć zrobić, raczej nie, no ale… Poza tym chyba chciała już mi dać do zrozumienia na samym początku, żeby czasami do niej nie startować, mówiąc skrótem myślowym.

– Wiesz, tak się zapytałem – odpowiedziałem szybko – też nie szukam towarzystwa, jak to powiedziałaś, najogólniej, zresztą tylko tutaj było wolne miejsce – uśmiechnąłem się całkowicie pojednawczo. Znów mnie zaskoczyła swoim uśmiechem. Naprawdę była ładna, słowo.

– Oki – odparła – w porządku – tym razem już nie uśmiechnęła się, ale zobaczyłem w jej ciemnych oczach błysk rozbawienia tą całą początkową sytuacją.

Tym samym z pewnym zażenowaniem stwierdziłem, że wyczuła mnie, że się lekko speszyłem, a może nawet poczułem niepewnie. Wiem, że dziewczyny momentalnie to wyczuwają, momentalnie, niestety.

– No właśnie, tylko tu było wolne – powiedziałem to zdanie jakby się powtarzając, a jednocześnie byłem już zły, że to powiedziałem, a nawet poczułem się wręcz kretyńsko, jak jakiś, no nie wiem – robiąc nieokreślony jednocześnie gest ręką jakbym spławiał akwizytora, który akurat stoi obok i oferuje niezniszczalne breloczki do auta. Znów ten błysk w oczach. Tak na dobrą sprawę nie wiem, ale zawsze mam jakiś dziwny niepokój, chyba jak większość facetów, no nazwijmy to umownie przed konsekwencją czy porażką za pierwsze wypowiedziane słowa. Jak to młodzież mówi, bajer trzeba mieć opanowany, ale czy ja akurat na to byłem nastawiony – żeby akurat zrobić na niej jakiekolwiek wrażenie – no nie wiem, zaczynałem już być od samego początku zły na siebie, za to, że nawet przysiadłem się do niej. Chyba nie będzie mi się kleić rozmowa z nią, no cóż, nie o to w końcu mi chodzi, niech tam. Spojrzała na mnie, później odwróciła głowę do tyłu jakby patrząc czy wchodzi ktoś nowy, zgasiła papierosa.

– Asia – zacząłem – ładne imię – jak szybko to powiedziałem, a już w myślach zacząłem żałować, że znów coś spaliłem, co za slogany, jasny gwint.

– Czy ja wiem czy ładne? – odparła – zwykłe imię, nawet bym powiedziała, że bardzo popularne.

– Popularne imię? – chyba raczej Gosie, Kasie, Anie to są popularne imiona – odpowiedziałem. – Znasz pochodzenie swego imienia? – dodałem.

– Tak – przytaknęła – …tutaj usłyszałem parę znanych mi zdań, które sam sprowokowałem, żeby je usłyszeć. Kiedy wspomniała o Joannie d’Arc, nie wiem dlaczego, ale zawsze ją widzę w momencie jak pali się na stosie.

– Nieźle – stwierdziłem – więc sama widzisz, że twoje imię może nawet jest magiczne z tego rodzaju pochodzeniem. Coś w tym jednak jest, bo równocześnie sięgnęliśmy po piwo – trudno było się nie uśmiechnąć w tym momencie, też zresztą równocześnie. Wiedziałem, że prędzej czy później nastąpi tego rodzaju pytanie, gdyby miało być na jakąś dłuższą chwilę milczenia, więc pierwszy je zadałem.

– Asia, jeżeli mogę ciebie o to zapytać – ile masz lat? – zadałem jednak to pytanie.

– Prawie osiemnaście – odpowiedziała – to znaczy… – jakby zawahała się – w lutym kończę osiemnaście – dokończyła.

– Tak właśnie ciebie oceniałem na tyle, no może więcej – odparłem.

– No nie – uśmiechnęła się – poważnie na więcej? – zapytała poprawiając włosy.

– Wiesz, hm – jesteś młodziutka, więc rok w tę czy w tę – chyba to już nie robi różnicy – stwierdziłem też odpowiadając uśmiechem.

– To znaczy chciałabym mieć więcej. A ty ile masz lat? – zapytała.

Więc padło i to pytanie, zresztą sprowokowane przeze mnie, może nawet z premedytacją samoumaitwienia dnia, bo jak będzie wiedzieć to będzie chyba lepiej – że jestem tu tylko i wyłącznie na piwie, a nie że chcę ją skręcić – jak to takie małolatłd mówią.

– A ile powinienem mieć? – zapytałem ją, znów ta podświadomość – co za zdanie mi wyszło, ale reakcja z jej strony była jakby do przewidzenia.

– Ile powinieneś mieć? – zapytała śmiejąc się teraz całkowicie na luzie, chyba ją to rozbawiło, jak sądzę. – No, zależy do czego – tym razem błysnęły jej oczy – do nawiązania znajomości to tyle ile masz – dodała patrząc na mnie z dalszym rozbawieniem, tak to odczułem – no, więc ile masz lat?

– Za dużo, żeby móc z tobą rozmawiać, za mało, żeby sobie na to nie pozwolić towarzysko – zażaito wałem patrząc na jej śmiejące się cały czas oczy.

– Muszę przyznać, że spiytnie powiedziane – ale się wymigujesz od odpowiedzi – powiedziała żartobliwie mi grożąc palcem. Ja powiedziałam, a ty nie, więc oceniam ciebie, no tak na… – wypowiedziała to z takim fantastycznym ułożeniem swoich ust – może mniej, może masz więcej, nie wiem.

– A ty masz rzeczywiście już te siedemnaście skończone, a może mniej, może jednak więcej… – zapytałem lekko prowokująco, tym samym jeszcze nie dając odpowiedzi.

– Skończone siedemnaście, proszę pana – odparła żartobliwie intonując te „proszę pana”, robiąc zabawny grymas twarzy.

Kiedy tak powiedziała „skończone siedemnaście” przez ułamki sekund niezauważalnie, jak sądzę dla niej, spojrzałem na jej całkiem duże piersi. Jej ciemnoczerwony sweterek prawdopodobnie ukrywał piękno, przy którym mógłbym co najwyżej westchnąć z żalu patrząc na nie dłużej. Trochę głupio mi było dla samego siebie, że mimowolnie to zrobiłem, typowo zresztą jak chyba każdy facet myśląc o tym, właśnie o tym.

– Wiesz, niektóre dziewczyny lubią zmyślać – powiedziałem.

– Dlaczego miałabym zmyślać – zdziwiła się – to byłoby bez sensu.

– Niektóre tak lubią robić – odparłem patrząc jej prosto w oczy.

– Widocznie ja nie jestem niektóre – zaintonowała podobnie znów robiąc ten zabawny grymas, który zaczął mi się podobać ze względu na jej dołeczki w policzkach, świetnie, naprawdę. Więc jeśli tak jest, to jest w porządku, ale może też tak nie być, ale ja akurat teraz wierzę, jeżeli tak jest, bo wiesz różnie bywa.

– Wiem, niektórzy podają się za tych kim nie są, w twoim przypadku też to jest możliwe, chociaż na razie nic o tobie nie wiem, ale dobrze mi się z tobą rozmawia, tak to odbieram – spojrzała na mnie mrużąc figlarnie oczy.

– Aha, no właśnie, wyobraź sobie że jestem początkującym astrologiem – żartobliwie zaintonowałem – powiem co wiem o tobie, ale podaj mi swój znak zodiaku.

– Wodnik – powiedziała z lekkim uśmiechem w którym odczytałem zainteresowanie.

– Jesteś więc osobą, która… tutaj zacząłem mówić o wadach i zaletach tego znaku, głównych cechach wstawiając też żartobliwe zdanka – oczywiście, to jest tylko astrologia – dokończyłem.

– Ojj, jakoś nie wróżę ci przyszłości astrologa – roześmiała się na cały głos.

Prawie wszystko się nie zgadza – dorzuciła, odgarniając odruchowo swoje włosy.

– Jak usłyszałaś jest też dużo pozytywnych cech, dobrze, że się nie obraziłaś, ale cóż, może to trzeba traktować jako zabawę.

– Nie wierzę w astrologię, horoskopy, wróżby itd. więc nie mam o co się obrażać – powiedziała to z lekkim lekceważącym grymasem ust.

– To dziwne, bo osoby spod Wodnika wierzą, ale zostawmy to.

– Widocznie jestem wyjątkiem – stwierdziła.

– Tak najogólniej co robisz co dzień, zapewne teraz masz wakacje, wolne od szkoły lub coś w tym rodzaju? – zapytałem.

– Ha…ha… – zaśmiała się – co to jest „lub coś w tym rodzaju”? Wiesz, nudzę się, mam pewne też jak ty sprawy do przemyślenia, a chwile relaksu, to najlepiej tutaj mi się spędza, lubię tu przebywać, ale… tak, mam wakacje, a ty jeszcze nie odpowiedziałeś na moje pytanie ile masz lat, nie odpowiesz wprost?… hm…

– Ty masz, jak to określiłaś, prawie osiemnaście, to ja chyba mam za dużo według twoich oczekiwań.

– Hm, a czego ja mam oczekiwać od ciebie? – zapytała.

– Jak na Wodnika szybko reagujesz i ripostujesz – powiedziałem.

– To wcale nie zasługa mojego znaku tylko osobowości i charakteru – powiedziała z uśmiechem, przechylając lekko głowę.

– Aha, tak sądzisz – może – stwierdziłem wręcz przytakując, bo w tej chwili właśnie nic mi innego nie przyszło na myśl, żeby jej odpowiedzieć w jakiś sposób sensownie, bez wpadki słownej nazwijmy to umownie.

– Wolałbyś jak widzę, żebym była starsza? – zapytała prowokacyjnie śmiejąc się.

– O nie, nie tak myślałem i się cieszę, że rozmawiamy, naprawdę. Poza tym jeszcze co mogę powiedzieć, że dziewczyny spod znaku Wodnika to typowe romantyczki, na pewno piszesz wiersze, na pewno… uśmiechnąłem się.

– Wiesz – jakby się zawahała – tak… trafiłeś – piszę.

– To świetna sprawa pisać, bo tym samym jednak jesteś romantyczką lub też jesteś platonicznie zakochana.

– Romantyczka – tak, zakochana platonicznie – nie.

– Też jak każda prawie dziewczyna oglądasz ten serial o miłości po dwudziestej, tak myślę – kontynuowałem wątek, który obrałem wręcz z rozmysłem.

– Już nie oglądam – odpowiedziała.

– Dlaczego już nie oglądasz, już się tobie znudziło?

– W wakacje nie za bardzo mi się chce oglądać, a poza tym już mnie nudzą, rozwadniają temat na pięćset kolejnych odcinków – odparła ze śmiechem.

W międzyczasie, kiedy ona zaczęła mówić, śmiać się, pomyślałem sobie jakie to jest wspaniałe, te właśnie chwile, kiedy przychodzisz całkowicie zdołowany do pubu, żeby napić się piwa i rozluźnić lub też z trudem to zrobić i spotykasz taką uroczą istotkę, która się uśmiecha, nastraja ciebie całkowicie na luz, kiedy świat wręcz ukazuje swoje naprawdę piękne barwy i czujesz, że tak naprawdę chyba warto żyć dla takich niby nic nie znaczących chwil, więc patrzyłem w jej roześmiane błyszczące oczy, na jej zęby, na poprawiane przez nią włosy i falujące w delikatnych mchach rytmicznego oddechu jej piersi. Jak długo rozmawialiśmy, nie wiem, ale czas mijał nam niesamowicie na luzie, no i niestety mijał, choćbym chciał, żeby ta chwila, te chwile trwały i trwały.

Dużo później już zaczęliśmy między sobą poruszać różne tematy, coraz odważniej między sobą komentując to czy tamto. Po szkolnych opowieściach i rozmowach o jej przyjaciółkach, zainteresowaniach, również zaczęła mówić o modzie, kosmetykach, przeczytanych na ten temat artykułach. Wiedziałem doskonale, że jeżeli mnie by nawet nie interesował nowy krem czy zespół muzyczny, który lubi, nie powinienem tego okazać w jakikolwiek sposób, przecież to i na odwrót, może być podobnie, chociaż, podobnie np. jak ona przepadaliśmy za Linkin Parkiem. Ba, później były rozmowy na tematy już coraz odważniejsze, dotyczyły układów męsko-damsłdch, co się komu podoba, a co nie.

– Zresztą faceci nie lecą tylko na mini i ładne nogi – stwierdziła po jakimś tam moim zdaniu, mojej opinii.

– Wiesz, tego akurat domyślać się mogę – zaśmiałem się – reprezentuję przeciwną płeć, jestem więc w temacie, no cóż, twoim zdaniem na co lecą jeszcze?

– To ty jesteś facetem więc sam sobie odpowiedz – odpowiedziała przekornie – ale większość na pewno na wygląd, choć są wyjątki.

– Wiesz, trochę masz racji, ale też i niekoniecznie, bo znam kobiety, które zyskują na bliższym poznaniu, a poza tym wygląd jest to fakt, mówiąc potocznie na dzień dobiy ważny, ale nie decyduje, może zachwycić, ale widzę, że Wodniczki zawsze mają jednak rozterki… dokończyłem przechwytując przez ułamek chwili jakby zamyślenie w jej oczach.

– Ojj mają, mają – westchnęła i spojrzała na zegarek – ojj muszę lecieć, sony – powiedziała podnosząc się – no niestety już muszę spadać, bo rodziców nie ma, a babcia jest sama, nie chcę żeby później, wiesz, gadała starym jakieś farmazony. To heyka, dzięki za piwo, no może kiedyś się spotkamy, być może, tak jak dzisiaj – uśmiechnęła się.

Pomyślałem, że to oczywiste jest, że chciałbym ją jeszcze kiedyś spotkać, być może porozmawiać jeszcze raz tak wspaniale i na luzie, tak jak teraz, jasne, że tak, chcę tego naprawdę, tak pomyślałem tylko.

– To by było naprawdę miło – odpowiedziałem – zawsze tu przychodzisz? – zapytałem.

– Zawsze, ale w sensie, że tutaj, no wiesz, nieraz bywam w czwartek lub w sobotę, różnie, ale tak przeważnie – roześmiała się radośnie mrugając do mnie okiem, zarzuciła torebkę na ramię i powiedziała krótko – to narka.

– Narka – odpowiedziałem tym samym prawie odruchowo, bez chwili zastanowienia się nad tym słowem. Jeszcze patrzyłem przez moment za nią jak odchodzi lekkim, wręcz zwiewnym krokiem, na pewno zdając sobie sprawę z tego że patrzę na nią, albo i też nie, może. Pomyślałem sobie, jak to powiedziała… – aha, narka, hm… narka. Jeszcze może po następnych przypadkowych spotkaniach, jeżeli by były, będę mówił też narka, w porzo, spoko, narx… ha… ha… młodzież teraz jest zupełnie inna, jakaś swobodniejsza, jak to mówią wyluzowana, no tak pełen luzik, jak mówią lub wyluzuj się jest oki koleś… ha… ha…

Z każdym uderzeniem mojego serca…

…telefon, zwykły telefon, który milczy, doprowadza mnie na skraj wyczerpania, nieraz do pasji, czym jest ten telefon dla mojej miłości, dla spojrzenia w twoim kierunku, czym wobec tego telefonu jest wieczność? Czy czymś czy niczym? Numer telefonu, ile godzin wpatrywałem się w twój numer telefonu chcąc zadzwonić do ciebie i nie mogąc się zdobyć na to, czy to już jest szaleństwo, że numer telefonu, kilka małych cyferek tak mnie bolą i osłabiają? Patrzę na numer twojego telefonu i czuję ciebie tak blisko, jak na wyciągnięcie, właśnie, jak na wyciągnięcie ręki, jesteś blisko obok mnie, wiem, że to irracjonalne, ale jesteś przez jakiś moment tu przy mnie, by być przy tobie jeszcze bliżej niż jestem teraz patrząc tylko na niego, tak całkiem blisko jestem ciebie Marto, moja, moja kochana… kocham ciebie…

…widzę ciebie jak idziesz, ja już czekałem od paru godzin, zresztą zawsze i codziennie tak ciebie wyczekiwałem, nic dziwnego w tym dla mnie nie było, więc zobaczyłem ciebie, ale nie samą i czekam kolejne, kolejne godziny, żeby zobaczyć ciebie, te pięć może siedem sekund, dla mnie tak dużo znaczących, mój świat, widzieć ciebie przez te sekundy…

Nie sądzisz, że to dziwnie wygląda, a jak ma wyglądać, kiedy jestem w tobie szaleńczo zakochany? Czy może to inaczej wyglądać jak się jest zakochanym właśnie w tobie, czy muszę ciebie w jakiś sposób przepraszać za miłość do ciebie? Ze ciebie kocham, że ciebie wybrałem, że bez ciebie nie mogę już żyć normalnie, tak jak przedtem, czy musiałem tak naprawdę ciebie spotkać, dlaczego, dlaczego musiałem ciebie spotkać, ja nie chciałem cierpieć, już dosyć wycierpiałem, nie tylko przez kobiety i ich miłość lub moją do nich, wciągnęła mnie twoja gra, a później moje uczucie do ciebie, które jeszcze później stało się wielkie jak ocean, wielkie, właśnie jak bezkres oceanu, moje uczucie do ciebie…

…budzę się w nocy z twoim imieniem na ustach i zasypiam z nim, jakie to jest piękne móc mówić te imię na głos, jak bardzo by było piękne gdybym mógł je mówić, wymawiać dla ciebie, do ciebie, imię, wyraz, a ile emocji może wzbudzić, tych emocji bez końca, by w poetyckim pojęciu sycić się tym i sycić bez końca, imieniem twoim bez końca…

…dzień dobry, słyszę twoje „dzień dobry”, tym razem nie okazując tobie euforycznego nastawienia do ciebie, dlaczego? Już wcześniej przygotowałem się na to, kiedy obserwowałem twój cudowny chód, może mnie nie widziałaś i stąd te „dzień dobry”, które miało być zaskoczeniem dla mnie, a może właśnie widziałaś i widząc, że ja udaję, że ciebie nie widzę, chciałaś jednak w swój znany tylko sobie słodki sposób pokazać mi, że jednak powinienem ciebie zauważyć, powinienem ciebie widzieć, a na pewno nie powinienem udawać, że ciebie nie widzę, bo niby dlaczego tak? Skoro chcesz mnie tak bardzo widzieć, to spójrz na mnie, mogły powiedzieć to twoje roześmiane wtedy oczy, a może wtedy jeszcze nie wiedziałaś, że chcę ciebie tak bardzo widzieć? Może gdybyś już wtedy o tym wiedziała, akurat ty byś mnie specjalnie nie zauważyła? Nie wierzę jednak w to, jesteś zbyt otwarta, zbyt spontaniczna, żeby mieć takie wyrachowane i przemyślane strategie wobec kogoś kto na pewno jest miły, ale skąd do diabła od razu zakochany, a skąd ty o tym miałabyś wiedzieć? Skąd? Może jednak powinnaś o tym wiedzieć, tak jak każda kobieta, może intuicyjnie, może po wyrazie twarzy lub po moim spojrzeniu, które jest w końcu inne do innych kobiet, a do ciebie jest takie, a nie inne, właśnie takie, jakie, właśnie takie jedyne dla ciebie, tylko dla ciebie i niepowtarzalne spojrzenie, które mówi 1 wyraża moją głębię miłości wobec ciebie, wobec ciebie całej, przecież to ty jesteś przyczyną mej miłości, mego szaleństwa i oddania dla ciebie, mego cierpienia, niewysłowionej tęsknoty do ciebie, codziennej niewyobrażalnej tęsknoty do ciebie…

…kiedy przechodziłaś wzdłuż mojej ulicy, biło mi serce tak jak nigdy przedtem, był to ogień z wnętrza od dołu nadchodzącą oszołomieniem falą gorącą, falą, która uderzając gwałtownie w głowę powodowała to, że z trudem utrzymałem równowagę i patrząc na ciebie jak mnie mijałaś z uśmiechem, zdałem sobie sprawę jak to naprawdę jest i jak się czuje hiszpańskie corazon, gdy je się wymawia, gdy się o nim myśli, moje corazon…

…tylko krok do ostrza, tylko jeden krok dzieli mnie do tego, czego bym prawdopodobnie nie powinienem uczynić. Chciałbym, lecz tego nie zrobię, gdy jest mi tak strasznie ciężko i niewymownie przykro, bo nie chciałbym od ciebie nic czego byś nie chciała, nie chciałbym od ciebie nic, co by mogło ciebie rozgniewać i powiększyć twoją pogardę dla mnie, bo gdy cierpię tak niewysłowienie, jestem rzeczywiście bliżej ostrza, tylko jeden krok w zapomnienie, by nie żyć, by odebrać sobie to dzięki czemu mogę jeszcze tak bardzo ciebie kochać, dzięki czemu mogę ciebie tak bardzo pragnąć i chcę ciebie podziwiać każdego dnia, czy też widząc czy też nie pragnąc tej chwili w każdej sekundzie, w każdym uderzeniu serca mego, w każdej sekundzie mego pulsu, by ciebie zobaczyć, czy chcieć zobaczyć i już sam nie wiem, czy żyć czy też nie, nie wiem, pomóż mi…

…twoje kolejne urodziny, które mógłbym obchodzić z tobą, nie są mi dane niestety, chociaż, dla mnie moje własne powodują u mnie smutek głęboki, nie chcę żyć przeszłością, ale smutek budzą we mnie moje kolejne urodziny, zresztą nie tylko, że twoich nie mogę wspólnie obchodzić, ale też, że czas mi upływa na tym, że nie mogę na ciebie dłużej spojrzeć niż na przypadkowy dzień łaski boskiej, by w zachwycie prawie paść przed tobą na kolana, by mówić jak bardzo moje uczucie do ciebie mnie pochłania i czyni bezwolnym i słabym, gdy nie spędzę z tobą kolejnych urodzin, gdyż jesteś z nim, oby nie na zawsze, tak chciałbym mieć ciebie już na zawsze, oby na zawsze mieć ciebie…

…twoja twarz,