Sekretna droga do odkrycia pewności siebie - Joseph Murphy - ebook + audiobook + książka

Sekretna droga do odkrycia pewności siebie ebook i audiobook

Murphy Joseph

4,6

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Dr Joseph Murphy po raz kolejny prezentuje rewolucyjne techniki pracy nad sobą, które wielu ludziom pomogły odkryć prawa cudownej mocy umysłu i zastosować je w codziennym życiu.

To niezwykłe połączenie filozofii religijnych z odkryciami współczesnej psychologii, pozwoli Wam osiągnąć nowy poziom duchowego rozwoju. Doprowadzi Was nie tylko do szczęścia, spełnienia i wewnętrznego spokoju, ale przyniesie także zdrowie fizyczne i dobrobyt materialny. Dr Murphy przytacza wiele autentycznych historii ludzi, którzy mimo niesprzyjających okoliczności i, zdawać by się mogło, beznadziejnego położenia, osiągali spektakularny sukces życiowy w wielu dziedzinach. Dzięki temu niezwykłemu poradnikowi dowiecie się, jak można się zmienić wewnętrznie, aby przezwyciężyć chorobę, znaleźć miłość, awansować na stanowiska kierownicze i osiągnąć sukces finansowy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 172

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 4 godz. 33 min

Lektor: Jarosław Łukomski
Oceny
4,6 (136 ocen)
100
22
11
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Aloan9228

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam dla tych, którzy są gotowi przemienić wiedzę w praktykę:) bo właśnie takim osobom ta książka pomoże odmienić życie. I to niesamowicie.
10
dopenoohope

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka , ale polecam przeczytać w pierwszej kolejności książkę autora „Potęga podświadomości” aby lepiej zrozumieć Sekretną drogę do odkrycia pewności siebie.
10
lolakarolka

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam tą książkę 👌często chętnie do niej wracam♥️
00
Erwin84

Dobrze spędzony czas

ok
00
Patrycja5511

Całkiem niezła

Ciekawa, na pewno daje do myślenia postrzegania świata oraz samego siebie. Polecam!
00

Popularność




Wstęp. Naj­więk­sza potrzeba czło­wieka

Wstęp Naj­więk­sza potrzeba czło­wieka

„Naj­więk­szą potrzebą czło­wieka jest wiara w sie­bie”.

Tym zda­niem Joseph Mur­phy otwiera zbiór swych ese­jów, a ja wie­rzę w nie całym ser­cem. Wiara w sie­bie nie jest naszą jedyną potrzebą, za to jest potrzebą pier­wotną i pod­sta­wową. Bez zdro­wej wiary w sie­bie o natu­rze kon­struk­tyw­nej i aktyw­nej, a nie krót­ko­wzrocz­nej i złud­nej, nie doszłoby do skutku żadne przed­się­wzię­cie.

Tema­tem tego zbioru jest zdo­by­cie i utrzy­ma­nie celo­wej pew­no­ści sie­bie. Pew­no­ści, która rodzi się nie tyle z oko­licz­no­ści bie­żą­cych, ile z tych poten­cjal­nych. Pew­no­ści, która bie­rze się z prze­ko­na­nia, iż nasz umysł jest prze­kaź­ni­kiem potęż­nych praw i sił, dzięki czemu jeste­śmy isto­tami stwór­czymi. Pew­no­ści, któ­rej nie cechuje aro­gan­cja, lecz spo­kój, wytrwa­łość i prze­ko­na­nie, że wysi­łek men­talny otwo­rzy przed nami wszel­kie drogi. Pew­no­ści, która pie­lę­gnuje rze­czy­wi­stą ocenę wła­snych moż­li­wo­ści, a nie bez­pod­stawną aro­gan­cję. Pew­no­ści, która jest prawdą.

Prze­pis na ten rodzaj pew­no­ści sie­bie ma swoją cenę. Wymaga, jak pisze Mur­phy, inten­cji, poświę­ce­nia, wytrwa­ło­ści i kon­cen­tra­cji. Umysł nie powie­rzy ci swych owo­ców, jeśli nie wło­żysz w to wysiłku. Za to posiadł­szy je, odkry­jesz, że masz wszel­kie powody, by być pew­nym sie­bie. Zro­zu­miesz bowiem, że ist­nieje więk­szy, ponad­cza­sowy uni­wer­salny umysł, a twój inte­lekt jest kana­łem jego prze­pływu i środ­kiem kre­atyw­nego współ­wy­ra­ża­nia.

***

Mówiąc o pod­świa­do­mo­ści, czę­sto myślimy o nie­do­stęp­nej dla oczu machi­nie wyda­rzeń, zarówno tych dobrych, jak tych złych. I jest to uza­sad­nione. W tym zbio­rze jed­nak – i tu wła­śnie docho­dzimy do tytu­ło­wej „sekret­nej drogi” – Mur­phy prze­ko­nuje, że pod­świa­do­mość jest naszym przy­ja­cie­lem i sprzy­mie­rzeń­cem. Tłu­ma­czy, że dzięki meto­dom, które pro­po­nuje, mię­dzy innymi codzien­nym aktom samo­su­ge­stii, nauczymy się pro­gra­mo­wać pod­świa­do­mość tak, by sprzy­jała reali­za­cji naszych pla­nów i wizji, a także poma­gała zdo­być świeże spoj­rze­nie na rze­czy­wi­stość. Pod­świa­do­mość jest bowiem – w dużej mie­rze – naszym prze­zna­cze­niem. Przy­szło­ścią, którą możemy sami kształ­to­wać.

***

Mur­phy wyja­śnia też, że świat wie­rzy w „kłam­stwa”. Owe kłam­stwa to ogra­ni­cze­nia, które nakłada się na nas w dzie­ciń­stwie, a które na kolej­nych eta­pach życia ule­gają wzmoc­nie­niu za sprawą rówie­śni­ków i nie­doj­rza­łej oceny sie­bie. Owe spo­łecz­nie akcep­to­wane kłam­stwa utrwa­lają w nas emo­cjo­nalne prze­ko­na­nie, że bole­sne doświad­cze­nia prze­szło­ści muszą się koniecz­nie powtó­rzyć lub że nie mamy szans w star­ciu z nega­tyw­nym cią­giem wyda­rzeń. Mur­phy zachęca nas do zmiaż­dże­nia tego świa­to­po­glądu. Przy­ta­cza wiele przy­kła­dów, mię­dzy innymi z życia współ­cze­snych sław­nych ludzi, takich jak psy­cho­log Vik­tor Frankl, które dowo­dzą, że ogra­ni­cze­nia te w dużej mie­rze two­rzymy sami i nie mają one nic wspól­nego z natu­ral­nym porząd­kiem świata.

„Zmień chwilę, która trwa”, pisze Mur­phy, „a zmie­nisz swoją przy­szłość”. To pro­sta prawda, którą nie­sie ta książka. A naj­lep­szym spo­so­bem, by zmie­nić tę chwilę, jest zmiana kon­cep­cji samego sie­bie. Masz wszel­kie powody, by zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wać i wzmoc­nić poczu­cie wła­snego ja. Ta książka to dro­go­wskaz kie­ru­jący cię ku eks­pe­ry­men­tom i nowym doświad­cze­niom na tym polu. Nie­chaj da ci szer­sze spoj­rze­nie na to, kim naprawdę jesteś.

Mitch Horo­witz

Zestrój się ze zdro­wiem i bogac­twem

Najwięk­szą potrzebą czło­wieka jest wiara w sie­bie – w to, co robi i w swoje osta­teczne prze­zna­cze­nie. Pew­ność sie­bie, a ina­czej pole­ga­nie na sobie, wyraża się naj­peł­niej, jeśli towa­rzy­szy jej wiara, że praw­dziwą istotą czło­wieka jest Bóg, a z Bogiem wszystko jest moż­liwe. Już Szek­spir pisał, że „jakieś dobre bóstwo kształt nadaje naszym dzia­ła­niom z gruba obcio­sa­nym”1 – rozum to, jak chcesz. Klucz do budo­wa­nia ducho­wej pew­no­ści sie­bie znaj­dziemy w Biblii, lecz „Bez wiary zaś nie można podo­bać się Bogu. Przy­stę­pu­jący bowiem do Boga musi uwie­rzyć, że [Bóg] jest i że wyna­gra­dza tych, któ­rzy Go szu­kają” [Hbr 11, 6].

Na wszyst­kich eta­pach dzie­jów ludzie, któ­rzy posie­dli duchową pew­ność sie­bie, żywili głę­bo­kie, nie­za­chwia­nie prze­ko­na­nie, że mają w sobie obec­ność Bożą. Bóg to żywy duch w tobie. Bóg jest duchem, a ci, któ­rzy go wiel­bią, wiel­bią Go w duchu i w praw­dzie. Duch Boży nie ma twa­rzy, kształtu ani postaci. Jest ponad­cza­sowy, bez­kształtny i wieczny.

Nie odda­waj czci nikomu spo­śród ludzi. Twoja uwaga, odda­nie i lojal­ność należą się duchowi, któ­rego masz w sobie, a który stwo­rzył cały wszech­świat i cie­bie. Duch ten jest wszech­mocny, wszystko wie i wszystko widzi. Kiedy jesteś z nim zespo­lony, jego nie­skoń­czona moc odpo­wiada na twoje wezwa­nie i doko­nu­jesz rze­czy wspa­nia­łych.

Wielcy ludzie histo­rii byli pewni sie­bie, lecz nie agre­sywni, ego­istyczni czy nie­to­le­ran­cyjni. Jezus, Moj­żesz, Budda, Laozi, Kon­fu­cjusz, Maho­met i wielu innych doko­ny­wali tak zwa­nych rze­czy nie­moż­li­wych dzięki cał­ko­wi­temu prze­ko­na­niu, że są w sta­nie wypeł­nić swą wizję dzięki mocy Bożej, która daje im siłę i natchnie­nie. Każdy z nich był takim samym czło­wie­kiem jak ty.

Bez wiary wiele nie osią­gniesz. Rol­nik, który sieje ziarno, ma wiarę w wie­dzę rol­ni­czą. Che­mik wie­rzy w prawa i zasady che­mii. Lekarz ma wiarę w zna­jo­mość ana­to­mii, fizjo­lo­gii, medy­cyny i far­ma­ko­lo­gii. Wie­rzy w swoją umie­jęt­ność prze­pro­wa­dze­nia ope­ra­cji. Inży­nier ma bez­wa­run­kową wiarę w prawa mate­ma­tyki, naci­sku i napię­cia i inne zasady wszech­świata. Wznosi budowle, opie­ra­jąc się na zasa­dach nauko­wych, które ist­niały, zanim pierw­szy czło­wiek zaczął stą­pać po Ziemi i zanim wznie­siono jaki­kol­wiek kościół.

Ty też możesz posiąść nie­złomną wiarę w prawa wła­snego umy­słu, które nie zmie­niają się z bie­giem czasu: dziś są takie same, jakie były wczo­raj i będą jutro. Czło­wiek, który sądzi, że zasady che­mii, fizyki czy mate­ma­tyki to zupeł­nie co innego niż prawa rzą­dzące jego umy­słem, żyje w ciem­nych wie­kach, prawa men­talne i duchowe bowiem są dokład­nie tak samo nie­za­wodne i nie­zmienne jak prawo gra­wi­ta­cji, prawo Boyle’a i prawo Avo­ga­dra.

Wiemy na pewno, że czło­wieka, który ma dobre myśli, spo­tka dobro, a ten, któ­rego myśli są złe, doświad­czy zła. Jeśli masz prze­ko­na­nie, że jesteś nie­udacz­ni­kiem i czeka cię porażka, to jej doświad­czysz. Myśl o suk­ce­sie i zro­zum, że naro­dzi­łeś się, by zwy­cię­żać, bo nie­skoń­czo­ność nie prze­grywa. Wyobraź sobie sie­bie jako szczę­śli­wego, wol­nego czło­wieka, który odnosi suk­cesy, a takim się sta­niesz.

Wszystko, co myślisz i czu­jesz, staje się prawdą, a twoja świa­do­mość jest ucie­le­śnie­niem pod­świa­do­mo­ści i prze­ja­wia się na pla­nie życia. Tak działa prawo umy­słu, nie­pod­le­ga­jące żad­nym odchy­le­niom ani wyna­tu­rze­niom, ponad­cza­sowe i nie­zmienne. Nie mówimy tu o wie­rze w dogmaty, tra­dy­cje ani o wyzna­niach reli­gij­nych. Mówimy o wie­rze we wła­sne myśli, we wła­sne uczu­cia, w prawa wła­snego umy­słu, w dobroć Boga w świe­cie żyją­cych. O wie­rze w inte­li­gen­cję stwór­czą, która reaguje na twoje myśli.

Możesz mieć prze­ko­na­nie, że zacho­ru­jesz, gdy cię prze­wieje, lub że zła­piesz poważne prze­zię­bie­nie, bo ktoś kich­nie w twoim towa­rzy­stwie. Możesz wie­rzyć, że ponie­siesz porażkę, a twój inte­res upad­nie. Ale wtedy wie­rzysz nie w to, co trzeba.

Pewna kobieta powie­działa mi kie­dyś: „Przez dzie­sięć lat żyłam w prze­ko­na­niu, że do końca moich dni będę sama, nikt się ze mną nie ożeni, będę samotna i nie­szczę­śliwa. Aż kie­dyś prze­czy­ta­łam pań­ską książkę Potęga pod­świa­do­mo­ści i zasto­so­wa­łam podane w niej modli­twy. Dziś jestem szczę­śliwą mężatką, mam cudow­nego męża i troje wspa­nia­łych dzieci”. Otóż ta osoba odwró­ciła kie­ru­nek swo­jej wiary, prze­stała spo­dzie­wać się wszyst­kiego, co złe, i zaczęła ocze­ki­wać tego, co naj­lep­sze na wszyst­kich eta­pach życia.

Strach to źle ukie­run­ko­wana wiara. Strach to wiara odwró­cona tyłem do przodu. Ufaj w dobroć Boga w kra­inie żyją­cych. Ufaj w Bożą miłość. Ufaj w wiarę w byt uzdra­wia­jący, który cię stwo­rzył i potrafi cię leczyć. Prawo umy­słu tej kobiety odpo­wie­działo na jej prze­ko­na­nie, bo prawo życia to prawo wiary.

W co wie­rzysz? Wie­rzyć to uzna­wać coś za prawdę. Wierz więc w to, co praw­dziwe, miłe, spra­wie­dliwe, czy­ste i w to, co cie­szy się dobrą sławą. Jeśli coś jest cno­tliwe czy chwa­lebne – wierz w to.

Pierw­szym kro­kiem do zbu­do­wa­nia pew­no­ści sie­bie jest wiara w nie­skoń­czoną moc, którą w sobie nosisz – tę samą, która spra­wia, że rosną ci włosy i paznok­cie, a pokarm, który zja­dłeś, ulega stra­wie­niu. Ta moc czuwa nad tobą, kiedy śpisz, zarzą­dza twoim ser­cem i wszyst­kimi narzą­dami, a także pro­ce­sami zacho­dzą­cymi w twoim orga­ni­zmie. Tę wła­śnie moc mam na myśli.

Dajmy na to, że się ska­le­czysz, a moc, o któ­rej mówię, zasklepi ci ranę. Kiedy się spa­rzysz, zła­go­dzi obrzęk i zapewni ci nową tkankę. Zawsze dąży do tego, by cię uzdro­wić. To pier­wia­stek życia, który mieszka w tobie. Skąd masz wie­dzieć, że nosisz w sobie tego ducha? Stąd, że patrząc w oczy swo­jego dziecka, czu­jesz radość, zachwyt i unie­sie­nie. Wszystko to jest nie­wi­doczne dla oka, ale jest praw­dziwe.

Uwierz więc w nie­skoń­czoną moc, którą masz w sobie. Zro­zum i zapa­mię­taj, że sed­nem, istotą cie­bie jest Bóg. Bóg to twoje wyż­sze ja, które ni­gdy się nie naro­dziło i ni­gdy nie umrze. Woda go nie zmo­czy, ogień nie pochło­nie, a wiatr nie zdmuch­nie. Jest bowiem wieczne. To pier­wia­stek życia, który się w tobie zawiera, prze­nika cię i ota­cza.

Drugi krok do zbu­do­wa­nia pew­no­ści sie­bie to regu­larna duchowa łącz­ność z tą nie­skoń­czoną mocą i obec­no­ścią, a także świa­do­mość, że idziesz tam, dokąd pro­wa­dzi cię wizja. Twoja wizja to to, na co patrzysz w myślach, na co zwra­casz uwagę, co w ciszy, spo­koju i z uczu­ciem roz­wa­żasz. Wła­śnie tam podą­żasz i wła­śnie to zre­ali­zuje się w twoim życiu.

Nie­chaj więc twoja wizja doty­czy obfi­to­ści, dobrego dzia­ła­nia, inspi­ra­cji i Bożego natchnie­nia. Będziesz wtedy jak wiecz­nie ośnie­żona góra, która pod wpły­wem sło­necz­nego cie­pła prze­ra­dza się w rzekę życia, nie­sie wodę i pokarm doli­nom.

Czy to ma zna­cze­nie, że wie­lo­krot­nie upa­da­łeś, skoro teraz już wiesz, że trwa w tobie obec­ność Boża, a nie­skoń­czona inte­li­gen­cja i moc, nie­skoń­czony pier­wia­stek życia to Bóg, który mieszka w tobie? Teraz już wiesz, że reaguje, odpo­wiada. Powi­nie­neś być szczę­śliwy.

Przyj­mij ten Boży dar, który masz w sobie. Obudź uśpio­nego w sobie giganta. Zaufaj stwór­czej inte­li­gen­cji, która jest w tobie, bar­dziej, niż kie­dy­kol­wiek ufa­łeś wła­snym rodzi­com. Jeśli naj­dzie cię myśl, że nie dasz rady, powta­rzaj sobie, że obec­ność Boża da radę. To prze­cież byt nie­skoń­czony. Nie­skoń­czona moc. Nic nie może się jej sprze­ci­wić ani jej zagro­zić. Jest wszech­mo­gąca.

Jeśli taka myśl kie­dy­kol­wiek cię nawie­dzi, oceń trud­no­ści i prze­szkody, sto­jące na dro­dze do two­jego celu, i pogra­tu­luj sobie. Nie­skoń­czona inte­li­gen­cja i nie­skoń­czona siła nie znają prze­szkód, opóź­nień ani wad. Powta­rzaj afir­ma­cję, która będzie zaprze­czać wszyst­kiemu, czego się oba­wiasz, a twoje życie przez kolejne lata będzie piękne i bło­go­sła­wione.

Okaże się bowiem, że prze­szkody i wyzwa­nia zmie­nią się w moż­li­wo­ści i szanse. Twój strach sta­nie się wiarą, a zwąt­pie­nie prze­mieni się w pew­ność, że nie­skoń­czony byt uzdra­wia­jący mieszka w tobie, a jeśli się z nim zjed­no­czysz, zaczną dziać się cuda.

***

Odby­łem sza­le­nie inte­re­su­jącą roz­mowę z wła­ści­cie­lem pew­nego hotelu w Lizbo­nie. Opo­wie­dział mi, że zaczy­nał jako kel­ner w małej restau­ra­cji, a kiedy szef zle­cał mu jakieś spe­cjalne zada­nie, mówił: „Dobrze, spró­buję to zro­bić”. Po jakimś cza­sie szef udzie­lił mu nastę­pu­ją­cej rady: „Ni­gdy nie mów: »Spró­buję«. Mów: »Zro­bię to« z prze­ko­na­niem, że potra­fisz. Wtedy moc ci odpo­wie”.

Hote­larz wspo­mi­nał w roz­mo­wie ze mną:

– Sko­rzy­sta­łem z rady i już ni­gdy nie powie­dzia­łem, że spró­buję. Zaczą­łem wie­rzyć w sie­bie. Wiem, że mieszka we mnie nie­skoń­czona moc, bo Biblia mówi, że nosimy w sobie kró­le­stwo Boże lub wyż­szą inte­li­gen­cję.

Jego sekret brzmiał: „Zro­bię to”. Zaczął – być może tysiąc razy dzien­nie – afir­mo­wać: „Będę pro­wa­dził duży hotel i będę jego wła­ści­cie­lem”. Wie­rzył, że dzięki mocy nie­skoń­czo­no­ści wła­śnie tego doświad­czy.

– Odpo­wiedź nade­szła w bar­dzo dziwny spo­sób – mówił. – Wygra­łem w ruletkę w Monako rów­no­war­tość stu tysięcy dola­rów. Otwo­rzy­łem ten hotel i wła­śnie skoń­czy­łem spła­cać kre­dyt. Nawet nie marzy­łem, że aż tak mi się powie­dzie.

Twier­dził, że czuł nie­od­partą potrzebę, by pod­czas pobytu w Monako zagrać w ruletkę. Popro­sił zna­jo­mego, by poszedł z nim do kasyna i wpro­wa­dził go w taj­niki gry. Wie­dział, że wygra. To było głę­bo­kie, ciche prze­świad­cze­nie. Tra­fił kilka fan­ta­stycz­nych wygra­nych, a kiedy zdo­był sto tysięcy dola­rów – kwotę wystar­cza­jącą jako wkład wła­sny w hotel, prze­rwał i już ni­gdy nie wró­cił do gry. W taki oto spo­sób jego pod­świa­do­mość odpo­wie­działa na modli­twę o wła­sny hotel.

Spo­soby dzia­ła­nia pod­świa­do­mo­ści są neu­tralne. Pie­nią­dze to tylko idea, sym­bol wymiany. Nic, co ist­nieje we wszech­świe­cie, nie jest złe ani dobre – to tylko nasze myśle­nie spra­wia, że nabiera któ­re­goś z tych walo­rów. Dobro i zło to pro­dukty ludz­kiego umy­słu zależ­nego od nie­skoń­czo­nego pier­wiastka życia, który się w nim zawiera, a który jest nie­zmien­nie dosko­nały, pełny i zawsze sta­nowi całość.

Już teraz, w tej chwili, podej­mij posta­no­wie­nie, że możesz zro­bić wszystko, co tylko zechcesz, możesz być tym, kim szcze­rze pra­gniesz być, i posia­dać to, o czym marzysz. Sta­nie ci się tak, jak wie­rzysz. Postę­puj wedle sta­rej mak­symy: „Bądź pew­nien, że masz rację, a potem ruszaj przed sie­bie”. Nie­chaj nic nie zdoła zachwiać tobą ani twoim posta­no­wie­niem. Spraw, by stało się czę­ścią two­jej men­tal­no­ści. Silna wiara pozwoli ci odnieść suk­ces i podą­żyć w życiu naprzód.

Co takiego odróż­nia cię od czło­wieka nie­sły­cha­nie zamoż­nego lub od odno­szą­cego suk­cesy biz­nes­mena? Tylko jedno – a mia­no­wi­cie pew­ność sie­bie i zdol­ność pole­ga­nia na sobie. On wie­rzy w sie­bie i w moc, którą ma w sobie, i wie, że są sobie toż­same. Pew­ność sie­bie ozna­cza wiarę, wiarę w byt nie­skoń­czony, w moc wła­snego umy­słu. Tak jak inży­nier budow­lany ma stu­pro­cen­tową wiarę w prawa mate­ma­tyki, w zasady napię­cia i naprę­że­nia.

Spo­tyka się ludzi, któ­rzy w swo­ich zawo­dach osią­gnęli wszystko. Odnie­śli suk­ces w sztuce życia. Mają cudowne domy, wspa­niałe dzieci. Wno­szą róż­no­rodny, obfity wkład w dobro­stan całej ludz­ko­ści. Ich życie modli­tewne, rela­cja z bosko­ścią i rela­cje z ludźmi są udane.

Wszystko to wynika z bez­wa­run­ko­wej ufno­ści i wiary w moc wewnętrzną, którą mają w sobie. Cał­ko­wi­cie pole­gają na nie­skoń­czo­nym pier­wiastku, który ich pro­wa­dzi, na Bożej miło­ści i wszech­stron­nej Bożej opiece. Z ich słów, czy­nów, postę­po­wa­nia i ogól­nej postawy pro­mie­niują moc i pew­ność. I dla­tego budzą zaufa­nie w każ­dym czło­wieku, który staje na ich dro­dze.

W zeszłym roku w Hilo na Hawa­jach roz­ma­wia­łem z pew­nym zamoż­nym czło­wie­kiem, który powie­dział mi ze smut­kiem: „Jestem nikim, bo nikogo nie obcho­dzę”. Rze­czy­wi­ście tak było, a to dla­tego, że nie sza­no­wał wła­snego ja ani nie trosz­czył się o nie. Miał do sie­bie bar­dzo kry­tyczne nasta­wie­nie, a jeśli jest się okrut­nym i nie­spra­wie­dli­wym dla sie­bie samego, inni trak­tują nas tak samo, bo wszystko, co w środku, prze­ja­wia się rów­nież na zewnątrz.

Czło­wiek ten postrze­gał sie­bie nega­tyw­nie, choć dys­po­no­wał wiel­kim mająt­kiem w postaci zarówno kapi­tału, jak nie­ru­cho­mo­ści. Wyja­śni­łem mu, że skoro nie­ustan­nie kry­ty­kuje i umniej­sza samego sie­bie, inni są zmu­szeni robić to samo. Gdyby nie ocze­ki­wał od sie­bie żad­nych osią­gnięć, inni też by niczego od niego nie ocze­ki­wali, albo­wiem jak w środku, tak i na zewnątrz. Wnę­trze prze­są­dza o zewnę­trzu.

Wytłu­ma­czy­łem mu, że bogac­two nie­skoń­czo­no­ści trwa w nim samym i zewsząd go ota­cza. Szek­spir powiada: „Gotowe wszystko, gdy serca gotowe”. Wystar­czyło jedy­nie, by przy­wo­łał byt nie­skoń­czony, by otrzy­mał odpo­wiedź na wła­sne myśli. Zaczął więc korzy­stać z wiel­kich, wiecz­nych prawd zawar­tych w Biblii, które mu pod­su­ną­łem:

Jesteś świą­ty­nią Boga żywego, a duch Boży w Tobie mieszka.

Owo­cem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cier­pli­wość, uprzej­mość, dobroć, wier­ność, łagod­ność, opa­no­wa­nie [Ga 5, 22].

Jego cha­rak­ter sta­teczny Ty kształ­tu­jesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał [Iz 26, 3].

(…) myśl o Nim na każ­dej dro­dze, a On twe ścieżki wyrówna [Prz 3, 6].

Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie dzia­łał [Ps 37, 5].

Tak wła­śnie Pan cię stwo­rzył. Raduj się, że nie­skoń­czona istota powo­łała cię do życia, zawsze ci towa­rzy­szy i potrafi cię uzdra­wiać, odna­wiać, oży­wiać i nasy­cać ener­gią.

„Wiemy też, że Bóg z tymi, któ­rzy Go miłują, współ­działa we wszyst­kim dla ich dobra, z tymi, któ­rzy są powo­łani według [Jego] zamiaru” [Rz 8, 28].

Bóg, któ­rego masz w sobie, uzdra­wia cię już teraz.

Jak wyro­bić pew­ność sie­bie

Aco czło­wiek sieje, to i żąć będzie” [Ga 6, 8]. Akcja i reak­cja są sobie równe. Ella Whe­eler Wil­cox opi­sała to prawo umy­słu w nastę­pu­ją­cych sło­wach:

„Daj światu naj­lep­sze, co posia­dasz, a wszystko, co naj­lep­sze, otrzy­masz od świata. Daj miłość, a miłość będzie pły­nąć do twego serca w godzi­nie naj­więk­szej potrzeby. Miej wiarę, a wiele serc okaże wiarę w twoje słowo, bo życie jest zwier­cia­dłem zarówno króla, jak nędza­rza. Jest dokład­nie tym, kim jesteś i co robisz. Dla­tego daj światu naj­lep­sze, co posia­dasz, a otrzy­masz od świata to, co naj­lep­sze”.

Dostroić się to zna­czy dopa­so­wać, dosto­so­wać, odpo­wied­nio wyre­gu­lo­wać, spra­wić, by coś współ­grało. Aby dostroić się do życia, musisz stać się kana­łem, przez który swo­bod­nie, har­mo­nij­nie, rado­śnie i z miło­ścią popły­nie pier­wia­stek życia. Roz­wią­żesz wszyst­kie swoje pro­blemy, jeśli poznasz Bożą obec­ność i moc w twoim życiu i z niej sko­rzy­stasz. Poznaj więc Boga i bądź spo­kojny – dobro na cie­bie spły­nie.

Pro­po­nuję, by każdy usta­lił sobie kon­kretną metodę pracy i sto­so­wał ją sys­te­ma­tycz­nie, co dzień. Oto jak należy się do tego zabrać. Ustal, jaki jest twój naj­więk­szy pro­blem. Posta­nów, że roz­wią­żesz go dzięki temu, iż nie­skoń­czona inte­li­gen­cja, która jest czę­ścią cie­bie, wie, jak to zro­bić. W jej natu­rze leży zaś reago­wa­nie na twoje wezwa­nie. Tylko ona zna roz­wią­za­nie pro­blemu, jest zaś respon­sywna. Oto rada na kło­poty – w dodatku tak samo wia­ry­godna jak to, że dziś wie­czo­rem wzej­dzie księ­życ.

***

Pewien młody czło­wiek przez wiele lat męczył się z powodu kom­pleksu ubó­stwa, a jego modli­twy pozo­sta­wały bez odpo­wie­dzi. Choć modlił się o dosta­tek, strach przed biedą bez­li­to­śnie cią­żył mu na sercu. To, rzecz jasna, przy­cią­gało do niego jesz­cze więk­sze ogra­ni­cze­nia. Nasza pod­świa­do­mość spo­śród dwóch idei wybiera bowiem tę domi­nu­jącą. Taka jest zasada. Po kon­sul­ta­cji ze mną ów chło­pak zaczął się modlić tymi sło­wami:

Wiem, że ist­nieje tylko jedno źró­dło, pier­wia­stek życia, z któ­rego wszystko bie­rze począ­tek. To on stwo­rzył wszech­świat i wszystko, co się w nim znaj­duje. Jestem punk­tem sku­pie­nia boskiej obec­no­ści. Mój umysł jest otwarty i chłonny. Jestem kana­łem, przez który swo­bod­nie prze­pły­wają har­mo­nia, piękno, natchnie­nie, mają­tek i wszel­kie bogac­two nie­skoń­czo­no­ści. Wiem, że mają­tek, zdro­wie, dosta­tek i suk­ces uwal­niają się w moim wnę­trzu i prze­ja­wiają się na zewnątrz.

Pozo­staję w har­mo­nii z nie­skoń­czo­nym źró­dłem życia i w taki sam spo­sób, w jaki kali­bro­wał­bym instru­ment w labo­ra­to­rium, men­tal­nie dostra­jam swą uwagę do nie­skoń­czo­nego źró­dła bło­go­sła­wieństw. Życzę wszyst­kim wszel­kich bło­go­sła­wieństw życia. Jestem otwarty i chłonny na bogac­twa Boże: duchowe, men­talne i mate­rialne, i napły­wają one do mnie lawi­nami obfi­to­ści.

Ów młody czło­wiek zmie­nił swoje nasta­wie­nie i zamiast na bie­dzie, sku­pił się na Bożej obfi­to­ści. Szcze­gólną uwagę zwra­cał na to, by nie zaprze­czać tego, co afir­muje. Po mie­siącu jego życie ule­gło grun­tow­nej prze­mia­nie. Afir­mo­wał podane wyżej prawdy przez około dzie­się­ciu minut rano i wie­czo­rem, wie­dząc, że tak naprawdę trwale zapi­suje je w swo­jej pod­świa­do­mo­ści, co z kolei uru­chomi ją do dzia­ła­nia i sprawi, że uwolni ona skry­wane skarby.

To, co odci­śniesz w pod­świa­do­mo­ści, prze­jawi się na pla­nie czasu i prze­strzeni. Dłu­go­pi­sem jest twoja świa­do­mość, a to, co myślisz, spełni się w twoim życiu.

Ary­sto­te­les powie­dział: „Opór jest powo­dem wszel­kich potwor­no­ści”. W odnie­sie­niu do ludz­kiego ciała potwor­ność może ozna­czać guz, nowo­twór, zmianę cho­ro­bową czy inny stan odbie­ga­jący od normy.

Zna­łem pewną kobietę, która żywiła ogromną nie­chęć, wręcz nie­na­wiść, do byłego męża. Leka­rze wykryli u niej poważny guz. Kobieta sta­wiała opór swo­bod­nemu prze­pły­wowi pier­wiastka życia, który prze­ja­wia się jako har­mo­nia, piękno, radość i miłość. Innymi słowy – jako życie pełne obfi­to­ści. Ona zaś blo­ko­wała dostęp nie­skoń­czo­nej obec­no­ści uzdra­wia­ją­cej. W końcu zro­zu­miała jed­nak, co czyni, i pod­jęła jasną, wyraźną decy­zję o swoim dal­szym losie. Zaczęła modlić się w ten spo­sób:

Cał­ko­wi­cie oddaję byłego męża obec­no­ści Bożej. Za każ­dym razem, gdy o nim pomy­ślę, mówię: „Boża miłość wypeł­nia twoje serce i myśli”.

Następ­nie zestro­iła się z nie­skoń­czo­nym bytem uzdra­wia­ją­cym poprzez czę­ste powta­rza­nie:

Nie­skoń­czony byt uzdra­wia­jący, który stwo­rzył mnie z komórki, zna wszyst­kie pro­cesy i funk­cje mojego ciała. Wie, jak je uzdro­wić, bo „Ja, Pan, chcę być twym leka­rzem” [Wj 15, 26]. Ta uzdra­wia­jąca miłość napeł­nia moje myśli i serce. Jestem peł­nią i dosko­na­ło­ścią.

Po trzech tygo­dniach prze­szła kolejne bada­nia i oka­zało się, że guz znik­nął. Boża miłość roz­pusz­cza bowiem wszystko, co nie jest do niej podobne.

***

Są ludzie, któ­rzy nie­chęt­nie odno­szą się do pogody, nowych pomy­słów, tego, co czy­tają w gaze­tach, a nawet do sąsia­dów. W ich rela­cjach, i tych men­tal­nych, i tych fizycz­nych, cią­gle docho­dzi do tarć. „(…) szczę­śliwy czło­wiek, który się do Niego ucieka” [Ps 34, 9]. Do dostro­je­nia się ze świa­tem docho­dzi w two­jej wła­snej gło­wie, kiedy myśli masz spo­kojne, har­mo­nijne, pełne miło­ści i oparte na praw­dach wiecz­nych.

Innymi słowy – jeśli żyjesz w zgo­dzie ze sobą, będziesz żył też w zgo­dzie z innymi. Jeśli zaś twoje nawy­kowe myśle­nie opiera się na odrzu­ce­niu, stra­chu, złej woli, wro­go­ści i/lub samo­kry­ty­cy­zmie, będziesz pro­jek­to­wać je na innych, co ozna­cza, że twoje rela­cje z ludźmi, zarówno w domu, jak w pracy, będą nie­do­bre.

Pra­cuj nad tym, by być przy­ja­zny i ela­styczny. Jeśli któ­ryś z two­ich współ­pra­cow­ni­ków jest draż­liwy, krnąbrny i obra­żal­ski, zro­zum, że nie ty go stwo­rzy­łeś. Uwol­nij go z myśli, pozbądź się jego cię­żaru. Nie jesteś odpo­wie­dzialny za jego skrzy­wioną, nie­zdrową men­tal­ność i pomoże ci, jeśli zdasz sobie sprawę, że ta osoba nie ma nad tobą żad­nej wła­dzy. Tylko twoja wła­sna myśl jest zdolna wypro­wa­dzić cię z rów­no­wagi lub zde­ner­wo­wać.

Dwa tysiące lat temu Marek Aure­liusz powie­dział: „Jeśli ogó­rek jest gorzki, to go nie jedz”. Pro­ste, prawda? Zadaj sobie pyta­nie: „Jaki jest cel mojego życia?”. I odpo­wiedz: „Celem mojego życia jest pokój, har­mo­nia, Boża mądrość” – bo to prawda. Utoż­sam się ze swoim celem, a nie z cham­stwem czy opry­skli­wo­ścią innych. Codzien­nie sobie powta­rzaj: „Boży pokój i har­mo­nia rzą­dzą mną i spra­wują naj­wyż­szą wła­dzę w moim życiu”.

Kiedy men­tal­nie i emo­cjo­nal­nie utoż­sa­misz się z duchową wizją życia, prze­staną ci prze­szka­dzać bodźce świata zewnętrz­nego. Prze­stań przy­pi­sy­wać moc i przy­wi­leje ludziom, któ­rzy ich nie posia­dają. Nikt poza tobą samym, a wła­ści­wie two­imi myślami, emo­cjami, czy­nami i reak­cjami, nie jest zdolny cię zde­ner­wo­wać ani wypro­wa­dzić z rów­no­wagi. Wszyst­kie te zja­wi­ska zacho­dzą wyłącz­nie w two­jej gło­wie.

Czy zwró­ci­łeś kie­dyś uwagę, że woda zawsze pły­nie tą drogą, na któ­rej natra­fia na naj­mniej­szy opór? Być może widzia­łeś gór­ski stru­mień. On ni­gdy się nie sprze­ci­wia ani nie opiera ska­łom, gła­zom i innym prze­szko­dom sto­ją­cym na jego dro­dze. Woda omija głazy, prze­pływa nad nimi, aby osta­tecz­nie tra­fić z powro­tem do morza. Pnie, kamie­nie i zwa­lone drzewa pod­dają się jej lub ule­gają ero­zji, bo nic nie jest w sta­nie poważ­nie zakłó­cić biegu stru­mie­nia w dro­dze do morza.

Ty jesteś rzeką życia, a twoim celem jest spro­stać wyzwa­niom, trud­no­ściom i pro­ble­mom. Nie poprzez men­talną walkę i opór, lecz dzięki rado­ści, która pły­nie z ich poko­ny­wa­nia.

Powiedz sobie: „Mam pro­blem, ale mam też nie­skoń­czoną inte­li­gen­cję, która jest we mnie. Tylko ona wie, jak roz­wią­zać mój pro­blem i tylko ona ma nad nim wyż­szość. Odważ­nie zmie­rzę się z pro­blemem i prze­zwy­ciężę go dzięki mądro­ści i mocy nie­skoń­czo­no­ści”. Z takim nasta­wie­niem zwy­cię­żysz i daleko zaj­dziesz w życiu.

Mój zna­jomy inży­nier wypra­co­wał sobie wspa­niałą tech­nikę radze­nia sobie z tak zwa­nymi prze­szko­dami nie do poko­na­nia. Jego ulu­biona modli­twa, którą czę­sto powta­rza, brzmi: „Stru­mie­nie życia, mocy, mądro­ści, inte­li­gen­cji, rado­ści i pokoju prze­pły­wają przeze mnie niczym złota rzeka, odsła­nia­jąc mi wszystko, co muszę wie­dzieć, i napeł­nia­jąc mnie siłą, bym zre­ali­zo­wał swoje zada­nia w porządku Bożym”.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Wil­liam Szek­spir, Ham­let, akt V, scena II, tłum. Józef Pasz­kow­ski. (Ten i wszyst­kie dal­sze przy­pisy pocho­dzą od tłu­maczki). [wróć]