Cena ognia - Martin Cross - ebook + audiobook

Cena ognia ebook i audiobook

Martin Cross

4,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Jeśli ktoś lubi zaskakujące obyczajowe historie, to właśnie znalazł. Opowiadanie, rozpoczyna cykl MĘSKIE POWROTY. Główną postacią jest mężczyzna, który uciekając od pokusy zdrady żony wraca do domu. Oczekuje nagrody jednak to co zastaje, diametralnie zmienia jego życia. Opowieść napisana z dużym dystansem do postaci, życia, sytuacji zmusi czytelnika do zastanowienia, czy to czemu poświęcamy życie, jest tego warte. Intrygująca opowieść, ciekawie zarysowane postacie, i zaskakujące zwroty akcji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 68

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 32 min

Lektor: Piotr Tomasz Lewicki

Oceny
4,0 (2 oceny)
0
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Martin Cross

Cena ognia

© Copyright by Martin Cross & e-bookowo

Grafika i projekt okładki: Małgorzata Greguła

ISBN 978-83-7859-312-6

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2014

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

Noc z niedzieli na poniedziałek, 29/30 kwietnia 2012

Mimo że prowadził wspaniałą klimatyzowaną terenówkę i podróż powinna być komfortowa, Benedykt Pechowski miał dosyć jazdy. Znosił ją fatalnie i z każdą kolejną minutą czuł narastającą frustrację. Zawsze opanowany, chłodno oceniający sytuację, starał się racjonalnie podchodzić do problemu, ale to, co się działo na polskich drogach przed turniejem Euro 2012, było ponad jego siły. Zastanawiał się: „Dlaczego setki tysięcy obywateli muszą ponosić konsekwencje niedorzecznego hobby, jakiejś grupy niedojrzałych facetów? Przecież w ostatnich latach polska reprezentacja, w tej dyscyplinie jakoś nie ma się, czym poszczycić! Ta hucpa skończy się, i to tak, jak dla Greków Olimpiada z 2000 roku – hiper kryzysem. Czemu tego nikt nie widzi?!” Fatalne samopoczucie potęgował ból operowanego kilkakrotnie kolana i nadwyrężonego kręgosłupa, ciało czuło swoje czterdzieści dziewięć lat. Złość wzbierała w nim nie tylko z powodu braku autostrad w Polsce, denerwował go także nadzwyczajny wysyp różnorakich form kontroli prędkości: niespodziewane fotoradary, lotne patrole policji w samochodach i na motorach, wszelkiej maści straże gminne, miejskie i Bóg jeden wie, jakie jeszcze formy inspekcji. Od Wrocławia podróż szła ślamazarnie, tkwił w korkach z powodu robót drogowych, i poruszania się zgodnie z ograniczoną na drodze szybkością. Jego zdaniem, brakowało w tym kraju sprawnej organizacji, choćby żołnierskiej dyscypliny i nad wyraz trudnej dla polityków – odpowiedzialności. Mało ruchu, a za to dużo stresu, głupoty, chamstwa i jeszcze brak nadziei na jakąkolwiek poprawę… Taki typowo polski drogowy koszmar.

Benedykt zmuszał się do koncentracji,o wiedział, że chwila nieuwagi może spowodować wypadek lub namierzenie przez jakąś kamerę czy fotoradar. Jednak w tej walce z różnymi służbami nie był do końca bezbronny – wzorem Rosjan, woził za przednią szybą rejestrator obrazu, dzięki któremu udało mu się już dwa razy uniknąć niesprawiedliwej kary,o nagrywał wszystko, co tylko się dało. Takie nieszkodliwe hobby, którego nie narzucał innym, i co ważne – za które nikt nie musiał płacić.

Znużony rozważaniami o rządowym systemie łupienia kierowców, starał się przywołać inne myśli. Musiał przyznać, że wyjazd do Niemiec był niezwykle udany: nie tylko dokonał świetnych handlowych transakcji, ale także przeżył ekscytującą przygodę. To, co wydarzyło się w Niemczech było jak najcudowniejszy sen, owo wspomnienie rozjaśniło jego umysł i zmniejszyło irytację.

Popołudnie czwartek, 26 kwietnia 2012

Odprowadzając duże kombi po naprawie w Polsce, tuż u celu podróży, na jednej z bocznych dróg, zobaczył samochód z podniesioną maską. Normalnie pojechałby dalej, ale z pojazdu wysiadła atrakcyjna kobieta. Znał ją, ale w pierwszym momencie nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Ona bezradnie rozłożyła ręce, jakby prosiła o pomoc, więc instynktownie zatrzymał się, wcześniej sprawdzając w lusterku, czy ktoś za nim nie jedzie. Wysiadł, podszedł do niej bliżej i zapytał:

– Guten Morgen. Kann ich Ihnen in etwas helfen?1

– Vielen Danken! Ich habe Angst dass mein Auto kaputt ist.2

Rozglądając się po wnętrzu jej samochodu, na siedzeniu pasażera Pechowski zauważył książkę z polskim tytułem: Jak sobie radzić po rozwodzie, włączony czytnik e-booków z otwartym tytułem Ludzkie zdjęcie i paczkę papierosów z ogromnym napisem: Palenie zabija. Rozpoznanie było owocne, przeanalizował fakty, zmienił taktykę i od razu zaczął mówić w ojczystym języku:

– Pozwoli pani, że pomogę?

– O! Jest pan Polakiem? – powiedziała bez zastanowienia.

Od razu przypomniał sobie, skąd zna ten przyjemny tembr głosu. Kilka lat temu kobieta startowała w jakieś edycji telewizyjnego programu dla modelek. Oglądał ten głupkowaty program,o uwielbiała go żona. Jedynie widok właśnie tej dziewczyny był osłodą w swoistej katowni dla intelektu, gdyż dominowała nad pozostałymi uczestniczkami inteligencją i osobowością. Zarówno jej słowiańska uroda, jak i sylwetka były perfekcyjne, ale z jakiegoś powodu nie spodobała się jurorom – odpadła decyzją geja, lesbijki i biseksualisty uwielbiającego grupowe orgie. Zdaniem Benedykta stało się tak głównie, dlatego, że otwarcie mówiła, iż jest heteroseksualną monogamistką. Jej wyrzucenie z programu wywołało oburzenie w Internecie, ale właścicieli stacji telewizyjnej zupełnie to nie obchodziło. Ludzie na forach internetowych po huczeli, na obrażali się nawzajem i oczywiście sprawa umarła śmiercią naturalną. Jednak ta kandydatka do tytułu Super modelki, jakoś tak szczególnie utkwiła Benedyktowi w pamięci. Mimo silnie podniecających wspomnień, nie stracił zimnej krwi, i bez wahania odpowiedział:

– Tak, a to jakiś problem?

– Skądże, dawno nie słyszałam polskiej mowy – to takie dziwne uczucie. Pomoże mi pan?

Przejął inicjatywę i zdecydowanie odpowiedział:

– Oczywiście, zadzwonię do znajomego mechanika – niedaleko jest jego warsztat.

Miał przewagę,o znał okolice, mógł też liczyć na wsparcie,o w pobliżu mieszkał Kayahan, tani i solidny Turek, z którym darzyli się wzajemną atencją, pomagając sobie nawzajem, co jakiś czas. Mechanik był całkowitym przeciwieństwem leniwych i zarozumiałych tubylców. Pechowski od razu domyślał się, gdzie w tym modelu samochodu może być usterka, ale nie chciał tracić okazji poznania kobiety, która często była główną postacią jego sennych fantazji. Gdyby od razu naprawił samochód – prawdopodobnie nigdy więcej nie miałby okazji z nią porozmawiać. Chciał sytuację wykorzystać i nawiązać znajomość, którą mógłby się chwalić przed kolegami. Tymczasem przeprosił, odszedł kilka kroków i zadzwonił do Kayahana. Ten odebrał połączenie po kilku sekundach. Chwilę porozmawiali w dziwnej mieszance języka niemiecko – polskiego z angielskimi wtrętami. Kolega wymigiwał się jak mógł, ale Pechowski był nieustępliwy – wymyślił prostą, ale gwarantującą sukces strategię: mechanik miał przyjechać lawetą i zabrać unieruchomiony pojazd do warsztatu. W rozmowie Benedykt oczywiście obiecał się odwdzięczyć za przysługę. Rozmawiając z Kayahanem pomyślał, że skapituluje i przyzna skąd ją zna prosząc o autograf i zdjęcie, ale w następnej sekundzie uznał, że to kiepski pomysł. Gdy skończył telefoniczne ustalać działania, wrócił do kobiety i powiedział:

– Pozwoli pani, że się przestawię? Benedykt Pechowski jestem. Przyjaciele mówią mi: Ben.

– Agnieszka Modelska, a właściwie Modelska-Hecker.

– Miło mi. Pomoc przyjedzie za jakieś pół godziny. Proponuję pojechać do tawerny, to jakieś dwa kilometry stąd: napijemy się czegoś. Wcześniej jakoś zabezpieczę samochód. Mój znajomy, Kayahan, da znak, jak będzie na miejscu. Tu nie możemy stać,o jest niebezpiecznie.

Benedykt cały czas zastanawiał się, co robić, by być dłużej z tym chodzącym ideałem kobiecości. Myśl, że będą razem jechać samochodem, ucieszyła go, ale jeszcze nie był pewien triumfu. Ona wahając się, cicho powiedziała:

– Sama nie wiem…

Sięgnęła po papierosa, a on wyjął zapalniczkę i zdecydował:

– Ale ja wiem, tu stanowimy zagrożenie dla ruchu drogowego, a jakiś policjant może wlepić nam mandat. Proszę mnie posłuchać. Już podaję ogień.

– Dobrze – powiedziała niezbyt pewnie. Zrozumiał, że nie może jej ponaglać, więc dodał:

– Pani mnie nie zna, proszę, więc zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć, z kim i dokąd pani jedzie. Może pani też podać numery rejestracyjne mojego samochodu.

– Ma pan rację, jedźmy. Jestem bardzo spragniona, stoję tu już kilkadziesiąt minut, i nikt się nie zatrzymał.

Benedykt