Bon czy ton. savoir-vivre dla dzieci - Grzegorz Kasdepke - ebook

Bon czy ton. savoir-vivre dla dzieci ebook

Grzegorz Kasdepke

4,6

Opis

Co to jest savoir-vivre?

Mniej więcej to samo, co bon ton, tylko że trudniej się to wymawia.

No dobrze, a co to jest bon ton?

Wiedza o tym, jak człowiek dobrze wychowany zachowuje się w różnych sytuacjach.

Hm... a kto to jest właściwie ten dobrze wychowany człowiek?

Ktoś, kto nie zachowuje się jak małpa i kogo nie trzeba chować do szafy, gdy przychodzą goście.

Czyli każdy, kto przeczyta tę książkę i czegoś się z niej nauczy!

Miłej lektury!

Grzegorz Kasdepke

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 120

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (125 ocen)
93
21
5
1
5
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnnaRajska

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna książka
10
Dorota_2019

Nie oderwiesz się od lektury

Jest fajna
10
JoannaSendecka

Nie oderwiesz się od lektury

Fajna
00
misialkowelove

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna pozycja. Bohaterowie zyskali sympatię moich córek, szczególnie starszej 7-latki.
00
BolLid

Dobrze spędzony czas

fajna 🙃🙃🙃🙂🙂🙂
00

Popularność




Co to jest savoir-vivre*?

Mniej więcej to samo, co bon ton, tylko że trudniej się to wymawia.

No dobrze, a co to jest bon ton?

Wiedza o tym, jak człowiek dobrze wychowany zachowuje się w różnych sytuacjach.

Hm… a kto to właściwie jest ten dobrze wychowany człowiek?

Ktoś, kto nie zachowuje się jak małpa i kogo nie trzeba chować do szafy, gdy przychodzą goście.

Czyli każdy, kto przeczyta tę książkę i czegoś się z niej nauczy!

Miłej lektury

Grzegorz Kasdepke

*Czytaj: sawuar wiwr.

Autograf

Po czym odróżnić Kubę od Buby? Po zachowaniu. Kuba jest spokojny, grzeczny i dobrze wychowany, a Buba – wprost przeciwnie. Aż dziw, że bliźniaki mogą tak bardzo się różnić. I to mimo że na pierwszy rzut oka wyglądają prawie identycznie! Oczywiście Kuba to chłopiec, a Buba dziewczynka – więc tak zupełnie podobni do siebie to nie są. A jednak trudno ich czasami rozpoznać. Stąd nigdy nie wiadomo, czy tylko jedno z bliźniaków łobuzuje, czy też może obydwoje.

– Wiecie co? – powiedziała kiedyś babcia Joasia, przysłuchując się ich kłótni. – Chyba kupię wam podręcznik dobrego wychowania…

– Dla mnie też? – zdziwił się Kuba. Ale bez protestów ruszył za babcią do księgarni. I jak się okazało, było warto, bo w księgarni siedział właśnie pan pisarz od tego podręcznika – i rozdawał autografy.

– Super!… – wrzasnęła Buba, a potem wyrwała kartkę z notesu i przecisnęła się do pisarza. – Mogę autograf?!…

Pan pisarz wydawał się dość sympatyczny – choć patrząc na jego potargane włosy, trudno było uwierzyć, że napisał książkę o dobrym wychowaniu. Właśnie sięgał po wymiętą karteczkę Buby, gdy nagle zza jego pleców wyskoczyła groźnie wyglądająca pani z wydawnictwa.

– Ha! – huknęła tuż nad uchem pisarza, i to tak, że ten aż zbladł. – Czy ty, moja miła, nie wiesz, że to brzydko prosić o autograf na takiej karteczce?!

– Właśnie! – zarechotał z satysfakcją Kuba i stanął przed zakłopotanym pisarzem. – Podpisze mi się pan na brzuchu?

Babcia Joasia jęknęła. Pani z wydawnictwa łypnęła na nią ponurym wzrokiem.

– Te dzieci są z panią? – zapytała groźnie.

– Tak… – pisnęła babcia Joasia.

– Proszę! – pani z wydawnictwa podała jej dwa podręczniki. – Przydadzą się! Tu jest napisane nie tylko to, że od autografów są pamiętniki, książki czy ewentualnie zeszyty, ale i inne… ciekawostki!

Bekanie

– Nigdzie z nimi więcej nie idę! – krzyknęła babcia Joasia, przyprowadzając do domu Kubę i Bubę.

Tata westchnął ciężko i odłożył gazetę. Mama spojrzała z niepokojem na skruszone miny bliźniaków.

– Mój przyjaciel, pan Waldemar, bardzo kulturalny pan, zaprosił nas na obiad! – opowiadała ze wzburzeniem babcia Joasia. – Wiecie, jak zachowywały się wasze dzieci?!

Tata chciał powiedzieć, że mniej więcej może to sobie wyobrazić, ale mama kopnęła go w kostkę.

– Jak? – zapytała.

– Urządziły sobie konkurs bekania przy stole! – wycedziła babcia Joasia. – Myślałam, że spalę się ze wstydu!…

Tata chrząknął, a potem wbił wzrok w Kubę i Bubę.

– Możecie to wyjaśnić? – zapytał.

– Chcieliśmy pokazać, że nie jesteśmy głodni… – wyznał Kuba. – Żeby pan Waldemar już nam nie dokładał…

– W taki sposób?! – krzyknęła ze zgrozą mama.

Buba wzruszyła ramionami.

– A w jaki?! – prychnęła. – W Mongolii to zupełnie normalne. Dopóki gość nie beknie, ciągle mu dokładają!…

– Mieszkamy w Polsce, a nie w Mongolii! – krzyknęła babcia Joasia. – Po to wam kupiłam podręczniki dobrego wychowania, żebyście się czegoś nauczyli, a nie…

– Ale to właśnie z tego podręcznika! – przerwał jej Kuba. – Na początku jest rozdział o innych krajach…

Zapadła cisza.

– Dopóki nie przeczytacie pozostałych rozdziałów – odezwała się w końcu babcia – nigdzie was nie zabiorę!

– Nawet do Mongolii? – zapytał Kuba.

Ale odpowiedziało mu tylko trzaśnięcie drzwi.

Biżuteria

Rodzice Kuby i Buby od dobrego kwadransa nie mogli się doprosić, by ich dzieci raczyły w końcu przyjść na śniadanie. Ale wreszcie się doprosili.

– Dziecko drogie!… – jęknęła mama na widok Buby. – Coś ty na sobie ponawieszała?!

Buba usiadła przy stole i zerknęła z zadowoleniem na osłupiałych rodziców. Miała na sobie masę korali, broszek, na przegubach rąk – po kilka bransoletek, na palcach dłoni – dziesiątki pierścionków, a w uszach – półmetrowe kolczyki.

Tata chciał właśnie coś powiedzieć, gdy z przedpokoju doszedł go bardzo dziwny hałas – zupełnie jakby plątał się tam rycerz w pełnej zbroi. Po chwili do kuchni wszedł Kuba. Teraz i Buba miała zaskoczoną minę.

– Zwariowałeś?! – wykrztusił tata.

Kuba, pobrzękując zawieszonymi na szyi łańcuchami, podszedł do stołu. Potem sięgnął po chleb – mama miała wrażenie, że sprawiło mu to wysiłek. Nic zresztą dziwnego – na przegubach Kuby pobłyskiwały ciężkie, grube bransolety.

– No co? – wzruszył ramionami. – Taka moda. Widzieliście teledyski zespołu Rapujące Serdele?

– Synu!… – tata z trudem doszedł do siebie. – Mężczyźni nie noszą biżuterii! Co najwyżej łańcuszek z medalikiem lub krzyżykiem! I wystarczy!…

– A Rapujące Serde… – próbował zbuntować się Kuba.

– Artyści to co innego! – przerwał mu tata. – Jak będziesz kiedyś serdelem, to proszę bardzo!

Buba zachichotała z satysfakcją.

– A ty, moja droga… – Mama spojrzała na nią groźnie – natychmiast to z siebie ściągaj! Widziałaś, żebym poszła kiedyś do pracy aż tak obwieszona?!

– Ja nie idę do pracy – obraziła się Buba. – Tylko do szkoły!

– Tym bardziej! – Mama wydawała się być nieprzejednana. – W takich miejscach wypada nosić co najwyżej skromne kolczyki i nierzucający się w oczy pierścionek! A czy w ogóle wiesz, po czym można poznać prawdziwą damę?

Buba zrobiła obrażoną minę, ale widać było, że pilnie strzyże uszami.

– Po tym, że nigdy nie wygląda jak choinka! – powiedziała ze spokojem mama. – Chyba że na balu przebierańców!

Butonierka

Awantury między Kubą i Bubą wybuchają najczęściej niespodziewanie – tak było i tym razem.

– O co chodzi? – zapytał tata, gdy udało mu się już rozdzielić skłócone bliźniaki.

– Bo Buba nie wie, a się wymądrza! – krzyknął Kuba. – Powiedz jej, co to jest butonierka!…

– Butonierka? – tata spojrzał na nich ze zdumieniem. – To taka mała dziurka w klapie marynarki… Można przez nią przewlec wstążkę na order albo wpiąć jakąś oznakę… Ale to chyba jeszcze was nie dotyczy?

Kuba popatrzył na Bubę triumfalnie.

– No i co?! – wrzasnął. – A ty mówiłaś, że to górna kieszonka w marynarce i że trzyma się w niej chusteczkę!…

– Nie można się czasami pomylić?! – ryknęła Buba. – Ty na początku myślałeś, że butonierka to szafka na buty!…

– Nieprawda! – Kuba aż zbladł z oburzenia. – Mówiłem, że to dziurka, w którą można włożyć kwiatek!…

Buba prychnęła z pogardą.

– Kwiatek to można włożyć do wazonu – wycedziła. – Albo zasadzić w doniczce…

– Tato, powiedz jej! – zirytował się Kuba.

Ale tata, zamiast coś powiedzieć, uciekł z pokoju…

Buty

Tata Kuby i Buby od rana chodził bardzo przejęty. Nic zresztą dziwnego – w południe miał trzymać do chrztu Jaśka, synka wujka Edwarda. Z tej okazji kupił sobie bielusieńki garnitur, biały krawat, nowe buty… – a teraz stał przed lustrem i próbował zrobić sobie przedziałek. Bliźniaki były pod takim wrażeniem, że zapomniały nawet pokłócić się po śniadaniu. Ale jeżeli ktoś myśli, że w domu Kuby i Buby dzień może minąć bez awantury, jest w błędzie.

– Kto to zrobił?! – dał się naraz słyszeć przeraźliwy wrzask taty. – Kuba, Buba, do mnie!…

Kuba i Buba stanęli przed nim z minami niewiniątek.

– Co to jest?! – zapytał tata, potrząsając trzymanymi za sznurówki butami.

– Buty – odparł po namyśle Kuba.

– Wiem, że to są buty! – krzyknął tata. – Ale kto je wypastował?!…

Kuba i Buba zerknęli na siebie niepewnie.

– My… – bąknęła Buba.

– Kulturalny człowiek powinien mieć wypastowane buty – wytłumaczył Kuba. – Nie czytałeś tego podręcznika?…

Tata zazgrzytał zębami.

– Czy tam było napisane – wycedził – że białe buty pastuje się brązową pastą?!

– Hm… – zamyśliła się Buba. – Nie pamiętam…

– A ja wam mówię, że nie! – zirytował się tata. – Jak ja teraz będę wyglądał?! Jakbym wdepnął w psią ku…

– Ciii!… – Kuba przyłożył palec do ust.

Tata poczerwieniał ze złości.

– Jak ci się nie podoba, możesz nałożyć mokasyny – poradziła Buba. – Albo sandały…

– Do garnituru nie nosi się mokasynów! – wrzasnął tata. – Ani tym bardziej sandałów, trampek czy kapci!… Tylko sznurowane pantofle!…

– No to jak uważasz… – wzruszył ramionami Kuba. – W razie czego możemy wypastować ci garnitur…

Całowanie w dłoń

Kuba i Buba postanowili za wszelką cenę zatrzeć złe wrażenie, jakie wywarli ostatnio na panu Waldemarze, przyjacielu babci Joasi. Los im sprzyjał – gdy wracali ze szkoły, ujrzeli przed sobą znajome postaci…

– Babciu! Panie Waldemarze! – krzyknęła uradowana Buba, wymachując rękami.

Na twarzy babci Joasi pojawił się wyraz paniki. Z najwyższym trudem opanowała chęć ucieczki i ruszyła w stronę bliźniaków.

– Uwaga! – syknął Kuba. – Zachowujemy się najkulturalniej, jak tylko można!

– Dobra! – odsyknęła Buba. – Trzy-czte-ry!

Parę minut później babcia Joasia i pan Waldemar, lekko oszołomieni, pożegnali się z bliźniakami.

– Chyba zaskoczyliśmy ich naszą wytwornością! – ucieszyła się Buba.

– Ja myślę! – odparł z dumą Kuba.

Jakież więc było jego zdumienie, gdy wieczorem zadzwoniła babcia Joasia i powiedziała mu kilka cierpkich słów.

– No co?… – Buba popatrzyła z ciekawością na zarumienionego brata.

– Babcia mówi… – chrząknął zakłopotany Kuba – że całowanie w dłoń to już przeżytek i że niektórzy mówią na taki pocałunek „cmok-nonsens”.

– I co jeszcze?

– I że jeżeli ktoś już musi – kontynuował Kuba – to powinien pamiętać, że nie należy całować w dłoń pod gołym niebem. Tylko w jakimś pomieszczeniu. No, chyba że na dworcu.

– I co jeszcze?

– I że nie należy całować w dłoń w pracy, w szkole ani na służbowych przyjęciach – westchnął Kuba.

– I co jeszcze?

– I że kobieta nie powinna podawać dłoni w taki sposób – demonstrował Kuba – jakby chciała, żeby ktoś ją w nią pocałował.

– I co jeszcze?

– Właściwie już wszystko… – mruknął Kuba. – Babcia prosiła tylko, żebyś nie całowała więcej pana Waldemara po rękach. Bo nie chce, żeby pan Waldemar pomyślał, że to w naszej rodzinie normalne…

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Grzegorz Kasdepke

Bon czy tonSavoir-vivre dla dzieci

© by Grzegorz Kasdepke © by Wydawnictwo Literatura

Okładka i ilustracje: Ewa Poklewska-Koziełło Korekta: Joanna Pijewska

ISBN 978-83-8208-928-8

Wydawnictwo Literatura, Łódź 2019 91-334 Łódź, ul. Srebrna [email protected]. (42) 630 23 81www.wydawnictwoliteratura.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Anna Jakubowska