Bajki z nutą grozy - Maurycy Embe - ebook

Bajki z nutą grozy ebook

Maurycy Embe

2,0

Opis


"Bajki z nutą grozy” Maurycego Embe to pięć osobnych opowieści, nie powiązanych ze sobą ani tymi samymi bohaterami, ani zbliżoną fabułą, ani nawet przesłaniem. Każda z nich jest osadzona w zupełnie innych okolicznościach. Wspólną cechą bajek jest element grozy, zobrazowany jednak w formie żartu, humoru i przede wszystkim nierzeczywistej abstrakcji. Zagłębiając się nieco w opowieści, zauważymy, że ich linia rozwojowa jest całkiem ciekawa, a wręcz pouczająca.

Bohater bajki „Król deszczu”,10 letni Piotrek, wybrał się na arcytrudną wyprawę do władcy deszczu, pokonując wiele uciążliwych kłopotów, aby pomóc siwej babuleńce i mieszkańcom miasteczka, w którym ciągle padał deszcz. Bohaterem innej bajki - „Złoty pociąg” - jest Tomek, młody chłopiec o bogatej wyobraźni. Zostaje on porwany na stacji kolejowej, a miejscem docelowym jest obóz pracy dla dzieci, gdzie panują niezwykle surowe warunki i kary. Tomek wymyślił plan ucieczki i skutecznie go zrealizował.

Bajkowe scenariusze są bogate w barwne epizody i bohaterów z dużą wyobraźnią, co niewątpliwie stanowi dodatkowy walor literacki utworów. Tym, co łączy te odrębne historie to szczęśliwe zakończenie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 95

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maurycy Embe
Wydawnictwo Psychoskok

Maurycy Embe „Bajki z nutą grozy”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2015 Copyright © by Maurycy Embe, 2015

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Skład: Wydawnictwo Psychoskok

Projekt okładki i ilustracje: Justyna Kryczka

Korekta: Ryszard Krupiński

ISBN: 978-83-7900-485-0

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-500 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

Czy krokodyl mógłby zostać listonoszem?

 Wtej bajce najpierw było jajko, a  w zasadzie wiele jajek. Z  jajek wykluwały się jednak nie kurczaki, a  małe krokodyle, tak małe jak jaszczurki. Jeden z  nich – nazwijmy go Staś – od urodzenia wykazywał wielkie zainteresowanie otaczającym go światem. Przy czym świat naszego Stasia nie był szczególnie duży. Staś mieszkał bowiem w  niewielkim ZOO (dla gadów i  płazów) na wybiegu dla krokodyli. Tam też znajdował się skromny zbiornik wodny, kilka drzew, głazów i  piaszczysta mała plaża, na której wylegiwali się rodzice Stasia (naprawdę duże krokodyle). Staś wraz z  licznym rodzeństwem (a miał siedmiu braci i  cztery siostry) odbywał wędrówki po wybiegu. Jednak w  najodleglejsze zakątki tylko on miał odwagę wędrować sam. Wybieg ogrodzony był płotem. Za płotem był parking dla rowerów. Tam też codziennie przyjeżdżał czarnym rowerem chudy, brodaty pan w  granatowej czapce i  granatowym mundurze. Na czapce widniał napis „Poczta”, a  na kurtce „Listonosz”. Pan Listonosz nosił też wielką czarną torbę, a  w niej listy od miłośników ZOO lub odpowiedzi dyrektora ZOO na te listy.

Bardzo Stasiowi podobała się ta czapka i  mundur i rower. Rosło w  Stasiowym sercu marzenie, że jak dorośnie to też zostanie listonoszem. Będzie objeżdżał rowerem cały świat i  rozwoził listy. Będzie odbywał miłe rozmowy, a  świat będzie dlań życzliwy.

Pewnego dnia Staś z  natury swej wszędobylski i ciekawski, udał się w  daleką podróż przez cały wybieg dla krokodyli aż do ogrodzenia. Gdy tam dotarł, zobaczył pana Listonosza, który położył torbę na bagażniku swojego roweru i  rozmawiał o  czymś z dyrektorem ZOO. Staś, jako że wciąż był mały, prześliznął się między prętami ogrodzenia, wspiął się na bagażnik i  wszedł do torby z  listami. W  torbie znalazł kanapkę z  kiełbasą i  warzywami. Kiełbasę zjadł. Bułkę i  warzywa zostawił. Gdy miał już wracać na wybieg, rower ruszył. Staś wystawił główkę (w zasadzie paszczę) z  torby i  rozglądał się z  zainteresowaniem. Jechali i  jechali. Co pewien czas pan Listonosz wrzucał listy do skrzynki i  ruszał dalej. Gdy wreszcie ostatni list został doręczony, Listonosz wjechał w  leśną ścieżkę i  zatrzymał się nad niewielkim jeziorem. Tam wyjął z  torby kanapkę i  przyglądał się wodzie. Staś usłyszał, jak Listonosz mówił sam do siebie: „jak ja nie lubię kanapek z  samymi warzywami. Gdzie podziała się kiełbasa”? Wystraszony Staś uciekł z  torby, obawiając się, że zostanie znaleziony i  wszedł do jeziorka.

I tak nasz Staś zamieszkał w  nowym miejscu. Co dzień polował na ryby i  żaby, a  później na kaczki i  gęsi (podejrzewa się, że zjadł też łabędzie). Rósł, mężniał i potężniał. A  pan Listonosz stale przyjeżdżał nad jeziorko. Pewnego dnia, gdy Staś zjadł już wszystkie ryby z  jeziorka, głód zajrzał mu w  oczy. „Czas ruszać w  drogę” – pomyślał Staś. Tego dnia pan Listonosz przyjechał na plażę i  zmęczony trudami dnia zasnął w  promieniach słońca. Widząc sposobność do spełnienia marzeń o  zostaniu listonoszem, Staś założył czapkę i  mundur pana Listonosza (które ten zostawił przy rowerze) wziął torbę z  listami i wsiadł na rower.

Niestety, rower to nie jest jednak pojazd dla krokodyli. Liczne upadki i  ciągnący się po ziemi ogon zniechęcił Stasia do jazdy rowerem. Ale nie do podjęcia wymarzonej pracy listonosza. Ruszył więc Staś piechotą, starając się iść na dwóch nogach, tak jak człowiek. Wkrótce dotarł do położonego nieopodal przedszkola. Zadzwonił do drzwi, a  na pytanie: „Kto tam?” odpowiedział – „Listonosz”.

Drzwi otworzyła sympatyczna pani Ania. Staś był już wtedy naprawdę bardzo głodny, co naturalnie nie usprawiedliwia zupełnie jego dalej opisanego, niestosownego zachowania. Otóż Staś otworzył paszczę i  połknął panią Anię. Na jego obronę, trzeba przyznać, że zrobiło mu się wstyd i  kilka łez pociekło ze Stasiowych oczu. Następnie udał się na salę zabaw, gdzie grupa przedszkolaków właśnie rysowała obrazki.

„Co za nudna zabawa!” – zawołał z  oburzeniem Staś – „Pobawmy się w  chowanego. Kryjcie się. Kogo znajdę tego zjem!” – dzieci z  piskiem zaczęły się chować, z  wyjątkiem dzielnej Julii, która oświadczyła –

„To nie jest uczciwa zabawa! Umówmy się, że jeśli nie znajdziesz wszystkich dzieci, to będziesz musiał wypuścić te wcześniej połknięte”.

„Dobrze” – zgodził się Staś. Następnie policzył do dwudziestu i  rozpoczął poszukiwania. Wkrótce znalazł wszystkie dzieci z  wyjątkiem dzielnej Julii. Zrażony niepowodzeniem, zaryczał: „Poddaję się. Wyjdź!”. A wówczas Julia zamachała do Stasia z  żyrandola (to jest lampy) pod sufitem, na który sprytnie, sobie tylko znanym sposobem, zdołała wejść.

Staś zachował się honorowo, otworzył paszczę i wypuścił dzieci, które znalazł, a  także ciocię Anię (której pobyt w  krokodylim brzuchu wyraźnie się nie spodobał). Wówczas dzieci zaprosiły go na obiad. Staś zjadł szesnaście misek rosołu i  dwadzieścia cztery kotlety schabowe, a  potem wszystkie desery, co jednak zostało mu wybaczone. Po obiedzie, Staś zwierzył się dzieciom, że jego największym marzeniem jest roznoszenie listów, ale niestety od listonosza wymaga się umiejętności jazdy na rowerze, a  Staś tego nie potrafi. Wówczas dzielna Julia zaproponowała, aby Staś został listonoszem wodnym. „To znaczy – mówiła Julia – będziesz roznosił listy do osób mieszkających nad rzekami i  jeziorami. Do nich będziesz mógł podpłynąć! Rower wcale nie będzie potrzebny.”

„Nic z  tego nie będzie – wtrącił się rozsądny Adaś (który wątpił w  powodzenie wszelkich przedsięwzięć) – listy rozpuszczą się w  wodzie!”

„A gdzie tam – włączył się w  rozmowę Piotruś wynalazca (który był mistrzem składania różnych klocków) – listy można przewozić na grzbiecie krokodyla, w  plastikowym, wodoodpornym pudełku.”

„Doskonale” – ucieszył się Staś. Wkrótce, w  zamian za pomoc w  opiece nad przedszkolnym ogródkiem, Staś otrzymał wspaniały czerwony pojemnik do przewożenia listów. Mundur, torbę, czapkę i  rower zwrócił panu Listonoszowi razem z  prezentem w  postaci długiej kiełbasy. Od pana Listonosza i  cioci Ani otrzymał list pochwalny (tzw. rekomendację) opisujący jego zdolności i  zalety, a  zatajający uczynki niecne i  brzydkie. Staś wyposażony w  czerwony pojemnik i  rekomendację udał się na rozmowę z  kierownikiem poczty, przedstawiając pomysł pracy jako wodny listonosz.

Ale kierownik poczty nie był przekonany. Kierownik bowiem, doznał w  swoim życiu wielu porażek i niepowodzeń, a  poczta działała źle. „To chyba zły pomysł. Zgubi pan czapkę, drogi panie Stasiu, mundur w  wodzie się zniszczy, a  nad rzekami nie mieszka aż tak wiele osób, aby mógł pan zostać wodnym listonoszem.”

Ale Staś był krokodylem pomysłowym i  tak odpowiedział: „Szanowny panie kierowniku. Czapkę zrobię z  gumy i przyczepię na lince pod brodą, mundur także z  gumy, a  rozwoził będę nie tylko listy, ale także lody. Latem nad rzeką, każdy chętnie zjadłby lody!” – „To rzeczywiście doskonały pomysł” – ucieszył się kierownik. I  tak Staś został wodnym listonoszem. Gdy pierwszy raz płynął ze swym czerwonym pojemnikiem na grzbiecie, wszyscy uciekli na brzeg. Gdy jednak zaryczał: ”Lody, lody, lody, owocowe, czekoladowe, śmietankowe”– do Stasia ustawiały się kolejki. A  i listów nie brakowało do roznoszenia. Wkrótce Staś miał tyle pracy, że o  pomoc poprosił swoich siedmiu braci i cztery siostry. I  tak wodni listonosze zaczęli pływać po wszystkich rzekach w  kraju, a  poczta (wsparta lodami) święciła wielkie sukcesy. Wkrótce Staś został dyrektorem poczty, której nazwę zmienił na „Wodo-Lodo-Poczta”.

Pytania od czytelników:

„Jak Staś wspiął się na bagażnik rowerowy, gdy uciekał z  ZOO? Przecież krokodyl to nie małpa?” – złośliwy Henio K., lat 5.

Odpowiedź autora:

Stasiowi bardzo pomogły wrodzone zdolności cyrkowo-akrobatyczne. Złapał paszczą pasek od torby i podtrzymując się ogonkiem i  łapkami dostał się na bagażnik. Włożył w  to bardzo wiele wysiłku i  dlatego zjadł później kiełbasę z  kanapki pana Listonosza.

Pytanie:

„Skoro Staś był głodny, to dlaczego nie zjadł pana Listonosza, gdy ten spał nad brzegiem jeziora, tylko poszedł zjadać dzieci w  przedszkolu?” - Paweł L., lat 5.

Odpowiedź autora:

„Cóż. Nie chciałem tego opisywać w  bajce. Gdy Staś wyszedł z  wody, to rozważał, czy nie zjeść pana Listonosza. Ale ponieważ ten był chudy, wysoki (za wysoki na połknięcie) i  brodaty (co czyniło go mniej apetycznym) Staś zaniechał tego gorszącego czynu. Nie można też wykluczyć, że Staś lubił pana Listonosza, który umożliwił mu podjęcie wymarzonej pracy”.

Pytanie:

„Jak Staś mógł przewozić listy razem z  lodami. Przecież lody się rozpuszczają, a  wówczas listy zostałyby zalane wodą z  lodów i  zniszczone” –Zosia P., lat 5.

Na to pytanie autor upoważnił do odpowiedzi Piotrusia wynalazcę

(który – jak pamiętamy - był mistrzem składnia różnych klocków). „Otóż pudło zostało podzielone na dwie części, odgrodzone wewnętrzną ścianką. Część z  lodami wyposażona jest w  lodowaty wkład i  działała tak jak lodówka. Nawet jak lody się rozpuszczą to i  tak nie zaleją listów”.

Pytanie:

„Niby jak dzielna Julia weszła na żyrandol pod sufitem? Przecież to jest bardzo wysoko, a  Julia jest mała” – Adam O., lat 6.

O odpowiedź na to pytanie autor poprosił Julię. Niestety Julia odmówiła wyjaśnień, stwierdzając krótko: ”Tajemnica handlowa”. Nie chciała też wyjaśnić dlaczego to akurat „handlowa” tajemnica.

Pytania, na które autor dotychczas nie odpowiedział:

„Jak działa poczta wodna, gdy rzeki zamarzają? Może krokodyle zakładają wtedy łyżwy… ha ha ha. No i  kto wtedy je lody na dworze?” – Ania. Z., lat 7.

„Jak był umocowany pojemnik na listy? Przywiązany do grzbietu Stasia?. Czy zdarzało się, że wpadał do wody i  tonął? Gdzie Staś przechowywał pieniądze za lody? A  może dawał lody za darmo? Jeśli tak – to nad jaką rzeką pracuje Staś? Poprosiłbym mamę, abyśmy tam pojechali na wakacje” – Paweł, lat 5.

„Czy zdarzyło się, że Staś zjadł jakiegoś listonosza. No bo jak został dyrektorem, to pewnie miał gabinet i  tam zapraszał na rozmowy listonoszy, pytał czy dobrze pracują, no i  jeśli nie był zadowolony z  pracy takiego listonosza…?” – Jola, lat 8.

„Skoro nie umie pan odpowiedzieć na pytania, to niech pan już więcej nie pisze bajek” – pytający nie podał imienia. Pewnie rodzic.

Zegar

Każdego roku, latem, Ania wyjeżdżała na kilka wakacyjnych dni do dziadków. Dom dziadków położony był na leśnej polanie, w  małej wsi o nazwie Wesołe Piaski. Nieopodal był staw i stary owocowy sad, a  dalej rzeka, a  jeszcze dalej jezioro. Ania bardzo lubiła to miejsce. Przeszkadzał jej jednak brak innych dzieci. W  szkole Ania miała wiele koleżanek i  kolegów. A  w Wesołych Piaskach jedyną jej towarzyszką była babcia Mira. Trudno jest jednak grać z  babcią w  siatkówkę, bawić się w  chowanego, urządzić konkurs skoków w  dal, czy choćby chlapać się wodą w  stawie. Babcia Mira zawsze znajdowała jakąś wymówkę. A  to mówiła, że piłkę odbija tak mocno, że ta może utknąć wysoko na drzewie, zaś skoki oddaje tak dalekie, że doleciałaby do następnej wsi i  musiałaby później wracać piechotą, a  na to nie ma ochoty.

Byłoby tu wspaniale, gdyby Ania miała koleżankę. A tak, Ania się troszkę nudziła i  nawet chciała wracać do rodziców do miasta.

U dziadków Ania zajmowała niebieski pokój (bo miał niebieskie ściany). W  tym pokoju stał też wielki stary zegar. Wyglądał jak szafa. Trochę się spóźniał. Czasami bił starym sercem „bim-bom-bim-bom”, a czasem „bimmm-bim”, oznajmiając nową godzinę. Zegar kupił pradziadek babci Miry od cudzoziemca, który przywiózł zegar aż z  Indii. Babcia Mira mówiła, że zegar jest już stary, trapią go różne choroby i przypadłości, serce mu dokucza i  pewnie niedługo pojedzie z  babcią w  daleką podróż. Ale w  jaką podróż, tego babcia nie chciała wyjaśnić.

„To nie jest zwykły zegar – mawiała babcia Mira – ten zegar może spełnić marzenie osoby o  czystym sercu. Potrafi cofnąć czasw taki sposób, żeprzeniesie cię do dnia, w  którym będziesz bardzo szczęśliwa